Z trudem udało się jej podnieść powieki.
Gardło ją paliło, a całe ciało zdawało się być zrobione z ołowiu. Zamrugała
kilka, usiłując przywołać się do rzeczywistości. Wtedy wspomnienia ostatniej
nocy wdarły się jej przed oczy. Tamten chłopak, deszcz obijający się o szyby,
paralizator i na końcu mocny chemiczny zapach. Zerwała się do pozycji siedzącej
i obejrzała dookoła. Znajdowała się w przestronnym pokoju na dużym łóżku z
metalową zdobioną ramą. Po jej prawej stronie znajdowała się szafa oraz komoda
wykonane z jasnego drewna, natomiast po lewej lustro w zielonej oprawie,
japoński parawan i regał na książki w kształcie rombu. Poczuła, jak ogarnia ją zimno. Ten pokój był niemal kalką
jej własnego, brakowało jedynie balkonu oraz toaletki.
Wstała powoli, ciągle uważnie śledząc mrok
dookoła siebie. Jednak nic nie wskazywało, by Gus był gdzieś tu . Kiedy
zapaliła światło i upewniła się, że jest sama, wypuściła wolno powietrze,
kręcąc głową. Jak do tego doszło? Spotkała go zaledwie dwa razy, z czego raz
przelotnie w metrze. Więc dlaczego? Czemu ona?
Podeszła do niewielkiego okna i bez
większych nadziei spróbowała je otworzyć. Mogła je jedynie uchylić, dalej nie
chciało iść. Zagryzła wargę. To było do przewidzenia, że skoro już był na tyle
zdesperowany by ją porwać, to nie da jej tak łatwo odejść. Odeszła od okna i
stanęła przed lustrem. Dalej była w swojej piżamie, jednak troskliwie zarzucił
na nią jakiś za swoich szlafroków. Zdjęła go z obrzydzeniem i odrzuciła w kąt
pokoju, po czym zaczęła czesać włosy szczotką, która znalazła na szafce nocnej.
Wszystko było przygotowane idealnie pod nią.
W szafie pewnie czekały na nią rzeczy z ulubionych marek, książki były te same,
co w domu, a kosmetyki specjalnie pod jej delikatną skórę. Obrzydzenie z każdą
sekundą podchodziło coraz bliżej gardła, jednak musiała się opanować. Był
psycholem, nikt nie wiedział, co może zrobić w złości.
Związała włosy w kucyka, wsunęła stopy w
papcie i wyszła z pokoju, po czym ruszyła schodami na parter, skąd dobiegały
ciche dźwięki fortepianu.
Gus podniósł na nią wzrok, kiedy
przekroczyła próg salonu i uśmiechnął się delikatnie, na co się wzdrygnęła.
Odłożył gazetę i odsunął się, robiąc jej miejsce, lecz zignorowała to i padła
na fotel, wbijając w niego zimny wzrok.
– Dobrze się czujesz? – spytał. Miał łagodny i przyjemny
dla ucha głos, ale Akane na sam dźwięk skręcało w środku.
– Skończ zabawę i oddaj mi telefon – powiedziała twardo,
wyciągając rękę. – Wtedy nie naślę na ciebie policji, chyba, że dalej będziesz
mi truł dupę.
Gus przestał się uśmiechać i zmarszczył
brwi. Akane wstrzymała oddech, lecz na szczęście chłopak niczego więcej nie
zrobił. Póki co.
– Nie mogę ci go oddać – odparł spokojnie.
– Czemu niby? – westchnęła. – To moja własność i jest dla
mnie ważny.
– Nie mogę – powtórzył, przechylając głowę na bok. – Nie jest
ci zimno? W swoim pokoju masz dużo różnych ubrań.
Czyli naprawdę przygotował nawet to.
Pomasowała skronie, pochylając się w przód.
– Słuchaj, Grav – zaczęła. – To nie jest żaden „mój”
pokój, bo do mnie nie należy i nie będę w nim przebywała. Oddaj mi telefon, ja
sobie pójdę i zapomnimy o tym durnym incydencie.
– Nigdzie nie pójdziesz.
– Pójdę – mówiła dalej, starając się nie wzdrygnąć widok
zimnej furii ogarniającej twarz Gusa. – Mam swoje życie, swoje nagrania i
przyjaciół. A ty nie masz żadnego prawa, by mnie tu więzić.
Gus wstał, na co instynktownie odsunęła się w
tył. Wbił w nią wzrok drapieżcy, a po chwili wypuścił wolno powietrze i
uśmiechnął się delikatnie.
– Przecież nie chcę niczego odebrać – powiedział. – Tylko musisz
ze mną zostać. Kiedy zaczniesz mnie kochać tak jak ja ciebie, to wszystko wróci
do normy.
– Kochać? – głos jej zadrżał. – Ciebie? – Uniosła brew i
parsknęła. Gus znów przestał się uśmiechać. – Och, jak bardzo ty jesteś
pieprznięty?! – krzyknęła, wstając.
Rozsądek próbował jej przypomnieć, gdzie się
znajdowała, lecz złość go przyduszała. Zacisnęła pięści, sztyletując Gusa
wzrokiem.
– Śledziłeś mnie przez chuj wie ile czasu, dowiadywałeś o
każdym, nawet najbardziej intymnym szczególe, a kiedy w końcu twoja obsesja cię
przerosła, postanowiłeś mnie porwać. I jeszcze masz czelność udawać, że to
najzwyczajniejsza rzecz na świecie! Bo według ciebie to miłość! – Rozrzuciła ręce
dookoła, zmiatając na ziemię figurkę z kominka. Kawałki porcelany rozprysły się
po podłodze.
– Proszę, uspokój się, Akane – Uniósł ręce w uspokajającym
geście.
– Nie mów do mnie po imieniu! – krzyknęła. – Nie masz do
tego żadnego prawa! – Rozejrzała się i kątem oka spostrzegła pogrzebacz.
Bez chwili namysłu podniosła go i wycelowała
w niego.
– Wypuść mnie – wycedziła. – Już!
– Odłóż to – powiedział zimnym głosem. – Dobrze ci
radzę.
Wpatrywali się w siebie niczym dwaj
drapieżcy, przesuwając dookoła oddzielającego ich stolika. Akane oddychała
ciężko, czując, jak pali ją gardło. Jeśli nie uda jej się teraz stąd wydostać,
całe jej życia trafi szlag. Zagryzła wargę, nie spuszczając oczu z Gusa. Nic
nie wskazywało, by miał przy sobie jakąś broń, ale nie mogła go lekceważyć.
Nagle poczuła, że
za jej plecami znajduje się kanapa. Grav stał naprzeciw niej, a ogień z kominka
za nim sprawiał, że całą jego sylwetką pokrywał cień. Jedynie kocie zielone
oczy błyszczały niczym lampki.
– Akane – odezwał się kojącym głosem. – Jesteś zdezorientowana
i dlatego się tak denerwujesz. Odłóż ten pogrzebacz, zrobię ci herbatę i
porozmawiajmy na spokojnie. Nie chcę, żebyś się mnie bała.
– Po prostu mnie wypuść – wydusiła słabym głosem. – To jedyne,
czego od ciebie chcę.
– To niemożliwe – Postąpił o krok w przód. – Nie mogę cię
wypuścić.
Zacisnęła szczęki, powstrzymując przekleństwo,
gdy Gus rzucił się w jej stronę. Padła plecami na kanapę, zamachując się na
oślep pogrzebaczem. Usłyszała jego jęk i poczuła, jak ciało uderza o
podłokietnik. Szybko przetoczyła się przez oparcie i niemal na czworaka wypadła
z salonu prosto do kolejnego skrytego w cieniu holu. Pobiegła przed siebie,
modląc się, by były tu gdzieś drzwi wyjściowe.
Adrenalina
szumiała jej w uszach na przemian z waleniem serca, lecz nawet to nie
zagłuszyło kroków na początku korytarza. Odbiła w prawo, gdzie spostrzegła
łańcuch oraz zasuwę na drzwiach. Nie tracąc czasu ruszyła ku nim, gdy ręką Gusa
złapała ją mocno za ramię i pociągnęła w tył. Uderzyła go łokciem, lecz nie
puścił jej, jedynie szarpnął za lewy nadgarstek, odwracając w swoją stronę.
Choć jego twarz nie wyrażała niczego poza
lekkim rozbawieniem, łatwo mogła wyczuć złość kryjącą się w środku. Uniósł
brew, wzmacniając uścisk na przegubie, zmuszając ją, by wypuściła pogrzebacz.
Narzędzie uderzyło głucho o podłogę, po czym odepchnął je nogą.
– Mówiłem, że cię nie wypuszczę, Akane – uśmiechnął się,
przybliżając do niej twarz. – Zwłaszcza, gdy widzę, że nie mogę ci ufać.
Zmrużyła powieki, widząc, jak wyciąga telefon z
kieszeni. Odblokował go i jej oczom ukazał się filmik, kiedy wraz z Haruką
nabijały się z wytwórni, w której nagrywała piosenki, oraz jak wymieniały ich
niektóre nieczyste zagrywki. Jej żołądek wykonał gwałtowny skręt, po czym
powoli obróciła głowę do Gusa.
– Jak ty...
– ...zdobyłem to? – uciął ją i wzruszył ramionami. – Nie było
w tymi nic trudnego, znam się na technologii – Obrócił się na pięcie i pociągnął
ją z powrotem ku salonie.
Poszła za nim
posłusznie. Świat wokół niej wirował jak szalona karuzela. Jak dużo miał takich
nagrań? Włamał się na jej prywatny laptop? Aż dreszcze ją przeszły na myśl, co
mógł jeszcze zobaczyć.
– Wiesz, co się stanie, jeśli to opublikuje? – spytał,
wyrywając ją z rozmyślań. – Wytwórnia może upaść, a żadna inna raczej nie
będzie chętna zatrudnić kogoś, kto tak łatwo rozpowiada sekrety – Zerknął na
nią przez ramię.
– Pieprz się – syknęła, wyrywając rękę i padając na
kanapę. – Gadasz, jak to mnie nie kochasz, ale z radością zniszczyłbyś mi
życie. A nie czekaj, już to robisz!
– Nie chciałem tego używać, ale mnie zmusiłaś – odparł,
rozkładając ręce, po czym kucnął przed nią. – Twoje życie może być naprawdę jak
z bajki. Wystarczy tylko, że mnie zaakceptujesz. Ja nie chcę twojej krzywdy,
Akane.
Spróbował pogładzić ją po policzku. Odepchnęła
jego dłoń, patrząc z obrzydzeniem. Westchnął i podniósł się. Przeczuwał, że nie
pójdzie im tak łatwo, ale ona go niedługo zrozumie i zaakceptuje.
– I tak w końcu ktoś mnie znajdzie – mruknęła, obejmując
się ramionami.
– Nie liczyłbym na to – odparł. Spojrzała na niego i
wzdrygnęła się, widząc maniakalny uśmiech rozciągnięty na jego ustach. – Ale nie
mówmy o tym. Umyj się, a potem zjemy kolację. Chciałbym, żebyśmy się lepiej
poznali, w końcu spędzimy tu razem dużo
czasu.