Airzel uważnie wpatrywał się w dwa bakugany,
które zacięcie toczyły bitwę od dobrych kilkunastu minut. Mimo że żadne z nich
nie pokazywało po sobie żadnych oznak poddania, to zdecydowanie wąż górował.
Przez cały czas syczał z satysfakcją i oblizywał się, jakby jego przeciwnik był
wyjątkowo smacznym kąskiem.
Co do samej dziewczyny... wysłał ją do walki
przeciwko swoim, by udowodniła do jakiego stopnia mówiła prawdę. Zrobiła to bez
wahania, a teraz z chorą radością wymalowaną na twarzy wykrzykiwała kolejne
nazwy super mocy. Airzel podrapał się po brodzie. Był dowódcą gundaliańskich
wojsk nie od dziś i doskonale zdawał sobie sprawę, że to wszystko mogło być
tylko sprytną pułapką Neathian. Jednak coś w tej... jak ona miała? Chyba
Heather. W niej było coś niepokojącego, a jej drapieżność nie wyglądała na
udawaną. Cesarz Barodius z pewnością zechciałby kogoś takiego w swoich
szeregach.
Brutalnie rozbiła oddział Elrighta, raniąc
wielu żołnierzy, a teraz walczyła przeciwko jednemu z Wojowników. Taki plan
wydawał mu się zbytnio brutalny jak na czyste i naiwne umysły Neathian. Nie,
Elright by się do tego nie posunął, jak już to ci Ziemianie mogli to wymyślić.
Westchnął i rozłożył się wygodniej na swym
fotelu. Większość jego podwładnych pokornie czekała na rozkazy, w tym Mason,
choć Airzel widział, że chłopak nie był zachwycony z faktu przebywania tu.
– Mason –
przywołał go mimo to.
– Tak, panie
Airzel? – spytał, padając na jedno kolano.
– Zamierzam
wziąć tą dziewczynę na próbę do naszego cesarza i tam przedyskutować jej sprawę
– powiedział, wskazując na ekran, gdzie toczyła się bitwa. – Masz ją
obserwować. Nie może nigdzie pójść sama oraz ani na moment pozostać bez
nadzoru. Możesz to przekazać pozostałym członkom swojej drużyny.
– Zrozumiałem –
Mason skinął głową, po czym powstał.
– Dobrze –
Airzel uśmiechnął się. – A i nie zapominaj, Mason. Jeśli zawiedziesz, a ta
kobieta choć delikatnie zakłóci plan Barodiusa – sama, to los Sida przy twoim
będzie wyglądał jak wybawienie, rozumiesz?
Mason z trudem przełknął ślinę, ale skłonił
się i zszedł na swoje miejsce. Airzel jeszcze przez moment obserwował go kątem
oka. Szczerze to nie cierpiał dzieciaka i tolerował jego obecność tylko przez
to, że był członkiem Drużyny Rena, który deklarował pełną lojalność ich władcy.
Zawsze wydawał mu się taki lekceważący wobec wagi ich misji, ale póki wypełniał
rozkazy było dobrze.
– Coredem!
Zaalarmowany krzykiem przeniósł wzrok na
ekran i z uśmiechem potwierdził porażkę Jake’a. Jego bakugan wił się w
konwulsjach pokryty purpurowymi plamami. Heather odgarnęła włosy i spojrzała
wyczekująco w stronę, gdzie był jego statek. Skinął dłonią ku podwładnym tym
samym dając sygnał do wyruszenia.
Jeśli Heather okaże się przydatna, to
dobrze. A jeśli to pułapka Neathian, to cóż. Kazarina zyska ciekawy obiekt na
swoje testy.
****
Dlaczego? Jake padł na kolana, wpatrując się
w swojego bakugana. Zestaw bojowy wypadł mu z dłoni i potoczył się po piachu.
Bitwa trwała tak krótko, on już miał użyć swojej karty atutowej, aż
nagle...Dlaczego? Wszelkie odgłosy docierały go niego jakby był pod
powierzchnią wody, a całe pole widzenia zwęziło się do jego cierpiącego
bakugana, który ciężko dyszał, szarpany bólem.
Heather zachichotała, kiedy ujrzała czystą rozpacz
w oczach Vallorego. Złapała Crueltiona, poprawiła włosy rozwichrzone przez
wiatr i spojrzała w prawo, gdzie był schowany gundaliański statek.
Uch, ale musiała przyznać było blisko.
Kompletnie zapomniała o tych zestawach bojowych! Gdyby ten tępy mięśniak użył
go wcześniej, miałaby niemałe kłopoty, ale na szczęście zdążyła aktywować przed
tym swoją specjalną kartę.
– Coredem! Stary,
co jest!– wykrzykiwał w kółko Jake, gdy bakugan zmienił się w kulkę i wpadł do
jego rąk.
Objęła się ramionami. Coraz bardziej
podobała jej się ta cała wojna. Ta prawdziwa rozpacz, złość, zło. Wreszcie coś,
czego nigdy nie mogła doświadczyć w Bakuprzestrzeni. Chciała więcej tego.
Więcej takich twarzy, krzyków!
Usłyszała szum silników i nad jej głową
zatrzymał się statek z ciemnozielonymi elementami. Elright, który chyba
zamierzał ją zatrzymać, zastygł w pół kroku, natomiast Vallory zacisnął szczęki.
– Zdrajczyni –
wycedził przez zęby.
– Och, nie
dramatyzuj tak – westchnęła. – Twój bakuganik powinien przeżyć Truciznę
Ciemności oraz Złamanie duszy. Ale nie zaprzeczę, że trochę sobie pocierpi –
uśmiechnęła się szeroko.
Jej ciało zaczęło obejmować kolorowe
światło. Po chwili obraz dżungli znikł sprzed oczu i zastąpiło go wnętrze
statku wypełnione komputerami, holograficznymi ekranami i dźwiękiem buczenia.
Spojrzała na Airzela, który siedział na fotelu z czarnymi rogami po obu
stronach oparcia. Po jego lewej stronie znajdował się wysoki chłopak o krótko
obciętych granatowych włosach i przebiegłych oczach. Nosił strój w barwach
Subterry.
– Zdecydowałem,
że dam ci szansę, Heather – przemówił Airzel. – Jednak ostateczna decyzja
należy do naszego cesarza Barodiusa – sama.
– Nie ma
problemu – odparła.
Tak
długo, jak zabierzecie mnie tam, gdzie chcę.
****
Dan miał tego dnia już po dziurki w nosie.
Prawie został zjedzony przez jakieś wielgachne zielsko, nabiegał się po dżungli
jak głupi (już czuł, jak jego nogi umierają), a teraz wraz z Fabią stanęli do
bitwy przeciwko Stoice i Jessiemu. Na razie stał z tyłu, pozwalając, by
dziewczyna zrewanżowała się Wojownikowi Ventusa. Zacisnął dłoń na Hektorze,
którego zgarnął od Shuna, kiedy zamienili się bakuganami.
Jeszcze ta Heather. Póki co Marucho się nie
odezwał, co go martwiło. Wiedział, że Jess by go nie okłamała, lecz do końca
miał nadzieję, że to jakaś pomyłka. Jednak im dłużej tak stał, tym bardziej
zdawał sobie sprawę, jak mało tak naprawdę wiedzieli o dziewczynie. Popełnili
błąd, nie było się co oszukiwać.
– Oj, coś tu nie
gra! – zawołał Stoica. Dan podniósł głowę. – Podobno zawsze jesteś pierwszy do
walki, więc czemu teraz chowasz się za księżniczką, co? Przestraszyłeś się,
dzieciaku?
Już chciał odpyskować, ale ugryzł się z
całej siły w język. Nie, musiał zachować spokój, by dać Shunowi jak najwięcej
czasu na oddalenie się. Uruchomienie drugiej osłony od tego zależało! Dlatego
zdusił emocje i tylko delikatnie się uśmiechnął, co bardziej zirytowało Stoicę.
Bitwa toczyła się dalej. Mimo iż Aranaut był
silnym bakuganem, to jednak zmasowany atak Jessiego i Stoicy zaczął dawać mu
się w znaki, a Fabii kończyły się karty. Wtedy dopiero wyrzucił Hektora.
– Wiedziałem! –
warknął Stoica, zaciskając pięści. – Wy cholerne pluskwy!
– Chyba nie
myśleliście, że zostanę tu z moim Drago? – zaśmiał się Kuso. – Do dzieła,
Hektorze! Zmiećmy ich stąd raz na zawsze!
****
Jako że to mało istotne, pominę szczegóły o
restauracji mojego brata, ale jedzonko serwował takie, że palce lizać. W każdym
razie wraz z Keithem umiejscowiliśmy się na pierwszym piętrze przy stolikach,
które były dość oddalone od siebie i pozakrywane specjalnymi parawanami, więc
zapewniały prywatność. Zjedliśmy dość szybko i przez kilka machinacji z
kelnerką, przywołałam Kenjiego. Przyszedł w fartuchu poplamiony, roznosząc
dookoła woń ziół. Szybko zrelacjonowałam mu problem, podczas gdy Spectra pił
sobie kawkę.
– Więc mój
drogi, czy ty znasz jakieś metody, żeby to załatwić? – spytałam. – Bo Reiko to
może trochę zająć.
– Hmm – Kenji założył
ręce na pierś i zaczął się kiwać na krześle. – Łat...
– Wiem, gdybym
nie zrobiła tamtej akcji, to było by łatwiej – weszłam mu w słowo. – Pomińmy to.
– Mówiłaś, że
teraz oni walczą z Gundalianami, tak?
Skinęłam głową.
– Cóż, w takim
razie najlepiej by było, gdybyś tak poleciała, jak się ich stamtąd pozbędą. A
co do metody... – zamilkł, drapiąc się po głowie. – Z tego co pamiętam, to
najskuteczniejsza byłaby ambasada.
– A co ona by
nam dała?
– Formalnie to tylko
ambasada, ona nie wspiera żadnej strony, tylko sobie jest jako znak przyjaznych
stosunków.
– A Vestalia ma
jakiekolwiek stosunki z Neathią? – wtrącił Fludim.
Spojrzenie Kenjiego mu powiedziało, że to
było durne pytanie.
– Wracając do
tematu, to przez ambasadę mogłabyś przybyć na Neathię i zabrać Heather na
Ziemię. Jest też opcja nawiązania stosunków militarnych, jako że Gundalia to
taki mało przyjazny kraj i może nam w przyszłości zagrozić. Ale to wszystko to
tyle papierkowej roboty.
– No i użerania
się z Radą – dorzucił Blast siedzący na jego ramieniu.
Na samo wspomnienie o nich pojawił mi się
przed oczami ryj Ethana i aż mną zatrzęsło. No to dupa czarna, nie ma szans, że
ich przekonam.
– Nie znasz nic
innego? – mruknął Keith.
Kenji pokręcił głową.
– To wszystko,
co pamiętam z lekcji o polityce. Jestem pewny, że też są inne metody jednak... –
Rozłożył bezradnie ręce, po czym spojrzał na zegarek.
– Spontan albo
wbicie incognito – jęknęłam. – Serio, jakoś zawsze daje radę!
Keith spojrzał na mnie ostro, a brat uniósł
brew. Wydęłam wargi. To był już bezczelny pokaz braku wiary we mnie! Zresztą
nie moja wina, że inne metody były tak chujowe!
– Jess, możemy
porozmawiać na prywatności na moment? – spytał Kenji.
– Huh? A jasne.
Brat rzucił Keithowi przepraszające
spojrzenie, po czym wziął mnie za rękę i poprowadził do ustronnego kąta koło
doniczki ze złotym drzewkiem. Przyklękał przy komódce o powyginanych nogach i
wysunął dolną szufladę.
– Szczerze, to
miałem ci to wręczyć wieczorem, ale skoro trafiła się okazja – Podniósł się i
wręczył mi białą kopertę opatrzoną moim imieniem oraz ozdobioną srebrnymi
ptakami w lewym rogu. – Proszę.
Ze środka wyjęłam złożone zaproszenie na
ślub. Zamrugałam intensywnie, po czym poderwałam głowę.
– Kiedy?!
Uśmiechnął się, ale przyłożył palec do ust.
– Za trzy
miesiące. Chcieliśmy wcześniej, jednak koszty będą duże, więc musimy więcej
zarobić. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza?
– Nie, czemu?
– Wiem, że tak
naprawdę, to nasz kontakt nie jest najlepszy i jeszcze słabo się znamy –
przyznał i lekko się zmieszał. – Oczywiście, chcę, żeby to się zmieniło, ale
teraz tak dużo się dzieje. Jednak jeśli byś przyszła...ucieszyłbym się.
Zarumienił się tak uroczo, że aż się
uśmiechnęłam. Miał rację, obecnie zarówno jego jak i moje życie stanęło na
głowie, przez co nie mieliśmy dla siebie wiele czasu.
– Nie bój się,
przyjdę i będę sypała kwiatki – Schowałam zaproszenie do torebki. – A co do
naszych relacji...no teraz nie jest łatwo, ale jak wyprostuje się sprawa z
Gundalią i twoja, to będziemy mogli wreszcie się lepiej poznać, nie?
– Jesteś pewna?
Teraz to ja uniosłam brew i sprzedałam mu
kuksańca w bok.
– Aye, aye,
jestem pewna.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę o miejscu, gdzie
miało się odbyć wesele, lecz nagle jeden pomocników Kenjiego po niego
przybiegł, więc brat musiał się oddalić. Wróciłam do Keitha i stanęłam jak
wryta na widok wujka wraz z Reiko, która doprowadziła swój wygląd do porządku.
– Wraz z Falkiem
załatwiliśmy sprawę z Radą – odezwała się zjawa, gdy tylko mnie ujrzała. –
Przekonaliśmy ich, że Gundalia jest niebezpieczna, a ich pogróżki tylko to
potwierdzają.
– Więc?
– Możesz tam już
jutro lecieć, panienko – rzekł wujek, uśmiechając się ciepło.
Po raz pierwszy w życiu miałam ochotę utulić
nie tylko jego, ale i Reiko.
****
Kiedy Żywioł będący w Drago zaczął odnawiać
drugą osłonę, Kazarina mogła już tylko przekląć. Niestety ich misja się nie
powiodła. Czym prędzej wraz z Leną przeniosła się na statek i teleportowała na
Gundalię.
Barodius – sama będzie zły, to nie ulegało
wątpliwości. Ach, ci cholerni Wojownicy. Jeszcze Stoica dał się zrobić jak
dziecko i pozwolić wymknąć Drago! Zacisnęła pięści, a jej humor jeszcze
bardziej pogorszyła krótka rozmowa z Gillem.
– Zapłacisz
bardzo wysoką cenę za tą porażkę, Kazarino – powiedział ten cholernik,
uśmiechając się z satysfakcją.
– Wiem, nie
musisz się tym tak szczycić! – syknęła i czym prędzej skończyła połączenie.
Spojrzała na Lenę. Gundalianka stała cicho i
spokojnie, jakby liczyła, że jakimś cudem uniknie kary. Kazarina podniosła się.
– Zawiodłaś
mnie, choć dałam ci szansę na rehabilitację – powiedziała chłodno. –
Ostrzegałam cię, czyż nie?
Lena
podniosła na nią oczy. Była w nich jakaś harda nuta.
– Owszem,
ostrzegała pani – Skłoniła się i rozciągnęła usta w uśmiechu.
Co za głupia gówniara. Kazarina dała znak
Lumagrowlowi i kiedy tylko Phospos wyskoczył z ciemności, wilk zaatakował go,
wbijając kły w kręgosłup. Lena pobladła i starała się wycofać, ale było za
późno. Jej bakugan gruchnął o ziemię, natomiast Lumagrowl zagrodził dalszą
drogę. Była w pułapce.
Kazarina wywróciła oczami i zeszła na dół.
– Naprawdę
myślałaś, że się tak uratujesz? – spytała znudzona, podnosząc dłoń, po której
zaczął skakać prąd. – Żałosne, moja droga.
Lena padła na ziemię, a jej okulary
roztrzaskały się u stóp schodów. Kazarina westchnęła ciężko, bo domyślała się,
skąd dziewczyna dowiedziała się, że miała zamiar na nią zrzucić niepowodzenie
misji. Ten przeklęty Gill! Dalej próbował ją wygryźć!
Teraz musiała złożyć raport cesarzowi i
liczyć, że wszystko jej przebaczy.
Podsumowanie, blędy jutro!
EDIT:
No więc starałam się ok? XDD Nie wiem, czy ten Airzel jest oddany dobrze, już z Kazią było kurna łatwiej, bo to sucz. Wiem, że ta akcja polityczna u Jess to taka kurwa szybka, ale naprawdę chcę sprawnie skończyć tą część, a to już 33 rozdział, a odcinek zahacza o 18! ;-; (chyba go pominę btw XDD) Jeszcze staram się coś tam dawać z charakteru tym bohaterom z G i N, ale szczerze to duża mordęga a i w 1 części tego nie robiłam xD No wyżaliłam się, następny rozdział Jess wbija na Neathię z ekipą i coś tam może o Renie, wsm nie wiem, wyjdzie w praniu...
A i macie ruskie arty, bo mam tego caly folder zawalony XDD
Jess: I widzisz Kazia, ilu masz rywali?
Kazarina: Co to za ksywa?
Aki: Idealna, od razu masz przed oczami taką zwiędnięta babę w moherowym czepku
Kazarina: Wasza śmierć będzie powolna
Jess&Aki: *jako, że obejrzały TĄ scenę w GI* Taaa
Gdy Shun się orientuje, jak bardzo Dan jest tępy XDD
Jess: Tam powinna być Fabcia
Aki: Dobra, Fabcia ma już order druida z serca gór
Btw, polecam wszystkim Miecia Masochistę! XD
W międzyczasie pomiędzy 2 a 3 sezonem XDD
Aki: Czy to lato czy to zima Vexos zawsze fason trzyma
Jess: XDD poetka
Haruka: To nawet nie ma związku...
Jess: U, patrzcie detektor Gusa się uruchomił "On mi zabiera mistrza, przeklęty Kuso!"
Gus: Nie przestaniesz?
Jess: Nigdy.
Jess: Czy to zdrada?
Akurat z nimi widziałam trochę ff
Aki: Wszystkich krzywdzą, pomódlmy się [*]
Jess: Jak się brzydkim urodzisz, takim zostaniesz
Kazarina: Smutne masz to życie, przyznaję
Jess: O matko, w wieku 50 lat jesteś już ślepa i nie widzisz, kto jest na zdjęciu?
Kazarina: Pff, mam 29 lat -_-
Aki: Ta, chyba obchodzone po raz 20
To mój faworyt XDDD piękny jest XDD
Jess: XDDD
Aki: XDDDD
Jess&Aki&Autorka: ....
Jess: No tego jeszcze nie grali
Aki: 18+ gdzie ciąg dalszy? I'm curious!
Szczerze, to już wolałabym sadystkę Fabię niż taką normal XD
Jess: NA PEWNO?
... no może
Mam z nimi za dużo artów, by nie wstawiać XDD
Jess: Sparkle Gus to mój fav Gus XD
Aki: *z niesmakiem* Żałosne
Irene: ...Huuuh
Jess: *widzi jej ciemne oczy* Grav, run XD
Jess: Co do kurwy? Walentynki? XD
Aki: Co ty wtedy Gus by przyleciał owinięty cały w czerwoną kokardę?
Gus: Co? Niby czemu?
Jess: XDDD *ona już wie, co się stanie*
Aki: Bo byłbyś jego prezentem
Aki: *pali buraka*
Spectra: Lecz się
Aki: *histeryczny śmiech*
Eeee. kurna tego nie pamiętam XD
Jess: E, Dan?
Aki: Co jest?
Jane: 18+, dzieci nie patrzcie
Jess: Ja tam myślę, że Fabia gadała o żarciu i się Kuso rozmarzył
Aki: W sumie to pantofel.
Macie jeszcze radosnego chibi Barodiusa z burgerem na zakończenie XD
Odmeldowuje się1