wtorek, 23 lipca 2019

S2 Rozdział 34: Co jeszcze czai się w ciemności?


   Westchnęłam, kiedy odwróciłam się i ujrzałam, co wyprawia Akane.
– Ale ty wiesz, że Neathia to nie jest jakaś kosmiczna wersja Malediwów? – spytałam z dużym powątpiewaniem.
   Oczywiście Japonka zabierała się ze mną i z tej okazji postanowiła wypchać sporej rozmiarów białą walizkę do granic możliwości. O ile pękata kosmetyczka mnie nie dziwiła, tak dostrzeżone sznurki od bikini upchnięte w jednym z rogów już poddawały wątpliwościom rzeczywisty cel wyprawy Aki. O małej grze pt. „Prawo dżungli” wolę już nie wspominać.
– Wszystko może się przydać! – oświadczyła, wyjmując z mojej szafy dwie bluzy. – Zresztą spakowałam tam od razu ciebie!
– Aki, nie zamierzam tam siedzieć nawet tygodnia. Zgarniamy Heather, ewentualnie skopiemy trochę gundaliański tyłków, by pomóc Danowi i ekipie, po czym powrót.
– Chciałabyś, nie ma mowy, by los był tak łaskawy i nic się nie zdarzyło – odparła, wstając i opierając rękę o biodro. – Masz chujowego farta, skarbie. Zresztą dorwanie Heather nie będzie takie proste, skoro zawinęła się z którymś z tych ufoków.
   Wywróciłam oczami i padłam na łóżko. Wszyscy już pewnie dobrze znaliście mój osławiony pech, więc tu nie było co czarować, coś jebnie na pewno i to porządnie. Niby Dan lub Shun się nie odzywali, ale cholera wie, czy przez brak większych kłopotów czy tragiczną łączność. Pewnie przez to drugie, bo mi przecież w życiu tak rozrywek brakuje.
– O matko słodka, to myśmy miały tyle nabrać? Ja mam tylko torbę.
   Podniosłam głowę, by ujrzeć zmartwioną Harukę stojącą w progu. Oczywiście mimo iż szedł z nami Spectra i Gus (to chyba była jakaś forma kontroli rodzicielskiej, ale trudno) to Shiena za żadne skarby świata nie chciała nas puścić same. Zresztą mówiła, że czuję się winna, iż dała tak łatwo puścić tam Heather, choć jak ona niby miała temu zapobiec?
– To Aki, głowa do góry, zaraz jej to wywalę – Machnęłam ręką. Zauważyłam brak Jane za jej ramieniem. – A Jane gdzie?
– Musiała zostać na dłużej w pracy – mruknęła Haru i rozsiadła się na fotelu.
   Pomijając jakieś japońskie hity, które Aki sobie puściła w łazience do mycia głowy, to w pokoju zapanowała cisza. By uniknąć jakiś spóźnień uznałyśmy, że zrobimy sobie nockę u mnie, a rankiem pędem na Vestalię, a stamtąd do Neathii. No i teraz dochodziła już północ, a nadal byłyśmy dalej spania jak bliżej.
– Stresujecie się? – odezwał się Garra.
– Jestem spokojna jak na wojnie – Podniosłam rękę.
– A ja mam wrażenie, że zaraz serce wyjdzie mi z piersi – przyznała Haru, przykładając dłoń do piersi.
   Zerwałam się momentalnie.
– Jezu, czemu? Meliskę ci zaparzyć?
– Co? Eh, nie! Tylko...
   Olewając protesty Haru, wyciągnęłam ją do kuchni. Przy okazji widząc, jak Ares zaczyna merdać ogonem, patrząc na drzwi, odblokowałam zamek i za chwilę w holu pojawiła się Jane z plecakiem na ramieniu. Każda umiała się spakować oprócz Akane, no bez jaj.
   Koniec końców całą czwórką zgromadziłyśmy się w jadalni z parującymi kubkami herbaty lub czekolady zależnie od gustu. Dodatkowo dla odprężenia naszych kochanych bakuganów, kiedy wrzątek z czajnika ostygł, to wlałyśmy go do miski, tworząc dla nich gorący basen. Teraz cała czwórka unosiła się nad powierzchnią, wyglądając na szczęśliwych. Nie wiem, jak tam wygląda z różnicą płci u bakuganów, ale Ulvida nie wydawała się zmieszana, więc było gut.
– Więc, skoro wreszcie mogę skończyć – zaczęła Haru, obejmując kubek dłońmi. – to jednak jest to wyprawa na obcą planetę, gdzie toczy się wojna. Nie macie stresa, a zwłaszcza ty Jess, odkąd jesteś księżniczką?
– Lecę tam jako przyjaciółka Wojowników, zresztą już nic nie przebije tego, że polował na mnie psycho dziad, a własny przodek próbował zabrać ciało.
– Wbiłyśmy z Jess na pełnej kurwie do pałacu Vexosów w środku nocy – dodała Akane, popijając czekoladę.
– Spędziłam noc w celi, gdzie było to gundalianskie straszydło. Gorzej już raczej nie będzie – skwitowała Jane, unosząc kącik ust.
   Shiena westchnęła ciężko, jakby teraz sobie zdała sprawę, że jej przyjaciółki zdążyły już odwalić niezłe cyrki w kosmosie, więc teraz będzie nie lepiej.
– Nie masz się co stresować, Haru. Wystarczy jeden ruch i spalisz każdego – Akane udawała, że dłonią wznieca ogień, po czym go zdmuchnęła. – I zostawisz sam popiół.
– Dokładnie, szefowooo – potwierdził Garra.
– Wam to chyba już starczy – mówiąc to, Jane szybkim ruchem wyciągnęła nasze bakugany z wody, a ja poszłam ją odnieść i wylać do zlewu. Przy okazji zerknęłam na zegarek. Wpół do pierwszej, świetnie...


****

– Dobrze się spało?
   Uśmieszek Keitha doskonale mówił o poziomie ironii zawartym w tym pytaniu i zdecydowanie wychodził on poza skalę. Odrzuciłam kucyka na plecy i ziewnęłam, przeciągając się.
– Świetnie, czuję się jak młody bóg.
   Uniósł brew i obrzucił spojrzeniem Akane, Harukę i Jane. Japonki opierały się o siebie i dzielnie starały nie zasnąć, a Wilson grzebała w telefonie, gdyż była już weteranem w funkcjonowaniu po małej ilości snu. Jedynie nasze bakugany były żywotne i latały po całym pomieszczeniu sterującym.
   No cóż przespanie co najmniej sześciu godzin w trzy było niewykonalne. Jednak co można było zrobić, kiedy Aki rozpoczęła wojnę na żelki o drugiej w nocy – po której miałam czerwony odcisk na żuchwie – a ja potem wjechałam z tematem wesela brata? O właśnie przydałoby się powiedzieć Keithowi, by rezerwował sobie termin na 7 kwietnia i szukał garniaka.
   Nie, stop, najpierw załatw jedno, Jess, bo znów wyjdzie galimatias. Pomijając, że już jest galimatias, nie wolno się zniechęcać.
– Słuchasz mnie w ogóle?
  Potrząsnęłam głową i pomrugałam, by spojrzeć nieco przytomniej na Fermina. A i tak dla ścisłości, to zamierzał wbić na Neathię w swoim czerwonym płaszczyku i masce. Dlaczego i jakim cudem to dalej było na niego dobre po ponad roku? Tego nie wie nikt.
– Powtórzysz? – wyszczerzyłam zęby.
   Wywrócił oczami i pochylił się nad podświetlaną klawiaturą. Wbił ciąg współrzędnych, które zaraz wyświetliły się na ekraniku o bok, a na mapie wszechświata pojawił się mały czerwony punkcik czyli nasz cel.
– Mówię, że mogę z wami pozostać tylko do końca dnia tak samo Gus. Mamy do skończenia projekty ulepszenia barier międzyplanetarnych i nie możemy tego przekładać, by weszły jak najszybciej w życie. Więc jeśli Wojownicy i Neathianie ustalają jakiś konkretny plan działania, to błagam, nie niszcz go. I nie wychylajcie się za bardzo.
– No przecież wiem – Skrzyżowałam ramiona. – Choć dalej nie mam zaufania do zwykłych planów.
   Spojrzał groźnie.
– Ale nie zabijaj – westchnęłam. – Zdaję sobie sprawę, że wkurwianie lwa patykiem źle się kończy. Jak tylko nadarzy się okazja, łapiemy Heather i ładnie wracamy na Ziemię, okej? Pasuje?
 Przytaknął, choć pewnie w myślach już układał plan awaryjny co robić, jak wszystko trafi szlag.
– Poza tym będą tym razem cię lepiej pilnował – wtrącił Fludim. – Tym razem nie pomogą ci oczy szczeniaka!
– Już drżę ze strachu – mruknęłam, unosząc kącik ust. – Zdzielisz mnie w nos czy rozwalisz bębenki swoimi wrzaskami?
   Bakugan zmrużył powieki i pokręcił głową pełen dezaprobaty.
– Jeszcze popamiętasz te słowa!
   Wtem drzwi wejściowe się rozsunęły, wszedł Gus, a ja uświadomiłam sobie, że naprawdę powoli kojarzę fakty, gdy jestem zaspana. No bo była tu Aki, która mimo stanu pół zombie, widząc te niebieskie loki, zrobiła nietęgą minę i zaraz napięła mięśnie. Atmosfera z usypiającej stała się troszkę nieprzyjemna. Mimo to Grav po krótkiej wymianie spojrzeń z Akane, podszedł do mistrza, zachowując spokój. Pewnie lat praktyk z Shadowem i Spectrą, kiedy był jeszcze bardziej pieprznięty.
   Wycofałam się chyłkiem i ruszyłam do Aki, machając dłońmi na znak, by darowała sobie jad. Ta mnie jednak chamsko olała i już miała strzelić, to wbiłam jej dłoń w buzię z rozpędu. W efekcie plasnęłyśmy o posadzkę, ciągnąc biedną Haru, ale ją akurat zdołała złapać Jane.
– Ciiicho! – syknęłam do przyjaciółki. – Wiem, że to skurwiel i tak dalej, ale błagam powyzywaj go na Neathii!
   Aki zmarszczyła brwi, niemo przekazując „no chyba cię pojebało” i walnęła mnie w bok, bym z niej zeszła. W odpowiedzi przygniotłam jej biodro kolanem.
– Dzieci, nie bijcie się, ludzie patrzą – powiedziała Jane, patrząc na nas z politowaniem. Gdy nie zareagowałyśmy, brew jej drgnęła. – Ej, bo was kopnę!
   W sumie szkoda, że nie dołączyła do bijatyki, bo może wtedy pojawienie się kolejnej osoby przeszło by bez echa. A tak, gdy usiadłyśmy po turecku, poprawiając włosy, to do środka wkroczyła Irene, której długie włosy niemal zamiotły podłogę.
– Gus – kun! – Zanuciła słodko i pomachała reklamówkę, w której było białe pudełko – Zapomniałeś moich babeczek... Och – Spojrzała na nas i zaraz jej uśmiech znikł.
   Pomachałam do niej, na co skinęła mi, ale resztą obdarzyła takim zimnym wzrokiem, że cud iż się nie zatrzęsły. Znaczy Haru to to była w sumie jeszcze w krainie snu, a Jane miała zwyczajowo wyjebane, lecz Aki odwzajemniła się swoim spojrzeniem diabła. O Starożytni, jak nam się uda stąd wylecieć w jednym kawałku, to będzie sukces.
– Proszę, przyniosłam ci – Irene odwróciła się do chłopaka, wręczając mu reklamówkę.
– Dziękuje Irene, ale nie musiałaś wstawać tylko po to – odparł Grav, uśmiechając się ciepło.
– Żaden problem. Dzień dobry, Keith – san – zwróciła się do Keitha, a ten jedynie coś odmruknął. – Wiedziałam, że będzie tu Jessica – san, lecz kim jest pozostała trójka, jeśli mógłbyś mi powiedzieć? – spytała z uśmiechem, pod którym kryła się złość.
– To moje przyjaciółki. Akane, Jane i Haru. Prosiłam Keith, by je z nami zabrał – wtrąciłam się.
– I jesteśmy super fankami Gusa oraz jego loków – wtrąciła Akane, bo przecież musiała w końcu czymś wystrzelić. Jane klepnęła się w czoło.
   Irene zmarszczyła brew i przez chwilę miałam wrażenie, że ruszy z pazurami na Japonkę, ale się opanowała.
– Rozumiem, więc to tak. Cóż nie będę wam przerywała, do zobaczenia wieczorem, Gus, kochanie – Posłała mu buziaka, skłoniła się na pożegnanie i ruszyła drzwiom. Tuż przed wyjściem spojrzała jeszcze na Akane z dziwnym błyskiem w oczach, po czym wyszła.
– Urocza – stwierdziła Aki, nawijając kosmyk na palec. – Zawsze tak zabija innych wzrokiem?
   Gus zasznurował usta, a ja wymieniłam się wzrokiem z dziewczynami i Keithem. Jeśli tak było na początku, to co będzie później?


****


   Szczęśliwie na Niszczycielu znajdowało się trochę kanap, więc położyłyśmy Shienę, bo ta już zdążyła zasnąć na ramieniu Jane.
– Mam nadzieję, że nie będę już miała okazji spotkać tej czerwonej dziuni ponownie – wycedziła Akane.
– Jeśli będziesz chciała być z Gusem, to obawiam się, że to nieuniknione – powiedziała spokojnie Jane, przejeżdżając palcem po playliście piosenek na telefonie. – Nie wygląda na taką, co spokojnie odejdzie.
– Co?! Czemu chciałabym być z pieskiem Spectry? Co to za durny pomysł!
– To czemu przejmujesz się jego laską?
– Bo patrzyła na mnie jak na robaka, a nie pozwolę tak traktować wielkiej Akane Hoshimury!
– Marna wymówka.
   Akane zagięła palce na kształt szponów, czemu towarzyszył chrzęst kości, a Jane kompletnie nieprzejęta zrobiła balon z gumy, po czym przerzuciła nogi przez ramię fotela, odpalając wybrany utwór.
– Zgadzam się, marna wymówka – potwierdziłam wraz z Leausem, dostając w odpowiedzi kolejny wzrok demona.
– Nie jestem nim zainteresowana, n-i-e – przeliterowała, po czym odwróciła głowę w bok, strzelając focha. – Hpmf!
   Chwilę później temat został zapomniany, bo podeszliśmy do lądowania na specjalnie oznaczonej platformie. Stłoczyłyśmy się wokół okrągłego okienka, ciągnąc za sobą Haru, którą próbowałam obudzić poklepywaniem po twarzy. Naszym oczom ukazały się budynki zbudowane z kryształów, które promieniały w świetle słońca oraz wielkie połacie zielonych terenów. Wszędzie dominowały jasne barwy oraz jasność i możliwe, że przez to poczułam się ciutkę gorzej. A to uczucie się tylko spotęgowało, kiedy postawiłam stopę na marmurowej posadzce, a po mojej głowie niemal rozlał się gorąc. Zacisnęłam zęby, starając się przybrać jakąś porządną minę.
– Jesss! – Dan się nie pierdolił z żadnymi etykietami i innymi pierdołami i od razu wyskoczył z otwartymi ramionami.
– Daaan! – odkrzyknęłam.
   Przytuliłam go mocno, ciesząc się, że był cały i zdrowy. Kuso ruszył się witać ze Spectrą i pozostałymi, a ja podeszłam do Neathiana, który był ubrany w biały uniform z bufiastymi ramionami ozdobionymi żółtymi kryształami. Miał włosy w kolorze morskiej zieleni upięte w kucyka.
– Witam, jestem Elright, dowódca Rycerzy Zamkowych – przedstawił się, wyciągając rękę.
– Jessica Knight, przyjaciółka Wojowników, miło mi – odparłam, uśmiechając się. – Gdzie reszta, jeśli można wiedzieć? – spytałam, rozglądając się za Shunem, Marucho czy nawet tą cholerną Fabią.
– Marucho z Shunem nadzorują odbudowywanie i umacnianie bazy przy drugiej osłonie, a Jake wraz z Fabią nie tak dawno toczyli bitwę przeciwko Renowi i Jessemu, więc teraz odpoczywają – odparł Dan.
  Szybko wszyscy się pozapoznawali, po czym kapitan zaprowadził nas do sali obrad. Oczywiście była przestronna, a przez okrągłe okna umieszczone nad sufitem wpadały promienie słońca, która obijały się od złotych drzewek stojących w kącie. Od tej ilości światła zrobiło mi się jeszcze gorzej, ale twardo dotarłam do krzesła.
– Wiem, że niektórzy z was się śpieszą, więc się streszczę. Podczas bitwy mojego oddziału z Airzelem czyli dowódca gundaliańskich wojsk i użytkownikiem Ventusa – Tutaj nad stołem pojawiła się hologramowa podobizna Gundaliana o jasnozielonych włosach i grzywce przykrywającej mu jedno oko. O, tego spotkałam w ich pałacu. – zauważyłem, że Heather z nim rozmawia, po czym chyba na jego rozkaz nas rozgromiła. – Sposępniał. – Potem stoczyła też bitwę z Jakiem, a następnie zniknęła wraz z Airzelem. Istnieje nikła szansa, że Kazarina mogła ją jakimś cudem zahipnotyzować, ale... – Urwał i spojrzał na nas.
   Shiena, której bez protestów oddałyśmy pałeczkę, skinęła głową.
– Heather od samego początku kłamała. Wykorzystała naszego kolegę, by potwierdził jej bujdy oraz sfabrykowała potrzebne dowody. Nawet jeśli ci cali Benn i Archie istnieją, to i tak nie zostali porwani. Wszystko to zostało wymyślone, by wkupić się w łaski Wojowników.
– Ale ona naprawdę mówiła przekonująco – odezwał się Dan, próbując jakoś ratować honor.
   Shiena podniosła rękę.
– Nic się nie martw, Dan. Heather jest przebiegła i doskonale wie, za co pociągnąć, by wszyscy chodzili, jak ona chce. Również dobrze gra, więc ciężko nie dać się jej zwieść.
– Tylko pytanie, czego chce? – zauważył Elright. – Dlaczego dołączyła do Gundalii?
– A co jeśli... – Jane zamilkła, po czym zmrużyła powieki. – po to, by zrobić to samo, co tutaj?
    Na Wilson spoczęło siedem par oczu.
– Ale dlaczego? – spytał Dan.
– Nie umiem tego wyjaśnić, jednak mam dziwne wrażenie, że z nią jest naprawdę nie tak. Skoro zadała sobie tyle trudu, tylko po to, by wciągnąć się w konflikt, który jej nie dotyczy. Może ją to bawi?
   Mimowolnie przed oczami przewinął mi się roześmiany Tytan. Poczułam zimny dreszcz na plecach. W ciemności czai się wiele rzeczy, a co skrywało się w tej Heather?
   Nagle drzwi się rozsunęły i naszym oczom ukazała się Fabia wraz z Jakiem. Osunęłam się po oparciu, czując, że mój ból głowy zaraz się pogorszy.



Podsumowanie i błędy jak wrócę!
EDIT:
Zmieniłam tytuł, pod tamten dałam na szybko, zanim poleciałam grabić śliwki XDD Cały rozdział o teamie Destrukcji, ale to w końcu protagonistki no znaczy się Jess XDD Ładnie też odhaczyłam 18 odcinek, więc jesteśmy o cały jeden w przód, jej! Oczekiwana konfrontacja Jess i Fabia się wydarzy, może coś tam u Gundalii i ukochanej wszystkich Heather, jeszcze się zobaczy.
Odmeldowuje się!

9 komentarzy:

  1. Bakuganiątka pływające w misce z wodą były urocze. Chcę takie.
    Lilka: Zajmij się swoim kotem.
    Daj żyć U^U
    ,,Jeśli tak było na początku, to co będzie później?"
    Jack: Dobra chłopaki dawać ten kisiel, pompować basen, włączać kamery będziemy mieli walkę wieczoru. FMMA5 Dziecko Diabła VS Pani Babeczka! Zakłady, zakłady! Zbieram zakłady!
    Lilka: Proszę cię, opanuj się :)
    Jack: Skoro tak ładnie prosisz :)
    ,,Wszędzie dominowały jasne barwy oraz jasność"
    Lilka: Jak w szpitalu psychiatrycznym...
    Rozdział trochę poprawił mi humor, ciekawa jestem, jak się dalej potoczy ta sytuacja między Irene i Aki, i kto ostatecznie skończy w ramionach Gusa. Keith tak subtelnie mówi, że będzie się opiekował Jess, bo jest roztrzepana i wymaga nadzoru xd Dobrze, że oglądasz dalej odcinki, może obejrzyj jeszcze kilka na przód.
    Czekam na next. XO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno jakieś kiedyś znalazłaś, to nalej wody i wrzuć do jakiegoś garnka. Niemal to samo xDD
      Jess: Szkoda, że od razu pójdą na dno
      Aki: Ale tak to nie do odróżnienia
      Jane: *unosi brew* Dlaczego Irene to akurat "pani Babeczka"? Nie przypominała muffinki ani kształtami, co najwyżej jej włosy wyglądały nieco jak lukier...
      Haru: Nie wydaje mi się, by o to mu chodziło ^^''
      Jane: Eh?
      Roger: *poczuł, jak mu serce drgnęło na bujną wyobraźnie Jane xd*

      "Lilka: Jak w szpitalu psychiatrycznym.."
      Jess: Atmosfera podobna *zerka na Fabia* Ludzie też -_-
      Się potoczy z hukiem XDD Wiadomo, shop trza rozwijać, nie ma że nie! Nie, nie męcz mnie, nie chcesz chyba, bym znów się załamała i zacięła?

      Usuń
    2. Elico kiedyś miałam sama nw skąd. Aquos to by była zdecydowanie moja domena według większości quizów xd
      Roger z Jane jakiś ship heh? :)
      ,,Jess: Atmosfera podobna *zerka na Fabia* Ludzie też -_-
      Lilka:*autentycznie się zaśmiała* Ty niedobra :)
      ,, Nie, nie męcz mnie, nie chcesz chyba, bym znów się załamała i zacięła?"
      Ok bez presji.

      Usuń
    3. ja miałam Tigrerrę, ale zawsze chciałam Darkusa albo Ventusa. Pamiętam, jak ojca po to ciągałam XDD Możliwe, że coś dąży w tym kierunku, aczkolwiek nic pewne nie jest XD
      Jess: *szczerzy zęby* Żadna niedobra, szczerość to podstawa dobrej dyplomatki, nieee?
      Keith: *unosi brew, ale nie odrywa się od dokumentów* Jak chce się rozpętać wojnę, to owszem metoda doskonała
      No! XD

      Usuń
  2. Już se wyobrażam jak to jest, gdy ta diablica rozpęta tam dosłownie piekło. Aż mi tych gundalianów żal się robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to nie jedna, a cztery plus Wojownicy i hołota z Neathii. Ale za nim ja do tego dotrę...

      Usuń
    2. To trochę potrwa bo jak znam przyjaciółkę Jessy to zrobi im piekło na ziemi jakie nikt nigdy nie widział :)
      Akane: *daje wzrok diabła*
      Ja: O córka diabła się wzięła
      Akane: Ja ci dam zaraz córkę diabła
      Ja: Zawsze jesteś taka kapryśnia? To ja myślałam, że jestem spokojną wodą i szajba mi odbija
      Jessy: Serio?
      Ja: A czy ja wyglądam na osobę z mocą ? Plus mam za przodka tytana ?
      Akane i Jessy: Nie.
      Jessy: Ale zapewne masz jakieś moce
      Ja: Kilka mam ich. Mam nawet skrzydła * Gdy kości okropnie szczeliły ujawniły czarne jak noc skrzydła z kilkoma białymi piórkami*
      Wszyscy: Skąd ty masz skrzydła?
      Ja: Dowiecie się to niebawem
      Piszę to, że ja to moja glówna bohaterka

      Usuń
  3. Ja śpię w busach itp, więc mi to robiło małą różnica, czy się wyśpię przed jazdą XD No ale one jednak poleciały omówić ważną kwestię, choć i tak przytomność jakąś zachowały. Keith to bish i ideał, choć lekko pierdolnięty i za bardzo zamknięty w sobie
    Akane: Powiedziałam to ledwo 3 razy i zresztą nope *kręci głową*
    Irene nie jest jak Mylene, ona jest...inna XD

    OdpowiedzUsuń
  4. W jakimś sensie, nie robię spoilerów XDD

    OdpowiedzUsuń