Od błękitnych ścian
laboratorium odbijały się dźwięki stukania w klawiaturę oraz ciche mruczenie
maszyn. W dwóch szklanych tubach unosiły się rozczepione elementy anten. Trójwymiarowa
symulacja składania wyświetlała się w zapętleniu, jednak nie pomagała, bo coś
tu nie pasowało.
– Brakuje dwunastu procent zakładanej siły – zaraportował jeden
w pomocników, który zajmował się sprawdzaniem parametrów.
Keith ściągnął
brwi. Kiedy projekt ponowie się obrócił, poczuł szczypanie w oczach oraz
delikatny ból w skroni, jednak nie mógł go wyłączyć. Musiał przeanalizować
każdy mały ruch, by dostrzec co powodowało uszczerbek. Materiał? Czy inny układ
energetyczny?
Szczerze mówiąc, to
cholernie nie chciało mu się tym bawić. W trzecim, jego prywatnym gabinecie spoczywały
dużo ciekawsze materiały i to już niemal na wykończeniu. Westchnął. Jednak
zamówienie to pieniądze i jeszcze lepsza renoma. Musiał to przeboleć.
- Panie Fermin, jakaś ko… - jego asystent nie skończył mówić,
kiedy został zepchnięty ramieniem na bok.
Spectra, widząc, kto przybył, poczuł, że
migrena wzbiera mu na sile. Przyłożył palce do czoła, za co Reinare otaksowała
go krytycznym spojrzeniem, po czym oparła ręce na biodra. Włosy miała w
nieładzie, a płaszcz przekrzywiony, co mogło wskazywać, że biegła.
– Byłeś w Bakuprzestrzeni nie dalej jak wczoraj i naprawdę
nic nie zauważyłeś? – spytała w wyrzutem. – Łapy bierz, to ważne! – sarknęła do
naukowca, który próbował ją wyprosić. – Aż tak oślepłeś od ślęczenia nad
projektami?
– Może zostać – Keith rzucił krótko do swoich pracowników i
wrócił wzrokiem do dziewczyny. Uniósł brew. – A możesz jaśniej? – Skinął ręką
na ciągle wyświetlany projekt. – Jestem dość zajęty.
– Gawain tam siedzi. I z tego co widziałam, to całkiem
dobrze sobie radzi.
Spectra na sekundę
zastygł, po czym westchnął.
– Nie widziałem go tam.
– Niby jak? Zajmował chyba 9 miejsce. Jego twarz dosłownie
wyskakuje spod ziemi co jakiś czas!
– Wczoraj tak nie było.
– O której byłeś?
– Z rana i to dość krótko.
– Ja poszłam wieczorem – Ściągnęła brwi. – W kilka godzin zdołał
się wspiąć do pierwszej dziesiątki? Zresztą mniejsza z tym! – Potrząsnęła głową.
– Nie podoba mi się fakt, że był tam z dwójką Ziemian.
Teraz Spectra intensywnie
zamrugał. Nie żeby był ekspertem od relacji społecznych, ale raczej mało Vestalian
utrzymywało relacje z Ziemianiami i vice versa. Zwłaszcza tacy pokroju Gawaina.
Zerknął w bok.
Wszyscy pozornie pracowali, lecz nietrudno było wyczuć atmosferę zaintrygowania,
gdzie chciwie łowili każde ich słowo. Choć Reinare wydawała się być na to
ślepa, bo już otwierała usta, by coś dodać. Zerwał się na równe nogi i z
uśmiechem nie sięgającym oczu, ścisnął ją lekko za ramię.
– Muszę naprawdę to dziś skoczyć – powiedział. – Przekaże Jess,
by miała się na baczności. Tyle wystarczy – Posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.
Zrozumiała go w mig
i skinęła głową, klepiąc po ręce. Zrobiła krok w tył, poprawiając torebkę, zsuwająca
się z ramienia. Naukowcy uważnie śledzili każdy jej krok.
– To już nie przeszkadzam. Miłej zabawy, Keithku! Nie zapomnij
o bankiecie! – zawołała, po czym rozległ się stukot obcasów i trzask drzwi.
Spectra podniósł papiery
i podszedł do ekranu kontrolnego. Pięć słupków migotało w różnych kolorach.
Skrzywił się z niesmakiem. Spojrzenia ciągle ocierały się o jego skórę, choć
starały się być dyskretne. Wypuścił powietrze i podniósł oczy.
– Nie ma na co patrzeć. Wracajcie do pracy.
Jego chłodny głos
sprawił, że niektórym przebiegł dreszcz po plecach, a wszystkie głowy zwiesiły
się na ekranami.
****
Poświęceniem mogą
być różne rzeczy. Czasami to zrezygnowanie z ulubionej rozrywki, by móc z kimś
być. Innym razem to utrata życia lub zdrowia dla większego dobra.
W moim przypadku
było to pozwolenie starszemu bratu na zabawę prysznicem i kranem przez dziesięć
minut.
– Fascynujące! – uznał, kiedy odkręcił kurek i na biały zlew
trysnęła zimna woda. – Skąd to się bierze?
– Z rur, które są w ścianach – wyjaśniłam cierpliwie. –
Połączone są z kanalizacją.
– I każdy na Ziemi ma takie coś? – wskazał na strumień. –
Jakim cudem to starcza na każdego?
– No właśnie nie starcza i tutaj jest problem – Podrapałam się
po głowie. – Pod tym względem wasze świetlne prysznice są lepsze.
– Bardziej ekologiczne – dorzucił Fludim.
Kenji zakręcił wodę
i dalej zauroczony wpatrywał się w krople. Niby Vestalianie to taka rozwinięta
technologicznie rasa, lecz zwykła woda wywoływała u nich reakcję niczym nowa
zabawka u dziecka. Oczywiście nie liczymy tu Spectry, bo jego to by tylko
poruszyło, jakbym nagle zrozumiała, jak się obsługuje ich sprzęty. A to jak
wiadomo nie nastąpi nigdy.
– Dziwnie, że dopiero teraz widzę, jak mieszkasz – powiedział,
kiedy ubierałam buty. – A to minął już ponad rok.
– Podziękować można Gundalianom – mruknęłam. – Zresztą wiele
nie straciłeś, Ziemia serio nie jest jakaś ciekawa.
– Tylko kilka lat temu stała się miejscem bitwy o losy
Vestroii – westchnął Fludim. – Faktycznie, nędzny szczegół.
– Słyszałem o tej bitwie – odezwał się Blast. – Starcie z
tyranem Nagą.
– W Warnington ciągle stoi wieża, pod którą się nawalali.
Oczy Kenjiego od
razu się zaświeciły.
– Moglibyśmy się tam wybrać? Wziąłbym jeszcze Venę. To
legendarne miejsce, więc chętnie by je zobaczyła.
Skinęłam głową z
uśmiechem. Szybki telefonik do Marucho wszystko załatwi.
Wyszliśmy z domu. Zamykałam
drzwi, kiedy coś mnie tknęło.
– Skąd właściwie Vestalianie wiedzieli o Wojownikach? W sensie
większość z was myślała, że bakugany to zabawki i raczej z nimi nie gadała.
Kenji oderwał się
od podziwiania hodowli tulipanów mojej mamy i wyprostował się.
– To nie tak, że każdy Vestalianin wiedział. Bitwa z Nagą
odbiła się szerokim echem we wszechświecie.
– Wzmogła potężne zawirowania energii – dodał Blast.
Brat skinął głową.
– Dokładnie. Wiele naukowców je zauważyło, a kiedy pojawiły się
bakugany, to je dokładnie wypytano. O istnieniu Wojowników tak naprawdę
wiedziały głównie elity, a niektórym jak mi udało się dowiedzieć z rozmów przy
stolikach – Rozłożył ręce. – Dopiero po pokonaniu Zenohelda wszystko poszło w
wszechświat.
– Brzmi logicznie. Dlatego zwykli Vestalianie nie zwracali
tak uwagi.
I było to przy
okazji takie cholernie ludzkie? W każdym świecie ci z lepszym statusem mieli
lepszy dostęp do informacji, a inni musieli używać podstępów, by osiągnąć to
samo. Niby inne światy, ale gena nie wydrapiesz.
Zerknęłam na zegarek
we wnętrzu auta i jęknęłam cicho. Tak samo nie zmieniało się, że za dwadzieścia
minut miałam lekcje, a przy korkach w Los Angeles, to dotrę najszybciej za
czterdzieści. Piach w oczy, cóż za nowość.
Kenji posłusznie
zapiął pasy, po czym ruszyliśmy. Słońce waliło po ślepiach, żeby przypadkiem
jazda nie była za miła. Wyciągnęłam okulary przeciwsłoneczne ze schowka, kiedy
stanęliśmy w korku.
– Jesteś ogólnie pewny, że chcesz zostać sam? Los Angeles
jest chujowe dla przyjezdnych. Nie łaź poza centrum, bo ostatnio gangi znów zaczęły
dawać o sobie znać. A i pilnuj portfela.
– Jess, przypomnę ci, że jestem starszy i zaraz widzę się z
Shanem. Zresztą Vestalia też nie jest jakoś wyjątkowo bezpieczna.
Wydęłam policzki,
po czym uniosłam brew. Zawsze czułam się lepiej, wieczorami chodząc po Velarii.
W Los Angeles to nocne spacery bez paralizatora odpadały, zwłaszcza będąc
samej.
– Serio? Jakoś nie spostrzegłam dużych zagrożeń – Wcisnęłam gaz,
kiedy sznur aut zaczął się rozjeżdżać. Pomknęliśmy siatką ulic rozłożoną wśród
strzelistych szklanych budynków oświetlonych plamkami słońca.
– Głównie w slumsach był problem, ale często przenosi się na
inne części miasta. Czarny handel, porachunki – Wzruszył ramionami, chłonąc
oczami miejski krajobraz, zwłaszcza, że Diamond District należało do jednych z
bardziej zadbanych dzielnic.
Zerknęłam na jego
odbicie w lusterku, marszcząc brwi. Dobra, fakt faktem Volt pochodził ze
slumsów i mówił, że wybuchła tam kiedyś epidemia choroby.
„Mroczna strona Vestalii”
Zacisnęłam mocniej dłoń na kierownicy.
Wykazałam się ignorancją. Nawet na początku mojego życia na Vestalii nigdy
jakoś nie zagłębiałam się w jej historię czy społeczeństwo. Zaprzątałam sobie
głowę Kenjim i Radą, a nie ma co czarować, to jednak wyższe sfery. Tak samo
Specta czy Mira. Choć Baron nie należał do bogatej rodziny, a był szczęśliwy…
Tylko, że Baron nie
mógł być dołem lodowej góry. Coś musiało się kryć głębiej. W tych slumsach.
Ogólnie to ktoś nad
nami czuwał, bo byłam tak pochłonięta swoimi przemyśleniami, że prowadziłam
niemal machinalnie, jednak na czerwone światło za nic by nie zareagowała.
Akurat oderwałam się, gdy czarne auto śmignęło mi przed maską. Włączyłam
kierunkowskaz i grzecznie skręciłam przed jubilera, gdzie chciał wysiąść Kenji.
– Dziękuje – uśmiechnął się. – Swoją drogą robisz coś w weekend?
– Wyjątkowo nie, bo dziewczyny są zajęte. A co? Proponujesz
nakarmienie mnie?
– Może – Rozłożył ręce. – Chcieliśmy zrobić małe spotkanie. Będzie też
Reinare. I przy okazji poznasz też Shane.
– Poświęcę naukę i wpadnę. Na którą?
– Napiszę ci jeszcze. Jeszcze nie wiem, gdzie będziemy
siedzieli.
– Okej. Miłej zabawy!
Pożegnaliśmy się i
odjechałam z piskiem opon, patrząc we bocznym lusterku, jak sylwetka Kenjiego
rozpływa się w tłumie ludzi. Potem niechętnie spojrzałam na zegarek. Dwie minuty
do dzwonka. Heh, jak cudownie. Docisnęłam gazu. Oby pan Ramon znów miał
problemy z automatem do kawy.
****
Akane zaczęła
pojmować, jak musiał się czuć Herakles podczas swojej walki z harpiami. Od
powrotu ze spotkania z Gravem wyczuwała zaciekawiony wzrok rodzicielki, które
ani trochę nie zszedł z intensywności, kiedy skwitowała ich relację jako „kumple”.
To samo tyczyło się dziewczyn, ale im można by było to dźwigiem wbijać, a i tak
wiedziałby swoje. Westchnęła, zamykając z lekkim trzaskiem szafkę. Akurat zaraz
miała literaturę, gdzie siedziała z najbardziej wygłodniałą harpią – Jess. Ta to
nie odpuści, póki nie wydrze z niej każdego szczegółu. Choć jeśli zamienią się
miejscami, to będzie mogła ją wypchnąć przez okno. Powie że to przypadek, bo w
końcu sprzątaczki tak mocno pastują podłogi, że to się wręcz się prosi o jakiś
wypadek.
Nagle czyjaś ręka
objęła ją za szyję. Zapach męskich perfum wdarł się jej do nozdrzy.
– Jak podłym trzeba być, żeby nam nie powiedzieć o swoich
randkach? – spytał z sztucznym wyrzutem wesoły głos.
Wypuściła z wolna
powietrze, przymykając oczy. Pomyliła się. Istniał ktoś gorszy od Jess. A dokładniej
to dwa ktosie.
– Skąd to wiecie, rudzielce? – spytała, odwracając się.
Dean i Drake wyszczerzyli
się w idealnych złośliwych uśmiechach. Stali obaj w jasnych koszulach i
garniturowych spodniach ze świeżo umytymi sterczącymi włosami. Dla niektórych mogli
wyglądać na modeli, lecz Aki przywodzili na myśl szakali. I to takich najgorszego
sortu.
– Mamy swoich informatorów – Dean puścił jej oczko. –
Zresztą poszłaś w dość popularne miejsce.
– A ten chłopak to chyba nietutejszy, co? – Drake przechylił
głowę, po czym potarł podbródek. – Mam wrażenie, że go gdzieś już widzieliśmy,
bracie.
Dean spojrzał na niego i sam przybrał zadumany
wyraz twarzy. Akane chciała wykorzystać to do ewakuacji, lecz po obrocie
stanęła oko w oko z Shieną, której triumf wręcz lśnił w szkłach okularów.
– Nie myśl, że uciekniesz, Aki – powiedziała słodkim głosem.
– Wiadomości możesz ignorować, ale nie popuszczę, póki nie poznam szczegółów spotkanie
z Gusem.
– AAAA! GUS! – bliźniaki wydarły się chórem, ściągając na
nich uwagę połowy holu – Ten z Vestalii!
– Ho siostro, międzyplanetarnie! – Dean poklepał ją po
ramieniu z uznaniem.
– Zaraz ci ją odgryzę – warknęła ostrzegawczo.
– Ktoś się wstydzi – Drake lekko zniżył głos, patrząc na
brata i Shienę.
– Co się dzieje? – Znikąd koło nich znalazła się Stella.
Normalnie Akane ucieszyłaby się na jej widok, ale teraz widziała jedynie
kolejną osobę, która zaraz zmieni się w hienę.
Stado harpii. Coś
tragicznego. A jeszcze zaraz doleci Jess. Japonka przetarła twarz. Jak ona ma
tu wytrzymać siedem godzin? Może skok na główkę z dachu to jednak jakieś rozwiązanie?
– Masz chłopaka?! – zapiszczała Stella, aż robiąc mały
podskok z ekscytacji. Białe kolczyki zadźwięczały.
Tutaj nerwy dziewczyny
ostatecznie się poddały, natomiast chęć mordu wypełniła żyły. W takiej sytuacji
mogła zrobić tylko jedno, a mianowicie rzucić się głową w tłum i niczym wściekły
byk torować sobie ścieżkę do klasy. Większość osób sama jej schodziła z drogi,
bowiem temperament Akane był rozpoznawalny na skalę całego Los Angeles. Dotarła
do klasy i widok ich pustej ławki nieco złagodził ziejącą żądzę. Przynajmniej
do chwili, aż jakiś blondas – przeklęty kolor jak nic – próbował zająć jej
krzesło. Na to weszła mocnym krokiem do środka, lecąc w kierunku ławki. Nawet
się nie odezwała, lecz jej dziki wzrok musiał mówić wszystko, bo chłopak prysnął
stamtąd w sekundę.
Z ciężkim
westchnieniem opadła na krzesło, aż jego nogo zapiszczały o posadzkę. Zegar nad
tablicą pokazywał minutę do lekcji. Po chwili wskazówka się przesunęła. Korytarz
wypełnił przenikliwy dźwięk dzwonka.
– Nie myśl, że się wywiniesz, Aki, kochanie! – zawołał Dean,
kiedy reszta weszła do klasy.
– Czym zasłużyłam na taki los? – jęknęła cierpiętniczo. – To
już Herkules miał lepiej. Mógł chociaż zabić harpie!
Spojrzeli na nią
zaskoczeni, lecz nie skomentowali w żaden sposób tego dziwnego doboru słów.
Jedynie uśmiechnęli się jak rasowe hieny i zajęli swoje miejsca. O ironio,
zarówno bliźniacy jak Stella z Haru siedzieli po jakiejś jej stronie. Była więc
osaczona.
Mimo to lekcja
minęła dość spokojnie. Jess wpadła do środka na równi z nauczycielem i pewnie
zaczęłaby swoje przesłuchanie, lecz nauczyciel postanowił przeprowadzić debatę,
więc nie miała okazji. Akane pocieszyła się wolnością jednak przez krótki czas,
bo ledwo rozbrzmiał dzwonek, Jessie zdrajczyni cholerna, złapała ją za ramię i
niemal siła wywlekła na korytarz. Jej rzeczy zabrała Shiena. Została
sprowadzona pod parapet i otoczona szczelnym kółkiem. Dla upewnienia się, że
nie spróbuje fantastycznego skoku na główkę Shiena złapała ją za przegub.
– Na waszym miejscu spałabym z otwartymi oczami – zagroziła,
piorunując ich wzrokiem. – I pilnowała czy okno jest zamknięte.
– To musiała być mocna randunia, skoro taka miła jesteś –
stwierdziła Jessie ze żmijowatym uśmiechem. Akane zapragnęła ją trzepnąć w łeb,
ale poprzestała na morderczym spojrzeniu.
– Jesteście bandą hien – Pokręciła głową. – Przecież wam
mówiłam, że to nic wielkiego.
– Dlatego zwiewałaś spod szafek? – Drake uniósł brew.
– Bo robicie z tego cyrk i ludzie się gapią – jęknęła. –
Spotkaliśmy się, pogadaliśmy i jesteśmy przyjaciółmi. Zaczynamy z czysta
kartką.
– Oho – Jess zamrugała zaskoczona. – To coś nowego
– Oczekiwaliśmy soczystych informacji – przyznał skwaszony
Dean.
– Jak zawołam Phoebe, to będziecie mieli soczyste lima, rude
cholery – obiecała, na co wydęli wargi.
– Romeo i Julia też chyba zaczynali od zera – wtrąciła niepewnie
Stella.
– Oni to dość kiepski przykład – Shiena podrapała się po
szyi. – Byli razem ledwo tydzień, przez nich zginęło kilka osób, a na koniec
sami umarli.
– Bo mieli łącznie dwa punkty iq. Zresztą czy Julia nie była
trzynastolatką, a Romeo przybijał do siedemnastki? – zastanowiła się Jess. –
Trochę zawiało pedofilią.
– A mi tu wieje spadkiem pozycji – mruknął Drake,
spoglądając na telefon. – Jess czemu jesteś dopiero ósma?
– Słucham?! – Fludim wypadł z kieszeni bluzy dziewczyny i
spojrzał na ranking, gdzie jak byk zdjęcie jego wojowniczki było przy numerku
osiem. – Jess!!!
– Cicho, marudo, to nie koniec świata.
– Teraz tak mówisz, a zaraz wypadniemy z pierwszej
dziesiątki.
Jessie przewróciła
oczami i pochyliła się nad wyświetlaczem, odgarniając włosy.
– Skąd to właściwie masz? Przecież tu nie ma połączenia z
siecią Bakuprzestrzenią.
– Ostatnio ktoś stworzył stronkę pełną materiałów z
Bakuprzestrzeni – wyjaśnił Dean. – Wrzuca dużo filmików, recenzji bitew i
właśnie aktualne rankingi czy najnowsze zapowiedzi bitew.
– Pewnie Dylan – skomentowała Aki. – Koleś się przez nią
utrzymuje.
– A raczej buli portfele naiwnych dzieci – skinęła głową
Shiena. – Ogólnie mówiąc, to dawno tam nie byłam. Są jakieś ciekawe wydarzenia?
– Zbliża się końcówka Ligi – odparła Jess. – Więc każdy jest
skupiony na Wojownikach, sadomaso i Sellon. Po tym będą organizowali nowe
wydarzenia czy wyzwania dla zdobywania punktów do kolejnego turnieju.
– Sadomaso? – Bliźniaki i Stella równocześnie unieśli brwi.
– Anubias. Blondyn, nosi obrożę i wkurwia – wyjaśniła krótko
Akane i zaplotła ręce pod piersiami. – Pantofel musi być wniebowzięty.
Jednak Jess zamiast
pokiwać głową niech spochmurniała i skrzywiła się.
– Mówiłam wam, że ostatnio zachowywał się, jakby coś ukrywał
– westchnęła. – Dalej to robi, choć nieudolnie próbuje maskować.
– Może coś z Drago? – zasugerowała Shiena. – Przechodzi kolejną
ewolucję i albo przeszedł i się dostosowuje?
– Chyba już siedemdziesiątą z kolei – wytknęła Aki.
– Drogie panie – Dean uniósł rękę. – Nie chcę przeszkadzać,
ale za minutę dzwonek, a niektórzy tu walczą o zdanie szkoły.
Jessie obdarzyła
rudzielca wybitnie nieprzyjaznym spojrzeniem i poprawiła ramiączko plecaka.
– Wyślijcie mi linka do tej strony – poprosiła. – A teraz
lecimy, Aki, Haru, sekcja żabki nie zrobi się sama!
****
Po lazurowej
powierzchni jeziorka rozchodziły się delikatne fale. Animacje rybek pływały w różnych
sekwencjach, by móc cieszyć oko widza i go zbyt szybko nie zanudzić. Drzewa o
opadających gałęziach przyjemnie szumiały. Lecz ławki wokół bajorka były
opustoszałe, jeśli nie liczyć Dylana. Handlarz rozłożył ramiona na oparciu i
odchylił głowę. W jego ciemnych okularach odbijał się fragment czystego nieba, aż
zasłoniła go ludzka sylwetka.
– Interes nie idzie?
– Każdy czasami musi odpocząć – odparł handlarz, wyciągając
lizaka z ust. Tym razem był cały różowy. – Szukasz czegoś konkretnego?
– Bardziej interesuje mnie usługa.
– Hmm? – uśmiechnął się i poprawił pozycję. – Zamieniam się w
słuch.
– Podobno lubisz sprawiać, żeby walki stawały się bardziej ekscytujące.
– Ależ oczywiście! – Dylan rozrzucił ręce. – Taki jest w
końcu cel walk, nie? Mają przyciągać uwagę i pobudzać adrenalinę.
– Dlatego mam propozycję. W końcu im ktoś popularniejszy,
tym więcej przyciąga widzów. Dlatego…
Usta Dylana
rozciągnęły się w uśmiechu, im dłużej słuchał. Myślał, że jego klientem
szybciej zostanie Sellon lub Anubias, jednak tym razem los go zaskoczył. Złote
oczy wpatrywały się w niego ze spokojem, kiedy słowa ustały.
– To jak będzie?
– Możesz oczekiwać wyników już za niedługo – odparł i
podniósł się. – Tylko oby było to warte moich wysiłków.
Wtem rozległy się
kroki na żwirze, którym wysypana była ścieżka. Dylan zerknął na bok i ujrzał
Anubiasa. Ten zatrzymał się, widząc, że handlarz ma już towarzystwo. Na krótką
chwilę przez jego twarz przemknęło zawahanie, po czym prychnął i oparł rękę o
biodro.
– Długo jeszcze? Mam sprawę do tego knypka.
– Już skończyliśmy – oświadczył Dylan. – Prawda? – spytał,
na co otrzymał skinięcie głowy.
Po chwili został
już z graczem Darkusa.
– Co to miało być? Czego chciał? – spytał blondyn, mrużąc
oczy.
– A-a-a, nie zdradzam tajemnic klientów – Pomachał lizakiem.
– Mogę tylko powiedzieć, że wielu zaczął przeszkadzać obecny system Bakuprzestrzeni.
Anubias obdarzył go
podejrzliwym spojrzeniem i przeczesał włosy dłonią, mrucząc coś o durnych
zagadkach. Dylan wyszczerzył zęby, ciągle kątem oka obserwując oddalającą się
sylwetkę. W sumie biorąc pod uwagę obecną sytuację, powinien to przewidzieć.
****
– Za tak hienowate męczenie mnie powinnaś postawić mi co
najmniej kawę i babeczkę! Albo tort! – zawołała Akane, która trzymając mnie za
ramię i pchając do wyjścia. Reszta zdołała się wycyganić i uniknęła zawodzenia
Japonki.
– Mogę ci kupić nawet cukiernię, ale nie dziś – odparłam.
– Hee? A to czemu? – Uniosła brew. – Chwilowe bankructwo?
– Nie, tylko widzę się ze Spectrą.
– O! – Ucieszyła się. Zdębiałam. Przecież Aki tak na niego
nie reagowała, co jest?! – To tym lepiej! On może mi kupić tort. Ostatnio
widziałam taki miętowy.
Dobra, to miało
sens. Dalej nawijała o tym torcie, aż nie wyszłyśmy na dziedziniec i nie
natknęłyśmy na małe zgromadzenie w pobliżu boiska. Aki od razu zmrużyła oczy i
stanęła na palcach, wyszukując przyczyny zbiegowiska.
– To jakiś nowy profesor? – rozległ się szept.
– Nie za młody?
– Ale przystojny jest.
Już wiedziałam,
zanim Akane przestała się wychylać.
– Spectra, nie?
– Maszkaron – potwierdziła. – Przynajmniej bez swoich piór,
bo bym go wyśmiała.
Pomińmy nieistotny
szczegół, że i tak bym go wyśmiała. Złapałyśmy się pod ręce i siłowo
przedarłyśmy przez grupkę. Keith podniósł na nas oczy znad książki. Od razu zrozumiałam,
skąd uznano, że mógłby tu nauczać. Idealnie wyprasowana biała zapinana koszula wpuszczona
w ciemne spodnie i długi płaszcz. Brakowało mu tylko okularów i wyglądałby jak
wymarzony nauczyciel z pinteresta.
Głosy z tyłu
przypomniały mi, że jednak byliśmy obserwowani. No to mogłam się pożegnać z brakiem
przyciągania uwagi. Jutro zostanę zasypana tysiącem pytań.
– A gdzie twoja pelerynka, pierzasty? – rzuciła Aki na
przywitanie.
– Jak najdalej od twojego wścibskiego nosa – odparł, racząc
ją zimnym wzrokiem i podniósł się. – Dzień dobry, Jessie.
– Dobry, dobry, ale mogłeś poczekać koło bramy.
– Niby czemu? – Schował książkę i poprawił płaszcz.
Jak umiałam
najdyskretniej, pokazałam mu już rozrzedzający się tłum. Szepty nie ustawały.
Starożytni dajcie mi jutro siłę, bo to będzie przeprawa niesamowita.
– Przyciągasz uwagę, uwierz mi.
– Niech patrzą – Wzruszył ramionami i zwrócił się do Aki. –
Możesz przestać wiercić mi dziurę wzrokiem?
– Szukam portfela. Potrzebują cukru dla odprężenia się.
– Chyba oszalałaś, że wydam na ciebie złamaną monetę –
mruknął z niesmakiem. – Poproś Gusa.
Japonka momentalnie
z trybu dokuczania przeszła do irytacji. Błogosławić tego, co zaznaczył, że do
szkoły nie można wnosić paralizatora, bo palce jej same drgnęły w kierunku
kieszeni.
Zapobiegając rozlewowi
krwi czy siniakom, złapałam Keitha pod ramię, żeby Aki się na niego nie
rzuciła. Zresztą nawet by nie zdążyła, bo niczym zbawienie obok pojawiła się Stella.
– Robisz coś, Aki? – spytała, trzepocząc rzęsami.
– Szykuje się do mordu.
– To wspaniale, pomożesz mi przy kostiumie!
I olewając protesty,
złapała moją przyjaciółke w talii i zdecydowanym ruchem zaczęła ją ciągnąc w kierunku
auli szkolnej. Keith powiódł za nimi wzrokiem, po czym westchnął z politowaniem.
– Zbyt łatwo ją wybić z równowagi.
– To można wybaczyć, miała ciężką przeprawę z rana –
Poklepałam go po dłoni. – To idziemy?
Tym sposobem
odkryłam kilka absolutnie ciekawych rzeczy. Mianowicie Spectra posiadał
dodatkowe mieszkanie na drugim końcu Velarii w dzielnicy naukowców. Tak
przynajmniej wywnioskowałam na widok specjalistycznych sklepów ze sprzętami
oraz rozsianych gdzieniegdzie hal.
A i nie myślcie
sobie, że to mieszkanie to takie tylko do życia, spania i jedzenia. Gdzie tam!
Ogromne, piętrowe i miało połączenie z jego prywatną halą. Nawet nie próbowałam
się pytać, jakim cudem utrzymywał to wszystko plus auto i druga chałupa. Pozostało
pozostać przy naiwnej wierze, że naukowcy na Vestalii byli rozchwytywani przez
samych bogaczy.
Rozejrzałam się po
hali, kiedy chłopak zniknął za żelaznymi drzwiami. Była to chyba część testowa,
bo na ścianach widniały ślady wgnieceń oraz osmalenia. Czy to było w ogóle
bezpieczne? W końcu jak coś pójdzie nie tak, to połowa tego budynku pójdzie
jebać. Jednak zaraz przypomniałam sobie, że on odwalał eksperymenty na statku,
który poruszał się po przestrzeni kosmicznej.
Halą lekko zatrzęsło,
a metalowa kurtyna oddzielająca mnie od reszty pomieszczenia, zaczęła
podjeżdżać do góry. Buchnęło lekko sprężone powietrze, na co zafalowały mi
włosy i z cienia wyszedł bakugan. Zbaraniałam doskonale i z niedowierzania
przetarłam oczy. Że to był Helios to dało się zauważyć, bo jego urodziwym
pysku. Lecz jego ciało pokrywały ciemnofioletowe łuski, nie posiadał skrzydeł,
a w ich miejsce miał wstawione jakieś okrągłe cholerstwo, może jakieś działo?
– Skrzydła ci ukradli, jaszczurko? – spytałam, przyglądając
mu się.
Ten prychnął z
wyższością.
– Przeszedł ewolucję – wyjaśnił Spectra.
– I dostał w prezencie jakieś działko, co przypomina packę
na muchy? – Zaplotłam ręce na piersi, zadzierając podbródek.
– Czasami trzeba pomóc naturze. Jak się czujesz, Helios?
– Ciągle trochę sztywny – mruknął bakugan, rozprostowując z
cichym chrzęstem dłoń. Zamachnął ogonem, robiąc mały powiew. – Mechaniczne części
ciągle się dopasowują.
– A domenę czemu zmieniłeś? Odgapiasz ode mnie?
– Przejście na wyższy level niekiedy wymaga większych zmian.
– I tak ciągle jestem silniejszy – dorzucił wyzywająco
bakugan.
– Nie byłbym taki pewny – odezwał się z urazą Fludim. –
Nigdy nie walczyliśmy jeden na jednego.
– Raz walczyliście– zaprotestowałam. – Wtedy… na statku – Wewnętrznie
się skręciłam na przypomnienie całego cyrku z Vexosami i zamilkłam.
Okoliczności
tamtego pojedynku były trochę, no bardzo, niemiłe, dlatego poczułam się lekko dziwnie.
Maruda też zakręciła się niepewnie. Spectra jednak nie wyglądał na zainteresowanego
wyciąganiem brudów przeszłości i jedynie przywołał Heliosa do formy kulistej.
– Zawsze możemy to sprawdzić, kiedy skończę wszystkie testy.
– Ile właściwie nad tym siedziałeś? – Zerknęłam ponad jego
ramieniem do mrocznej części hali.
Jedyne źródło
światła dawał jedynie duży plazmowy ekran, na którym wyświetlała się jakby
przekrój tunelu międzyplanetarnego. Słabe biały blask padał też na kawałek
jakiegoś ubrania, lecz nawet nie dane mi było się przyjrzeć, jak Spectra zaczął
mnie wyprowadzać na hol.
– Cztery miesiące. Zmiana kodu domeny w genie wymaga dużej
precyzji.
– Dan by się wkurwił, że dalej się bawisz w eksperymenty na
bakuganach.
- Sam tego chciałem – wychrypiał Helios. – Moje dawno ciało
osiągnęło już swoje limity w sile.
Ugryzłam się w
język z wytknięciem, że może napchanie tyle metalu w skórę do tego
doprowadziło. Kulkowy czy nie jaszczur z radością odgryzłby mi łeb. Wróciliśmy
do mieszkania. Przystanęłam w progu, patrząc na nowe meble, po których właściwie
nie było widać śladu używania. W powietrzu ciągle dało się wyczuć nikły zapach
drewna. Trochę przypominało to pokazowe pokoje w Ikei. Niby ładne, ale
pozbawione duszy.
– Dziwnie tak – stwierdziłam, opierając czoło o framugę. –
Pusto.
Blondyn zerknął na
mnie przez ramię, szukając czegoś w szufladzie.
– W sensie to mieszkanie jest w idealnym stanie – Postukałam
stojącą obok szafkę. – No jeśli ominiemy kurz – dodałam, patrząc na knykcie. –
Jak z katalogu. Puste. Nie ma Miry, nic nie pachnie, brakuje śladów, że tu
jakaś ludzka istota – Wzdrygnęłam się. – Nieprzyjemnie tu tak przebywać.
– Dopiero zacznę – westchnął. – Nie miałem czasu bawić się w
przeprowadzki.
– Gusa poproś, pewnie się zgodzi latać z pudłami – mruknęłam
pod nosem, za co mnie zgromił wzrokiem.
– Czy ty w takim razie zostawiasz samą Mirę? – zdziwił się niebotycznie
Fludim, podlatując do blondyna.
– Jest dorosła, poradzi sobie.
Aż sobie usiadłam z
szoku, bo to był jakiś przełom w sprawie. Choć prawda wiecznie nad jej głową
wisieć nie mógł (choć to Phantom…), bo by go w końcu zamordowała. Tylko, że
tutaj jeszcze istniał Ace. Chyba nie…
–O Starożytni! Wykastrowałeś Grita?! – Przerzucilam się
przez oparcie kanapy i wytrzeszczyłam oczy. I proszę się nie śmiać, Spectra nie
raz nie dwa sięgał po ekstremalne środki.
Fludim zbaraniał, Helios
wydał bliżej nieokreślony dźwięk, natomiast Keith przez moment wyglądał, jakby
zduszał śmiech. Zaraz się opanował i jedynie uniósł kącik ust, rozkładając ręce.
– On wie, że ma się pilnować.
Już mi się przed
oczy wdzierały obrazy Ace’a przypiętego do metalowego stołu i Spectry z
sadystycznym uśmieszkiem, gdy usłyszałam dźwięk powiadomienia ze strony
bakuprzestrzeni. Zerknęłam na wyświetlacz i znów zostałam zaskoczona. Walka
Bena z Danem jakoś mnie nie zaskoczyła, natomiast imię i nazwisko Jane przy
jakiejś lasce już tak. Wilson była zawalona nauką i pracą, jakim niby cudem
miała czas się zapisać na walkę? I jeszcze nam by nie powiedziała.
Czat grupowy od
razu ożył, przez Haru, która wysłała screena ogłoszenia pojedynku. Jane nie zdążyła
odpisać, kiedy doszło kolejne. Tym razem z moją zacną twarzą oraz Selllon jako
atrakcja wieczoru. No chyba ktoś sobie ze mnie kpił.
Mogłam sobie niby
tam uczestniczyć w tym turnieju, ale co dwa dni walka? Halo, admin? Zasady nakazywały
odpoczynek przez co najmniej trzy, by nie przemęczyć bakuganów, więc co tu się
odpierdala. Zaraz, to Dan też nie powinien mieć żadnego pojedynku!
– Ktoś ingeruje w administrację Bakuprzestrzeni –
poinformowałam Keitha. – Znów walczę. Dan też.
Spojrzał na wyświetlacz.
– Nie podoba mi się to – zawyrokował. – Jeszcze mówiłaś, że
czułaś coś dziwnego w czasie ostatniej walki. Nie mam czasu ani ochoty na żadne
kolejne wojny.
– Weź nie kracz – obruszyłam się. – Lepiej użyj swoich
informatycznych zdolności i sprawdź, co tam się odwala.
– To raczej będzie trudne. Jutro wyjeżdżam z Gusem do
klienta.
Ahh, powinnam była
to przewidzieć.
– Czyli zostawiasz mnie samą jutro z tym całym cyrkiem na
głowie?
– Przeżyłaś Hydrona, biegałaś sobie po neathiańskim lesie,
masz moc, czy ty naprawdę masz się jeszcze czego bać? – Posłał mi znaczące
spojrzenie, zanim zniknął za drzwiami łazienki.
– Mamy przejebane – Fludim już takim optymistą nie był.
Stary, dobry instynkt
mu przytaknął. Cokolwiek się działo, nie miało prawa się dobrze skończyć.
*zjadła, ale już nie ma siły patrzeć na arkusze* Chyba czas się myć...E taaam, Keith nie ma co narzekać
OdpowiedzUsuńSpectra: No oczywiście, tyrania
Sam byś wprowadził, jakbyś miał szansę za Vexosów, ryj tam. Wracając, robotę ma, dziewczynę ma, kasę ma
Spectra: bandę ameb też
Już tak Dana nie jedź, nowa sytuacja, nie ogarnia. O i wgl są odcinki tego sezonu po japońsku, oni tak pozmieniali niektóre charaktery, że wstyd XDD
Yes, kenji lubi się cieszyć z nowych odkryć
Aki: Czekam na ujrzenie bidetu
Kenji: Huh? Do czego to?
Aki: *wyszczerz*
Jess: *wznosi oczy do nieba*
Ahh złe towarzystwo. jak kiedyś anpiszę rozdział, to trochę się zapoznamy z nimi
Jess: mmm, super
Wiem, że się cieszysz, skarbie. Gune da radę, najwyżej będą jakieś ofiary śmiertelne. Tylko nw czy bliźniaki czy może Keith
Spectra: MArzyć każdy może
Aki: Ty uważaj, jak ktoś za bardzo zadziera łeb, to łatwiej go ściąć
Haruka: *w sumie by ją pochwaliła za ładną parafrazę, ale kontekst trochę chujowy* Błagam, bęzie dość problemów
Aki: Pfff
TAK! SPECTRA PROFESOR! kiedyś widziałam ff z jakąś laską i że Phantom ją uczył
Spectra: Kto ci dał dostęp do neta
Shadow: Wszyscy pamiętamy zdarzenie sprzed 11 lat
MARTWY JESTEŚ! DO TRUMNYY!
Shadow: Poeta nie umiera
Spectra: Z ciebie taki poeta jak z Volta baletnica
Hehe kasa Phantoma ^^'' No może kiedyś wątek tu rozwinę bo mam pewne myśli
Jess: Hee?
Aki: Związałeś się z kryminalistą, mówiłam
Jane: Well Gus to jego bff
Aki: Ja się z nim nie związałam
Jane: Z tego się wyrasta
Aki: Faktycznie ty to mentorka jesteś od związków.
Spectra: Jaki celibat?
To zaufanie
Aki: No czyli celibat
Jess: Te klatki jak ze średnowiecza!
Widziałam na netflixie, ale nie mam pojęcia o co chodzi. Kto jest autorem książek? XD I nie niestety nie znam ;(