niedziela, 24 września 2023

Inny początek #2

   Gdybym wiedziała, że po otwarciu oczu zostanę uraczona mordą, a raczej maską, tego nadętego blondyna, to udawałabym omdlenie przez najbliższe kilka godzin. Jednak stało się i teraz musiałam zdzierżyć jego przeszywający wzrok oraz niewygodne oparcie krzesła, które wpijało się w moje plecy.

Pytam ostatni raz. Co planuje Ruch Oporu? - niemal syknął, postukując palcem o blat oddzielającego nas stolika.

   Taaa, nie dało mu się przetłumaczyć, że ta informacja była niedostępna zarówno dla niego jak i dla mnie. Westchnęłam, krzyżując ręce. W brzuchu coraz bardziej mnie ssało, a nie zapowiadało się, bym została tu czymś nakarmiona.

Przypuszczam, że opór – odparłam.

   Nie zareagował w żaden widoczny sposób. Dopiero po chwili odchylił się i spojrzał przez malutkie okno, które wychodziło na ulicę. Dało się z niego dostrzec pechową arenę, gdzie zostałam zgarnięta.

Na tym stadionie walczy wiele silnych bakuganów – stwierdził, po czym powoli przeniósł na mnie wzrok.

Wzdrygnęłam się, bo doznałam uczucia, jakbym była przewiercana na wylot jego zimnym błękitnym okiem. Na jego usta wpłynął krzywy uśmiech.

Ciekawe, ile twój bakugan by tam przetrwał.

Instynktownie zasłoniłam Fludima dłonią. Krzesło Spectry przejechało z piskiem po białej podłodze, a on sam nachylił się nade mną, uderzając dłońmi o stół.

Jeśli nie chcesz, by tak to się skończyło, to radzę ci zacząć gadać, Ziemianko – ton jego głosu był chłodny i ostry.

Przecież ci mówiłam, że nie wiem! – jęknęłam. – Wylądowałam tu dziś rano przez portal międzyplanetarny i na tym koniec. Nie mam pojęcia, kim jesteś ty, ten ruch i co to za miejsce!

Delikatnie skłamałam, a raczej nie dopowiedziałam całej prawdy, bo doprawdy pojęcia nie miałam, co to byli Vexosi ani skąd w ogóle wytrzasnęła się ta cała Vestalia.

Znasz Dana Kuso?

Zamrugałam, a przed oczami od razu pojawiła mi się twarz szatyna. Na Ziemi każdy go znał, ale czemu tutaj..Nie mówcie mi…

Słyszałam o nim, ale nigdy nie spotkałam.

Przez chwilę nie padło żadne pytanie. W końcu Spectra zaprzestał wiszenia nade mną i znów zajął miejsce na swoim krześle. Odetchnęłam w środku, ale nie opuściłam ręki osłaniającej Fludima.

Zapadła cisza. Chłopak wyglądał na zamyślonego i wyglądał przez okienko. Milczenie przeciągało się, aż zdecydowałam się je przerwać.

To może już pójdę? I tak wam w niczym nie pomogę.

Nonsens – odparł. – Mów, co o nim słyszałaś.

Jęknęłam w duchu i wbiłam w niego pełen niedowierzania wzrok. Nie spuścił oczu, a jego twarz (to, co było widoczne) pozostała stoicko spokojna. Oparłam policzek o zwiniętą pięść. Głód i moja irytacja nasilały się.

Ma bakugana Drago, rozwalili Nagę, kiedy chciał zamienić ziemię w cmentarz. Lider Wojowników i najlepszy gracz w świecie. Proszę, mam nadzieję, że dobrze wykorzystasz tę bezcenną wiedzę – wycedziłam, uśmiechając się jadowicie.

Pozostał niewzruszony. Nieśpiesznie podniósł się, podszedł do drzwi i lekko w nie zastukał. Obserwowałam go w napięciu, mając tą nędzną nadzieję, że powie komuś żeby mnie stąd wyprowadzili, bo byłam bezużyteczna. Już mogli mnie wysłać na ziemię, póki co to nadawałam się do walki o wolność bakuganów jak wół do karety.

Proszę, mistrzu – Chłopak o długich błękitnych włosach podał mu jakiś wydruk.

Nie miałam zbyt dobrego wzroku, ale zauważyłam, że była tam odbitka jakiegoś zdjęcia. Od razu zrobiło mi się zimno.

Jedenaste miejsce w świecie to całkiem ładny wynik – stwierdził Spectra.

Moje przeczucie potwierdziło się. Sprawdzili, kim byłam. Chociaż z tych informacji nijak wynikało, że mogłam znać się z kimkolwiek z Wojowników, to oni mogli sobie takie ubzdurać. Sytuacja się pogarszała w zastraszającym tempie, a nie miałam pojęcia, jak to odwrócić.

To już nie można zajmować dobrych miejsc? Tu nie ma żadnego dowodu, że znam Kuso, co zresztą ci mówiłam. Ja tu jestem z przypadku – Zastukałam palcem w stolik, żeby podkreślić wagę swoich słów.

Olał mnie kompletnie i przewrócił parę stron. Zapragnęłam cisnąć w niego krzesłem, ale raczej nie poprawiłoby to obecnego stanu rzeczy.

Gus, co mówił książę?

Kazał pilnować i czekać na efekty, mistrzu.

Spectra pokiwał głową i machnął ręką. Gus czyli ten o bujnych niebieskich lokach wszedł i ruchem ręki nakazał mi wstać. Siedziałam twardo, bo to niedoczekanie, bym się dała traktować jak jakiś pies.

Mam nadzieję, że to znaczy, że odstawicie mnie do domu.

Grymas irytacji wykrzywił twarz tego Gusa, ale nic nie powiedział.

Nie jestem okrutny – Spectra posłał mi ironiczny uśmieszek. – Pozwolę ci zostać w pokoju, a nie w celi do czasu przybycia Wojowników.

Rozumiem, że mam im pomachać z tego pokoju chusteczką jak królewna uwięziona w wieży? - zadrwiłam. – Oszaleliście tutaj wszyscy, poszłam po cholerne zakupy i przeniosłam, a wy mnie traktujecie jak jakiegoś zdrajcę narodu.

Na twoim miejscu nauczyłbym się trzymać język za zębami – poradził. – Zresztą jeśli Wojownicy nie spróbują cię ratować, to potwierdzą się twoje słowa i wrócisz do domu. - Rzucił spięty plik kartek na krzesło. Moje zdjęcie z rankingu walk uśmiechało się dumnie. – Jednak jeśli kłamiesz, to powinnaś być wdzięczna, że jeszcze parę dni spędzisz poza lochem.

Wzdrygnęłam się lekko na nutkę groźby, jaką zawarł w swoim tonie.

Gus, wyprowadź ją.

Zostałam niezbyt delikatnie ujęta pod ramię i podniesiona. Poddałam się i dałam prowadzić, rzucając maszkaronowi spojrzenie spod byka, które ten zignorował. Wyszliśmy z pokoju przesłuchań i pokierowaliśmy się do najbliższej windy. Jazda ku górze upłynęła w ciszy. Widziałam przez szybę ogromne połacie zieleni przecinane alejkami i wysoką fontanną otoczoną przez ławeczki. Gus ciągle mnie nie puszczał, kiedy wysiedliśmy i ruszyliśmy w prawo. Starałam się zapamiętać trasę, ale cały czas pojawiały się jakieś zakręty, aż w końcu straciłam orientację. Zresztą otoczenie było niezwykle monotonne utrzymane w kolorach stali i granatu.

W końcu się zatrzymaliśmy. Gus przyłożył palec do konsoli, a drzwi rozsunęły się na boki. Bez zbędnych ceregieli zostałam wepchnięta do niewielkiego pokoju.

Posiłki dostaniesz tutaj. Nie radzę próbować sztuczek – odezwał się. Ton miał podobnie chłodny, co Phantom.

Skinęłam głową na znak, że rozumiem. Obrzucił mnie ostatnim spojrzeniem i odwrócił się. Drzwi zatrzasnęły się i cicho pyknęły. Zostałam sama.


****


Posiłek był prosty, ale obfity. Makaron z jakimś lekko pikantnym sosem i kawałkami chyba mięsa. Został mi dostarczony przez chłopaka w ciemnozielonym uniformie. Nie odezwał się chociaż raz, tylko położył tackę z potrawą oraz karafką wody, po czym wyszedł, ciągnąc za sobą wózek. Na tyle głupia nie byłam, by go o coś wypytywać. Zresztą widziałam cienie, jakie rzucali strażnicy postawieni przy drzwiach.

Odłożyłam widelec na talerz i oparłam się o zimną szybę okrągłego okna. Było zbyt małe, bym się mogła przez nie przecisnąć, zresztą znajdowaliśmy się na jakimś trzecim piętrze tego budynku. Jeszcze nie poczułam takiej desperacji, by skakać na główkę.

Na cały pokój składał się tylko pojedyncze łóżko, niska komoda oraz stolik z krzesłem o miękkim siedzeniu oraz dołączona drobna łazienka. Przejrzałam cały zakątek, ale nie posiadał absolutnie nic wartego uwagi. Tak więc do ewentualnej obrony czy ucieczki miałam pościel, brudny talerz lub plastikowe sztućce. Nie było to wyposażenie, które mogło mi specjalnie pomóc.

Nie możesz tam dać znać Starożytnym, że ich zabiję za takie atrakcje? - mruknęłam do Fludima.

Musimy się stąd jakoś wydostać – bakugan rozglądał się gorączkowo.

Uniosłam brew i wycelowałam dłonią w drzwi. Obydwoje mówiliśmy jak najciszej się dało, by nie dało się nas podsłuchać.

To jedyna droga ucieczki. Prosto w ramiona gości, którzy raczej nie mają przyjaznych zamiarów.

A chcesz tu tak tkwić? Potrzebujemy planu.

Oczywiście, że nie chcę tu być – westchnęłam. – Ale jak na to nie spojrzysz, mamy przejebane. Ten maszkaron mnie podejrzewa o jakieś spiskowanie, straż pod drzwiami i nieznany teren. Szansą jest to, że Ruch Oporu to przyjdzie, oleje nas i wrócimy do domu.

Chcesz wrócić?

Mam się bić w sukience, bez kart supermocy i wyrzutni? - żachnęłam się. – Fludi, ten Spectra wygląda na tak pierdolniętego, że nawet po tym może mnie nie wypuścić.

Bakugan zasępił się. Rozumiałam jego reakcję i uczucia, ale szanujmy się! Moje szanse na przetrwanie tutaj bez wiedzy i sojuszników były równie wysokie jak na wygranie Nobla w kategorii chemii. Opadłam na łóżko, wbijając wzrok w sufit.

Naprawdę nie możesz jakoś nawiązać połączenia ze Starożytnymi?

Niestety, oni muszą mnie wezwać.

Bezużyteczne próchna – syknęłam.

Jess, a może… – podjął Fludim po chwili zawahania. – Gdy Ruch się pojawi, wykorzystamy zamieszanie i dołączymy do nich?

Zamyśliłam się, wyobrażając, jakby potoczył się taki scenariusz. Minusem niewątpliwie było, że wtedy Spectra, Gus i reszta tych pajaców nie dałaby mi spokoju. Z plusów to zdobycie informacji o świecie, towarzyszy i jakiejś siły bojowej. Również szybciej oni by mi pomogli powrócić niż ten maszkaron. Jemu nie mogłam absolutnie ufać.

Pytanie brzmi, jak to zrobić – szepnęłam. – To nie będzie łatwe – Rzuciłam znaczące spojrzenie na drzwi.

Chyba nie mamy wyjścia.

Na tym zakończyliśmy rozmowę. By zabić czas zerknęłam do łazienki, która składała się z toalety i prysznica o dziwacznej głowicy, która była pozbawiona wypustek, a zamiast tego miała wbudowaną żarówkę. Zmarszczyłam brwi, ale nie zdążyłam sprawdzić, jak działa, bo główne drzwi się rozsunęły.

Książę cię wzywa.

Chętnie bym rzuciła jakąś uwagą, ale pomna charakterów Gusa i Spectry przełknęłam je i posłusznie ruszyłam za strażnikiem. W dłoni trzymał włócznie zakończoną podwójnym ostrzem, a na głowie miał przekrzywiony beret. Jego wysokie buty stukały głośno o wypolerowaną posadzkę.

Droga do księcia była dużo prostsza. Wystarczyło wjechać windą kilka pięter wyżej i przejść krótkim, wypełnionym przepychem i barwami brązu korytarzem. Strażnik przepuścił mnie i tak oto znalazłam się w okrągłym pomieszczeniu. Do podwyższeniu, do którego prowadziły marmurowe stopnie, znajdował się tron. Zajmował go ten sam chłopak, którego widziałam podczas turnieju. Bawił się jednym z krótszych loczków, przyglądając mi badawczo.

Dzień dobry? – przywitałam się niepewnie i lekko się skłoniłam ni to dygnęłam.

Już bez przesady, że będę przed nim na kolana padać. Niewiele starszy był ode mnie.

Czy na Ziemi nie istnieją monarchie? – zapytał.

Głos miał spokojny i lekko zaciekawiony.

W większości krajów już nie – odparłam.

Rozumiem – Podniósł się i zaczął powoli schodzić. – Mam nadzieję, że Spectra nie był zbyt brutalny.

Skrzywiłam się, na co Hydron się zaśmiał. Zatrzymał się przede mną. Był wyższy o parę centymetrów i pachniał mieszanką herbaty i trawy cytrynowej.

Wiem, że bywa nieuprzejmy, ale to wynika z troski o interes Vestalian.

Nieuprzejmy to niedopowiedzenie – prychnęłam.

Musisz to zrozumieć, Jessico – westchnął i rozłożył ręce. – Naprawdę nie chcemy wciągać niewinnych w nasze sprawy, ale ostrożność to priorytet. Dlatego musimy cię zatrzymać na parę dni.

Gdzie ja naprawdę robiłam tylko zakupy – jęknęłam cierpiętniczo. – San je widział!

Dołożę wszelkich starań, by pobyt nie był dokuczliwy – zapewnił.

Równie dobrze mogłam próbować dogadać się z komodą w pokoju. Od niego padł rozkaz, bym tu siedziała, więc mogłam sobie mówić, ale nie było szans, żeby go zmienił. Załamałam tylko ręce.

Potrzebujesz więc czegoś?

Jak się używa waszego prysznica? – poddałam się.

Zbiłam go lekko z tropu, bo wlepił we mnie zdumione spojrzenie. Ja dalej patrzyłam się jak tępa krowa, aż odchrząknął.

Twój opiekun ci wszystko wyjaśni – rzekł, wskazując na strażnika, który mnie przyprowadził.

Opiekun to był naprawdę ładny eufemizm. Pokiwałam głową na znak zgody.

Gdzie jesteśmy?

Na Vestalii.

Oczywiście księciunio bez zawahania skłamał. Dobrze, że Fludim tu ze mną wylądował, bo wolałam nie myśleć, jakby skończyła.

Skąd bakugany w Vestalii? - udałam zaskoczenie. – Myślałam, że jedynie przybyły na Ziemię.

Tak jak u was tutaj również spadły te karty – Wyciągnął jedną. Czarną z brązowym obrysem, więc walczył Subterrą.

Ile tutaj pozostanę?

Cóż, w naszym wspólnym interesie jest, by Ruch Oporu zjawił się tu najszybciej.

Ale kto to jest? Czym oni są? Ten cały Spectra nic nie chciał wyjaśnić!

Mój ton musiał mu się nie spodobać, co zauważyłam po nerwowym drgnięciu strażnika. Mimo to przylepiony łagodny uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Skoro nie jesteś z nimi, nie musisz nimi zaprzątać sobie głowy.

Między słowami dawał mi do zrozumienia, że nie powinnam drążyć tematu. Nie było co drażnić osoby o, jakby nie patrzeć, najwyższym autorytecie, dlatego umilkłam.

Wtedy rozległo się ciche dzwonienie, a na wysokości tronu wyświetlił hologramowy ekran. Hydron westchnął.

Niestety, sprawy mnie wzywają, ale liczę, że nasza następna rozmowa będzie dłuższa i swobodniejsza – Skinął na strażnika. – Odprowadź naszego gościa.

Nie miałam szans na podsłuchanie jego rozmowy. Mój opiekun narzucił iście olimpijskie tempo, póki gwałtownie nie zatrzymał się przy windzie. Omal nie wyrżnęłam głową w jego plecy. Zasalutował. Ujrzałam Spectrę i nabrałam chęci, by zawrócić do księcia.

Mam nadzieję, że konwersacja przebiegła pomyślnie – rzekł.

Może wreszcie się dowiem, jak działa wasz prysznic.

Drzwi windy się rozsunęły. Spectra wszedł do środka.

Uważałbym na twoim miejscu – powiedział po zastanowieniu. – Książę Hydron lubi zmieniać swoich wrogów w figury z brązu.

I z tymi słowami mnie pozostawił.


****

Mój „opiekun” wyglądał na niezwykle zachwyconego zadaniem, jakim obdarzył go książę. Mimo wyraźniej niechęci stanął przy prysznicu, wskazał odpowiednie gałki i w którą stronę nimi kręcić. Okazało się, że na Vestalii mieli takie cacka jak świetlne prysznice, które oczyszczały ciało z brudu przez odpowiednią temperaturę i strumień światła. Niezwykle ekologiczne, to musiałam przyznać.

Masz jeszcze jakieś pytania? – zapytał po prezentacji.

Macie jakieś książki lub inne rzeczy, jakimi mogłabym zabić czas? Skoro i tak mam tu siedzieć.

Postaram się coś załatwić – odparł.

Kiedy zostałam sama, z braku lepszego pomysłu wyjrzałam przez okno. Oczywiście mogłam je jedynie uchylić, ale lepsze to było niż nic. Ogarnęłam wzrokiem otoczenie. Był to wewnętrzny dziedziniec otoczony przez stalowe ściany. Po asfaltowych alejach kręciło się sporo osób w białych kitlach oraz strażnicy. Nie widziałam w pobliżu żadnej bramy, więc wyjścia stąd tutaj nie było.

Zastanowiły mnie jednak te osoby w kitlach. To byli lekarze czy naukowcy? Gdzie pracowali i co robili? Co to było właściwie za miejsce? Teoretycznie skoro przebywał tu książę, to mogłam to uznać za zamek, ale z drugiej strony mogła to być jakaś baza, której był dowódcą.

Książę może się okazać naszą droga wyjścia – odezwał się Fludim, wlatując na moje ramię.

Uniosłam brew.

Nie zawahał się skłamać przy pierwszej możliwej okazji – wytknęłam.

To prawda, ale wydaje mi się, że traktował cię bardziej pobłażliwie niż Spectra.

Nie jestem pewna, dał Gusowi polecenie o pilnowaniu mnie – westchnęłam i podrapałam się po brodzie. – Choć fakt wolałam tą krótką pogawędkę z nim niż przesłuchanie w wykonaniu Spectry.

Jeśli weźmie cię za naiwną i zagubioną, to powinno się udać, by odwołał straż.

Najpierw trzeba by go namówić, by pokazał mi ten budynek. Nawet nie wiem, gdzie tu jest jakieś wyjście.

Samo myślenie o tym było męczące. Nie znałam kompletnie Hydrona, ten plan był sklecony w naprędce i nie miał żadnej gwarancji powodzenia. Ponadto wymagał sporo czasu i cierpliwości. Już lepiej by było, jakby ten cholerny tunel znów się gdzieś tu pojawił.

Rozległo się krótkie puknięcie, po czym drzwi się rozsunęły. Powrócił mój strażnik, niosąc pod pachą dwie książki, a w ręce niewielki pakunek.

Mam nadzieję, że wystarczy.

Dziękuję – uśmiechnęłam się.

Niestety mimo mych naiwnych wierzeń żaden z tomów nie zawierał planów budynków czy innych przydatnych informacji. Były to zwykłe powieści, które miały zapewnić rozrywkę i nic więcej. Westchnęłam i sięgnęłam po paczkę. Była lekka. Po rozerwaniu wypadła z niej długa koszula nocna z ciemnego materiału oraz grzebyk do włosów z ozdobnym grzbietem.

To pewnie od księciunia – stwierdził Fludi. – Tak jak mówiłem, musimy wziąć się za niego.

Nabyłam pretekst do następnej rozmowy – zgodziłam się.


****


Czas płynął i płynął beznadziejnie wolnym tempem, a okazja do rozmowy z Hydronem nie nadchodziła. Strażnicy za każdym razem gdy pytałam, wracali z odpowiedzią odmowną. Książę najwidoczniej był pochłonięty jakimiś sprawami. Ruch Oporu najwyraźniej nie miał zamiaru się zjawić również dziś. Spędzałam więc czas na czytaniu jednej z powieści. Fludim przez chwilę marudził, ale wystarczyło że spojrzałam na niego spode łba i się zatkał.

Nagle, bez żadnego pukania czy zapowiedzi, drzwi się otwarły i ukazały mi postać Spectry. Obrzuciłam go wzrokiem i wróciłam do książki, mając nadzieję, że jak go zignoruję, to magicznie zniknie.

Widzę, że na Ziemi nie przykłada się specjalnej wagi do kultury osobistej – rzekł.

Na Ziemi się puka przed wejściem – odparowałam i zamknęłam książkę. – Mam nadzieję, że masz zamiar mnie stąd wypuścić.

Przebywasz tu ledwo dzień, bez przesady. Ruch Oporu również potrzebuje czas na działanie.

Drgnęła mi brew, a ręka zaswędziała, bym złapała opasłe tomisko i pizgnęła go w ten pusty łeb.

Więc czego chcesz?

Myślę, że powinniśmy się lepiej poznać.

Był to bardzo łagodny sposób na określenie następnego przesłuchania. Przełknęłam ślinę, ale nie ruszyłam się z materaca. Uśmiechnął się kpiąco, ciągle tkwiąc w progu.

Dlatego zjemy razem obiad – oznajmił głosem pozornie miłym, w którym krył się lód.

Tak oto wylądowałam w jadalni na jednym z końców długiego stołu. Drogę tutaj mniej więcej pamiętałam, ale i tak była mało użyteczna, bo nie widziałam żadnego wyjścia.

Nad moją głową zwisał kryształowy żyrandol, a w centralnej części pokoju znajdował się witraż. Kolorowe refleksy padały na stół oraz ściany. Jedzenia póki co nie było, ale stół był zastawiony kryształową zastawą. Głupi by się domyślił, że maszkaron jest tu równie szanowany co Hydron, a to wcale nie wpływało korzystnie na moje położenie.

Możesz wyciągnąć swojego bakugana, wiem, że umiesz się z nim porozumieć – oznajmił nagle Spectra, odrywając mnie tym samym od rozglądania się dookoła.

Serce zabiło mi szybciej, a Fludim poruszył się niespokojnie. Blondyn oparł policzek o zwiniętą pięść.

Nie ma takiej potrzeby – odparłam, starając się, by mój głos brzmiał pewnie. – W końcu chciałeś poznać mnie, czyż nie?

Wypuścił wolno powietrze i poprawił się na krześle.

Słyszałem, że mimo mojego ostrzeżenia, próbujesz nawiązać kontakt z księciem.

Wypada podziękować za prezent – wzruszyłam ramionami.

Obrócił w palcach kieliszek. Cały czas nosił maskę, więc odczytanie jego emocji było ciężkie. Cierpliwie czekałam na jego słowa, czując, że robi mi się coraz cieplej z nerwów.

Nie masz pojęcia, gdzie jesteś. Nie wiesz, co się dzieje, kim jesteśmy – mówił powoli, a jego uśmieszek się pogłębiał. – Nawet nie wiesz, jak stąd wyjść. Twoja sytuacja jest absolutnie beznadziejna.

Dziękuje, nie zauważyłam tego – wycedziłam.

Jednak wcale nie musi taka być.

Urwał dramatycznie, kiedy drzwi się rozwarły, by wpuścić w służbę. W oka mgnieniu stół wypełniły różne dymiące półmiski, wazy i miseczki. Kobieta i mężczyzna w białych mundurach uwinęli się błyskawicznie, a po tym jak nalali wina do wysokich kieliszków, skłonili się Spectrze i wyszli. Rozstawienie tego wszystkiego nie zajęło im więcej niż trzy minuty.

To jaką masz propozycję? - spytałam, na co blondyn uniósł dłoń.

Nie omawiam takich spraw przy posiłku.

Przewróciłam oczami. Oczywiście, musiał podtrzymać napięcie, żebym czasem nie nabrała apetytu. Sięgnęłam po potrawy, które wydawały mi się najbardziej znajome i nałożyłam dla siebie. Na wino ufałam nieufnie, bo kto wie, czy czegoś nie kazał tam dodać. Choć teoretycznie dostaliśmy je z tej samej butelki…

Obiad upłynął w absolutnym milczeniu przy szczęku sztućców i talerzy. Spectra odezwał się dopiero po szybkim wysuszeniu zawartości kieliszka.

Zdaje sobie sprawę, że możesz nie mieć nic wspólnego z Ruchem Oporu.

To po cholerę to wszystko? - warknęłam. – Tak wam się tu nudzi?

Bo to nic nie zmienia, Jessica – odparł spokojnie i oparł brodę o palce zwinięte w koszyczek. – To, czy ich znasz czy nie, nie sprawi, że przestajesz być użytecznym pionkiem.

Zmarszczyłam brwi, ściskając mocniej kieliszek. Czułam, że jego następne słowa nie spodobają mi się.

Dan Kuso to niezwykle prostolinijny i dobroduszny chłopak. Walczy z nami, bo wierzy w swoje bzdurne ideały. Jeśli usłyszy, że trzymamy tu ziemską dziewczynę, nawet jeśli jej nie zna, jak myślisz, co zrobi. Pozwoli, by była więziona czy też przybędzie na ratunek?

Ścisnęło mnie w środku. Nie trzeba było znać osobiście Dana, by wiedzieć, że on nie zawahałby się przy tym wyborze i podążyłby na pomoc. Uświadomienie uderzyło we mnie, sprawiając, że na moment zostałam ogłuszona. Milion nieskładnych myśli zaczęło przebiegać po mojej głowie.

Ja to wiem. Hydron to wie – Spectra ciągnął dalej, pewnie widząc mój stan. – Więc jak myślisz, jakie masz szanse na szybki powrót do domu?

Bawiło go to. Cholerny maszkaron czerpał z tego niesamowitą satysfakcję. Zacisnęłam pięści i wtedy poczułam, jakby ktoś przysunął mi coś rozpalonego do nadgarstka. Zrobiło mi się na sekundę biało przed oczami, a ból rozlał się po całej długości ręki. Zerwałam się gwałtownie, prawie zrzucając zastawę na ziemię. Uczucie zniknęło równie szybko, co się pojawiło. Zamrugałam kilka razy i uważnie przyjrzałam się ręce, ale nic niepokojącego na niej nie dostrzegłam.

Z opóźnieniem do mnie dotarło, że to wszystko widział Spectra. Syknęłam jeszcze raz i zaczęłam potrząsać ręką.

Cholerny skurcz – mruknęłam i spojrzałam na niego.

Dla własnego spokoju wolałam wierzyć, że to kupił, bo ciągle się nie odzywał. Machnęłam jeszcze kilka razy kończyną i usiadłam.

To jaką masz propozycję, bym nie miała tak przejebane? - spytałam jadowicie ze słodkim uśmiechem.

To bardzo proste, Jessica – Skręcał mnie sposób, w jaki wypowiadał moje imię. – Wystarczy, że do mnie dołączysz.

Musiałam zrobić wybitnie głupią minę, bo odetchnął i odchylił się na krześle.

Z Gusem pracujemy nad czymś ważnym, co pochłania wiele naszej uwagi. A powinniśmy mieć również oko na księcia, jego ruchy i zamiary. Wyrażam się jasno?

Czyli szpiegowanie. Czemu tak łatwo mi o tym powiedział, nie mając żadnej gwarancji, że go nie zdradzę?

Tylko jaką mam pewność, że to faktycznie mi pomoże? - Skrzyżowałam ramiona. – Równie dobrze mogę skończyć w lochu i tyle z tego będzie.

Jeśli jesteś dość inteligenta, dasz sobie radę – Rozłożył ręce. – Czekając bezczynnie, również nie masz żadnej gwarancji czy cudem Ruch się uratuje czy też skończysz w lochu.

Cóż teoretycznie mogę powiedzieć księciu o twojej propozycji – zaryzykowałam tym stwierdzeniem. Do obrony miałam kawał amunicji pod postacią talerzy i sztućców.

Masz rację – Pokiwał głową. – O ile zdołasz dotrzeć do księcia, nim się o tym dowiem.

Widzę, że odpuściłeś sobie subtelne groźby.

Nie widzę w nich większego sensu. Myślę, że na tyle rozumiesz swoją sytuację, by nie podjąć głupiej decyzji.

Sięgnął po butelkę i nalał sobie więcej wina. Westchnęłam ciężko i podniosłam.

Muszę się zastanowić.

To nie problem, masz tu mnóstwo czasu na przemyślenia.

Zdusiłam przekleństwo i opuściłam tego pojebańca.


****


Przez dalsze dni moja sytuacja nie uległa zmianie, wręcz delikatnie się pogorszyła, gdyż zostało mi przekazane, że Hydron wyjechał i tyle go widziano. Spectra również nie zaszczycił mnie swoją obecnością. Mimo tego obserwacja ani trochę nie zelżała, a wytknięcie nosa przez drzwi kończyło się na podejrzliwym wzroku i śledzeniu każdego kroku. W rezultacie spędzałam czas z książkami, z nudów nawet ćwicząc i krążąc w kółko jak jakaś opętana.

Spędziłam w tych fantastycznych warunkach już dobre cztery dni. Moi rodzice i Mick musieli umierać z niepokoju przez moje zniknięcie. Pewnie postawili całą policję stanową na nogi i bezskutecznie próbowali mnie odnaleźć. Ściskało mnie serce na samą myśl, ale musiałam się opanować. Płaczem nie miałam szans niczego zmienić, ta banda wariatów nie była z tych, których poruszyłyby czyjeś łzy.

Ruch Oporu mógłby się pośpieszyć – powiedziałam ponuro do Fludima. – Albo ci pieprzeni Starożytni też mogliby ruszyć tyłki.

Myślę, że w obecnej sytuacji mają związane ręce – mruknął mój bakugan.

O, to zupełnie jak my – Padłam plecami na podłogę. – Jak tak dalej pójdzie, to się tu zestarzeje i ktoś za kilkadziesiąt lat znajdzie moje kości.

Dwa metry pod ziemią mogłam wylądować o wiele szybciej, niż się spodziewałam. Przez cały budynek przebiegł wstrząs, który sprawił, że krzesło oraz szafka nocna upadły z hukiem o podłogę. Zerwałam się na równe nogi. Za drzwiami słyszałam krzyki i tupot stóp. Wymieniliśmy spojrzenia z Fludimem. Oto nadeszła długo wyczekiwana okazja.

Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się. Uśmiech sam wpłynął na me usta, gdy stwierdziłam brak strażników.

Musimy znaleźć schody i uciekać do parteru – szepnął Fludim. – Winda to za duże ryzyko.

Obserwuj, czy zbliża się któryś z tych Vexosów – poleciłam mu i rzuciłam do biegu.

Co jakiś czas budynkiem znów trzęsło, ale mniej intensywnie niż za pierwszym razem. Widziałam strażników biegających w różne strony i wykrzykujących jakieś polecenia, ale przez adrenalinę i ogólną wrzawę nie rozumiałam, o co im chodziło. Zresztą nie było to ważne, póki miałam szansę się stąd wydostać.

Niestety ledwo udało mi się zejść na niższe piętro, okazało się, że schody nie mają kontynuacji. Zapewne miało to uniemożliwić ucieczki oraz sprawić, że ewakuacja stąd była cholernie uciążliwa. Schowałam się za jedną z długich zasłon, gdy usłyszałam zbliżający się tupot.

Są na niższym poziomie, mamy zabezpieczyć salę tronową – wrzasnął jeden ze strażników.

Pieprzony ruch oporu.

Fludim znacząco klepnął mnie w szyję. Zignorowałam go i czekałam, aż odbiegną dalej.

I tak trzeba stąd wyjść. Potem możemy ich szukać – oznajmiłam.

Nie dałam bakuganowi szansę na odpowiedź, tylko rzuciłam się do dalszego biegu.


****


Wyjrzałam delikatnie zza rogu i zaraz cofnęłam głowę. Grupa naukowców stała tuż przy przejściu na dalszą część korytarza, a wnioskując po ich ożywionej dyskusji, raczej prędko się stamtąd nie ruszą. Musiałam poszukać innej drogi, więc zaczęłam powoli się wycofywać, póki nie wyczułam, że dotykam ręką jakiegoś materiału.

Zimno rozlało się po całym moim żołądku. Cudem nie krzyknęłam.

Dłoń, która złapała moje ramię, zdawała się wgnieść moje nogi w podłogę. Na moment zastygłam jak słup, a w gardle mnie ścisnęło. Ta ręką była ubrana w rękawiczkę. Wyraźnie czułam materiał i oczami wyobraźni widziałam, że jest ona biała.

Chyba nie myślałaś, że to będzie takie łatwe? - szepnął Spectra prosto do mojego ucha.

Niewiele myśląc, szarpnęłam się w przód, jednocześnie wykonując kopnięcie w tył. Puścił mnie na moment, ale zaraz złapał za nadgarstek. Zacisnęłam zęby i pociągnęłam mocno, zapierając się nogami. Poczułam, jak impuls energii przebiega przez mój organizm. Fioletowe iskry trysnęły spod zaciśniętych palców blondyna.

Syknął, rozluźniając uścisk. Nie roztrząsając, co to właściwie było natychmiast wyrwałam rękę i puściłam się biegiem w przeciwną stronę, olewając bandę naukowców. Trzysta razy bardziej wolałam się mierzyć z nimi, niż tym popierdoleńcem.

Niezbyt mnie zaskoczyło, kiedy wszędzie zaczął wyć alarm. Ale zdziwił mnie brak pościgu Spectry. Zerknęłam przez ramię, jednak już go nie było, za to pojawiło się parę knypków w kitlach, którzy krzykami próbowali mnie namówić do zatrzymania się. Zacisnęłam zęby i przyśpieszyłam. Rzucałam się w coraz to nowe zakręty, aż wypadłam na spore rozwidlenie.

Niestety nie było ono puste. Dziewczyna, którą widziałam wtedy z Phantomem oraz chłopak, który nazywał się chyba Shadow, wbili we mnie wzrok. Byłam cała spocona, dyszałam jak po przebiegnięciu maratonu, moje włosy były przylepione do twarzy. Ale błysk w oku dziewczyny powiedział mi, że mnie poznała. Natomiast chłopak się zaśmiał, wywalając język.

Wiedziałam, że jesteś z tym durnym Ruchem – powiedziała z satysfakcją, z jej dłoni dosłownie wypłynął błękitny bat.

Nie jestem! - wydusiłam, po czym kucnęłam, by uniknąć ciosu. Poczułam świst tuż przy oku oraz trzask wyładowania.

Miałam stuprocentowo przejebane. Jeśli teraz mnie złapią, to czekał mnie loch albo zostanie statuetką. To już lepiej byłoby skakać na główkę z jakiegoś okna.

Mylene zamachnęła się po raz drugi. Tym razem musiałam się przeturlać. Mięśnie mnie paliły, a przed oczami dwoiło i troiło. Mój organizm długo tak nie pociągnie, a ja ciągle musiałam zejść o jeszcze jedno piętro. Chwiejnie wstałam i to był błąd. Poczułam gorące smagnięcie na udzie, przez co padłam na kolano, krzywiąc się z bólu.

Jeśli się teraz poddasz, to postaram się nie robić ci krzywdy – oznajmiła fałszywie miłym tonem.

Pieprzeni sadyści, co kolejny to gorszy. Oddychałam płytko, rozglądając się. Noga pulsowała bólem i nie było szans, bym była w stanie pobiec.

Mądra decyzja – Mylene musiała wziąć mój brak odpowiedzi za podporządkowanie się.

Gorączkowo myślałam nad rozwiązaniem, kiedy ratunek nadszedł pod postacią eksplodującej ściany. Mylene i Shadow odskoczyli przez spadającym gruzem. Zamknęłam oczy, kiedy w powietrzu zatańczyła gruba chmura pyłu i zaczęłam kaszleć. Rozchyliłam powieki i pomimo łez, zaczęłam się oddalać na tyle szybko, na ile pozwalała mi ranna noga.

Jak się czujesz? - spytał zmartwionym głosem Fludim.

Jak nie wykituje do końca dnia, to będę bardzo zdziwiona – odparłam.

Brnęłam dalej w iście ślimaczym tempie, zaklinając Starożytnych i domeny, żeby już na nikogo nie wpaść. Były na to marne szanse, ale musiałam w coś wierzyć. Szukając następnych schodów, natrafiłam na kolejne zniszczenia.

Czuję energię Pyrusa – rzekł Fludim. – Gdzieś niedaleko nas.

Fantastycznie, przy odrobinie farta może spłonę.

Dookoła panowała cisza i spokój. Wszystkich musiało wymieść na inne piętra, co było mi niezwykle na rękę. Kliknęłam w guzik otwierający drzwi do dalszej części budynku. Po przejściu zauważyłam naglą zmianę scenerii. Zamiast surowych szarych ścian pojawiły się jasne tapety, a pośrodku były kolejne witraże.

Tu muszą być apartamenty Hydrona. Uważaj, Jess.

Niemal stąpając na palcach, szliśmy dalej. Zatrzymałam się przy rozstaju. Obie strony zionęły mrokiem i odnosiłam wrażenie, że wybór którejkolwiek z nich skończy się dla mnie źle.

Jeśli to faktycznie część księciunia, to musi mieć jakieś swoje awaryjne wyjście. Powinniśmy się rozejrzeć – zauważył Fludim.

Tylko przez to mogą być bardziej strzeżone – westchnęłam. - Oby ten chaos wyżej ściągnął wszystkich strażników.

Wybrałam lewo i kliknęłam pierwsze lepsze drzwi. Z zapartym tchem czekaliśmy, aż się rozsuną i powoli zajrzeliśmy do wnętrza. Wypełniało je czerwony puchaty dywan oraz płaskorzeźby przedstawiające kolumny. Na samym końcu wisiał obraz w złoconej ramię. Zrobiłam kilka kroków, by mu się lepiej przyjrzeć i stanęłam jak wryta.

Pysk czarnego smoka spoglądał na mnie arogancko z płótna. Jego czerwone ślepia zdawały się lśnić w półmroku, jaki wypełniał pomieszczenie. Miałam nieznośne uczucie, że już go gdzieś widziałam.

Podoba ci się mój Helios?

Drzwi zasunęły się tuż za Spectrą i cicho piknęły, co oznaczało, że je zamknął. Zaczął do mnie podchodzić. Próbowałam się cofnąć, gdy udo odezwało się bólem. Blondyn wykrzywił wargi w grymas współczucia.

Spotkanie z Mylene musiało być nieprzyjemne.

Czego chcesz? – wydyszałam.

Czemu tak agresywnie? Chcę ci tylko pomóc.

Prychnęłam gniewnie.

Daruj sobie te żarty.

Zatrzymał się tuż przede mną i złapał mój nadgarstek w stalowy uścisk. Nie próbowałam się uwolnić, jedynie wbiłam w niego wzrok. Biła od niego taka aura, że temperatura w pomieszczeniu wydawała się spaść o parę stopni.

Mylene i Shadow widzieli, jak próbujesz uciec akurat, gdy przybył do nas Ruch Oporu – wycedził. – Wiesz, w jakim świetle cię to stawia, skoro nie uciekłaś?

Wizja zimnego i ciemnego lochu stanęła przed moimi oczami. Poczułam, że robi mi się gorzej. Nagle przypomniałam sobie jego ofertę

Więc i tak ci się tu nie przydam, skoro Hydron ma mnie za członka tego ruchu – Zmarszczyłam brwi. – Jak możesz mi pomóc i mieć z tego korzyści?

Jeśli wmówię Hydronowi, że to ja cię zabrałem z pokoju w obawie, że coś się z tobą stanie, uwierzy, że jesteś niewinna i biegałaś w panice, a nie w celu ucieczki.

Ciągle coś mi nie pasowało. Spectra nie podjąłby takiego ryzyka dla potencjalnego szpiega. Mój instynkt krzyczał, że powinnam wiać, ale nie było nawet gdzie.

Za co? To niekorzystne – zauważyłam. – Hydron będzie wobec ciebie podejrzliwy.

Mina pełne uznania, jaką mnie obdarzył była niewątpliwie prawdziwa i przez to cholernie przerażająca.

Widzisz, jednak potrafisz myśleć – pochwalił mnie i zacisnął mocno rękę na moim nadgarstku.

Wyrwał mi się jęk bólu i już chciałam go uderzyć, kiedy ku mojemu oszołomieniu znów trysnęły iskry purpury w połączeniu z półprzeźroczystą fioletową mgłą objęły nasze złączone dłonie. Zniknęły po chwili. Wybałuszyłam oczy.

Fascynujące, nieprawdaż? - zagadnął Spectra.

Co to było? – zapytałam słabym głosem.

Jeszcze nie wiem, ale coś mi mówi, że przyda się w moich planach – Puścił mnie. – I z pewnością jest warte ryzyka.

Pomasowałam bolący nadgarstek. Kłębiło się we mnie mnóstwo pytań, ale brakowało osoby mogącej mi na nie odpowiedź. Zachwiałam się, czując, że opuszczają mnie resztki adrenaliny.

Teraz muszę pomyśleć nad ładną wersją dla Hydrona, czemu strażnicy zostali odesłani – rzekł Spectra. – Potem przekażę ci przez Gusa, co masz mówić.

Już chciałam skinąć głową, gdy sens słów do mnie dotarł, a wspomnienia tego, jak dał mi dalej biec powróciły. Wszystkie puzzle wpadły na swoje miejsce. Odsunęłam się od niego.

Ty… - zaczęłam i kaszlnęłam. Gardło miałam suche jak wiór. – To ty odesłałeś strażników. Nie ścigałeś mnie, bo wiedziałeś, że zobaczą mnie inni i wtedy… - urwałam.

Nawet nie musiałam kończyć. Diaboliczny uśmiech na jego twarzy potwierdził moje domysły.

Wygląda na to, że jesteś na mnie skazana, Jessico – powiedział spokojnie. – Inaczej nigdy stąd nie wyjdziesz.




Taa, uznałam, że zrobię z tego 3-shota XDD

środa, 13 września 2023

S3 Rozdział 16: Upadek porządku

   Purpurowa struga światła ugodziła ostatniego z piątki bakuganów, który zaryczał i padł na piasek. Chmura pyłu wzbiła się, a gdy opadła, ukazała niewzruszonego, wręcz znudzonego Heliosa. Spectra szedł za partnerem krok w krok, obserwując sytuację dookoła. Również nie wydawał się specjalnie skupiać na tej walce.

   To już wystarczyło, by Anubias poczuł do niego głęboką niechęć. Miał wrażenie, że blondyn całą swoją postawą sobie z niego kpi. Niedbały ubiór, brak uwagi, zblazowana mina. Zacisnął mocniej jedną pięść, ale zaraz ją rozluźnił i zwrócił się do Robina.

Nasz debiutant chyba czuje się trochę zbyt pewnie – rzekł zjadliwe. – Zmień to.

   Robin tylko się uśmiechnął i wykrzyknął nazwę ataku. Ziperator posłusznie wzniecił tornado, które powinno zmieść Heliosa o dobre parę metrów od piramidy. Jednak to nie nastąpiło.

   Spectra nawet się nie odezwał, gdy powietrze przeciął czarny, ciężki pocisk, który ugodził Ventusa w skrzydło, tym samym sprawiając, że stracił on równowagę i huknął o piasek. Punkty mocy poleciały w dół wraz z nim.

Mam nadzieję, że posiadasz ten głośny Nanopack – odezwał się Phantom po raz pierwszy.

Ha, czybyś tak prosił się o manto, koleś? – zaśmiał się Jack, ale szybko zaprzestał, widząc minę Anubisa.

   Spectra nie zwrócił uwagi na tą wypowiedź, zupełnie jakby w ogóle nie padła. Ciągle wpatrywał się wyczekująco w Robina.

No więc? Nie mam całego dnia.

Wichrowe cięcie – warknął brunet.

Litości – jęknął Helios i nawet nie wysilił się na obronę, a jedynie sprawił, że jego pazury zajęły się czarnym ogniem i wykonał cięcie. Ciemna energia świsnęła jak bat i trafiła przeciwnika w poprzek torsu.

   Ziperator po raz kolejny ugodził w podłożę, ale tym razem powracając do formy kulistej. Widzowie zgodnie wznieśli okrzyk podziwu i coraz więcej głosów zaczęło dopingować Vestalianina. Nawet na jednej części ekranu pojawiło się jego zdjęcie z licznikiem punktów. Liczba ta zwiększała się w szybkim tempie.

   Robin przygarbił się, gdy schylił się, podnosząc bakugana. Lekko się wzdrygnął, gdy poczuł, jaki jest on gorący. Nawet nie śmiał podnosić głowy, ale doskonale czuł palący wzrok Anubisa na swojej skroni.

   Ben strzyknął nadgarstkami i butnym krokiem zaczął się kierować w dół schodów. Jego bakugan przyjął bojową pozycję.

Jeśli próbujesz bez nanopacku, to nie marnuj mojego czasu – Zimny głos Spectry zatrzymał go wpół kroku.

Coś ty powiedział?! Pieprzony nowicjusz się znalazł, co będzie dyktował warunki!

Jack zarechotał i usiadł na jednym schodku.

Chyba nie myślisz, że pokonasz nasz wszystkich, bo z jednym ci się udało?

Dokładnie tak myślę.

   Jack wytrzeszczył oczy, po czym padł na plecy, zanosząc się jeszcze głośniejszym rechotem.

Panie i panowie! – Komentator mówił podekscytowanym tonem. – Czy wszyscy słyszeliście tę deklarację? Nasz nowy zawodnik właśnie obiecał, że zwycięży z całą drużyną Anubisa. Jak na to odpowie nowy król Bakuprzestrzeni?

   Z widowni rozległy się okrzyki i padło parę gwizdów. Spectra uśmiechnął się kpiąco i coś mruknął pod nosem, co jego bakugan skwitował prychnięciem. Ben, któremu żyłka przy skroni pulsowała jak szalona, już wzniósł rękę z bakuwatchem.

Cisza! – warknął Anubis. – Z drogi!

   O dziwo ucichła nie tylko jego drużyna, ale także widzowie. Ben odsunął się, przepuszczając lidera. Ten zszedł i stanął naprzeciwko Vestalianina, który nie ściągnął z niego wzroku. Napięcie, choć wisiało w powietrzu od początku, zaczęło się wznosić ku punktowi szczytowemu. Horridian zeskoczył z szczytu piramidy i wylądował posłusznie koło swojego Wojownika. Wszystkie trzy głowy wyszczerzyły krótkie, ale ostre kły.

Jesteś silny – przyznał bez zawahania Anubis. – Ale za bardzo się rządzisz jak na kogoś, kto nigdy nie zawalczył w Bakuprzestrzeni. Tu obowiązują inne zasady.

Nie widzę celu w marnowaniu czasu na walki, gdzie nie ujrzę nic interesującego.

Mówisz, że nie ma tu graczy na twoim poziomie?

Tak – potwierdził Spectra, ale zaraz się zastanowił. – Już nie ma – dodał.

Nie trzeba było być geniuszem, by wiedzieć o kogo mu chodziło. W Anubiasie aż zawrzało na tak oczywistą kpinę z własnej osoby, ale postanowił to w sobie zdusić. Nie chciał się dać sprowokować i pozwolić temu kolesiowi w kitlu dyktować warunki. Widać przebywanie ze styropianem sprawiło, że stawał się niemal tak irytujący jak ona.

Muszę wyprowadzić cię z błędu, blondynku – użył karty. – Zabójczy sen.

Ciężka, gruba mgła otoczyła oba bakugany i graczy oraz sprawiła, że Horridian znikł im z oczu, a po chwili jego sylwetka zaczęła pojawiać się w kilku miejscach naraz. Każdy normalny bakugan zacząłby się obracać, próbując odnaleźć prawdziwą wersję. Ale nie ten pieprzony partner Spectry. On za to warknął, ignorując, co się wokół dzieje.

Błagam, Spectra, ja tu zaraz zasnę. Nie możemy zabrać tego nanopacka od tego pajaca w okularach?

Cierpliwości, Helios, muszę go zobaczyć w bitwie – Spectra wzniósł rękę. – Niszczycielski płomień.

Helios posłusznie rozwarł szczęki i zionął czarnym ogniem, który roztrzaskał senną marę w drobny mak. Mgła rozpłynęła się w w przeciągu sekund. Horridian zawarczał, ale zdołał uniknąć niszczycielskich płomieni.

Anubis zaklął i kliknął w następną kartę. Miał jej użyć, gdy ujrzał, jak Spectra z stoickim spokojem wyciąga papierosa i podpala go na jednym z tlących się jeszcze ognisk.

Wtedy wojownik Darkusa przestał myśleć. Wszelkie napomnienia Sellon, instrukcje mistrza Magmela, jakikolwiek rozsądek. Odrzucił to wszystko, zastępując krwiożerczym pragnieniem upokorzenia i wtarcia się w ziemię tego pieprzonego gnojka. Tylko to mogło uratować jego dumę, na którą ten chuj splunął.

Nanopack! - ryknął, czym wreszcie przykuł uwagę Spectry. – Aeroblaze!

Może gdyby furia nie zasłoniła mu oczu, zauważyłby pełną satysfakcji minę przeciwnika i przerwał atak. Jednak w tamtej chwili stał się uosobieniem gniewu i palącej nienawiści. Nie tracił czasu na jakikolwiek namysł.

Rozerwij go, Horridian!

Bakugan zawirował w powietrzu, a z dział wystrzeliło dwanaście strumieni niszczycielskiej mocy. Phantom szybkim ruchem wbił odpowiednią sekwencję i skinął na Heliosa, który nakierował swoje działo. Jednak on jedynie wypalił jedną, grubą wiązkę.

Moce zderzyły się. Fale uderzeniowe rozchodziły się, sprawiając, że otoczenie się zatrzęsło. Pozostałe bakugany nie miały szans z takim nagromadzeniem energii i powróciły do kulistych form. Arena zaczęła się kruszyć, a sama piramida niebezpiecznie chwiać. Papieros Spectry wypadł mu z ust i poszybował gdzieś daleko w tył.

Żaden ze strumieni nie ustępował. Bitwa zmieniła się z pojedynku siły na bitwę wytrzymałości. Każdy z zapartym tchem wpatrywał się w centrum zderzenia, choć po dłuższej chwili sprawiało to chwilowe oślepienie i mroczki przed oczami.

W końcu Spectra westchnął.

Helios, Jad Mroku.

Z głównego działa wysunęło się trzy raz mniejsze i nim Anubis zdołał dokończyć użycie karty, coś fioletowego mignęło w powietrzu. Nie grubsza od igły i niewiele dłuższa wiązka przeszyła nogę Horridiana. Na jego bolesny skowyt, wielu zatkało uszy.

Wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Oba bakugany stały się kulkami i wróciły do swoich wojowników.

Proszę państwa, chyba mamy remis! – orzekł sędzia, podobnie zaskoczony co reszta osób na trybunach. – Spectra Phantom wygrał przeciwko trzem , ale jego walka z liderem pozostała nierozstrzygnięta!

Taka decyzja została przyjęta z entuzjazmem i zaraz posypały się oklaski oraz skandowanie o dogrywkę.

Co to za durne gierki? – warknął Anubis, idąc ku Spectrze. – Co to kurwa miało być?!

Złapał go za kołnierz i pociągnął. Do nozdrzy wdarł mu się odór tytoniu, wzmagając wściekłość.

Nie ma chuja, że ten atak cię pokonał – wysyczał. – Litujesz się nade mną?!

Najwyraźniej mój bakugan ciągle musi się przyzwyczaić do nowego ciała – Ton Spectry nie zmienił się ani o jotę, ale Anubis czuł tę ukrytą kpinę.

Gorzki smak rozlał mu się po języku i spłynął do gardła. Vestalianin złapał go za nadgarstek i oderwał jego rękę od kitla.

Doceniam, że posłuchałeś mojej prośby.

Anubis zapragnął go uderzyć. Prosto w te usta, które wygiął w lekki uśmiech. I uderzać, aż nie zmienią się w grymas bólu.

Zniszczę cię następnym razem – obiecał. – Póki co będziesz błagać o litość. Ciebie i tą pieprzoną idiotkę, Jessicę. Bo to ona cię nasłała.

Chciałbym to zobaczyć.

Były to jego ostatnie słowa, po których odwrócił i zaczął odchodzić. Szedł swobodnie, jakby nie czując czterech nienawistnych spojrzeń, jakie były wbijane niczym sztylety w jego plecy.




*****


Musiałyśmy kwestię zimnej energii odłożyć na później, ponieważ zbliżałyśmy się do areny C, gdzie według słów Haru kręciła się Sellon. Według zapowiedzi miała się odbyć kolejna walka, gdzie zwycięzcą stawał się ten, który odnalazł tajemniczy skarb schowany gdzieś na arenie. Standardowo każda silna drużyna wystawiała tam swojego członka. Więc albo kobieta miała uczestniczyć albo obserwować którąś ze swoich podopiecznych.

Dobra, to czego właściwie od niej chcesz? – spytała Haru.

Ostatnimi czasami sporo kręciła się przy mnie i Shunie – objaśniłam. – Więc może mieć jakiś związek z tym, że nagle Shun został liderem.

Tylko ona w życiu się do tego nie przyzna.

Więc trzeba ją podejść.

Czekam na rezultaty – wtrącił się Fludim. – Taka z ciebie dobra dyplomatka jak ze mnie śpiewak operowy.

Cóż to akurat nie jest sprawa między planetami, a próba wyciągnięcia informacji – syknęłam i zwróciłam się do Haru. – Ale jeśli pójdziemy we dwie, to od razu zorientuje się, że czegoś od niej chcemy. A nie ma sensu czekać, bo z upływem czasu może wymyślić jakieś kłamstwo, które będzie idealnie pasować.

To prawda – odparła i zastanowiła się. – Może ty porozmawiasz z Sellon, a ja w tym czasie poszukam Marucho? Jest spora szansa, że również jest tutaj albo jak gracz albo jako widz.

Było to najlepsze rozwiązanie. Rozdzieliłyśmy się i skierowałyśmy do dwóch różnych wejść. Shiena od razu weszła na trybuny, a ja pokierowałam się do szatni dla zawodników. Po jakiś dziesięciu minutach kręcenia się, udało mi się natknąć na Chris, co znaczyło, że gdzieś obok musi być Sellon. Dziewczyna zauważyła mnie, nim zdołałam się przywitać.

Potrzebujesz czegoś? – spytała.

Jej ton w odróżnieniu od Soon był zawsze podszyty irytacją, z wyjątkiem momentów, gdy rozmawiała z ukochaną liderką lub gdy wznosiła modły na jej cześć.

Jest z tobą Sellon? – spytałam.

Łypnęła na mnie nieprzyjemnie, ale dwie herbaty z automatu w rękach zdradzały, że musiała z kimś być.

Czegoś chcesz od niej?

Cisnęło mi się na język ironiczne uwagi, ale przełknęłam je dla dobra samej siebie. Przybrałam lekko zmieszany wyraz twarzy.

To dość osobista i trochę niezręczna sprawa.

Cokolwiek Chris chciała powiedzieć, nie zdołała, bo Sellon sama wyłoniła się zza automatu. Jak zwykle pełna powabu i roztaczająca aurę pewności siebie. Z uśmiechem podziękowała za herbatę i zwróciła się do mnie.

Witaj, Jessie. Dobrze słyszę, że masz do mnie sprawę?

Udawałam, że nie widzę, jak jej oczy szukają kogoś przy mnie. Mimo braku Haru musiała być podejrzliwa. Dlatego musiałam dobrze to rozegrać, by się czegokolwiek dowiedzieć. Uśmiechnęłam się więc z zakłopotaniem.

Cześć. Tak, to dość pilne, więc jeśli pozwolisz?

Podniosłam dłoń, wskazując na dalszą część korytarza.

Zaraz zaczyna się mecz, więc nie mam wiele czasu, Jessie.

Zajmę ci maksymalnie kwadrans – zapewniłam.

Chris, bądź tak dobra i zajmij nam miejsce na trybunach, gdzieś z przodu – poprosiła Sellon.

Oczywiście, pani Sellon!

Chris rzuciła mi jeszcze jadowite spojrzenie, zanim wyminęła Sellon i skierowała się do najbliższych schodów. Sellon poczekała, aż zamkną się drzwi i skupiła się na mnie.

Słucham, Jessie.

Wyczułam, że Fludim się napiął. Ale mógł być spokojny, ja miałam strategię. Może nie była ona stuprocentowo pewna, ale powinna zadziałać.

Przełknęłam ślinę.

Chodzi o Shuna – zaczęłam, bawiąc się kosmykiem włosów. – Martwię się o niego.

Twarz Sellon pozostała niezmieniona, aż nie zmarszczyła lekko jednej brwi.

Z jakiego powodu? Wydaje mi się, że ja…

Bo widzisz, on ma dziewczynę i mam obawy, że przez to, że tak go ostatnio zaczepiasz, to ona myśli, że go podrywasz!

...jako lider sprawdza się doskona...słucham?

Chyba jako pierwsza i ostatnia zdołałam uchwycić rysę na masce perfekcyjnego opanowania Sellon. Osłupiała i wpatrywała się w mnie, a przez moment na jej twarzy odmalował się szok.

Albowiem był to krok pierwszy – ogłusz ich największą głupotą, jaką wymyślisz!

Alice i Shun to zawsze była moja ulubiona para, tacy, wiesz przeznaczeni dla siebie. Od kiedy ich poznałam, zawsze im kibicowałam, a teraz wreszcie im się udało. I nie mogę już patrzeć na te smutne oczy Alice, bo ona nigdy nie powie tego sama. I tak, tak nie powinnam się wtrącać, ale sama rozumiesz, to naprawdę mnie bolało, bo kocham ich jak rodzeństwo! – trajkotałam, żeby nie dać jej czasu na ochłonięcie i zebranie myśli.

Zalewałam ją tym potokiem słów, póki nie zachrypłam.

Krok drugi – nie daj się zastanowić!

Jestem przekonana, że po prostu nie wiedziałaś, więc cię nie winię, absolutnie. Shun oczywiście też powinien się pilnować, bo w końcu to jego obowiązek. Doceniłabym dlatego, gdybyś pozostawiła to między nami…

Jessie, ja…

Nie bój się, Alice również nie ma żadnych pretensji, to jest anioł nie człowiek! Dlatego też tak łatwo daje się zranić, biedactwo. Bo widzisz, kiedy się poznaliśmy to Shun…

Źle to zrozumiałaś – Sellon w końcu zdołała mi przerwać, kiedy musiała nabrać powietrza.

Głos miała lekko podniesiony, ale ciągle idealnie gładki i łagodny.

Naprawdę? Bo widzisz byłam przekonana, że rozmawiałaś z nim z intencją jakiejś dalszej relacji. Tak często was razem widziano… - urwałam, przyglądając się jej podejrzliwie.

Nasze rozmowy nigdy nie miały takiego kontekstu, przepraszam za nieporozumienie – rzekła Sellon. – Nie sądziłam, że tak to może wyglądać z boku.

Ach, więc pewnie rozmawialiście o bakuganach, w końcu obydwa to Ventusy. Wymiana doświadczeń,

Omawialiśmy raczej ostatnie wydarzenia. Mam nadzieję, że cię to nie urazi, ale dużo się wydarzyło przez waszego lidera.

Ex-lidera, Shun jest nowym – przypomniałam tym samym beztroskim tonem, którym paplałam poprzednie głupoty. – Taki ucieszony, że wreszcie może rozwinąć skrzydła.

Doprawdy? – Ton na to nie wskazywał, ale w jej oczach błysnęło zdziwienie.

Wiadomo! Powiedział, że wreszcie pokierować Wojownikami i od dawna tego chciał, bo miał nowy plan rozwoju dla nas.

Myślałam, że pragnął przywrócenia równowagi w Bakuprzestrzeni i zaprzestania tych brutalnych walk. Poprowadzić Bakuprzestrzeń do tego, co było wcześniej.

Mógł też tak mówić, w końcu celów można mieć wiele, czyż nie? – Machnęłam niedbale ręką. – Czyli to o tym z nim rozmawiałaś? No tak, ty Sellon zawsze pragniesz pięknych bitew, przepełnionych gracją.

Nie zaprzeczę – uśmiechnęła się. – Ale wracając do głównego tematu, mam nadzieję, że wszystko wyjaśnisz swojej przyjaciółce.

Oczywiście! Naprawdę wybacz, że tak cię tym kłopoczę, ale nie mogłam już wytrzymać.

Nie gniewam się, spokojnie. Teraz, jeśli pozwolisz, pójdę już. Zaraz zaczyna się pojedynek.

Jasne. Do następnego spotkania, Sellon.

Mam nadzieję, że wtedy zawalczymy, Jessie. Nie zapominaj, że również

Czmychnęłam czym prędzej do damskiej łazienki. Tam zaprzestałam tego idiotycznego wyszczerzu i ochlapałam twarz wodą. Fludim przysiadł na umywalce.

Aż nie wiem, co powiedzieć. Ogłuszyło mnie.

Jak Starożytni pozwolą, to Shun i Alice nigdy nie dowiedzą się o tej konwersacji – westchnęłam. - Ale chociaż wiemy, że to Sellon go do tego popchnęła.

Skąd?

Gdy mówisz ludziom fałszywe informacje, o czymś, na czym się znają zazwyczaj zaczną cię poprawiać – wyjaśniłam. – Ale nie znałam treści rozmów Shun z Sellon, więc uznałam, że powiem coś, co kompletnie nie pasuje do Shuna. Wtedy Sellon mnie poprawiła.

No ale Shun przecież chce tego, co powiedziała.

Czy aby na pewno? Czy Shun kiedyś nam mówił, że chce jakiejś równowagi, prowadzenia graczy jako lider?

Fludim zadumał się.

Nie, jak tak o tym mówisz, to ani razu wcześniej to nie padło.

Przypuszczam, że takimi słowami Sellon go pchnęła do objęcia pozycji lidera. Gdyby spytała bezpośrednio Shuna, to by zaprzeczył, bo wplotła to umiejętnie w rozmowę. Wiedziała, że trafiła na idealny okres, gdzie Kazami ma opuszczoną gardę.

Ale te głupoty to mogłaś odpuścić.

One były właśnie kluczowe, Fludi! Musiałam wymyślić największy absurd, żeby straciła na moment uwagę. I tak ładnie się wykręciła, gdyby nie to, że jest jedną z osób, które ostatnio najwięcej rozmawiają z Shunem, to bym nie wpadła, że może być w to zamieszana.

To pozostaje pytanie: po co?

Rozłożyłam ręce.

To teraz pozostaje bez znaczenia. Póki co należy powiedzieć Shunowi, by był uważny w rozmowach z Sellon.

Ekran za moimi plecami zatrzeszczał, po czym pojawił się obraz z areny. Miejscem konkursu stała się miejska dżungla, która obecnie była rozświetlana przez różne ataki. Patrzyłam na to kątem oka, póki kamera zaczęła skakać od zawodnika do zawodnika. Jak ujrzałam Shuna, to aż się zakrztusiłam śliną.

Blady, z podkrążonymi oczami, wyglądał jakby nie spał od dwóch dni i miał się lada moment przewrócić.

Przecież on walczył nie dalej jak godzinę temu. Sama widziałam powtórkę!

Jakim cudem Tylen tyle wytrzymuje? – zdumiał się Fludim.

Poszaleli tutaj wszyscy – stwierdziłam i cisnęłam mokry papierowy ręcznik do kosza.

Pobiegłam na trybuny. Tradycyjnie było gwarno. Wspinałam się na palce, próbując wypatrzeć w tłumie znajomą twarz, ale niezbyt mi to szło. Zrezygnowana zdecydowałam się klapnąć gdzieś niżej. Wypatrzyłam miejsce i bez ceregieli się na nie wpakowałam, nawet nie zastanawiając się, czemu takie dobre miejsce było wolne.’

Odpowiedź nadciągnęła pod postacią piskliwego głosiku Jacka.

Co ty tu robisz?

Obróciłam głowę, by napotkać wycelowany we mnie wściekły wzrok. Największa niechęć klasycznie biła od sadomaso. Nawet większa niż zazwyczaj.

Siedzę, jeśli nie widać – odparłam i oparłam brodę o rękę. – Co wam znów zrobiłam?

Naprawdę nie wiem czy jesteś tak głupia czy bezczelna – wycedził Anubis.

Robin na arenie miał minę zbitego psa, pozostała trójka ewidentnie marzyła, by mnie zamordować. Dodałam dwa do dwóch i zacmokałam z dezaprobatą.

Ładnie się to tak na mnie wyżywać, za to że przegraliście z Keithem? Nie moja wina, że jesteście słabi.

Policzymy się później.

Przewróciłam oczami i ziewnęłam ostentacyjnie, dając im znać, co myślę o tych przewałkowanych groźbach. Na dalsze syki czy warknięcie ogłuchłam, bo skupiłam się na walce toczącej się parę metrów od trybun, a konkretniej na godnym pożałowania stanie Shuna.


****


Robin i Soon nie współpracowali. Ba, szybciej by odpadli niż zdecydowali się na taki krok. To nie zmieniało jednak faktu, że ich ataki i użyte karty zgrywały się idealnie w czasie. Shunowi pozostało coraz mniej supermocy, których mógłby użyć. Ponadto czuł, jak palą go mięśnie, a zmęczenie uniemożliwia pełne skupienie.

Musiał to wytrzymać i wygrać tą ostatnią bitwę. Tak przypieczętowałby wielki powrót Wojowników i pokazałby, że dalej należy się z nimi liczyć.

Zacisnął zęby, gdy Tylan przyjął kolejne uderzenie. Przez ich więź sam odczuł ból w mostku i omal się nie skulił. Odskoczył kawałek dalej, osłaniając głowę przed spadającymi gruzami z niszczonych budynków.

Styl Kazamich – iluzja ognia! – wykrzyknął.

To na nic – Soon podążała za nim jak cień. – Sygnał Bitwy!

Kopie Tylena prysnęły w drobny mak, a sam bakugan został zaatakowany przez Ziperatora. Robin zrobił się zdecydowanie bardziej napastliwy i spragniony wygranej. Najwyraźniej za wszelką cenę chciał zmyć z siebie porażkę, jaką poniósł ze Spectrą.

Choć Shun był przyparty do metaforycznej ściany, nie zamierzał oddać tego pojedynku. Raz po raz używał pozostałych kart, ignorując sygnały ciała, które alarmowały go, że dotarł do limitu. Zimny pot zrosił jego czoło i ciekł po karku, a mięśnie nóg dygotały. Mimo to stał.

Nie ma się co męczyć, już to przegrałeś – krzyknął do niego Robin. – Nie masz już sił ani supermocy!

Ciągle mogę walczyć – wydyszał Tylen.

Brunet uśmiechnął się pogardliwie.

Po tym się już nie podniesiesz. Ziperator, Cichy Zabójca!

Nie zapominaj o mnie. Włócznie Słońca!

Ataki przeszyły jedynie Tylena, ale Shunowi również pociemniało przed oczami i ugięły kolana. Bakugan Ventusa wydał urwany okrzyk, zanim opadł na ziemię z głośnym hukiem. Utrzymał się w normalnej formie, co jednak kosztowało go pozostałą nędzną resztkę sił.

Mówiłem. To koniec – skwitował Robin.

Shun zdusił warknięcie bólu. Nie miał pojęcia, jak się zdobył na wstanie, ale zamierzał się utrzymać się na nogach. Tylen, choć chwiejnie i niezwykle powoli, również zaczął się podnosić.

Jesteście męczący – cmoknęła Soon. – Krowll!

Nie mieli już żadnych ataków, kart obronnych, siły. Niczego, co umożliwiłoby im wyjście z tego starcia zwycięsko. Spod zaciśniętej pięści Kazamiego wypłynęła cienka strużka krwi od wpijanych w skórę paznokci. Jego obietnica, odejście Dana, krzyki tłumu. Ostatnie wydarzenia powróciły do niego, migając przed oczami.

Wtedy poczuł, że coś elektryzującego wypełnia jego żyły. Jednocześnie gorące i zimne. Poczuł się lekki, po czym odniósł wrażenie, jakby coś się od niego oderwało i świsnęło ku górze.

Dwie zielone pioruny uderzyły o ziemię, tryskając iskrami w boki, a niebo Bakuprzestrzeni zasnuły chmury, po czym zerwał się silny wiatr. Wszyscy poderwali głowy, by ujrzeć jak z tunelu międzywymiarowego wyłania się potężnych rozmiarów Mechtogan.

Widzowie, którzy ciągle pamiętali, jak zakończyła się ostatnia wizyta tego monstrum, zaczęli krzyczeć, a niektórzy nawet w panice rzucili się do wyjścia.

Mechtogan opadł na ziemię i nie rzucił się do ataku. Soon zlustrowała go podejrzliwym wzrokiem, ale kiedy ten dalej nie atakował, sama to zrobiła. Tylko po to, by jej bakugan odbił się od maszyny niczym kangurek i ugodził od sąsiedni budynek. Ataki Ziperiona odniosły efekt odwrotny od zamierzonego i trafiły w niego samego. Nagle Mechtogan zaczął iść. Jego metalowe nogi sprawiały, że wszystko drżało. Z ramion wysunęły się dwa działa, które zaczęły się ładować.

Nikt nie zdołał mrugnąć, kiedy pociski wystrzeliły i zmiotły dwa bakugany w areny, przy okazji tworząc gruzy z całej lewej strony areny.

Shun pozostał jedyny. Ale nie poczuł się zwycięzcą, gdyż mechtogan go nie słuchał. Żadnych poleceń, okrzyków. Nie pojawiły się również żadne karty. Stało się jasne, że nie posiadał na nim żadnej kontroli.


****


W chwili gdy zerwał się wiatr, już wiedziałam, co się świeci i niemal rozbolała mnie głowa. Wiele osób również musiało przypomnieć sobie, jakim przyjemniaczkiem był mechtogan bo bez wahania rzuciły się do wyjść. Najchętniej sama bym tak zrobiła, ale na dole był ledwo żywy Shun i nie było mowy, że go tak zostawię.

Nie miałam pod ręką Reiko ani jej mocy, ale przynajmniej z Fludimem byliśmy wypoczęci, więc mogliśmy chociaż spróbować odwrócić uwagę mechtogana i w międzyczasie wyciągnąć stamtąd Kazamiego. Marucho pewnie zrobi to samo, więc nie byłabym sama.

Zerwałam się z miejsca, ale zaraz zostałam pociągnięta za nadgarstek.

Oszalałaś, że chcesz się tam rzucić! – warknął Ben.

Skąd mu się na taką troskę wzięło, pojęcie nie miałam, a jedynie prychnęłam i wyrwałam dłoń. Nie zwyzywałam go, bo poczułam, że ktoś mnie łapie za ramię i ciągnie lekko w tył.

Spectra! – Ucieszyłam się jak nie wiem co. – Idealnie w czas.

Coś czułem, że powinien tu zostać – mruknął, posyłając Benowi mrożące spojrzenie.

Musimy wyciągnąć Shuna, nie ma czasu! – rzuciłam i pociągnęłam go z rzędu do schodów.

Nogi gwałtownie się pode mną ugięły, a po całym ciele przebiegło elektryzujące, chłodne ucuzcie. Spectra podtrzymał mnie, więc nie wyrżnęłam nosem o stopnie.

Co jest?

Nie wiem – wymamrotałam. – Nie poczułam się słabo ani nic… – Spojrzałam na dłoń, marszcząc brew.

Przez moją krótką chwilę niemocy Shun mógł skończyć jak komar potraktowany gazetą, ale chyba coś nad nami czuwało, bo zamiast nas na arenę wpadła dwójka graczy. Chłopak i dziewczyna, których nigdy wcześniej nie widziałam. Posługiwali się kolejno Haosem oraz Subterrą łącznie z Nanopackami.

Bakugan o postaci rycerza powstrzymał promień, jaki wystrzelił mechtogan, co niewątpliwie uratowała Tylena od utraty głowy a Marucho od płacenia za odnowienie areny i okolicy.

Dookoła nas zapanował chaos. Spectra ciągle mocno ściskał mnie za ramię, kiedy skoczyliśmy przez barierki. Pęd powietrza uderzył, zanim z impetem wylądowaliśmy na jednym z licznych płaskich dachów.

Jednak nim ktokolwiek zdołał wyrzucić bakugan, oślepiła nas eksplozja szmaragdowego światła. Mechtogan sam zniknął.

Cholera, wyglądał na dobrego przeciwnika – zirytował się Helios.

Wreszcie bym powalczył – zgodził się Fludim.

Nie miałam nawet ochoty z nich zakpić, jedynie wypuściłam westchnięcie pełnej ulgi. Zakończyło się bez jakiś większych strat, a to był niebywały sukces w ostatnich dniach.

Tu jesteście! – przywitała nas Haru, podchodząc, gdy arena powróciła do normalności. Marucho szedł koło niej – Jak poszło?

Pokazałam jej uniesiony kciuk. Spectra lekko skinął głową.

Znacie ich? – zapytał Marukura, głową wskazując dwójkę nieznajomych.

Zaprzeczyliśmy zgodnie. Chłopak i dziewczyna również patrzyli na nas niezdecydowani. Zapadła niezręczna cisza. Przerwało ją wtargnięcie, ku mojemu niebotycznemu zdumieniu, Alice wraz z Gusem. Gehabich ruszyła ku chwiejącemu się Kazamiemu.

Widok jego stanu nieco mnie otrzeźwił.

Jak jesteśmy w komplecie, to radziłabym przenieść się w jakiejś ustronniejsze miejsce.

Moja propozycja została jednogłośnie przyjęta.




****



Nie istniało zimno w wszechświecie, jakie mogłoby się równać z tym, które emanowało z mistrza Magmela. Wymiar sam w sobie był niewielki i ciemny, co jedynie wzmagało poczucie zamknięcie i bezsilności. Anubis i Sellon trwali w klęku od paru minut i nie śmieli się podnieść głów, póki mistrz nie zezwoli. A on jak widać się z tym nie śpieszył.

Był wściekły. Czuli to każdą komórką swoich ciał, a to pogłębiało ich winę i sprawiało, że pragnęli jedynie paść do jego stóp i prosić o przebaczenie.

Zbyt wiele pcheł kręci się tutaj ostatnio. Przez nich mój plan się opóźnia – słowa Magmela nie były tymi, których się spodziewali.

Zalała ich ulga, choć niepokój pozostał.

Mogę natychmiast się tym zająć – zadeklarowała Sellon.

Nie ma potrzeby – uciął ją mistrz. – Załatwiłem to po swojemu. Czas skupić się na naszym głównym celu.

Obydwoje podnieśli głowy. Mistrz uniósł dłoń, a nad nią pojawił się symbol bramy. Anubis poczuł rosnące podniecenie.

Anubis, daję ci tę szansę. Zawalcz z Danem Kuso jutro i zmaż swoją porażkę. Odbierz im moc lub spraw, że ich równowaga znów upadnie – Magmel wyrzekł rozkaz, o którym wojownik Darkusa marzył od dawna.

Nie zawiodę, mistrzu – zapewnił i pochylił się, chcąc ukryć uśmiech, jaki wykrzywił jego wargi.

Jego satysfakcję wzmocniła reakcja Sellon, u której drgnięcie brwi oznaczało, że jest rozczarowana. Po chwili po emocji nie było śladu, ale Anubis zdołał ją wychwycić.

Sellon, utrzymuj sytuację rozłamu taka jaka jest. Wiem, że parę szczurów ci przeszkadza, ale jak mówiłem, to wkrótce się skończy.

Oczywiście – Kobieta skłoniła się.

Już wkrótce – Magmel zacisnął i rozwarł pięść. – Jestem coraz bliżej przebudzenia.

Na potwierdzenie jego słów brązowawe pnącza oplatające mu kończyny napięły się, rozbłysły na chwilę i przepompowały energię wprost do ciała mistrza. Razenoid, który tkwił za tronem Magmela rozwarł pysk i wydał krótki ryk.


****


Ustronniejszym miejscem okazała się jedna z szatni. Marucho zablokował drzwi, by nikt nie mógł wejść i dało się swobodnie porozmawiać.

Uparty osioł znany bliżej jako Shun kategorycznie odmówił wizyty u pielęgniarki i zarzekał się, że potrzebuje jedynie wypoczynku. Ani błagalny ton Alice czy moje groźby nie działały, równie dobrze mogłyśmy konwersować z betonem. Więc trzeba było odpuścić, umiejscowić uparciucha na ławce i przejść do istotnych spraw.

Dwójka przybyłych przedstawiła się jako Paige i Rafe. Rafe był jednym z rycerzy neathiańskich i nawet nosił strój wyglądający na luźniejszą wersję munduru. Natomiast Paige była Gundalianką, którą od kilku lat zajmował się Mason. Po jej umięśnionych ramionach, krótko obciętych włosach i ubraniach w barwach moro doszłam do wniosku, że pewnie też szykowała się do wstąpienia do armii.

Ja przybyłam tu z polecenia Nurzaka, natomiast Rafe przez królowę Fabię – wyjaśniła Gundalianka.

Po co? – spytał Shun mało uprzejmym tonem.

Shun! – szepnęła Alice.

Paige łypnęła na niego i wykrzywiła twarz w grymasie.

By nauczyć się od Młodych Wojowników, jak walczyć z bakuganem i działać jako drużyna.

Naprawdę nie mogli trafić na lepszy czas. Drużyna w kawałeczkach, Dan spierdolił i tyle go widziano, jakieś dziwactwa się wszędzie pętały. Potarłam czoło, próbując się nie roześmiać z absurdu sytuacji.

Ale wydaje mi się, że może być z tym problem – dodała z nutką złośliwości.

Nerwy Shuna naprawdę musiały być pozrywane przez Dana, bo od razu spochmurniał. Jednak szybko wtrącił się Marucho, co uniemożliwiło eskalację napięcia.

Skąd wiedzieliście co to mechtogany?

Pojawiły się już jakiś czas temu na Neathii oraz Gundalii – głos zabrał Rafe. – Ciągle je badamy, ale mamy jakieś podstawowe informacje.

Nie byliśmy zdziwieni, że tacy potężni Wojownicy są w stanie je przywołać – wtrąciła się znów Paige. – W końcu są manifestacją więzi gracza z bakuganem. Ale z kontrolą jest gorzej.

To znaczy? – zapytałam.

Zgodnie z naszą teorią gracz i bakugan muszą być w idealnej symbiozie, by nad nim zapanować – Gundalianka rozłożyła ręce. – No i potrzeba wiele mentalnej oraz fizycznej siły, by znieść obciążenie, jakie za sobą niosą.

Skąd macie Nanopacki? – odezwał się Spectra.

To jakieś przesłuchanie? – Przewróciła oczami i westchnęła z irytacją. – Pojawiły się w podobnym czasie co mechtogany.

Teraz kolej na nasze pytania. Gdzie jest Dan? Królowa Fabia mówiła, że to wasz lider, a go nie widzę.

Marucho i Shun odwrócili wzrok i zapadła po raz kolejny nieprzyjemna cisza. Spectry, Gusa i Haruki sprawa nie dotyczyła, więc udzielenie odpowiedzi padło na mnie.

Przez najbliższy czas go nie będzie, udał się na trening mocy z Drago – odparłam jak najbardziej wymijająco.

Gdzie?

Też bym chciała wiedzieć – Wzruszyłam ramionami. – Niestety teraz go nie spotkacie.

Niesamowite, wszyscy was tak zachwalają, a tutaj takie kwiatki – zaśmiała się Paige.

Kazami wstał i spojrzał jej prosto w oczy.

Jeśli się wam nie podoba, to nikt was na siłę tu nie trzyma – syknął, ignorując okrzyk Alice.

I tak musimy obserwować sytuację – rzekł Rafe.

Z tej dwójki był zdecydowanie milszy albo chociaż bardziej powściągliwy. Westchnęłam.

Nie ma czasu na kłótnie – Podniosłam lekko głos, ściągając na siebie uwagę. – Coraz częściej czuję tu nieznaną i nieprzyjemną energię. Zupełnie jakby coś chciało się wedrzeć.

Kod Bakuprzestrzeni się nie zmienia. Nie ma żadnych błędów czy śladów wtargnięć – powiedział Gus. – Sprawdziliśmy to razem z Alice. Nawet gdy pojawił się mechtogan. Żadnych zmian, nic.

Co oznacza, że cokolwiek się dzieje, Bakuprzestrzeń interpretuje to jako zwykły, naturalny proces – dodała Alice. – Przez kod niczego się nie dowiemy.

Więc zostaje nam obserwować sytuację – podsumowała Shiena. – Ale musi być jakiś powód, czemu walki stały się tak brutalne.

Sadomaso się odpalił i tłum poszedł za nim.

Pokręciła głową.

Za dużo osób i za szybko. Ponadto u niektórych ta agresja koliduje na granicy z okrucieństwem.

Wystarczy że przywrócę ich do porządku – oświadczył Shun.

Bez obrazy ale wyglądasz, jakbyś miał zaraz ducha wyzionąć – wytknęłam.

Wiem, co robię.

Załamałam ręce, a Alice zacisnęła usta w cienką linią. Tematy do dyskusji się wyczerpały, bo nie mogliśmy dojść do żadnych produktywnych wniosków, ponadto doszła para nowych utrapień (przynajmniej nie dla mnie, ja się na żadne niańczenie nie pisałam). Atmosfery między Alice a Shunem ślepy by zauważył, dlatego najlepiej byłoby pozostawić ich samych.

Paige zarzuciła ręce za szyję.

Tak jak mówił Rafe, musimy obserwować sytuację, więc zostaniemy – oznajmiła. – Ale nie zaprzeczę, że po tylu historiach o wspaniałych Wojownikach jestem trochę zawiedziona.

Ja również – wtrącił Rafe.

Po spuszczeniu tego mentalnego ciosu w Marucho i Shuna nas opuścili, uprzednio dając Marucho odblokować zamek. Wymieniłam spojrzenia z Gusem i Shieną. Na nas też był czas. Kiwnęłam na Marucho, by poszedł z nami.

Idź spać, Shun, naprawdę wyglądasz jakby cię z grobu ktoś wyciągnął – rzuciłam na odchodne. – Miło było cię zobaczyć, Alice. Musimy się koniecznie wkrótce umówić!

Oczywiście, Jessie – odparła i próbowała się uśmiechnąć, ale była to wyjątkowo nieudolna próba.

Dopiero na zewnątrz udało mi się odetchnąć pełną piersią.

Jess – san, myślisz, że uda się nam zapanować nad sytuacją? - spytał Marucho.

Był to pierwszy raz, kiedy widziałam go takim zrezygnowanym. Aż serce bolało, zwłaszcza, że się do tego przyczyniłam.

Musi, Marucho. Jak coś się będzie dziać, musisz natychmiast dać…

Znać mi – Weszła mi wpół słowa Haruka i wycelowała we mnie palcem. – Ty, moja panno, powinnaś się skupić na szkole i samej sobie.

Nie było mi dane zaprotestować, bo odepchnęła mnie z łokcia.

Zaraz ci dam numer Marucho i jak coś to dasz znać. Sama będę co jakiś czas tu wpadać.

Dziękuje, Haruka – san.

Machnęłam ręką. Przekonywanie Haru było tak sensowne jak przenoszenia piasku w sitku. Za to zauważyłam, że Spectra jest coś za bardzo uśmiechnięty. Znaczy normalny przechodzeń w życiu by tego nie zauważył, ale jego zwyczajowy uśmieszek był trochę mniej przepełniony kpiną.

Ty to uknułeś?

Póki nie wróci Reiko, nie mamy żadnego tropu – stwierdził i położył dłoń na moich plecach. – A ty masz dość sporo do roboty w Vestalii, mam nadzieję, że pamiętasz? Twój brat byłby zrozpaczony, gdybyś przestała u niego bywać.

Ty pewnie również zalałbyś się łzami, gdybym nie poszła z tobą na ten bankiet – Pokiwałam głową. – Biedaku, co ty byś beze mnie zrobił.

Wtem mnie tknęło i obróciłam się do Gusa, tym samym unikając zniesmaczonej miny Keitha.

A ty kogo ze sobą bierzesz, mój drogi?


****


Miecz błysnął na tle księżyca, nim ostrze przecięło skórę, ścięgno i ugrzęzło w kości. Fontanna krwi buchnęła, zalewając parkiet i obraz wokół. Kakofonia głosów, wrzasków i pisków opadła na nią niczym wzburzone morze i porwało dalej w obrazy przepełnione przemocą, krwią i czerwonymi tęczówkami. Koszmar pochłaniał ją coraz bardziej, aż coraz mniej była w stanie rozróżnić, gdzie kończy się prawda, a zaczyna iluzja. Zaczęło się wydawać, że znów trzyma klingę, a potem tuli do siebie coś, podczas gdy gorąca posoka płynie po jej palcach i opada na jezioro szkarłatu.

Gdy wreszcie wyrwała się z mary, uderzyła plecami o twardą ziemię. Jej całe ciało oblepiał lodowaty dreszcz, a twarz była zapuchnięta i mokra. Oddychała urywanie i płytko, nerwowo sprawdzając teren wokół siebie. Ryła paznokciami po glebie, póki nie upewniła się, że to realny świat. Wypuściła wolno powietrze, próbując przywrócić się do porządku.

Ta przeklęta istota musiała się do niej przyczepić. Odszukała jej źródło mocy i podpięła się pod nie. Reiko zaklęła, chowając twarz w dłoniach. Obrazy, splugawione i znienawidzone, nachalnie wciskały się jej pod powiekę.

Jeśli miałabym zgadywać, przypuszczała, że stało się wtedy, gdy wręczyła Danowi symbol. Sześciooki w ten sposób chciał zakłócić, a może uniemożliwić jej przechodzenie między planetami.

Rozejrzała się wokół i skrzywiła. Praktycznie mu się to udało. Przez to że straciła panowanie nad sobą, nie udało jej się wylądować w pałacu królewskim Neathii. Znajdowała się w głębi lasu, na kompletnie nieznanym jej terenie. Podniosła się i strzepnęła ziemię oraz liście z sukni. Niby mogła spróbować przenieść się w okolice pałacu, ale ciągle drżała przez wspomnienie ostatnich chwil, więc zdecydowała się na pieszą wędrówkę.

Jeśli nie znajdzie Dana tutaj, będzie musiała przedostać się do Gundalii i Nowej Vestroii. Zadygotała na samą myśl o przechodzeniu przez to piekło ponownie. Nie wspominając, że znacząco utrudniało jej to poszukiwania, bo spędziła w koszmarze dobre parę godzin. A wcale nie posiadała wiele czasu.

Przywołała ruchem dłoni błękitną kulę mocy, by rozświetlić sobie drogę i zaczęła wędrówkę przez nierówny, momentami grząski teren. Szła w kierunku, skąd wyczuwała ciepłą i miękką energię Kuli.