środa, 13 września 2023

S3 Rozdział 16: Upadek porządku

   Purpurowa struga światła ugodziła ostatniego z piątki bakuganów, który zaryczał i padł na piasek. Chmura pyłu wzbiła się, a gdy opadła, ukazała niewzruszonego, wręcz znudzonego Heliosa. Spectra szedł za partnerem krok w krok, obserwując sytuację dookoła. Również nie wydawał się specjalnie skupiać na tej walce.

   To już wystarczyło, by Anubias poczuł do niego głęboką niechęć. Miał wrażenie, że blondyn całą swoją postawą sobie z niego kpi. Niedbały ubiór, brak uwagi, zblazowana mina. Zacisnął mocniej jedną pięść, ale zaraz ją rozluźnił i zwrócił się do Robina.

Nasz debiutant chyba czuje się trochę zbyt pewnie – rzekł zjadliwe. – Zmień to.

   Robin tylko się uśmiechnął i wykrzyknął nazwę ataku. Ziperator posłusznie wzniecił tornado, które powinno zmieść Heliosa o dobre parę metrów od piramidy. Jednak to nie nastąpiło.

   Spectra nawet się nie odezwał, gdy powietrze przeciął czarny, ciężki pocisk, który ugodził Ventusa w skrzydło, tym samym sprawiając, że stracił on równowagę i huknął o piasek. Punkty mocy poleciały w dół wraz z nim.

Mam nadzieję, że posiadasz ten głośny Nanopack – odezwał się Phantom po raz pierwszy.

Ha, czybyś tak prosił się o manto, koleś? – zaśmiał się Jack, ale szybko zaprzestał, widząc minę Anubisa.

   Spectra nie zwrócił uwagi na tą wypowiedź, zupełnie jakby w ogóle nie padła. Ciągle wpatrywał się wyczekująco w Robina.

No więc? Nie mam całego dnia.

Wichrowe cięcie – warknął brunet.

Litości – jęknął Helios i nawet nie wysilił się na obronę, a jedynie sprawił, że jego pazury zajęły się czarnym ogniem i wykonał cięcie. Ciemna energia świsnęła jak bat i trafiła przeciwnika w poprzek torsu.

   Ziperator po raz kolejny ugodził w podłożę, ale tym razem powracając do formy kulistej. Widzowie zgodnie wznieśli okrzyk podziwu i coraz więcej głosów zaczęło dopingować Vestalianina. Nawet na jednej części ekranu pojawiło się jego zdjęcie z licznikiem punktów. Liczba ta zwiększała się w szybkim tempie.

   Robin przygarbił się, gdy schylił się, podnosząc bakugana. Lekko się wzdrygnął, gdy poczuł, jaki jest on gorący. Nawet nie śmiał podnosić głowy, ale doskonale czuł palący wzrok Anubisa na swojej skroni.

   Ben strzyknął nadgarstkami i butnym krokiem zaczął się kierować w dół schodów. Jego bakugan przyjął bojową pozycję.

Jeśli próbujesz bez nanopacku, to nie marnuj mojego czasu – Zimny głos Spectry zatrzymał go wpół kroku.

Coś ty powiedział?! Pieprzony nowicjusz się znalazł, co będzie dyktował warunki!

Jack zarechotał i usiadł na jednym schodku.

Chyba nie myślisz, że pokonasz nasz wszystkich, bo z jednym ci się udało?

Dokładnie tak myślę.

   Jack wytrzeszczył oczy, po czym padł na plecy, zanosząc się jeszcze głośniejszym rechotem.

Panie i panowie! – Komentator mówił podekscytowanym tonem. – Czy wszyscy słyszeliście tę deklarację? Nasz nowy zawodnik właśnie obiecał, że zwycięży z całą drużyną Anubisa. Jak na to odpowie nowy król Bakuprzestrzeni?

   Z widowni rozległy się okrzyki i padło parę gwizdów. Spectra uśmiechnął się kpiąco i coś mruknął pod nosem, co jego bakugan skwitował prychnięciem. Ben, któremu żyłka przy skroni pulsowała jak szalona, już wzniósł rękę z bakuwatchem.

Cisza! – warknął Anubis. – Z drogi!

   O dziwo ucichła nie tylko jego drużyna, ale także widzowie. Ben odsunął się, przepuszczając lidera. Ten zszedł i stanął naprzeciwko Vestalianina, który nie ściągnął z niego wzroku. Napięcie, choć wisiało w powietrzu od początku, zaczęło się wznosić ku punktowi szczytowemu. Horridian zeskoczył z szczytu piramidy i wylądował posłusznie koło swojego Wojownika. Wszystkie trzy głowy wyszczerzyły krótkie, ale ostre kły.

Jesteś silny – przyznał bez zawahania Anubis. – Ale za bardzo się rządzisz jak na kogoś, kto nigdy nie zawalczył w Bakuprzestrzeni. Tu obowiązują inne zasady.

Nie widzę celu w marnowaniu czasu na walki, gdzie nie ujrzę nic interesującego.

Mówisz, że nie ma tu graczy na twoim poziomie?

Tak – potwierdził Spectra, ale zaraz się zastanowił. – Już nie ma – dodał.

Nie trzeba było być geniuszem, by wiedzieć o kogo mu chodziło. W Anubiasie aż zawrzało na tak oczywistą kpinę z własnej osoby, ale postanowił to w sobie zdusić. Nie chciał się dać sprowokować i pozwolić temu kolesiowi w kitlu dyktować warunki. Widać przebywanie ze styropianem sprawiło, że stawał się niemal tak irytujący jak ona.

Muszę wyprowadzić cię z błędu, blondynku – użył karty. – Zabójczy sen.

Ciężka, gruba mgła otoczyła oba bakugany i graczy oraz sprawiła, że Horridian znikł im z oczu, a po chwili jego sylwetka zaczęła pojawiać się w kilku miejscach naraz. Każdy normalny bakugan zacząłby się obracać, próbując odnaleźć prawdziwą wersję. Ale nie ten pieprzony partner Spectry. On za to warknął, ignorując, co się wokół dzieje.

Błagam, Spectra, ja tu zaraz zasnę. Nie możemy zabrać tego nanopacka od tego pajaca w okularach?

Cierpliwości, Helios, muszę go zobaczyć w bitwie – Spectra wzniósł rękę. – Niszczycielski płomień.

Helios posłusznie rozwarł szczęki i zionął czarnym ogniem, który roztrzaskał senną marę w drobny mak. Mgła rozpłynęła się w w przeciągu sekund. Horridian zawarczał, ale zdołał uniknąć niszczycielskich płomieni.

Anubis zaklął i kliknął w następną kartę. Miał jej użyć, gdy ujrzał, jak Spectra z stoickim spokojem wyciąga papierosa i podpala go na jednym z tlących się jeszcze ognisk.

Wtedy wojownik Darkusa przestał myśleć. Wszelkie napomnienia Sellon, instrukcje mistrza Magmela, jakikolwiek rozsądek. Odrzucił to wszystko, zastępując krwiożerczym pragnieniem upokorzenia i wtarcia się w ziemię tego pieprzonego gnojka. Tylko to mogło uratować jego dumę, na którą ten chuj splunął.

Nanopack! - ryknął, czym wreszcie przykuł uwagę Spectry. – Aeroblaze!

Może gdyby furia nie zasłoniła mu oczu, zauważyłby pełną satysfakcji minę przeciwnika i przerwał atak. Jednak w tamtej chwili stał się uosobieniem gniewu i palącej nienawiści. Nie tracił czasu na jakikolwiek namysł.

Rozerwij go, Horridian!

Bakugan zawirował w powietrzu, a z dział wystrzeliło dwanaście strumieni niszczycielskiej mocy. Phantom szybkim ruchem wbił odpowiednią sekwencję i skinął na Heliosa, który nakierował swoje działo. Jednak on jedynie wypalił jedną, grubą wiązkę.

Moce zderzyły się. Fale uderzeniowe rozchodziły się, sprawiając, że otoczenie się zatrzęsło. Pozostałe bakugany nie miały szans z takim nagromadzeniem energii i powróciły do kulistych form. Arena zaczęła się kruszyć, a sama piramida niebezpiecznie chwiać. Papieros Spectry wypadł mu z ust i poszybował gdzieś daleko w tył.

Żaden ze strumieni nie ustępował. Bitwa zmieniła się z pojedynku siły na bitwę wytrzymałości. Każdy z zapartym tchem wpatrywał się w centrum zderzenia, choć po dłuższej chwili sprawiało to chwilowe oślepienie i mroczki przed oczami.

W końcu Spectra westchnął.

Helios, Jad Mroku.

Z głównego działa wysunęło się trzy raz mniejsze i nim Anubis zdołał dokończyć użycie karty, coś fioletowego mignęło w powietrzu. Nie grubsza od igły i niewiele dłuższa wiązka przeszyła nogę Horridiana. Na jego bolesny skowyt, wielu zatkało uszy.

Wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Oba bakugany stały się kulkami i wróciły do swoich wojowników.

Proszę państwa, chyba mamy remis! – orzekł sędzia, podobnie zaskoczony co reszta osób na trybunach. – Spectra Phantom wygrał przeciwko trzem , ale jego walka z liderem pozostała nierozstrzygnięta!

Taka decyzja została przyjęta z entuzjazmem i zaraz posypały się oklaski oraz skandowanie o dogrywkę.

Co to za durne gierki? – warknął Anubis, idąc ku Spectrze. – Co to kurwa miało być?!

Złapał go za kołnierz i pociągnął. Do nozdrzy wdarł mu się odór tytoniu, wzmagając wściekłość.

Nie ma chuja, że ten atak cię pokonał – wysyczał. – Litujesz się nade mną?!

Najwyraźniej mój bakugan ciągle musi się przyzwyczaić do nowego ciała – Ton Spectry nie zmienił się ani o jotę, ale Anubis czuł tę ukrytą kpinę.

Gorzki smak rozlał mu się po języku i spłynął do gardła. Vestalianin złapał go za nadgarstek i oderwał jego rękę od kitla.

Doceniam, że posłuchałeś mojej prośby.

Anubis zapragnął go uderzyć. Prosto w te usta, które wygiął w lekki uśmiech. I uderzać, aż nie zmienią się w grymas bólu.

Zniszczę cię następnym razem – obiecał. – Póki co będziesz błagać o litość. Ciebie i tą pieprzoną idiotkę, Jessicę. Bo to ona cię nasłała.

Chciałbym to zobaczyć.

Były to jego ostatnie słowa, po których odwrócił i zaczął odchodzić. Szedł swobodnie, jakby nie czując czterech nienawistnych spojrzeń, jakie były wbijane niczym sztylety w jego plecy.




*****


Musiałyśmy kwestię zimnej energii odłożyć na później, ponieważ zbliżałyśmy się do areny C, gdzie według słów Haru kręciła się Sellon. Według zapowiedzi miała się odbyć kolejna walka, gdzie zwycięzcą stawał się ten, który odnalazł tajemniczy skarb schowany gdzieś na arenie. Standardowo każda silna drużyna wystawiała tam swojego członka. Więc albo kobieta miała uczestniczyć albo obserwować którąś ze swoich podopiecznych.

Dobra, to czego właściwie od niej chcesz? – spytała Haru.

Ostatnimi czasami sporo kręciła się przy mnie i Shunie – objaśniłam. – Więc może mieć jakiś związek z tym, że nagle Shun został liderem.

Tylko ona w życiu się do tego nie przyzna.

Więc trzeba ją podejść.

Czekam na rezultaty – wtrącił się Fludim. – Taka z ciebie dobra dyplomatka jak ze mnie śpiewak operowy.

Cóż to akurat nie jest sprawa między planetami, a próba wyciągnięcia informacji – syknęłam i zwróciłam się do Haru. – Ale jeśli pójdziemy we dwie, to od razu zorientuje się, że czegoś od niej chcemy. A nie ma sensu czekać, bo z upływem czasu może wymyślić jakieś kłamstwo, które będzie idealnie pasować.

To prawda – odparła i zastanowiła się. – Może ty porozmawiasz z Sellon, a ja w tym czasie poszukam Marucho? Jest spora szansa, że również jest tutaj albo jak gracz albo jako widz.

Było to najlepsze rozwiązanie. Rozdzieliłyśmy się i skierowałyśmy do dwóch różnych wejść. Shiena od razu weszła na trybuny, a ja pokierowałam się do szatni dla zawodników. Po jakiś dziesięciu minutach kręcenia się, udało mi się natknąć na Chris, co znaczyło, że gdzieś obok musi być Sellon. Dziewczyna zauważyła mnie, nim zdołałam się przywitać.

Potrzebujesz czegoś? – spytała.

Jej ton w odróżnieniu od Soon był zawsze podszyty irytacją, z wyjątkiem momentów, gdy rozmawiała z ukochaną liderką lub gdy wznosiła modły na jej cześć.

Jest z tobą Sellon? – spytałam.

Łypnęła na mnie nieprzyjemnie, ale dwie herbaty z automatu w rękach zdradzały, że musiała z kimś być.

Czegoś chcesz od niej?

Cisnęło mi się na język ironiczne uwagi, ale przełknęłam je dla dobra samej siebie. Przybrałam lekko zmieszany wyraz twarzy.

To dość osobista i trochę niezręczna sprawa.

Cokolwiek Chris chciała powiedzieć, nie zdołała, bo Sellon sama wyłoniła się zza automatu. Jak zwykle pełna powabu i roztaczająca aurę pewności siebie. Z uśmiechem podziękowała za herbatę i zwróciła się do mnie.

Witaj, Jessie. Dobrze słyszę, że masz do mnie sprawę?

Udawałam, że nie widzę, jak jej oczy szukają kogoś przy mnie. Mimo braku Haru musiała być podejrzliwa. Dlatego musiałam dobrze to rozegrać, by się czegokolwiek dowiedzieć. Uśmiechnęłam się więc z zakłopotaniem.

Cześć. Tak, to dość pilne, więc jeśli pozwolisz?

Podniosłam dłoń, wskazując na dalszą część korytarza.

Zaraz zaczyna się mecz, więc nie mam wiele czasu, Jessie.

Zajmę ci maksymalnie kwadrans – zapewniłam.

Chris, bądź tak dobra i zajmij nam miejsce na trybunach, gdzieś z przodu – poprosiła Sellon.

Oczywiście, pani Sellon!

Chris rzuciła mi jeszcze jadowite spojrzenie, zanim wyminęła Sellon i skierowała się do najbliższych schodów. Sellon poczekała, aż zamkną się drzwi i skupiła się na mnie.

Słucham, Jessie.

Wyczułam, że Fludim się napiął. Ale mógł być spokojny, ja miałam strategię. Może nie była ona stuprocentowo pewna, ale powinna zadziałać.

Przełknęłam ślinę.

Chodzi o Shuna – zaczęłam, bawiąc się kosmykiem włosów. – Martwię się o niego.

Twarz Sellon pozostała niezmieniona, aż nie zmarszczyła lekko jednej brwi.

Z jakiego powodu? Wydaje mi się, że ja…

Bo widzisz, on ma dziewczynę i mam obawy, że przez to, że tak go ostatnio zaczepiasz, to ona myśli, że go podrywasz!

...jako lider sprawdza się doskona...słucham?

Chyba jako pierwsza i ostatnia zdołałam uchwycić rysę na masce perfekcyjnego opanowania Sellon. Osłupiała i wpatrywała się w mnie, a przez moment na jej twarzy odmalował się szok.

Albowiem był to krok pierwszy – ogłusz ich największą głupotą, jaką wymyślisz!

Alice i Shun to zawsze była moja ulubiona para, tacy, wiesz przeznaczeni dla siebie. Od kiedy ich poznałam, zawsze im kibicowałam, a teraz wreszcie im się udało. I nie mogę już patrzeć na te smutne oczy Alice, bo ona nigdy nie powie tego sama. I tak, tak nie powinnam się wtrącać, ale sama rozumiesz, to naprawdę mnie bolało, bo kocham ich jak rodzeństwo! – trajkotałam, żeby nie dać jej czasu na ochłonięcie i zebranie myśli.

Zalewałam ją tym potokiem słów, póki nie zachrypłam.

Krok drugi – nie daj się zastanowić!

Jestem przekonana, że po prostu nie wiedziałaś, więc cię nie winię, absolutnie. Shun oczywiście też powinien się pilnować, bo w końcu to jego obowiązek. Doceniłabym dlatego, gdybyś pozostawiła to między nami…

Jessie, ja…

Nie bój się, Alice również nie ma żadnych pretensji, to jest anioł nie człowiek! Dlatego też tak łatwo daje się zranić, biedactwo. Bo widzisz, kiedy się poznaliśmy to Shun…

Źle to zrozumiałaś – Sellon w końcu zdołała mi przerwać, kiedy musiała nabrać powietrza.

Głos miała lekko podniesiony, ale ciągle idealnie gładki i łagodny.

Naprawdę? Bo widzisz byłam przekonana, że rozmawiałaś z nim z intencją jakiejś dalszej relacji. Tak często was razem widziano… - urwałam, przyglądając się jej podejrzliwie.

Nasze rozmowy nigdy nie miały takiego kontekstu, przepraszam za nieporozumienie – rzekła Sellon. – Nie sądziłam, że tak to może wyglądać z boku.

Ach, więc pewnie rozmawialiście o bakuganach, w końcu obydwa to Ventusy. Wymiana doświadczeń,

Omawialiśmy raczej ostatnie wydarzenia. Mam nadzieję, że cię to nie urazi, ale dużo się wydarzyło przez waszego lidera.

Ex-lidera, Shun jest nowym – przypomniałam tym samym beztroskim tonem, którym paplałam poprzednie głupoty. – Taki ucieszony, że wreszcie może rozwinąć skrzydła.

Doprawdy? – Ton na to nie wskazywał, ale w jej oczach błysnęło zdziwienie.

Wiadomo! Powiedział, że wreszcie pokierować Wojownikami i od dawna tego chciał, bo miał nowy plan rozwoju dla nas.

Myślałam, że pragnął przywrócenia równowagi w Bakuprzestrzeni i zaprzestania tych brutalnych walk. Poprowadzić Bakuprzestrzeń do tego, co było wcześniej.

Mógł też tak mówić, w końcu celów można mieć wiele, czyż nie? – Machnęłam niedbale ręką. – Czyli to o tym z nim rozmawiałaś? No tak, ty Sellon zawsze pragniesz pięknych bitew, przepełnionych gracją.

Nie zaprzeczę – uśmiechnęła się. – Ale wracając do głównego tematu, mam nadzieję, że wszystko wyjaśnisz swojej przyjaciółce.

Oczywiście! Naprawdę wybacz, że tak cię tym kłopoczę, ale nie mogłam już wytrzymać.

Nie gniewam się, spokojnie. Teraz, jeśli pozwolisz, pójdę już. Zaraz zaczyna się pojedynek.

Jasne. Do następnego spotkania, Sellon.

Mam nadzieję, że wtedy zawalczymy, Jessie. Nie zapominaj, że również

Czmychnęłam czym prędzej do damskiej łazienki. Tam zaprzestałam tego idiotycznego wyszczerzu i ochlapałam twarz wodą. Fludim przysiadł na umywalce.

Aż nie wiem, co powiedzieć. Ogłuszyło mnie.

Jak Starożytni pozwolą, to Shun i Alice nigdy nie dowiedzą się o tej konwersacji – westchnęłam. - Ale chociaż wiemy, że to Sellon go do tego popchnęła.

Skąd?

Gdy mówisz ludziom fałszywe informacje, o czymś, na czym się znają zazwyczaj zaczną cię poprawiać – wyjaśniłam. – Ale nie znałam treści rozmów Shun z Sellon, więc uznałam, że powiem coś, co kompletnie nie pasuje do Shuna. Wtedy Sellon mnie poprawiła.

No ale Shun przecież chce tego, co powiedziała.

Czy aby na pewno? Czy Shun kiedyś nam mówił, że chce jakiejś równowagi, prowadzenia graczy jako lider?

Fludim zadumał się.

Nie, jak tak o tym mówisz, to ani razu wcześniej to nie padło.

Przypuszczam, że takimi słowami Sellon go pchnęła do objęcia pozycji lidera. Gdyby spytała bezpośrednio Shuna, to by zaprzeczył, bo wplotła to umiejętnie w rozmowę. Wiedziała, że trafiła na idealny okres, gdzie Kazami ma opuszczoną gardę.

Ale te głupoty to mogłaś odpuścić.

One były właśnie kluczowe, Fludi! Musiałam wymyślić największy absurd, żeby straciła na moment uwagę. I tak ładnie się wykręciła, gdyby nie to, że jest jedną z osób, które ostatnio najwięcej rozmawiają z Shunem, to bym nie wpadła, że może być w to zamieszana.

To pozostaje pytanie: po co?

Rozłożyłam ręce.

To teraz pozostaje bez znaczenia. Póki co należy powiedzieć Shunowi, by był uważny w rozmowach z Sellon.

Ekran za moimi plecami zatrzeszczał, po czym pojawił się obraz z areny. Miejscem konkursu stała się miejska dżungla, która obecnie była rozświetlana przez różne ataki. Patrzyłam na to kątem oka, póki kamera zaczęła skakać od zawodnika do zawodnika. Jak ujrzałam Shuna, to aż się zakrztusiłam śliną.

Blady, z podkrążonymi oczami, wyglądał jakby nie spał od dwóch dni i miał się lada moment przewrócić.

Przecież on walczył nie dalej jak godzinę temu. Sama widziałam powtórkę!

Jakim cudem Tylen tyle wytrzymuje? – zdumiał się Fludim.

Poszaleli tutaj wszyscy – stwierdziłam i cisnęłam mokry papierowy ręcznik do kosza.

Pobiegłam na trybuny. Tradycyjnie było gwarno. Wspinałam się na palce, próbując wypatrzeć w tłumie znajomą twarz, ale niezbyt mi to szło. Zrezygnowana zdecydowałam się klapnąć gdzieś niżej. Wypatrzyłam miejsce i bez ceregieli się na nie wpakowałam, nawet nie zastanawiając się, czemu takie dobre miejsce było wolne.’

Odpowiedź nadciągnęła pod postacią piskliwego głosiku Jacka.

Co ty tu robisz?

Obróciłam głowę, by napotkać wycelowany we mnie wściekły wzrok. Największa niechęć klasycznie biła od sadomaso. Nawet większa niż zazwyczaj.

Siedzę, jeśli nie widać – odparłam i oparłam brodę o rękę. – Co wam znów zrobiłam?

Naprawdę nie wiem czy jesteś tak głupia czy bezczelna – wycedził Anubis.

Robin na arenie miał minę zbitego psa, pozostała trójka ewidentnie marzyła, by mnie zamordować. Dodałam dwa do dwóch i zacmokałam z dezaprobatą.

Ładnie się to tak na mnie wyżywać, za to że przegraliście z Keithem? Nie moja wina, że jesteście słabi.

Policzymy się później.

Przewróciłam oczami i ziewnęłam ostentacyjnie, dając im znać, co myślę o tych przewałkowanych groźbach. Na dalsze syki czy warknięcie ogłuchłam, bo skupiłam się na walce toczącej się parę metrów od trybun, a konkretniej na godnym pożałowania stanie Shuna.


****


Robin i Soon nie współpracowali. Ba, szybciej by odpadli niż zdecydowali się na taki krok. To nie zmieniało jednak faktu, że ich ataki i użyte karty zgrywały się idealnie w czasie. Shunowi pozostało coraz mniej supermocy, których mógłby użyć. Ponadto czuł, jak palą go mięśnie, a zmęczenie uniemożliwia pełne skupienie.

Musiał to wytrzymać i wygrać tą ostatnią bitwę. Tak przypieczętowałby wielki powrót Wojowników i pokazałby, że dalej należy się z nimi liczyć.

Zacisnął zęby, gdy Tylan przyjął kolejne uderzenie. Przez ich więź sam odczuł ból w mostku i omal się nie skulił. Odskoczył kawałek dalej, osłaniając głowę przed spadającymi gruzami z niszczonych budynków.

Styl Kazamich – iluzja ognia! – wykrzyknął.

To na nic – Soon podążała za nim jak cień. – Sygnał Bitwy!

Kopie Tylena prysnęły w drobny mak, a sam bakugan został zaatakowany przez Ziperatora. Robin zrobił się zdecydowanie bardziej napastliwy i spragniony wygranej. Najwyraźniej za wszelką cenę chciał zmyć z siebie porażkę, jaką poniósł ze Spectrą.

Choć Shun był przyparty do metaforycznej ściany, nie zamierzał oddać tego pojedynku. Raz po raz używał pozostałych kart, ignorując sygnały ciała, które alarmowały go, że dotarł do limitu. Zimny pot zrosił jego czoło i ciekł po karku, a mięśnie nóg dygotały. Mimo to stał.

Nie ma się co męczyć, już to przegrałeś – krzyknął do niego Robin. – Nie masz już sił ani supermocy!

Ciągle mogę walczyć – wydyszał Tylen.

Brunet uśmiechnął się pogardliwie.

Po tym się już nie podniesiesz. Ziperator, Cichy Zabójca!

Nie zapominaj o mnie. Włócznie Słońca!

Ataki przeszyły jedynie Tylena, ale Shunowi również pociemniało przed oczami i ugięły kolana. Bakugan Ventusa wydał urwany okrzyk, zanim opadł na ziemię z głośnym hukiem. Utrzymał się w normalnej formie, co jednak kosztowało go pozostałą nędzną resztkę sił.

Mówiłem. To koniec – skwitował Robin.

Shun zdusił warknięcie bólu. Nie miał pojęcia, jak się zdobył na wstanie, ale zamierzał się utrzymać się na nogach. Tylen, choć chwiejnie i niezwykle powoli, również zaczął się podnosić.

Jesteście męczący – cmoknęła Soon. – Krowll!

Nie mieli już żadnych ataków, kart obronnych, siły. Niczego, co umożliwiłoby im wyjście z tego starcia zwycięsko. Spod zaciśniętej pięści Kazamiego wypłynęła cienka strużka krwi od wpijanych w skórę paznokci. Jego obietnica, odejście Dana, krzyki tłumu. Ostatnie wydarzenia powróciły do niego, migając przed oczami.

Wtedy poczuł, że coś elektryzującego wypełnia jego żyły. Jednocześnie gorące i zimne. Poczuł się lekki, po czym odniósł wrażenie, jakby coś się od niego oderwało i świsnęło ku górze.

Dwie zielone pioruny uderzyły o ziemię, tryskając iskrami w boki, a niebo Bakuprzestrzeni zasnuły chmury, po czym zerwał się silny wiatr. Wszyscy poderwali głowy, by ujrzeć jak z tunelu międzywymiarowego wyłania się potężnych rozmiarów Mechtogan.

Widzowie, którzy ciągle pamiętali, jak zakończyła się ostatnia wizyta tego monstrum, zaczęli krzyczeć, a niektórzy nawet w panice rzucili się do wyjścia.

Mechtogan opadł na ziemię i nie rzucił się do ataku. Soon zlustrowała go podejrzliwym wzrokiem, ale kiedy ten dalej nie atakował, sama to zrobiła. Tylko po to, by jej bakugan odbił się od maszyny niczym kangurek i ugodził od sąsiedni budynek. Ataki Ziperiona odniosły efekt odwrotny od zamierzonego i trafiły w niego samego. Nagle Mechtogan zaczął iść. Jego metalowe nogi sprawiały, że wszystko drżało. Z ramion wysunęły się dwa działa, które zaczęły się ładować.

Nikt nie zdołał mrugnąć, kiedy pociski wystrzeliły i zmiotły dwa bakugany w areny, przy okazji tworząc gruzy z całej lewej strony areny.

Shun pozostał jedyny. Ale nie poczuł się zwycięzcą, gdyż mechtogan go nie słuchał. Żadnych poleceń, okrzyków. Nie pojawiły się również żadne karty. Stało się jasne, że nie posiadał na nim żadnej kontroli.


****


W chwili gdy zerwał się wiatr, już wiedziałam, co się świeci i niemal rozbolała mnie głowa. Wiele osób również musiało przypomnieć sobie, jakim przyjemniaczkiem był mechtogan bo bez wahania rzuciły się do wyjść. Najchętniej sama bym tak zrobiła, ale na dole był ledwo żywy Shun i nie było mowy, że go tak zostawię.

Nie miałam pod ręką Reiko ani jej mocy, ale przynajmniej z Fludimem byliśmy wypoczęci, więc mogliśmy chociaż spróbować odwrócić uwagę mechtogana i w międzyczasie wyciągnąć stamtąd Kazamiego. Marucho pewnie zrobi to samo, więc nie byłabym sama.

Zerwałam się z miejsca, ale zaraz zostałam pociągnięta za nadgarstek.

Oszalałaś, że chcesz się tam rzucić! – warknął Ben.

Skąd mu się na taką troskę wzięło, pojęcie nie miałam, a jedynie prychnęłam i wyrwałam dłoń. Nie zwyzywałam go, bo poczułam, że ktoś mnie łapie za ramię i ciągnie lekko w tył.

Spectra! – Ucieszyłam się jak nie wiem co. – Idealnie w czas.

Coś czułem, że powinien tu zostać – mruknął, posyłając Benowi mrożące spojrzenie.

Musimy wyciągnąć Shuna, nie ma czasu! – rzuciłam i pociągnęłam go z rzędu do schodów.

Nogi gwałtownie się pode mną ugięły, a po całym ciele przebiegło elektryzujące, chłodne ucuzcie. Spectra podtrzymał mnie, więc nie wyrżnęłam nosem o stopnie.

Co jest?

Nie wiem – wymamrotałam. – Nie poczułam się słabo ani nic… – Spojrzałam na dłoń, marszcząc brew.

Przez moją krótką chwilę niemocy Shun mógł skończyć jak komar potraktowany gazetą, ale chyba coś nad nami czuwało, bo zamiast nas na arenę wpadła dwójka graczy. Chłopak i dziewczyna, których nigdy wcześniej nie widziałam. Posługiwali się kolejno Haosem oraz Subterrą łącznie z Nanopackami.

Bakugan o postaci rycerza powstrzymał promień, jaki wystrzelił mechtogan, co niewątpliwie uratowała Tylena od utraty głowy a Marucho od płacenia za odnowienie areny i okolicy.

Dookoła nas zapanował chaos. Spectra ciągle mocno ściskał mnie za ramię, kiedy skoczyliśmy przez barierki. Pęd powietrza uderzył, zanim z impetem wylądowaliśmy na jednym z licznych płaskich dachów.

Jednak nim ktokolwiek zdołał wyrzucić bakugan, oślepiła nas eksplozja szmaragdowego światła. Mechtogan sam zniknął.

Cholera, wyglądał na dobrego przeciwnika – zirytował się Helios.

Wreszcie bym powalczył – zgodził się Fludim.

Nie miałam nawet ochoty z nich zakpić, jedynie wypuściłam westchnięcie pełnej ulgi. Zakończyło się bez jakiś większych strat, a to był niebywały sukces w ostatnich dniach.

Tu jesteście! – przywitała nas Haru, podchodząc, gdy arena powróciła do normalności. Marucho szedł koło niej – Jak poszło?

Pokazałam jej uniesiony kciuk. Spectra lekko skinął głową.

Znacie ich? – zapytał Marukura, głową wskazując dwójkę nieznajomych.

Zaprzeczyliśmy zgodnie. Chłopak i dziewczyna również patrzyli na nas niezdecydowani. Zapadła niezręczna cisza. Przerwało ją wtargnięcie, ku mojemu niebotycznemu zdumieniu, Alice wraz z Gusem. Gehabich ruszyła ku chwiejącemu się Kazamiemu.

Widok jego stanu nieco mnie otrzeźwił.

Jak jesteśmy w komplecie, to radziłabym przenieść się w jakiejś ustronniejsze miejsce.

Moja propozycja została jednogłośnie przyjęta.




****



Nie istniało zimno w wszechświecie, jakie mogłoby się równać z tym, które emanowało z mistrza Magmela. Wymiar sam w sobie był niewielki i ciemny, co jedynie wzmagało poczucie zamknięcie i bezsilności. Anubis i Sellon trwali w klęku od paru minut i nie śmieli się podnieść głów, póki mistrz nie zezwoli. A on jak widać się z tym nie śpieszył.

Był wściekły. Czuli to każdą komórką swoich ciał, a to pogłębiało ich winę i sprawiało, że pragnęli jedynie paść do jego stóp i prosić o przebaczenie.

Zbyt wiele pcheł kręci się tutaj ostatnio. Przez nich mój plan się opóźnia – słowa Magmela nie były tymi, których się spodziewali.

Zalała ich ulga, choć niepokój pozostał.

Mogę natychmiast się tym zająć – zadeklarowała Sellon.

Nie ma potrzeby – uciął ją mistrz. – Załatwiłem to po swojemu. Czas skupić się na naszym głównym celu.

Obydwoje podnieśli głowy. Mistrz uniósł dłoń, a nad nią pojawił się symbol bramy. Anubis poczuł rosnące podniecenie.

Anubis, daję ci tę szansę. Zawalcz z Danem Kuso jutro i zmaż swoją porażkę. Odbierz im moc lub spraw, że ich równowaga znów upadnie – Magmel wyrzekł rozkaz, o którym wojownik Darkusa marzył od dawna.

Nie zawiodę, mistrzu – zapewnił i pochylił się, chcąc ukryć uśmiech, jaki wykrzywił jego wargi.

Jego satysfakcję wzmocniła reakcja Sellon, u której drgnięcie brwi oznaczało, że jest rozczarowana. Po chwili po emocji nie było śladu, ale Anubis zdołał ją wychwycić.

Sellon, utrzymuj sytuację rozłamu taka jaka jest. Wiem, że parę szczurów ci przeszkadza, ale jak mówiłem, to wkrótce się skończy.

Oczywiście – Kobieta skłoniła się.

Już wkrótce – Magmel zacisnął i rozwarł pięść. – Jestem coraz bliżej przebudzenia.

Na potwierdzenie jego słów brązowawe pnącza oplatające mu kończyny napięły się, rozbłysły na chwilę i przepompowały energię wprost do ciała mistrza. Razenoid, który tkwił za tronem Magmela rozwarł pysk i wydał krótki ryk.


****


Ustronniejszym miejscem okazała się jedna z szatni. Marucho zablokował drzwi, by nikt nie mógł wejść i dało się swobodnie porozmawiać.

Uparty osioł znany bliżej jako Shun kategorycznie odmówił wizyty u pielęgniarki i zarzekał się, że potrzebuje jedynie wypoczynku. Ani błagalny ton Alice czy moje groźby nie działały, równie dobrze mogłyśmy konwersować z betonem. Więc trzeba było odpuścić, umiejscowić uparciucha na ławce i przejść do istotnych spraw.

Dwójka przybyłych przedstawiła się jako Paige i Rafe. Rafe był jednym z rycerzy neathiańskich i nawet nosił strój wyglądający na luźniejszą wersję munduru. Natomiast Paige była Gundalianką, którą od kilku lat zajmował się Mason. Po jej umięśnionych ramionach, krótko obciętych włosach i ubraniach w barwach moro doszłam do wniosku, że pewnie też szykowała się do wstąpienia do armii.

Ja przybyłam tu z polecenia Nurzaka, natomiast Rafe przez królowę Fabię – wyjaśniła Gundalianka.

Po co? – spytał Shun mało uprzejmym tonem.

Shun! – szepnęła Alice.

Paige łypnęła na niego i wykrzywiła twarz w grymasie.

By nauczyć się od Młodych Wojowników, jak walczyć z bakuganem i działać jako drużyna.

Naprawdę nie mogli trafić na lepszy czas. Drużyna w kawałeczkach, Dan spierdolił i tyle go widziano, jakieś dziwactwa się wszędzie pętały. Potarłam czoło, próbując się nie roześmiać z absurdu sytuacji.

Ale wydaje mi się, że może być z tym problem – dodała z nutką złośliwości.

Nerwy Shuna naprawdę musiały być pozrywane przez Dana, bo od razu spochmurniał. Jednak szybko wtrącił się Marucho, co uniemożliwiło eskalację napięcia.

Skąd wiedzieliście co to mechtogany?

Pojawiły się już jakiś czas temu na Neathii oraz Gundalii – głos zabrał Rafe. – Ciągle je badamy, ale mamy jakieś podstawowe informacje.

Nie byliśmy zdziwieni, że tacy potężni Wojownicy są w stanie je przywołać – wtrąciła się znów Paige. – W końcu są manifestacją więzi gracza z bakuganem. Ale z kontrolą jest gorzej.

To znaczy? – zapytałam.

Zgodnie z naszą teorią gracz i bakugan muszą być w idealnej symbiozie, by nad nim zapanować – Gundalianka rozłożyła ręce. – No i potrzeba wiele mentalnej oraz fizycznej siły, by znieść obciążenie, jakie za sobą niosą.

Skąd macie Nanopacki? – odezwał się Spectra.

To jakieś przesłuchanie? – Przewróciła oczami i westchnęła z irytacją. – Pojawiły się w podobnym czasie co mechtogany.

Teraz kolej na nasze pytania. Gdzie jest Dan? Królowa Fabia mówiła, że to wasz lider, a go nie widzę.

Marucho i Shun odwrócili wzrok i zapadła po raz kolejny nieprzyjemna cisza. Spectry, Gusa i Haruki sprawa nie dotyczyła, więc udzielenie odpowiedzi padło na mnie.

Przez najbliższy czas go nie będzie, udał się na trening mocy z Drago – odparłam jak najbardziej wymijająco.

Gdzie?

Też bym chciała wiedzieć – Wzruszyłam ramionami. – Niestety teraz go nie spotkacie.

Niesamowite, wszyscy was tak zachwalają, a tutaj takie kwiatki – zaśmiała się Paige.

Kazami wstał i spojrzał jej prosto w oczy.

Jeśli się wam nie podoba, to nikt was na siłę tu nie trzyma – syknął, ignorując okrzyk Alice.

I tak musimy obserwować sytuację – rzekł Rafe.

Z tej dwójki był zdecydowanie milszy albo chociaż bardziej powściągliwy. Westchnęłam.

Nie ma czasu na kłótnie – Podniosłam lekko głos, ściągając na siebie uwagę. – Coraz częściej czuję tu nieznaną i nieprzyjemną energię. Zupełnie jakby coś chciało się wedrzeć.

Kod Bakuprzestrzeni się nie zmienia. Nie ma żadnych błędów czy śladów wtargnięć – powiedział Gus. – Sprawdziliśmy to razem z Alice. Nawet gdy pojawił się mechtogan. Żadnych zmian, nic.

Co oznacza, że cokolwiek się dzieje, Bakuprzestrzeń interpretuje to jako zwykły, naturalny proces – dodała Alice. – Przez kod niczego się nie dowiemy.

Więc zostaje nam obserwować sytuację – podsumowała Shiena. – Ale musi być jakiś powód, czemu walki stały się tak brutalne.

Sadomaso się odpalił i tłum poszedł za nim.

Pokręciła głową.

Za dużo osób i za szybko. Ponadto u niektórych ta agresja koliduje na granicy z okrucieństwem.

Wystarczy że przywrócę ich do porządku – oświadczył Shun.

Bez obrazy ale wyglądasz, jakbyś miał zaraz ducha wyzionąć – wytknęłam.

Wiem, co robię.

Załamałam ręce, a Alice zacisnęła usta w cienką linią. Tematy do dyskusji się wyczerpały, bo nie mogliśmy dojść do żadnych produktywnych wniosków, ponadto doszła para nowych utrapień (przynajmniej nie dla mnie, ja się na żadne niańczenie nie pisałam). Atmosfery między Alice a Shunem ślepy by zauważył, dlatego najlepiej byłoby pozostawić ich samych.

Paige zarzuciła ręce za szyję.

Tak jak mówił Rafe, musimy obserwować sytuację, więc zostaniemy – oznajmiła. – Ale nie zaprzeczę, że po tylu historiach o wspaniałych Wojownikach jestem trochę zawiedziona.

Ja również – wtrącił Rafe.

Po spuszczeniu tego mentalnego ciosu w Marucho i Shuna nas opuścili, uprzednio dając Marucho odblokować zamek. Wymieniłam spojrzenia z Gusem i Shieną. Na nas też był czas. Kiwnęłam na Marucho, by poszedł z nami.

Idź spać, Shun, naprawdę wyglądasz jakby cię z grobu ktoś wyciągnął – rzuciłam na odchodne. – Miło było cię zobaczyć, Alice. Musimy się koniecznie wkrótce umówić!

Oczywiście, Jessie – odparła i próbowała się uśmiechnąć, ale była to wyjątkowo nieudolna próba.

Dopiero na zewnątrz udało mi się odetchnąć pełną piersią.

Jess – san, myślisz, że uda się nam zapanować nad sytuacją? - spytał Marucho.

Był to pierwszy raz, kiedy widziałam go takim zrezygnowanym. Aż serce bolało, zwłaszcza, że się do tego przyczyniłam.

Musi, Marucho. Jak coś się będzie dziać, musisz natychmiast dać…

Znać mi – Weszła mi wpół słowa Haruka i wycelowała we mnie palcem. – Ty, moja panno, powinnaś się skupić na szkole i samej sobie.

Nie było mi dane zaprotestować, bo odepchnęła mnie z łokcia.

Zaraz ci dam numer Marucho i jak coś to dasz znać. Sama będę co jakiś czas tu wpadać.

Dziękuje, Haruka – san.

Machnęłam ręką. Przekonywanie Haru było tak sensowne jak przenoszenia piasku w sitku. Za to zauważyłam, że Spectra jest coś za bardzo uśmiechnięty. Znaczy normalny przechodzeń w życiu by tego nie zauważył, ale jego zwyczajowy uśmieszek był trochę mniej przepełniony kpiną.

Ty to uknułeś?

Póki nie wróci Reiko, nie mamy żadnego tropu – stwierdził i położył dłoń na moich plecach. – A ty masz dość sporo do roboty w Vestalii, mam nadzieję, że pamiętasz? Twój brat byłby zrozpaczony, gdybyś przestała u niego bywać.

Ty pewnie również zalałbyś się łzami, gdybym nie poszła z tobą na ten bankiet – Pokiwałam głową. – Biedaku, co ty byś beze mnie zrobił.

Wtem mnie tknęło i obróciłam się do Gusa, tym samym unikając zniesmaczonej miny Keitha.

A ty kogo ze sobą bierzesz, mój drogi?


****


Miecz błysnął na tle księżyca, nim ostrze przecięło skórę, ścięgno i ugrzęzło w kości. Fontanna krwi buchnęła, zalewając parkiet i obraz wokół. Kakofonia głosów, wrzasków i pisków opadła na nią niczym wzburzone morze i porwało dalej w obrazy przepełnione przemocą, krwią i czerwonymi tęczówkami. Koszmar pochłaniał ją coraz bardziej, aż coraz mniej była w stanie rozróżnić, gdzie kończy się prawda, a zaczyna iluzja. Zaczęło się wydawać, że znów trzyma klingę, a potem tuli do siebie coś, podczas gdy gorąca posoka płynie po jej palcach i opada na jezioro szkarłatu.

Gdy wreszcie wyrwała się z mary, uderzyła plecami o twardą ziemię. Jej całe ciało oblepiał lodowaty dreszcz, a twarz była zapuchnięta i mokra. Oddychała urywanie i płytko, nerwowo sprawdzając teren wokół siebie. Ryła paznokciami po glebie, póki nie upewniła się, że to realny świat. Wypuściła wolno powietrze, próbując przywrócić się do porządku.

Ta przeklęta istota musiała się do niej przyczepić. Odszukała jej źródło mocy i podpięła się pod nie. Reiko zaklęła, chowając twarz w dłoniach. Obrazy, splugawione i znienawidzone, nachalnie wciskały się jej pod powiekę.

Jeśli miałabym zgadywać, przypuszczała, że stało się wtedy, gdy wręczyła Danowi symbol. Sześciooki w ten sposób chciał zakłócić, a może uniemożliwić jej przechodzenie między planetami.

Rozejrzała się wokół i skrzywiła. Praktycznie mu się to udało. Przez to że straciła panowanie nad sobą, nie udało jej się wylądować w pałacu królewskim Neathii. Znajdowała się w głębi lasu, na kompletnie nieznanym jej terenie. Podniosła się i strzepnęła ziemię oraz liście z sukni. Niby mogła spróbować przenieść się w okolice pałacu, ale ciągle drżała przez wspomnienie ostatnich chwil, więc zdecydowała się na pieszą wędrówkę.

Jeśli nie znajdzie Dana tutaj, będzie musiała przedostać się do Gundalii i Nowej Vestroii. Zadygotała na samą myśl o przechodzeniu przez to piekło ponownie. Nie wspominając, że znacząco utrudniało jej to poszukiwania, bo spędziła w koszmarze dobre parę godzin. A wcale nie posiadała wiele czasu.

Przywołała ruchem dłoni błękitną kulę mocy, by rozświetlić sobie drogę i zaczęła wędrówkę przez nierówny, momentami grząski teren. Szła w kierunku, skąd wyczuwała ciepłą i miękką energię Kuli.







6 komentarzy:

  1. Bosh tak dawno widziałam Spectrę w akcji, że aż miło było przeczytać jego walkę tutaj :) bawi mnie jak Anubias próbuje skakać do Keitha, a dostarcza mu tyloo większej zabawy XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Spectra musiał trochę odpocząć, on ostatnio trochę stresów miał XDD. Anubias uwielbia się upokarzać, więc pewnie jeszcze nieraz się Keithowi wepchnie w paradę. Ewentualnie podpadnie Jess, a to z automatu go przywoła

      Usuń
    2. Jessie jak takie małe dziecko, które jak się zdenerwuje to płacze i wskazuje palcem na Anubiasa by dać znać Keithowi z kim ma walczyć XD w sumie jestem ciekawa tego bankietu, z jednej strony absolutnie czekam na Kessie elegant moment, ale z drugiej coś czuję, że jak to Jessie, coś się stanie XD dziwię się, że Shun nie przechodzi jeszcze załamania nerwowego jako lider xD spadła na niego ta pozycja bardzo szybko, chociaż i tak jest on najlepszym kandydatem

      Usuń
    3. Shun "wiem, co robię" nie dopuszcza do siebie załamania XDD. Już bardziej Alice ma tu dość, przywróciłam ją, a ta jedynie cierpi XDD Co do bankietu, to chyba jutro coś z tego napiszę, póki jeszcze nie muszę wracać na studia, a to trzeba dopracować. A i Jess, to nie zapłacze, ona mu spuści wpierdol, a Spectra ewentualnie poprawi dla większego efektu XDD

      Usuń
    4. Nie przypominaj mi nawet :/ studia są okropne 😭 a im dalej tym bardziej się nie chce XD

      Shun chyba jedzie na adrenalinie albo kawie i dopiero potem dojdzie do niego, że zgarnał jedną z chyba najgorszych pozycji XD bo ma do uratowania drużynę i dobre imie oraz walki bakuganów plus mechtogany

      Usuń
    5. Nie zapominaj o Paige i Rafe, jego dwóch nowych podopiecznych. Shun pewnie już wewnętrznie żałuje, ale on to uparty chłop, nie odpuści do końca XDD tylko psycha mu trochę ucierpi, niech się Dan modli, bo jak wróci to nie będzie wesoło. Nie dość że oberwie od Shuna, to od Marucho, Runo, Jess i Spectra też się wtrącą, tylko Spectra znów mu bardziej zada ciosy mentalne XDD

      Usuń