Delikatność Gusa przy opatrywaniu moich ran można było przyrównać do papieru ściernego. Zrobił to co prawda fachowo, ale bez żadnego wyczucia czy choćby poszanowania dla mojego stanu. Miał farta, że byłam zbyt wykończona, żeby go trzepnąć. Jeszcze mruczał pod nosem jakieś słowa, pewnie mało uprzejme epitety pod moim adresem. Na samą myśl, że będę musiała przebywać z nim i maszkaronem przez dłuższy czas, robiło mi się słabiej.
– Dbaj o te opatrunki, nie mam ochoty się tobą ciągle zajmować – oznajmił, kiedy skończył i podniósł się z klęczek.
– Uczucia są odwzajemnione – mruknęłam i przyjrzałam się białym bandażom, które opatulały moje udo.
– Przypuszczam, że mistrz Spectra powiedział ci, co masz robić.
Skinęłam głową, powstrzymując westchnięcie. Nie dość, że chłop mnie wkręcił w ten cały cyrk, to jeszcze musiałam mu pomagać. Czy nie było jakiegoś limitu nieszczęścia jak na jedną osobę?!
– Powinnaś unikać również kontaktu z innymi Vexosami. Zwłaszcza Mylene i Lynciem, obydwoje działają we własnym interesie.
Zabrzmiało to niezwykle ironicznie, biorąc pod uwagę, że oni również mieli jakieś swoje plany. Nie wiedziałam wiele o tych Vexosach, ale wyglądało na to, że byli grupką, gdzie każdy był gotowy wbić innemu nóż w plecy. Z jednej strony było to dla mnie korzystne, ale z drugiej mogłam zostać wciągnięta w jakieś ich wewnętrzne porachunki.
– Nie powinieneś mi powiedzieć czegoś więcej o tym miejscu? – spytałam. – Jak mam próbować wyciągnąć coś z księcia, jeśli nie będę wiedziała, co jest prawdą, a co kłamstwem?
Nie odpowiedział mi od razu. Wyglądał na pochłoniętego przyrządzaniem jakiegoś naparu z kilku buteleczek znajdujących się w szklanej ściennej apteczce. Przeniosłam więc wzrok na Fludima. Spojrzał na mnie zmartwiony.
Gus odwrócił się i postawił przede mną dymiący napój o barwie limonki.
– Wypij to – polecił i usiadł naprzeciw.
Posłusznie sięgnęłam po napitek i łyknęłam porządnie. Skrzywiłam się, gdyż był dość kwaśny.
– Znajdujemy się z mieście Alpha w Nowej Vestroii. Vestalianie przybyli tutaj w celu osiedleńczym jakiś czas temu.
Fludim nie wytrzymał i cicho prychnął. Nie uszło to uwadze Gusa, który przerwał i zmrużył oczy. Nim zdołałam go powstrzymać, mój bakugan syknął.
– Macie czelność zajmować cudzą planetę i jeszcze opowiadać o tym tak spokojnie?!
– Słabi poddają się rządom silniejszych, to naturalne.
– Wykorzystaliście przeciw nam obcą energię i przez to utknęliśmy w tych ciałach! - głos Fludima coraz bardziej się podnosił. – Próbujecie nas zepchnąć do niewoli jak zwykłe tchórze.
Gus wzruszył nonszalancko ramionami i upił łyka swojej herbaty. Coś ten napój łączy psycholi, bo Hydron też był jego namiętnym fanem.
– Bycie silniejszym to nie tylko przewaga fizyczna ale i umysłowa – Przeniósł wzrok na mnie. – Radziłbym ci opanować bakugana, jego niewyparzony język wpędzi was w kłopoty, a ja nie zamierzam pozwolić, by mistrz Spectra się kłopotał.
– Jeśli Fludim chce się kłócić, to nie będę mu przeszkadzała – odparłam zimno. – Zresztą ma rację, wbiliście na chama do obcego miejsca i rządzicie się, jakbyście byli jego panami.
– Nie zamierzam tego tłumaczyć ignorantom – Machnął ręką, jakby odganiał upierdliwego komara. – Zresztą nie macie tu wiele do gadania, jeśli chcecie przetrwać.
Przewróciłam oczami, a Fludim jeszcze coś wymamrotał pod nosem. Gus oczywiście miał rację, ale było to upokarzające, że tak łatwo mógł nam tym zamknąć usta.
– Doskonale. Wracając, po pewnym czasie powstał Ruch Oporu, któremu nie podoba się to całe zasiedlenie i postanowił z nami walczyć. Dan Kuso zasilił jego szeregi i od tej pory są jeszcze większym utrapieniem i solą w oku vestaliańskiej monarchii.
Pewnie celowo opuścił sporą część informacji, w końcu wiedza dawałaby mi większą swobodę planowania. Mimo to pytania same cisnęły mi się na język. Kto kieruje tym Ruchem? Skąd wiedzieli, że bakugany to żywe istoty, skoro obecnie są kulkami? Jak Ruch Oporu z nimi walczy? Jednak wątpiłam, że odpowie mi na jakiekolwiek z nich. Choć z drugiej strony co miałam do stracenia? Tylko przydałoby się je jakoś podstępnie zadać.
– To dziwne, że nikt nie panikuje i nie wytyka, że kulki do nich gadają – mruknęłam niby od niechcenia. – Na Ziemi wywołało to wielką sensację.
– Wątpię, że jakikolwiek bakugan ufa tu innemu Vestalianowi, oprócz tych, które popierają cel mistrza. Więc się nie odzywają – odparł i ponownie wstał.
Cel? Tu nawet nie liczyłam, że mi odpowie, ale podskórnie czułam, że ten ich plan nie oznaczał niczego dobrego dla Vestroii. Nic tylko współczuć jak nie Naga i jego mania mocy to jakaś banda kosmitów o psychopatycznych skłonnościach.
– Ale przypuszczam, że twój i reszty tej cyrkowej bandy muszą mówić, skoro wam pomagają niszczyć własny dom. Ciekawi mnie, że nikt jakoś tego nie zauważył.
Nie odwrócił, ale zaprzestał wyciągać rzeczy z szafeczki. Czekałam w napięciu na jakieś warknięcie czy ostrzeżenie, ale on jedynie wypuścił wolno powietrze i powrócił do grzebania.
– Cywile nie wiedzą, że bakugany mówią. Jeśli życie ci miłe, utrzymasz tę fasadę.
Starałam się poukładać myśli. Czyli jednym ze sposobów walki tego Ruchu mogło być informowanie pozostałych Vestalian, że bakugany to żywe istoty i w dodatku zniewolone. Tylko czym były te wybuchy wcześniej? Czyżby kontroler, o którym mówili Starożytni, a Gus nie raczył nawet wspomnieć? Jak się go niszczyło i gdzie się znajdował? Ile ich tu jest? Miałam ochotę złapać się za głowę. Pytań przybywało, a odpowiedzi znikąd. Ci cholerni Starożytni udzielili mi najkrótszych możliwych wyjaśnień i zadowoleni!
Pstryknięcie palców oderwało mnie od pogrążania się w otchłani depresyjnych przewidywań, gdzie zazwyczaj kończyłam martwa albo w obślizgłym lochu pod ziemią. Podniosłam wzrok na Gusa. Stał nade mną z pustą strzykawką o cienkiej igle.
– Wyprostuj rękę i zaciśnij pięść – poprosił.
– Po co? - spytałam, trzymając ręce mocno przy sobie.
Cisnął mu się jakiś komentarz na język, widać było po minie, ale go przełknął.
– Ponieważ mistrz Spectra chce się dowiedzieć, czym była ta energią, która użyłaś wcześniej. Muszę wykonać badania – wyjaśnił niecierpliwym tonem.
Dalej byłam oporna przed oddaniem mu mojej krwi, ale sama byłam zaciekawiona, co to takiego było. Spectra i tak będzie musiał mi to wyjawić, jak się dowie, więc tu miałam szansę tego jakoś użyć bez jego wiedzy. Albo sama sobie tak wmawiałam, by nie powrócić do wizji własnego truchła.
Pobrał mi krew i podał kawałek gazy. Patrzyłam, jak wkłada strzykawkę do jednego z białych pudełek i odkłada do szafki zamykanej na kłódkę.
Wzdrygnęłam się, gdy poczułam obecność za sobą i dłoń na ramieniu.
– I jak poszło, mistrzu? - zapytał Gus, a jego twarz od razu pokraśniała, jakby ujrzał miłość swojego życia.
W sumie kto wie, może to jacyś kochankowie, chodzili praktycznie przylepieni do siebie. Choć bardziej to Grav biegał za tym upierzonym idiotą.
– Książę nie jest zachwycony sytuacją i stratą kontrolera – odparł Spectra. Ton miał tak spokojny, że wzbudzał dreszcze. - Ale udało mi się przemówić do rozsądku. Co do ciebie, Jessico, jutro chce cie widzieć. Jest przekonany, że twoja mała ucieczka to wynik dezorientacji i strachu, ale musisz w nim to ugruntować.
– To co mam mówić?
– Ważne jest, że to ja odwołałem strażników, a potem to Gus z tobą uciekł. Trzęsienie zamku i ogólne zamieszanie sprawiło, że się zgubiłaś i błądziłaś bez celu – Minął mnie, ale jego wzrok dalej czułam wbity w czubek głowy. – Mylene mówiłaś prawdę, ale byłaś zbyt w szoku, by działać racjonalnie. Szczegóły sobie wymyślisz, a Hydron to kupi.
– Będę bardzo zdziwiona, jak nie skończę w lochu – westchnęłam.
– Nie jesteś głupia – rzekł w jakiejś pokrętnej formie komplementu. – Zresztą to dla ciebie okazja, by dowiedzieć się tego, czego od Gusa nie zdołałaś.
No tak, mogłam się spodziewać, że podsłuchiwał każde moje słowo. I nawet wolałam nie myśleć jakim sposobem.
– To może być nawet dobry test. Ile zdołasz wyciągnąć z Hydrona bez wywoływania jego podejrzeń.
– Może ja się od razu dam zamknąć w tym więzieniu – zastanowiłam się na głos. – Im dłużej o tym myślę, tym użeranie się z tobą wydaje mi się coraz gorszym pomysłem.
– Droga wolna – wygiął usta w swój popisowy kpiący uśmiech. – Skoro nie przeszkadza ci, że twój bakugan trafi do kolekcji niewolników na arenie.
Grożenie mi musiało być jakimś jego hobby. Zacisnęłam pięść, sztyletując go spojrzeniem.
****
Wiatr bawił się moimi włosami. Kłosy pszenicy falowały, tworząc iluzję złocistego morza. Kroczyłam przez nie, unosząc ręce i ciesząc się ciepłymi promieniami zachodzącego słońca. Szłam tak dalej, wdychając czyste powietrze, gdy nagle przeszyła mnie świadomość.
TO NIE ISTNIEJE.
Grunt pod moimi stopami zaczął się zamazywać. Odczucia zmniejszały się i zmieniały na dotyk czegoś ciężkiego i puchowego. Desperacko próbowałam przywrócić poprzedni krajobraz, jednak coraz bardziej blakł i zanikał.
Wtem zamiast wiatru pojawiły się kroki. Dochodziły do mnie z każdej strony, przez co nie wiedziałam, gdzie patrzeć. Czułam, że oddalam się coraz bardziej, gdy moja dłoń została przez kogoś złapana.
Ujrzałam jedynie białe włosy i twarz pozbawioną rys.
– Nie daj się ogarnąć białości. Daj się rozejść mocy, ona wie, jak ci pomóc – jej głos był zaledwie szeptem, a mimo to te słowa zadudniły w moich uszach.
Kiedy mnie puściła, rozległ się trzask i rysa przebiegła przez środek.
Omal nie wyrżnęłam głową o ramę łóżka, gdy zerwałam się jak z procy. Było mi gorąco i to do tego stopnia, że musiałam skopać z siebie kołdrę. Gdy to nie pomogło, zaczęłam się wachlować.
– Jess? - spytał zaniepokojony Fludim.
– Topię się – zdołałam z siebie wyrzucić.
Po chwili zarejestrowałam, że ponownie wokół moich dłoni zebrała się fioletowa mgła. Zbaraniałam i nie ważyłam się drgnąć. Mgła okręciła się wokół lewego nadgarstka i osiadła na skórze. W dotyku była niczym babie lato. Spróbowałam ją lekko przybliżyć, ale ledwo moje palce drgnęły, ona sama się uniosła. Nie zdążyłam więcej poeksperymentować, bo zniknęła, a mnie zakuło w okolicach skroni. Syknęłam i potarłam ją, ale ból ustał dopiero po chwili.
– Co się stało? Jak się czujesz? Czemu jesteś spocona? - Spanikowany Fludim latał wokół mnie, machając rękami.
Opadłam na poduszką i wyjaśniłam mu swój sen oraz nagły napływ tej tajemniczej energii.
– Spectra nie może odebrać ci tej energii, Jess – powiedział z naciskiem Fludim. – To był ułamek sekundy, ale miałem wrażenie, jakby kawałek rdzeniu Vestroii koło mnie siedział. To coś potężnego.
– Przydałoby się ją jakoś opanować, ale nie ma mnie kto tego nauczyć – Podrapałam się po głowie. – Ta kobieta ze snu również nie posiadała twarzy. Pogrążamy się w bagnie, mój drogi przyjacielu.
****
Iść do księcia niewyspaną, mając sińce pod oczami, jakby ktoś mi przyłożył, nie należało to najlepszych pomysłów. Jednak po tamtym śnie nie byłam już w stanie zasnąć, więc oddaliśmy się z Fludimem w rozmyślenia, jakie dalsze kroki podjąć i kim mogła być tamta kobieta. W rezultacie tych burz mózgowych zaczęłam kwestionować własną psychikę i rozwodzić się nad opcją czy przypadkiem nie są to początki obłędu. Jeśli strażnicy przeszukiwali mój pokój, musieli dojść do podobnych wniosków na widok kilkunastu rysunków patyczkowej kobiety unoszącej się w powietrzu i pola pszenicy pod nią.
Zostałam wpuszczona do sali tronowej i już szykowałam się do padnięcia plackiem przed księciem, ale ten czekał na mnie tuż przy drzwiach. Wyglądał na wypoczętego i zrelaksowanego, za co tak od serca chciałam go palnąć, bo częściowo też przez niego tak cierpiałam.
Ogólnie cali ci Vexosi powinni mieć na tyle przyzwoitości, by paść na jakiś zawał czy zapaść w śpiączkę.
– Widzę, że nie najlepiej spędziłaś ostatnią noc – zatroskał się.
– Nie mogłam spać, zbyt duży stres – przyznałam, uśmiechając się samymi ustami.
Pokiwał głową ze zrozumieniem i wskazał mi gestem, bym szła dalej w głąb sali tronowej. Zrobiłam tak, rozglądając się na boki. Dominowała czerwień z domieszką brązu, a gdzieniegdzie dostrzegałam złote kwiaty w wysokich donicach.
– Ze względu na to, jak ostatnio nasza rozmowa się zakończyła, uznałem, że teraz możemy odbyć naszą pogawędkę przy śniadaniu – oświadczył, zatrzymując się przy okrągłym stoliku i odsuwając mi krzesło.
Miałam kolejny punkt do dopisania na liście wspólnych cech psychopatów, który brzmiałby: lubią gadać w czasie jedzenia i narażać innych na ból żołądka.
Bez protestu zajęłam swoje miejsce. Skoro wytrzymałam Spectrę, to tego też jakoś zniosę, choć dzieliła nas dużo mniejsza odległość.
Po wymianie paru uprzejmości i typowej pogawędce o niczym, Hydron uśmiechnął się delikatnie za szeroko.
– Naprawdę cieszy mnie, że nie odniosłaś większych obrażeń – powiedział, nabijając na widelczyk jakiś owoc. - Choć powinnaś pozostać w pokoju, by nie wzbudzać podejrzeń.
– Spectra kazał mi iść z Gusem jak ci goście odbiegli – Wzruszyłam ramionami, udając tępotę absolutną – Nie jest to osoba, której chciałabym się przeciwstawiać.
– Zrozumiałe – zaśmiał się. – Jeszcze przy okazji mogłabyś wpaść na Ruch Oporu… - urwał i włożył owoc do ust.
– A po co? – zdziwiłam się. – Przecież obiecałeś, że jak się okaże, że nie mam z nimi nic wspólnego, to wrócę do domu. Niezbyt chciałabym to komplikować, cała ta sytuacja tutaj mnie nie dotyczy.
Starałam się cały czas utrzymać na twarzy lekki uśmiech i spokojny ton głosu.
– Szkoda, że nie wszyscy Ziemianie są tak rozsądni jak ty – skwitował. – Dziękuje za zaufanie.
– Swoją drogą, te wybuchy były naprawdę silne – wtrąciłam. – Jeszcze te wstrząsy! Myślałam, że cały budynek wybuchnie – Wykonałam rękami inscenizację eksplozji.
– Pałac od czegoś takiego bym nie padł – uspokoił mnie.
Czyli to był pałac. Odegrałam odetchnięcie z ulgą.
– Musi być dobrze strzeżony – rzuciłam niby od niechcenia, jednocześnie polewając swojego tosta słodkim sosem.
Zajęłam się jedzeniem, starając się nie wpatrywać oczekująco w Hydrona. On sam przez chwilę rozkoszował się herbatą, po czym westchnął ciężko.
– Chciałbym. Vexosi się nie postarali.
– Em… - Otarłam usta serwetką i zerknęłam na niego kątem oka. – Kim właściwie oni są?
Uniósł brew i prychnął z rozbawieniem.
– Spectra naprawdę nic ci nie powiedział?
Pokręciłam głową.
– Tak jak na Ziemi mieliście ranking, taki też powstał u nas, kiedy pojawiły się bakugany. Vexosi to szóstka najlepszych graczy i jednocześnie jedna z elitarnych straży rodziny królewskiej – objaśnił.
– Zgadując po zachowaniu, Spectra musi być tam dość wysoko?
– Zgadłaś, to ich lider – oznajmił to dość kwaśnym tonem.
Nie lubili się. Cóż, do tego już doszłam, kiedy Spectra chciał, bym tu szpiegowała. Byłam jednak ciekawa powodu. Różnica interesów czy zwyczajna zazdrość?
Dokończyłam tosta, myśląc intensywnie, jak go podejść. Pozostało jeszcze tyle niewyjaśnionych kwestii, ale bezpośrednie pytanie byłoby zbyt ryzykowne. Możliwe, że Hydron nie brał mnie za wielkie zagrożenie, ale głupi nie był.
– Muszę cię jeszcze poinformować o konieczności przeniesienia się – odezwał się.
Zmarszczyłam brwi.
– Musimy przenieść się do innego miasta, które znajduje się w Vestroii. Do Bety.
– Ale mój dom – jęknęłam, na co podniósł dłoń.
– Ciebie dotyczy to tylko chwilowo. Jeszcze parę dni i Ruch Oporu stanie się jedynie wspomnieniem, a ty powrócisz do swojego świata.
– Ale chyba nie są tak dużym zagrożeniem, skoro tutaj się nie włamali – stwierdziłam, zduszając uwagę, że ten mój powrót jest coraz bardziej oddalany.
– Cóż, Dan Kuso i Marucho Marakura wspomogli ich – odparł chłodniejszym tonem.
– W końcu za coś musieli być u nas w topce – skwitowałam.
– Kto jeszcze tam był?
– Hmm – zamyśliłam się, mieszając łyżeczką cukier w herbacie. - Pamiętam takiego bruneta o długich włosach i jakieś dziewczyny. Ale było takie zamieszanie z bakuganami, wymiarami i Nagą, że jakoś nigdy im się nie przyjrzałam – skłamałam gładko. – Potem zniknęły bakugany, więc i ranking.
Pokiwał głową i uniósł filiżankę ozdobioną misternym srebrnym wzorem.
– Tak jak myślałem – skwitował z uśmiechem.
Od razu mi się to nie spodobało. Musiało się coś wydarzyć związanego z Wojownikami. Kolejny tutaj wylądował czy może wyszukiwali informacji na ich temat?
****
Mój beznadziejny los nie zmienił się w Becie, mimo mieszkania w apartamencie w królewskim skrzydle. Maszkaron, gdy usłyszał, że zostanę przeniesiona, to się wręcz ucieszył i dał mi niewielki, pozłacany kolczyk. Oczywiście nie był to żaden miły gest, a wręczenie mi urządzenia szpiegowskiego. Potarłam ucho, czując to cholerstwo pod palcami. Przynajmniej było całkiem ładne, ale marne z tego pocieszenie.
Sam Hydron z prawdziwą pasją wyciągał mnie na jakieś przechadzki i gadki o praktycznie niczym. Wydobyłam od niego jedynie, że te kontrolery niszczy się przeciążeniem energii, a na Ruch Oporu składa się sześć osób. Te informacje ani trochę nie pomogły mi w planowaniu jakiejś ucieczki. Zresztą dalej byłam pod obserwacją i dalej niż poza własny apartament i prywatny ogród księcia wyjść nie mogłam.
Również dziwna kobieta ze snu się już nie pojawiła. To samo tyczyło się tej energii. Także robiło się coraz lepiej, równie dobrze mogłam zacząć się tu zadomowiać. Jedynym dużym plusem był brak Spectry i Gusa. Hydron kazał tej dwójce pajaców pozostanie w poprzednim mieście i zbadanie sprawy.
Nie oznaczało to oczywiście jakiegokolwiek spokoju. Jak Spectra przestał za mną łazić, to przykleił się Shadow. Niemal codziennie z uporem maniaka walił w moje drzwi i wchodził z buta, próbując mnie wyciągnąć na różne walki czy „spacerki”. Niechybnie bym na takim skończyła, mimo zapierania się rękami i nogami, gdyby nie strażnicy. Musieli być specjalnie wytrenowani na tego pojebańca, bo skutecznie odciągali go ode mnie.
Tak więc było chujowo i brakowało mi już energii na szukanie rozwiązań. Wyklęłam już całych Starożytnych i postanowiłam oczekiwać na Ruch Oporu. Znów się pojawia i zrobią zamieszanie, to będę wiać co sił. Jak się okaże, że nie ma szans na ucieczkę, to trudno, będzie skok na główkę. Drastyczne, ale lepsze to niż dostanie pomieszania zmysłów tutaj.
Drugiej nocy w pierwszej chwili pomyślałam, że faktycznie zwariowałam. Zaczęło się, kiedy po ciele przebiegł mnie mocny, zimny dreszcz. Oderwałam się od lektury i zmarszczyłam brwi. Fludim również drgnął.
– Też wyczułaś tą falę? - spytał.
Skinęłam głową, schodząc z łóżka. Za drzwiami panowała martwa cisza, tak samo w ogrodzie. Podeszłam do okna, by lepiej się przyjrzeć gęstej ciemności, gdy rozległ się dziewczęcy, ostry głos.
– Odpalaj to, Julie!
Gdybym była wierząca, to bym się pewnie przeżegnała stopą. Tak to zostało mi tylko wzdrygnięcie się i rozejrzenie dookoła cichym wzrokiem. Na korytarzu również zapanowała poruszenie. Dobra, czyli jeszcze jestem przy zdrowych zmysłach. Albo w miarę zdrowych.
Dołączył drugi głos, kłócąc się z pierwszym. Zasłuchałam się w nich, bo coś zaczęło mnie zastanawiać.
– Dobra, Runo!
Kurwa mać! Prawie podskoczyłam, uświadamiając sobie, że je znam. Runo Misaki i Julie Makimoto! Wojowniczki!
– Jakim cudem je słyszymy? - mruknęłam do Fludima.
– Gdyby miał strzelać, uznałby, że jakoś połączyły się dwa wymiary.
– Teleport – wyszeptałam i nie tracąc czasu rzuciłam się do drzwi.
Jeśli Hydron i reszta klaunów zorientują się, kim one są, to będzie źle. Wypadłam na korytarz, starając się wyglądać na dość przestraszoną.
– Czy ten pałac jest nawiedzony?! - pisnęłam do strażników i wycelowałam w nich palcem. – Coś mi tam gada! Sprawdźcie to! Nie będę tam spać!
– To nie duch – próbował mnie uspokoić jeden z strażników. Drugi stał zakłopotany i podobnie skonfundowany co ja przed chwilą.
– Jasne, jasne, to co tam mówi? Jak nikogo nie ma!
Nie zdążył odpowiedzieć, gdyż znów tubalny głos Runo poniósł się po ścianach.
– Jak mogłeś nas zostawić, głupku?!
Mogłam się założyć, że rozmawiała z Danem. Tylko jeśli obydwoje byli tu, to czemu dalej było ją tak słychać?
– Coś poszło nie tak z przeniesieniem, teleport ciągle jest otwarty – szepnął mi do ucha Fludim.
Przełknęłam ślinę i wydałam z siebie krótki okrzyk.
– Kol-lejny! - jęknęłam. – Ja idę z tym do księcia! Nie będę spać w nawiedzonym pałacu, na to nie liczcie!
Nie czekając na reakcję, obróciłam się na pięcie i truchtem ruszyłam do sali tronowej (oczywiście musiał ją mieć w każdym mieście). Strażnicy szli za mną i coś gadali, ale ich zajadle ignorowałam, unosząc dumnie głowę. Drzwi były uchylone. Zatrzymałam się w porę, żeby złapać fragment rozmowy.
– Książę, ja i Gus chętnie zajmiemy się tym problemem. Tą sytuację można doskonale wykorzystać, ta dziewczyna to słabość Kuso.
– Wiem, Spectra. Ale Shadow i Mylene już się za to biorą. Zostańcie na miejscu.
– Naprawdę książę uważa, że Shadow jest odpowiedni do tej misji?
Głos Spectry dobitnie wskazywał, że nie miał on najlepszego nastroju. Odetchnęłam wolno, na uspokojenie i zamaszystym ruchem odsunęłam jedno skrzydło, wkraczając do środka.
– Coś mi gada w pokoju, a tego nie widzę! Nie będę tam spać! – oznajmiłam stanowczo, splatając ręce na piersi.
Cała trójka skierowała na mnie wzrok. Nie straciłam postury, dalej gapiąc się na nich z uniesioną brwią. Jeden strażnik zaczął się tłumaczyć, ale Hydron uniósł rękę, niemo nakazując mu milczenie.
– Wybacz za zakłócanie twojego snu, Jessico – powiedział, a na jego twarzy pojawił się serdeczny uśmiech. – Nie masz się co martwić, to nie jest duch.
– Więc co? Durne żarty? Drze się to tak, że nie da się zmrużyć oka! - warknęłam, kątem oka łypiąc na dwójkę cyrkowców.
Gus to wyglądał, jakby całymi siłami powstrzymywał się od wygłoszenia jakiś uwag, natomiast Spectra wydawał się dziwnie zrelaksowany. Najwidoczniej moje wtargnięcie jakoś mu pomogło, ale naprawdę wolałam o tym nie myśleć.
– Wyjdźcie – Hydron niedbałym gestem machnął w kierunku drzwi.
Niezbyt mi się widziało zostanie z nim samą, ale jakoś musiałam ciągnąć tę szopkę i może przy okazji wydobyć parę informacji.
Polecenie zostało spełnione niemal błyskawicznie. Książę położył dłoń na moim ramieniu, a druga ujął mnie za nadgarstek. Lekko mnie pchnął, każąc podążać są nim. Wyszliśmy na balkon, który znajdował się za brązowymi zasłonami.
Zimne, nocne powietrze omiotło mnie, wywołując dreszcze. Oprócz uśpionego miasta ujrzałam jeszcze zorzę mieniąca się wszystkimi kolorami tęczy. Nagle rozbłysła i zafalowała.
– Daj sobie siana, Shadow! Runo, biegnij do portalu! - głos Dana rozległ się jednocześnie w każdym miejscu, tworząc ogłuszające echo.
Hydron puścił mnie, oparł się o barierkę i odetchnął.
– To jest źródło owych głosów - rzekł i przechylił lekko głowę. – Młodzi Wojownicy.
– Niby jak? - Zmarszczyłam brwi.
– Nieudana teleportacja – Książę wzruszył ramionami. – Co nam bardzo na rękę, czyż nie?
– To mogę w końcu wrócić do domu? - jęknęłam. – Widać chyba, że ewidentnie mnie nie poszukują.
– To prawda. Wystarczy, że Shadow z Mylene mi ich tu dostarczą, a ty możesz wracać. Dopilnuje tego z największą uwagą.
Zagryzłam wargę. Tak jak mówił Spectra, nie było szans na powrót, póki byłam użyteczna. Oprócz tego niezbyt umiałam sobie wyobrazić by te psychiczny chłop z czerwonymi tipsami miał kogokolwiek wracać.
Zapadła cisza, którą przerwało głośne pyknięcie w sali tronowej. Hydron odsunął kotarę, by zerknąć, co to. Uchwyciłam okiem fragment holograficznego ekranu, na którym wyświetlała się osoba o różowych włosach.
– Szczur właśnie wyleciał z ukrycia, Książę.
Ten głos już gdzieś słyszałam i to w tym pałacu. Udawałam obojętność najdoskonalszą, tak samo Hydron. Nawet brew mu nie drgnęła. Milczałam zaklęcie, modląc się, żeby na moment zapomniał o mojej obecności.
Nadzieje spełzły na niczym, kiedy chłopak pstryknął palcami.
– Zabierzcie Jessicę do jej pokoju – rozkazał strażnikowi, który wziął się znikąd u jego boku.
Nawet się cham nie pożegnał. Posłusznie dałam się znów zamknąć i opadłam na łóżko, aż sprężyny jęknęły. Koło ucha usłyszałam ciche bzyczenie, a następnie głos maszkarona.
– Jeśli wróci wcześniej, obserwuj Lyncia.
Po tym zamilkł. Zmroziło mnie i spojrzałam na Fludima.
Od tej pory wszelkie plany będę musiała zapisywać na kartce i dawać mu do poczytania.
****
Vexosi byli zadowoleni. Nie, to złe słowo, nie oddające w pełni ich nastroju. Byli wręcz wniebowzięci. Obstawiałam, że duży wpływ na to miał brak Spectry i Gusa, którzy już drugi dzień nie wracali. Nie żebym tęskniła specjalnie, mogli się utopić, choć z nimi miałam chociaż taki układ. Vexosów starałam się unikać za wszelką cenę, jednakże upodobali sobie książęcy ogród. W szczególności Shadow.
– Jess – chan, nie nudź i zawalcz ze mną – zajęczał, wlokąc się za mną jak smród po gaciach po alejce wśród słodko pachnących krzewów.
Spojrzałam na niego spode łba, na co wydął dolną wargę w błagalnym geście.
– Wolałabym chyba się utopić – odparłam słodkim tonem. – Albo spróbować zagadać do Mylene.
Wybuchł śmiechem, uderzając ręką o udo. Nie musiało minąć długo czasu, żebym poznała się na charakterze Wojowniczki Aquosa. Była okrutna, dumna i wyjątkowo wredna. Szczęśliwie mnie ignorowała, bo próbowałam zlać się z otoczeniem.
Natomiast Shadow za punkt honoru obrał sobie zatruwanie jej życia, więc i wszelkie żarty z niej uważał za mistrzostwo komedii.
– Doskonałe – Otarł łezkę z kącika. – Ale poważnie, walczyłaś na ziemi, więc czemu tutaj nie?
Opadłam na krzesło koło zastawionego stolika i uniosłam brew.
– Bo nie znam zasad, Hydron mi nie pozwoli i jestem zakładniczką? - wyliczyłam z lekką kpiną.
– Nikt się nie dowie, jak dam ci gantlet!
Była to kusząca oferta, tylko miałam spore wątpliwości co do dyskrecji Prova. Kiedy wczoraj zobaczył Mylene w maseczce, to za punkt honoru obrał ogłoszenie tego całemu pałacowi. Zresztą był niestabilny psychicznie i cholera wiedziała, kiedy zdecyduje, że jednak jestem zagrożeniem a nie rozrywką.
– Nie ma mowy, daj mi czytać.
Otworzyłam książkę, odgradzając się od niego. Tupnął nogą i zaczął nucić melodię, nie dając mi się skupić. Zacisnęłam mocniej szczęki, ale nie dałam się. Zaczął śpiewać. Przewróciłam parę stron, mimo że ich sens do mnie nie docierał.
Gdy zaczął się wydzierać tak, że można było osiwieć, huknęłam książką
– Jak Hydron się dowie, to bierzesz na siebie całą winę – westchnęłam ciężko.
Oczy mu się zaświeciły i natychmiast się utkał.
– Zgoda!
Podniosłam się i zostałam pociągnięta przez tego pojebańca w stronę wyjścia z ogrodu. Teoretycznie paru strażników podjęło próby zatrzymania nas, ale Shadow nie dawał się przekonać. Wymachiwał groźnie drugą ręką i wykrzykiwał jakieś bzdury. Sama robiłam minę przerażonej mimozy, żeby w razie czego w raporcie zostało zapisane, że byłam zmuszona do tego idiotyzmu.
****
Złapałam sprzęt, który Shadow nazwał gantletem. Zakładało się go na rękę i klikało guzik u czubka, żeby wysunęła się wkładka na kartkę. W sumie całkiem przypominało ziemskie baku – miotacze, tylko bardziej zaawansowane technologicznie. Fludim patrzył na niego spode łba, po czym otaksował wzrokiem Shadowa.
– To wariat, ale jest tępy – skwitował.
– Szkoda, że jest nieprzewidywalny – westchnęłam.
Jeszcze pozostała kwestia kart, ale gdy zgodnie z radą Shadowa Fludim usadowił się na małym wgłębieniu, to został przeskanowany, po czym supermoce same pojawiły się w gantlecie. Nie wnikałam, jak to zrobili, ważne, że było czym walczyć.
– Spróbuj jak najwięcej się dowiedzieć z tej bitwy – szepnęłam.
– Ty też, może uda nam się jakoś zwiać.
– Gotowa, księżniczko?! - wykrzyknął Shadow i nie nie czekając, wyrzucil kartę otwarcia.
– Bakugan, bitwa!
Fludim stanął naprzeciwko trzygłowego, srebrnego smoka. Łudząco przypominał Hydranoida, co od razu mnie zaniepokoiło.
Fludim: 500
Hades: 600
Uniosłam brew. Jak na startowy poziom jego moc była wysoka. Z drugiej strony był w tej bandzie cyrkowców, więc czego innego mogłam się spodziewać.
– Włócznia Ciemności – użyłam karty.
Fludim: 500 + 300 = 800
Hades: 600 – 300 = 300
Fludim zakręcił bronią, wzniecając chmurę pyłu, po czym odchylił się i cisnął nią prosto w jeden z trzech łbów. Błysnęło, po czym ostrze ugodziło smoka. Zaryczał, uderzając ogonem o ziemistą powierzchnię. Shadow ani trochę się tym nie przejął, a wręcz roześmiał się jeszcze głośniej.
– Dobrze, doskonale! Potrzebowałem tego! Ogon Fotona!
Fludim utrata 300 punktów.
Delikatna fioletowa aura otaczające mojego bakugana rozpłynęła się. Wsunęłam kolejną kartę, ale nie zdążyłam przed tym, jak Hades się zamachnął ogonem. Fludim zdołał go złapać, ale odjechał spory kawałek, siłując się z ciężarem.
– Pułapka cienia!
– Nie tak prędko! Ukłucie ciemności!
Liczby mocy latały mi przed oczami, obliczając końcowy wynik. Zagryzłam wargę, gdy skończyłam dwieście punktów niżej niż Shadow. Fludim utrzymał się na nogach, ale otrzymał porządne wgniecenie na zbroi. Uniosłam dłoń.
– Karta Otwarcia. Księżycowa poświata.
Zmrużyłam powieki, kiedy buchnęło mocnym światłem, a zamiast gleby pojawił się półksiężyc. Fludim odetchnął, ale wszelkie rany zaczęły się wygładzać.
– Interesujące, ale to za mało! - Shadow wydął wargi. – Użyj czegoś spektakularnego!
Wzruszyłam ramionami, a kolejna karta rozbłysła purpurą. Wzmógł się wiatr, po czym wokół Hadesa zaczęły eksplodować gejzery, z których wypadał fioletowy ogień.
Fludim: 750
Hades: 400
Prove wsadził kartę, wykrzyknął i zamarł. Jego smok dalej z rykiem odganiał się od otaczających go płomieni, których pojawiało się coraz więcej. Twarz albinosa w sekundę z radosnej zmieniła się w wykrzywiony grymas.
– Co to ma być!
– Księżycowa poświata blokuje ataki – wyjaśniłam i uśmiechnęłam się. – W końcu chciałeś coś efektownego!
– Ta cholerna kupa złomu! Clay mówił, że ma ten egzocoś tam i nic go nie przebije! - wykrzyczał Shadow nie wiadomo do kogo. Tupnął nogą i szybkim ruchem załadował kartę.
– Shadow w tej chwili do sali tronowej, książę wzywa!
Coś nade mną czuwało, bo Mylene nie pojawiła się na żadnym ekranie. Jedynie jej głos rozległ się prosto z gantleta Prov’a, co ten skwitował cierpiętniczym jęknięciem. Wyciągnął drugą rękę, by coś kliknąć.
– Już, ty miernoto, to poważne, nie każ na siebie czekać – ton Mylene był lodowaty, więc musiała być wściekła. Oj, trzeba będzie szybko się stąd ewakuować.
Supermoc Shadowa przestała świecić i cofnął kartę otwarcia. Ciągle skrzywiony jak po zjedzeniu cytryny, ładował manatki. Złapałam Fludima.
– Dobrze ci poszło – pochwaliłam go.
– Dzięki – zniżył głos. – Tu coś jest Jess. Chyba ten kontroler. Czułem, że moje ciało coś blokuje.
Drgnęłam dość mocno, ale Shadow był zbyt zajęty wyklinaniem na Farrow.
– Muszę iść, dokończymy to! - Wycelował we mnie palcem. – Rozwalę te twoje sztuczki!
I wybiegł. Tak o. Drzwi zasunęły się za nim. Przez chwilę stałam jak wmurowana, bo aż nie wierzyłam, że on serio był tak durny. Nawet nikogo nie zawołał!
Fludim odetchnął i coś wymruczał pod nosem. Pewnie modły pod adresem Starożytnych, którzy guzik tu zrobili. Wszystko to było zasługą zerowego iq Prova.
Najciszej jak mogłam, podeszłam do drzwi pod przeciwnej stronie, od której weszliśmy.
– Gdzie czułeś ten kontroler?
– Obejmuje całą arenę, ale źródła nie wyłapałem.
Rozejrzałam się za kamerami, po czym wcisnęłam guzik i drzwi się rozsunęły. Weszliśmy na długi i cichy korytarz, który nieco przypominał ten, którym wędrowałam po arenie w Alfie. Możliwe, że ten stadion też był używany do turniejów.
Skręciliśmy w prawo. Fludim leciał kawałek przede mną, żeby robić rekonesans terenu, a ja szukałam jakiejkolwiek broni. Niestety szare ściany były kompletnie gołe, a żadne meble jak na złość nie chciały się trafić.
Po jakimś czasie doszło do nas buczenie. Nie było jakoś bardzo głośne, ale wyraźnie się przebijało w tej ciszy.
– Czuję bakugana. Albo Bakugany. Ale bardzo słabo.
Poczułam lekką nadzieję zmieszaną z zdenerwowaniem. Te bakugany mogły się okazać nasza drogą do wolności albo lochu. Ostrożnie zbliżaliśmy się do źródła, aż zatrzymały nas kolejne rozsuwane drzwi.
– Co jak to pułapka? - zwątpił Fludim.
– Nie mamy za wielu innych opcji – zauważyłam.
– Przydałaby się ta twoja dziwna umiejętność – mruknął. – Nie byłabyś bezbronna.
– Szybciej skrzywdziłaby samą siebie.
Pewnie dyskutowalibyśmy dalej, ale gdzieś w oddali rozległy się kroki. Bez zawahania wcisnęłam guzik i wpadłam do środka. W pomieszczeniu panował półmrok, dlatego w pierwszej chwili uznałam je za puste. Dopiero po chwili zauważyłam, że w środku owalnych akwarium pływały nie jakieś monstrualne ryby, a ludzie. A konkretniej Shun Kazami i dwóch chłopaków, których nie znałam. W metalowych więzach były zaklinowane ich bakugany.
– Na starożytnych – wydusił Fludim.
Nie ruszali się, ale drobne bąbelki wydobywające się z ich ust znaczyły, że żyją. Nogi miałam jak z masła, gdy zbliżyłam się nieco i zapukałam w szybę. Kazami nawet nie drgnął.
Poczułam zimny pot na czole. Trójka ludzi uwięzionych w szklanych tubach niczym rybki kupione w zoologicznym przez Vexosów. Wiedziałam, że są popierdoleni, ale to wybijało wszelkie znane mi skale.
Zauważyłam, że przy każdej tubie był przymocowany niewielki ekran z klawiaturą. Zaczęłam wciskać przypadkowe klawisze, ale sprzęt nawet nie chciał się włączyć.
– To był powód ich radości – zdołałam wydusić.
– Spectra ci nie groził – Fludim również miał trudności z mówieniem. – To było ostrzeżenie.
Wejście się rozsunęło, co zarejestrowałam po chwili. Panika mnie na moment wręcz sparaliżowała i nawet nie ważyłam się spojrzeć za siebie.
– Mówiłem ci, że Hydron ma dziwne hobby – powitał mnie pełen kpiny ton Spectry.
Uderzyła mnie dziwna mieszanka strachu i ulgi. Sama nie wiedziała, co czuć na jego obecność. Odwróciłam się gwałtownie, zduszając te emocje w środku.
– Dziwne!? To jest popierdo… - Reszta zdania umarła mi na języku, kiedy zauważyłam, że zamiast Gusa towarzyszyła mu jakaś dziewczyna.
Była Vestalianką o krótkich rudych włosach i nosiła brązowe body z długimi białymi kozakami i bomberką. Patrzyła na mnie dość bojaźliwie, a jej twarz wyrażała smutek.
– Jessico, poznaj proszę Mirę, naszą nową wspólniczkę – Spectra nonszalancko wskazał na nią dłonią. – Miro, to Jessie, o której ci mówiłem.
Wnioskując po jej pełnej niepewności postawie, to pasowała do tej eskapady Phantoma jak wół do karety, ale co ja się tam znam. Niech sobie dobiera kolegów jak chce, nie mój interes.
Skinęłam jej głową, ale wpatrywała się już nie we mnie, ale w trójkę uwięzionych.
– Ace… - wyrwało jej się.
Niepewnie zaczęłam się wycofywać, jednak oczywiście daleko nie uszłam, nim nie trafiłam na Gusa. Ten też wydawał się w jakiś dobrym humorze, aż się zaczęłam obawiać, że wszyscy to oszaleli. Bez słów zaczęłam za nim iść.
– Umiesz walczyć – stwierdził nagle. – To dobrze, nie będę musiał cię uczyć.
Średnio mi się podobało, co insynuował.
– Bijcie się sami – prychnęłam. – Ja mam tylko wydobyć…
– Zmiana planów – przerwał mi. – Teraz będziemy pomagać Mistrzowi w ostatniej fazie.
Trzy dni ich nie było i już zdążyli dojść tak daleko z tym planem?!
– Faktycznie wam się przydam z moją wybitną wiedzą o Vestalii, waszej technologii.. - zaczęłam wyliczać.
– Masz trzymać oko na Lynca i wywoływać chaos, by odciągnąć od nas uwagę.
– To skończę w tym akwarium!
Stanął nagle i spojrzał na mnie przez ramię z wyraźną chęcią mordu.
– Czy możesz przestać pyskować?! – syknął.
Oho, coś dobry humorek szybko go opuścił. Uniosłam brew i oparłam dłoń o biodro.
– To jedna z niewielu rozrywek jakie tu mam.
Załamał ręce i w jednej zagiął palce na kształt szponów. Nie zdziwiłabym się, gdyby wyobraził sobie, że właśnie zaciska mi je na szyi.
– Poważnie, lokowany, Mylene ma podły humor, więc nie będę iść do klatki lwa, bo wy coś odpierdalacie.
– Porozmawiasz o tym z mistrzem – odparował chłodno i ruszył dalej.
Gdy nie podążyłam za nim, znów spiorunował mnie wzrokiem.
– Mieszkam po tamtej stronie – Wycelowałam palcem w lewo.
– Już nie, gdyż mistrz Spectra zażądał, byś była pod naszą obserwacją.
O słodkie domeny, co oni zrobili, że Hydron się zgodził? Przecież wyraźnie się między nimi tarcia, więc…zaraz zaraz.
Ta dziewczyna, jej słowa, Shun Kazami.
Że się o własne nogi nie potknęłam, to był cud. Połączyłam sobie skrawki informacji i doszłam do wniosku, który sprawił, że obiad podjechał mi pod gardło. Młodzi Wojownicy działają w Ruchu Oporu. Shun w nim był i tamta dwójka najprawdopodobniej też. Laska wyszeptała imię jednego z nich. Była w Ruchu i teraz wraz ze Spectrą.
Musiałam poblednąć, bo Fludim poruszył się niespokojnie. Pokazałam mu gestem, żeby poczekał.
Oczywiście mogłam się pomylić i to był jeden, wielki, absurdalny zbieg okoliczności. Jednak mój żywot obecnie to było pasmo nieszczęść, więc raczej wersja, że laska zdradziła Ruch, była poprawna.
Ja chyba serio zdechnę w tym pałacu.
****
Po powrocie Spectry spodziewałam się pytań, jakiś testów związanych z tą moją mocą, okrutnych eksperymentów. Null, zero, nic. Oprócz odebrania mi kolczyka, to zostałam wyposażona w obieraczkę i dostałam miskę niebieskich bulw przypominających ziemniaki.
– To jednak moją nową misją jest bycie kucharką? - spytałam z przekąsem.
– Nie marudź, tylko pracuj – syknął Gus.
On sam stał przy mięsie i garze pełnym jakieś bulgoczącej brei. Włosy zawiązał w wysokiego kucyka i zdjął płaszcz. Zamrugałam parę razy, westchnęłam ciężko, po czym przysiadłam na krześle i zaczęłam obierać warzywa. Wolałam już to, niż zabawę ze Spectrą w jego gry psychologiczne.
Swoją drogą jakoś mnie kompletnie olał. Dalej nie miałam pojęcia, gdzie byli i co takiego zrobili, ale sprawiło, że nawet Hydron im się podlizywał. W końcu pozwolił, bym została w kompleksie należącym kompletnie do Phantoma. Nie był za duży, bo składał się z czterech pokoi, kuchni i laboratorium, ale za to żaden inny Vexos nie mógł tam wejść.
Wróciłam myślami do ich nieobecności. Nie złapali Kuso, bo zaraz bym się dowiedziała, więc co? Naprawili ten zniszczony kontroler z Alfy?
– Okrutnie za wami tęskniłam – rzuciłam niewinnym tonem. – Zażywaliście wakacji przez te parę dni?
Gus potraktował mnie jak element dekoracji. Uśmiechnęłam się sama do siebie i przerzuciłam obraną bulwę do drugiej miski. Przerzuciłam nogi przez blat.
– Nie jesteście tu zbyt lubiani, Vexosi się tak cieszyli, że prawie wyciągnęli szampana – ciągnęłam dalej, niezrażona brakiem odpowiedzi. – A tu nagle po powrocie wszyscy się przed wami płaszczą. Dość ciekawa zmiana.
– Nawet głupiec wie, by respektować mistrza.
– No niby tak, ale Hydron to książę. Nawet zezwolił na to, by była tu ta Mira – Kiwnęłam głową w stronę drzwi. – Idzie wam na rękę, choć nie musi. Jest ponad wami.
Znów udawał głuchego. Rozwaliłam się bardziej na oparciu i oddałam robocie, gdy wszedł Spectra. On w przeciwieństwie do swojego sługi ciągle chodził dziwnie zadowolony, co oznaczało kłopoty. W dłoniach niósł ozdobne pudełko. Widok był tak niecodzienny, że zaprzestałam obierania.
– Gus, zanieś jej to.
– Już, mistrzu.
Geniuszem nie trzeba być, by się domyślić, że musiało być to dla tej Miry. Pojęcia jednak nie miałam, kim dla niej był ani ona dla niego.
– Widziałem nagrania – zwrócił się do mnie. – Gdybyś dokończyła walkę, wygrałabyś.
– Pewnie tak – Wzruszyłam ramionami z obojętną miną.
– Shadow to kretyn, ale jego bakugan jest silny.
– Już mówiłam Gusowi, utopcie się z tym pomysłem, że mam walczyć – odparłam, gestykulując obieraczką. – Chcę do domu, a wasze plany mam w najgłębszym poważaniu.
– Świat byłby niezwykle nudny, gdyby wszystko szło po naszej myśli – Oparł się udem o blat i spojrzał na mnie z góry. – Wiesz, kim byli ci w tubach hibernacyjnych.
Nie było to pytanie, więc milczałam.
– Też byś mogła tak skończyć, Jessie. A kto wie, czy tak nie będzie, jeśli nie zdołasz uciec na czas. Hydron nie ma litości dla zdrajców.
Zacisnęłam mocniej dłoń na rączce i ucięłam spory kawałek bulwy. Spectra uśmiechnął się kpiąco.
– Możesz jaśniej? – spytałam, niemal cedząc przez zęby.
– Wiele rzeczy i to potężnych czuje się w naturze, która nas otacza, przez co jej nie dostrzegamy. A mogą być odpowiedzią jak zyskać siłę, potęgę o jakiej się nie śniło. To jest też niebezpieczne, bo jeśli jej nie rozumiesz, łatwo paść ofiarą.
No czego innego mogłam po nim oczekiwać jak nie jakiejś niezrozumiałej przemowy.
– Dzięki, już wszystko rozumiem.
– Rodzina królewska w końcu upadnie – powiedział poważnie. – Bakugany będą wolne.
Wpatrywałam się w niego, oczekując jakiejś kpiny. Gdy nie kontynuował, zaśmiałam się pusto.
– Ty miałbyś je uwolnić? Lider Vexos? Tak za nic?
– Kto tak powiedział? - Przechylił głowę. – Wszystko ma swoją cenę.
Zrobiło mi się zimno przez jego świdrujące spojrzenie.
Czego mógł od nich chcieć Spectra? Odpowiedź była oczywista.
– Mają ci służyć.
Zszedł z blatu i strzepnął niewidoczny kurz.
– Wybierz mądrze, Jessico. Drzwi stoją otworem.
I tak mnie zostawił.
****
Przewróciłam się po raz tysięczny na łóżko. Godziny płynęły nieubłaganie, ale sen nie mógł nadejść. Byłam zbyt zestresowana, więc co zamykałam oczy, mój umysł wypełniało tysiące scenariuszy, co się może stać. Jeden gorszy od drugiego. W takich warunkach nie było jak odpocząć.
Drzwi były naprawdę otwarte. Mogłam wyjść z kompleksu, powiedzieć wszystko Hydronowi i liczyć, że mi we wszystko uwierzy. Tylko co dalej? Zapewne ponownie zostałaby wciągnięta w kolejną intrygę.
Nie, tym sposobem nie powrócę na Ziemię. Nie żeby Spectra był jakkolwiek pewniejszy, jednak musiałam wybrać jedną stronę, a byłam między młotem a kowadłem.
– Gdyby tylko ktoś mógł mi coś doradzić – szepnęłam.
Fludim westchnął bezsilnie. Dyskutowaliśmy o tym długo, ale nic lepszego nie udało nam się wymyślić. To była naprawdę patowa sytuacja.
Nagle poczułam, jak czyjś dotyk delikatnie omiata moją dłoń. Wzdrygnęłam się i zerwałam z pozycji leżącej. Serce zabiło mi szybciej.
W pierwszej sekundzie jej nie dostrzegłam, ale po chwili przy krawędzi łóżka zauważyłam niewyraźne zarysy damskiej sylwetki. Stres sprawił, że nawet nie odczułam strachu. Przysunęłam się bliżej i uniosłam rękę. Postać zrobiła to samo i gdy nasze palce się zetknęły, objęło mnie przyjemne ciepło.
– Gdy...będzie...czas...biegnij….ja...pomogę… – wyszeptała powoli istota.
Rozpłynęła się, zabierając ze sobą ciepło. Moja dłoń opadła bezwładnie.
– Czy ja mam początki schizofrenii? - jęknęłam.
– Jak tak, to dostaliśmy ją razem – mruknął Fludim. – Co tu się do diabła dzieje?
Jak to się mówi, jak nie urok to sraczka, bo ledwo otrząsnęłam się z tego niecodziennego spotkania, dobiegł mnie płacz. Jednak ten był dużo wyraźniejszy i był za ścianą. Tam, gdzie był pokój Miry.
– Idź do niej – syknął Fludim. – Może się dowiemy, co to za jedna.
Nie musiał mnie długo namawiać. Wsunęłam buty i wyślizgnęłam się na hol. Zapukałam cicho, a płacz natychmiast się urwał.
– Keith? – padło słabe pytanie.
Matko słodko, a to kto?
– Nie, tu Jessie – szepnęłam.
Cisza. Stałam, cały czas zerkając w stronę laboratorium i pokojów dwóch psychopatów. W końcu drzwi się rozsunęły.
Mira wyglądała na wyraźnie czymś wstrząśniętą. Mimo starań łatwo dostrzegłam zaczerwieniony nos i lekko zapuchnięte kąciki oczu. Uśmiechnęłam się dość nieszczerze.
– Proszę, wejdź.
W kącie pokoju leżała pognieciona biała suknia. Czyli to Gus jej zaniósł. Zmarszczyłam brwi. Jeśli dostała coś takiego, to kim była? Kochanką? Słodkie domeny, jeśli weszłam w środek jakiejś walki pary to pozamiatane.
– O co chodzi? - zapytała, siadając na łóżko.
Cóż, szczerość to jedyna opcja.
– Czemu pomagasz Spectrze? - palnęłam bez ogródek.
Na jej oczy od razu padł cień.
– To mój brat.
Również dobrze mogła oświadczyć, że Spectra to tak naprawdę krab z wysp Honolulu. Szczęka mi opadła i mimowolnie wybałuszyłam oczy. Fludim aż się zakrztusił śliną. Oparłam się o ścianę i próbowałam to ogarnąć umysłem, ale było ciężko.
Westchnęła, widząc moją reakcję i otuliła się ramionami.
– Wiem, że trudno w to uwierzyć.
– Współczuję z całego serca – powiedziałam, ignorując syk bakugana. Nigdy nie byłam taktowna.
Uniosła brew, ale zaraz ponownie posmutniała.
– Choć powinnam mówić, że to był mój brat. Już go nie poznaję – Przymknęła oczy. – To jego okrucieństwo, żądza władzy... – głos jej się załamał i schowała twarz w dłoniach.
Przykucnęłam i poklepałam ją pocieszająco po plecach, po czym zacisnęłam dłoń na ramieniu.
– Ciebie powinnam przeprosić – dodała cicho. – Bo to przez niego pewnie tu jesteś.
– Nie zaprzeczę, ale nie twoja to wina – westchnęłam. – Słuchaj Mira, skoro to twój brat to nie możesz...nie wiem… próbować mu to wybić z głowy?
– Próbowałam. Naprawdę – Rzuciła spojrzenie na pomiętą sukienkę. – Ale do niego już nic nie dochodzi oprócz własnych ambicji.
– On planuje coś strasznego.
– Wiem.
– A ten wasz Ruch wygląda na rozbity.
– Uwolnił ich. Na moją prośbę. Ale ja już nie mam tam jak wrócić. Zdradziłam Dana i resztę.
– No ale zawsze możesz się zrehabilitować – próbowałam ją pocieszyć. – Mira, błagam, oprócz ciebie wszyscy są zwichnięci psychicznie. Coś trzeba wymyślić, zanim albo Spectra pozbędzie się księcia albo książę jego i nas przy okazji.
Myślała. Długo myślała, ale nie miałam z tym problemu. Rozsądek słabym głosem mi przypomniał, że to też mógł być podstęp, lecz ja byłam tym zbyt zmęczona. Wóz albo przewóz.
– Myślę, że jest jedno wyjście – rzekła nagle. – Tylko nie wiem, czy na pewno mi się uda. Zależy od tego, czy Keith pozwoli mi walczyć.
– Plan zawsze można zmodyfikować.
Pokiwała głową, wpatrując się w ścianę i coś mrucząc. Podnosiła i opuszczała palce, aż nagle urwała.
– Więc, posłuchaj, Jessie.
****
Triumfalny wrzask Dana zmieszał się z rozwścieczonym Gusa. Wyczuwałam aurę wkurwienia od Spectry, mimo że stałam od niego w pełnym oddaleniu. Na szerokim ekranie podziwialiśmy, jak Dan razem z Ace’m sprali lokowanego dzięki podstępowi Miry. Cud boski, że udało jej się ich oszukać, bo Grav to na nią łypał równie często co na mnie i niezbyt chętnie jej dał te sztuczne bakugany stworzone przez maszkarona.
Zacisnęłam dłoń mocniej na uniwersalnej karcie, która Fermin podwędziła od jednego z pracowników. Cofnęłam się o krok, próbując uspokoić oddech.
Teraz albo nigdy.
– Mira, jak mogłaś mnie zdradzić...– wycedził przez zęby Phantom.
Póki był tym pochłonięty, szybko zaczęłam się cofać, zaklinając by się nie obrócił. Byłam już kilka metrów od drzwi, gdy nasze oczy się spotkały.
– A ty dokąd, cholero? – zapytał upiornie spokojnym głosem.
Przyłożyłam kartę i rzuciłam się do biegu, ledwo zaczęły się rozsuwać. Otarłam sobie skórę, ale olałam to. Czysta adrenalina wypełniła moje żyły, zwłaszcza kiedy poczułam jego obecność za sobą. Oddech miałam niemal na karku.
Szarpnął mnie za włosy. Zawyłam z bólu i próbowałam się wyrwać, lecz uścisk miał żelazny.
– Nie licz na to.
– Zostaw mnie, popaprańcu! - wrzasnęłam, próbując go walnąć z łokcia.
Fioletowe iskry prysnęły na posadzkę. Spectra zaśmiał się pusto i nieprzyjemnie.
– Jak to zawiedzie, użyję tej mocy, którą masz – drugą ręką wyciągnął metalową broń z iskrzącym się zakończeniem.
Dreszcze mnie przebiegły. Szarpałam się dalej, kopałam, ale był silniejszy.
Póki moje ciało nie stało się kompletnie lekkie. Gorące i lekko elektryzujące uczucie przelało się przez mnie, a dłonie same się podniosły. Fioletowa energia otoczyła mnie niczym ochronna bariera, odpychając Phantoma. Fale mocy wędrowały po ziemi, sprawiając, że wszystko zaczęło drżeć.
Wtem posadzka pękła. Spectra wrzasnął i rzucił się w moją stronę, ale ja już leciałam ku dołowi. Świst wiatru wyparł inne dźwięki. Nim objęła mnie ciemność, ujrzałam jeszcze raz wpół przeźroczystą twarz kobiety.
Potem był tylko upadek i eksplozja kolorów.
Jestem ciekawa jakiw myśli kłębią się w głowie Spectry gdy coś planuje XD chociaż nie wiem czy chciałabym tam zaglądać
OdpowiedzUsuńOgólnje napisałam kilkanaście komentarzy, ale jakimś cudem nie chciano mi ich opublikować jako anonim 🥲 także wszystkie moje przemyślenia poszły do kosza
UsuńAle co mnie ciekawiło także i podczas oglądania drugiego sezonu, to co on by zrobił jakby faktycznie zdobył władzę, bo nie wydaje mi się, że siedziałby na tronie i rzucił w kąt jego pracę. Z takiego maratonu naukowego oraz lat pracy nie wychodzi się tak szybko
UsuńSzkoda wielka, że się nie opublikowały, bo chętnie bym to poczytała :(( Co do zdobycia władzy, to mi od jakiegoś czasu chodzi po głowie chodzi właśnie shot o takiej alternatywie, może w nawiązaniu do tego właśnie XD A do głowy Spectry lepiej nie zaglądać, bo się można przestraszyć
UsuńTo byłoby zdecydowanie ciekawe. Widzieć go na tronie jako tego wygranego
UsuńMoże po sesji uda mi się to wyskrobać albo w nocy jak już nie będę mogła patrzeć na książki
UsuńZrobiłam sobie re-read rozdziałów i aż się łezka w oku kręci na to jak postacie się zmieniały oraz ile przeszły. Szczególnie gdy mówimy o kochanej głównej bohaterce, która swoje wycierpiała, ale także zyskała praktycznie nową rodzinę, albo odzyskała w sumie. I z resztą nie tylko ona, bo także i Vestalia odzyła, a i ukochane rodzeństwo Fermin nie ma nudno w życiu xD teraz są na dość trudnym etapie, bo Dana nie ma, magia szaleje, a chaos panuje wszędzie. Aczkolwiek z doświadczenia wiem (w końcu trochę się oglądało Bakuganów XD) że mimo wszystko niedługo powinno być lepiej. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będę mogła przeczytać nowe rozdziały, a tobie życzę wobec tego dużej weny <3
OdpowiedzUsuńRozdziały jeszcze się pojawią, ale że mam ciężki rok na studiach plus zaczęłam autorski projekt pisarski to ciężko mam z czasem. Cieszę się mimo to, że dalej ktoś to moje dzieciątko czyta i docenia XD Dziękuje pięknie za wenę!
Usuń