Coś brzęczało mi nad uchem. Jęknęłam i machnęłam ręką w kierunku, gdzie powinien być budzik. Moja ręką trafiła w powietrze, lecz dźwięk i tak ustał. Można wracać do spanka! Zaraz...przecież nie jestem w domu! Zerwałam się do siadu i przy okazji zauważyłam mucę siedzącą na komodzie. Czyli stąd to brzęczenie.
– Która godzina? – szepnęłam do Fludima i przetarłam oczy.
– Za dziesięć dziewiąta. – odparł głos, który na
pewno nie należał do mojego bakugana. Pełna najgorszych obaw popatrzyłam w
lewo. Uff, to ten gościu, co przyniósł mi ubrania.
– Dzięki. – powiedziałam i wyskoczyłam z łóżka.
– Lepiej się pośpiesz, mistrz Spectra nie lubi
czekać. –oświadczył niebieskowłosy i usiadł na krześle.
– A on w ogóle coś lubi? – szepnęłam, chwyciłam
ubrania i zamknęłam się w łazience.
Wzięłam szybki prysznic, wyszorowałam zęby,
uczesałam się, ubrałam w nowe ciuchy. Po kilku minutach byłam już gotowa.
– Możemy iść. – oświadczyłam, wychodząc z łazienki.
Chłopak zmierzył mnie zdziwionym spojrzeniem zielonych oczu.
– Powinnaś założyć sukienkę, idziesz w końcu do
mistrza Spectry. – rzekł
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami. Miałam gdzieś gdzie
idę. Tak już się naraziłam liderowi Vexosów. Chłopak poprowadził mnie krętymi
korytarzami. Dotarliśmy na arenę walk. Spodziewałam się raczej gabinetu.
– Możesz odejść, Gus – Spectra pojawił się na
trybunach.
Chłopak ukłonił się i wyszedł. Ooo nie. Zostałam sama
z gościem, który ewidentnie chce mi coś zrobić. Jak przeżyję, to będę z siebie dumna.
– Przygotuj się. – rzekł chłodnym tonem, ściągając
płaszcz.
– Niby na co?
– Na walkę wręcz.
Zamurowało mnie. Czy on sobie ze mnie kpi?!
Dziewczyna ma się bić z chłopakiem? Ja chce dożyć chociaż osiemnastki!
– Powaliło cię! – warknęłam.
– Jesteś bezczelną Ziemianką. – syknął, złapał mnie
za ramię i rzucił na ziemię.
Zszokowana podniosłam się. Zalała mnie fala
wściekłości. Jak on śmiał! Niewiele myśląc, wymierzyłam mu lewego sierpowego,
prawego, potem po prostej. Zgrabnie uniknął wszystkich ciosów i podciął mnie. Z
trudem utrzymałam równowagę.
– Czyli jednak coś tam umiesz – mruknął, unosząc kącik ust.
Walnęłam go z łokcia w brzuch. Zasyczał i złapał
mnie w mocny uścisk. Nie mogłam mu się wyrwać. Wiłam się we wszystkie strony,
próbowałam go kopnąć, ale trzymał mnie daleko od siebie.
– Puszczaj mnie! – wrzasnęłam.
– Co to to nie, moja droga. Wczoraj przyzwoicie mi
przywaliłaś. – wzmocnił uścisk.
Jego paznokcie wpiły mi się w skórę. W kącikach oczu
zbierały mi się łzy bólu.
Nagle znów wylądowałam na ziemi. Przygryzłam wargę, gdy kolejna fala Wstałam i kopnęłam go w brzuch, wkładając w to wszystkie siły. Nie zdążył tego uniknąć. Jęknął i chwycił się za trafioną część ciała.
Ciężko dysząc, odeszłam od niego kilka kroków. Chciałam usiąść, gdy dostałam tak mocno w głowę, że zobaczyłam mroczki przed oczami.
Nagle znów wylądowałam na ziemi. Przygryzłam wargę, gdy kolejna fala Wstałam i kopnęłam go w brzuch, wkładając w to wszystkie siły. Nie zdążył tego uniknąć. Jęknął i chwycił się za trafioną część ciała.
Ciężko dysząc, odeszłam od niego kilka kroków. Chciałam usiąść, gdy dostałam tak mocno w głowę, że zobaczyłam mroczki przed oczami.
– Ty mała zarazo. – warknął, chwycił mnie za bluzkę
i uniósł nad siebie.
Wyglądał przerażająco. Twarz miał wykrzywioną w
napływie furii i wbijał we mnie wzrok myśliwego, który właśnie upolował swoją
zwierzynę. Zachłysnęłam się powietrzem. Puścił mnie, a ja boleśnie
spotkałam się z ziemią.
Chyba doprowadziłam go do wybuchu furii. Rzuciłam
się do ucieczki. Już prawie byłam przy drzwiach, gdy mnie podhaczył. Uderzyłam głową
o drzwi. Coś we mnie pękło. Zaczęłam płakać.
– Czego chcesz? Co...ja... ci... takiego... zrobiłam? – jęknęłam i skuliłam się, oczekując ciosu. Łzy spływały po mojej brodzie i moczyły mi koszulkę. Usłyszałam westchnięcie.
– Czego chcesz? Co...ja... ci... takiego... zrobiłam? – jęknęłam i skuliłam się, oczekując ciosu. Łzy spływały po mojej brodzie i moczyły mi koszulkę. Usłyszałam westchnięcie.
– Poniosło mnie. – powiedział Spectra.
Podniosłam głowę. Tylko tyle? Pobił mnie i nawet nie
przeprosi?!
– No co ty nie powiesz. – syknęłam, wstając.
Rzuciłam mu pełne nienawiści spojrzenie. Teraz
zauważyłam, że jest blondynem, a ja nigdy nie miałam do nich szczęścia. Spectra poszedł apteczkę i po chwili zaczął mi dezynfekować rany. Nie protestowałam, nie miałam już siły.
– Skończyłem.
Bez słowa wstałam i pokierowałam się do pokoju. Miałam już po dziurki tego pałacu i jego lokatorów.
– Nie zachowuj się jak dziecko – rzekł Spectra, który szedł za
mną.
– Słucham?! Pobiłeś mnie, lakierowany czubie! – warknęłam. – Myślisz, że teraz będę za tobą latać?!
– Dobrze ci radzę, odzywaj się do mnie z szacunkiem – syknął.
– Bo co? Znów mnie pobijesz?!
– Bo co? Znów mnie pobijesz?!
– Po co mam cię bić? To do niczego nie doprowadzi. –
nachylił się. – Psychiczne tortury są dużo zabawniejsze, nie
sądzisz? – wyszeptał.
Nogi ugięły się pode mną. To jakiś wariat.
– Jeśli będziesz się mnie słuchać, to nic ci nie
zrobię – dodał i oddalił się, znikając w mroku korytarza.
Ledwo doszłam do pokoju, gdzie wyczerpana padłam na łóżko i zaczęłam uderzać pięściami w materac jak jakieś dziecko, które nie dostało wymarzonej zabawki.
– Spokojnie, Jessie. – Fludim próbował mnie opanować.
– Czego ta kupa futra chce?! Nie mógł normalnie
powiedzieć, tylko musiał mnie pobić? – wycedziłam.
– Bardzo cię boli? – spytał troskliwie Fludim.
– Niezbyt. Ale ja się go boje. Po raz pierwszy w
życiu się kogoś boję. – mruknęłam, wtulając głowę w poduszkę. Nie miałam
siniaków ani ran. Nie czułam bólu, ale wspomnienie tej walki będzie mnie
prześladowało po nocach. Spectra jest potworem. Najokropniejszym na świecie.
Ktoś wszedł do pokoju.
Ktoś wszedł do pokoju.
– Co się stało, Jessico? – to był Hydron.
Usiadłam i popatrzyłam na niego złym wzrokiem.
– Pobiłam się ze Spectrą. – powiedziałam, zaciskając
ręce na prześcieradle.
– Strasznie za niego przepraszam! Nie spodziewałem
się po nim takiego zachowania. – Wyglądał na autentycznie przejętego.
– Już dobrze. Nic mi nie jest. – wysiliłam się na
dość swobodny ton. – Hydron, możesz mi powiedzieć po co ci ja? –
spytałam.
Chłopak podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju, nakręcając na palec kosmyk włosów.
– Ty i twój bakugan jesteście mi potrzebni.
Posiadasz niewyobrażalną siłę, ale jeszcze nie umiesz jej opanować. Chcemy tylko, żebyś użyczyła nam tej mocy. – powiedział.
– Ta moc jest po to żeby zniszczyć bakugany, mam rację? – popatrzyłam mu prosto w oczy.
– Ta moc jest po to żeby zniszczyć bakugany, mam rację? – popatrzyłam mu prosto w oczy.
– Nie wiem, kto ci to powiedział, ale to
nieprawda. Potrzebujemy nowego sprzętu wojskowego, bo jesteśmy zagrożeni atakiem
ze strony pewnej planety. A twoja moc idealnie nadaje się do tego celu. –
mruknął.
Niezły z niego kłamca. Gdybym nie słyszała od Fludima, kim jest Hydron i Vexosi, pewnie bym mu uwierzyła.
Niezły z niego kłamca. Gdybym nie słyszała od Fludima, kim jest Hydron i Vexosi, pewnie bym mu uwierzyła.
– Muszę już iść. Rozmówię się ze Spectrą co do jego
karygodnego zachowania.
Czy mi się wydaje, czy nabrał do mnie lekkiego dystansu?
Czy mi się wydaje, czy nabrał do mnie lekkiego dystansu?
Kiedy wyszedł, otworzyłam okno. Do sypialni wleciał
chłodny wiaterek, który nieco mnie uspokoił. Przysięgnęłam, że to był ostatni raz, gdy
płakałam przez kogoś. Nigdy więcej nie pozwolę się tknąć Spectrze. Postanowiłam poszukać
kuchni. Nie jadłam śniadania, a dochodziła już piętnasta. Skąd to wiem? Bo zabrałam z
Ziemi mój czerwony zegarek.
Wędrując korytarzem, otwierałam wszystkie drzwi, które mi się nawinęły.
Wędrując korytarzem, otwierałam wszystkie drzwi, które mi się nawinęły.
– Gdzie jest ta przeklęta kuchnia? – pomyślałam, mocując się z masywnymi drzwiami.
Wbiłam do jadalni. Tyle, że ktoś w niej był. A
raczej paru ktosiów. Spectra, Gus, Mylene, Shadow i dwójka chłopaków, których
nie znałam. Siedzieli i zajadali się w najlepsze, podczas gdy ja głoduję!
– Gdzie jest kuchnia? – spytałam.
– Na drugim piętrze, pierwsze drzwi po lewej – odparł Gus. Reszta Vexosów w milczeniu patrzyła na mnie. Oprócz lidera. Ten
wbił wzrok w tapetę.
– Dziękuje. – już chciałam wychodzić, gdy drugimi drzwiami
wszedł wściekły Hydron.
– Phantom! Co to miało znaczyć, do cholery?! –
wrzasnął, a Vexosi wlepili w niego zdumiony wzrok.
Wiedziałam, co zaraz nastąpi. Zostawiłam drzwi lekko
uchylone, usiadłam i oczekiwałam na opiernicz blondyna.
– Nie wiem, o czym mówisz, książę – powiedział Spectra.
Prychnęłam. Jasnee.
– Nie wiem, o czym mówisz, książę – powiedział Spectra.
Prychnęłam. Jasnee.
– O tym co zrobiłeś Jessice! Jak mogłeś ją pobić,
kretynie?! Miała nam zaufać! Jak ona ma nam oddać moc, gdy się nas boi?! –
krzyknął Hydron, uderzając pięścią w stół.
– Przecież możemy ją zmusić. – wymamrotał Phantom.
– Nie możemy! Tę siłę można oddać tylko dobrowolnie!
Wiesz, jak mojemu ojcu na tym zależy? Chcesz mu się narazić, Spectra? – zakpił
książę.
Czyli o to w tym chodzi. Ha! Mogą się wypchać, niczego im nie dam!
– Sprawdzałem jej wytrzymałość. Sam kazałeś. –
bronił się Spectra.
– Miałem na myśli jakiś bieg, walkę z workiem
treningowym a nie to! Zawaliłeś sprawę, idioto. Gorzej niż Shadow. Masz ją
teraz przeprosić. – gdy to usłyszałam, to myślałam, że się uduszę ze śmiechu.
Ten potwór ma mnie przeprosić? Błagam.
– Wątpię, książę, że ta dziewczyna da się na to nabrać. Nie wygląda na tak naiwną – do rozmowy wtrąciła się Mylene.
– Masz rację. Cóż na razie macie czekać, aż się uspokoi.
A ty Phantom trzymaj się od niej z daleka. – warknął Hydron.
– Z przyjemnością. – odpowiedział Spectra.
– Czy mi się wydaje, czy nasza ślicznotka siedzi koło
drzwi i nas podsłuchuje? – usłyszałam Shadowa.
Zerwałam się i wbiegłam do przypadkowego pokoju, który był naprzeciwko. Był utrzymany w kolorach czerwieni oraz złota.
Zerwałam się i wbiegłam do przypadkowego pokoju, który był naprzeciwko. Był utrzymany w kolorach czerwieni oraz złota.
Na korytarzu usłyszałam tupot stóp i podenerwowane
głosy Vexosów.
– Nie ma jej tu ślepoto! Przestań nas straszyć! – Chyba Shadow dostał od Mylene, bo było słychać uderzenie i głuchy jęk.
– Widziałem ją! Kiedy usłyszała, że Spectruś ma ją przeprosić, myślałem, że się tam udusi. – bronił się białowłosy.
– Ehh, Volt sprawdź mój pokój. – zarządził blondyn.
Nie mam pojęcia, gdzie jestem, ale na wszelki wypadek
wlazłam do szafy. Osoba, która tu mieszka, ma dużo różnych ubrań, więc łatwo można
się schować. Do pokoju wszedł Volt. Czyli to pokój Phantoma. Świetnie. Otworzył
szafę, a ja wsunęłam się mocniej w kąt. Volt to mięśniak z bordowymi, stojącymi
włosami. Muszę to zapamiętać. Rozejrzał się dokładnie, ale mnie nie dojrzał.
– Nie ma jej! – krzyknął.
– Widzisz, kretynie?! Idź do okulisty! – Ojoj,
Mylene poważnie się zdenerwowała.
– Pamiętajcie, macie być dla Jessicy mili, a ty
Phantom po prostu nie podchodź do niej. – powiedział Hydron i odszedł.
Vexosi rozeszli się. Wygrzebałam się spod stosu
ubrań, podpełzam pod drzwi szafy, gdy ktoś ją otworzył. Był to Gus. No super, dzięki szczęście...
– Co ty tu robisz?! – krzyknął i wyciągnął mnie na zewnątrz.
– Co ty tu robisz?! – krzyknął i wyciągnął mnie na zewnątrz.
– Chce nastraszyć Spectrę. – wyrwałam się mu.
– Oczywiście. – chłopak wyciągnął jakieś dziwne
urządzenie. Po chwili w pokoju pojawił się hologram Phantoma.
– O co chodzi, Gus? – spytał znudzonym tonem.
– Dziewczyna była w twoim pokoju, mistrzu. – odparł
Gus, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
– Ach, doprawdy? – hologram odwrócił się w moją
stronę. – Możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co tu robiłaś?
– Chciałam cię tylko nastraszyć – prychnęłam i
wybiegłam z pokoju.
– Gus, łap ją! – wrzasnął Spectra.
Biegłam przez długie korytarze, na nikogo nie
wpadając. Dziwnie, gdzie jest służba, inni mieszkańcy pałacu? Usłyszałam tupot
stóp za plecami. Już mnie dogonił. Chciałam skręcić, gdy ten szarpnął mnie za
ramię i przygwoździł do ściany.
– Zostaw mnie. – jęknęłam, próbując uspokoić oddech.
– Słyszałaś naszą rozmowę. Nikt cię nie nauczył, że
się nie podsłuchuje? – wycedził niebieskowłosy.
– Mieliście być dla mnie mili. Zapomniałeś? –
warknęłam.
Chłopak roześmiał się.
– Naprawdę myślisz, że ktoś słucha się tego głupiego
dzieciaka? Ja wypełniam tylko rozkazy mistrza Spectry.
No to pozamiatane. Za chwilę porządnie oberwę od
Phantoma. Tylko na to czekałam!
– Idziemy. – powlókł mnie do jakiegoś pomieszczenia.
Tym razem to był gabinet. Spectra siedział odwrócony
do nas plecami.
– Mam ją.
– Zostaw nas, a ty Jessico usiądź. – odparł Phantom, odwracając się.
Niepewnie usiadłam na krześle wyścielanym aksamitem. Jak żmija zaczyna grać miłą, to coś jest ostro nie tak.
– Co zamierzasz zrobić z informacją, po co tu jesteś?
– zaplótł palce i oparł o nie brodę.
– Nie zamierzam wam oddać tej mocy, a wy nie możecie
mnie do tego zmusić. Komfortowa sytuacja. – uśmiechnęłam się złośliwie.
– Póki nam jej nie oddasz, będziesz tu zamknięta i
pilnowana.
– Życie. – wzruszyłam ramionami. Znajdę sposób, by
się stąd wydostać.
Spectra wpatrywał się we mnie w milczeniu.
– Ja cię będę pilnował. – powiedział z chytrym
uśmieszkiem.
Kiedy to usłyszałam, zaczęłam wątpić w swoje wcześniejsze słowa. Jak ja mam zwiać temu psychopacie? O Starożytni może jakieś idee dla poratowania biednej dziewczyny?
– Za niedługo wybieram się na Ziemię. Lecisz razem
ze mną.
Co? Na Ziemię? Przecież to moja planeta...Uważają, że jestem idiotką, która nie potrafiłaby zwiać na własnej planecie?
Chociaż to maszkaron ma mnie pilnować...
Co? Na Ziemię? Przecież to moja planeta...Uważają, że jestem idiotką, która nie potrafiłaby zwiać na własnej planecie?
Chociaż to maszkaron ma mnie pilnować...
– Jutro lecimy. Bądź gotowa o dziesiątej. Możesz odejść. –
wyszłam niemal w podskokach.
W oddali ujrzałam Mylene. Zobaczymy czy ona stosuje się do rozkazów.
– Mylene! Możesz mnie zaprowadzić na obiad? –
krzyknęłam
– Oczywiście. Chodź za mną – czyli tylko Gus olewa rozkazy
Hydrona.
Vexoska wprowadziła mnie do jadalni i zadzwoniła
małym, srebrnym dzwoneczkiem. W okamgnieniu na stole pojawiło się jedzenie.
– Dziękuję. – powiedziałam i usiadłam.
– Dziękuję. – powiedziałam i usiadłam.
– Proszę. Jak będziesz czegoś chciała, to mnie
szukaj. – Vexoska wyszła.
Napełniwszy żołądek jedzeniem, wróciłam do sypialni.
– Fludim!
– Jestem, nie drzyj się tak – bakugan wskoczył
mi na ramię.
– Już sie bałam, że Spectra cię zabrał. –
uśmiechnęłam się. – Słyszałeś, że lecimy na Ziemię?
– Tak, ale to w niczym na raczej nie pomoże – Fludim jest prawdziwym mistrzem motywacji.
– Czemu?
– Spectra nie jest taki głupi. Nie pozwoli ci uciec.
Jego wiara w moje możliwości powala na kolana. Nie
mam zamiaru do końca życia zostać z Vexosami!
– Muszę próbować. To moja szansa.
– Wiem. Ale pamiętaj, Spectra Phantom to
niebezpieczny człowiek – jakbym tego dziś rano nie odczuła!
Fludim zwinął się w kulkę i zasnął. Położyłam go na
komodzie.
Usiadłam na parapecie i zaczęłam wpatrywać się w rozgwieżdżone niebo. Ciekawe co teraz porabiają rodzice i Mick? Pewnie powiadomili policję i szukają mnie po całym mieście wraz z moimi znajomymi. Jeśli na Ziemi się z nimi spotkam, to co zrobi Spectra? Zabije ich? Na samą myśl o tym zrobiło mi się słabo. Nie! Nie mogę się z nimi zobaczyć! Na pewno nie teraz, gdy wiem, że ten pałac pełen jest osób zdolnych do różnych rzeczy.
– Cholera! – walnęłam pięścią w ścianę.
Usiadłam na parapecie i zaczęłam wpatrywać się w rozgwieżdżone niebo. Ciekawe co teraz porabiają rodzice i Mick? Pewnie powiadomili policję i szukają mnie po całym mieście wraz z moimi znajomymi. Jeśli na Ziemi się z nimi spotkam, to co zrobi Spectra? Zabije ich? Na samą myśl o tym zrobiło mi się słabo. Nie! Nie mogę się z nimi zobaczyć! Na pewno nie teraz, gdy wiem, że ten pałac pełen jest osób zdolnych do różnych rzeczy.
– Cholera! – walnęłam pięścią w ścianę.
Muszę coś wymyślić. Nie oddam im tej mocy i na pewno
nie spędzę tu reszty mojego życia. Gdyby udało mi się jakoś skontaktować z
rodzicami, ostrzegłabym ich. Może jest tu coś, co by mi to umożliwiło?
Wstałam z zamiarem zwiedzenia całego tego cholernego pałacu, choćby miało mi to zająć całą noc. Podeszłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Ku mojemu zdziwieniu były zamknięte.
Wstałam z zamiarem zwiedzenia całego tego cholernego pałacu, choćby miało mi to zająć całą noc. Podeszłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Ku mojemu zdziwieniu były zamknięte.
– Nie próbuj. Zamknąłem je i zabrałem klucz. – w
pokoju pojawił się hologram Spectry.
– Jak tu wlazłeś? – spytałam zaskoczona.
Chłopak głową wskazał na małego, pomarańczowego
robota w kształcie muchy. Musiała wlecieć przez okno.
– Eee, jaki jest cel twojej wizyty?
– Mówiłem, że będę cię pilnował. – powiedział
Phantom, rozsiadając się na krześle.
– Nie jestem głucha. – warknęłam.
– Kładź się spać. Już późno.
– Masz zamiar siedzieć tu całą noc? – spytałam, siadając na łóżku.
– Może. Idź spać, bo jutro lecimy na Ziemię. – ton
Spectry był dużo milszy niż normalnie.
– Dobrze, dobrze – wbiłam do łazienki i szybko
przebrałam się w piżamę.
Czułam się trochę nieswojo. Koszula nie była z długa
i odsłaniała połowę moich ud. Normalnie by mi to nie przeszkadzało, ale halo w
moim pokoju jest gość, który raczej nie darzy mnie ciepłymi uczuciami i nie wiadomo, co mu do łba strzeli! Najszybciej jak mogłam przebiegłam dystans dzielący
łazienkę od łóżka. Otuliłam się szczelnie kołdrą.
– Dobranoc. – mruknęłam, wtulając nos w poduszkę.
– Do jutra.
– Do jutra.
Nie jest taki najgorszy. Stop! Nie mogę im ufać. Nie
po tym co usłyszałam. Długo nie mogłam zasnąć, ale w końcu wpadłam w objęcia
Morfeusza.
– Błagam oszczędź ich! To tylko dzieci! – usłyszałam
rozpaczliwy krzyk jakiejś kobiety.
Krew, krzyki ludzi, blask płomieni.
Ocknęłam się zlana potem. To był tylko sen? Co za ulga. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 4.24. Uspokoiłam się i próbowałam znowu zasnąć. W głowie kołatała mi się jedna myśl. Czy to aby na pewno był tylko zwykły sen?
Ocknęłam się zlana potem. To był tylko sen? Co za ulga. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 4.24. Uspokoiłam się i próbowałam znowu zasnąć. W głowie kołatała mi się jedna myśl. Czy to aby na pewno był tylko zwykły sen?
Ja: *puka o framugę* Halo… Jest tu kto???
OdpowiedzUsuń*cisza w pokoju komentujących*
Kaosu: No patrz, jesteśmy pierwsi…
Ja: No to ja się ze wszystkimi witam w imieniu całej naszej bandy! :) I przepraszam, że komentarz tak późno, ale dopiero dzisiaj znalazłam bloga. ^^’
Shizuka: *czyszcząc kama* Daruj już sobie.
Kim: Grunt, że skomentowałaś. :)
Ja: W sumie racja. Miło, że prowadzisz bloga o bakuganach. Też mam do tej animy sentyment, ale osobiście wolę Najazd Gundalian. :)
Kaosu: *chichocze cicho*A po nocach śnią ci się crossovery.
Ja: Taa… No cóż, to na razie tyle. Do następnego razu!