– Zostało ledwo pięć sekund! – przerażający komunikat Barona, zniszczył ciszę, która zapadła.
Drago nagle
złapał moduł systemu i błyskawicznie go wyrwał, po czym rozłożył skrzydła i
pofrunął w niebo.
– Czy on zdoła
wyrzucić system na czas? – spytałam się w myślach.
– Nie. – odparła
Reiko drżącym głosem. – Moduł ma za duży zasięg. Drago nie zdąży...
– Sekunda!
Ostry ból
przebiegł od czubków palców u stóp aż do głowy. Na niebie pojawiło się mocne
światło. Spodziewałam się wybuchu, fali energii lub czegoś w tym rodzaju, ale
nie wydarzyło się absolutnie nic, a jasne promienie zniknęły.
Staliśmy tak w
kompletnej ciszy i zadzieraliśmy głowy do góry. Wszystkim pewnie w głowie
kołatała się ta sama myśl: co jest z Drago? Przeżył?
– Energia
systemu zniknęła. – mruknęła zdumiona Reiko. – Jak?
– Czy to
możliwe, że Drago wchłonął ją? – spytałam ją.
– Tak się nie
da. – powiedział oschle Spectra.
Tsa, myślałam,
że gadam w myślach, a tymczasem pytam się na głos. Brawo, Jessie.
– Ale nie ma
wybuchu. – zauważyła Mira. – Zupełnie jakby system zniknął.
– Czyli został
zniszczony. – stwierdził Shun.
Na twarzach Wojowników
pojawiły się cienie uśmiechów. Jednak Dan z rozpaczą popatrzył na niebo.
– To czemu Drago
nie wraca?! – krzyknął.
– Może musiał
się poświęcić, by ocalić bakugany. –
szepnął Ace.
Zwiesiliśmy
głowy. Co jeśli to prawda?
– Nie, to
niemożliwe! – Dan zacisnął pięści. – Drago zaraz tu będzie. Musi...
Shun położył
rękę na ramieniu przyjaciela, ale ten ją strącił i potrząsnął głową.
– Drago! –
wrzasnął.
Reiko pojawiła
się koło mnie i niemal tanecznym krokiem podeszła do Dana, który jej nie
widział. Obeszła go, uważnie obserwując jego ruchy. Potem wróciła do mnie.
– On naprawdę
jest silnie związany ze swoim bakuganem. – powiedziała, bawiąc się kosmykiem
białych włosów.
– Jesteś super
szybka. – pogratulowałam jej sarkastycznie.
– Patrzcie! – krzyknął
Baron.
Wszyscy powiedli
wzrokiem za palcem chłopaka. W oddali widać było jakiś kształt, który rósł w
oczach, gdy się przybliżał.
– Drago! –
krzyknął uradowany Kuso, kiedy Drago pojawił się przed nami. – Chyba ewoluowałeś.
– zauważył.
– Na to wygląda.
– przytaknął bakugan i popatrzył na Heliosa.
– Nie myśl, że
przez swoją ewolucję zdobyłeś przewagę. – warknął jaszczur. – Następnym razem
cię pokonam!
Westchnęłam z
politowaniem. Widać wariactwem można się zarazić, co widać na przykładzie
Spectry i Heliosa. Phantom ma fioła na punkcie rdzenia, siły, władzy i pewnie
czegoś jeszcze, a jego bakugan obsesyjnie chce wygrać z Drago. Czekam na dzień,
gdy maszkaron i jaszczur o drugiej w nocy pojawią się pod domem Dana i zaczną się
drzeć, że chcą ostatecznej walki. A jak to się skończy? Tym, że znów przegrają,
poprzysięgną zemstę i tak do sądnego dnia.
Oderwałam się od
dość dziwnej wizji starego Spectry w swoim płaszczyku z lumpeksu, Dana ze
sztuczną szczęką oraz dwóch postarzałych bakuganów i spojrzałam na maszkarona.
Stał nieruchomo i patrzył w przestrzeń gdzieś ponad moją głową.
– Dzięki. –
mruknęłam, podchodząc nieco do niego.
– Za co? –
spytał oschle.
– Uratowałeś
mnie i Fludima przed Shadowem. – odparłam i już chciałam odejść, gdy się
odezwał.
– Zrobiłem to
dla własnych celów.
– Jasne, jasne. –
wymamrotałam. – To, że mi nie odpuścisz i tak dalej?
– Owszem. –
powiedział lodowato. – To, co w tobie drzemie, jest zbyt cenne dla wielu osób.
Przez chwilę
mierzyliśmy się wzrokiem. Czułam dziwny uścisk w sercu. Ze Spectrą od zawsze
byliśmy wrogami, ale z Keithem nie. A teraz Phantom to już tylko
Phantom...Zaraz, stop, czas! O czym ja myślę?!
– Miłość jest
dziwna. – stwierdziła Reiko i zachichotała na widok mojej miny.
Miałam zamiar
jej odpyskować, gdy Mira podeszła do brata.
– Dlaczego
Helios się tam zachowuje? – spytała. – Przecież teraz jesteśmy po tej samej
stronie, prawda? – Wyciągnęła rękę do Spectry.
Ten jednak
odtrącił ją. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona i nieco smutna.
– Nie jesteśmy
po tej samej stronie, Miro. – oświadczył. – I nigdy nie będziemy. – po tych
słowach skinął na Heliosa i razem zaczęli się oddalać w kierunku statku.
Mira westchnęła i podeszła do reszty, a ja zostałam w miejscu. Wiatr szarpał moje ubranie i włosy. Zaczęłam sobie przypominać, jak gotowaliśmy z Keithem lub wariowaliśmy w jego pokoju. Nagle poczułam dziwną nostalgię.
Mira westchnęła i podeszła do reszty, a ja zostałam w miejscu. Wiatr szarpał moje ubranie i włosy. Zaczęłam sobie przypominać, jak gotowaliśmy z Keithem lub wariowaliśmy w jego pokoju. Nagle poczułam dziwną nostalgię.
– Będę czekać,
Keith. – szepnęłam. – Mam nadzieję, że wrócisz.
Spectra rzucił
mi szybkie spojrzenie przez ramię i teleportował się na statek. Słyszał mnie.
Wiem to.
****
Zenoheld uderzył
pięścią w podłokietnik tronu. Nie tam miało być! Te dzieciaki, ci przeklęci
Wojownicy znów pokrzyżowali jego plany!
Vexosi
zgromadzeni wokół niego z pokorą czekali, aż furia ich władcy przejdzie. Bali
się, że za chwilę zacznie ich obwiniać za swoją porażkę.
– Zemszczę się
na nich. – wycedził przez zęby Zenoheld. – Gorzko pożałują, że w ogóle pojawili
się w Vestroii!
Aż zatrząsł się
ze złości. Na początku miał wszystko! Był władcą Vestalii, podbił nowy świat i
mógł posiąść potężną moc. A teraz co? Stracił wszystko! I to przez bandę
gówniarzy!
– No kto by
pomyślał. – mruknął, stukając palcem. – To nie może być przypadek. W takim razie...
Jak to możliwe?! – wrzasnął w przestrzeń.
Vexosi instynktownie cofnęli się o krok. Nie chcieli narażać się na gniew Zenohelda.
– Wynoście się
stąd i nie pokazujcie mi na oczy. – rozkazał.
Skinęli głowami
i w pośpiechu opuścili salę.
– Co mu
odwaliło? – spytał Shadow, zakładając ręce za kark, kiedy byli już na
korytarzu.
– Ciszej! –
syknęła Mylene. – Jest wściekły, bo system został zniszczony. – uznała.
Prove zmarszczył
brwi i wydął wargi, przez co upodobnił się do małpy. Dla niego to pewnie była
bardzo poważna mina, ale dla reszty Vexosów wyglądał co najmniej jak
niedorozwój.
- Nie o to mi
chodziło! – krzyknął albinos. – Gadał o jakimś przypadku, o to mi chodzi! –
Spojrzał na Hydrona, mając nadzieję, że ten wyjaśni zagadkę.
Jednak książę tylko wzruszył ramionami i pokierował się do swojego pokoju. Mylene poszła w jego ślady podobnie jak Lync i Volt. Shadow jeszcze przez chwilę patrzył na drzwi prowadzące do sali tronowej. Przez głowę przebiegła mu myśl. Ale była zbyt szybka i nie zdążył jej uchwycić. Zrezygnował, przeciągnął się i poszedł dręczyć mieszkańców pałacu lub Vexosów albo zamknąć się w pokoju i pooglądać jakieś horrory, które uwielbiał.
Jednak książę tylko wzruszył ramionami i pokierował się do swojego pokoju. Mylene poszła w jego ślady podobnie jak Lync i Volt. Shadow jeszcze przez chwilę patrzył na drzwi prowadzące do sali tronowej. Przez głowę przebiegła mu myśl. Ale była zbyt szybka i nie zdążył jej uchwycić. Zrezygnował, przeciągnął się i poszedł dręczyć mieszkańców pałacu lub Vexosów albo zamknąć się w pokoju i pooglądać jakieś horrory, które uwielbiał.
Zenoheld
pozostawiony sam ze swoimi myślami wstał i powoli podszedł do jednego z witraży.
W kolorowych szkiełkach odbiła się jego twarz. Westchnął ciężko. Nagle za jego
plecami pojawiła się jakaś postać. Odwrócił się, ale nikogo nie dostrzegł.
– To pewnie ze
zmęczenia. – mruknął.
– Jesteś taki
pewny? – szepnął mu do ucha cichy, łagodny głos.
Już chciał wołać
straż, lecz gdy znów się odwrócił, ujrzał młodą kobietę.
– Kim ty jesteś
i jak tu weszłaś? – warknął.
Ta tylko
zmierzyła go niechętnym spojrzeniem. W jej fioletowych oczach była wyraźna
nienawiść.
– Jestem tą,
która przyczyni się do twojego końca, Zenoheldzie. – powiedziała tonem pełnym
rezerwy. – I nic nie będziesz mógł z tym zrobić. – dodała.
Gdy chciał ją
złapać za ramię, jego ręka przeniknęła przez nią. Zesztywniał. Kobieta
odrzuciła białe włosy za siebie i uniosła się do góry.
– Za niedługo
wrócę. – szepnęła, uśmiechając się groźnie i zniknęła.
Zenoheld jeszcze
przez chwilę wpatrywał się w sufit.
Kim ona była?
****
Okazało się, że
Drago po ewolucji nabył umiejętność wytwarzania tuneli międzywymiarowych, więc
wszyscy przenieśliśmy się na Ziemię do domu Marucho. A tam zatonęłam w
objęciach Runo i Julie.
– Cześć
dziewczyny. – wydusiłam, gdy mnie wreszcie puściły.
– Co się z tobą
działo? – spytała Misaki. – Opowiadaj!
– Dajcie chwilę
na przebranie się i prysznic! – jęknęłam.
– W końcu
niecodziennie niszczy się systemy zagłady. – rzucił Ace.
Dziewczyny
łaskawie pozwoliły mi, żebym się ogarnęła. Szybko wpadłam do pokoju i wskoczyłam
pod prysznic. Nie ma nic lepszego niż ciepła woda!
– Elico... –
Zacisnęłam pięść.
Ciągle czułam
się winna, chociaż to Mylene go zabiła.
Ale celowała we
mnie...
– Nie obwiniaj
się, - poprosił Fludim, który kąpał się w umywalce.
Uśmiechnęłam się
słabo i wyłączyłam prysznic, po czym zawinęłam w ręcznik. Spojrzałam na swoją
twarz w lustrze. Wyglądałam normalnie. Nawet nie byłam bledsza niż zazwyczaj.
Odgarnęłam mokre włosy z twarzy i ruszyłam na poszukiwania suszarki.
Taa, miała być „chwilka”
a wyszło prawie półgodziny. Kiedy wyszłam z łazienki z suchymi włosami,
uświadomiłam sobie, że na łóżku leżą nowe ubrania czyli: krótkie, białe
spodenki z dziurami, fioletowa bokserka i czarna, skórzana kurtka. Przy oparciu
łóżka stały wysokie czarne buty na obcasach z srebrnymi elementami. Ubrałam to
wszystko, związałam włosy w wysokiego kucyka i ruszyłam na podbój domu.
Weszłam do
salonu, ale okazał się pusty. No to mamy problem. Zanim znajdę dziewczyny w tym
budynku, to mi broda wyrośnie! Mój wzrok padł na telefon stacjonarny. Poczułam,
jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Szybko wystukałam dobrze znany mi numer i
przyłożyłam słuchawkę do ucha.
– Tak? – po drugiej
stronie rozległ się ciepły głos mojej mamy.
– To ja,
Jessica. – powiedziałam, siadając na kanapie.
– Jessica! –
ucieszyła się. – Jak się czujesz, córciu? Co się stało? Podobno masz jakąś
ranę, Mick coś mówił. Co się wydarzyło? Co z Fludimem? Nic wam nie jest?
– Wszystko jest
w porządku, mamo. Jestem cała i zdrowa. Fludim też. – uspokoiłam ją. Jednym
palcem przejechałam po rękawie kurtki, gdzie była blizna.
– W takim razie,
co się z tobą działo przez ten cały czas? Ja i tata bardzo się martwimy. –
powiedziała zmartwiona.
– Przepraszam,
mamo. – wymamrotałam. – Nie chciałam was w to wciągnąć. – Zacisnęłam rękę na
słuchawce. – Ale nie mogłam inaczej.
– Wiem. –
odparła. – I mi to nie przeszkadza, córciu.
– Wiesz?
– Bakugany wiele
dla ciebie znaczą, prawda? – spytała ciepłym tonem. – Dlatego ich bronisz.
– Dziękuje. –
wydusiłam przez ściśnięte gardło.
– To teraz
powiedz, co się wydarzyło przez ten czas. – zaproponowała.
Powiedziałam jej
wszystko. Dosłownie. Nie pomijałam żadnego szczegółów W ten sposób mama
dowiedziała się o mocy, Reiko, Keithie, Spectrze, Vexosach, śmierci Elico,
fragmentach i wielu innych rzeczach.
– Rozumiem. –
powiedziała, gdy skończyłam. – To naprawdę dziwne.
– Wiem. –
westchnęłam. – Czy w naszej rodzinie były takie jak ja?
W słuchawce
zapadła cisza. Czekałam z zapartym tchem na odpowiedź.
– Nie.
Słuchawka
wypadła mi z dłoni i potoczyła się po dywanie. Przecież Reiko mówiła, że ta moc
była w naszej rodzinie od dawna! Okłamała mnie? Dlaczego?! Albo....Albo....Nie
jestem wcale Jessicą Knight tylko kimś innym? Nie! To niemożliwe! To musi być
pomyłka!
– Jessica!
Jessica! – wołała moja mama, ale nie zwracałam na to uwagi. Byłam zbyt
roztrzęsiona.
– Reiko!
Pojawiła się.
– Czy jest coś o
czym nie wiem? – warknęłam.
– Mówiłam ci
przecież, że ta moc jest co któreś pokolenie. – powiedziała spokojnie. –
Ostatnia osoba, która ją posiadała, żyła ponad sto lat temu.
Poczułam wielką
ulgę. W takim razie nic dziwnego, że mama nic nie wiedziała. Chwyciłam
słuchawkę.
– Urwało mnie –
wyjaśniłam krótko. – Mamo, mam pytanie.
– Jakie?
– Co z Mickiem?
– Mick jest w
szpitalu. – rzekła. – Ale spokojnie tylko na obserwacji.
– W Los Angeles?
– Yhym. W tym
szpitalu, w którym wylądowałaś rok temu. Chcesz go odwiedzić?
– Tak. –
odparłam.- Będziecie tam?
– Tak.
– Dobrze.
Kończę. Pozdrów tatę. – rozłączyłam się i zerknęłam na Reiko, która oglądała
salę.
– Nie okłamałaś
mnie, prawda? – spytałam groźnie.
Obróciła głowę.
– Nie. Jaki by
to miało sens?
Machnęłam na nią
rękę i poszłam szukać Kato lub Wojowników. Natknęłam się na nich w jednym z
pokoi, gdzie rozmawiali z Klausem przez czat. Przywitałam się z Niemcem, po
czym zwróciłam do Drago.
– Mógłbyś
stworzyć portal, który przeniósłby mnie do Los Angeles?
– Owszem. –
odparł bakugan.
– Wracasz do
rodziny na zawsze? – zasmuciła się Julie.
Pokręciłam głową
i uśmiechnęłam się.
– Chce tylko
odwiedzić brata w szpitalu. – powiedziałam.
– Już się
przestraszyłem. – odetchnął Dan.
Drago spełnił
moją prośbę i przede mną pojawił się tunel.
– Tylko uważaj.
Vexosi ciągle są na wolności. – rzucił Shun na pożegnanie.
– Wiem. Do
zobaczenia później. – uściskałam dziewczyny. – Nie martw się, Mira. Odzyskamy
Keitha. – szepnęłam rudej do ucha, gdy puściłam Runo i Julie.
Spojrzała na
mnie i kiwnęła głową. Wskoczyłam do portalu.
Wylądowałam
niedaleko szpitala. Miasto nic się nie zmieniło przez czas mojej nieobecności.
Było już dawno po wakacjach, a ja dalej zlewałam szkołę. Trudno, najwyżej test
semestralny napiszę i tak zaliczę półrocze. Zupełnie jak rok temu. A zresztą
co mnie teraz obchodzi szkoła! Mam poważniejsze problemy!
Zdecydowanym
krokiem ruszyłam w kierunku szpitala. Jednak przystanęłam przy wysokim
wieżowcu, gdzie mieszkała Akane i Haruka. Ciekawe czy już wróciły? Pewnie mam
miliony wiadomości od nich. Albo moim rodzice i Mick powiedzieli im o
wszystkim.
– Lepiej się
pośpieszmy. – mruknął Fludim, wskakując mi na ramię.
– Masz rację. –
przytaknęłam i ruszyłam dalej.
Dość szybko
dotarłam pod szpital i weszłam do recepcji.
– Gdzie leży
Mick Knight? To mój brat.– spytałam recepcjonistki.
Ta szybko
zlustrowała mnie wzrokiem i coś wymamrotała pod nosem.
– Sala 103. Na
pierwszym piętrze, drugie drzwi na lewo. – poinformowała mnie.
Nie skorzystałam
z windy, tylko przeskakując dwa stopnie naraz, weszłam po schodach. O formę trzeba
dbać! Bez ceregieli wbiłam do pokoju Micka.
Leżał na łóżku
ze słuchawkami w uszach i zamkniętymi oczami. Jesienny wiatr bawił się jego
czarnymi włosami. Podsunęłam sobie krzesełko, usiadłam i walnęłam go lekko w
ramię. Uchylił powieki i prawie spadł z łóżka, gdy mnie zobaczył.
– Kurduplu,
wróciłaś! – krzyknął uradowany.
– Gdyby nie to,
że leżysz tu przeze mnie, to byś dostał w łeb. – mruknęłam.
Uśmiechnął się
lekko, ale szybko spoważniał.
– Co z twoim
ramieniem? – spytał.
– Będę miała
bliznę, ale nic poza tym. – Wzruszyłam ramionami.
– Przepraszam,
Jess. – Spojrzałam na niego zaskoczona. Zacisnął zęby.
– Ej, to nie
twoja wina tylko Vexosów! – zaprotestowałam.
– Taa, wiem, ale
gdybym nie dał się oszukać... –zamilkł. – Trudno.
– Ulżyło mi. –
odetchnęłam. – Już myślałam, że pod wpływem leków zacząłeś wariować.
– Powiedziała ta
co nigdy nie płacze, a ostatnio ryczała. – odgryzł się.
– Za dużo
płaczę. – wymamrotałam. – O wiele za dużo. Czy to znaczy, że jestem słabsza? –
spytałam.
– Płacz nie
zawsze jest oznaką słabości. – Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. –
Zrozum to. Jesteś silna, kurduplu.
Trwaliśmy tak
przez chwilę. Patrzyłam na firanki, które falowały pod wpływem wiatru.
Jednocześnie czułam radość, że widzę brata i znów sobie dogryzamy oraz jesteśmy
razem, ale w głębi czaił się niepokój. Tylko dlaczego?
– Dobra,
puszczaj już, oślico, bo cukrzycy dostanę. – burknął i puścił mnie.
– Spoko, trollu. –
Uśmiechnęłam się. – Dalej żadnej dziewczyny nie wyrwałeś?
– A ty chłopaka.
– zauważył. – Chociaż może kogoś na tej Vestalii....
– Jedyne, co
robiłam na Vestalii, to doprowadzałam wszystkich do załamania i tłukłam się z
Vexosami. – mruknęłam.
– To jeszcze nie
koniec, prawda? – ni to stwierdził ni to spytał.
– Vexosi ciągle
są na wolności i mogą coś zrobić. – przyznałam.
– Przyłóż im tam
ode mnie, dotarło?
– A co twoje „bicki”
– Zrobiłam placami cudzysłów. – Nie będą w stanie?
– Nie mądrz się
tak, kurdupelku! – rzucił.
Uniosłam brew i parsknęłam śmiechem, za co oberwałam poduszką w twarz.
– Cześć, dzieci.
– usłyszałam za plecami, kiedy prawie zaczynaliśmy się szarpać.
Odwróciłam głowę, zerwałam z krzesła i przytuliłam do rodziców. Czując znajome ciepło i zapachy, uświadomiłam sobie, jak bardzo mi ich brakowało.
– Cześć, Jessie.
– Tato poklepał mnie po głowie, a mama cmoknęła w czoło.
****
Wróciłam do domu
Marucho dość późno w nocy. Jako że Fludim jeszcze nie opanował tworzenia
tuneli, to poleciałam samolotem. Kato wpuścił mnie do środka. Szłam niemal na
paluszkach, by nikogo nie obudzić. Jednak, wiadomo, dzieckiem pecha jest się na
zawsze i prawie oberwałam drzwiami, które nagle ktoś otworzył. Szybko je
kopnęłam i w rezultacie dostała nimi osoba wychodząca z pokoju.
– Auuu! –
wrzasnął Ace, bo to on oberwał.
– Czego się
drzesz? – ziewnął Dan, wyglądając ze swojego pokoju.
– Bo dostałem
drzwiami!
– No tragedia po
prostu. Mam to zgłosić na policję? – mruknął zaspany szatyn.
Ace warknął
jakieś vestaliańskie przekleństwo (zgaduje, bo nie wiem) i pozbierał się z
podłogi.
– Sorki, to był
odruch. – usprawiedliwiłam się.
– Często w nocy
atakują cię drzwi? – zdziwił się szarooki.
– Yyy czasami.
– Nie wnikam.
Po tej małej
przygodzie zostawiłam Ace’a i Dana, którzy darli się na siebie (nawet nie wiem
czemu xD). Gdy otwierałam drzwi do pokoju, usłyszałam wściekły głos Miry i
wrzaski Runo, ale byłam zbyt zmęczona, by oglądać co robią.
Szybko
przebrałam się w białą koszulę nocną, którą znalazłam w szafie i zakopałam się
w kołdrze.
– Dobranoc,
Fludim. – ziewnęłam.
– Dobranoc, Jessie.
Wydawało się, że
wygraliśmy wojnę z Vexosami. Ale czułam, że to tylko kolejna z bitw. A
prawdziwa wojna zacznie się za niedługo. Tylko kto wtedy wygra?
~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Ja: Mamo, jaki przesłodzony ten rozdział wyszedł. Wybaczcie czytelnicy, ale rodzina Jessie w pełni akceptuje jej wyczyny i nie umiałam tego inaczej opisać xD
Jessie: Przynajmniej potem nie mam szlabanów.
Dan: Czemu jesteś kurduplem?
Jessie: Bo mam 165 wzrostu, a ten baran aż 180 ;-; ale dziewczyny dalej nie ma :P
Mick: A ty chłopaka.
Shadow: BYŁEM TUUU!
Dan: Nie gadaj Angel, że on miał jakiś przebłysk geniuszu.
Ja: Nie powiem xD
Lync: Ale został porównany do małpy i niedorozwoja :D
Shadow: Morda w kubeł piszczałko.
Ja: Stwierdziłam, że skoro rozdziały będę rzadsze, to będą dłuższe :D a i nastawcie się na nieco więcej komediowych xD
Jessie: Znów moje ataki patelnią?
Ja: Zobaczycie.
Dan: Nie podoba mi się to.
Shadow: Ej Mick, ale wiesz Jess będzie miała chłopaka.
Akane: Ja już o to zadbam.
Mick: Moment...co?!
Jessie: Nic, nic *kopie Shadowa w kolano, a Akane posyła mordercze spojrzenie*
Akane: ^^
To tyle od nas :D Do zobaczenia ^^
Ja: (ziewam) Witam.
OdpowiedzUsuńMio: Rozdział supcio.
Evie: Pierwsi!
Ja: Ciszej.
Mio: (patrzy się na mnie pytająco) Keith coś rzadko się pojawia.
Kyoya: (jedna brewka do góry) Lubisz go?
Mio: Na pewno bardziej niż ciebie.
Kyoya: No tak, mogłem się tego spodziewać.
Ja: Angel mam mega prośbę, wyjaw mi jak ty piszesz te rozdziały, bo ja nie mogę się zebrać.
Hikaru: Bo ty to ty. -.-
Ja: Hmmm....nie wiem xD Po prostu lubię pisać ^^
UsuńShadow: Teraz nie będzie Kessie.
Ja: Teraz będzie rozwalanie domu Marucho i chyba wprowadzę Akane xD
Jessie&Akane: TAAAK!
Shadow: A ja? *^*
Ja: Kiedyś tam się pojawisz xD
Shadow: -.-
Ja: Jess mam nutę twoją i Keitha!
Jessie: Wyjdź!
Ja: Jutro będzie Sahara. Nie licz na to xD
Ja: Nie ma to jak odpowiadać 2 dni później.
UsuńKyoya: Tylko ty masz ten dar.
Ja: No wim.^^
Hikaru: Co to za płyta? O.o
Ja: A któż to wi?^^
Mio: Szczęśliwa.
Tsuki: Dokładnie.
Ja: *czyta*
OdpowiedzUsuńKaosu: Yun, dopiero pierwszy tydzień szkoły, a ty już zakuwasz?
Ja: Jakbyś miał zapowiedziane trzy testy też byś tak miał.
Kaosu: A rozdział?
Ja: *westchnienie* Pracuję nad nim.
Shizuka: Dwa tygodnie i więcej.
Ja: -.-
Hiromi: Czyli nawet zgniły mózg Prova czasami pracuje.
Aaron: *mocuje się z bandażem* Ale nieefektywnie.
Ja: *w piżamie ogląda anime* Też mam jakieś sprawdziany, ale nauka to jutro xD
UsuńJessie: No widzisz, Romi. Zaskoczenie roku.
Dan: Może kiedyś powie ile to jest 56x6
Shadow: yyyy 654?
Dan: W co ja wierzę..
Wiedz, że czytam xD
OdpowiedzUsuńAle z komami bedzie krucho.
Rozdział kawaii i fajowy *.*
Czekam na next
(tak z grubsza beda wygladac komy xp)
Zameldowana!
UsuńBardzo ładnie xD
Jezu nie mam siły. Naprawdę bardzo cię przepraszam Angel że dopiero teraz komentuję, ale po prostu mam już dość. Rzygam tą szkołą średnią i tylko czekam na piątek.
OdpowiedzUsuńDan: Ja też.
Z resztą z tego co tu widzę powyżej to nie tylko ja mam dość szkoły średniej. Dobra, ale przechodząc do rozdziału. Chłopaki pomożecie?
Lync:*bawi się telefonem* Nie.
Shadow:*zdycha z nudów* Nie.
Dan:...
Oj weźcie chłopaki! Moglibyście się ruszyć. Anubiasa się nie czepiam bo on się do matury uczy, Dana też nie będę męczyć bo jest równie zmordowany co ja.
Jinx: Ja ci pomogę mała.
Shadow: Ej, ale co to ma być?! Ty jeszcze swojej premiery nie masz! Wypad stąd wariatko.
Lync: Wariatko? Jinx? To ta z League of Legends? o.O
Elz: Tak^^.
Lync: Ale na co kolejna wariatka? Belfra ci nie wystarcza?
Elz: Nie.
Lync:*mamrocze przed nosem* Muszę ją przekonać żeby usunęła tą całą Jinx. -,-
Jinx: Nie marudź kurduplu i daj nam skomentować.
Elz: Dobra to zaczynamy od?
Dan: Od tego: Sister żyjesz? System cię nie zabił więc chyba tak. Wybacz, wiem że głupio się pytam, ale padam na ryj. Dosłownie.
Lync: Ej weźcie przestańcie straszyć Angel szkołą średnią.
Dan: -,-
Lync: Hmmm...chociaż zawsze jest jeszcze technikum.
Dan: Technikum, liceum to jeden i ten sam ch*j. <.<
Lync: To aż taki tam zwierzyniec panuje? O.O
Elz: Zwierzyniec? Chyba dzicz, a nie zwierzyniec. Nie chodzi mi tu o klasę bo klasa fajna, ale o naukę. Tyle ci nawalą że aż odchodzi chęć do życia. Na serio.
Lync: Ej, mieliście komentować a nie wylewać swoje żale. Poza tym nie straszcie ;-;
Jinx: Gówniarz mądrze prawi. Komentujemy.
Shadow: Ej wiecie o czym się teraz skapnąłem?
Dan, Lync, Elz, Jinx, Anubias: O czym?
Shadow: Że Jinx jest pozbawioną kultury psychopatką :D
Jinx: Spadaj.
Shadow: No, ale taka prawda. Ty się nawet nie przedstawiłaś.
Jinx:...Racja. Więc tak. Żeby nie było że nie jestem kulturalna. Mam na imię Jinx. Kiedyś nosiłam imię Victoria, ale przez pewnien...że tak powiem incydent zmieniłam imię na Jinx. Pochodzę z...a tego nie wolno mi na razie mówić. Mam 19 lat. Jestem przyjaciółką/bardzo bliską znajomą...no i tego też nie wolno mi mówić. Ogólnie dużo się o mnie dowiedzieliście...taaaak.
Lync: Jest bardziej szalona niż Shadow.
Dan: I tyle w temacie przedstawienia Jinx. Tak btw. Victoria? Serio?
Elz: No może zmienię, odwal się już Dan. >.>
Shadow: Ej, a wy wiecie że nie komentujemy?
Dan: To ty chciałeś przedstawić Jinx.
Elz: Dobra.
Shadow: Spectra to ty masz w końcu fioła na punkcie Rdzenia Vestroi czy mocy Jessie? o.O
"- Będę czekać, Keith. – szepnęłam. – Mam nadzieję, że wrócisz.
Spectra rzucił mi szybkie spojrzenie przez ramię i teleportował się na statek. Słyszał mnie. Wiem to."
Elz: To było takie sweet *,*
"- No kto by pomyślał. – mruknął, stukając palcem. – To nie może być przypadek. W takim razie... Jak to możliwe?! – wrzasnął w przestrzeń."
Dan: Uchyl rąbek tajemnicy *-*
Shadow: Plisssssssssssssssssssss *&*
Elz: To Reiko odwiedziła Zenoheld'a?^^
"- Rozumiem. – powiedziała, gdy skończyłam. – To naprawdę dziwne.
- Wiem. – westchnęłam. – Czy w naszej rodzinie były takie jak ja?
W słuchawce zapadła cisza. Czekałam z zapartym tchem na odpowiedź.
- Nie.
Słuchawka wypadła mi z dłoni i potoczyła się po dywanie. Przecież Reiko mówiła, że ta moc była w naszej rodzinie od dawna! Okłamała mnie? Dlaczego?! Albo....Albo....Nie jestem wcale Jessicą Knight tylko kimś innym? Nie! To niemożliwe! To musi być pomyłka!"
Shadow: Może Jess jest adoptowana? o.O
Dan: Ech te zwroty akcji ^^. Uwielbiam je :D
Elz: Ja też^^
Lync: A może Reiko kłamie? o,o
Elz: Jak słodko że Jessie i Mick sobie pogadali tak no wiesz...to było takie urocze =^.^=
Shadow: Ace już tak nie przesadzaj. <.<
Dan: Oj odczep się od niego.
Lync: Ta nowa stylówa Jessie jest super^^
Dan i Elz: Zgadzamy się^^
Shadow: Więc pozdrawiamy^^
Elz: I BARDZOOOOOOOO DUŻOOOOO weny życzymy :**
Dan: I na next też czekamy^^.
Lync: Papa :)
Ja: *szuka zeszytu do chemii* nie wzięłam...Trójo przybywam!
UsuńJenny: Angel jak widać znów ma wszystko gdzieś.
Ja: Wcale nie wszystko! Na angielski i polski umiem...i matmę! Tylko na chemię nie xD
Jessie: A fizyka?
Ja: Wyjdźcie i nie wracajcie >.>
Jessie: Nie ^^ Dzięki wszystkim ^^
Fludim: Nie za gorąco na kurtkę?
Jessie: Ci *unosi brwi na słowa Shadowa* Adoptowana? Nie ma na to żadnej dokumentacji. Reiko!
Reiko: Powiedziałam już wszystko.
Jesie: Aleś pomocna -.-
Reiko: Tak to ja *bawi się niebieską mgłą*
mick: Kurduplu!!
Jessie: WYYJDŹ!
Akane: Uwielbiam ich relacje
Ja: *wypompowana z energii* Mam doość