poniedziałek, 22 stycznia 2018

S2 Rozdział 9: Nowe sekrety

   Reiko przeglądała kopie drzewa genealogicznego rodu Elevenor, gdy drzwi od biblioteki rozsunęły się i do środka wszedł Spectra w towarzystwie chłopaka o ciemnej karnacji i białych włosach. Kobieta już chciała otworzyć usta, lecz Keith ją wyprzedził i powiedział, wskazując na nią dłonią:
– To moja sekretarka, Reiko – Zerknął na nią.
   Nie miała zielonego pojęcia, o co chodzi, ale wyczytała ze spojrzenia blondyna, że to coś ważnego, więc bez chwili wahania przystąpiła do grania swojej roli.
– Witam – przywitała się, uśmiechając lekko.
– Reiko, to Ren – Fermin tym razem zaprezentował tajemniczego przybysza. – Jest Gundalianinem i mówi, że przyszedł prosić nas o pomoc – kiedy wymawiał te słowa, kącik ust lekko mu drgnął, dzięki czemu zrozumiała, że chłopak zwyczajnie sobie kpi.
– Dzień dobry – powiedział Ren, kłaniając się.
   Wstała od biurka, wrzuciła dokument do szuflady i klasnęła w dłonie.
– Rozumiem, że to dłuższa sprawa, więc może zaparzę kawę? Albo herbatę, co pan woli? – zwróciła się do Rena.
– Wszystko jedno, proszę pani.
–  Dobrze, proszę sobie nie przeszkadzać, wrócę za kilka minut.
   Wyszła z biblioteki i pokierowała się do aneksu kuchennego, który znajdował się dokładnie naprzeciwko. Wyciągnęła z szafki dwie filiżanki, talerzyki oraz słoik kawy i wlała wodę do czajnika. Postawiła go na grzałce i oparła się o wyspę kuchenną, marszcząc brwi.
   Co tu się dzieje? Skąd wziął się tu Gundalianin? Kiedyś słyszała o tej planecie od Tytana, który mówił coś pogardliwie o „Bakuganach Ciemności” mieszkających tam. Wątpiła, żeby Gundalianie również wiedzieli wiele o Vestalii, więc skąd ten chłopak się tu wziął?
   Wsypała do filiżanek kilka łyżeczek kawy, po czym zalała je wrzątkiem i zamieszała.
   Kiedy wróciła do biblioteki, Spectra oraz Ren siedzieli przy okrągłym stoliku na czerwonych fotelach z wysokim oparciem. Postawiła przed nimi napoje, ciągle się uśmiechając.
– Dziękuje – Fermin ujął ucho filiżanki. – Reiko, czy Jessica kontaktowała się z tobą lub była tu dziś?
– Huh? Nie, ostatni raz rozmawiałyśmy trzy dni temu. Stało się coś?
– Po prostu byłem ciekawy – odezwał się Ren.
   Wyczuła, że głos delikatnie mu drży, co dowodziło tego, że był zdenerwowany. Dodatkowo pytał o Jessie, a Spectra udawał chyba przewodniczącego Rady, co oznaczało tylko jedno.
   Ten chłopak coś ukrywał.
   Zabrała tackę i wróciła do biurka, otwierając przypadkową księgę. Udawała, że z zainteresowaniem ja czyta, jednocześnie strzygąc uszy i obserwując Rena kątem oka. Czuła od niego coś dziwnego, jakąś tajemniczą energię. Co to mogło być?
– Skoro obecność Reiko ci nie przeszkadza, to możesz mi ze szczegółami opowiedzieć, co cię tu sprowadza – powiedział uprzejmym tonem Spectra, odkładając filiżankę i opierając policzek o nadgarstek.
– Sprawa jest bardzo prosta. Moja rodzinna planeta została napadnięta przez wrogie plemię Neathian, którzy...
  Reiko przestała go słuchać i otworzyła szeroko oczy. Neathian? Mieszkańcy planety światła, jedna z najłagodniejszych ras? Coś tu nie grało i to stanowczo.
– Jaka była przyczyna napaści? – spytał Keith.
– Niestety nie wiem. Nigdy wcześniej nie weszliśmy z nimi w żaden konflikt ani spór – Ren pokręcił głową. – Prawdopodobnie chodzi im o nowe ziemie.
   Keith gdyby mógł, już dawno temu parsknąłby śmiechem. Niewiele słyszał zarówno o Gundalii jak i Neathii, ale według jego informacji cała sytuacja powinna być odwrotna. Pomijając fakt, że jakieś półgodziny temu Jess przez komunikator z triumfem oznajmiła, że miała rację i Ren kłamie.
   Na policzku chłopaka widniał już ledwo widoczny odcisk ręki. Ciekawe, to Jessie mu tak przyłożyła?
– Jeśli dobrze zrozumiałem, to chcesz by Vestalia wsparła Gundalię w wojnie – Podniósł znów filiżankę, wykrzywiając nieco wargi. – Nie mam nic przeciwko, o ile dostarczysz mi solidne dowody.
– Dowody? – Renowi nie do końca udało się ukryć niedowierzanie. – Mam ci pokazać ruiny miast czy może ranne bakugany? – zakpił, zaciskając mocniej palce na materiale spodni.
– Co chcesz, byleby było prawdziwe.
– Nie ufasz mi.
– Chyba nie myślałeś, że wyślę oddziały żołnierzy na obcą planetę na podstawie kilku słów nastolatka? – westchnął Spectra, którego powoli irytowała ignorancja Rena. – A tak swoją drogą jestem trochę zdziwiony, że Neathianie, którzy uchodzą  za bardzo łagodnych, nagle was zaatakowali.
   Widział, jak twarz Rena powoli tężeje, a w oczach tlą się ukrywane do tej pory iskierki złości. Pewnie gdyby nie przyszedł tutaj zdenerwowany, całe to przedstawienie lepiej mu wyszło, ale to nawet lepiej. Nudził go.
– Twierdzisz, że kłamię?
– Niczego takiego nie powiedziałem – rozłożył ręce, uśmiechając się drwiąco. – Ty tak mówisz.
   Gundalianin na chwilę zamilkł, próbując się uspokoić. Po chwili ramiona zaczęły mu się trząść, jakby tłumił śmiech.
– Jessie tu była, nie? – Podniósł głowę. – A nawet jeśli nie, to wam powiedziała.
– Cóż – Spectra dopił kawę. – jeśli próbujesz kogoś owinąć sobie wokół palca, to naucz się przynajmniej kłamać – powiedział lodowato uprzejmym tonem.
– Czyli jesteście kolejnymi obrońcami Neathii?
– A co nas obchodzi wasza wojna? – prychnął Keith, unosząc brew. – Róbcie sobie, co chcecie, ale nie radziłbym nas w to wciągać. Chyba chcesz mieć jeszcze gdzie wracać?
   Ren zmierzył go nienawistnym spojrzeniem, po czym obrócił się na pięcie i zniknął w jasnym świetle.
   Reiko westchnęła i odłożyła księgę. Cała ta sytuacja mało jej się podobała.
   A szczególnie, że dziwna siła wokół chłopaka z każdą chwilą stawała się coraz silniejsza i mroczniejsza.
– Hee, nie sądziłem, że jakiś jeszcze żyje – usłyszała głos Tytana. – Takie miernoty powinny już dawno zdechnąć.
– O kim mówisz? – szepnęła, śledząc wzrokiem Spectrę, który wychodził z biblioteki.
– O Bakuganie Ciemności.

****

   Po ucieczce Rena Wojownicy – z wyjątkiem Marucho, który nie chciał tego słuchać i gdzieś zwiał – uznali, że muszą dowiedzieć się, jaka jest prawda, więc tłumnie ruszyliśmy do pokoju obrad. Niestety Mira i Baron musieli mnie opuścić, bo Fermin chciała sprawdzić, czy naprawdę Ren popędził na Vestalię, natomiast Leltoya wzywały sprawy rodzinne.
   Na szczęście Fabia przestała się zacinać oraz gadać od czapy i ładnie opowiedziała nam prawdziwą wersję wydarzeń.
– Moja siostra – królowa Serena – rozkazała mi wysłać sygnał SOS na wszystkich światów w równoległych wymiarach. Ta melodia, którą zawierały dane, była moim sygnałem alarmowym – dodała na zakończenie historii.
– Wow, jesteś prawdziwą księżniczką – Jake wybałuszył oczy.
– Już druga w naszej karierze – wtrącił Dan, szczerząc się w moją stronę, na co pokazałam mu język.
– Eh? Jesteś księżniczką? – Fabia zerknęła na mnie zdziwiona.
– Vestaliańską! – zawołał Dan.
– Tylko na papierze – machnęłam ręką, drugą trzepiąc Kuso w łeb. Niech teraz spróbuje nawiązać ze mną jakiś sojusz lub inne cholerstwo, a przysięgam, że zejdę ze śmiechu i zadźgam Dana łopatą.
– Rozumiem – uśmiechnęła się lekko i spuściła wzrok. Uratowana!
   Przynajmniej na razie...
– Tylko co zrobimy z Renem? – spytał Shun. – Przez to, że mu zaufaliśmy, w Bakuprzestrzeni roi się od jego ludzi, a Marucho dalej nie wierzy w słowa Fabii.
– Kanalia... – wymamrotał Dan, zaciskając pięści. – Wykorzystał nas...
   Tą jakże dramatyczną chwilę przerwało powiadomienie, że na arenie C pojawił się Marucho. Wojownicy plus Fabia  jak jeden mąż podnieśli się i popędzili do teleportu, a ja zgrabnie się wywinęłam, po czym przeniosłam z powrotem do domu.

****

   Akane akurat wrzucała sobę do garnka, kiedy jej młodsza siostra Sayuri wpadła, prawie przywalając głową w lodówkę, do kuchni. Odgarnęła jasnobrązowe włosy z twarzy i podała jej telefon, z którego leciała najnowsza piosenka Jasona Derulo.
– Mama dzwoni, nee-chan – oznajmiła i szybko się ulotniła, by nie przeszkadzać w rozmowie.
– Co jest, mami? – spytała, kiedy odebrała. – Jeśli chodzi o obiad, to wszystko mam pod kontrolą i za chwilę będzie.
– Niee, akurat o to się nie martwię – usłyszała spokojny głos mamy.
– Coś się stało w pracy? – zaniepokoiła się Aki. Matka była cenionym notariuszem i jedyną osobą, która póki co utrzymywała rodzinę, więc jeśli miała jakieś problemy, to...
– Nie! Jejku, Aki, spokojnie, nic się nie dzieje – mama roześmiała się krótko. – Chciałam ci tylko powiedzieć, że on jest śmiertelnie chory.
– On? – powtórzyła i na chwilę zamilkła. Uśmiechnęła się radośnie. – Naprawdę? Jesteś pewna, mami?
– Tak. Dostałam telefon ze szpitala.
– Muszę koniecznie powiedzieć dziewczynom, ucieszą się – stwierdziła, przewracając kawałeczki kurczaka na drugą stronę. – Mami, jesteś w szpitalu?
– Nie, nie chcę z nim rozmawiać.
– I słusznie.
– Ale nie mów o tym Sayuri, dobrze? Nie chcę jej dręczyć tym tematem.
– Spoko, spoko, taki śmieć nie jest wart jej uwagi.
– Akane – wyczuła w głosie matki lekką naganę.
– Och, no dobrze. On nie jest wart jej uwagi – wywróciła oczami. Mama naprawdę mogła sobie to podarować, czemu nie może nazywać rzeczy po imieniu?
– Muszę już kończyć, do zobaczenia później, kochanie.
– Papa, mami – Akane kliknęła czerwoną słuchawkę i wybuchnęła radosnym śmiechem.
– Co jest, nee-chan? – Sayuri po raz kolejny weszła do kuchni i usiadła przy stole.
   Akane pokręciła głową i przytuliła ją mocno.
– Jestem po prostu bardzo szczęśliwa, Sayuri – wymruczała i zmierzwiła jej włosy.
– Czemu?
– Bo jedno z moich marzeń się spełniło.

****

   Zajrzałam do biblioteki, ale i tam nie zastałam Keitha. Człowiek – kameleon, żeby go szlag trafił. Oczywiście telefonu też nie odbierze, bo po co!
– Laboratorium? – zasugerował Fludim.
– Ehh, byłam już w głównym, nie chcę mi się pętać po tych wszystkich halach – westchnęłam. – No nic, dorwę Mirę, jak skończy zajęcia – wzruszyłam ramionami.
   Postanowiłam poczekać sobie w bibliotece, umilając czas jakąś fajną lekturą. Weszłam między wysokie regały, szukając czegoś interesującego. W świetle słońca, które wpadało tu przez łukowe okna umieszczone przy suficie, rozbłysły złote litery układające się w tytuł „Strażnicy Vestalii”. Zmarszczyłam brwi i poczułam, jakby jakaś klapka w moim mózgu drgnęła. Kojarzyłam skądś te słowa.
   Przyciągnęłam sobie drabinkę, wdrapałam się po szczeblach i wyciągnęłam książkę, która okazała się opasłym tomiskiem pokrytym taką kołdrą kurzu, że zaczęłam niekontrolowanie kichać i prawie zleciałam na dół. Dla własnego bezpieczeństwa czym prędzej zeszłam na podłogę.
– Słowo „Strażnicy” coś mi mówi – mruknęłam do Fludima i podrapałam po głowie. – Mama chyba tak mnie kiedyś nazwała... – zamyśliłam się, wpatrując w złote litery.
   Do umysłu wdarł mi się na moment Kenji otoczony płonącymi lampionami. Wyciągnął rękę, uśmiechając się lekko. Nagle jego sylwetkę wygięło w kształt zygzaka, czemu towarzyszył nieprzyjemny szum podobny do tego telewizyjnego, tylko o wiele głośniejszy.
   Wzdrygnęłam się, a po plecach przebiegł mi dreszcz. Co to było?
– Czy mam przyjemność z panienką Jessicą Elevenor–Knight? – cudem nie wyrzuciłam książki w powietrze, słysząc tuż za sobą czyjś głos.


Jednak coś napisałam...tsaa xD Pogadanka Ren vs Spectra chyba mi nie wyszła ;x, jak znam życie, to zastanawiacie, o co chodzi z Aki xD Bo ogólnie mogę już odjechać od serialu i zająć się tym, co da się pisać ^^
Ta, podsumowanie bez sensu, ale trudno xD
Odmeldowuje się!




5 komentarzy:

  1. ja to przeczytam — o 3 w nocy, bezsenność pozdrawia — a na razie muszę szybko wenę spożytkować.
    Rzygam już tymi opisami waaaalk!
    Przeczytam!
    i dumna jestem, że tak szybko nowy rozdział wstawiłaś ;D XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to jestem jednak udana. Napisałam kom, kliknęłam ,,Opublikuj" i myślałam, że opublikowało, a teraz zaglądam i widzę, że nigdzie niema tego koma XD
    W każdym razie wydaje mi się, że rozmowa Ren vs Spectra jest ok. Spectra to...Spectra, a Rena już chyba to wszystko przerasta. Nie wiem poco ona tam szedł skoro i tak wszystko się sypnęło?
    Jack: Może wiedział, że zbierze opiernicz od Barodiusa i chciał coś jeszcze ugrać, a tylko sobie zaszkodził.
    Zaciesz Aki jest dla mnie równoznaczny z ,,cieszę się, że ktoś umiera", ale po prostu mogę być uprzedzona więc zaczekam cierpliwie do kolejnego rozdziału.
    Tytan to come back? I tak ładnie sobie rozmawia z Reiko*znacząco poruszam brwiami*
    Jack:Ty się chyba jednak za mocno uderzyłaś w tę głowę.
    To jest bardzo możliwe XD
    Lilak: Albo to wina herbaty.
    Końcówka znów budzi napięcie, ale mam nadzieję, że niedługo dowiemy się kto to.
    Czekam na kolejny rozdział.
    XOXOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ci piszę, że coś poszło nie tak xDD Nie no nice mamuś xD No myślał, że jeszcze sobie jakiś Vestalian załapie, ale kij z tego wyszedł, Vestalianie nie lubią pomagać xD
      Co do Aki...no uznałam, że poruszą jej wątek, jak i tak teraz będzie wszędzie o przeszłości itp xD
      Jess: No rzeczywiście pogadali. Trzy zdania, cóż za epopeja xD
      Tytan: *prycha z niedowierzaniem i obrzydzeniem* Ludzki umysł zawsze jest tak samo spaczony
      Jess: I kto to mówi >.>
      Reiko: Nigdy -.-
      Aki: Ohoho, jaka ekspresja
      Hm, powinnam skończyć miniaturkę Kessie, ale coś mnie nuda dopadła ;-;
      Jenn: To czytaj Intruza
      Niee, znów utracę 4 h życia xDD Oj dowiecie, dowiecie, chciałam skończyć przy Aki, ale sobie przypomniałam, że pewna postać tu nie wleciała xD
      Jess: Mówiłam żeby zrobić rozpiskę
      Słucham cię tak samo jak ty fizyka
      Jess: >.>

      Usuń
  3. Pogadanka ci wyszłs, co do Aki strzelam, że umiera jej ojciec, którego jak widać nie lubi i pewnie nie bez powodu.
    Czyżby Jesse odnalazła w końcu swojego brata?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamień z serca, niby pisałam ją na fali, ale w kwestii Spectry zawsze się boja, że coś zwalę - poza one shotami xD W kwestii teorii i pytań nic nie mówię, wszystko w swoim czasie ^^

      Usuń