Po dziś dzień nie wiem, jakim cudem udało
się nam dotrzeć w jednym kawałku do punktu dostępu. Pewnie przez to osławione
„głupi zawsze ma szczęście”, dzięki któremu jeszcze chodziłam żywa po świecie.
Spectra oraz jego przydupas nie dali się zaciągnąć na tą fantastyczną
ekspedycję. Keith stwierdził, że ma za dużo roboty i zadzwoni później, po czym
się teleportował. Co do Grava to wyglądał gorzej niż śmierć i przysypiał nad
stołem, więc wspólnymi siłami przewaliliśmy
go na kanapę, gdzie został otoczony kocem. Taka jestem wspaniałomyślna!
I wszystko mogło być już pięknie, ładnie wprost
miód malina, ale nie. Wszakże jestem dziecko szczęścia i zawsze coś musi pójść
nie tak. Tym razem chodziło o moją kartę dostępu, która uznała, że zrobi
protest i odmówiła działania.
–
Zabijcie mnieee – zajęczałam dramatycznie, po raz setny dociskając ten durny
kawałek plastiku do czytnika.
–
Mistrzyni Jessico dasz radę! – dopingował mnie Baron.
Wywróciłam oczami. Kochany dzieciak i tak
dalej, ale zdecydowanie przecenia moje zdolności. Szczególnie jeśli mówimy o
sprzętach, gdzie użyto technologii vestalskiej, przecież to cholerstwo mnie
nienawidzi!
Powróciłam do pojedynku z kartą, próbując
jednocześnie się powstrzymać przed rozwaleniem czytnika na części. Może wtedy
przylecieliby jacyś technicy...Hmm...brzmi jak dobry plan.
–
Może spróbuje to obejść? – zaproponowała Mira, kiedy już brałam zamach.
–
A umiesz? – złapałam ją za ramiona i spojrzałam na nią roziskrzonymi oczami.
–
Chyba tak – przykucnęła przy czytniku i zaczęła wpisywać jakieś ciągi liczb,
marszcząc przy okazji brwi. – W końcu cały system jest oparty na naszej
technologii...
Dałam jej działać i wyciągnęłam telefon, by
skontrolować czas. Od ostatniego połączenia z Shunem minęła godzina, więc
bardzo prawdopodobne, że już są na miejscu. Tsaa, zawsze na czas, żeby cię
szlag głupia karto.
–
Coś się stało?
Uniosłam oczy znad komórki i skierowałam je
na niską dziewczynę ubraną w czarną koszulę i białą spódniczkę, która
przyglądała się nam z troskliwą miną. Gdy zauważyłam, że ma tęczówki o barwie
maliny, przypomniałam sobie, że to właśnie jej sprzedałam plaskacza torbą w
szkole.
–
Nic wielkiego, karta mi się zepsuła -
machnęłam ręką, szczerząc się jak debil.
–
Ojej, to niemiło. Śpieszycie się, prawda? – odgarnęła długie zielone włosy i
zaczęła grzebać w przepastnej torbie. Po chwili wyciągnęła z niej swój
identyfikator. – W takim razie użyjmy mojej karty, dobrze? – uśmiechnęła się.
****
Heather wprost nie umiała uwierzyć w swoje
szczęście. Rano znalazła w kuchni pokaźny plik banknotów od ojca na „drobne
wydatki”, a teraz natknęła się na samą Jessicę Knight. Znała ją i to dość
dobrze. W końcu chodziły do jednej szkoły, a Knight była głośną i dobrze znaną
postacią w Los Angeles. Ale to nie chodziło o to, że spotkała sławę! Jessica
podobno znała Wojowników, więc jeśli wkupi się w jej łaski, to dowie się, o co
chodzi w tej wojnie!
Przywdziała najbardziej skuteczną maskę
dobrego aniołka i ruszyła na pomoc dziewczynie.
–
Życie nam ratujesz! – krzyknęła z wdzięcznością Jessica, kiedy wpisywała kod.
Szatynka zerknęła na telefon. – I to dosłownie...
–
E tam, to nic wielkiego – machnęła ręką, jednocześnie obserwując jej towarzyszy
kątem oka. Ruda laska o przenikliwych oczach i umięśniony chłopak tak
uradowany, jakby były wakacje. Nie kojarzyła ich. – Proszę – powiedziała, gdy
drzwi się rozsunęły.
–
Dzięki stokrotne! – Jessie jak burza wpadła do środka, ciągnąc chłopaka za
nadgarstek.
–
Nareszcie zobaczę się z mistrzem Danem! – wykrzyknął, a oczy mu się zaświeciły.
Danem. Danem Kuso. Heather uśmiechnęła się
pod nosem. Tak jak myślała.
–
Coś się stało, że tak się śpieszycie? – zwróciła się do Jessie.
–
Mamy spotkanie po latach i tak trochę bardzo jesteśmy na nie spóźnieni –
dziewczyna uśmiechnęła się, wchodząc do kabiny teleportu. – Jeszcze raz
dziękuje za pomoc, ymm...
–
Heather – przedstawiła się.
–
Dziękuje, Heather – pomachała jej na pożegnanie, po czym zniknęła.
Stała jeszcze przez chwilę, wpatrując się w
teleport.
–
Hee, nie przedstawiła się – zauważył Crueltion.
–
Wiem – Heather zmieniła uśmiech z pełnego słodyczy na pełen jadu. – Ciekawe,
jest tak przekonana, że wszyscy ją znają, czy coś tak ważnego dzieje się w
Bakuprzestrzeni, że zapomniała o tym? Jak myślisz?
–
Ja myślę, że bym trochę sobie powalczył.
–
W takim razie chodźmy – Heather wspięła się po schodkach. – Nawiązaliśmy
pierwszy kontakt, więc powinniśmy kontynuować znajomość, prawda?
****
Neathianka zgrabnie wyminęła ostre skały, za
nimi skręcając w lewo. Czekało ją trochę marszu, którego mogła sobie oszczędzić, jadąc na wilkorze, jednak demon przyciągnąłby zbyt dużo uwagi.
Nikt nie mógł dowiedzieć się o jej
zamiarach, które i tak mogły spełznąć na niczym. Wszystko zależało od tego, czy
dziewczynie uda się przekonać pewnego bakugana.
–
Tiaphae — zawołała widząc białą, kilku ogoniastą lisicę.
Istota przerwała czyszczenie swojego futra
pokrytego blado-rdzawymi wzorami.
–
Tak, Dayno?
–
Chciałbym cię prosić o przysługę. Mogłabyś mnie zabrać na Ziemię i towarzyszyć
mi tam? — spytała niepewnie neathianka, po czym spuściła głowę, dodając. – Chcę
przekonać Rena by nie robił niczego głupiego...
–
Pomogę ci — lisica uśmiechnęła się. — Ale ty bierzesz na siebie gniew
Lyphionima, bo jak mniemam, nie wie on nic o tej wyprawie.
Rumieniec Dayny tylko utwierdził ją w
prawdziwości domysłów.
–
Tylko nie zwracaj na siebie niepotrzebnej uwagi. Tam na pewno kręcą się
gundalinie.
–
Dobrze – przytaknęła dziewczyna, stresując się trochę, gdy zaczęło ją
pochłaniać kolorowe światło.
Zdecydowanie zbyt rzadko korzystała z teleportacji,
by do niej przywyknąć.
****
Jeśli ktoś kiedykolwiek stwierdził, że
brakuje mi opanowania, to powinien mnie teraz na kolanach przepraszać. Pomimo
ciągłych sms’ów od Shuna, gdzie się podziewam oraz Barona, który co chwila
chciał coś obejrzeć, zdołałam dotrzeć na arenę bez rozwalenia nikomu głowy czy
też innej części ciała. Co najwyżej Leltoy nieco ucierpiał, bo pod końcówkę
drogi pokłady mojej cierpliwości cholera wzięła i prowadziłam go za ucho.
–
To bolało, mistrzyni Jessico – poskarżył się, masując je, kiedy go wreszcie
puściłam pod drzwiami od areny.
–
Należało ci się – stwierdziłam, ignorując ciągłe wibrowanie komórki w kieszeni
kurtki.
–
Są tutaj? – spytała Mira, zerkając na wejście.
–
Yhym, Shun napisał mi, że ta dyplomatka od siedmiu boleści i jakiś poeta
właśnie ze sobą walczą, i jest to trochę dziwne, bo podobno obydwoje są
szpiegami z Neathii.
–
Sojusznicy, którzy ze sobą walczą? Bez sensu.
–
No właśnie – uśmiechnęłam się, mrużąc oczy – Ktoś tu zaplątał się w sieć
własnych kłamstw. Baron, otworzysz drzwi?
Baron, który przysłuchiwał się wszystkiemu z
boku, skinął głową, po czym pchnął wrota. Weszliśmy na praktycznie pustą arenę,
jeśli nie liczyć Wojowników i białej mendy, którzy siedzieli w pierwszym
rzędzie oraz mistrzyni ogarnięcia i gostka w zielonym płaszczu, którzy ze sobą
walczyli. Leltoy z okrzykiem „Mistrzuuu! Tak tęskniłeeeem!” poleciał witać
Dana, a ja z Mirą spokojnie zeszłyśmy po schodach. Nie mogłam powstrzymać
uśmiechu, kiedy Rena z mindfuckiem wymalowanym na twarzy przyglądał się Fermin
i Baronowi, obecnie duszącego Dana w silnym uścisku.
–
Dzień dobry – przywitałam się, opierając o barierkę.
–
Cześć...Em, mogę wiedzieć, kim jesteście? – Krawler zwrócił się do Vestalian.
–
To Mira i Baron nasi przyjaciele z
Vestalii, którzy pomogli nam w wojnie z Zenoheldem, no wiesz tym... – Marucho wyręczył
ich od odpowiedzi i zaczął opowiadać Renowi skróconą wersję wydarzeń.
–
Co się dzieje? – spytałam Dana, wskazując na pole bitwy.
–
No właśnie to jest bez sensu, Jess! Fabia walczy ze swoim, a Shun gada, że
tylko Fabia jest Neathianką! To kompletnie pokręcone! – Kuso rozłożył bezradnie
ręce. – Rozumiesz coś z tego?
–
Sojusznicy, którzy ze sobą walczą? Hee, to dość podejrzane, nie wydaje ci się,
Ren? – uśmiechnęłam się fałszywie do Gundalianina. – Mówiłeś coś, że Neathianie
nie działają zbyt rozsądnie, ale walka ze sobą jest kretyńska, prawda? –
czułam, że płatki śniadaniowe powoli mi się cofają przez mój niewinny głosik i
pozę absolutnej idiotki.
–
Kto ich tam wie – rozłożył ręce. – Pewnie próbują wam namącić w głowach i
przeciągnąć na swoją stronę.
Uniosłam brew. On naprawdę myśli, że da radę
dalej ciągnąć tę szopkę?
****
Dayna z wielkim zaciekawieniem przyglądała
się swojemu odbiciu, zaintrygowana innym wyglądem.
Jedyną rzeczą, która nie uległa zmianie były
jej włosy, które nadal posiadały ten sam ciemny odcień brązu i były na końcu
związane wstążką. Z kolei jej skóra już uległa zmianie, nabierając cieplejszego
tonu.
Dziewczynę i tak najbardziej zaintrygowały
jej własne oczy. Zwykle pozbawione białka i z ledwo widocznymi źrenicami, teraz
posiadały obydwa te elementy doskonale widoczne.
–
Moje oczy w tej postaci wyglądają jak gundaliańskie – zauważyła z rozbawianiem.
–
Twoje bycie Fearią tylko ci pomoże w udawaniu gundalianki. Miejmy jednak
nadzieję, że ci się to nie przyda– Tiaphae również była zaciekawiona wyglądem
swojej przyjaciółki, jednak nie dawała tego posobie poznać. – Chodźmy już
szukać Rena.
–
Zgoda. — Neathianka odwróciła wzrok od lustra, rozglądając się po okolicy.
–
Masz w ogóle pomysł jak go znaleźć?
–
Absolutnie, żadnego.
Lisica skwitowała tą odpowiedź jedynie westchnieniem.
Żadna z nich nie spodziewała się jednak, że
rozwiązanie ich problemu znajdzie jakiś losowy nieznajomy.
–
Pierwszy raz tutaj? – Do dziewczyny podszedł wysoki, czarnowłosy chłopak,
uśmiechając się przyjaźnie. – Jestem Rio.
–
Dayna – Przedstawiła się neathianka, uciskając wyciągnięta w jej kierunku dłoń.
— I tak, pierwszy raz.
–
To może cię oprowadzić? – zaproponował.
–
Właściwie miał to zrobić mój znajomy, ale nie mogę go nigdzie znaleźć. — Dayna
zrobiła minę zbitego
pieska, gładko kłamiąc. — Widziałeś go może? Wysoki, z białymi sterczącymi
włosami.
–
Niestety nie i wątpię byś go znalazła w tych bocznych uliczkach. Chodź do
centrum. Jeśli tam go nie znajdziemy, to zawsze możesz wziąć udział w jakieś
bitwie. Wszędzie się wyświetlają, jak zrobisz show, to nie ma bata, żeby cię
nie zauważono.
–
Naprawdę? — neathianka natychmiast się rozpromieniła. — Pomożesz z tą bitwą?
–
Nie walczę zbyt często, ale możemy naściemniać coś co będzie nieźle wyglądać. —
Rio puścił jej oczko. – Rezerwować?
–
Oczywiście — rozpromieniła się Dayna, nie mogąc się już powstrzymać od skakania
z radości.
Dziewczyna rozejrzała się po arenie,
zdumiona ilością osób chcących obejrzeć jej bitwę. Sądziła, że będzie ich
znacznie mniej, ale i tak to jej nie przeszkadzało. Lubiła robić show.
–
Gotowa? – spytał Rio, z drugiego końca areny.
–
Zawsze i wszędzie – odparła ze złowieszczym uśmieszkiem na twarzy i wyrzuciła
kartę. — Karta otwarcia start!
Żółte światło rozeszło się po arenie, a
chwilę w później z dwóch osobnych rozbłysków wyłoniły się bakugany: Lisica
Haosu należąca do Dayny i Rycerz Ventusa wyrzucony przez Rio.
–
No, no, no, tego się nie spodziewałem — przyznał chłopak. — I tak ci nie dam
forów.
–
Nie musisz. Zacznijmy pokaz, Tiaphae!
Lisica zareagowała natychmiast, ruszając
pędem w stronę przeciwnika. Ventus bez wysiłku odparł jej atak. Starciu obu
istot towarzyszył wielki hałas. Żaden z bakuganów nie wykazywał jednak
wyższości nad przeciwnikiem. Pojedynek bez kart był w zasadzie wyrównany. Gdy
istoty odskoczyły od siebie, by przygotować się do kolejnego starcia, Rio
wykrzyknął:
–
Supermoc, Halabarda Ventusa.
Broń rycerza natychmiast zaiskrzyła się
mocą, a on sam ruszył do ataku ze zdwojoną siłą.
–
Blokada – wykrzyknęła Dayna, wyrzucając kontr kartę.
Lisica przyjęła całą wrogą siłę na swe
ogony, wzdrygając się lekko przy kolejnym ataku. Jej obrona szybko zaczynała
słabnąć, co nie uszło uwadze chłopaka.
–
Coś ci chyba nie idzie? – zaśmiał się.
–
Tak ci się tylko wydaje. — Neathianka wydawała się być zbyt pewna. — Supermoc,
Taniec złotych liści!
Haos odskoczył, obwinięty całunem skrzących
się drobinek, które wkrótce rozproszyły się po całej arenie.
Efekt był nie tylko widowiskowy, ale i też
morderczy. W czasie gdy lisica dawała popis swej zwinności, drażniąc się przy
tym z ventusem, każdy listek którego dotknął, odbierał mu niewielką cząstkę
mocy.
Rio tego nie spostrzegł, skutecznie
zdekoncentrowany zachwycającym widokiem, a Dayna nie ośmieliła się tego nie
wykorzystać.
–
Lisia pani! – krzyknęła, a z jej bakugan rozbłysł mlecznym światłem.
Lisica przeobraziła się w piękną kobietę,
zachowując przy tym swoje zwierzęce uszy i ogony. Wszyscy zgromadzeni zamarli
na jej widok, jednak nie dane im było się napatrzeć. Mająca przewagę istota natychmiast
pokonała przeciwnika, a w kolejnej rundzie powróciła już jako zwierze. Bitwa
sama w sobie nie trwała wystarczająco długo, by zdążyła ponownie użyć tej
formy.
–
To... Było niesamowite! – wykrzyknął Rio, nie mogąc znaleźć lepszych słów na opisanie
pojedynku. – W życiu ci nie uwierzę, że to twoja pierwsza bitwa. Nie ma mowy!
–
Pierwsza tutaj, ale ogólnie to nie... Kilka rzeczy zdążyłam już przećwiczyć. –
przyznała niechętnie Dayna. — Sądzisz, że jestem aż tak dobra?
–
Spokojnie mogłabyś być w rankingu znacznie wyżej ode mnie, chociaż to nie
wyzwanie.
–
Nie przesadzaj. Ty też dobrze walczyłeś. – uśmiechnęła się. – A poza tym
osiągnęliśmy to co
trzeba.
Mój przyjaciel mnie znalazł.
–
Serio? Gdzie on jest? — nowy znajomy dziewczyny zaczął szukać wzrokiem kogoś
pasującego do wcześniej zasłyszanego opisu. Stanął nawet na palcach, jednak to
niezbyt pomogło mu w poszukiwaniach.
–
Nie tutaj — zaśmiała się Dayna, widząc, co on wyprawia. – Leń wysłał mi
szczegółową mapę jak do niego dojść.
–
No to chodźmy do niego.
–
Rio – zaczęła niepewnie. – Wolałabym iść sama. Muszę z nim pomówić na
osobności.
–
Ech, no dobra... – W głosie Rio dało się słyszeć nutkę zawiedzenia. – Cóż,
powodzenia i jakbyś znowu potrzebowała pomocy daj znać. Masz mój numer.
Dziewczyna skinęła głową. Młodzieniec
uścisnął ją jeszcze na pożegnanie i pomachał jej, gdy znikała w tłumie.
****
Gostek, który, jak udało mi się ustalić,
miał na imię Jesse, bez specjalnego trudu załatwił Fabię w pierwszej rundzie.
–
A oto ostatni akt tej sztuki – zadeklamował, jednocześnie wyrzucając kartę
otwarcia wyciągniętą spomiędzy stron książki.
Taa, chyba był jakimś niespełnionym aktorem
albo szykował się do szkolnego przedstawienia. Tego jeszcze nie ustaliłam.
–
Fabii zostało mało punktów życia – stwierdził Marucho, patrząc, jak panna
dyplomatka używa zestawu bojowego.
–
Co z tego? To nasi wrogowie, więc najlepiej będzie, jak się wykończą –
stwierdził Ren, krzyżując ręce. Jednak nie umiał już ukryć zdenerwowania. Jego
oczy nerwowo zerkały to na Fabią to na Jessego.
Woah, zorientował się, że coś poszło nie
tak, gratuluję tempa.
Nagle wszyscy wytrzeszczyli oczy, kiedy
Aranaut (bakugan Fabii) ruszył do ataku, ale wpadł w szczelinę, przez co chybił
atak. Wtedy Ren szybciutko się odprężył i uśmiechnął pod nosem.
Oho, widzę tutaj kandydata do Oscara. Wybitny
aktor, proszę o oklaski na stojąco.
–
Skąd w naszym oprogramowaniu wziął się błąd? – spytał Marucho, lustrując arenę
wzrokiem.
–
Nie mam pojęcia. Będziemy musieli ją potem przeskanować – odparł Krawel.
Mistrzyni dyplomacji przegrała sromotnie,
gdyż jej bakugan nie mógł wyciągnąć nogi, co wykorzystał Jesse i zbombardował
go atakami. Zbiegliśmy na pole bitwy, gdzie Fabia sobie cichutko szlochała.
Jprd, pierwszy raz w życiu przegrała czy co?
–
To był cios poniżej pasa! Tak się nie robi! – darł się Dan na przemian z Baron w
stronę Jessego.
Poeta jedynie wzruszył ramionami i
uśmiechnął się drwiąco.
–
Zaraz się z tobą rozprawię! – Kuso już sięgał po kartę, kiedy Ren złapał go za
nadgarstek. – No co?!
–
Uspokój się, dość już na dziś walk.
–
A to niby czemu? – odezwał sę Shun, mrużąc oczy. – Bo to niszczy ci plany?
–
O czym ty mówisz, Shun? – Jake przechylił głowę.
–
Tylko osoba, która dobrze zna się na Bakuprzestrzeni i ma dostęp do każdej
areny mogła stworzyć taką szczelinę – oznajmił Kazami. – I szczerze wątpię, że
to był Marucho, więc zostaje nam tylko Ren.
–
A niby po co miałbym to robić?
–
Właśnie! – poparł go Dan. Z trudem powstrzymałam się przed strzeleniem mu w
łeb. – Przecież to nasz przyjaciel!
–
Bo jesteś kłamliwym, podłym Gundalianinem!
Panie i panowie, idiotka z Neathi
przemówiła. I to jak! Wyraźnie, bez zacinania się! Miałam ochotę wyciągnąć
chusteczkę i wysmarkać się w nią ze wzruszenia. Moja kochana Fabia tak
wydoroślała!
Swoją drogą to jak oni wybierają dyplomatów
na tej Neathii. Kto wygląda najbardziej niewinnie i nie jest niemy ten wygrywa,
czy jak?
–
Słyszałam o twoich wszystkich kłamstwach! Nie wierzcie w ani jednego jego
słowo!
Kolejna z wybitnym czasem reagowania. Panie,
czemu każde z nich okazuje się coraz większym idiotą?
–
Tak naprawdę to Neathia została napadnięta! Ren jest prawdziwym wrogiem!
Kiedy padły te słowa, oczy Dana, Barona,
Jake i Marucho zrobiły się wielkie jak pięć złotych, Mira nie wyglądała na
zaskoczoną, a ja i Shun odetchnęliśmy z ulgą, że wreszcie wszyscy ogarnęli, jaka
jest prawda.
–
Ona kłamie – zaprotesował Ren, spuszczając wzrok.
–
Dalej będziesz to ciągnął? – westchnęłam, opierając dłoń o biodro. – Obydwoje jesteście
siebie warci, ale ty naprawdę jesteś beznadziejny w kłamaniu – uśmiechnęłam się,
przymykając oczy. – Nikt ci już nie uwierzy.
–
Czekajcie! Ren nie mogłby czegoś takiego zrobić! – wykrzyknął Marucho, kręcąc
głową. – To niemożliwe!
Wtedy Jesse zaśmiał się cicho, przez co
wszystkie spojrzenia skupiły się na nim.
–
Cóż za dramat – przejechał palcami po włosach. – Moi drodzy, widzę, że
znaleźliście się w nieprzyjemnej sytuacji.
–
To jeszcze nie koniec, Neathianie – wycedził Ren, celując w niego palcem. –
Jeszcze się policzymy!
Oczywiście, a Akane zostanie zakonnicą,
natomiast ja będę wykładała fizykę na Harvardzie.
–
Tylko że to Gundalianin. Tak samo jak ty – powiedział Shun. – Twój własny
szpieg.
–
O, serio? – zdziwiłam się. – Kurde, tego z Shieną nie przewidziałyśmy.
Poeta rozłożył ręcę i pokręcił głową, ciągle
się uśmiechając.
–
Chętnie zostałbym dłużej, moi mili, ale niestety czas mnie nagli – ukłonił się.
– Do rychłego zobaczenia – wyprostował się i zniknął w jasnym świetle.
Przez kilka sekund panowała cisza, którą
przerwał mój chichot.
–
Przegrałeś, Ren – mruknęłam.
–
Po prostu się już przyznaj – dodał znużonym głosem Shun.
Krawler z paniką wymalowaną na twarzy i biały jak mleko cofnął się o krok, po czym zacisnął pięści, mierząc nas wściekłym spojrzeniem.
Krawler z paniką wymalowaną na twarzy i biały jak mleko cofnął się o krok, po czym zacisnął pięści, mierząc nas wściekłym spojrzeniem.
–
Nie będę słuchał tych bzdur – warknął, po czym popchnął Dana, który zagradzał
mu drogę i popędził do wyjścia. Nikt jakoś nie kwapił się by go zatrzymać z
wyjątkiem Marucho, który za nim wołał.
–
Papa, Ren! – pomachałam mu na pożegnanie.
–
Ciekawe, czy zrobi tak, jak myślałyśmy – powiedziała do mnie Mira.
–
Kto to wie...
****
Mapa, którą otrzymała, zaprowadziła ją
daleko od centrum. Kręciło się tam mało osób, co czyniło tutejsze zaułki
idealnymi na spotkania, o których nikt nie powinien wiedzieć.
–
A ja sądziłam, że jakiegoś durnia będę musiała sprowadzić do parteru. Miłe
zaskoczenie, nie uważasz? – neathianka spytała swą towarzyszkę, wchodząc w
mniej uczęszczane uliczki.
–
Zawsze zakładasz najgorsze w kwestii obcych – stwierdziła Tiaphae, na co Dayna
wzruszyła jedynie ramionami, chociaż potrzebowała zająć myśli jakąś nieistotną
rozmową. Niestety z lisicą łączyła ją tylko walka, nie przyjaźń jakiej
dziewczyna by oczekiwała od swojego strażniczego bakugana.
–
To gdzieś tutaj... – mruknęła rozglądając się neathianka, gdy droga narysowana
na holo-mapie skończyła się. — Zaułek, no tak...
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i weszła
między budynki. Wkrótce pojawi się Ren, wychodząc za rogu jednego z nich.
–
Mogę wiedzieć co ty tutaj robisz, Dayna? – słysząc jego oschły ton, dziewczyna
natychmiast zrozumiała, że nie będzie to przyjemna rozmowa.
–
To już nie mogę odwiedzić braciszka? – spytała ironicznie.
–
To nie jest miejsce dla ciebie. Tu nie jest bezpiecznie.
–
Czyżby? Śmiem twierdzić, że to ty będziesz miał kłopoty jeśli zaraz się nie
opamiętasz.
–
Wiem, co robię — mruknął beznamiętnie Krawler. — Jeśli to wszystko...
—
Nie, to nie wszystko! — fuknęła. — Doskonale jesteś świadom, że nie możemy
pakować się w tą wojnę, ale to robisz! Nie wmawiaj mi, że wiesz co robisz!
Opamiętaj się! — Dayna podeszła do chłopaka, szturchając go palcem. — Nic
dobrego z tego nie wyjdzie. Ren błagam, wróć do domu, zanim będzie za późno.
–
I co? Mam patrzeć jak moja planeta umiera? — odepchnął dziewczynę. — Nie będę
bezczynnie siedzieć! To jedyny sposób.
–
Właśnie, że nie jedyny! Na pewno można inaczej!
–
Jak niby?! Słucham? – warknął Ren. – No tak, zapomniałem, że ty przecież możesz
wrócić sobie na Neathie i mieć wszystko gdzieś — dodał, przepełnionym jadem
głosem. – No bo po co sobie zaprzątać czymś takim główkę.
Echo siarczystego policzka rozniosło się
między budynkami. Zaskoczony Krawler dopiero po dłuższej chwili, przyłożył dłoń
do zranionego miejsca.
–
Jesteś skończonym debilem, Ren — powiedziała dziewczyna, zaciskając pięści. —
Nie waż się wracać. Nigdy! Nie chcę cię znać! — wykrzyczała ze łzami w oczach i
uciekła, słysząc jedynie cichnące słowa Linehalta.
–
Należało ci się, Ren.
****
Heather słysząc echo liścia, lekko się
skrzywiła. Uła, ładnie chłopak podpadł. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, więc
uznała, że nie usłyszy już nic ciekawego i szybko odbiegła do zaułka. Zrobiła
to w samą porę, bo po chwili wypadła też z niego szatynka zalana łzami.
–
Ale jesteśmy farciarzami, co Cru? Ojciec dał nam kasę, nawiązaliśmy znajomość z
Knight i potwierdziliśmy informację o wojnie! – zaklaskła uradowana, robiąc
obrót. – Jaki szczęśliwy dzień!
–
Niby tak, ale za wiele też się nie dowiedzieliśmy – burknął bakugan. – Na przykład
co to za Neathia? Albo czemu jakaś planeta umiera?
–
A co nas to obchodzi? – Heather rozłożyła ręce, uśmiechając się szeroko. – Ja
chcę się na nią dostać, nie obchodzi mnie, jaka jest przyczyna, kto cierpi.
Sprawiedliwość, dobro, zło, kłamstwo i prawda nie mają żadnego znaczenia! Pragnę
tylko zabawy!
–
To jak chcesz się tam dostać?
–
Dzięki Wojownikom – kiwnęła głową w kierunku rankingu. – Na początku myślałam nad
dostaniem się do nich przez Knight, ale to zajmie za długo. Ona rzadko bywa w
szkole, nie jest raczej mną zainteresowana i co z tego co słyszałam, też nieźle
kłamie. Dowiedziałam się również trochę o Wojownikach, dlatego uznałam, że... –
uniosła dłoń i wycelowała palcem w ranking. – wykorzystamy
największego idiotę i samego lidera, Dana Kuso!
Jak zapewne zauważyliście, ów rozdział nie był pisany tylko przeze mnie. Napisałam go wspólnie z Irs, która prowadzi bloga Bakugan: Ostatni Bóg, którego gorąco polecam, bo Irs naprawdę świetnie pisze, jak widać powyżej ^^ Postacie Rio, Dayny oraz Tiaphae również są jej ;3
Co do długiej przerwy...heh...nie mogę obiecać, że będę wstawiała regularnie. Niby mam ferie, czas itp, ale będę szczera, nie chcę mi się xD Kocham mojego bloga, kocham moje córeczki i synków, których potworzyłam, ale póki co czuję odrzut do bakugan, a raczej do serii GI. Nie lubię, naprawdę ;x (szczególnie głównych dobrych, ups) Więc rozdziały będą się pojawiały różnie.
Ps. Wiecie, jestem kobietą, więc moja miłość może powrócić z dnia na dzień xD
Odmeldowuje się!
Nawet nie wesz jak bardzo uwielbiam twój humor i postacie. Heather wydaje się naprawdę ciekawa. I to ciśnięcie na Fabie XD Uwielbiam cię!
OdpowiedzUsuńDziękuje 💗💗 Tak Heather będzie moim nowym favem, lubię złe postacie :3
UsuńJuż na wstępie będę okrutna XD Od początku strasznie jednostronnie przedstawiasz Rena. Bądź co bądź do jakiegoś czasu udawało mu się wkręcać nawet Shuna. Po drugie: Coooo? Dayna to jego siostra? Eh no dobra muszę się jej przyjrzeć, ale coś czuję, że ją polubię. Czy ona jest w połowie Neathianką czy mi się przewidziało? A to jeszcze nie koniec. Jezu nie mogę uwierzyć, że tak ci jadę XD Gdzie jest Spectra? Nich on się pracą nie zasłania. On tu powinien być pierwszy i wszystko przejrzeć. Poaz tym albo mi się wydaje albo Jess zrobiła się taka jakby dwulicowa. Niby kłamie, taka z niej zła dziewczyna, a z drugiej strony czasem ciapa. ALE dobrze, że Jess to nie Akane bo wiesz jaki ja mam do niej stosunek. Albo mam gorszy dzień albo mi się cynizm przejadł. A teraz nie bij! Cieszę się, że jest kolejny rozdział i soreczki za to, że tak dawno mnie tu nie było.
OdpowiedzUsuńLilka:Bakugan lisek! *.*
Jack: Pffy. Ja tam wole beyblade.
Lilka:*tula Marucho*Biedny mały. Głowa do góry. Jakoś to będzie. Dayna go ustawi.
Jack: Ta twoja słabość do dzieci-_-
Huh, czyli jednak
UsuńJess: Tak to jest, jak się ogląda początek, środek i koniec
Nic nie poradzę, że nie lubię tej serii xD Wybacz, mi to mamuś, ale jak już obejrzałam jakiś fragment, to Renowi nie z Shunem nie szło, więc no xD
A Dayna to nie moja postać, Kruk xDD To postać Irs, więc z pytaniami nie do mnie xD
W kwestii Spectry
Mira: On jest
Jess: Plan też jest
Ace: Czyli już wiadomo, że nie jesteś mastermidem czy jakoś tak
Jess: -_-
Co do Jess, mogę to poprzeć że wydarzenia z Zenuśkien i jego yandere akcją też mają na nią jakiś wpływ. Poza tym nigdy nie było powiedziane, że jest zawsze kochana i urocza
Aki: LA zawsze zostawia ślad
Jane: Ty to zostaw te kadzidła >.>
Kyoya: Albo tyle się napisalaś o upierzonej, że wszędzie teraz jest ona
Jenn: Dwulicowa i kłamliwa? A to całe życie *szczerzy się dumnie*
Kyoya: Mówiłem.
Spoko, nie bije xD I doceniam za wytknięcie Rena, nie zwracałam na to w sumie uwagi ^^"
Najwyżej mnie będzie kuła w serce trudno XD Do Dayany nic nie mam spokojnie. Kiedyś zaczęłam czytać to opowiadanie Ostatni Bóg, ale potem czasu nie miałam. Może znów tam zajrzę i wreszcie napiszę koma.
UsuńJack: I u Elz.
Nooo. Też mam do nadrobienia. Eh U-U
,,Ace: Czyli już wiadomo, że nie jesteś mastermidem czy jakoś tak
Jess: -_-"
Jack: Czemu robisz takie miny. Może będziesz mogła być na górze XD
Lilka:*strzela go w tył głowy* Zachowuj się!
Jack: Ale czemu się wściekasz? Zobacz twój chłopak przyszedł idź się przywitać.
Lilka:Widzę, że ci się nudzi jak zwykle-_-
Kyoya cicho tam! Do Jenn nic nie mam. Nie wiem co, ale z demonami jest jakoś fajniej. Chyba mam podobnie jak ty i mi się bakuganice odwidziały.
Jack: Tylko, że Angel przez tą serię.
No wiem, wiem.
Co do Dayny to ona nie jest pół neathianką, a całą jej relację z Renem mam zamiar wyjaśnić u mnie w 9 rozdziale. I cieszę się, że ją polubiłaś XD Też ją uwielbiam.
UsuńJess: Ale że ja? *^*
UsuńSpokojnie *gładzi ją po głowie* Jess to - pomijając śp. Megumi - urocza dziewczynka, tylko ma czasami swoje gorsze dni
Aki: I koszmary
Jenn: I podobnie zjebane życie co ja
Koncert wyżaleń?
Jess: Kiedyś trzeba
Wężę na własnej piersi wychowałam!
Ace: I hodujesz kolejnego -- *pokazuje na Heather*
Nope, Heather po prostu się nudzi.
Ace: To rzeczywiście pocieszają
Czyli ktoś rozumie mój plan! xD Wiesz, wydaje mi się, że to właśnie przez to znudzenie robię teraz mroczniejszą atmosferę o ile tak da się to określić. Bo u Jenn krew, kłamstwa i ogólnie radosne zakłamanie to codzienność
Jenn: Jaka litania zalet, jestem poruszona *ociera łzy chusteczką*
A wgl mamuś, czemu mnie zostawiłaś na hg?! Czuję sie samotna! T.T
Świetnie mam nadzieję, że nadrobię i dotrę do 9 rozdziału. Śmiać mi się chciało jak dała Renowi z liścia. Ren tak dupkowato wobec niej się zachował, że trochę mu się należało. Chodź z drugiej strony co poradzisz jak chłopak żyje w ciągłym stresie. Barodius go sztorcuje, Shun do sztorcuje, Dayna go sztorcuje no i oczywiście Jess również go sztorcuje XD
UsuńLilka: Nie wspominajmy o Fabi-_-
Nie, nie Jess*tulam ją* Ciocia przeprasza. Chyba też mam swoje humory.
Lilka: Jack zobacz znalazłam ci kolejną koleżankę z kucykami i w dodatku nudzi jej się równie mocno co tobie.
Jack:...Nie jestem zainteresowany. Nich zadzwoni jak już namiesza w tej wojnie.
Ojć...no tak. Postaram się tam zajrzeć na dniach XD Nie smutaj.
Jess: *mruczy zadowolona z przytulasa* =^.^=
UsuńPatrick: Jaki kot O.o
Aki: W końcu to "Kotka" xD
Ale Heather nie ma kucyków
Jane: Jak będzie potrzeba to ona sobie nawet irokeza strzeli
Heather: Nie zaprzeczę.
Jess: No ktoś musi ;3
Uuu Lili, też nie lubisz dyplomatki od siedmiu boleści? To już jest nas...*matma w toku*...sześć! Czy to czas założyć klub?
Jess: Ja to bym jej po prostu zafundowała lekcje "Jak się wypowiadać w obecności ludzi"
Fabia:...
Jess: Ok, wezmę pod uwagę twoje zdanie.
XDD No ja mam nadzieję >-< Bo się pogniewam! T^T
Jenn: Aleś jej pogroziła. Normalnie włos na głowie się jeży
Lilka; Wydawało mi się, że ma na zdjęciu w zakładce z postaciami.
Usuń,,Uuu Lili, też nie lubisz dyplomatki od siedmiu boleści?"
Lilka: To nie tak, że ja coś do niej mam*nie wcale XD* Chce ratować swoich ludzi i bakugany. W porządku, ale jest w niej coś co mnie irytuje. Może to przez to, że jest księżniczką?
Jack: Jess też jest księżniczkom, a cie nie denerwuje. Może to chodzi o to, że jest całkiem ładne co? :)
Lilka: Nieeee. To nie to.
Jack: Jak chcesz XD
Tsak jest córuś XD
Hm, dla mnie to one są bardziej rozpuszczone, bo tak lata w opku xD
UsuńMnie w niej irytuje to, że jest taka wspaniała, pozbawiona wad >.>
Jess: Dlatego u nas to ciota? xD
Bo była ciotą, no błagam. Leci bez dowodów, papla bez sensu, cyrk na kółkach.
Jess: Pozdro dla Rady jak zechcą byśmy się zaprzyjaźnili
Mr. Martin: Hmm..
Jess: O nie, nie, nie, wybij to sobie z głowy
No, trzymam za słowo T^T
Jenn: Luzuj się, pani prokurator
A ty spadaj mi ogarniać rozdział
Jenn: Bez pośpiechu, mamy całe 2 tygodnie
Lilka: Kucyki :P
UsuńAle ratowała swojego narzeczonego jak dobrze pamiętam. Nie udało się jej, ale Aranauta przynajmniej zabrała. Bądź co nie bądź odważna jest.
Jack: Kruk obrońca uciśnionych.
Spadaj.
A ona nie ratowała Aranauta? xD O Jess patrz macie coś wspólnego. Obydwie straciłyście uko...*milknie, widząc błysk katana i iskierki prądu* Sorki ;x
UsuńAle o to mi właśnie chodzi xD Nie ma wad xD Już nawet Kuso jakieś dostał, a ta nic, panna idealna
Mick: Ktoś tu jest zazdrosny~
A ty spadaj mordować swojego szwagra
Mick: Chciałabym. Zniknął.
Aki: *lenny*
Mick: Nawet nie próbuj się odzywać
Aki: Hyhyhy ;3
Jess: Pomijając to wszystko, to ty tak bronisz Reiko
Bo Rei jest skrzywdzona ;-; i nie jej wina, że trochę przez to psychika jej siadła
A on nie był bakuganem tego jej narzeczonego. A potem się okazało, że po przez przeprowadzane na nim eksperymenty Kazariny...czy Katheriny XD stracił pamięć, a potem myślał, że od początku był bakuganem Fabii. Jakoś tak było. Ale po tych kilku latach mogę się mylić.
UsuńLilka: Jezu nie wierzę, że jej bronisz.
Ja też nie XD
,,O Jess patrz macie coś wspólnego. Obydwie straciłyście uko..."
Lilka:Jess chcesz o tym pogadać?
Jak mogłaś zrobić mi spojler? XD
Jaki spoiler? Przecież to jest nie wiadome od 56 rozdziału, mamuś xD Chodzi o Jordana. Tak, był bakuganem xD
UsuńJenn: Logika wzięła urlop?
...Spadaj
Jenn: Ale popatrz na ten układ zdań
*wywraca oczami* Juuuż, mamo -.- Tak, Aranaut był bakuganem Jilla, a co się z nim działo to już nw xD
Jess: hmm? *zatrzymuje się w połowie piruetu z wysoko uniesioną nogą* O tym? Nope, nie lubię tego tematu ;x
O-O
UsuńJack: XD
To nie jest śmieszne. Chyba zapomniałam, ale wierzę na słowo w końcu najlepiej pamiętasz co tam pisałaś.
Lilka: Ok, nie było tematu.
Dobra, widzę, że kogoś tu skleroza dopadła, polecam Sanostol
UsuńJenn: *bierze się za krótkie wyjaśnienie, bo Jess poszła w tany* Jordan - chłopak Jess, brat Jane, zginął w wypadku rok przed 1 częścią. Dziękuje za uwagę *strzela ukłon i wraca do zawodów w rzucaniu kubków z napojem przez obręcz kosza, by się jak najmniej wylało*
*ma fazę na różne zbrodnie i zatonęła w artykułach*
Team Destrukcji: *mają złe przeczucia* Oho -_-
Trochę XD Dopiero mi się przypomniał jak mi uświadomiłaś kto to.
UsuńLilka:Świetnie, kolejna. Czy wy nie potraficie żyć bez wymyślania jakiś nieudogodnień dla nas?
Eeee...nie.
Jack: Przynajmniej szczere to było XD
Lilka: Wiesz gdzie ja mam jej szczerość?
Oj jeszcze się wszystko naprawi. Chcesz ciastko?
Lilka: Nie przekupisz mnie!
To nie przekupstwo to...no dobra to jest przekupstwo.
Lilka:*ma mnie gdzieś idzie do Jenn*Podłe Kruczysko.
Jak miło-_-
*wróciła z 2-godzinnego grania w siatkę oraz kosza i efektownie zarywa nosem w koc* Ale ze mnie sportowe dziecko xD
UsuńJenn: Było jeszcze w nożną polecieć
Z moim zdolnościami trafiłabym w swojego xD To ja xD
Jenn: Co jest Lili? Czemu masz twarz wkurwionej wiewiórki? *podskakuje i rzuca kubkiem przez obręcz, który ląduje na stoliku pod nią. Trochę herbaty się z niego wylewa* Ha! 2 punkty! *obejmuje Lili*
Blaise: Ohoho, ktoś mnie goni *szczerzy się*
Ale ja tylko czytam o starych polskich zbrodniach xD
Jezu jak aktywnie. A ja wstałam o 9 potem zjadłam, spakowałam się i pojechałam do "Paryża".
UsuńLilka:Brawo*poklepała Jenn pogłowie* A w co gracie.
Jack: W Drinkponga? Bo jeśli tak to ja się dołączam.
Lilka: Nie będziesz grał w drinkponga.
Jack: Możesz sobie zabraniać.
Nie no co kogo kreci. A tak serio liczę na ciekawe sprawy kryminalne. Mam nadzieje, że już niego :)
W końcu trzeba wyrobić sylwetkę do wakacji xDD
UsuńJenn: A dziękuje, dziękuje *robi ukłon, prawie uderzając głową w bar* Coś w tym stylu. Rzucasz trzy razy i w zależności ile ci się wylało przyznajesz sobie punkty. Jak wszystko się wyleje masz -1, jak spora część - 0, jak połowa - 1, jak troszkę - 2, nic - 3. Kto będzie miał najmniej punktów, stawia wszystkim ;3
Demoralizujesz nieletnich
Jenn: Już tak nie fukaj, nikt nie powiedział, że mu pozwolimy *opiera się o Blaise i targa go za włosy* Prawdaaa?
Izu: *ciska kubkiem tak mocno, że ten rozpada się przy upadku i wszystko się rozlewa*
Damon: Chyba mamy faworyta do pustego portfela
Jasne, jasne. Na pewno masz co XD
UsuńJack: Czyli coś w tym stylu, ale to nie to.
Lilka:Co wy wszyscy z tą demoralizacją?
Jack:*przygląda się Izumiemu z politowaniem*
Lilka: Nic się nie stało. Następnym razem pójdzie ci lepiej :)
Co Damon? Jaki Damon?! O.O
Lilka:Salvadore!
Też mam Damona w planach! XD
Damon to kumpel Jenny z roboty xD Już go jakiś czas temu dodałam do postaci
UsuńJess: Czyżby telepatia? xD
W końcu córka i matka XD Podobny styl myślenia itp xD
*klepie się w brzuch* A mam xD Wracając do spraw kryminalnych, to gdzie na nie liczysz? XD Bo zgubiłam wątek xD
No bo nie chcę odpowiadać, jak potem czyjaś postać będzie taka jak oni *pokazuje na radosną trójkę kumpli z pracy*
Jenn: Ale mówimy o 13-letnim łamaczu damskich serc i cyniku. Tu już jest za późno *czujcie sarkazm*
...W sumie xD
Izu: I tak mam 4 punkty xD
Blaise: *szykuje się do rzutu* Hee? Od kiedy?
Izu: Poprzednio trafiłem i wylało się tylko nieco
Blaise: O kurwa
Damon: Szykuj portfel
Blaise: Jenn-chan, poratujesz swojego ukochnaego
Jenn: Jak żebrać to pod Biedronkę
Blaise: Jaka okrutna~ *z udawanym smutkiem pociąga nosem*
Nie zaglądałam i nie widziałam. Wena robi sobie z nas jaja XD*zaglądam do zakładki* Czyli teraz Damon to Blaise, a Blaise to ciemnowłosy przystojniak? XD
Usuń,,Wracając do spraw kryminalnych, to gdzie na nie liczysz? XD Bo zgubiłam wątek xD"
A i u Jess i u Jenn. I tu i tu. Liczę ca coś fajnego bo znam twoje zamiłowanie do kryminałów.
Jack: Siniak też to lubi więc może będzie się cieszył.
Lilka: A ty oczywiści go będziesz wyśmiewał.
Jack:*zaciąga się powietrzem*Ta kobieta już mnie zna.
Lilka: Żebyś wiedział ;)
,,Jenn: Ale mówimy o 13-letnim łamaczu damskich serc i cyniku. Tu już jest za późno *czujcie sarkazm*"
Lilka: A teraz mówimy o Jacku?
Jack: Chyba nie. Jenn prędzej by mnie zwyzywała niż tak pięknie skomplementowała.
,,Izu: I tak mam 4 punkty xD"
Lilka:Stawiam na Izu!
Jack: Pasuje.
Nom, bo...no nie powiem, ale chciałam tam pozmieniać xD Ale Blaise to mój crush *>*
UsuńJess: Sis też się podoba
Blaise: *trafił czysto i teraz szerzy mordę bo ma 6 punktów* Oho? Co ja słyszę? Jenny, mam ci już kupować pierścionek?
Jenn: tylko z dużym brylantem i ze złota ^^ Tiarę też możesz ;3
U Jenn z pewnością kryminał wleci, a u Jess *myśli* coś się pewnie też rozwinie, w końcu to ja xD A wgl:
HG, MAMUŚ.
Jenn: Tak, mówimy o Jacku. Spokojnie, chomiku, ja też potrafię prawić komplementy *opiera brodę o jego ramię*
Damon: To kto ma ile? *przebiegła bestia sama zaproponowała grę i ma 8 punktów*
Jenn: 7
Izu: 4
Blaise: 6
Jess: 5
Aki: 3...kurwa.
Blaise&Damon: *robią lekki ukłon, wskazując dłońmi bar i szczerzą zęby* Zapraszamy panią.
Aki: Moje pieniążki *^*
Do jasnej konewki! Angel przyrzekam ci, że nw co tu się dziej. Za każdym razem jak chce wejść na hg i popisać to internet mi muli i nie mogę wyświetlić całej strony XD
UsuńTo ja czekam na ten kryminał.
Jack:*do Jenn* I wszystko popsułaś tym chomikiem.
,,Blaise&Damon: *robią lekki ukłon, wskazując dłońmi bar i szczerzą zęby* Zapraszamy panią."
Aż mi się Death Parade przypomniało i to, że miałam oglądać oglądać tę anime.
Jack: Ty lepiej skończ wreszcie czytać tę lekturę.
Ja: Może kiedyś XD
Lilka: Ej, a ja to co?
Jack: Tej pani jakiś sok. Przy nadziei jest, musi o siebie dbać.
Lilka: Dałbyś już spokój.
Jack: Never :D
Barman: *taksuje wzrokiem Lili i Jacka, a potem patrzy na demony* Kto to?
UsuńBlaise: Kurdupla olej
Damon: Panią obsłuż
Aki: *z miną męczennicy daje banknoty na kontuar* Kolejkę proszę, a ty biały spierdalaj, nie grałeś, to nie masz
Barman: *kiwa głową i odwraca się w stronę trunków*
Jenn: *sadowi się na krzesełku* Ojej, jak mi przykro
Oglądałam, świetne ^^ A do hg, to ci nic nie poradzę xDD Dobry net mamuś, nie ma co xD
Jack: Zachciało jej się jechać na to zadupie to teraz ma.
UsuńChcę cię uświadomić, że ty w realu tu mieszkasz XD
Jack: Real jest przereklamowany.
Jak sobie chcesz synu XD
,,Barman: *taksuje wzrokiem Lili i Jacka, a potem patrzy na demony* Kto to?
Lilka: Hej, Lilka jestem, a ten bezczelny chłopak to Jack.
Jack: Nazywaj moją szykowną opryskliwość jak chcesz, ale i tak wiem, że mnie uwielbiasz.
,,Blaise: Kurdupla olej"
Lilka:*sprzedaje mu kuksa* Tylko ja mogę go tak nazywać.
,,Damon: Panią obsłuż"
Lilka: :)
Jack: Coś jest nie tak. Równowaga wszechświata została zachwiana. Czarna opiernicza ciemnowłosego, a do blondyna się cieszy.
Lilka: Zasłużyli sobie. Co nie zmienia faktu, że za moment wszystko wyjdzie na zero.
,,Aki: Kolejkę proszę, a ty biały spierdalaj, nie grałeś, to nie masz."
Jack: Tak dla ścisłości Czarna też nie grała. Poza tym myślisz, że potrzebuję twojej kasy?
Lilka: Że ten Ziggurat jeszcze z tobą nie zbankrutował.
Jack: On się sam wpędzi do grobu i moja pomoc mu potrzebna w tym nie jest. Jak to mówią kapitan idzie na dno razem ze statkiem.
Barman: *nalewa kolejkę i śle tumbler do każdego z wyjątkiem Jacka*
UsuńBlaise: Ołoł, pani wybaczy, więcej nie będę *unosi ręce z wyszczerzem, po czym zarzuca jedną na szyję Jenn*
Jenn: Jeszcze szklankę mi na głowie postaw
Blaise: Uu, mogę?
Jenn: Jasne, nie musisz pić swojej kolejki.
Blaise: *wygina usta w podkówkę* Taka niemiła, nie kochasz mnie już?!
Jenn: A to ja kiedyś zaczęłam?
Blaise: *przykłada ręce do serca w dramatycznym geście* To koniec, moje serce pękło, idę umrzeć *odchodzi w stronę toalety*
Jenn: *woła za nim* Tylko przepisz mi mieszkanie!
Damon: *wzdycha, podnosząc tumbler* I tak to lepsze niż Hamlet do głowy Ruka
Jenn: Pamiętam xDD
Aki: *tuli się do Jess i burczy coś niezrozumiałego*
Jack: Milutki z ciebie gość.
UsuńLilka: Nie mówi mi na pani bo się czuję prawie tak staro jak Kruczysko.
Ha, ha-_-
Lilka:*wącha*Whisky?...Nie, nie, nie. Burbon. 99% że to burbon.
Jack:Powinnaś zostać Masterszefem.
Lilak:Jak rozwalanie wszechświata mi nie wyjdzie to to może być moje nowe hobby. Rozpoznawanie smaków i zapachów napoi oraz potraw*podsuwa szklankę Akane* Jest twój :)*odkręca się do barmana*Mojemu znajomemu by pasował, ale ja jestem niepełnoletnia i prosiłabym o soczek z limonką, słomką i śliczną parasolką^^*zerka na Akane* Na Jack'a koszt oczywiście.
Jack: Mnie i mojego telefonu w to nie mieszaj kwiatuszku :)
Lilka: Trudno, mam swoją kartę, a ty będziesz zdychał o suchym pysku :P
Jack:*w myślach: ,,Zobaczymy"*
Jenn: To było do barmana, debila czy Damona? xD
UsuńBlaise: *powrócił* Ok, ok *wtulił nosa w szyję Jenn i tak siedzi*
Damon&Jess: *przywykli do relacji powyższej dwójki, więc spokojnie sączą drinki dalej*
Barman: Oczywiście *wyciąga nową szklankę, do której wlewa sok z limonką, po czym dodaje pomarańczową fioletową parasolkę i rurkę* Proszę bardzo *przenosi szare oczy na Jacka, oczekując zapłaty*
Aki: *skończyła wyć jak ranne zwierzę i sięga po drinka* Dziękuje *^*
*rozważa, czy poprawiać czy oglądać nieszczęsne GI*
Jack: Do ciebie wiesz? Oczywiście, że sark do barmana.
Usuń,,Blaise: *powrócił* Ok, ok *wtulił nosa w szyję Jenn i tak siedzi*"
Lilka:*Speedy jej się przypomniał, ale wie, że powinna zapomnieć więc sączy sok przez rurkę i pokazuje barmanowi kciuka w górę*
Jack:*unosi brwi do góry* Jakiś problem?
Lilka:*wywraca oczami i przykłada kartę do czytnika*
,,Aki: *skończyła wyć jak ranne zwierzę i sięga po drinka* Dziękuje *^*"
Lilka: Niema sprawy. Tobie bardziej się przyda.
,,*rozważa, czy poprawiać czy oglądać nieszczęsne GI*"
I to i to XD
Barman: *ma go w dupie i tylko uśmiechnął się lekko do Lili, po czym wrócił do swoich spraw*
UsuńNie robię niczego z tego, nie chce mi się xD
Jess: 1 rozdział poprawiony, jest moc
Jeszcze tylko 79 xDD
Jenn: *glaszcze Blaisa po głowie* Kuwa, kim tak właściwie jest ten Speedy? Dręczy mnie to, a odpowiedzi dalej nie ma xD To jak z nim jest, Lili?
Aki: *poszła znaleźć sobie bankomat*
Jess: Ja ci mówię, że GUS to idealny wybór!
Aki: Cicho! Ja swoim radarem kogoś wyłapię!
Jess: Taa, chyba śmierć
Aki: Jak ma pełen portfel
Jess: XD
Jack: Tak to wy do tego lokalu ludzi nie ściągniecie. Wiem bo znam się na zarządzaniu. Jestem prezesem dobrze prosperującej firmy.
UsuńLilka: Raczej dopiero będziesz. I to stoi pod znakiem zapytania.
Jack: Może i stoi, ale na pewno nie pod znakiem zapytania.
Lilka: Jak chcesz.
Lilka: Czytacie mi w myślach? O.o To raczej nie możliwe mam mocne zabezpieczenia. Nawet Maryśka nie przebije.
Jack: Nie odwracaj kota dupą. Ja też chętnie posłucham co ten sku...
Ja:-_-
Jack:...co to za osoba.
Ja: Lepiej.
Lilka: W sensie, jak to, jak z nim jest?
*ona, dziecko destrukcji, która budzi lęk w kuchniach upiekła dobre ciastka i teraz pęka z dumy pod kocem*
UsuńJenn: *patrzy na Jacka z politowaniem* Ale to demon, ludzie nam nie są tu potrzebni, więc *macha wymownie dłonią, jednocześnie przyciągając do siebie Lili* No jak tam z wami było, jaki on jest, kto to jest, skąd on się tu wziął, czy cię skrzywdził, czy mam mu przetrącić kark i wyrwać język, podstawowe informacje!
Jaka Maryśka? xD Zmorcia? xD
Jenn: Tategami, ta co nikt nie wie, o co jej chodzi xD
Ach, no tak, zapomniałam, ups xD
Brawo córuś! Jestem poruszona :,)
UsuńJack: Czarna to też człowiek-_-
Lilka:Nie dajcie się zwieść, może wygląda jak chłopiec, ale w rzeczywistości to krwawy demon.
,, No jak tam z wami było, jaki on jest, kto to jest, skąd on się tu wziął, czy cię skrzywdził, czy mam mu przetrącić kark i wyrwać język, podstawowe informacje!"
Jack:*zanim jeszcze Lilka zdążyła otworzyć usta* Było frajersko, jest frajerem, jest hybrydą Sonica z Wolverinem, wziął się z chorej wyobraźni Kruka i sporej porcji piosenek disko polo, których nie cierpi*pomińmy, że Speedy stworzył się jakby za Szymciunia przyczyną XD* Z pewnością ją skrzywdził. Tak i...tak, możesz.
Lilka:*wzdycha*Dzięki mój ty adwokacie. Speedy to mój znajomy. Z nim nijak nie jest bo go przeważnie nie ma. Poza tym z nim się dobrze bawi, świetnie tańczy, ale na poważnie to nic z tego nie będzie. Nie chcę o tym mówić. To było niemal dwa lata temu.
Jack:Tak, tak. Pierdolenie o Szopenie. Gość podobno ogarnia co dzieje się w jego mieście więc Czarna próbowała ostatnio wyciągnąć od niego jakieś informacje, a pro po Aniołków, ale okazało się, że gość albo nic nie wie albo coś kręci. Zamknęła się z nim w pokoju i gdyby nie ja i to, że Tategami dał się wykorzystać Pony to pewnie siedzieliby tam cały dzień i to on by jej zrobił wodę z mózgu, a nie na odwrót. Radziłem, żeby podkradła mu telefon, ale ona się od tego miga.
Lilka: Nie muszę kraść mu telefonu przecież sam możesz się tam włamać i ściągnąć numery, a w tedy dowiemy się kim są Aniołki.
Jack: Ale poco mam się wysilać skoro ty możesz to zrobić? W końcu podobno nic z nim nie kręcisz na poważnie więc czy robi ci to różnicę?
Lilka: Odczep się ode mnie. Speedy ma świetną pamięć i numery do ludzi od interesów nie trzyma na telefonie tylko w głowie. Poza tym powiedział, że już jest okej i nie robi głupot.
Jack: Srutututu. Lecisz na niego i tyle w tym temacie.
Lilka: A nawet jeśli to nie twoja sprawa.
Jack: Tak się złożyło, kwiatuszku, że teraz twoja sprawa to również moja sprawa :)
Lilka:Idź się utop w sedesie.
Nie będę robiła wielkich spojlerów odnośnie Speedy'ego XD Powiem tylko tyle, że jak już na serio się pojawi to namiesza.
,,Jaka Maryśka? xD Zmorcia? xD"
Lilka: Weź. Fuu.
Zmora: Ja i ta larwa? Z ludźmi jest ostatnimi czasy coraz gorzej.
,,Jenn: Tategami, ta co nikt nie wie, o co jej chodzi xD
Ach, no tak, zapomniałam, ups xD"
Lilka: Tak to właśnie ta.
Jack: Jej przyszła szwagierka XD
Lilka:Chyba cię coś boli-.-
Dziękuje mamuś <3 Kiedyś upiekę znów i ci wyślę
UsuńJess: Najpierw ubezpiecz kuchnię
E,e,e nie podskakuj >.>
"Lilka:Nie dajcie się zwieść, może wygląda jak chłopiec, ale w rzeczywistości to krwawy demon."
Demony: *uśmiech pełen politowania*
Jenn: *z paplaniny Jacka wyłapała tylko "skrzywdził ją"* Ohooo *mruży oczy, jednocześnie strzykając nadgarstkami* Kim są aniołki? Mam słabą pamięć xD
A to nie była ta grupa co o niej mówili w radio, gdy Lili odwiedzała babcię? Czy coś powaliłam? xD
Jenn: Lili, Lili, Lili *kręci głową* Facetom się tak łatwo nie ufa, to są zdradzieckie świnie
Damon&Blaise: Ranisz
Jenn: Ktoś musiał to powiedzieć na głos
W takim razie czekam na niego z niecierpliwością ^^
Będę czekała chodź bym się miała zestarzeć.
Usuń,,Demony: *uśmiech pełen politowania*"
Lilka: Robicie tak bo nie macie instynktu samozachowawczego. Poza tym nie zbyt często was odwiedzamy.
,,Jenn: *z paplaniny Jacka wyłapała tylko "skrzywdził ją"* Ohooo "
Jack:*zadowolony z siebie uśmiecha się do Lilki bo wyszło na jego*
Lilka: Jesteś idiotą. A ty Jenn byś się wstydziła wierzyć mu choćby w te dwa słowa.
Tak to te dwie latające i ratujące ludków XD
,,Jenn: Lili, Lili, Lili *kręci głową* Facetom się tak łatwo nie ufa, to są zdradzieckie świnie"
Lilka: Uwierz, że mi tego tłumaczyć nie musisz.
,,W takim razie czekam na niego z niecierpliwością ^^"
Tak myślałam XD
Nie no ,doczekasz się wcześniej *skończyła swoje i może sobie odpocząć* Dałam radę!
UsuńDemony: Tak, to z pewnością przez to
Ten wasz demoniczny chórek mnie dobija xD
Jenn: Jeszcze czasami myślę, że mu na tobie zależy, mimo że dzielnie się zapiera, iż serduszka nie ma.
Ha! Czyli z moją pamięcią nie jest tak źle xD
Jenn: Wiem, tylko przypominam, bo niejedna wiedziała, zapomniała i drama wyszła