Zasadniczo czułam mordercze zamiary
kierowane w moją osobę, zanim ta cała Kazarina pojawiła się wraz ze swoim
bakuganem o wyglądzie wilka z pawim ogonem. Lecz od tej piękności biła taka
furia i chęć mordu, że od razu stanął mi Zenek przed oczami. Dan również to
wyczuł, bo westchnął ciężko, jakby pytając Starożytnych, czemu obdarzyli nas
umiejętnością podnoszenia ciśnienia wszystkim w przeciągu kwadransa.
- Nie sądziłam,
że zarówno Vestalianie jak i Ziemianie są na tyle głupi, by atakować obcy teren
– odezwała się głosem, przez który od razu skojarzyła mi się za ropuchą.
Uśmiechnęła, splatając ręce na piersi. – Jednak nie ma tego złego, przynajmniej
zyskam świetne obiekty na testy. Bakugany, mutant i człowiek!
Uniosłam brew i wymieniłam spojrzenia z Danem.
Nasze bakugany przygotowały się do ataku. Włócznia Fludima zapłonęła czarnym
ogniem, a Drago pochylił łeb, sztyletując wzrokiem Kazarinę. Moc wezbrała się
koło moich kostek gotowa w każdej chwili nacierać lub bronić. Dzięki kilku
treningom z Reiko oraz medytacjom używanie jej stawało się coraz łatwiejsze,
wydawała mi się być przedłużeniem ręki, choć nieco gorętszym.
Gundalianka uśmiechnęła się i wyrzuciła ku
górze zestaw bojowy. Po bokach wilka pojawiły się dwa biało – pomarańczowe działa
oraz dwa przyczepione powyżej jego grzbietu. Wtedy mnie tknęło, że jeszcze nie
używałam zestawu od Spectry, a chyba by się przydał, bo ropucha ewidentnie nie
ma miłych wobec nas.
Zaczęłam się klepać po kieszeniach płaszcza
oraz dżinsów, by znaleźć to cholerstwo. Fludim zerknął na mnie zaniepokojony,
co natychmiast wykorzystała Kazarina.
– Miecz Arkadii!
Gdyby nie Drago, który sparował atak za
pomocą kul ognia, to byśmy ładnie skończyli. W końcu odnalazłam ten diabelski
zestaw, który wpadł mi do dziury w podszewce kurtki. Nie czekając na niczyją
reakcję, cisnęłam go do Fludima.
– Wdziewaj i działaj,
Fludi! – krzyknęłam.
Spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale nie
zdążył niczego wrzasnąć, bo już do jego zbroi przymocowały się dwa czarne
działa o długich lufach. Natomiast w moich dłoniach uformowało się kilka nowych
kart ataków. Użyłam pierwszej z brzegu, nie przejmując się, że tak trochę nie
znamy mocy tego cacka.
– Pocałunek Nocy!
****
Garra zaryczał, po raz kolejny smagając
ogonem w Contestira, lecz temu udało się nie dość, że udało się sparować
uderzenie, to jeszcze przytrzymał smoka w miejscu. Natychmiastowo wykorzystała
to Lena.
– Koral Plazmy! –
krzyknęła, wznosząc kartę, po czym z uśmiechem zwróciła się do Shieny.
Spadek mocy Garry o 300 punktów.
Haruka w odpowiedzi zmrużyła oczy.
Podmuch wiatru, który powstał w wyniku zderzenia się dwóch bakuganów, rozwiał
jej włosy, przysłaniając połowę twarzy. Nie miała najmniejszego zamiaru
przegrać tego starcia, nawet jeśli była na straconej pozycji. Spokojnie
wyciągnęła sekwencję super mocy, po czym wycofała się pod samą ścianę.
– Ucieeekasz?! –
wykrzyknęła Zenet i zaczęła się śmiać. – Aż tak nas się boisz? To nic złego, w
końcu jesteś słaba! – Pokazała język.
Isis jedynie delikatnie się uśmiechnęła z
kpiną, a szkło jej okularów błysnęło.
– Spopiel to
wszystko, Garra – powiedziała Shiena. – Oblicze Diabła!
Smok rozwinął skrzydła, wzbił się w
powietrze i zionął ogniem, który szybko pokrył niemal cały korytarz
płomieniami. Zenet pisnęła, gdy zauważyła, że pali jej się skrawek płaszcza, a
Lena ledwo zdołała uniknąć poparzenia trzeciego stopnia na twarzy. Garra
zaszarżował na ich bakugany, najpierw wyprowadzając cios ogonem. Temperatura
jego ciała wzrosła do tego stopnia, że kolce wypaliły znamiona na ciałach
Contestira i Phosposa.
– Oszalałaś?! –
wrzasnęła wściekle Zenet. – Spalisz nas żywcem, idiotko!
Haruka wzruszyła ramionami i zaczęła
wachlować się dłonią. Języki ognia pięły się po ścianach coraz bliżej sufitu, a
czerwona łuna odbijała się w okularach wojowniczek Aquosa i Pyrusa. Lena
zacisnęła zęby. Wiedziała, co się z nią stanie, jeśli przegra. Co może jej
zrobić Kazarina. Porażka absolutnie nie wchodziła w grę!
– Phospos! –
krzyknęła, musząc jakoś ukrócić to piekło. – Sup...
– Helios!
Czerwona laserowa wiązka równocześnie
trafiła w Contestira oraz Phosposa, posyłając ich pod stopy swoich wojowniczek.
Haruka i Garra odwrócili głowy. Kilka metrów przed nimi stał Helios, którego
działo na klatce piersiowej jeszcze dymiło. Obok bakugana stał z założonymi
rękami Spectra. Teraz dziewczyna zrozumiała, czemu Jessie nie przepadała za
maską chłopaka. Otoczony płomieniami z beznamiętnym wyrazem twarzy i płonącym
czerwonym okiem przypominał diabła.
– Ugh! – syknęła
Zenet, łapiąc bakugana. – Spadamy!
– Musimy o tym
powiedzieć pani Kazarinie – szepnęła Lena.
Obydwie czym prędzej się teleportowały.
Dopiero wtedy Garra wycofał swój specjalny atak i wylądował koło Shieny.
Zapadło ciężkie milczenie. Spectra ruszył do przodu.
– Nic ci nie
jest? – spytał, zatrzymując się koło niej.
– W porządku –
odparła. – Etto...Co ty tu robisz?
– Potrzebujecie
pomocy, prawda? – stwierdził Spectra, ignorując jej pytanie. – W takim razie
chodźmy dalej, chcę to szybko skończyć. – Machnął ręką, ruszając w stronę
zakrętu.
Garra i Haruka spojrzeli po sobie i
westchnęli.
****
Aki zbaraniała wpatrywała się w ogromnego
wilka, który nagle wpadł na hol przez ścianę ugodzony fioletową kulą. Z trudem
się pozbierał i warknął groźnie, jeżąc sierść. Przez pył oraz dym nie mogła
dostrzec, gdzie był jego partner.
– Impreza nam
się rozkręca – stwierdził Roger, którego odnalazła wraz z Nathanem, kiedy
próbowali na wyliczankę wybrać przejście. – To w ogóle nasz?
– Nie wydaje mi
się, ktoś ostatnio zmieniał bakugana na wilczura? – Dean zwrócił się do Stelli,
swojego brata i Nathana.
Akane zignorowała towarzyską pogawędkę z
tyłu, bo Leaus za pomocą wiatru rozgonił dym. Uśmiechnęła się, widząc, że przez
wyrwę wychodzi z lekka skołowany Fludim. Mówiła, że Jess pojawi się w najmniej
oczekiwanym momencie!
– Ohayooo! Jess,
wreszcie się znalazłaś! – wykrzyknęła, zeskakując na podłogę.
– Jess nie ma! –
odkrzyknął Fludim, lekko przerażony. – Zrobiłem więcej dziur!
– Huh?!
Nie zdążył jej odpowiedź, gdy wilk rzucił
się na niego z jaśniejącymi pazurami. Wtedy przez dziurę przeleciało tornado
ognia, które ugodziło bakugana prosto w brzuch. Tak oto Kuso dołączył do walki.
– E pantoflu! –
krzyknęła. – Gdzie jest Jess?!
– Niżej! Spadła!
– odkrzyknął. – Ale kazała nam iść dalej!
****
Krew powoli ściekała po kracie, podczas gdy
Jane grzebała w kieszeniach jedynego strażnika, którego pozostawiono do ich
pilnowania. Jej przyjaciele do tego stopnie rozpętali chaos, że co kilka minut
wyzwano kolejnych żołnierzy, aż nie został on. Wtedy wystarczyło tylko
zasymulować ostre bóle żołądka, a kiedy strażnik pochylał się, by sprawdzić jej
stan, pociągnąć go za całej siły na żelazne kraty i pozbawić przytomności.
Genialny plan, tylko gdzie są kurwa klucze do celi?!
Phoebe stała na czatach, co jakiś czas
zerkając na nią nerwowo. Nie wiadomo, czy zaraz ktoś nie ogarnie, że
pozbawiając je straży, robiono wielką głupotę.
– No wreszcie –
mruknęła Jane, potrząsając pękiem kluczy. Tylko teraz który? Było ich co
najmniej tuzin!
Westchnęła, nie widząc innej drogi i
wsadziła pierwszy z kolei. Nie chciał iść. Chciała go wyjąć, gdy nagle rozległ
się huk i czyjeś przekleństw, a sufit koło nich pękł. Dziewczyny przymrużyły
powieki, bo moc odrzutu porwała za sobą drobinki kurzu i pyłu.
– Kuźwa mać,
nigdy więcej vestaliańskiej technologi, przeklęta jest jakaś.
Jane otworzyła szybko oczy, słysząc znajomy
głos.
– Jess! –
wykrzyknęła wraz z Phoebe.
Dziewczyna siedziała na kilku porysowanych
białych kafelkach, a wokół niej spoczywały cement, gruzy oraz kamienie. Uśmiechnęła
się do nich i podniosła, otrzepując spodnie i czarny płaszcz.
– Trochę to
zajęło, ale już jestem!
– Super, pięknie
i w ogóle, ale otwórz nam najpierw celę. Potem pogadamy – powiedziała Jane,
unosząc klucze.
Jess spojrzała na nie, potem na nią, unosząc
brew i podeszła do drzwiczek. Uniosła dłoń, którą otoczył fioletowy obłok, po
czym uderzyła. Zamek padł na posadzkę rozwalony na trzy części.
– Matko, dzięki!
– Phoebe, prawie się potykając o własne nogi, przytuliła się do Jess zaraz po
wyjściu.
Jane uśmiechnęła się do przyjaciółki,
opierając dłoń o biodro. Po chwili ruszyły na poszukiwanie wejścia na górę, bo
tam właśnie znajdowała się reszta.
– Co to było za
wejście? – spytała.
– Ach, zestaw
bojowy Fludima miał kopa i zrobił z korytarza ser szwajcarski – odparła Jessie,
rozkładając ręce. – Wrzasnęłam, by dobili tą Kazarinke, bo mi ropucha działa na
nerwy.
– No wiesz co. Też
chciałam jej dać posmakować mojej kosy – wtrąciła się Ulvida.
Phoebe spojrzała na nie z niedowierzaniem, a
Jane zaśmiała lekko. Jess też się uśmiechnęła, ale po chwili wyglądała, jakby
zobaczyła ducha, gdy doszły do schodów i spojrzały na ich szczyt. Stała na
nich przyczyna depresji Aki czyli Gus Grav. Jess cofnęła się, łapiąc Phoebe za
łokieć.
– Co ty tu
robisz?!
– Ja i mistrz
Spectra przyszliśmy ogarnąć, co za bajzel zrobiłaś.
– Eee, miałeś go
nie nazywać mistrzem... – Jess zamilkła i zrobiła wielkie oczy. – Zaraz...moment....czas!
On tu jest?!
Gus uniósł brew, ale skinął głową.
– Haha – Jess westchnęła,
przejeżdżając ręką po twarzy. – Może Fludim zdąży mnie zastrzelić nowym
działem.
****
Każdym skrawkiem ciała czuła zawirowania w
rdzeniu Vestalii. Najmniejsze zawirowanie energii, najdelikatniejsze drgnięcie. Dziś był wyjątkowo
aktywny. Odłożyła książkę na półkę, zagryzając wargę. Co ta dziewczyna
wyprawiała?
Odkąd odzyskała pamięć, niszcząc tym samym
łączący je łańcuch, przestała móc czuć, gdzie ona jest. Czasami jeszcze nikle
czuła wyjątkowo silne emocje, ale to było wszystko. Gdy nić pękła, poczuła ulgę,
ale teraz wolałaby znów mieć tą zdolność. Obiecała Melody. Obiecała...
Odwróciła się na pięcie i wróciła do swojej
maszyny do szycia. Zbliżała się mroźna zima, a ona mimo sztucznego ciała
odczuwała nieco zimna. Dlatego uznała, że uszyje sobie zgrabną kurtkę obitą
białym futrem. Hmm, może powinna też zrobić jakąś dla Jess? Na przykład
komponującą się z jej fioletową suknią, którą odziedziczyła po mamie. Tak, to
dobry pomysł.
Uśmiechnęła się. Lubiła szyć od dziecka, bo to zajmowało jej umysł oraz
pomagało zabić czas. Szycie też było jedyną rzeczą, którą mogła zrobić dla
swoich dzieci. Jedyną formą kontaktu z nimi.
Zacisnęła pięści na białej sukni, a tęczówki
zmieniły kolor na ciemną purpurę. Upłynęło już ponad czterysta lat, ale daje ją
to dręczyło. Umarła za wcześnie, pozbawiając swoje dzieci jej ochrony. A
one...one...
Dwie łzy rozprysły się o biurko, nim zakryła
twarz dłońmi. Gdyby nie dała się zabić, gdyby nie dała się rozpaczy, mogła by
żyć dłużej i ochronić ich przed wczesną śmiercią. Powinna wtedy pamiętać, że
osoby z mocą nie są ludźmi.
Nie! Pokręciła głową. Nie może tak myśleć, nie
może dać się poddać emocjom. Bo...
Kobiecy krzyk, który zostaje zagłuszony przez rumor opadających
fragmentów ściany. Blada ręką o zielonych paznokciach. Czerwona plama krwi na
białych płytach.
...skończy się
jak wtedy.
– A co jeśli
wcale nie zabili cię za moc?
– Huh? – Uniosła
głowę i poczuła, jak krew tężeje jej w żyłach.
Przed nią stała ciemna postać o
zmasakrowanej twarzy. Ciemne włosy opadały jej na twarz, a królewski mundur był
poplamiony zaschniętą krwią.
– Co jeśli po
prostu byłaś potworem?
– Tytan, odsuń
się – syknęła, wstając. Niebieskie iskry przemknęły po jej palcach.
Postać zaśmiała się i spojrzała na nią
oczyma o barwie trawy. Cofnęła się o krok.
– I postanowiłaś
odpokutować swoją zbrodnię, zajmując się kimś innym i chroniąc go. Dlaczego
niby miałaś wiązać się kontraktem? Hmmm?
– Zamknij się! –
krzyknęła, ciskając w niego błękitną kulą.
Postać rozpłynęła się, pozostawiając po
sobie zapach śmierci i słowa, które krążyły Reiko po głowie.
Przecież wspomnienia tak łatwo zmienić.
Łapcie, poprawię błędy później, teraz spadam!
Huhuhu przeczytane ale idę wyzywac się na kartce. Kiedyś skomentuję xD
OdpowiedzUsuńKel: Chyba za sto lat!
Jess: Może i za sto lat, ale skomentuje! XD
UsuńWiesz co jeszcze zyskasz Kazarina...? Cegłę na głowie.
OdpowiedzUsuńCzy Riko kogoś zabiła? Czuję, że kręcisz w tym kierunku jakąś intrygę.
Myślałam, że dojdzie do spotkania Jess ze Spectrą, a ty bezczelnie to odciągnęłaś.
Kurcze...zaintrygowałaś mnie tą Reiko XD
Nie mam weny na koma bo cała postanowiła przelać się na rysunki.
Czekam na next!
XO
Kazarina: Ołłł, ale to mnie zabolało
UsuńJess: Ale z tą cegłówką to akurat prawda
Kazarina:...jeszcze skończysz na moim stole
Jess: A ty z dziurą w głowie :)
Tak, odciągam to, bo muszę wreszcie dojść, jak to będzie wyglądało XD Poczekasz sobie chwilkę, skarbie <3
Reiko: ....
Powiem ci tyle, że to wspomnienie to ze śmierci Leili Clay, kiedyś pisałam, że to Rei spowodowała wypadek, gdzie zginęła.
Aki: Całe życie kręci intrygi
Hyhy B/ Z tego mnie znają
Jess: Nikogo to nie dziwi XD
OdpowiedzUsuńSpectra:....
Jess: No ale w komach się uspokój
Spectra: *popatrzył się na nią*
Jess: ^^'' na niego utrata przytomności nie zdziała
Potwierdzam XD
Jess szykuj patelnie xD Aki nosi przy sobie wszystko, tak jakby co xD Kurde, to mi przypomniało, że Gune trzeba zacząć popchnąć. Ach Harry Potter, najlepsze książkowe wspomnienie :')
OdpowiedzUsuń