sobota, 26 stycznia 2019

S2 Rozdział 25: Ukryte emocje


   Pewnie mało kto lubi ten paradoks czasu polegający na tym, że gdy siedzisz w szkole to czas zazwyczaj zwalnia do ślimaczego tempa, jednak kiedy chcesz sobie odpocząć przed jakimś wydarzeniem czy imprezą, to dostaje kopa, jakby wypił Red Bulla. Tak właśnie było w moim przypadku. Podczas zajęć miałam wrażenie, że zaraz zasnę (choć to było bardziej wynikiem trzech godzin snu), a gdy doszło do wfu, o niemal nie rozłupałam sobie czoła, skacząc przez płotki, taka byłam senna!
    Natomiast po powrocie do domu zdołałam zrobić sobie tortillę, zadzwonić do Micka, wyprowadzić Aresa, obejrzeć dwa odcinki serialu i już została mi zaledwie godzina na przyszykowanie! No powiedzcie mi, gdzie tu jakakolwiek logika?!
– Aki, nie mam pojęcia, o którą koszulę ci chodzi. Przywlecz tu swoje zacne dupsko i ją sama znajdź – warknęłam do telefonu, kiedy Akane po raz czwarty nieudolnie próbowała mi wytłumaczyć, jaką to część  garderoby chce pożyczyć.
– Nie to nie! Sama sobie poradzę! – zawołała oburzona, po czym się rozłączyła.
   Wywróciłam oczami, rzuciłam telefon na łóżko i zaczęłam przebierać w ubraniach wiszących w szafie. Na małą czarną było za zimno, czerwona bluza była zbyt znoszona. Mnóstwo ubrań, a zawsze gdy przychodzi co do czego, to nie ma niczego odpowiedniego. Jakże typowe.
   Kiedy pozostało mi już tylko pół godziny, zdołałam się zdecydować na srebrną koszulkę, skórzaną spódnicę, cienkie rajstopy i dopasowane ciemne zakolanówki. Wypadłam z domu w samym płaszczu, jednocześnie kończąc malować usta. Oczywiście byłam już spóźniona.

****

    Wszystko miała dopięte na ostatni guzik. Nathan łyknął wszystko, co mu powiedziała, mama wymyśliła jej jakąś chorobę, a ojciec nie czynił żadnych uwag. Teraz pozostawało tylko spokojne doczekanie sobotniego ranka.
   Uśmiechnęła się i wyciągnęła nogi, opierając je o krawędź wanny. Crueltion siedział na umywalce, uważnie jej się przyglądając. Mimo iż nie ukazywał żadnych mocnych emocji, to Heather doskonale wiedziała, że w środku wręcz kipi podekscytowania. Nie żeby z nią było inaczej. Drapieżne a zarazem słodkie podniecienie wypełniało ją po brzegi.
– Cru, myślisz, że spotkamy jakieś przeszkody? – spytała, sięgając po szampon. Wylała nieco na rękę, a łazienkę wypełnił aromat migdałów.
– Nawet jeśli, to się ich pozbędziemy – mruknął bakugan. – Bardziej się zastanawiam, jak chcesz stamtąd wrócić?
– Dzięki Wojownikom, oczywiście – odparła, rozprowadzając płyn po włosach.
    Crueltion przechylił głowę nieco w bok.
– Niby jak? Chcesz się z nimi cały czas kręcić?
– Oj, Cru, nie bądź zabawny. – Dziewczyna spojrzała na niego, uśmiechając się. – Wywołamy zamieszanie na tej wojnie, może pozmieniamy trochę fronty, a potem usprawiedliwimy się, że nam kazali. Na przykład zagrozili zabiciem Archiego i Benniego. O albo wiem! – Klasnęła w dłonie. – Kuso raz mówił, że poddają porwane dzieciaki praniu mózgu, więc nie są one świadome swoich czynów. To idealna wymówka, nie sądzisz?
   Bakugan uśmiechnął się. Dwa cienkie kły błysnęły.
– Podoba mi się twój tok rozumowania.
   Heather pokiwała z dumą głową i podniosła się, sięgając po słuchawkę prysznica. Strumyki gorącej wody zaczęły zmywać z jej włosów płyn i spływać po jej ciele w kierunku przeźroczystej tafli. Dziewczyna oparła się o kafelki, bawiąc jednym z kosmyków.
– Jeśli chodzi o grę oszustw, to nikt nas nie pokona, Cru – szepnęła. – Nieważne czy Młody Wojownik, księżniczka czy Gundalianin.
    Crueltion w duchu zgodził się w nią. Kiedy się poznali, nie uznał jej za kogoś wartego uwagi. Uśmiechnięta, uprzejma dla innych, zwyczajny człowiek. Dopiero wtedy ujrzał jej oczy. Puste, znudzone, patrzące na wszystkich bez żadnych uczuć. Zdał sobie sprawę, że to była jedna z jej tysiąca masek. Wcześniej nigdy nie myślała, że może spotkać kogoś – to jeszcze człowieka! – kto ma w sobie tyle mroku. Jednak Heather taka była. Nieważne, czy robiła to z nudów, nieważne, że mogło to być zepsute do cna i pozbawione wszelkiej moralności. Była podobna do niego i to mu wystarczyło, by z nią być.

****

    Padłam z westchnięciem na miękką kanapę, niemal od razu dostając do ręki szklankę z mojito. Podziękowałam Haruce skinieniem głowy i wlałam sobie zawartość do gardła, gasząc pragnienie. Na parkiecie pozostało jeszcze kilku nieugiętych jak Dean, Nathan czy Akane, którzy kontynuowali swoje tańce, jednak zdecydowana większość ludzi wolała usiąść. Zwłaszcza po tym jak Drake zrobił fantastycznego fikołka przez fotel. Przeżył, w gwoli ścisłości.  
– Żyjesz, Haru? – spytałam, patrząc na nią z lekkim powątpiewaniem.
   Shiena miała lekko rozmazane kreski i wyglądała, jakby nie do końca się orientowała, co się dzieje.  Albo znów obmyślała jakiś scenariusz, wyglądała wtedy identycznie. Odłożyła z hukiem butelkę wina i skinęła głową. Czknęła.
– Dobra, ile widzisz palców? – Pokazałam trzy.
– Pięć.
– Roger, Haru nam padła! – wrzasnęłam. Brak reakcji. Odchyliłam głowę, ale Rogera nie było już przy stoliku wypełnionego wszelkiej maści alkoholem. – Roger?
– Gdzieś zniknął, hyhy – poinformowała mnie Aki, opierając brodę o moje kolana. Wyszczerzyła zęby. – Jane róóównież.

****

        Zimny wiatr rozwiewał jej włosy i porywał szary dym, który wydmuchiwała. Czarna skórzana kurtka nie dawała za wiele ciepła, mimo to Jane nie odczuwała chłodem. Stała tylko spokojnie, opierając się łokciami o barierkę balkonu.
– To o czym chciałeś porozmawiać, hm? – spytała, strzepując spalony filtr do popielniczki. – Mam nadzieję, że nie o naszej klasie – dodała, patrząc na Rogera z ironią.
   Chłopak uśmiechem zbył jej uwagę i wyjął kolejnego papierosa.
– Powiedz mi, Jane, aż tak cię zabolało, że się o ciebie troszczę? – spytał, podpalając go i zaciągając się.
– Słucham? – Wilson uniosła brew.
– Od czasu tamtej rozmowy stałaś się dla mnie bardziej zimna i mniej się odzywałaś – przypomniał jej. – Nie rozumiem jednak czemu.
   Jane westchnęła, drapiąc się w kark i przymykając jedno oko.
– Nie lubię tego typu zachować, to wszystko – mruknęła.
– Niby czemu?
– Bo nie lubię, Walkers – prychnęła. – Nie widzę żadnego logicznego powodu, dla którego tak się troszczysz o moje relacje z innymi. I to nie był pierwszy raz, już kilka razy gadałeś mi o podobnych bzdetach. Po prostu przestań.
   Roger zmarszczył brwi, przyglądając się jej. Błękitne oczy znów przypominały dwie grudki lodu, mimo to wyraz twarzy miała beznamiętny. Wszelkie emocje było czuć z głosu. Uniósł ręce w geście kapitulacji.
– Okej, okej, przestanę – powiedział z uśmiechem. – Ale nie bądź od razu taka podła, bo mi na tobie zależy, co?
– Zaczynasz być irytujący – westchnęła, wrzucając resztkę papierosa do popielniczki. – Zresztą mówiłam ci na początku naszej znajomości. Nie ufam do końca ludziom.
– Dziewczynom też?
   Zbił ją tym z tropu, bo na moment zamilkła. Przetarła twarz dłońmi.
– One to co innego. Byłyśmy razem od dziecka i nigdy jedna nie zdradziła drugiej. One po prostu... – urwała i potrząsnęła głową. – Nieważne.
    Nie musiała kończyć, gdyż wiedział, o co chodziło. One widziały Jane w każdym wydaniu, taką, jaką zawsze była, bez ukrywania czegokolwiek. Były z nią nawet, gdy jej brat zmarł. Roger wtedy ich jeszcze nie znał, ale ciężko było nie słyszeć o wypadku we własnej okolicy. Z tego też powodu, rozumiał sposób bycia Jane. Mimo to chciał ją nieco wyciągnąć ze skorupy, którą stworzyła wokół siebie. Z drugiej strony czy powinien?
   Nagle poczuł, jak lekko trąca go pięścią w ramię. Zerknął na nią i dostrzegł jej charakterystyczny krzywy uśmiech.
– Dzięki za troskę, tak czy siak. Tylko więcej tego nie rób.
   Wyszczerzył zęby.
– Przyjąłem. – Zatrząsł się i zaczął trzeć odsłonięte ramiona. – Wracamy?
   Skinęła głową i razem weszli do ciepłego środka.

****

    Haruka pociągnęła ostatni łyk z butelki wina, po czym odetchnęła głośno. Nathan, którego głowa spoczywała na jej kolanach, jęknął z oburzeniem, widząc, że nic dla niego nie zostało. Odłożyła butelkę na wirujący stolik, słysząc, jak głośno bije jej serce. Chyba dziś przesadziła.
– Co jest, Haru – chan? – mruknął Nathan, trącając ją w nos. – Normalnie tyle nie pijesz.
   Spojrzała na niego, przykładając dłonie do gorących policzków.
– Ne, Nathan jesteś zakochany, nie?
   Chłopak rozciągnął usta, przybierając rozanielony wyraz twarzy. Oczy mu zapłonęły.
– Taaak. Heather jest cudowna. Taka piękna, delikatna, a jednocześnie stanowcza. Jak mogłem jej wcześniej nie zauważyć?
– Hee, więc tak to jest być w miłości? – szepnęła Shiena. – To jest zabawne uczucie?
– Zabawne, co? Hmm, nie jestem pewien, ale na pewno wyjątkowe!
– Co się dzieje, Haruuu? – Stella objęła ją, kładąc jej głowę na swoim ramieniu. – Zakochałaś się? Powiedz kto to, zaraz wymyślimy jak zdobyć jego serce! – Poczochrała ją po włosach.
– Najłatwiej będzie przez rozcięcie klatki piersiowej! – krzyknął Drake z drugiego końca pokoju, po czym wybuchnął chrapliwym śmiechem podobnie jak kilka innych osób.
   Stella syknęła z dezaprobatą, ale po chwili się uśmiechnęła, kiedy Phoebe zabrała chłopakowi kieliszek sprzed oczu i wypiła jego zawartość.
– Nie jestem zakochana! – zawołała Haru, wydymając policzki. – I o jest chyba problem, nie? Bo widzisz – Wyrzuciła ręce przed siebie. – mam siedemnaście lat i nic nie czuję! Nic a nic! A Jess ma chłopaka, Aki ma swoje tsundere odpały, ty niedawno byłaś na randce, nawet moja młodsza siostra kogoś ma!
– Jeszcze nie trafiłaś na tego kogoś, Haru. To dlatego!
– Albo jestem brzydka...
– Wypluj to!
– Jak coś to ja się z tobą ożenię! – oświadczył Dean, wypinając pierś
   Haruka smętnie pokiwała głową, po czym spojrzała w tył, gdyż rozległo się potężne plaśnięcie w czoło. Jane patrzyła na nią przez palce, wyglądając na bliską załamania.
– Matko boska, upiłaś się! – jęknęła Wilson.
– Wcale że nie!
– Ojj, Jane – Jessie przytuliła się od tyłu do dziewczyny i zachichotała. – Od czasu do czasu można, nie?
– I kolejna – Jane wywróciła oczami, po czym zauważyła telefon jej w ręce. – Dzwonisz do kogoś?
    Szatynka oparła brodę o jej ramię, robiąc dzióbek.
– Właśnie myślę, czy zadzwonić do Keitha. Od dwóch dni się nie odzywa, przez co mi smutno – Przymrużyła powieki, wyginając usta w podkówkę.
– Dawaj to – syknęła Jane, wyrywając jej telefon.
– Eh? Ale Jane – chan!
– Koniec picia, Roger szykuj im pokój!

****
   Była już grubo po trzeciej, kiedy Dan sięgnął po telefon. Z podekscytowania pomieszanego z niepokojem miotał się po łóżku, niezdolny do snu. Właśnie wtedy przypomniał sobie, że nic nie mówił Jess o planach ich wyprawy. Zaklinając w myślach, by dziewczyna nie spała, zadzwonił. Po dwóch sygnałach usłyszał jej trochę zachrypnięty głos.
– Taaak?
– Obudziłem cię, Jess?
– Niee, jestem na imprezie, ale troszkę przegalopowałam i siedzę w pokoju z Haru. Coś się stało?
– Chciałem ci powiedzieć, że jutro ruszam na Neathię z Shunem, Marucho, Jakiem, Heather i Fabią.
– Na ile?
– Jeszcze nie wiem.
– Dan, jeśli chcesz, bym dołączyła, to wy... – zaczęła, ale jej przerwał.
– Nie, nie trzeba, Jess. Wiem, ile masz teraz na głowie. Twój brat, Vestalia, zwykłe życie. Właśnie, co ze Spectrą? – spytał.
   Nie wiedział, co wydarzyło się po tym, jak Phantom przybył na Gundalię im pomóc. Chciał spytać o to wcześniej, ale przez nawał spraw, zwyczajnie zapomniał.
   Po drugiej stronie zapanowała cisza. Dopiero po kilku minutach usłyszał westchnięcie i szelest kołdry.
– Pokłóciliśmy i od tamtej pory do siebie nie odzywamy – powiedziała cicho. – Panie drogi, Shiena to lampa, założ okulary! Nie, nie robię sobie żartów, wodę masz obok.
– O co poszło?
– Keith twierdził, że zachowałam się jak nieodpowiedzialna gówniara, ale dla mnie dramatyzuje – Przełknęła ślinę. – Przecież powinien wiedzieć, że już nigdy nie popełnię takiego błędy jak wtedy. Zresztą każdy by to zrobił dla przyjaciółek, nie?
 – Płaczesz, Jess?
– Nie. – Głos jej zadrżał. – Tylko mi smutno. Ale nieważne, zapomnijmy o tym. O co chodzi z tą Heather?
   Była to nieudolna zmiana tematu, ale Dan na to przystał i  zaczął streszczać  problem Heather. Nie było sensu ciągnąć tamtej kwestii, jeśli była dla niej zbyt bolesna.
– Czyli chce uratować kuzynów, ogarniam.
– Znasz ją?
– Pomogła mi dostać się do Bakuprzestrzeni, a ja kiedyś przypadkiem pacnęłam ją torbą w twarz. Cóż, powodzenia Dan.
– Dzięki, Jess.
– Jak coś, to możecie na mnie liczyć.
– Wiem. Dobranoc.
– Dobranoc.
   Odłożył komórkę na stolik i obrócił się na drugi bok, czując przypływ senności.

****

    Patrzyłam jeszcze przez chwilę na wyświetlacz telefonu, zanim go wyłączyłam. Haruka leżała koło mnie, mamrocząc przez sen. Przykryłam ją skopanym wcześniej kocem i sięgnęłam pod łożko, gdzie spoczywała puszka piwa. Wyciągnęłam zawleczkę z cichym sykiem.
   Dlaczego Keith nie dzwoni? Boi się? Czy może zaczął żałować, że w ogóle się spotykaliśmy? A może uznał mnie za zwykłego dzieciaka, niewartego jego uwagi? Zacisnęłam mocniej palce, zaczynając dostrzegać wady upicia się. Ze radosnego stanu można było szybko stać się chodzącą depresją. Myśl rozsądnie, Jess. Musisz z nim porozmawiać twarzą w twarz. Tylko tak rozwiążesz ten problem.
   Jednak póki co, było mi smutno. Dlatego...spojrzałam na białą pianę...upicie się było najlepszą opcją. Przynajmniej można na chwilę o wszystkim zapomnieć.
  
   


Pluje sobie w brodę za ten pomysł z imprezą i podoba mi się tylko wstawka z Heather XDD No nic, musiałam to napisać, w następnym będzie już akcja na Neathi (matko boska ;-;).
Odmeldowuje się!

5 komentarzy:

  1. Powiem Ci, że po przeczytaniu ostatnich części (dawno tu nie zaglądałam xD) zaskoczyła mnie ta kłótnia Jess i Keitha no ale bywa. Co do rozdziału to super ci wyszedł (jak zawsze ^^) i oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kiedyś musiał być ten pierwszy POWAŻNY raz kłótni. Dziękuję bardzo za komplement, a co z twoim blogiem? ^^

      Usuń
    2. Co do mojego bloga zastanawiam się nad kilkoma poważniejszymi zmianami w fabule. Aktualnie nie będę niczego pisać, ponieważ za niecałe 3 miesiące mam egzaminy i muszę się wziąć do nauki ( na próbnych miałam ledwo 20% z polaka, a z matmy to pożal się panie Boże xD). No chyba, że stanie się jakiś cud i szybciej wszystko ogarnę to wezmę się za bloga tak szybko jak tylko się da ^^

      Usuń
    3. Ósmoklasisty czy trzecioklasisty? To powodzonka życzę, ale z doświadczenia ci powiem, że nawet teraz bym kilka rzeczy pozmieniała w fabule ^^`

      Usuń
  2. Spoko jestem w podobnej sytuacji xDD Z Rogera, Sassy, Jamesa to chyba nawet w postaciach nie ma xD O tak Heather to moje dziecko zła, uwielbiam ją 💕 Wiesz te przemyślenia Jess to były na lekkiej bani, na trzeźwo to by nawet tak nie myślała xD

    OdpowiedzUsuń