Spectra zamrugał intensywnie
kilka razy i w ostatniej chwili zmusił się, żeby nie zdjąć maski i przetrzeć
sobie oczy. Przecież to było absurdalne. Jasne, grał w grę, gdzie istoty o
wzroście wieżowca, ostrych pazurach i posługujące się jednym z sześciu żywiołów
zmieniały się w kulki i rzucało się nimi na karty i trzeba to było zaakceptować.
Owszem, dzięki temu mógł osiągnąć absolutną potęgę i przejąć władzę nad
Vestalią, rzucając Zenohelda na kolana. To dało się zaakceptować i uznać jako
codzienny element życia.
Ale widok Shadowa w
czerwonym stroju imitującym jakiegoś menela z białą brodą w jego własnym pokoju
przeszedł wszelkie zasady obowiązujące świat. Jakieś iglaste badyle z
kolorowymi świecidełkami ze sklepu dla ubogich wolał już pominąć, by go szlag
nie wziął.
– Co ty odpierdalasz? – syknął mało groźnie, bo ciągle nie
otrząsnął się z szoku.
– Ohh, Spectruś! – zawyła parodia wampira, po czym
odchrząknęła, plamiąc śliną podłokietnik fotela. Spectra zaczął widzieć na
czerwono. – Znaczy się hoho, chłopcze! Byłeś grzeczny?
– Uderzyłeś się w głowę i resztki mózgu ci wypadły? – warknął,
podchodząc bliżej.
Teraz spostrzegł, że
Prove ni to siedział ni leżał na fotelu, bo jego nogi zaplątały się w tanie
lampki. Huh, to była dobra informacja. Będzie go miał czym udusić, by nie
brudzić sobie rękawiczek.
– Ktoś tu chyba się wręcz prosi o róz…Auuu! – jęknął i
złapał się za uderzoną głowę. – Za co?!
– Masz trzy sekundy, by wyjaśnić, co to za cholerny cyrk.
– No więc..no…jest taki gościu i żyje na tym…cholera jak to
szło…O Lync wie…Zaraz Lync?! Gdzie jesteś ty tchórzliwa piszczałko?!
– Bezużyteczne – Spectra podniósł końcówkę światełek.
Czerwone światło padło na jego maskę, tworząc efekt błyszczącego złowrogo oka.
Twarz Shadowa
momentalnie pobladła i chłopak zaczął nerwowo wymachiwać dłońmi w marnej próbie
obrony. Nawet udało mu się przetoczyć na podłogę, lecz dalszą ucieczkę zagrodził
mu but Phantoma. Shadow zdołał jeszcze ujrzeć błysk szkarłatu tuż przy twarzy i
zielony kabel lampek.
Nieludzkie wrzaski,
które rozległy się kilka sekund później, nie nadają się do opublikowania, więc
jedynie wspomnijmy, że służba omijała pokój Phantoma przez dwa tygodnie z
dziesięciometrowym odstępem.
****
Śp. Shadow był od
zawsze znany (Shadow: Czemu znów mnie uśmiercacie ;-; Angel, kurwa, gdzie mój
prezent?!) jako przypadek kliniczny idioty. Lecz im Spectra bardziej zagłębiał
się w pałac, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że wszyscy oszaleli.
Choinki ozdobione
jakimiś ustrojstwami stały niemal w każdym kącie, a zielone haszcze zostały
przybite do ścian. Wszelkie komody czy stoliki były wręcz zawalone jakimiś
oczejebnymi figurkami dziwnych zwierząt i tego menela o białej brodzie. Służba wiła
się, po holach roznosząc ze sobą korzenny zapach i chichocząc dziwacznie.
Kompletny absurd.
To był pałac
Vexosów. Najpotężniejszych wojowników Vestalii i durnej beksy Hydrona.
Niektórzy drżeli na sam dźwięk ich imion i nikt poza irytującym Ruchem Oporu
nie ważył się im przeciwstawiać. Tak samo było w ich zamku. Służba unikała
kontaktów wzrokowych, była cicha i pokorna. A tu nagle wszystko stanęło na
głowie.
Zatrzymał się
gwałtownie i odetchnął głęboko. Zrozumienie spłynęło na niego niczym balsam.
Jessica. Cholera znów wpadła na jakiś idiotyczny plan i
wymyśliła jakiś dziwny…festiwal? Jebał pies, w każdym razie nie powinien się
zdziwić, jak zaraz zobaczy zarazę próbującą chyba dziesiąty raz w tym tygodniu
uciec. Shadow (martwy, jedyny plus) i Lync byli na tyle głupi, by dać się w to
wciągnąć, Hydron to nie poznałby podstępu, nawet gdyby strzelił go w twarz, a Volt
i Mylene z pewnością gdzieś się zaszyli, żeby uniknąć dostania migreny.
Została mu jedna
osoba.
– Gus – Połączył się ze swym wiernym sługą przez
komunikator.
– T-tak, mistrzu? – spytał zawstydzony chłopak, którego
policzki wręcz płonęły.
Pytanie umarło mu w
ustach. Dwa dumnie sterczące rogi wdarły się na pierwszy plan, przez co widział
tylko je i czerwone czoło Grava. Rozłączył się, ignorując zrozpaczony krzyk
Grava.
To był koniec.
Głupota Jesssicy ogarnęła każdego. Czas się ewakuować, Vestalia była już stracona.
– Tu jesteś!
Magicznie głos Ziemianki
rozległ się za nim. Zaraz po nim coś chrząknęło. Obrócił głowę, chcąc ją
jedynie udusić, lecz zdębiał.
Kopytny zwierz o
brązowym futrze i podobnych rogach co miał Gus, trącił go nosem w ramię i
zaryczał głośno. Cuchnący oddech niemal wykręcił Spectrę na tamten świat.
– Będzie dla ciebie idealny – oznajmiła Jessica, klepiąc zwierza
w bok.
– Niby do czego? – warknął. – Co to ma w ogóle być? Coś ty
znów wymyśliła?!
– Co się tak drzesz? – westchnęła dziewczyna, unosząc brew. –
Przecież jesteś Mikołajem! Co prawda Shadow podjebał twój strój, bo się obraził,
ale widzę, że już sobie poradziłeś!
Najwyraźniej
Ziemianka też do końca zgłupiała. Ale czemu coś go tak łaskotało w szyję?
Zaraz, czemu miał na sobie tą menelską brodę?! Zaczął się gwałtownie obracać i
odkrył, że zamiast swojego płaszcza i zwyczajowego stroju nosił jakiś czerwony
kubrak rodem z zakładu dla obłąkanych, a za nim stała kolejna gromada tych
dziwnych zwierzy.
– Oh i masz sanki! – zaprezentowała mu Heliosa, który leżał
na podwórku z wygiętymi łapami na kształt próz, a na głowie miał zawiązaną
dużą, różową kokardę.
Jego bakugan
spojrzał na niego z mordem w oczach.
– W coś ty nas wjebał, Spectra?
****
Nagle coś
gwałtownie huknęło. Spectra otworzył gwałtownie oczy i choć poraziło go światło
lampy, to ulga, jaką odczuł, była nie do opisania. Nie było żadnego Heliosa w
wersji sań czy reniferów. Zwykły sen.
– Pfy, obudziłeś się – powitała go Aki, która kręciła
kieliszkiem z winem. Odchyliła się lekko w bok. – Oi, Jess! Maszkaron jednak,
niestety, żyje!
– Też miło cię widzieć – mruknął, podnosząc się. Syknął,
czując lekki ból w tyle głowy.
– O Keith! – Jessie uradowana wparowała do środka, ciągnąc
pod pachą wpółprzytomnego Micka. – Jak się czujesz? Boli cię? Wybacz, ale Mick –
tu mocniej ścisnęła szyję brata. – czasami za nic nie umie rzucić. Co nie,
braciszku? – dodała wymownie, a brew jej zadrgała.
– Taa-taak – wydusił chłopak. – Wybacz, Keith.
Jednak blondyn go
olał i rozejrzał się uważnie. Kominek, zastawiony stół, za oknem śnieg. Żadnych
śladów potencjalnych reniferów czy tego menela.
– Tobie co? – mruknął sennie Helios.
– Upewniam się, że nie zobaczę cię w różowej kokardzie.
Koszmarny widok.
– Co do cholery… A zresztą – westchnął jaszczur. – Ty i tak
oszalałeś wieki temu.
Ogólnie, to ja nie wiem, co się odwaliło w tym shocie XDDD Stary jest wsm, ale go nieco przerobiłam. W każdym razie wstawiłam, byle coś było. Ogólnie to Wesołych Świąt! Co prawda wirusik jest, ale walić, ja mam maturę, tego walić nie można, bo to cyrk istny będzie. Ale dużo zdrowia, alkoholu (bo cóż innego w tym smutnym świecie), szczęścia, spełnienia marzeń i udanego Sylwka (do 19 wirusa nie ma, można gdzieś iść)
Wesołych świąt! A ja wracam do hunterxhunter i okresu ;)
*2 dzień zajebania, ale już bardziej żywa* Ooo jak dużo słodkich słów, dziękuje <3 Yep, ogarnęłam już początki 3 części, ale że było teraz dość chaotycznie, to jeszcze ich nie dodałam XDD Spectra never mega fluffy, ja zawsze lubię czytać opka o NV, bo Spectra jest zazwyczaj tam tym złym i chłodnym
OdpowiedzUsuńAki: Dalej jest zły. Tylko w innym kierunku
Tak, tak XDD O i mam nadzieję, że sylwek miałaś udany, ja zdychałam po swoim wczoraj xD
Jess: A teraz wracamy do matur
;(((
Jess: My się dalej zastanawiamy, jak to się potoczy
OdpowiedzUsuńTrue XDDD jakoś wyjdzie, wszystko lepsze od gundalian i neathian. Zresztą w 4 sezonie dramy były! Rozpad wojowników, Anubias
Jess: Mój kolega
Anubis: Ja pierdolę
<3 Możliwe, że nowy level albo bardziej chaos XDD O jezu Gune, slow burn i te zabawy
Aki: *wywiesza oczy*
Haruka: *ona już pije nerwowo herbatkę*
Dziękuje, dziękuje i tobie też powodzenia!