Akane ziewnęła i
oparła brodę o dłoń. W całym domu panował taki spokój i cisza, że miała ochotę
zasnąć. Tylko przytłumione odgłosy muzyki dochodzące z jej i Jess pokoju ją
przed tym powstrzymywały.
– No dalej
mleczko. Gotuj się szybciej! – jęknęła, zerkając ponuro na garnek. – Ciocia
Akane chce kakao!
– Dobrze się
czujesz? – spytał Leaus, szczerze w to wątpiąc.
Dziewczyna
spiorunowała go wzrokiem i sprzedała lekkiego prztyczka, przez co bakugan
skończył na plecach i wróciła do bezmyślnego patrzenia na garnek.
– Powinnam w
sumie jeszcze spuścić wpierdol Reiko, ale – ziewnęła. – zwiała, a ja jestem
śpiąca.
– Do kogo ty w tym momencie mówisz? – mruknął jej bakugan, próbując wstać.
– Do kogo ty w tym momencie mówisz? – mruknął jej bakugan, próbując wstać.
– Do ściany,
wiesz? Do ciebie mój głupiutki przyjacielu! – warknęła. – Jak coś to mi
pomożesz.
– Jak mam twoim
zdaniem uderzyć ducha?
– Myślę, że
pięścią, ale możesz mieć inne pomysły.
Leaus chciał odpowiedzieć,
lecz mina Akane niezbicie pokazywała, że jak to zrobi, to skończy w mleku, więc
zamilkł.
Wtedy do kuchni
spokojnym krokiem wszedł Keith wraz z Marucho. Dziewczyna od razu napięła
wszystkie mięśnie, mimo że wzrok ciągle miała utkwiony w mleku. Vestalianin
włączył ekspres i oparł się o blat stołu, splatając ręce na torsie. W tym
czasie Marakura grzebał w szafkach, szukając kubków. Akane wychyliła się i
wyciągnęła dwa w niebieskie wzory.
– Proszę. – Podała je Marucho, uśmiechając się
lekko.
– Dzięki, Akane!
– Blondynek odwzajemnił uśmiech. – Przepraszam, nie zauważyłem cię wcześniej.
– Nic się nie
stało. – mruknęła, przymykając oczy.
Z drzemki
wyrwał ją swąd spalenizny i stukot. Otworzyła oczy i ujrzała, jak Keith wrzuca
podpalony garnek do śmietnika.
– Co się stało?
– jęknęła. – Nie gadajcie, że się spaliło!
– Świetna z
ciebie kucharka. – zaśmiał się Leaus.
– Morda, przysnęło
mi się kapkę. – broniła się Akane, wstając z krzesła. Ponownie ziewnęła i
sięgnęła po następny garnek, do którego wlała resztki mleka. – Sorki za garnek,
ale wątpię, żeby to była duża strata. – zwróciła się do Marucho, ignorując
uśmieszek Spectry, chociaż ją kusiło, by się na niego wydrzeć. On też nie umiał
gotować!
– Nic się nie
stało. Kiedyś tylko Dan z Runo zbili mi z dziesięć talerzy.
– Rzucali się
nimi?
– Dokładnie.
– Będą piękną
parą, z tym że Dan skończy pod pantoflem. – stwierdziła Akane, włączając płytę.
– Dobranoc. –
pożegnał się Marucho, zabierając swój kubek z herbatą.
– Tsa, miłych
snów. – wymamrotała dziewczyna.
Keith wyszedł
tuż za blondynkiem, ale tuż przy drzwiach zatrzymał się.
– Dobranoc,
Akane. – powiedział.
– Najgorszych
koszmarów! – warknęła i plasnęła ręką o blat.
Chłopak wzruszył
ramionami i zniknął w mroku korytarza. Akane przejechała ręką po twarzy. Z
czego on tak się cieszy? Przecież tylko powiedziała mu, że Reiko i Jessie mają
mocno na pieńku i tyle. Zacisnęła dłoń na łyżce. Co mu dała ta informacja?
Przygryzła
wargę. Chociaż może powiedziała mu nieco więcej...
– Łazienka jest już wolna. – Obróciła się na dźwięk głosu Jessie. Szatynka stała w swojej krótkiej piżamie i turbanie na głowie, opierając się o framugę drzwi. – Idź się umyć. Ja dokończę kakao, bo czuję – Pociągnęła nosem i lekko się skrzywiła. – że tobie coś nie idzie.
– Łazienka jest już wolna. – Obróciła się na dźwięk głosu Jessie. Szatynka stała w swojej krótkiej piżamie i turbanie na głowie, opierając się o framugę drzwi. – Idź się umyć. Ja dokończę kakao, bo czuję – Pociągnęła nosem i lekko się skrzywiła. – że tobie coś nie idzie.
– Nie mądrz się
tak, islamistko. – burknęła Aki, przeciągając się. – Dziś był wyjątkowo męczący
dzień.
– Hai, hai,
zjeżdżaj po prysznic. – Rzuciła jej mokrym ręcznikiem w twarz. – Masz, może się
ożywisz.
– Nie podskakuj,
bo i tak nie dorównasz mi wzrostem. – Wyszczerzyła się Japonka, poklepała
przyjaciółkę po policzku i wyszła z kuchni.
****
Spalenizną było
czuć już na korytarzu. Wniosek? Akane gotuje mleko. Westchnęłam i zajrzałam do
kosza. Spalony garnek. Dobrze że przynajmniej kubki całe. Sprawdziłam mleko,
ale było za chłodne, więc oparłam się o stół. Jak wrócę, trzeba będzie
powiedzieć Aki, co się dowiedziałam i że mam kolejnego zwariowanego przodka na
głowie. Jutro wyleczę kostkę i razem z Akane polecimy na Vexosów, gdzie
wreszcie odnajdę ten cholerny fragment. Tylko jak my się tam dostaniemy?
– Fludim, masz
zadanie. – szepnęłam.
– Jakie?
– Musisz do... –Jaki dziś dzień? Zerknęłam na kalendarz. – piątku nauczyć się wytwarzać te portale.
– Jess, co ty
chcesz zrobić?
– Zakończyć to
wszystko. – odparłam, przelewając mleko do kubków i mieszając je z kakao.
– Sama? To
nierozsądne! Powinnaś wraz z Wojownikami tam polecieć!
– Co im powiem?
– spytałam chłodno. – Że szukam jakiś fragmentów, by dowiedzieć się o co
chodziło w moich dziwacznych wizjach?
– Więc...
– No właśnie,
Fludim. Oni nie mają z tym nic wspólnego i nie chcę ich narażać na
niebezpieczeństwo. Mają wystarczająco dużo własnych problemów. Poza tym im
będzie mniej osób, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że nas zauważą. – Wzięłam
kubki do ręki, wyłączyłam światło i
ruszyłam do pokoju. – Nie chcę na razie walczyć z Zenoheldem, a odnaleźć
ostatni fragment i poznać prawdę, ok?
– Dobrze. –
skapitulował. – Ale obiecaj mi, że będziecie z Akane ostrożne.
Nie ma takiego
pojęcia w moim słowniku, ale skinęłam głową dla świętego spokoju.
–...Elevenorowie
zginęli lata temu, a wątpię, że Vestalianie zaakceptują kogoś kompletnie obcego
na tronie. – Usłyszałam przytłumiony, męski głos dochodzący zza drzwi.
– Co na to Rada?
– tym razem to był Keith.
– Sami nie
wiedzą, co robić. Keith większość z nich za dwa – trzy lata przejdzie na emeryturę. To
już stare dziadki, na które spadł ciężar rządzenia Vestalią. Tylko ja i Hertzon jesteśmy tam młodzi. Potrzebny jest silny, nowy rząd, ale nie ma go jak
stworzyć bez władcy. – Rozmówca chłopaka westchnął. – Demokracja, która jest
popularna na Ziemi, na Vestalii nie ma szans przejść. Lud nie ma pojęcia, co to
jest.
– Więc co
robimy?
– Ty tam siedź i
powstrzymaj naszego byłego, szalonego króla przed zrobieniem z nas prochu.
Tymczasem spróbuję coś zrobić. Myślisz, że ktoś z Elevenorów przeżył?
– I przez dziesięć lat
nie dał o sobie znać? Nie wierzę w to.
– Żeby diabli
wzięli twój realizm. – warknął rozmówca. – Dobra kończę, bo czeka mnie jeszcze
mnóstwo papierkowej roboty.
– Do zobaczenia.
Dopiero
skrzypnięcie krzesła wyrwało mnie z bezruchu. Zrobiłam kilka kroków do przodu i
znów się zatrzymałam.
Co za
Elevenorowie? Zmarszczyłam brwi. Wydawało mi się, że już gdzieś słyszałam to nazwisko,
ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
Nagle przed
oczami pojawił mi się obraz Reiko, którą widziałam w jej wspomnieniu.
A jeśli...
Pokręciłam
głową. Niemożliwe.
„Ale ona nie
powiedziała, jak ma na nazwisko.”
Stałam tak z kubkami
kakao, które parzyły mi palce, patrząc się na swoje papucie w fioletowe serca.
– Jessie?
Zerknęłam do
tyłu na Keitha, który patrzył na mnie zdziwiony. Jeśli stałam tak od pięciu minut, a
on to widział, to mu się nie dziwię.
– Ne, Keith, mam
pytanie.
– Jakie?
– Kim byli Elevenorowie?
– wyrwało mi się, zanim ugryzłam się w język. – Znaczy się, nie chciałam podsłuchiwać
ani nic w tym stylu, ale tak mi wpadło do ucha i wydaje mi się, że już
słyszałam to nazwisko.
Chłopak uniósł
brew.
– To dawna
rodzina królewska, ale zginęła dziesięć lat temu w wielkim pożarze. – odparł.
Coś w moim
wnętrzu gwałtownie drgnęło, a przez głowę przebiegła jakaś myśl, ale nie
zdążyłam jej uchwycić. Wtem rozległ się męski głos z jednej z wizji.
Jestem synem kowala! Zwykłym plebsem!
Czyżby Zenoheld?
– Gdzie o nich
słyszałaś? – spytał chłopak, przyglądając mi się uważniej.
Spojrzałam na
niego mało rozumnymi oczami, analizując wolno jego słowa. Byłam zbyt
zaprzątnięta myślą o moich wizjach. Teraz wszystko zaczęło się układać w
logiczną całość...
– Etto...– zaczęłam
i potrząsnęłam głową. – Nie pamiętam. – mruknęłam, zaciskając mocniej palce na
kubkach.
Przez chwilę
stał w milczeniu, świdrując mnie mało przyjaznym spojrzeniem, po czym wzrok mu
złagodniał.
– W takim razie
dobranoc, Jessie.
– Dobrej nocy. –
rzuciłam i pośpieszyłam do pokoju, zdumiona, że tak łatwo mi odpuścił.
Usłyszałam
trzask drzwi. Cholera, nie powinnam się pytać...a właściwie czemu? On się mnie
ciągle czepia, więc czemu ja nie mogę?!
– Zastanawiałam
się, czy przypadkiem nie wyzionęłaś ducha w tej kuchni. – powitała mnie Akane,
gdy wreszcie weszłam do pokoju. Leżała na podłodze i malowała paznokcie na
zielono – srebrno.
– Chciałoby się,
co? – Siadłam po turecku naprzeciwko niej i położyłam na dywanie kubki z kakao.
– Jak kostka? –
zerknęła na stabilizator, który skądś wytrzasnął Baron.
– Już tak nie
boli. – odparłam, biorąc łyk ciepłego napoju.
Akane
przeturlała się na drugi koniec pokoju i zaczęła wyrzucać ze swojej przepastnej
torby różne rzeczy. Na podłodze wylądowała paczka krakersów, ciastka, butla
soku pomarańczowego, czekolada, żelki, batony i tak dalej, i tak dalej. W końcu
jedną z wielu zasad Aki była: „Jedzeniem można załatwić wszystko.”
Do tego
wszystkiego dołączył laptop, ładowarka do niego, przenośne głośniki, pendriv i
stos płyt.
– Pół domu
wyniosłaś. – stwierdziłam, oblizując wargi.
– Wcale że nie!
– Paralizator dołączył do kupy rzeczy. – Co najwyżej pół pokoju! – Wyrzuciła jeszcze dwie poduszki. – Ale to później. – wróciła na swoje miejsce,
ściskając w jednej ręce zeszyt, a w drugiej długopis. – Najpierw musimy ustalić
kilka spraw i plan działania – Uśmiechnęła się szeroko.
****
Przeciągnęłam
się jak jakiś kot i sięgnęłam po zeszyt, by jeszcze raz zobaczyć nasze
ustalenia i plan działania. Było to wszystko zapisane dość chaotycznie, bo w
międzyczasie oglądałyśmy filmy, biłyśmy na długopisy, wyżarłyśmy zapasy i
zniszczyłyśmy zamek w łazience, ale chyba Marucho się nie obrazi.
2. Tytan to nowy rodzinny psychopata.
3. Elevenorowie rządzili na Vestalii sprzed 10 latami, więc Zenuś jest plebsem (poziom kultury i wychowania pasuje jak ulał).
4. Zenoheld kogoś zabił?
5. Trzeba się dowiedzieć jak pozbyć się ducha.
6. W najbliższym czasie odwiedzić Zenusia i znaleźć ostatni fragment.
7. Spuścić łomot Hydronowi.
8. Ogarnąć ojca Miry i Keitha (albo go zabić, to też jest jakieś wyjście).
9. Sprawić, by Zenoheld zszedł na zawał.
10. Przeżyć do wakacji.
– Nie wiem, czy jest tu jakiś plan, ale rozpiska jak najbardziej prawidłowa. – powiedziałam, patrząc do góry nogami, jak Akane szuka w
kołdrze pendriva.
– W sumie brak planu też jest jakimś planem. – zauważyła. – A i jeszcze jedna sprawa. – Zerknęła na mnie przez
ramię. – Skoro jutro teoretycznie ten wywar będzie gotowy, to w nocy lecimy do
tych powalonych gości?
Podniosłam się
do siadu i pokręciłam głową.
– Nie. Od dawna
nie walczyłam. Przydałoby się to nadrobić. Co ty na to, Fludim? – spytałam
przyjaciela.
– Bardzo
chętnie.
– Ciebie Akane
też to dotyczy. – burknął Leaus. – Twój poziom bardzo spadł.
– Dzięki za
komplement. – wymamrotała dziewczyna. – Dobra wyzwę tego Kazamiego czy jak on
tam miał i będzie po sprawie.
– Przegrasz. –
powiedzieliśmy jednocześnie z Leausem.
– He?! –
Oburzyła się. – A to niby czemu?! Co to niby jakaś szycha jest?
– Nie słyszałaś
o nim? – Uniosłam brwi. – Przecież przez jakiś czas był pierwszy w rankingu graczy,
póki nie pokonał go Maskarad.
Wzruszyła
ramionami.
– Wielkie mi co.
Ja się w żadne rankingi nie bawiłam. Zwykły idiotyzm i tyle. – mruknęła,
poddając się z szukaniem pendriva. – A ty kogo wyzwiesz?
– Nie mam
pojęcia. Może Ace’a, może Shuna, może Mirę.
– Dawaj Spectrę!
– Eeee... –
Skrzywiłam się. - Wątpię, że bym wygrała.
– Ja tam myślę,
że byś sobie koncertowo poradziła, ale jak się wstydzisz, to nie.
– Huh? Czy ja
powiedziałam, że się wstydzę?
– Tak, pomiędzy
wierszami.
– Skończ z tą nadinterpretacją!
– Ooo~ rumieńce
widzę!
– To czas
najwyższy wybrać się do okulisty!
– Słucham?
– I laryngologa!
– Ty mała....
Nagle drzwi od
pokoju gwałtownie się otworzyły i weszły zaspane Julie, Mira oraz Alice.
– Dziewczyny
jest czwarta nad ranem. Możecie być trochę ciszej? Pro...– Mira urwała i wytrzeszczyła
oczy, a pozostałe Wojowniczki dosłownie zbaraniały.
Cóż, widok mnie
oraz Akane okładających się poduszkami z pomalowanymi rękami i twarzami
długopisem w otoczeniu pustych opakowań po ciastkach i krakersach oraz kulek z papieru musiał być niecodzienny. Zwłaszcza, że z głośnika akurat płynęła
jakaś romantyczna i melancholijna melodia.
– My już
idziemy spać. – powiedziałam, zrzucając z siebie Akane, jednak nie na długo, bo
wskoczyła na moje plecy i przygniotła mnie do podłogi.
– Zmykajcie do
łóżek, za chwilę wyłączę muzykę i będziemy cicho! – wyszczerzyła się, ignorując
moje groźby.
Mira tylko wolno
skinęła głową i wraz z dziewczynami wycofała się i zamknęła drzwi. Gdy
usłyszałyśmy ich oddalające się kroki, parsknęłyśmy śmiechem.
– Serio jest czwarta – poinformowała mnie Akane, wyłączając laptop i zrzucając różne śmieci kołdry. – Czas się nieco przespać. – ziewnęła
przeciągle.
– Na którą jest
śniadanie? – spytałam, poszukując telefonu, co było dość trudne, zważywszy na
bajzel, który panował w naszym pokoju.
– Normalne o dziewiątej,
ale nasze gdzieś tak na jedenastą.
Wyszczerzyłam
zęby.
– Podoba mi się
twój tok myślenia.
****
Japonka
przewróciła się po raz setny, nie mogąc zasnąć. Grube zasłony tłumiły światło
słoneczne, przez co w pokoju panował mrok, na korytarzu było cicho, a Jessie
zasnęła zwinięta w kulkę, dzięki czemu miała jeszcze więcej miejsca dla siebie,
ale sen i tak nie nadchodził.
Westchnęła z
irytacją, patrząc na wyświetlacz telefonu. Piąta trzydzieści. Półtorej godziny bezsensownych
przemyśleń i zamartwiania się. Przygryzła wargę. Ostatni raz miała tak ponad półtora roku temu, gdy Jordan zginął, a Jane i Jessie mocno się podłamały. Wtedy spędziła
bezsennie całą noc.
– Kurwa. –
szepnęła, wyślizgując się z łóżka.
Wyszła na balkon,
nie zwracając uwagi na chłodne, poranne powietrze, które owiało jej ciało.
Oparła się łokciami o barierkę.
Dwie sprawy
dręczyły ją najbardziej. Po pierwsze, broń do niszczenia światów. Jeśli ona
naprawdę zostanie stworzona, to co wtedy? Cała jej rodzina, jej mama, jej
urocza siostrzyczka będą zagrożone. Zacisnęła dłonie w pięści. Nikomu nie pozwoli ich tknąć.
Wiatr rozwiał
jej włosy, a pojedyncze promienie słoneczne oświetliły białą cerę.
Po drugie, stan
jej przyszywanej siostry. Zbyt długo ją znała, by sądzić, że w wszystko jest w
porządku. Świadczyły o tym cienie pod
oczami i mniejsza chęć do rozmów. Stanowczo było coś nie tak. Przez tego
pieprzonego ducha! Warknęła. Gdyby tylko Reiko była człowiekiem...
Najchętniej powstrzymałaby Jessie przed wyprawą po ten ostatni fragment, gdyby nie fakt, że to może
być rozwiązanie ich problemów. Może jest w nim coś, dzięki czemu Reiko zniknie
z ich życia? Tak byłoby najlepiej.
Tam gdzie ty tam i ja. Proste i logiczne, nie?
Pchana nagłym impulsem złości kopnęła w barierkę balkonu. Żeby to wszystko szlag trafił!
Pchana nagłym impulsem złości kopnęła w barierkę balkonu. Żeby to wszystko szlag trafił!
*dosłownie pada z książką od wosu na twarzy* Niby mam wylew weny, ale z czasem jest gorzej. No czemuuu?
Jessie: Nie przesadzaj, jutro luźny dzień, oprócz spr z wosu
Tak to jest, gdy prawie 9 nauczycieli jest chorych xD *dumna ze swoich ocen* Wybaczcie czytelnicy, ale mam dość i nie chce mi się pisać podsumowania *zerka ponuro na lenia, który rozsiadł się na jej ulubionym fotelu* więc przejdźmy już do artów *macha ręką*
Jessie: Gus powściągnij te emocje. Po prostu ty i Spectra zostaliście wykiwani przez Mirę xD
Julie: Dziewczyn się nie bije
Jessie: Dokładnie. Bo powiem Aki, by się z tobą nie wiązała, bo jesteś zły :3
Akane: -.-
Ja: Ustalenie nowego związku bez żadnego konkretnego powodu zawsze ok
Jessie&Julie: Wiemy.
Akane: To jest tak brzydkie, że aż oczy bolą
Jessie: A mogli zostawić w oknie życia
Akane: Albo wyskrobać
Dan: I już wiemy, że po Hydronie, gdy dziewczyny do niego polecą
Shadow: Jakże mi przykro.
Jessie: Keith, twój bakugan się trochę...bardzo roztył xD
Akane: Dieta, mój drogi
Jessie: I codziennie przysiady oraz brzuszki
Helios: Spadajcie, obydwie
Jessie: Xd
Julie: Atomówki *.*
Ja: Baja dzieciństwa ^^
Lync taki król imprezy
Jessie: A Grav sztywny jak zawsze
Shadow: *kąciki ust mu drżą*
Jessie: Ej, nie Prove bez przesady
Shadow: Kiedy ja nic nie mówię xD
Jessie:....He? *próbuje odczytać co pisze z tyłu*
Shadow: *zakrywa oczy* Oślepłem!
Dan: Przejdźmy dalej. Ja was proszę ;-;
Ace: Co wy tu..*dostaje poduszką od zawstydzonej Miry i wypada na korytarz* Odbiło wam?!
Taki mały a już ciastka kradnie? ^^
Shadow: Ciastka życiem *bije Lynca, ale nikt nie wie czemu xD*
Lync: Dlatego taki gruby jesteś!
Shadow: Ja gruby? Weź w okulary zainwestuj. Ty widzisz te idealne mięśnie? *napina muskuły* pół vestaliańskich dziewczyn na to leci.
Jessie: A raczej leciało
Shadow: ;-;
Jessie: Aki, Gus cię jednak zdradza *siedzi na znokautowanym chłopaku*
Dan: Serio dałeś się pobić dziewczynie?
Akane: Kuso, czy ty sugerujesz, że dziewczyny są słabe? *mówi spokojnie, ale w jej oczach czają się groźne błyski*
Dan: Nieee. Tylko wiesz Grav miał pewnie jakieś treningi z Vexosami i ogólnie był Vexosem i wiesz...
Akane: *przestała go słuchać* Zaraz ci pokażę, jak dziewczyny są "słabe" :)
Dan:...
Jessie: *dusi się ze śmiechu*
Akane: Pasuje jak ulał. On się powinien tak ubierać
Zenohled: Ja mam imię
Jessie: Uważaj, bo nas to obejdzie
Akane: Weź sobie pofruń jak ta cholerna Mariposa i przestań nam uprzykrzać życie, co?
Jessie: Ja zawsze sądziłam, że pomiędzy nimi coś jest
Mira&Keith: *starają się zabić ją wzrokiem*
Jessue: Nie mogłam się powstrzymać xD
Akane: Jaki ojciec taki syn
Jessie&Dan: *ostatkami sił próbują powstrzymać śmiech*
Keith: Odpierdol się ode mnie, dobrze ci radzę.
Akane: Sorry, mój zdrowy rozsądek odszedł w zapomnienie jakieś 12 lat temu :x
Dan: Popatrz, Gus jaki dobry Spectra zamontował ci parasol w głowie xd
Shadow: A on mu go nie dał? O.o
Dan: Cichaj.
Kończymy ten cudowny rozdział, a następny MOŻE być gdzieś w okolicach soboty (jak jej dożyję, tak wiem optymistka ze mnie) , a tymczasem się odmeldowujemy ^^
Ps. Wow. To już 54 rozdziały ;-;
Jessie: A teleportu dalej nie naprawiłaś.
.......
Teraz nie mam spoznionego zaplonu! XD czytne jutro w szkole na infie i moze nawet koma walne. A teraz lece Noragami ogladac. Pst, Jess moze faktycznie wynajmnij Yato za te 5 jenów xD
OdpowiedzUsuńJessie: Właśnie szukam numeru
UsuńTytan: Phi, blye jaki bożek nic mi nie zrobi
Jessie: A ciebie to załatwię własnoręcznie
Ja: Mój nieogar osiągnął swe apogeum ostatnimi czasy, skoro do niedzieli nie ogarnęłam czemu informacja o postach mi się nie wyświetla. -.-
OdpowiedzUsuńAaron: Przynajmniej sama przyznałaś, że jesteś beznadziejnym przypadkiem.
Ja: Spieprzaj w rzepak. -,-
Hiromi: *nie odbywając wzroku od projektów na Carnevale di Venezia* Aaronio kochana my mamy pomóc Yuni odzyskać wiarę w siebie, a nie przeciwnie.
Aaron: *podnosi ręce w geście bezradności* Wiesz, że się staram kuzynko.
Kaosu: Jak cholera.
Aaron: No ba lolitko.
Hiromi: *ignorując dyskusję pomidora i Kagamine poszukuje ołówka* Gdzie to...?
Kurogitsune: *siedząc przed Romi na stole trzyma w pysku (i tak pogryziony) ołówek*
Hiromi: A, dzięki. :) *bierze i wraca do szkicowania*
Kim: Nee, ta torba Akane - chan jest naprawdę przepastna. ^^'
Jessie: Wiem xD Raz wyniosła w nim komputer z monitorem i pełnym oporządzeniem i dopchała pościel xD
UsuńAkane: Troba typowej kobiety :3
Ja: Spoko Yuna ja mam podobnie. Albo o komach xD
"Spieprzaj w rzepak"
Jessie: Piękny tekst xD
Tytan: Znam lepsze
Jessie: Czy wasza dwójka naprawdę nie może w spokoju spieprzać do zaświatów i popijać tam drinków?!
Tytan: Nie.
Jessie: -.- Aki, jego też trzeba zabić
Akane; *patrzy na listę* Mamy rozmach ci powiem
Kim: *gwiżdże z podziwem słysząc o pojemności torby* Tyle mang by upchał i jeszcze miejsce zostanie. ^^
UsuńRaksha: A … ta torbą … nie jest strasznie ciężka … czy coś? …
Ja: Nieogary wszystkich krajów łączmy się… I nie ogarniajmy dalej …
Kaosu: Cudny a jakże, nawet kolor się zgadza. X)
Aaron: Dlatego ty i pomidory musicie mieć wspólne korzenie. *dostaje piętą w głowę* Tyy mała cholero... -.-*
Kaosu: Rzepak się o ciebie pyta Kagamine. -.-
Hiromi: *podgryza ołówek* Może w zaświatach nie ma drinków. A ci się po prostu tam nudzą i wam uprzykrzają życie.
Akane: Uprzykrzają? Oni jej niszczą psychikę! Moja biedna sis *tuli Jess, która szuka dobrego odkurzacza i wody święconej na Allegro*
UsuńJessie: *ziewa* Mam już powoli dość włażenia z butami w moje życie i robienie jakiejś afery. Ale nie ma na świecie rzeczy, której nie dałoby się pozbyć ^^
Fludim: I w tym momencie Zenohled powinien się bać
Akane: I Hydron.
Jessie: Rzepak tęskni, Aaron- kun xD
Akane: Nie jest ciężka. Zresztą się wyrobiłam jak nosiła Sayuri i zakupy wraz z plecakiem
Jestem dałnem i zauważyłam rozdział dopiero teraz... Polecam się na przyszłość xD
OdpowiedzUsuńLepiej późno niż wcale, nie? xD
Usuń"Przeżyć do wakacji" to brzmi jak plan XD Życzę powodzenia!
OdpowiedzUsuńZenehelt z plebsu i kryzys Vestaliańskiej władzy tym bardziej mnie mnie ciekawi.
Akane sio od garów i łap odkurzacz! Tylko używaj go mądrze XD
I powodzenia wdrażaniu misternego planu w życie.
Jessie: Czyli jednak jest jakiś plan xD *plecie Julię warkocza*
UsuńAkane: Mądrze?
Ace: Ona nie zna tego pojęcia
Akane: Ty też
Ace: Aleś odbiła pocisk. Brawooo
Akane: Bo powiem Spectrze co robiłeś z Mirą!
Ace: Eee co?
Akane: Ty już dobrze wiesz co
Jessie: No ale przyznaj Irs że Zenoheld i plebs do siebie pasują ^^