środa, 21 czerwca 2017

Rozdział 68: Hey, do you know who I am?

   Jeśli miałam być szczera, to od poznania Reiko wiedziałam, że moja rodzina na pewno nie należała do zwyczajnych i normalnych. Teraz jednak doszłam do wniosku, że niektórych członków należałoby wsadzić w kaftan bezpieczeństwa i wysłać do psychiatryka.
   Jak do tego doszłam? Głównie przez widok Tytana, który wyłaniał się z ciała smarkuli. Najpierw małe ciało wygięło plecy w łuk, a z brzucha wyrwała się się czarna dłoń z długimi szponami. Wyglądało to dość groteskowo zważywszy, że dziewczynka cały czas uśmiechała się szaleńczo. Oczy uciekły jej do tyłu i zostały tylko białka. W końcu Tytan wyszedł, a poniszczone ciało upadło na ziemię i zaczęło się w nią wtapiać.
   Nawet nie zdołałam otworzyć ust, gdy zamachnął się na mnie ogromną pięścią. Ledwo udało mi się zasłonić rękami, jednak mało to pomogło, bo uderzyłam plecami w ścianę.  Większość powietrza uciekła z płuc, co wykorzystał Tytan i zacisnął ostre pazury wokół mojej szyi.
– Huh, jesteś całkiem dobrym naczyniem – zasyczał.
   Zmarszczyłam nos, bo jego oddech śmierdział jak spocone skarpetki wymieszane z cebulą. Wierzgnęłam nogami, ale poskutkowało to jedynie lekceważącym prychnięciem Tytana.
– Jakim naczyniem? – wycharczałam.
 A jak myślisz?
 Hmm, myślę, że jeśli zaraz nie poluzujesz uścisku, to padnę trupem na miejscu! – warknęłam.
   Wywrócił oczami i puścił mnie. Uderzyłam nogami o grunt i zaczęłam łapczywie łapać tlen, zerkając spode łba na bakugana. Tym razem jego sylwetka była bardziej zarysowana. Był barczysty, o długich rękach i krótkich nóżkach. Z prawej strony głowy wyrastał mu zakręcony róg. Uniosłam brew. Wiem, że wygląd to nie wszystko, ale jakim cudem Sybilla zakochała się w tym czymś? Nie dość, że przypomina mi przerośniętą, zmutowaną, łysą małpę, to jego charakter przywodzi na myśl zrzędliwego 80-latka.
   Cóż, niektórzy ludzie mają naprawdę oryginalne gusta.
 Będąc szczerym, nie myślałem, że moim naczyniem okaże się nastolatka z nieco za dużymi pokładami głupoty – powiedział.
 Spoko, też nie sądziłam, że mogę być spokrewniona z taką kreaturą – odparowałam. – Poza tym, jakbyś jeszcze nie zrozumiał, nie będę twoją marionetką.
 Ależ ty nią jesteś – Uśmiechnął się szeroko – Reiko, ty, każdy z mocą, wszyscy byliście moimi marionetkami od chwili narodzin!
   Super, jeszcze zaczął gadać jak typowy zły w książkach czy serialach. Pewnie zaraz zacznie się wywód, że kogoś tam trzeba się pozbyć, bo inaczej świat stanie się spaczony bla bla bla. Wiecie, takie typowe kazanie osoby, która nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa.
– Jednak ty jesteś wyjątkowa, skoro przeszłaś próbę – ciągnął dalej. – Warto było wychowywać cię blisko ciemności, aż cała nią przesiąknęłaś. Cóż, Starożytni obdarowali się Haosem – ton jego głosu schłodniał. – jednak ty zawsze byłaś przeznaczona dla Darkusa. Nic cię od tego nie uwolni.
– Brzmisz niczym jakiś antagonista z książki – stwierdziłam, patrząc na niego wrogo i zakładając ręce na piersi.
 Lecz ja jestem prawdziwy.
 I martwy.
 Jeszcze tylko przez chwilę.
   Nagle usłyszałam szum morza. Obróciłam głowę w prawo i zostałam ścięta z nóg przez ogromną, czerwoną falę. Co jest?! Kątem oka zdołałam ujrzeć kpiący uśmiech Tytana, zanim wciągnął mnie potężny wir. Tlen z płuc automatycznie wyparował, jakby ta szkarłatna ciecz miała jakieś magiczne moce ściągania powietrza z otoczenia. Spróbowałam jakoś przywołać moc, żeby choćby móc wystawić głowę na zewnątrz, ale dźgnięcie w serce było wyraźnym znakiem, że chyba skończę jako topielec.
   W końcu nie ma to jak umierać po raz drugi, co nie?
 Twoja rola się skończyła, Jessie – mruknął Tytan. – Lecz nie martw się. Odpowiednio potraktuje twoich przyjaciół.
   Miałam ochotę pokazać mu środkowy palec, by wyrazić swój zachwyt takim wzniosłym pomysłem, ale wir szarpnął mnie gwałtownie w tył i czerwone odmęty zasłoniły niemal całkowicie pokraczną sylwetkę Tytana. Zasłoniłam dłonią usta, kiedy ujrzałam jasnożółtą bramę. Nagle otworzyła się i wszędzie zaczęło promieniować silne światło.
   To jest chyba jakiś żart...
   Pomna słów Akane, że nigdy nie można iść w stronę światła (choć to bardziej przypominało neon), zaczęłam próbować płynąć kraulem w przeciwną stronę, mając gdzieś, że mogę się za chwilę udusić. Jednak prąd był zbyt silny i pociągnął mnie w stronę bramy.

****

   Alice przyłożyła ręce do czoła Jessie i prawie się wzdrygnęła, czując bijący od niego chłód. Rosjanka nie chciała tego przed sobą przyznać, ale miała wrażenie, że dziewczyna nie może żyć, skoro nawet nie oddychała. Jednak Reiko siedząca przy wezgłowiu łóżka i skubiąca róg kołdry twierdziła inaczej.
 Mogę jakoś pomóc? – spytała cicho Alice.
   Kobieta pokręciła głową, dalej patrząc w jakiś punkt na posłaniu.
 Nic nie możecie zrobić – odparła chłodno.
   Dziewczyna spuściła głowę.
 To nie twoja wina, Alice – próbował pocieszyć ją Hydranoid, który jednocześnie mordował oczami jednej z głów Reiko.
   Wojowniczka uśmiechnęła się lekko do niego i już chciała odejść, gdy Fludim rozwinął się z kulki i podleciał do Jessie.
– Coś mi się nie podoba – wymamrotał.
 Co takiego? – Reiko natychmiast poderwała głowę.
– Coś wyjątkowo mrocznego się pojawiło – stwierdził Hydranoid, nim Fludim zdążył się odezwać.
 Mrocznego? – powtórzył Gus, który do tej pory stał przy ścianie, i podszedł do nich. – Co dokładnie?
– Nie wiem – odparł Hydranoid. – To po prostu coś niepokojącego.
   Ledwo wypowiedział te słowa, a twarz Jessie wykrzywiła się w lekkim grymasie. Wszyscy obecni w pomieszczeniu na chwilę osłupieli, łącznie z Reiko, która otworzyła usta w niemym zdziwieniu. Szatynka konwulsyjnie zgięła się w pół i złapała dłonią za ramię z blizną, wbijając w skórę paznokcie.
– Spokojnie, Jessie! – Alice ocknęła się jako pierwsza i rzuciła w stronę dziewczyny.
   Oczy Jessie gwałtownie się otwarły i Rosjanka zamarła w miejscu, widząc, że jedno z nich wygląda jak vestaliańskie. Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i przeciągnęła.
 Jessie? – spytał niepewnie Fludim.
 Co? – odparła normalnym głosem dziewczyna i ziewnęła. – Wyglądacie, jakbyście zobaczyli trupa – stwierdziła z lekkim uśmiechem, rozglądając się.
 Nic cię nie boli? Dobrze się czujesz? Nie kręci ci się w głowie? – dopytywała z troską w głosie Alice.
   Jessie pokręciła zamaszyście głową, aż końcówki włosów uderzyły Gusa w twarz, po czym wstała i jakby nigdy nic ruszyła w stronę drzwi.
 Dzięki za troskę, Alice, ale jeszcze nie było takiej rzeczy czy osoby, która by mnie zabiła – mruknęła i popatrzyła na Reiko, odchylając nieco głowę. – Prawda, moja kochana? – Uśmiechnęła się pod nosem.
   Kobieta poczuła, jak coś uderza ją w brzuch i szybko zerwała się z krzesła, kiedy Alice podeszła do szatynki.
 Alice, to nie Jessica! – wrzasnęła, rzucając się w ich stronę.
 Huh? – Gehabich jedynie kątem oka zdołała dostrzec nadlatującą w jej kierunku pięść.

****

   Jane splotła ręce na piersiach, patrząc powagą na Akane.
 Naprawdę nie ma sposobu by obudzić Jessie? – spytała, a jej głos, pomimo wyrazu twarzy, był cichy i łagodny.
– Nie – odparła krótko Japonka. – Przynajmniej ta suka tak twierdzi.
   Jane westchnęła i wzięła kilka łyków kawy.
– A te dzieciaki? Co one takiego zrobiły, że tak je zwyzywałaś?
 Wierzą w bzdurną iluzję świata, gdzie w każdym jest coś dobrego i trzeba do niego wyciągnąć rękę – Aki prychnęła. – Cud, że jeszcze nie zaprosiły Zenohelda do swojej wesołej drużyny kucyków pony.
– Mimo wszystko posiadają potężne bakugany, Akane. Jeśli mamy powstrzymać tego szalonego dziada, musimy z nimi współpracować
   Japonka odwróciła wzrok i wymamrotała coś, co zabrzmiało jak „Będą tylko zawadzać.” Jane uniosła brew.
 Nie jestem tego taka pewna, ale dość o nich – Odsunęła krzesło, odkładając filiżankę. – Gdzie jest Jessie?
  Pełne wściekłości i chłodu oczy Akane w sekundę zmieniły wyraz na smutny i nieco zagubiony.
 W swoim pokoju, ciągle nieprzytomna i – Mocno zacisnęła palce na uchu kubka, jakby miała zamiar je zniszczyć. – zimna jak trup.
– W takim razie na razie nie ma sensy zaglądać póki co do niej – Jane zmarszczyła brwi i nos, zamyślając się – Może...
   Nie zdołała dokończyć zdania przez głośny trzask na korytarzu i dziewczęcy krzyk. Obydwie wojowniczki wymieniły szybkie spojrzenia i wypadły na korytarz. Akane już sięgała do tylnej kieszeni spodenek po swój paralizator, a Jane przybrała bojową pozę, uginając lekko kolana, kiedy koło wybitych z framugi drzwi przeszła postać. Dziewczyny niemal jednocześnie zamarły. Postać przeszła obojętnie koło Alice, która trzymała się za obite ramię i Gusa klęczącego przy dziewczynie, zatrzymała się przed wojowniczkami i wolno uniosła głowę.
 Kim ty...  zaczęła Akane, otrząsając się z szoku i unosząc wyżej paralizator.
 ...jesteś? – dokończyła Jane, mrużąc oczy.
   Jessie uśmiechnęła się szeroko, przechylając nieco głowę.



7 komentarzy:

  1. czytnę jutro, tak jak obiecałam xD
    a na razie zastanawiam się co dalej ze sobą zrobić....
    Meg: Ale fajny psycho gif *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem szczerze, tego się nie spodziewałam. I Że wszechwiedząca Reiko na to nie wpadła. Hym...
    Czyli teraz Tytan radośnie ich pobije i będą kminić jak go pokonać. A Zenoheld dostanie depresji bo go wszyscy oleją XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jess; Zenek poczeka, jeszcze nawet broni nie ma xD
      Jest! Ktoś się tego nie spodziewał !
      Jess; A Reiko nie jest wszechwiedząca
      Tytan: Phy, to chyba było oczywiste
      Jess: No, bro...Będziesz miał zabawę ci powiem xD
      Dan: Właśnie widzę...

      Usuń
    2. No cały czas Reiko się trochę taka wydawała, ale nie mnie oceniać XD

      Usuń
    3. Jess: Bo to Reiko
      Tytan: Chodzące kłamstwo
      Aki: Jeszcze tylko 3 części i się pożegnany
      Reiko: Mi też było miło was poznać

      Usuń
  3. To gówno ją opętało!?!?!
    Kelly: Czytaj ze zrozumieniem! XP
    *ciska w nią kulką papieru* No takiego obrotu dprawy to też bym się nie spodziewała xD
    Meg: Czemu antagoniści uwielbiają opętywać....
    Kelly: Bo to debile *zbiera z podłogi zabazgrane i zgniecione kartki Nessy*
    No, przeczytałam jestem z siebie dumna i z ciebie że dałaś radę napisać xD ♡ a teraz idę umierać *kładzie się na łóżko i zakrywa kołdrą pod brodę*
    Kelly: *zrzuca na Autorkę tonę kartek i czmycha na dwór*
    *spod sterty papieru* to ja czekam na next i slę duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo Weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jess: Ta, opętało i teraz jestem cała z jakiegoś czerwonego cholerstwa >.>
      Tytan: Od wielu wieków szukałem naczynia, więc nie wtrącajcie się w mój plan
      Jess: Chyba się powaliło. Jesteś w MOIM ciele i ja mam się nie wtrącać?
      Tytan: Tak będzie dla ciebie lepiej
      Jess: A wal się
      Dziena za wenę ;* *patrzy na walizkę to na worda* Hmm..chyba coś obejrzę ^^
      Jess&Aki: -.-

      Usuń