Świst siatki.
Pisk butów.
Odgłosy
kozłowania.
Podniosłam oczy znad magazynu i uniosłam
kąciki ust, obserwując grę toczącą się na boisku. Roger wybił się wysoko i
wykonał piękny wsad, od którego obręcz aż zatrzeszczała. Piłka odbiła się mocno
od ziemi, świsnęła tuż koło ucha Micka wiążącego buta i potoczyła się po
trawniku, zatrzymując między moim i Jane leżakiem.
– Roger, tylko mi się teraz nie obijaj, bo na ciebie postawiłam! – zawołała Jane,
łapiąc i odrzucając ją. – Nie mam ochotę na stratę tych pięciu dolarów!
– Braciszku ty też się postaraj! – wtrąciłam i znów zasłoniłam się magazynem, bo
słońce wyjrzało zza kłębiastych chmur.
Chłopcy coś odkrzyknęli, chyba potwierdzenie,
gdyż znów rozległ się tupot butów i uderzanie piłki o podłoże. Nie odrywając
oczu od wywiadu z reżyserem jednego z moich ukochanych seriali, starałam się
złapać telefon, który leżał na stoliku. W końcu udało mi się i sprawdziłam czas.
Była za piętnaście trzecia, więc mam ponad dwie godziny, zanim Rada zacznie się
zbierać. No chyba, że się pośpieszą, ale w to wątpię. Te staruchy najbardziej w
świecie cenią odpoczynek i spokój. Z wyjątkiem, rzecz jasna, Ethana, lecz ten koleś
to kompletnie inna bajka.
– Idziesz gdzieś, że tak ciągle zerkasz na godzinę? – spytała Jane, po czym
pociągnęła łyk drinka.
– Rada chciała się ze mną po raz kolejny spotkać.
– Oła.
– Dokładnie – westchnęłam ciężko. – Przerąbane.
Istniały dwa powody, przez które przebywanie
w ich towarzystwie było istną torturą. Pierwszy: Ethan. Drugi: Zawsze próbowali
się mi podlizywać na wszelkie możliwe sposoby. Naiwniacy, myślą, że obejmę
tronu i próbują zdobyć moją przychylność. Widać dawno nie myli uszu, bo już na
początku zaznaczyłam, że władza mnie nie interesuje i szukam tylko brata. Na
szczęście, przez minione pół roku udało się mi poznać większość Kenji
zamieszkałych na Vestalii, więc cała sprawa zmierzała ku końcowi i za niedługo
będą mogła pokazać im środkowy palec. Ale wracając do tematu mojego brata,
zaczęło mnie gnębić kilka pytań. Dlaczego, skoro odzyskał pamięć i cała
Vestalia wie, że żyję, nie próbował się ze mną skontaktować? Czemu nie ujawnił
Vestalianom, kto zabił naszych rodziców i siostrę? Rozumiem, że wydarzenia z
pałacu były dla niego traumatyczne, ale to nie powód, by milczeć na temat
mordercy!
– Jessie, wszystko w porządku? – mruknął Fludim, wspinając mi się na ramię.
– Huh? – Zorientowałam się, że mocno zaciskam palce na kolorowych stronach
magazynu i szybko je rozluźniłam. – Taa, to była tylko reakcja alergiczna na
Radę – Puściłam mu oczko i wróciłam do czytania wywiadu.
Spojrzał na mnie nieufnie, ale zrezygnował z
prób dociekania i zwinął się w kulkę. Wypuszczając pomału powietrze przez nos,
położyłam magazyn na twarzy i zamknęłam oczy. Słońce przyjemnie grzało mnie po
nogach i rękach, a delikatny wietrzyk nieco łaskotał. Aż nie chce mi się
wierzyć, że to końcówka października i za niedługo rozpocznie się okres zimowy.
Znów nastąpi czas gleb na lodzie, wstawania, gdy na dworze jest ciemno jak w
dupie i ubierania się w cztery warstwy.
Chociaż z drugiej strony będę mogła częściej wykorzystywać Keitha już nie
jedynie jako poduszkę ale i prywatny kaloryfer! Hyhyhy, chłopak ma przejebane.
Czekaj...Keith! Zerwałam się gwałtownie, przez co magazyn odbył darmowy lot na
trawnik, i sprawdziłam godzinę. Piętnasta dwadzieścia jeden; najwyższy czas
ruszać ocalić ludzkość! Bez ociągania zwlokłam swoje królewskie cztery litery z
leżaka i założyłam trampki.
– Gdzie idziesz? – spytała Jane, śliniąc palec i przewracając stronę.
– Ocalić kubki smakowe Miry – odparłam z powagą na twarzy, na co moja
przyjaciółka uniosła brwi.
– Będziesz uczyła Fermina gotować? W takim razie życzę powodzenia i powrotu w
jednym kawałku.
Dopiero jej zdanie, uświadomiło mi, że
wpakowałam się w jeszcze większe bagno, niż wtedy, kiedy postanowiłyśmy z Aki
zrobić strzelającą pianę w sali chemicznej. Nasze miny na widok pękającej szyby
od dygestorium musiały być bezcenne, ale z pewnością nie przebiły mordy
chemiczki, która parskając śliną wkoło krzyczała coś o głupich gówniarach itp.
Uspokoiła się dopiero, gdy papa zapłacił za szkody. Chyba wtedy po raz drugi w
życiu dostałam od niego opieprz.
Zaraz, o czym to ja? Ach, tak! Uczenie
byłego lidera Vexosów, osoby o dość zwichrowanej osobowości, na pewno nie
będzie spacerkiem po parku, jednak wydaje mi się, że groźba zniszczenia mu wszystkich
projektów za pomocą mocy, zdziała cuda. Uśmiechnęłam się i wspięłam po schodach
do pokoju. Przebrałam się w rurki oraz czerwoną wkładaną bluzę z czarnym
nadrukiem liczby „81” , słysząc w głowie oburzone okrzyki Ethana i Reiko,
którzy zgodnie twierdzili, że nie wypada przychodzić na spotkania Rady tak
ubranym. Oczywiście moją jedyną reakcją było wzruszenie ramionami, co z kolei
powodowało wejście tej dwójki na wyższe tony. Zawsze w takich chwilach miałam
przemożną chęć wyrwania strażnikowi włóczni i zrobieniu im kilku dziur między
oczami za jej pomocą. Taa, psychiczne zachowania Aki zaczęły mi się udzielać,
pora zacząć się leczyć.
Największą przeszkodą, jaka stała mi na
drodze do radosnego dręczenia Keitha swoją osobą, był teleport umiejscowiony na
przeciw mojego pokoju. Nie wyglądał jak te u Vexosów czy na statku Spectry; nie
zajmował wiele miejsca. Stanowiła go niewielka platforma wykładana zielonymi
płytkami i mała klawiatura. Nie wiem, czy było to celowo czy nie – pewnie tak,
bo montował Gus – ale często wariował i
nie chciał się aktywować. Najchętniej wykopałabym tą kupę złomu do śmietnika, lecz Fludim ciągle nie radził sobie z otwieraniem portali, więc musiałam jej
używać. Niby mogłam wykorzystać gantlet, jednak w domowym sprzęcie miałam wpisane
współrzędne większości miejsc na Vestalii, przez co był wygodniejszy. Bo
wiecie, jestem leniwa, te współrzędne długie i nie chciało mi się ich przepisywać,
a za cholerę nie wiem, jak miałabym je przesłać, technologia Vestalian dalej
stanowiła dla mnie czarną magię.
Zdziwiłam się, kiedy teleport bez żadnego
zacinania przeniósł mnie na drugą planetę. Jednak kiedy wylądowałam na ławce
koło niewielkiej kawiarenki, gdzie serwowano pyszne babeczki, zrozumiałam, że
tym razem to metalowe coś postanowiło mnie wyrzucić w kompletnie inne miejsce!
Przysięgając, że skopię Gusa przy najbliższej okazji, wcisnęłam dłonie w
kieszenie spodni i ruszyłam do przodu. Miałam o tyle szczęście, że wiedziałam,
jak dojść, bo inaczej ktoś straciłby dziś wszystkie zęby. Tak więc wędrowałam
sobie spokojnie, oglądając szyldy sklepów głównie odzieżowych i głowiłam się,
czemu Vestalianie mają taką pokręconą modę. Nie dość, że ciuchy są obcisłe to
jeszcze brzydkie. Jak dobrze, że Keith, Mira i reszta hołoty ubierają się
bardziej w stylu Ziemian, bo w LA zaraz wzbudziliby powszechne zainteresowanie.
Rząd butików się skończył i rozpoczął się
kolejny, tym razem bardziej różnorodny. Zaczęły pojawiać się kawiarnie,
spożywczaki, piekarnię i luj wie, co jeszcze, dlatego wróciłam wzrokiem na
drogę i zdębiałam. Kilka metrów ode mnie dziewczyna o grubych, czerwonych włosach
przytulała się do nikogo innego jak Gusa Grava. W mojej głowie na moment
pojawiła się naiwna myśl, że to jakaś jego krewna, ale kiedy się pocałowali,
szybko zwiała. Kurde, a myślałam, że ten patafian będzie próbował coś z Aki.
Czyżby mój związkoradar się pomylił? Chociaż w gruncie rzeczy piesek Spectry i Aki
nie byli zbyt kolorowym połączeniem. Wykorzystując moment, gdy zakochani byli
szczególnie mocno zajęci sobą nawzajem, przemknęłam koło nich i wmieszałam się w
tłum.
– Keeeith! Jak żeś mógł mi nie powiedzieć, że Gus to taki alwaro? Przecież muszę
Aki uświadomić, bo jeszcze ta idiotka bez gustu się w nim zadurzy i będzie! –
wyrzuciłam na jednym tchu, przekraczając próg mieszkania. Jednak zamiast
tradycyjnego pytania „Coś ty znów wymyśliła, Jess?” albo pełnego politowania
spojrzenia, powitała mnie biała jak mleko twarz Miry, która wypadła z salonu i
na mój widok przyłożyła rękę do serca.
– Jak dobrze, że to ty – odetchnęła z ulgą. – Myślałam, że to braciszek.
Zrzuciłam buty i ściskając rudą na powitanie,
zajrzałam do salonu. Tak jak przypuszczałam, na kanapie siedział Ace owinięty
kocem i ściskający dwa kubki w dłoniach, a na ekranie telewizora leciał jakiś
film.
– Mira, ale ty wiesz, że jak Keith go tu zobaczy, to zamiast romantycznej randki
będzie rzeź? – spytałam, sadowiąc się na fotelu. Mira wróciła do objęć swojego
chłopaka i wzięła kubek do rąk.
– Wiem, właśnie dlatego chciałam już po ciebie dzwonić, byś go na trochę
zatrzymała.
– No popatrz, coś mi podpowiadało, by pojawić się dziś wcześniej – Uśmiechnęłam się. - Choć bardziej chodziło mi o podręczenie Keitha, ale wyszło na jedno.
Ta, robiłam tej dwójce za osobistego
ochroniarza przed Spectrą, bo kibicowałam temu związkowi, a blond ciota mogła
wszystko popsuć. Ja nie wiem, skąd się w nim wzięła taka awersja do Ace’a, bo
kiedy Mira przebywała z innymi chłopakami, zachowywał się normalnie. Natomiast
jeśli zjawiał się Grit, to włączał mu się jakiś tryb Obrony Niewinności
Młodszej Siostry w skrócie ONMS! Nie ma co, misję dostałam niełatwą, ale od czegoś mam ten
swój uroczy wygląd i upartość osła.
– Myślisz, że mogłabyś go odciągać od mieszkania jeszcze z jakąś godzinę? –
spytał Ace i objął Mirę ramieniem.
– Yup, bez problemu, zawsze wynajdę powód – odparłam. – Ale weźcie mi
wytłumaczcie, czemu nie spotkacie się na mieście albo w twoim domu? –
Spojrzałam na Grita, unosząc brew. – Dreszczyku emocji wam brakowało czy
polubiliście życie na krawędzi?
– Mój brat jest niewiele lepszy od Fermina, więc u mnie odpada. – mruknął Ace.
– Ethan nie chce, żebyś był z Mirą? Myślałam, że on ma w nosie, co robisz i z
kim.
– Bo ma, ale przeszkadza mu, to nasze „nachalne okazywanie uczuć” – Chłopak wywrócił
oczami. – Dalej się głowię, jakim cudem on ma narzeczoną.
Prawie zakrztusiłam się śliną, słysząc to. Że
co, że jak?!
– Narzeczoną?! – wydusiłam. – Ethan?! – Złapałam się za głowę. – Świat się
kończy...
– Są razem już półtora roku – dodał. – A Sonya jest naprawdę miłą dziewczyną.
– Współczuje jej z całego serca. Matka musiała ją dwa razy podrzucić, ale raz
złapać.
– Och, nie bądźcie tacy, Ethan nie jest aż... – Mira urwała, kiedy rozległo się
stukanie palców w klawisze. – Keith!
– Wyłączcie film, a ty Grit szykuj nóżki do najszybszego biegu w życiu –
rzuciłam, zanim wypadłam na korytarz. – Keith, jak śmiałeś mi nie powiedzieć,
że Gus ma dziewczynę! – Oparłam ręce o biodra i popatrzyłam z lekką irytacją na
chłopaka, który ledwo wszedł do środka.
– Jaką dziewczynę? I co ty tu robisz tak wcześnie? – spytał, zrzucając czarne
adidasy ze stóp.
– Nudziło mi się, ale nie próbuj zmieniać tematu – Złapałam go pod ramię i
pociągnęłam do kuchni, błagając w myślach, by gołąbki nie zrobiły jakiegoś
hałasu. – A teraz zrób mi kawę i opowiadaj, jak do tego doszło, że ten
niebieski trans sobie kogoś znalazł – Klapnęłam na najbliższym krześle,
złączyłam palce i oparłam o nie brodę.
– Jesteś pewna, że te teleportacje nie szkodzą twojemu zdrowiu psychicznemu? –
spytał z kpiną, opierając się biodrem o kuchenną wyspę.
– Phi, jeszcze czego – Wydęłam policzki. – Ja jestem po prostu w szoku, że Gus ma
dziewczynę. No sam przyznaj, że dziwnie to brzmi! I rób tę kawę!
– Przestań mi rozkazywać, Jessie. Chyba nie muszę ci tłumaczyć, jak bardzo tego
nie lubię – W głosie dało się wychwycić lekką nutkę irytacji. O kurde, coś mu w
robocie nie poszło, że taki zły?
– Dobra, dobra, nie bij – Podniosłam ręce, wzdychając.
– Gus spotyka się z Irene od tygodnia – Zmienił temat i ton. – Jest jedną z
techniczek laboratorium i tam się spotkali.
– Aha! Czyli wiedziałeś!
– Oczywiście, Gus powiedział mi o niej już następnego dnia.
– Czej, czy on dalej nazywa cię mistrzem? – spytałam.
– Ta – westchnął, odpalając ekspres. – To dość irytujące, ale nie chce przestać.
– Taką masz karmę, że mi nic nie powiedziałeś – stwierdziłam. – Powinieneś wiedzieć,
że jako kobieta uwielbiam ploty i ploteczki. Oj nie wiem, czy ci wybaczę taką
zniewagę – Pokręciłam głową. – Zraniłeś moje uczucia, Fermin.
– Dobrze
wiem, że tak tylko gadasz – Cmoknął mnie w czoło, jednocześnie stawiając przede
mną kubek z kawą.
Spaliłam buraka i spuściłam głowę. Czemu on
zawsze musiał wyskakiwać z czymś takim w najmniej oczekiwanym momencie? W sumie
to nawet nie byliśmy w związku, przynajmniej żadne z nas niczego takiego nie
powiedziało, chociaż spędzałam z nim całkiem dużo czasu porównując, ile
przebywałam z innymi Vestalianami. Zaraz, stop, czas, gdzie on polazł?!
Zerwałam się z krzesła, które z trzaskiem uderzyło o podłogę i wypadłam na
korytarz.
– Pamiętaj, że za morderstwo posiedzisz wiele lat i będziesz musiał się schylać
po mydło! – wypaliłam, wchodząc z rozmachem do salonu.
– Bez obaw, nie będę brudził sobie rąk krwią kogoś tak bezwartościowego – odparł Keith
lodowato uprzejmym tonem, zaciskając pięść na koszulce Ace. Mira, ciągle pogrążona
w szoku, stała w rogu z rumianymi policzkami. No nie gadajcie, że oni się tu
jeszcze całowali przez te piętnaście minut! Uderzyłam ręką w czoło. Co za
ameby...
– A właśnie Jessie... – Wzdrygnęłam się, kiedy Keith wypowiedział moje imię. – myślę,
że jeszcze ci czegoś nie powiedziałem.
Starożytni, ratujcie!
****
– Zejdziesz?
– Nie.
– Proszę.
– Nie.
– Bardzo ładnie proszę.
– Nie.
– Ale mi niewygodnie!
– Trudno.
– To jest znęcanie się, wiesz?!
– Nie rusza mnie to.
Wywróciłam oczami i opadłam plecami na
oparcie kanapy. Tymczasem Keith, który umościł sobie głowę na moich udach,
przewinął palcem po holograficznym ekranie, tym samym zmieniając projekt. Tkwił
tak od dobrych dwudziestu minut, a mnie powoli zaczynało to irytować. Skłamałam
z tym niewygodnie, bo było wręcz przeciwnie, ale nie mogłam pójść po swoją
kawę, ani nawet sięgnąć po pilot, który jakimś cudem wylądował obok
przeszklonych drzwi od balkonu. Pewnie sobie to zaplanował, przebiegłe
szatańskie dziecko.
Ogólnie cała sprawa zakończyła się zaskakująco łagodnie. Dupa Ace’a zapoznała się bliżej z podłogą na klatce
schodowej, Mira zażenowana zamknęła się w pokoju, a ja zostałam osobistą
poduszką pana Phantoma, nadopiekuńczego brata. Huh, gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że
Keith będzie taki troskliwy, to bym chyba umarła ze śmiechu.
Z nudów zaczęłam go głaskać po blond kłakach,
patrząc na krajobraz miasta. Serio, gdyby dał mi iść po kawę, to mogłabym tak
spędzić cały dzień!
– Musimy się zbierać – odezwał się nagle.
– Gdzie?
– Na spotkanie Rady.
– Ugh.
A mogło być tak pięknie.
*zakrywa twarz dłońmi i patrzy przez palce* Wybaczcie, że rozdział taki fluffiasty, ale mój dramat moralny, pozwolił mi tylko na takie wyjście! Bo niby jak inaczej miałam zrobić, żeby Keith był keithowaty, ale i nie był totalnym złem? Dlatego wybrałam, że nie jest złem przy swojej księżniczce (wszyscy wiemy o kogo chodzi) i siostrze ;3 Takie wyjście jest chyba najlepsze xD O i Mice (MiraxAce, pamiętajcie ludzie!) też zacznę rozwijać, ku udręczeniu tego blond matoła, hyhy ^^ Kurde, nie sądziłam, że taki długi wyjdzie mi ten rozdział, ale chciałam by już w następnym pojawiła się Rada i Ethan.
Jess: Coś mi nie gra z Gusem.
To się wyjaśni, jeszcze go nie morduj, spokojnie xd
Jess: Phi -_-
No już, już, idź do swojej poduszki *pokazuje na drzwi od sypialni*
Odmeldowuje się!
Ja jestem ciekawa czy Keith nadal by odwalał przy Ace'u coś takiego, gdyby brat Jess robił to samo XD
OdpowiedzUsuńI jak mogłaś! Liczyłam na spaloną kuchnię!
Chociaż nie jest źle bo pan zły umie zrobić kawę. Jest moc! XD
Heh, no wiesz Mick a Keith
UsuńJess: Jeszcze dodaj że ten drugi uważa się za pana i władcę Że
Irs, spokojnie, to dopiero 2 rozdział xD Myślisz, że Jess do tylko raz będzie chciała zmusić do gotowania? Pff, w marzeniach xD
Jess: Coś tam się nauczył xD
*od godziny wgapia się tępym wzrokiem w ścianę*
OdpowiedzUsuńKel: *zerka na zegarek* niedługo swój rekord pobije
Meg: Ja bym się martwiła rozwiązaniem tego problemu *maha Nessie książką przed twarzą*
*głowa opada jej na klawiaturę laptopa* czemu moje życie musi być takie porypane, no czemuuuuu, do jasnej choroby
Kel: A, czyli seria depresujemy
Meg: *szuka rozwalających fragmentów w rozdziale*
"Aż nie chce mi się wierzyć, że to końcówka października i za niedługo rozpocznie się okres zimowy. Znów nastąpi czas gleb na lodzie, wstawania, gdy na dworze jest ciemno jak w dupie, i ubierania się w cztery warstwy. "
U nas już jest zimno w cztery czorty i trzeba trzymać się słupa, żeby cię wiatr nie porwał
Kel: O już mówi, jst lepiej!
"Chociaż z drugiej strony będę mogła częściej wykorzystywać Keitha już nie jedynie jako poduszkę ale i prywatny kaloryfer! "
Holender, miałam zabrać woźnym ze szkoły ten kaloryfer.... Wszyscy sobie chłopaków/dziewczyny znajdują, co się dzieje z tym światem! Mnie już ciotka chce wydziedziczyć że 1. nie noszę butów na obcasie (this logic) 2. mam zamair zostać starą panną a co z tym się wiążę - że nie mam chłopaka! Nosz kurde jego, każdy którego spotykam albo pali i hla albo jest zajęty. Sorry, zostaje starą panną ze stadem psów! Niedługo będzie już drugi. I nadal mam rozkminę czy Hiro to dobre imię dla czarno-białego psiaka, ekstrawertyka...
Kel: Nazwij go Puszek
A idź! Chciałam Luther, ale rodzice się nie zgodzili (siostra też) ;-; smuteeeeeg, jeszcze większy
Meg: A wiecie, że ten kom dotyczy wszystkiego tylko nie rozdziału?
Rozdział boski i nie możemy doczekać się nexta! Bum, zadowolona?
Meg: ....
*powraca do wcinania musli* jak ja nie chcę tego tygodnia. W ogóle nie chcę tego roku!
Kel&Meg: *ciężko wzdychają*
No co, jam jest kobieta z okresem i deprechą!
Kel: Musimy przekazać kumpeli, żeby cię jutro pilnowała, inaczej coś tak czuję, że wpadniesz pod autobus
Lepiej - pod tira
kel: *morderczy wzrok*
Popatrz na to z innej strony - zabije mnie to co chcę robić w przyszłości!
Kel: Nie polepszasz swojej sytuacji
To moze to kończmy, nie trujmy więcej Angel dupy i się zbierajmy
Życzę weny, chcęci, motywacji i czasu do pisania, czyli tego wszystkiego czego mi brak; papa!
Mówiłam, że rozdział mi się podobał czy nie?
Kel&Meg: Idź ogarniaj te zakłądki!
I tak skończy się to oglądaniem jakiegoś animca, hyhy
paaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! :****
A u mnie 23 stopnie, słoneczko i lekki wiaterek xD
UsuńJess: Polska xD
Wydziedziczenie dziecka, bo nie nosi obcasów zaleciało lekką patolą, no ale ok, bywa i tak xD A Hiro to bardzo ładne imię dla pieska ;3 *fanka wszystkiego co japońskie, bo japońskie to życie ;333* I weź orzechy powpierdzielał, one tam mózg pobudzają czy coś, to moze zadziałają. A nexta special for you postaram się wstawić w najbliższym czasie, o ile przeżyję rzecz jasna czwartek (a to jest wyzwanie, nie ma, że nie)
A teraz wybacz, ale lecę na randkę z językami ^^
*siedzi w Kfc i czeka na amciu* nie chcę gastro, nie chcę gastro, nie chcę gastro
UsuńKel: Odbębnisz i bd miała z głowy
Ale kumpela jeszcze chcę żebym z nią tam w ostatnim tygodbiu polazła ;-; eh, trudno, najwyżej więcej rzeczy stłukę xD *kwitnie na kolejnym przystanku marznąc*
Kel: A to Nessa, hla czekoladowego szejka. ZImnego.
^^" a pozniej bd żarła pizze xd okey, czyli zaklelpuje imię Hiro, jest git ^^
Oo, speszjal for miii? awwww *.* 😍 ła dobra ja musze leciec bo niedlugo 8 paa!
*siedzi w swoim ukochanym, bujanym fotelu* Ten czwartek nie zapowiada się tragicznie, więc MOŻE strzela nexta wcześniej xD
UsuńJenn: Wmawiaj sobie
Cicho Jenn, bo cię odkurzaczem wciągne
Jenn: Uważaj, bo właśnie mi puls padł z przerażenie
Ugh, co ja stworzyłam
Jenn: Hyhyhy :3