„Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją.
A tego, czego się boją, nienawidzą.”
Jo Nesbø „Człowiek
nietoperz”
Czy może istnieć coś lepszego, niż
świadomość, że człowiek, którego nienawidzisz, przeżywa niewyobrażalne katusze?
Bo Akane nie miała wątpliwości, że mężczyzna przed nią cierpi. Może i miał
regularnie podawane leki oraz morfinę, ale i tak rak pożerał go od środka,
wżerał się w skórę, powodował ból, odbierał spokój. Uśmiechnęła się pod nosem.
Czasami los bywał sprawiedliwy.
– Dość ponuro
tutaj – uznała, rozglądając się po pokoju. Oprócz szpitalnego łóżka, szafki
nocnej, drzwi zapewne od łazienki, niewielkiego okna zakrytego zielonymi
zasłonami, plazmowego telewizora i fotela wciśniętego w kąt nie było tu nic
więcej. Żadnych kwiatów, prezentów, obrazków. Pusto. – Czyżbyś nikogo nie
obchodził? Och, jak mi przykro.
– Po co tu
przyszłaś? – spytał zmęczonym głosem. Zgarbił się, jakby stracił wszelkie siły.
– Nie mamy sobie niczego do powiedzenia.
– Ojej, chciałam
ci tylko opowiedzieć, jaki to przewrotny jest los. W końcu uważałeś nas
bezwartościowe, a tymczasem to ty leżysz w tej sali opuszczony, chory, przykuty
do kroplówki, która jest twoim zegarem odmierzającym czas do końca. Oby
nastąpił jak najszybciej, nawiasem mówiąc.
– Przestań –
powiedział, zaciskając pięść. Akane nic sobie z tego nie robiła. Mężczyzna
przed nią zawsze był żałosny, ale teraz chudy, nieporządnie ogolony, z łysą
czaszką w szpitalnej piżamie budził w niej jedynie wstręt. Jak mogła się kiedyś
kogoś takiego bać?
– Natomiast my z
mamą i Sayu świetnie sobie radzimy! Co prawda nie płaciłeś alimentów i dzięki
swoim znajomym spod ciemnej gwiazdy zwaliłeś całą winę za rozwód na mamę, ale
Jess i jej rodzice nam pomogli, wiesz? Dzięki temu nie sprzedałyśmy mieszkania,
mama poszła do pracy, bo pewnie nie pamiętasz, lecz jako przykładna japońska
żona szlachetnego pana Kamisakiego musiała siedzieć w domu i gotować mu
obiadki. Co za zaszczyt, doprawdy. Tak naprawdę bałeś się jej, bo jest od
ciebie mądrzejsza i widzi coś więcej poza czubkiem własnego nosa. No ale
wracając, Sayuri mogła dalej leczyć anemię, ja...
– Do dziś nie
umiem zrozumieć, czemu ta mała Knight się tobą zainteresowała – mruknął. Akane
wyczuła w jego tonie zirytowane nutki.
– Nie, nie,
wcale cię to nie interesuje. Jesteś tylko zły, że nie dowiedziałeś się o tym, bo
byś mógł wykorzystać taką znajomość, prawda? – Przechyliła głowę na bok. Mężczyzna
uniknął jej spojrzenia. Miała rację, ten śmieć taki już był. Interesowny,
zakłamany, przybierający różne maski. Jak Hydron, Zenoheld, mnóstwo innych
ludzi. – Pewnie to będzie dla ciebie szok, ale nie wszyscy są tak zepsuci jak
ty, więc państwo Knight w życiu nie podaliby ci ręki. Zbyt śmierdzi od ciebie
zepsuciem.
– Dość! –
warknął i uderzył dłonią o materac. – Jak śmiesz tak do mnie mówić! – Szare
oczy na moment odzyskały ostrość i zaczęła tlić się w nich złość. Aki uniosła
brew.
– Mówię prawdę,
skurwielu – uśmiechnęła się i wyjęła z kieszeni kurtki swój krótki nożyk.
Mężczyzna zesztywniał na ten widok i z trudem przełknął ślinę. – Zawsze się
zamykałeś, gdy ktoś okazał się od ciebie silniejszy. No tak w końcu pies, który
dużo szczeka, nie gryzie! – Zauważyła, że ojciec sunie ręką w kierunku dzwonka
dla pielęgniarki. – Dzwoń śmiało, w kroplówce masz leki znieczulające, nie?
Chętnie zobaczę, jak będziesz wił się z bólu, gdy pielęgniarka zabierze ci
połowę.
Mężczyzna się zgarbił i machnął ręką w
rezygnującym gęście. Spuścił głowę, wzdychając. Był przegrany, dobrze o tym
wiedział.
– Czego ode mnie
chcesz? Zabić mnie, dręczyć, aż nie umrę?
– Nie
zasługujesz na tyle mojej uwagi – odparła chłodno. – Przyszłam tylko dziś z
kilkoma pytaniami. Za kogo ty się uważasz? Zawsze mnie to ciekawiło.
Zachowywałeś się jak król, choć nic nie osiągnąłeś, byłeś tępy, wulgarny. Zapewniłeś
mi koszmary na długie miesiące, ciocia Kate nawet rozważała psychologa, ale nie
chciałam, by z twojej winy musiała płacić.
– Jestem
wyjątkowy – przerwał jej. – Inni nie potrafili tego dostrzec. Twoja matka, ty,
Sayuri. Wszyscy jesteście ślepi! Nie dostrzegacie moje potencjału, tego, że jestem inny, ponadprzeciętny! Zawsze tylko zwykłe, przyziemne obowiązki. Wiesz, jak to denerwuje?
– Jedyne w czym
jesteś wyjątkowy, to bycie skurwysynem. Choć nie, nawet w tej dziedzinie jesteś
przeciętny w porównaniu do Zenka. Miałeś ty w ogóle kogoś po tym, jak
odszedłeś?
– Nie, nie
miałem – wycedził przez zęby. – Żyłem samotnie.
– No tak nawet
największa masochistka by na ciebie nie spojrzała – zachichotała Akane. –
Ciekawe ile osób będzie na twoim pogrzebie? Ksiądz, grabarz, może jakaś
moherowa babcia? Smutne, co?
– Żebyś się nie
zdziwiła, jeśli skończysz tak samo.
– Tylko że to
nie ja rzucałam figurkami w córki, głodziłam je, biłam żonę, upijałam się do
nieprzytomności. Bogowie, jesteś naprawdę parodią człowieka, aż mi niedobrze,
gdy przypominam sobie te koszmarne osiem lat. Szkoda tylko, że pewna banda
debili nie umie dostrzec, że wszyscy podobni tobie to zwykłe skurwysyny, które
powinny zdechnąć – Rozłożyła ręce i pokręciła głową. – No nic, ich strata, nie
otaczam się takimi ludźmi.
Chciała mówić dalej, ale drzwi od pokoju się
otworzyły i stanęła w nich pielęgniarka.
– Proszę pani,
czas na wizyty się już kończy.
– Rozumiem –
Akane wstała i posłała ojcu prześmiewczy uśmiech. – Żegnaj, ojcze. Najgorszej
śmierci – mrugnęła, splotła ręce za plecami i podskokami wyszła z sali, nie
zawracając sobie głowy zdumioną i zdegustowaną miną pielęgniarki.
Przed szpitalem rozpostarła ramiona i wzięła
głęboki wdech. Czuła, jakby pękała ostatnia nitka łącząca ją z tym człowiekiem
z sali 406. Ruszyła w dół ulicy. Było jeszcze ciepło, ale zimny wietrzyk
omiatający jej ramiona i twarz przypominał, że nadciąga zima. Znowu trzeba
będzie wyciągać płaszcze, kurtki, czapki, żeby to szlag.
– Podziwiam,
byłaś całkiem opanowana – powiedział cicho Leaus, wystawiając głowę z kieszeni
kurtki. – Myślałam, że go dźgniesz, kiedy wyciągnęłaś nóż.
– Wtedy
wpadłabym w kłopoty, a przecież zaczęłam nagrywanie singla.
– Szczerze,
nigdy mi nie mówiłaś, że było ci tak ciężko.
– A czy to
ważne? – Akane westchnęła i lekko posmutniała. – Ważne, że się skończyło.
Chociaż, gdyby nie Jess i Jane... – zagryzła wargę. – pewnie stałabym się
jeszcze większym "potworem". – Widząc wzrok Leausa, wykrzywiła wargi. – Nie
udawaj, doskonale wiem, że większość ludzi uważa, że jestem psychiczna. Bo
przecież każdemu należy się szacunek i zapomnienie win, jak raz zrobi coś
dobrego – prychnęła z irytacją, kopiąc kamień. – Mówią takie pierdoły, bo nigdy
nie zobaczyli, ile zła jest w ludziach. Albo widzieli, ale nie doświadczyli na
własnej skórze, pierdoleni znawcy. A ja muszę bronić Sayu, mamę, Jessie, Jane,
Haru....
– Akane...
Japonka pokazała mu gestem, żeby skończył
temat, więc umilkł. Przynajmniej teraz zrozumiał całkowicie czyny swojej
partnerki. To była jej własna sprawiedliwość. Nie jemu było oceniać czy jest
ona dobra, czy zła. Zresztą, czy istnieje ktokolwiek we Wszechświecie, kto jest
całkowicie dobry albo całkowicie zły?
Akane zaczęła klepać kieszenie spodenek i
kurtki, poszukując słuchawek. Musiała jeszcze raz przesłuchać podkład, a nie
chciała, by cała ulica również go słyszała. Kurde, gdzie one są? Zatrzymała się
i zaczęła wywracać kieszenie do góry nogami. Czyżby zapomniała ich ze szpitala?
– Akane?
Podniosła głowę i uniosła brew, widząc przed
sobą Gusa odzianego w koszulę w czarno – pomarańczową kratę, dżinsowe spodnie i
skórzane buty za kostkę. Jego niebieskie loki były upięte w kucyka. Huh, widać
wreszcie Jess nauczyła niektórych Vestalian jak się ubierać na Ziemi.
– Co ty tu
robisz, Gus-kun? Bo jeśli pierzasty cię wysłał po Jess, to jej tu nie ma.
– Nikt mnie tu
nie wysłał, przyszedłem sam.
– Ahaaa, to co
ty tu robisz? Pobiegłeś mu na zakupy? – zakpiła.
– Nie,
przyszedłem z tobą porozmawiać.
Tego się nie spodziewała. Po co Grav
chciałby z nią gadać? Przecież miał dziewczynę, Jess sama mówiła.
– O co chodzi? –
spytała w końcu, zakładając ręce na piersi.
– Może w jakimś
milszym miejscu niż ulica? – zasugerował z delikatnym uśmiechem. Wywróciła
oczami, jednak rozejrzała się. Dostrzegła stoisko z bubble waflami i wskazała
na nie pytająco. Chłopak skinął głową i razem przeszli przez jezdnię.
Ku zdumieniu Japonki, Gus miał skądś dolary,
więc kupił im po jedym gofrorożku.
– Przynajmniej
jesteś dżentelmenem – uznała, nabierając na łyżeczkę lody o smaku straciatelli.
Siedzieli na pomarańczowych krzesłach przy stoliku najbardziej oddalonym od
ulicy. – Więc? O czymś chciałeś rozmawiać? I przy okazji, przypadkiem nie masz
dziewczyny?
Gus lekko się zmieszał, lecz Akane nie była
pewna czy z powodu pytania, czy przez dwie dziewczyny ze stolika obok, które
zerkały na niego od jakiegoś czasu i wymieniały między sobą ciche uwagi.
– Mam, nazywa
się Irene – powiedział. – A chciałem z tobą porozmawiać o wydarzeniach z
pałacu.
– Czyli? –
odgryzła kawałek gofra.
– Akane, czemu
tak bardzo nienawidziłaś Hydrona? Rozumiem, że gardziłaś nim, bo zranił twoją
przyjaciółkę, ale ta próba zaatakowania go, twoje zachowanie. Wydawałaś się być
kompletnie inną osobą. Czy może to byłaś prawdziwa ty?
Akane poczuła nagłą ochotę na wybuchnięcie
śmiechem. Już myślała, że odcięła się od przeszłości, a tu proszę, zawraca!
– Pozwól, że
opowiem ci krótką historię, Gus – kun – wbiła łyżeczkę w gałkę loda i odchyliła
się na krześle. – Dawno, dawno temu żyła sobie mała dziewczynka. Jej rodzice
wyglądali na kochanych i opiekuńczych, jednak w przypadku ojca była to zwykła
iluzja. Ojciec dziewczyny był zwykłym śmieciem z uważającym się za boga.
Postanowił, że córka będzie najmądrzejsza, najlepsza, najpiękniejsza, żeby
spełnić jego dawne ambicje. Jednak kiedy coś jej nie wychodziło, wyzywał ją,
traktował jak najgorszego śmiecia. Nie, nie uderzył jej – dodała, widząc minę
Grava. – od tego miał żonę. W końcu co ludzi obchodzą siniaki na ciele dorosłej
kobiety. Sama sobie winna – zakpiła, przejeżdżając paznokciem po blacie. – Kilka
lat później dziewczynce urodziła się chora siostra. Ojciec stał się wtedy
jeszcze gorszy. Zaczął pić, rozwalał meble. W końcu odszedł, pozbawiając
rodziny środków do życia, jako że jedyny pracował. Na szczęście do dziewczynki
wyciągnęła rękę inna i tym samym ją uratowała. Koooniec – klasnęła w dłonie. –
Teraz rozumiesz? Hydron był taki sam jak ten mężczyzna. Zwykły kundel uważający
się za pana. Takich powinno się wieszać, zanim założą własne rodziny i
zafundują im piekło. W tym popieprzonym świecie pozbawionym logiki trzeba się
jakoś bronić.
Gus spuścił wzrok na własny rożek. Aki
zauważyła, że mocniej zacisnął palce na białej, papierowej serwetce.
– Przepraszam,
Akane. Nie miałem pojęcia.
Machnęła ręką i złapała za łyżeczkę.
– Jebać. Stare
sprawy, ten staruch za niedługo zdechnie.
– Ale mimo to –
zaczął, a ona uniosła brew. – uważam, że nie powinnaś iść zaślepiona
nienawiścią. Krzywdzisz tylko siebie, Akane.
– Słuchaj, Gus –
warknęła. – Dzięki temu, że tak żyję, mogę chronić tych, na których mi zależy.
Nie mam zamiaru wierzyć w pieprzenie o wybaczeniu, dobru i sprawiedliwości tak
jak Wojownicy czy ty. Nie zamierzam też skończyć jak ty – Zmrużyła oczy. – Jak
uzależniony, pozbawiony własnej woli szczeniak czekający na każde słowo Spectry.
To napełnia mnie obrzydzeniem. Nie masz własnej godności?
– Nie wiesz
wiele o Spectrze, Akane – westchnął Grav. – On naprawdę mi pomógł.
– Więc w zamian
podeptałeś własną godność. Doprawdy, wspaniała pomoc – Plastikowe krzesło z
piskiem przejechało po brukowanej kostce. – Żyj sobie, jak ci się podoba, ale
nie próbuj wchodzić mi w drogę.
Po tych słowach Akane machnęła mu ręką na
pożegnanie i poszła w swoją stronę. Westchnął. Przeholował. Spojrzał za
dziewczyną. Postronnym osobom mogło się wydawać, że Akane jest wściekła i tyle.
Ale on widział coś więcej. Widział strach.
****
Wyryte w kamieniu, pochyłe litery układały
się w napis „Sybilla Elevenor. Pierwsza Królowa Vestalii.”
Sybilla.
Ta która wszystko zapoczątkowała.
– Mało kto wie o
tym miejscu – powiedział wujek.
Siedzieliśmy na ławeczce pod drzewem tuż
koło grobu, który, jak na pochówek królowej, był dość skromny. Stanowiła go
marmurowa tablica zwieńczona u góry małą rzeźbą korony, przez którą przeplatały
się róże. Nie było żadnych bukietów czy zniczy z wyjątkiem fioletowo – białego lampionu
przyniesionego przez wujka.
– Rada wie? –
spytałam.
– Martin owszem,
ale pewnie bał się twojej reakcji, jeśli poznałabyś jej historię.
Spojrzałam na niego pytająco. Ściągnął brew,
a na jego twarz padł cień. Reiko zaczęła wyłamywać sobie palce. Wtedy to
wyczułam. Mrok, który bił od grobu. Mimo że nie mógł mnie dosięgnąć, dreszcz
przebiegł mi po plecach. Róże, które oplatały koronę, stały się czarne. Odsunęłam się na koniec ławki. Podskórnie czułam, że to Tytan,
choć ten stary cholernik powinien spłonąć rok temu. Mrok był
agresywny, obłąkany i taki jakby...zrozpaczony?
– Według dawnych
podań ta Zielona Dzielnica została oderwana z terenu, gdzie znajdował się rdzeń
Vestalii – zaczęła Reiko, wpatrując się w tablicę. – Podobno w tym grobie jest
jego fragment.
– Rdzeń. Tam, gdzie jest Tytan – mruknęłam. – Co
to znaczy? – spytałam.
– To jego mrok.
Jego nienawiść do Vestalian. Gdybyś dotknęła tablicy, ujrzałabyś całą jego
przeszłość, a on znowu przejąłby twój umysł.
– To on nie
umarł?
– Jego nie da
się zabić, panienko – powiedział wujek. – Dusza Tytana jest tu zaklęta na wieki. Pozbyłaś
się go tylko ze swojej świadomości.
Westchnęłam. No trochę chamsko, ja się tak
nabiegałam, nakrzyczałam; prawie gardło sobie zdarłam! A ten co? Wrócił sobie
do ciepłego rdzenia!
– Sybilla była
jego ukochaną – powiedziała Reiko i uklękła. Przymknęła oczy, układając ręce do
modlitwy. – Wieki temu Tytan walczył z Exedrą o tytuł starożytnego, co w
świecie bakuganów wiąże się z byciem bogiem. Ich pojedynki trwały latami, lecz
pewnego dnia Exedrze udało się zebrać grupę bakuganów innych domen. Kiedy po
walce Tytan był wyjątkowo wykończony, użyli swoich mocy, zesłali go na
wygnanie do odległej Vestalii i zaklęli w ludzkiej postaci. Tytan był
sfrustrowany, ale i niezdolny do używania swoich mocy, więc musiał jakoś radzić
sobie na Vestalii. Spotkał tutaj Sybillę – urwała, żeby nabrać powietrza. – Na początku
nienawidził wszystkich ludzi, bo uważał ich za słabeuszy, ale rok po roku coraz
bardziej zakochiwał się w Sybilli. W końcu zostali parą.
– Jakim cudem
ona się w nim zakochała? – uniosłam brew. – Przecież to tyran i dodatkowo jest stuknięty.
– Sybilla nie była typową cichą myszką. Potrafiła użyć siły, jeśli było trzeba naprostować Tytana – wyjaśniła Reiko. – Wracając, wiele Vestalian zauważyło, że Tytan przewyższa ich siłą fizyczną i wybrali go na króla. – Po jej twarzy przemknął słaby uśmiech. – Potem urodziły im się dzieci. Można powiedzieć, że to był najszczęśliwszy okres życia dla Tytana. Jednakże – objęła się ramionami. – Zaklęcia rzucone na niego zaczęło słabnąć i Vestalianie zauważyli, że nie jest on taki jak oni. Wybuchła panika. Tytana oraz jego dzieci, które odziedziczyły po nim połowę mocy, uznano za potwory. Zaatakowano ich i wtedy...wtedy... –zacieśniła uścisk, drżąc.
– Sybilla nie była typową cichą myszką. Potrafiła użyć siły, jeśli było trzeba naprostować Tytana – wyjaśniła Reiko. – Wracając, wiele Vestalian zauważyło, że Tytan przewyższa ich siłą fizyczną i wybrali go na króla. – Po jej twarzy przemknął słaby uśmiech. – Potem urodziły im się dzieci. Można powiedzieć, że to był najszczęśliwszy okres życia dla Tytana. Jednakże – objęła się ramionami. – Zaklęcia rzucone na niego zaczęło słabnąć i Vestalianie zauważyli, że nie jest on taki jak oni. Wybuchła panika. Tytana oraz jego dzieci, które odziedziczyły po nim połowę mocy, uznano za potwory. Zaatakowano ich i wtedy...wtedy... –zacieśniła uścisk, drżąc.
Wujek wstał z ławki i położył Reiko rękę na
ramieniu.
– Odpocznij,
Reiko. Ja opowiem resztę – powiedział troskliwie, po czym zwrócił się do mnie. –
Najstarszy syn i Sybilla – sama zginęli. To był czynnik, który sprawił, że
Tytan całkowicie złamał czar i ogarnięty rozpaczą zaczął niszczyć Vestalię,
chcąc ją ukarać za tą okrutną zbrodnię. Starożytni przybyli do Vestalii, żeby
go zatrzymać, lecz Tytan pogrążył się w szaleństwie. Musieli więc go zabić.
Jednak tuż przed śmiercią udało mu się przekazać cząstkę swojej mocy do rdzenia
Vestalii. Dzięki temu był w stanie ochronić resztę swoich dzieci przed atakami
Vestalian. A potem wykorzystać tą więź do próby zemsty na Vestalianach.
– Czemu jego
potomkowie nie wrócili do Vestroi?
– Nie mogli.
Mieli ludzką postać i tylko połowę mocy bakuganów. Nie przetrwali by tam.
Pozostali więc tutaj. Vestalianie ze strachu przed mocą i Tytanem już ich nie atakowali. Co więcej dalej byli
władcami. Lecz dalej traktowano nas jak potwory – Reiko obróciła i spojrzała na
mnie smutnymi oczami. – Izolowano nas od zwykłych mieszkańców, odbierano dzieci w
nadziei, że one nie będą „przeklęte”. Dopiero za czasów twojej babci to się
zmieniło i zaczęto traktować nas jak błogosławieństwo.
– Mroczna strona
Vestalii, co? – mruknęłam.
Przypomniałam sobie krótkie urywki, jak
zabierano jej córkę i syna, jej rozmowę z mężem. Kto tutaj był prawdziwym
potworem?
– Martin nie
powiedział o tym panience, by nie odczuła panienka wstrętu do tego miejsca.
Postawa tchórza, doprawdy – Wujek pokręcił głową ze zniesmaczoną miną. – Pani Melody oraz pan David
chcieli, żeby panienka wiedziała. Ja również. Żeby mogła panienka zrozumieć, dlaczego
do tego wszystkie doszło. Upiększanie historii prowadzi tylko do tragedii.
– Dziękuje,
wujku – uśmiechnęłam się. – Mam jeszcze jedną prośbę.
– Tak, panienko?
– Powiesz mi,
gdzie znajduje się grób rodziców i Cassie?
Namęczyłam się z tym rozdziałem, nie powiem xD Ale jest długi. W sumie miał dłuższy, ale uznałam, że opiszę akcję Heather w kolejnym, wybaczcie, musicie poczekać XD Ogólnie ten rozdział jest strasznie przegadany, ale cóż, przeszłość, a mi się nie chciało pisać retrospekcji XD Sorry. Są błędy, bo nie sprawdzałam, zrobię to jutro.
Odmeldowuje się!
Chyba będę pierwsza! Hyhyhy :D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba szczególnie część z Aki i jej tatą, bo możemy się dowiedzieć czemu życie ją taką zrobiło. Po drodze ogólnie zrobił mi się tak paradoks, że Aki jakby nie podoba się to, że ludzie oceniają kogoś, nic o nim nie wiedząc, a sama zmierzyła wszystkich jedną miarą.
Żeby nie było ja nie jej nie hejtuję. Po prostu wydaje mi się, że w pewnym sensie ja się z nią utożsamiam (nie do końca i nie we wszystkim szczególnie chodzi mi o moment, w którym jest pesymistycznie nastawiona do świata i ludzi), przez co niektóre jej zachowania po prostu mi się nie podobają. Sama nie wiem jak to opisać. Jakaś filozofia mi tu wychodzi XD
Przejdźmy dalej.
Lilka: Gune!^^ To, że ma dziewczynę, nie oznacza, że ten stan będzie trwał wiecznie.
Ja: Mówię ci, że coś jest na rzeczy, bo pierwsze, o czym pomyślała Akane to to, że Gus ma dziewczynę. Idźmy dalej.
,,Dusza Tytana jest tu zaklęta na wieki."
*całością pacneliśmy na podłogę*
Zmora: Wreszcie ktoś odrobinę mądrzejszy niż ta...jakkolwiek jej było.
Lilka: Angel-_-
Ja: Musiałaś to zrobić co nie? XD Dopiero się go pozbyli i menda już wraca.
Jack: Właśnie dlatego nie lubię magi.
Ja&Meg:*team Doktor Strange*
Jack: Leczcie się.
Falk nadal kochany, a Jess chcę odwiedzić grób siostry i rodziców. A co z zaginionym bratem?
Już bez przeciągania chcę jeszcze raz powiedzieć, że rozdział mi się bardzo podobał i czekam na kolejny.
XOXOXO
Musiałam! on jest potrzebny, do...no...
UsuńJess: Dobicia mnie, tak wiemy
Wcale nie, ja cię mega kocham
Jess: XDD
Phi, niech mnie ktoś przytuli
Jenn: Jebnąć ci mogę co najwyżej
KYOYAAAA!
Kyoya: *wywraca oczami, ale klepie Autorkę po głowie* Ashidą się przejmujesz?
Jenn: Co z twoją przestrzenią osobistą, narwańcu?
Kyoya: Ja to nie ty
"Lilka: Gune!^^ To, że ma dziewczynę, nie oznacza, że ten stan będzie trwał wiecznie."
Jess: Gus~
Gus: Siedź cicho, niczego nie zrobię
Jess: To Aki zrobi
Aki: Pfi, pomarz sobie
Jess: I tak jesteście moim OTP, ne, Keith? ^^
Keith: nie jestem pewny...
Jess: To się uda! No my jesteśmy razem!
Keith: To jakaś sugestia?
Jess: Nie, tylko udowadniam, że wszystko się da.
XDDD
Keith: *marszczy brwi*
Jess: *szczerzy się*
A Z Kenjim to zobaczycie, wpadłam na coś
Jess&Aki: OHO
Z moją głową jest źle. Teraz kiedy tylko widzę ,,Kyoya" mam przed oczami tego ziemniaczka xD
Usuń,,Jess: Nie, tylko udowadniam, że wszystko się da."
Ale Jess&Keith do sb pasują <3
A co do Aki to już mówiłam, że mam do niej jakieś skomplikowane odczucia.
Ten ziemniak był piękny XDD Dam mu chyba takie do karty postaci
UsuńJenn: *poleciała to zrobić za mnie*
"Ale Jess&Keith do sb pasują <3"
Tylko 72 rozdziały zajęło zrozumienie tej blond pale, że Jess to dla niego jest
Mick: *naburmuszony brat* Wątpię. Chodzi mu o tron
Jess: Ale ja żadnego tronu nie obejmę, odjebcie się
Reiko: Ufff
Jess: XD
Jenn: Ale ze skarbca możesz coś zgarnąć, dla poratowania siostrzyczki
Bo Aki to skomplikowana postać jest XDD
Biedny Kyoya U^U XD
Usuń,,Mick: *naburmuszony brat* Wątpię. Chodzi mu o tron."
Jack: Wreszcie ktoś gada do rzeczy.
Lilka: To chyba już tak jest.
Jack: Co?
Lilka: Ze dla każdego brata/ojca żaden facet nie jest dość dobry dla jego siostry/córki.
Jack: Nie wiem poco weszłaś na ten temat. Ja nie jestem żadnym z nich.
Lilka: Ele kiedyś będziesz bardzo zazdrosny o swoją córeczkę ^.^
Jack: Nie będę miał dzieci jeszcze mnie tak nie pogieło. A jeśli już to syna.
Jess: Poczekajcie na Kenjiego i mojego tatę ^^''
UsuńKeith: To trzeba przeżyć, każdy lubi przesadzać *jednym okiem obserwuje Ace* Ja mu zaraz...
Jess: Hamuj nerwy, bo ci obetnę kawę
Jack będzie miał córkę? XDD *pochłonięta tumblrem autora Beyblade*
Lilka: Będzie wesoło.
UsuńAkane: Twój nie musiałby robić nic poza tym że by się patrzył. Kiedyś się go bałam.
Lilka: To przez oczy, ale lubi ci.
Akane: Wszyscy mnie lubią^^
Jack: Zdziwiłabyś się.
,,Jess: Hamuj nerwy, bo ci obetnę kawę."
Jack:Ooo ty szantażystko. Groźba pierwsza klasa.
,,Jack będzie miał córkę? XDD"
Czemu nie? Może kiedyś.
Oj będzie,będzie
UsuńJess: Taty Lili się bałaś?
Jenn: Mnie tam się wydawał całkiem, całkiem
Jess: Hyhy, wiadomo *przerzuca pokaźna stertę ciuchów* Papi stwierdził, że powinnam z nim pójść na bal charytatywny. A tak naprawdę będzie go.obczajał XDD
Jane: Detektyw roku
Akane: Nooo. Wiesz jak on się patrzy?
UsuńLilka: Nie przesadzaj. Jenny on jest dla cb za stary okej? ;)*do Jess* żeby go tylko nie pomylił z kelnerem tak jak mój Speedyego w jednym z wyobrażeń Kruka.
Ja&Jack: xD
Ja: Napiszę to kiedyś.
Jess: Przezyłam tył zabójczych, groźnych i przeszywających spojrzeń, że pewnie by mnie to nie wzruszyło xD
UsuńJenn: Spokooojnie, nie biorę się za nikogo 25+
Damon, masz ostatnią szansę!
Blaise: On ma kosę zapomniałaś?
Jess: Nie pomyli, znając Papę to już wyśledził jak wygląda, jak się nazywa i teraz musi opracować własną opinie *zerka na Keitha* Bez tych min, też tak robisz Aceowi
Keith: W życiu nie pozwolę, by Mira miała niedojdę i pizdę za męża
Jess: XD *przytula mu się do ramienia*
Przez chwilę miałam wielki error 404, bo nie mogłam sobie przypomnieć skąd znam ten gif pod rozdziałem xD
OdpowiedzUsuńkel: A najlepsze że podczas czytania słuchałaś z niego oppeningu
Ale to tak tylko krótki wstępem o mych przeżyciach, a teraz konkrety, bo czas nagli - jeśli chcę coś też wstawić to muszę się uwijać nim film się zacznie
Dobra, jak czytałam o ojcu Aki, jaki to on jest nadzwyczajny - nadprzeciętny i w ogóle niemal jak chiński bóg! - to mi się łyżeczka w kieszeni wyginała! Juz się nie dziwię Aki, że go nie cierpi; sama bym dziada od kroplówki odłączyła, albo, o!, wyrzuciła z łóżkiem za okno
Kelly: *podwija rękawy* to co, przyłączamy się, czy kupujemy popcorn i podziwiamy akcję w wykonaniu Akane?
*słucha oppeningu z SnK w wykonaniu rockowym*
Kelly: nie ignoruj mnie!
He? *ściaga słuchawki*
kelly: *macha ręką i idzie po lody*
wog, cierpię na syndrom BS ;-;
Meg: *unosi brew z łyżeczką, którą podpyliła z Mac'a, w ustach*
Braku Spectry! XD
Meg: Ciesz się tym co jest!
Mimo że rozdział przegadany to w sumie czasem wolę takie historyjki o przeszłości, aniżeli retrospekcje. Można wyrazić więcej uczuć i stosunków bohaterów do tych wydarzeń ^^
Meg: Filozoficznie
Wczorajszy dzień mi się jeszcze udziela... jak dla mnie możesz wstawiać kolejny xD z chęcią poczytam na dobranoc, bo - niestety - Nessie znów zaczęła cierpieć na bezsenność ( >.> )
kelly: *macha Autorce kartką z terminologią przed nosem*
Aaagh, zabierz toi bo spalę to samym wzrokiem! *rzyca się na Kelly i goni ją z zapalniczką*
Meg: *dojada lody* no to czekamy na nexta, w którym będzie Heather. Hołk!
A do Meg czyli Kelly? Bo Jenn nie wie, czy ma się szykować na kolejne hejty dla Julianka XD
UsuńAki: "Nie cierpiała" to łagodne określenie
Jess: Przynajmniej zdycha
Aha! Jak chcę, to potrafię być sprawiedliwa! B/
Jess: Dość rzadko ci się chcę
....Ciii XD
Uuu bezsenność? Mi pomogła melisa i odstawienie telefonu i kompa na pół godziny przed snem (już do tego wróciłam, bo mi przeszło XD) i czytanie czegoś tam. Najlepiej spróbuj się uczyć, od razu zaśniesz XD
Jess: Spectra będzie
Oj tak
Jess: Dużo będzie
Of course, ktoś cię musi pilnować i moze coś znów wcisnę, hyhy~~
Jess: Nie jestem małym dzieckiem
Keith: Ale twój zmysł orientacji jest o do dupy
Jess: Sorry, nie mogę być idealna
Keith: *klepie ją po ramieniu z prześmiewczym uśmiechem*
Jess: Pfy
Nie, nie wstawię, nope XD