poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Kac przed pierwszym spotkaniem - one shot #7


   Jeśli kiedykolwiek obudziliście się z kacem, to nie muszę wam tłumaczyć, jak bardzo pragnie się wtedy wody, tabletek przeciwbólowych oraz snu. Stają się one praktycznie ważniejsze od życia czy zdrowia. Niektórzy – Nathan – potrafią nawet wejść na dach, byleby je uzyskać.
   Mnie były niestety dane jedynie dwie pierwsze rzeczy. Gdy otworzyłam oczy po hojnie zakrapianej nocy, widziałam na swojej szafce nocnej białe opakowanie z niebieskim napisem oraz całą litrową butelkę wody. Krzywiąc się przez łupanie we łbie, jakby ktoś mi tak przeprowadzał remont za pomocą kuli do wyburzania, uniosłam się, naciskając łokciami na materac. Usłyszałam głuchy jęk i zrozumiałam, że właśnie zrobiłam Keithowi ładnego siniaka na brzuchu. Jednak jako dobra i troskliwa partnerka miałam to w nosie i wreszcie dorwałam się do swojego zbawienia.
   Usadowiłam się wygodniej, opierając plecy o poduszkę i starając się, by nie wydawać dźwięków. W moim obecnym stanie nawet cichutkie skrzypnięcie sprężyny brzmiałoby jak wystrzał z armaty. Rozczochrana głowa obok mnie wydała z siebie ciche sapnięcie, ale nie ocknęła się. Zasadniczo miałam jakieś mgliste wspomnienia, że gdzieś przewijał mi się na imprezie i nawet lał kolejki, ale równie dobrze mógłby to być Nathan, w końcu też jest blondynem.
   Przełknęłam tabletkę, opróżniłam pół butelki i z westchnieniem ulgi chciałam wrócić do słodkiego snu. Tsa, w dupie chyba, szczęście nigdy mnie nie kochało. Ledwo podsunęłam się do ciepłego ciała Fermina, już mój brzuch wydał z siebie głośne „Burk!”. Syknęłam przez zęby i spróbowałam to zignorować. Niestety odgłos się nieustanie powtarzał i doszło do niego uczucie ssania.
– Kurwa – warknęłam, odrzucając kołdrę.
   Wsunęłam stopy w papcie i ruszyłam na podbój kuchni. Na korytarzu przez okno, które stanowiło jedną ze ścian mogłam ujrzeć, że jest już chyba dobrze po dziesiątej. Kurde, jak dobrze, że na dziś nie zaplanowałam. Zeszłam po schodach na parter, mijając na korytarzu Jane, która spała w legowisku złożonym z dwóch kocy oraz poduszki. Shiena spoczywała w salonie na kanapie zwinięta w kłębek.
   Aki była oczywiście najbardziej efektowna. Na głowie miała opaskę z mini koroną, ubrania gdzieś jej szlag wziął, więc była w bieliźnie, a dodatkowo przyciskała jedną ręką do siebie pustą flaszkę. Jak jeszcze dodam, że spała na siedząco, opierając policzek o ramię, to wychodzi z niej dosłownie królowa patologii i melanży. Aż żałuję, że nie wzięłam telefonu.
   W kuchni zrobiłam sobie szybko duży kubek kisielu wiśniowego. Dzięki bogom nikogo nie obudził szum wody ani słodki zapach, bo zaraz by mnie wkopali w rolę kucharki, zarazy jedne. Przemknęłam niczym ninja na emeryturze z powrotem do pokoju.
   Niemal upuściłam kubek na wyjściu, widząc jakąś ogromną maszynę na środku pomieszczenia. Jednak w porę sobie przypomniałam, że pewna osoba siedząca na łóżku pracuje jako naukowiec i wynalazca w jednym.
– Cześć – przywitał mnie lekko chrapliwym głosem i kliknął coś w swoim telefonie. Hologram sprzętu znikł.
– Hejka.
   Od razu widać, że Vestalianie mają mocniejszy alkohol u siebie. Mimo że pewnie wczoraj poleciał w tango, to nie wyglądał na specjalnie skacowanego i jedynie miał lekko zapuchnięte oczy.
   Wsunęłam się pod kołderkę, dmuchając na kisiel. Objął mnie ramieniem i pocałował. Uśmiechnęłam się i zamieszałam kilka razy jedzenie.
– Chcesz? Wiśniowy – spytałam, nabierając kiśla na łyżeczkę i podsuwając w jego stronę.
   Zjadł, po czym lekko się skrzywił. Nie przepadał zbytnio za czymkolwiek słodkim.
– Wszyscy śpią? – Zjechał ręką niżej i objął mnie w talii. Oparłam czoło o jego ramię.
– Yup. Jak zjem, to pójdę zrobić zdjęcie Aki, znów ma szalenie pociągającą pozę.
– Gus powinien lepiej ją pilnować.
   Na wspomnienie o Gravie zmarszczyłam brwi.
– On zostawał na noc?
– Szczerze mówiąc nie pamiętam – Keith zastanowił się przez moment. – Chyba tak.
– To gdzie on śpi? Na dole go nie ma, sypialnia rodziców zamknięta... – Przed oczami stanęła mi wizja Gusa chrapiącego w wannie i otoczonego pianą. Parsknęłam w kisiel. – Dziwne, że nie z Aki, przecież pokój Micka stoi otworem.
   Nagle drzwi od mojej szafy odsunęły się i na panele plasnął Grav! Osłupiałam z łyżeczką w buzi. No jasne jeszcze czego, tylko mi teraz zalanego w trupa lokusia brakowało. Znaczy oby był zalany, a nie był trupem, bo przestanie być śmiesznie.
   Keith podjął się roli wybawcy i podszedł do przyjaciela. Poklepał go kilka razy po policzku, a gdy nie było żadnej reakcji, potrząsnął mocno za ramiona. Gus coś cicho syknął, na co odetchnęłam z ulgą, że obejdzie się bez palenia ciała w kominku.
– Daj mu z liścia – zasugerowałam, odkładając kubek i obserwując przedstawienie.
– Świetny pomysł – odparł z drwiną, ale spojrzał na Grava niepewnie.
– Tylko delikatnie, bo go rozkwasisz o ścianę jak komara.
   Spiorunował mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się promiennie i zr0biłam serduszko z palców.
– Dbam, byś nie podpadł policji, Keitku.
– Nazwij mnie tak jeszcze raz, a policja na pewno będzie potrzebna.
   Wywróciłam oczami na tę jakże efektowną groźbę i odłożyłam kubek. Keith ujął Gusa pod ramiona, kopniakiem otworzył drzwi (będzie mi je potem odnawiał, jak uszkodził!) i wyciągnął na korytarz. Rzuciłam mu poduszkę, żeby potem nam Grav nie jęczał, że go kręgosłup boli. Choć pewnie będzie, bo spędził noc w szafie...moment....kiedy, jak i dlaczego on spał w mojej szafie?!
   Zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do miejsca noclego Gusa, niemal wywijając orła przez kretyńską kołdrę, którą plątała mi się koło kostek. Oparłam się rękami o drzwi i zajrzałam do środka. Moja szafa była przestronna i podzielona na kilka sekcji typu ubrania eleganckie, na co dzień, sportowe itp. Akurat wypadł z tej, gdzie były moje zwyczajowe ciuchy. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Spojrzałam przez ramię na Keitha. Próbował właśnie jakoś ułożyć Gusa, by nie wyglądał jak ofiara zbrodni. Czerwona mgiełka zaczęła zakrywać mój umysł.
– Zrzuć go ze schodów – powiedziałam grobowo.
– Że co? – Uniósł brew.
   Podeszłam do niego, wpatrując się z ognikami złości w chrapiącego idiotę.
– Rzuć nim na schody, niech się połamie.
– Co ci się stało?
– Moja ukochana skórzana kurtka jest cała pognieciona, wymiętoszona i pouwalana czekoladą i czymś jeszcze – wycedziłam przez zęby. – Zamorduję tego idiotę!
   Keith westchnął ciężko, łapiąc mnie i powstrzymując tym samym przed rzuceniem Gusa na schody. Szarpnęłam się.
– Puszczaj!
– Ani mi się śni – odparł i wszedł do pokoju.
   Zatrzasnął drzwi nogą, po czym usadził mnie na łóżku. Przytrzymywał mi ramiona, żebym nie wstała i znów spróbowała zostać mordercą.
– Jak się ocknie, to ci wyczyści tą kurtkę, a teraz się uspokój – przemawiał tym swoim tonem psychiatry.
   Zdmuchnęłam włosy z twarzy i pokazałam mu język, ale zaprzestałam się wyrywać. Zmniejszył nacisk, lecz rąk nie zdjął, o nie. Za długo ze mną przebywał i się już nauczył, jak działam, przebiegły lakiernik jeden.
– Czy ty piłaś?
   Spojrzałam na niego zdumiona.
– Tsa, wodę, ma ponad dziesięć procent. Co to za pytanie?
– Bo po alkoholu bywasz wyjątkowo agresywna.
   Protesty ucichły mi na języku, gdy przypomniałam sobie, jak niedawno wygrażałam słupowi. Nigdy nie pijcie drinków od Shieny, dobrze wam radzę.
   Uniosłam ręce w geście kapitulacji.
– Poddaję się, możesz mnie już puścić.
– Oczywiście.
   Nim zdążyłam mrugnąć, przewalił mnie na plecy i zawisł nade mną.
– No i co robisz? – burknęłam.
– Upewniam, że nie zrobisz nic głupiego.
   Uniosłam brew. Oparł dłonie po obu stronach mojej głowy i pochylił się. Pocałował mnie mocno, zdecydowanie, niemal przygniatając sobą do materaca. Zarzuciłam mu ręce na szyję, mrucząc w jego wargi. Z automatu zrobiło mi się gorąco, zwłaszcza gdy zaczął wędrować dłońmi przez moje ramiona, żebra, talię aż do bioder. Zahaczył palcem o rąbek koszulki i nieco ją podwinął, jednocześnie atakując ustami obojczyk.
    I właśnie wtedy rozległ się trzask drzwi, pisk i słowo, które również nawiedziło moje myśli „o kurwa”. Równocześnie odwróciliśmy głowy w kierunku dźwięków. Na przedzie stała niewzruszona Jane, za nią Shiena z zarumienionymi policzkami. Na końcu królowa melanżu, która wyglądała, jakby była rozdarta pomiędzy wybuchnięciem śmiechem a opierdoleniem od stóp do głów Keitha.
– Puka się – sarknęłam.
   Keith puścił mnie i zszedł z łóżka. Podniosłam się do siadu i poprawiłam bluzkę.
– Już ktoś inny tu się puka – mruknęła Aki. Obdarzyłam ją wzrokiem demona. – Dobra, dobra, dzieci porobicie sobie kiedy indziej – powiedziała uspokajająco. Dalej była w koronkowej bieliźnie, ale ktoś, najpewniej Shiena, zarzucił na nią szlafrok. – Mamy dwa dość poważne problemy. – Zmarszczyła brwi. – A nawet trzy.
   Choć miałam ochotę ją udusić, to wbiłam w nią pytający wzrok. Jednocześnie coś załaskotało mnie w umyśle, że o czymś zapomniałam.
– Więc dom wygląda jak po przejściu tornada – zaczęła, pokazując kciuk. – Gus to skacowany trup. – Wyprostowała wskazujący. – I twój tato dziś wraca z delegacji. Dokładnie za dwie godziny.
   Ta informacja wybiła ze mnie kaca, złość i zmęczenie. W sekundzie stanęłam na nogach, spanikowana do granic możliwości. Tato nie miał nic do imprez, ale jak zobaczy ten cały burdel oraz pijanego trupa, to się wkurzy. A to była ostatnia rzecz, o jakiej marzyłam.
   No i jeszcze był Keith...No bo wiecie, dla taty zawsze będę jego małą córeczką. Kiedy chodziłam z Jordanem, to nigdy nie było żadnych „poważnych rozmów” , bo znał go od dzieciaka i mu ufał, w końcu był to przyjaciel Mick’a i syn jego kumpla. Lecz w przypadku Fermina było dużo gorzej, ponieważ:
1). Był starszy ode mnie o trzy lata.
2). Przeszłości chlubnej to nie miał.
3). Tato był cholernie dociekliwy, jeśli chodziło o chłopaków, których kompletnie nie znał.
   Ale olać to! To Keith będzie się tłumaczył, nie ja! Popędziłam na korytarz, niemal rozwaliłam schowek, wyciągajac z niego odkurzacz i spojrzałam na dziewczyny oraz swojego chłopaka.
– Sprzątamy!
****

    Shiena czuła się niczym grzybiarz na wyjątkowo udanym połowie. Szkoda tylko, że nie zbierała grzyby tylko puste butelki po trunkach. Akane tymczasem przebiegała przez pokój z miotła i szufelką. Szlafrok powiewał za nią niczym peleryna.
   Jane stwierdziła, że nie będzie myła szyb tradycyjnym sposobem, więc użyła mopów. Chyba pani Knight nie zamorduje jej, jak będą smugi, nie?
   Jess latała jak kura z pęcherzem po całym domu, odkurzając i układając wszystko, co wpadło jej ręce.
   Gus został usadowiony na wiklinowym krześle na tarasie. Dostał miskę, leki przeciwbólowe, butelkę wody i nakaz, by krzyczeć, jak będzie mdlał.
   Natomiast Keith, który wynosił wszelkie śmieci, podnosił poprzewracane meble i ogarniał lampy (naprawdę wolał nie wnikać, jakim cudem żyrandol w salonie skończył owinięty w łańcuch, na którym wisiał), zastanawiał się, jakim cudem się w to, kurwa, wpakował. I czy dziewczyny na pewno nie są jeszcze pod wpływem.
– Hoho, tak ładnie to nawet u siebie nie sprzątam – stwierdziła Akane, wachlując się paskiem od szlafroka.
   Haru w końcu podniosła się z kolan, jęcząc z bólu i masując kręgosłup. Ostatnie dwa czarne worki, których zawartość brzęczała, ustawiła przy drzwiach, po czym padła bez życia na kanapę.
– Ubierz się – wymamrotała, spoglądając na przyjaciółkę.
– Chyba, że idziesz do Gusa – dorzucił Keith, podnosząc worki.
   Akane spojrzała na niego złym wzrokiem, po czym obróciła się na pięcie i wmaszerowała na piętro. Na schodach minęła Jessie, która z miną mocno zacięta opryskiwała otoczenie jakąś mgiełką o intensywnym zapachu kwiatów. Fermin aż się zakrztusił, gdy wrócił z wyprawy do śmietnika.
   Jane w gruncie rzeczy prezentowała się najnormalniej. Nuciła cicho melodię radiowego hitu i poruszając na przemian rękami, myła podłogę w kuchni. Przynajmniej do chwili, kiedy postanowiła spróbować pojeździć na mopach. Szczęśliwie Keith zdołał ją złapać, nim wybiła sobie zęby o wyspę kuchenną.
   Po około godzinie dom wręcz się błyszczał. Wszyscy chcieli odetchnąć, gdy rozległ się głośny plask. Gus postanowił zemdleć i chamsko o tym nikogo nie powiadomił.

****

   Co prawda miałam opory przed wysyłaniem Akane z Gusem, żeby doprowadziła go do porządku. Jednak, gdy Jane zadeklarowała, że pójdzie z nimi, uruchomiłam teleport. Oby laski czegoś nie odwaliły, bo Ethan z pewnością żyć mi nie da.
   Zerknęłam na zegarek. Piętnaście minut do przybycia taty. Hmm, a może zaproponować Keithowi powrót do domu? Z drugiej strony im dłużej papa go nie pozna, tym gorzej zareaguje. Bo wiecie tatusiowie z wiekiem wcale nie mądrzeją, wręcz przeciwnie.
– Jess – zaczął Keith.
   Zamachałam dramatycznie rękami.
– Nie mów do mnie! Nie mów!
– Ty się dobrze czujesz? Co jest? – spytał lekko zirytowany.
– Po prostu lepiej do mnie teraz nie podchodź, ok? Znając mój fart, to wylądujemy w jakiejś dwuznacznej sytuacji idealnie jak mój tata wejdzie. Na pewno!
   Shiena zachichotała i uchyliła powiekę.
– Jak rano?
– A ty tam śpij – syknęłam.
   Pokazała mi język. Cisnęłam w nią poduszką, którą ładnie odbiła, po czym schowała się pod koc.
   Wróciłam wzrokiem do Keitha. Unosił brew, mając ręce skrzyżowane na torsie. Nagim torsie...Gdzie jego koszulka?!
– Ubierz się, na litość Starożytnych! – jęknęłam i prawie się podniosłam. – Nie ja nie wstanę, fatum mnie prześladuje i zaraz się gdzieś dotknę, ojciec wejdzie i będzie tango życia!
– Piłaś?
– To nie jest zabawne.
– No ja się nie śmieje.
– Keeith, no ubierz się, błagaaam.
– Nie.
– Pięknie proszę?
– Nie.
   Zacisnęłam pięści, mordując go wzrokiem. Uniósł kącik ust.
   Jak go takiego papa ujrzy to afera murowana. Lecz jeśli się podniosę, to albo jemu coś strzeli do łba, albo fatum odwali cyrk. Dobra, ryzykuje, to jest być albo nie być, nowoczesny Hamlet, kurwa mać!
   Ja stanowczo potrzebuję snu...
   Podniosłam się i rzutem szczupaka rzuciłam na Haru, jakby Keith chciał mnie łapać, choć nawet nie drgnął. Zdarłam z niej koc, mimo jej okrzyków i kopniaków. Potem się obróciłam i z bojowym okrzykiem skoczyłam na Fermina. Spojrzał na mnie zdezorientowany i wysunął przed siebie ręce, chcąc mnie zatrzymać. Lecz mądra ja to przewidziałam i wyrzuciłam przed siebie koc, po czym szybko dobiegłam i udrapałam go na kształt ponczo.
– Idealnie! – zawołałam, odsuwając się i ocierając czoło.
   Może i zielone spodnie oraz ponczo z brązowego koca stanowiło słabe połączenie, lecz ważne, że ma coś na sobie.
– Więcej nie pijesz, myślałem, że zwariowałaś – powiedział, kręcąc głową.
   Nie odpyskowałam, bo usłyszałam klucz w drzwiach. Zazgrzytało i do środka wszedł tato, a za nim Edgar ciągnący walizkę.
– Cześć, papa! – krzyknęłam, rzucając się na szyję.
– Witaj, córciu – przywitał mnie i przytulił.
– Dzień dobry, panie Edgarze – Uśmiechnęłam się do szofera.
– Dobry, dobry panienko – Odwzajemnił uśmiech.
   Kiedy puściłam tatę, ten spojrzał z zaciekawieniem na Keitha. Odchrząknęłam, już mając go przedstawić.
   Wtedy ponczo się odwiązało i sfrunęło na podłogę.
   A Fatum zachichotało złośliwie.




Specjalnie dla Sassy women, proszę bardzo. Ja idę spać, jutro poprawię błędy i może podsumuję
Dobranoc <3 p="">

18 komentarzy:

  1. Jess: *idzie gdzieś z łomem*
    Inkwizycja to przy niej pikuś, z tym się zgodzę ^^'' Ogólnie sprzątanie takiej ekipy to jest hit życia, nie ma co XD
    Jess: Mówiłam! Jestem prześladowana!
    No cichutko, cichutko XD
    Bo by się za daleko zapędziło, ja takich scen opisywać nie umiem, zresztą Jess by mnie chyba udusiła XD Samo spadło, Keith szanuje swoje życie i urodę, nie chciałbym mieć lima pod okiem XD *wyobraziła sobie Keitha jako barmana z kajdankami* Ooo *O*
    Jess: Uspokój się..
    To się cieszę, że przypadł do gustu ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak pozbędę soe wszystkich historii (jeszcze jedna zostala) bede tu regularnie, a na raziw idę lulu, bo wstawanie o 6 ne jest fajne T~T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja czekam, bo trochę do nadrobienia masz XD

      Usuń
    2. Jutro to nadrobię 😈
      Kel: *prycha*
      I skomentuję 😈
      Meg: *z trudem tłumi śmiech*
      I będę czytała regularnie...
      Meg&Kel: *wybuchają śmiechem*
      Dobra, z ostatnim może być ciężko, ale no więcej wiary we mnie!
      Meg&Kel: *równocześnie* nie-za-to-co-nam-zrobiłaś buhahaha!
      Tia. Nadrobię!
      I gomen za tak późny zapłon, ale Haikyuu i King uzależnia xd

      Usuń
    3. Trzymam kciuki w takim razie. Coś zrobiła dziewczynom?

      Usuń
    4. Kel: Przez jeden rozdział oficjalnie zaczęto mnie shippować. I to podwójnie.
      Meg: A ja jestem duchem!
      Ej, Megi, ciągle dyszysz, bo próbuję o ciebie walczyć, więc trochę wyrozumiałości! A Kelly no... Musiałam coś namieszać ^^" dobra, ogarnę szkicowniki i zabieram się za nadrabianie! 😈
      Kel: Czyt: zaczniesz o 22
      Tak będzie, tak będzie, jak raz masz rację... Ale zaczne!

      Usuń
  3. O nie, nie, wyrzuć to z myśli XDD Nikt w sumie nie wie, jak on tą koszulkę stracił, zostawmy to osnute tajemnicą. No Jeeess przyznaj się~
    Jess: Raz piłam coś vestalskiego i pamiętasz, jak mnie rąbnęło?
    Keith: Przywykniesz
    Aż mi się do pamięci przywiały tamte wróżby...taaa...nigdy więcej XD Aki to pewnie owinęłaby go w koc, obwiązała dla pewności sznurem i poszła wziąć kąpiel z pianą. Też bym tak robiła, jakbym miała wannę ^^''

    OdpowiedzUsuń
  4. Polacy, Rosjanie i Vestalianie XD Kosmosowa trójca żeby nie było.
    Jeszcze spirytus im tam dorzuć, zgon na tydzień murowany. A kto by nie chciał? A tak to mam tylko prysznic T^T Z pewnością, zwłaszcza, jakby Spectra ci ją przyrządzał XD Albo Mylene, ona w końcu pluje jadem

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli chodzi o jego potrawy, to potrafi już makaron ugotować XD Czyli mniej więcej jest na tym poziomie co XD Choć jeszcze umiem zrobić kurczaka, ale jak ktoś mnie pilnuje XD
    ona powinna mieć "kobra" na nazwisko

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój jeżu! Angel! Opamiętaj się! Jedne shot po drugim! Gdzie schowałaś tę wenę przyznaj się -.-
    Akane jako królowa patoli okej XD
    Stan Gusa przypomina mi tylko stan jednej z moich kochanych wariatek podczas moich ostatnich urodzin. Nigdy więcej...
    Oczywiście nic nie przebije końcówki XD
    Jack: Ojciec powinien go zabić, pochować w ogrodzie i tyle.
    Lilka: Ty się Jess ciesz, że ta kurtka jest tylko czymś wymazana, a nie podarta przez jakieś szurnięte wampiry. Gus ten niedoroswuj zaniesie ją do pralni i będzie ją można od prać.
    Jakoś nie mam weny na koma, ale wiec, że przeczytałam.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jej nie mam, wypełzła z szafy XD Aki jest królową wielu rzeczy, tylko nie państwa, niestety :') Żebyś wiedziała, że mi też, to było z życiowego doświadczenia XD
      Jess: Nie podsuwaj mu nawet pomysłów. A co jak jest gdzieś porwana? A przez czekoladę nie było widać?!
      To mu urządzisz prywatną inkwizycję, proste

      Usuń
  7. Idealnie, pasuje do niej xDD Schab to dla mnie za dużo, jak ja potrafię trafić w lampę skorupą podczas obierania orzechów, szanujmy kuchnię. Moje też, zawsze coś daje w łeb XD

    OdpowiedzUsuń
  8. To ja spalić niczego nie spaliłam, ale wszystko przede mną XD Coś nie widzę Aki pracującej u Keitha. Szybciej kiblowałabym pod mostem albo owinęła wokół palca jakiegoś frajera

    OdpowiedzUsuń
  9. No, a tu tradycyjne stany mojego brata po imprezie.Czy ty mnie czasem nie szpiegujesz? 🤔 *podejrzliwy wzrok*

    Ostatnio drzwi straciły szybkę, żarcie dla psa zadomowiło się w pojemniku po płatkach i co tam jeszcze... A, odkryliśmy że mamy w rodzinie Bazyliszka! Gdy najstarszy brachol mój zacny, umiłowany, aż chce żeby jego głową bliżej zapoznała się z patelnią, wkroczył nagle na imprezę i wystarczyło jedno spojrzenie, by wszyscy zamarli, nawet ci co mieli ręce w górze skamieniali. Tylko brakowało żeby muzyka się ścieła 😂

    No

    Ta


    A rozdziały zostawiam na moment, gdy będę myśleć!
    Meg: Czyli nigdy!
    Morda! Bo zadzwonię po egzorcystę! Ugh, szlag, czemu akurat teraz mam największą wenę? Hm, ciekawe czy umiem pisać po klawiaturze z zamkniętymi oczami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nope, opisuje z własnego doświadczenia. Czemu wkroczył na imprezę z taką miną? Co się wydarzył? ^^''

      Usuń
    2. Hm, mamy bardzo podobne doświadczenia xD

      Marcinek wrócił zmęczony po robocie a tam harmider, więc no cud że młodszego braciszka nie powiesił 😅 ano i jak zobaczył stłuczony wazon (pamiątka od dziada pradziada) to jego wzrok był bezcenny xD muszę go kiedyś zabrać na lekcje, może zamrozi nauczycielkę...

      A ty wog dostałaś się tam gdzie chciałaś się dostać?

      Kel: A ta już o szkole

      Wiesz jakie mam nastawienie na ten rok

      Kel: z serii: olew totalny

      Usuń
  10. "ciut" XD Albo próbowała zamordować szyjką od butelki. Już czuję, jak będą starsi i Aki dalej będzie na niego syczeć i zgłaszać protest na ślubie XD

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajnie to wszystko zostało tu opisane.

    OdpowiedzUsuń