sobota, 11 sierpnia 2018

S2 Rozdział 16: Trochę o samoobronie i żywiole


       Minęło już około półtorej godziny, od kiedy Jane wraz z Phoebe wkroczyły do Bakuprzestrzeni. Przewodnicząca po uprzednim wypożyczeniu awatara bakugana Subterry – Hynoida, rzuciła się w wir walki. Wilson przyglądała się jej zmaganiom z trybun, bo nie miała dziś zbytniej ochoty na walki podobnie jak Ulvida.
– Burza piaskowa! – krzyknęła Phoebe, próbując wykończyć swojego już chyba piątego przeciwnika.
   Jane zasłoniła twarz rękę, przymykając oczy, kiedy drobinki piasku zaczęły wirować w powietrzu i siekać widownię po odsłoniętych częściach ciała. Dodatkowo mocne porywy wiatru szarpały włosy oraz ubrania. Westchnęła. Jeśli zrobią jej się kołtuny, to chyba kogoś udusi.
    Niedługo po ustaniu burzy i wymianie kilku ciosów zostało ogłoszone zwycięstwo Phoebe. Blondynka ukłoniła się przy aplauzie tłumu, po czym zbiegła po schodkach, pokazując Wilson gestem, że już się wyżyła i mogą iść. Jane wypuściła z ulga powietrze i wstała. W brzuchu już zaczynało jej burczeć, a ponadto przypomniała sobie, że miała skontrolować, jak tam rozwija się depresja Aki.
– Jestem ci naprawdę wdzięczna za tę propozycję – powiedziała Phoebe, która miała wypieki na twarzy. – Ach i przepraszam za moje zachowanie na przystanku – dodała, kręcąc palcami młynka.
– Nic się nie stało, doskonale wiem, jak bardzo Drake i Dean potrafią dopiec – Jane uniosła lekko kąciki ust i machnęła ręką.
   Kiedy opuściły arenę A, Wilson od razu stała się czujniejsza. Już od przyjścia zauważyła, że atmosfera w Bakuprzestrzeni bardzo się zmieniła. Ze strzępków informacji, która usłyszała na arenie, mogła dojść do wniosku, że Wojownicy zostali wykopani z administracji. Potwierdzał to wyświetlający się wszędzie komunikat, że niby Dan i jego przyjaciele są niebezpieczni. Nie rozumiała tylko jednego. Dlaczego Jessie nic o tym nie mówiła? Czyżby nie wiedziała?
   Poczuła szarpnięcie za rękaw kurtki i zwróciła się w kierunku Phoebe, która za zmrużonymi oczami wpatrywała się w ludzi przed nimi.
– Nie podoba mi się to – powiedziała cicho blondynka.
   Jane powiodła oczy za jej wzrokiem i akurat trafiła na moment, jak chłopczyk, który ewidentnie nie chciał walczył i próbował odejść, został złapany za ramię przez starszą od niego dziewczynę. Krzyknął, ale było za późno. Pochłonęło żółte światło, po czym zniknęli.
   Jane poczuła, że robi jej się zimno i postąpiła o krok do tyłu. To nie wróżyło nic dobrego, musi natychmiast powiedzieć o tym dziewczynom.
– Spadamy – rzuciła do Phoebe, obracając się na pięcie i ciągnąc dziewczynę za sobą.
   Jednak nie uszły nawet sześciu kroków, gdy drogę zagrodził im barczysty i wysoki facet o krzaczastych brwiach. Spróbowała wyminąć chłopaka. Lecz ten podążał za nią, aż wreszcie rozłożył ręce, uśmiechając się szeroko.
– Oj, oj, nie musisz być taka nerwowa. Chcę tylko zabrać ciebie i twoją przyjaciółkę do ciekawego miejsca.
– Co się dzieje? – szepnęła przestraszona Phoebe, przysuwając się bliżej Jane.
– Suń się – warknęła Wilson. – Nie mamy ochoty nigdzie iść.
– Wybacz, Jane Wilson, ale my nie mamy innego wyjścia.
   Dołączył do nich kolejny chłopak o głowę niższy od nachalnego. Miał ciemny odcień skóry oraz żółte kocie oczy.
– Ren Krawler – wycedziła przez zęby Jane.
– Jessie już ci o mnie mówiła? To przyśpiesza rozmowę. Widzisz, trochę się przyczyniła do zniszczenia mojego planu, więc chciałbym jej pokazać, że nie powinna lekceważyć Gundalian.
– Co mnie to obchodzi? – prychnęła.
– Ugh, wystarczy tego gadania, idziecie z na... – Sid nie zdołał dokończyć, gdy czerwone adidasy marki Puma kopnęły go w brzuch. Zacisnął zęby, czując mocny przypływ bólu.
   Jane, jedną ręką osłaniając Phoebe, odsunęła się od niego, mierząc się wzrokiem z Renem. Gundalianinowi nie schodził z gęby głupi uśmieszek, co znaczyło, że to wcale nie koniec. Zagryzła wargę. Do teleportów mają jeszcze kawałek, nie ma wyjścia, musi zaryzykować i zaatakować.
– Odwrócę jego uwagę – szepnęła Phoebe, która chyba czytała w myślach koleżanki.
   Ledwo wypowiedziała te słowa, Sid rzucił się na nie. Jane łokciem odepchnęła blondynkę, ratując ją tym samym przed łapami chłopaka, lecz sama nie miała tyle szczęścia. Blondyn zacisnął szeroką dłoń na jej przegubie, niemal krusząc go na kawałki.
– Koniec zabawy – wycedził, grzebiąc drugą ręką w kieszeni kurtki.
   Jane bez chwili zastanowienia założyła mu dźwignię na nadgarstek, wkładając w to całą swoją siłę, bo przeciwnik był potężnej postury. Nie wiadomo czy bardziej za sprawą szczęścia czy szoku Sida, że taka drobna dziewczyna zna się na samoobronie, jednak Arkail padł na ziemię, krzywiąc się z bólu.
– Ty mała..!
   Nie czekała na resztę wypowiedzi, tylko odwróciła się w stronę Phoebe i zamarła. Widok przed jej oczami natychmiast przywołał do niej wspomnienia, kiedy Akane wdała się w bójkę w podstawówce. Monstrose miała nogi owniętę wokół pasa Rena i bez opamiętania okładała go pięściami, wydając przy okazji z siebie bojowe okrzyki. Krawler osłaniał się przedramieniem przed atakami, a drugą ręką oraz nogami próbował zepchnąć z siebie dziewczynę, lecz ta jedynie mocniej zaciskała uda. Osobom postronnym mogło się wydawać, że jest to parodia jakiegoś tańca.
   Jane otrząsnęła się szybko z szoku, zauważając, że Sid już się podnosi.
– Biegniemy! Już! – krzyknęła.
   W tym samym momencie poczuła zimny metal tuż przy szyi i przeszły ją ciarki. Paralizator, zdążyło przejść jej przez myśl, nim uderzył w nią prąd, który sprawił, że wszystko zmieszało się w jedno i zatonęło w mroku.
   Phoebe pisnęła na ten widok i spróbowała odskoczyć od Rena. Tym razem jednak to chłopak nie pozwolił jej odejść. Monstrose nie musiała długo czekać, by poczuć, jak dawka elektryczności zostaje wysłana w układ nerwowy. Jej uda poluźniły uścisk podobnie jak ręce i gdyby nie Krawler, upadła by na ziemię. Zamrugała jeszcze kilka razy, nim obraz jej się całkowicie rozmył i znikł.
– Matkooo, bez naszej pomocy nie możecie złapać dwóch dziewczyn? – spytała Zenet, po czym zachichotała, wymachując czerwonym paralizatorem.
   Sid obdarzył ją gniewnym wzrokiem i przerzucił dziewczyny przez swoje ramiona. Lekko stęknął, bo jego brzuch ciągle odczuwał skutki ciosu czarnowłosej, a poza tym ważyły one niemało.
– Naprawdę żałosne – dodała Lena i poprawiła okulary. – Po co nam one? – zwróciła się do Rena, zakładając ręce na piersiach.
– Po nic wielkiego, oddamy je panie Kazarinie i dołączą do oddziałów – odparł Krawler. – Choć jeśli nam się poszczęści, może uda się zmusić Vestalię do pomocy. Albo przynajmniej ich formalną księżniczkę.

****

   Pióropusz pary chyba już po raz trzeci wypełnił kuchnię. Podczas gdy ja wyciągałam kubki, a Vena kolorowe puszki z torebkami herbaty, Kenji pełnił rolę kelnera ze srebrną tacką. Gus pchnięty dobrym wychowaniem – jego mistrz w tym ewidentnie utykał – co jakiś czas wpadał do środka z pytaniem czy coś zanieść. Z salonu było słychać gwar rozmów oraz muzykę.
– Jess, nie musisz tego robić, w końcu jesteś gościem, powinnaś siedzieć z resztą – zaprotestowała cicho Vena.
– Dużo lepiej czuję się tutaj, serio – odparłam, stając na palcach, by dosięgnąć takiego fajnego kubka w żółte kaktusy. – Zwłaszcza kiedy zaczęli temat o wynalazkach oraz technologii... – westchnęłam. – To naprawdę nie moja broszka.
   Tsaa, po dwóch minutach słuchania o jakiś kablach, przełącznikach, połączeniach, promieniowaniach, polaryzacji czy innych pierdołach poczułam, że głowa mnie boli i z prawdziwą przyjemnością zwiałam wraz z Veną do kuchni.
– Co, ciągle się z nią nie zapoznałaś? – spytał Kenji, po czym cmoknął swoją dziewczynę w policzek.
– Teoretycznie żyłam z nią kilka dobrych miesięcy, ale ona mnie naprawdę nie lubi – stwierdziłam.
   Wystarczyło pomyśleć choćby o nieszczęsnej obręczy od Spectry i Gusa, teleportach i taksówkach. To prawdziwy cud, że jeszcze żyłam, nie ma co. Choć pojawiają się głosy, khehehe Ace, że po prostu jestem zbyt tępa na jej używanie. I mówi to koleś, który boi się starszego brata swojej dziewczyny! Inna sprawa, że Spectra jest straszny...
– Tak długo przebywałaś na Vestalii? Wydawało mi się, że pojawiłaś się dopiero, kiedy Zenoheld chciał stworzyć tą broń do niszczenia światów – Kenji spojrzał na mnie uważnie.
– Ehh, to wy nie wiecie? – zamrugałam kilka razy.
– Niby o czym?
– Heh, widzisz, wplątałam się w to całe kretyństwo przez Vexosów, którzy... – zaczęłam mówić, lecz przerwał mi mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Aki.
– Hejka – przywitałam się z przyjaciółką, wychodząc na korytarz.
– Hej, Jess. Wiem, że siedzisz na Vestalii, ale może przypadkiem posiadasz informację, gdzie jest Jane? Bo przyszłam do niej oddać płytę, ale jej mama powiedziała, że jeszcze nie wróciła i nie odbiera telefonu.
– Nie mam pojęcia, nic mi nie mówiła – powiedziałam, marszcząc brwi. To było niepodobne do Jane. Zawsze odbierała, chyba że spała albo pisała. – Pytałaś Haru oraz Stelli czy przypadkiem nie jest u nich?
– Tak, umówiła się ze Stellą, ale dopiero na jutro.
– Hmm – zastanowiłam się na chwilę. – Może napadła ją wena twórcza i poszła do jakiejś pobliskiej kawiarni, by spisać tekst. To jej się czasami zdarza, a wiesz, że wtedy może się palić i walić, nie odbierze.
– W sumie tak – Akane westchnęła. – To oddam ją jutro, nie jestem w nastroju na więcej wizyt.
– Czemu tak bardzo się nim przejmujesz? – spytałam, bo wiedziałam od razu, czemu Aki ma taki humor.
– Bo ja wiem – mruknęła. – Wkurwia mnie niemiłosiernie, ale jednocześnie jego słowa często odbijają mi się w głowie. To bardzo dziwne uczucie.
   Zamilkłam, akurat kiedy z salonu dobiegł chichot Irene. Przez uchylone drzwi widziałam, jak dziewczyna łapie włosy Grava w dwie grube garści i podnosi je do góry, wysuwając usta zwinięte w dzióbek i mrużąc oczy. Odwróciłam wzrok.
– Przyjść?
– Nie przesadzaj, nie mam depresji – prychnęła. – Rany, coście się takie troskliwie wszystkie zrobiły? Okres dojrzewania w końcu was dopadł?
– W przeciwieństwie do ciebie.
– Jestem pełnokrwistą kobietą od urodzenia, nie zapominaj tego. Dobra, kończę, jutro mi powiesz, jak poszło z bratem, bo nie słyszę, byś płakała. Papa.
– Do zobaczenia.
   Rozłączyłam się i opuściłam dłoń z telefonem. Jednak po chwili znowu usłyszałam dzwonek. Tym razem to był Dan.
– Hej, coś się dzieje?
– Potrzebuję twojej pomocy, Jess.

****

    Heather od kiedy tylko przekroczyła próg bazy Wojowników, wiedziała, że coś się stało. Fabia siedziała zasępiona na krześle, wbijając wzrok w stół, Shun opierał się o ścianę za założonymi rękami, Dan krążył wkoło jak wyjątkowo irytujący komar, a Jake obserwował go spod wpółprzymkniętych powiek. Wszyscy byli pogrążeni w absolutnej ciszy, że było słychać buczenie komputerów.
– Coś się stało? – spytała, tym samym przerywając milczenie.
   Dopiero wtedy wszyscy ją zauważyli. Usiadła na krześle, rozważając, co mogło ich tak przygnębić, skoro zaledwie wczoraj Marucho udało się zamontować specjalne przejście do Bakuprzestrzeni niewykrywalne dla Gundalian.
– Jeden z rycerzy z mojej planety został ciężko ranny w walce i utracił żywioł na rzecz Gundalian – powiedziała w końcu Fabia.
– Em, Fabio, ciągle nam nie wyjaśniłaś, co to właściwie jest – zauważył Dan, siadając.
    Dziewczyna wzięła głęboki wdech i mocniej zacisnęła dłoń na nadgarstku drugiej ręki.
– Żywioł to starożytna moc życia. Za jej pomocą można zmienić pustynię w pełen życia i zieleni ogród, w skrócie zmienić śmierć w życie – zaczęła tłumaczyć. – Jednak przez jej potęgę, wiele złych osób chce ją wykorzystać do własnych celów. Właśnie dlatego od wieków jest ochraniania przez Nethian i odzyskanie jej jest takie ważne.
  Zgaduje, że to jeden z powodów napaści Gundalian na Neathię – mruknął Drago, siadając na stole.
   Fabia skinęła głową.
– Chwila, momencik, jeśli Gundalianie zorientują się, co zdobyli, to Neathianie mają przerąbane! – zawołał Jake, zrywając się na równe nogi.
   Heather w duchu zdumiała się, że taki tępy mięśniak potrafi połączyć fakty w czasie krótszym niż pięć sekund. Gdyby nie musiała udawać miłej, to zaklaskałabym mu kilka razy. Swoją drogą ten cały żywioł jawił jej się jako całkiem ciekawa rzecz, którą można było wywołać porządny chaos i mieć z tego dużo zabawy.
– Niestety nie tylko my. Gundalianie chcą podbić większość kosmosu. Właśnie dlatego musimy jak najszybciej go odzyskać. Teraz rozumiesz, Dan?
   Nie zwróciła specjalnej uwagi ani na słowa Fabii, ani na to, że Kuso wypadł na zewnątrz z komórką w dłoni. Wolała skupić się na nowo pozyskanych informacjach i ułożyć z nich najlepszy plan działania. Dostanie żywiołu w swoje ręce, kiedy jest z Wojownikami było praktycznie niemożliwe, lecz jeśli uda jej się od nich oddzielić...Tylko jak to zrobić?
   Rozmyślania jej oraz reszty osób pozostałych w pokoju zostały zatrzymane przez skrzypienie, którego dobiegało zza drzwi, które znajdowały się za plecami Shuna.
– Linus, musisz jeszcze leżeć! Wracaj do łóżka! – rozległ się pełen nagany, dziewczęcy okrzyk.
   Cała czwórka otworzyła drzwi i wetknęła głowy do środka. Linus, czyli chłopak ze śmiesznie postrzępioną grzywką, próbował wyrwać się z uścisków Marucho i Julie, którzy siłą chcieli go utrzymać w łóżku.
– Co się dzieje? – spytał Dan, gdy dołączył do grupki, przy okazji prawie powalając Heather na podłogę za pomocą ramienia. – Sorki, nie chciałem.
– Wytłumaczcie temu chłopakowi, że w takim stanie, to on nawet nie będzie w stanie wyciągnąć karty, a co dopiero wygrać z Gundalianami! – zaskrzeczał niebieski bakugan.
– Utraciłem żywioł, muszę go odzyskać – oświadczył chłopak, ignorując słowa bakugana.
   Gdy udało mu się podnieść, jego twarz wykrzywił grymas bólu i opadł na materac. Złapał się za ramię, dysząc ciężko. Fabia podeszła do łóżka i przykucnęła przy nim.
– Linusie, posłuchaj. Jesteś ranny oraz osłabiony, nie mogę ci pozwolić walczyć – przemówiła łagodnym tonem.
– Księżniczko, jestem rycerzem Zamkowym – powiedział chłopak, po czym wziął głęboki wdech i wstał. Zacisnął dłoń na naszyjniku z diamentem ozdobionym znakiem Pyrusa. – Utraciłem nie tylko żywioł, ale i przyjaciela! Dlatego idę!
   Ruszył do przodu, cały czas się krzywiąc. Julie wraz z Fabią patrzyły się na niego zatroskane i niezdecydowane, co mają zrobić. Nagle Linus się zachwiał i gdyby nie pomoc Dana, leżałby na białych kafelkach.
– Nie martw się, my go odzyskamy – powiedział Dan.
– Eh? – Rycerz spojrzał na niego zdumiony.
– Musimy działać szybko, zanim Gundalianie zorientują się, co takiego skrywa Nero – wtrącił Shun.
   Reszta skinęła głowami. Fabia uśmiechnęła się do Linusa, który zaczął im gorączkowo dziękować. Heather pozwoliła sobie na ciche westchnienie. Nudziły ją takie „poruszające” scenki.
– Już jestem! Mówcie, co się dzieje!
   Zielonowłosa odwróciła się na pięcie i niemal nie wpadła na stojącego za nią Shuna, gdy zobaczyła Jessicę Knight w rozpiętym płaszczu z rozwichrzonymi włosami. To była ostatnia rzecz, jakiej się teraz spodziewała.




Wreszcie udało mi się to napisać! Męczyłam się z tym cztery dni! Ogólnie ciągle tkwię na odcinku 12, ale przysięgam, że najpóźniej w 20 ruszy już akcja z planetami, nawet już wiem jak XD
Odmeldowuje się!


17 komentarzy:

  1. Aki z patelnią to połączenie zabójcze, nawet sam diabeł, by nie przetrwał tego ataku XD Wiadomo, że nic by nie zostało, zadzieranie ze złą Jess już źle się skończyło dla wielu osób XD
    Jess: Nic o tym nie powiem, to można wykorzystać na specjalne okazje ^^
    Gus: Czy ty chcesz szantażować mistrza?
    Jess: Nic takiego nie powiedziałam, to tylko takie "małe" zabezpieczenie na przyszłość ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Terapia ciągle się toczy, trochę to jeszcze zajmie xD spokojnie, często mam podobne wizje, że Spectra robi Jess za swoistą tarczę ^^. Nie Znam, raz w życiu grałam w CS xD Aki z patelnia to idzie na Gundalię xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Musisz napisać jeszcze raz, bo go usunęłaś xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo Aki to jest taka armia XD One Woman Army to piosenka idealnie dla niej <3 Wiadomo, Jess zawsze ma jakieś plany, snuje je niemal lepiej niż Heather.
    Heather: Chciałabyś XDD
    Nie, w mojej fikcji nie ma takich osób, Jess ma tylko moce od Tytana podobnie jak Reiko XD Nie ma innych takich osób

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko, kiedy ja ostatnio oglądałam coś w telewizji... XD Dokładnie, ona za sobą zostawania zniszczenie i załamanie nerwowe, Mylene coś o tym wie. Z niej będzie the best dziewczyna, narzeczona, żona, matka i babcia, aż się tego boję XD Tylko Akane bardziej mnie przeraża

    OdpowiedzUsuń
  6. Tsa, ciekawe czy wgl napiszę 3 część XD Kiedyś były plany, że Shadow przeżyje tą całą wojenkę z Zenkiem, ale jak widać, coś mi nie pasowało i umarł. No cóż.
    Aki: Bo wtedy go jeszcze nie znałam, każdy ma prawo do błędu. A i nie mam toporku!
    Myślę, że jej by wystarczyła patelnia i chochla. No i paralizator XD Ale to w sumie dobrze, że Jess ma takie troskliwe osoby wokół siebie z jej beztroską XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Postaram się XD Też chcę to napisać o dokończyć moje dwa blogi <3 Haha, co prawda to prawda, Keith wybrał sobie em...oryginalną towarzyszkę życia, ale miłość nie wybiera, on sam też jest ciężkim przypadkiem XD Akurat obmyśliłam dla nich taką cudowną scenkę, idealnie dla nich <3
    Jess: I już wiadomo skąd to skojarzenie o malinach
    Niee, to do czego innego...może ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Kto wie~ Jess jest granatem samowybuchowym XDD Teraz była nieco spokojniejsza, ale to już się kończy, skoro się sprawa rozwinęła XD Życzmy Spectrze powodzenia, bo czeka go szamapańska zabawa. Chyba znów wróci do psycho stanu z NV, kryj się kto może

    OdpowiedzUsuń
  9. Sassy masz może hg? Bo tak dobrze mi się z tobą pisze, a mi często nie przychodzą powiadomienia o komach i czasami długo nie odpowiadam XD Kubków im tam nie starczy, będą musieli kupić nowe. Tak, Jes tuląca się do Keith to mój ulubiony obrazek, zwłaszcza od tyłu, jak ma twarz w tych piórach XD Ma, ma, najszczęściej wykorzystuje, że jest urocza, a czasami, khehehe

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem, co to jest tt ^^' Taak, oni są uroczy i destrukcyjni, perfecto połączenie <3 Jess korzysta też z pomocy przedmiotów wokół. Pamiętne obrazy, lampy i inne rzeczy XD Przynajmniej sobie radzi

    OdpowiedzUsuń
  11. *dopiero wróciła* Aaa, myślałam, że to jakiś czat XD No dokładnie są niepowtarzalni XD Kurde, chyba się wezmę za rozdział XD

    OdpowiedzUsuń
  12. Takie u Zenka były, co się nimi broniła przed strażą. Stołem o ile pamiętam jakimś też XD Dobra, umyłam się, zjadłam obiadokolację, może zaczynać XD

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba jeszcze nie, ale wszystko przed nią
    Spectra: Nie płacę za szkody.
    Nikt nie płaci, spokojnie Spectrus XD

    OdpowiedzUsuń
  14. Jess mu zrobi taką na urodziny XD Kurde, niby miałam pisać, a i tak poprawiam stare rozdziały XD Typowa ja

    OdpowiedzUsuń
  15. Od razu, już widzę jego pełną szczęścia reakcję XD

    OdpowiedzUsuń
  16. *ma niemal połowę rozdziału* Chyba że Jess się taktycznie gdzieś zawinie XD O nie, spity Gus jest gorszy od swojej chorej wersji XD

    OdpowiedzUsuń
  17. Jaką metodę wymiany? XD JAk będę miała czas, to może napiszę takie piękne krótkie shoty o alkoholu i Vestalianach oraz Teamie Destrukcji XD

    OdpowiedzUsuń