czwartek, 11 kwietnia 2019

S2 Rozdział 29: Oblicze za maską


   Noc na Neathi była oszałamiającym zjawiskiem. Srebrne drobinki światła migotały w ciemnościach, a jasne promienie odbijały się od kryształowych budynków i rzucały oryginalne wzory na posadzki pałacu. Ciche szumy oddalonych lasów uspokajały umysł i pomagały zapaść w sen.
    Jednak w przypadku Fabii uwalniały one jedynie bolesne wspomnienia. Właśnie w takie noce siedziała wraz Jinem na dole, w pałacowym ogrodzie i słuchała jego zabawnych historii z wojska, dzieciństwa czy licznym podróży po Neathii. Ona z racji bycia drugą księżniczką miała wiele zajęć z kultury, etykiety, polityki, śpiewu, a także walki, przez co nie zostawało jej wiele czasu na własne przyjemności. Dlatego zawsze ceniła momenty, kiedy z pomocą ciepłego głosu Jina mogła przenieść się w te wszystkie odległe miejsce.
   Mieli je wspólnie odwiedzić. Chcieli zrobić jeszcze tyle różnych rzeczy...
– Księżniczko – szepnął Aranaut, widząc, jak dziewczyna zaciska ręce na marmurowej barierce balkonu, a po jej policzkach zaczynają płynąć łzy.
   Fabia pokręciła głową, po czym odsunęła rękaw swojej białej sukni i uruchomiła holograficzny obraz swojego zmarłego narzeczonego. Strój neathiańskiej gwardii, ciemnogranatowe włosy i ten delikatny uśmiech.
   Poczuła, jak w jej gardle rośnie gula, a ręce zaczynają trząść. Miał zaledwie osiemnaście lat, czym sobie na to zasłużył? Czym oni zasłużyli sobie na tą przeklętą wojnę?! Widziała płonące miasta, wszechobecną rozpacz, ból, śmierć i płacz, jednak to nie było najgorsze. Nie, pełne satysfakcji uśmiechy Gundalian patrzących na sponiewieranych Neathian były wypalone w jej umyśle i powtarzały się niczym zaklęta mantra w snach.
   Nienawidziła ich całym sercem. Kawałek po kawałku odbierali jej wszystko, co kochała. Powinni zniknąć. Powinni...
– Źle się czujesz?
   Nocną ciszę rozdarł pusty głos zabarwiony nutką mroku. Fabia szybko starła łzy i obróciła się twarzą do Heather, która stała z rękami założonymi z tyłu i lekko zaniepokojoną miną. Jej jasna koszula nocna falowała delikatnie przez wiatr.
– Przepraszam, obudziłam cię? – odparła, uśmiechając się słabo i wyłączając obraz Jina.
   Heather dalej przyglądała się jej badawczo, przez co poczuła się ciut nieswojo. Wiedziała, jakie dziewczyna miała powody, by tu być i szczerze jej współczuła, jednak z tymi malinowymi oczami było coś nie tak. Coś ukrywały.
– Nie umiałam zasnąć i postanowiłam się przejść. Potem zobaczyłam, że tu stoisz... – urwała niepewnie. – Wybacz, nie powinnam się wtrącać – Pochyliła głowę.
   A może była po prostu przewrażliwiona po gierkach Rena? Tak, stanowczo zrobiła się za podejrzliwa.
– Nie przepraszaj, nic się nie stało – Poklepała ją po ramieniu. – Miło, że się zainteresowałaś. A jeśli nie możesz spać, to idź to naszej lekarki. Ma świetne ziółka na bezsenność.
   Heather pokręciła głową i obróciła się ku krajobrazowi śpiącego miasta, zakładając zielone pasmo włosów za ucho. Otuliła się ramionami, mrużąc oczy.
– To tylko stres – mruknęła. – Zastanawiam się cały czas, co z Archiem i Bennym – Zagryzła wargę. – Jeśli też są wysyłani na pola bitew...
   Fabia na te słowa poczuła ucisk w sercu. Wiedziała, do czego zmierzała dziewczyna. Bała się straty i słusznie. Ból po stracie kogoś bliskiego, uczucie bezsilności. Bardzo dobrze znała te uczucia, które kłębiły się w jej duszy i nie życzyła nikomu doświadczać podobnej tortury.
– Będzie dobrze – szepnęła. Heather zerknęła na nią. – Jako księżniczka Neathii zapewniam cię, że wszyscy żołnierze będę znali twarze twoich przyjaciół i będą się starali za wszelką cenę ich ocalić. Nie pozwolę im umrzeć.
   Dziewczyna opuściła ręce, patrząc na nią dużymi oczami.
– Naprawdę?
– Yhym – Fabia uśmiechnęła się. – Dlatego nie masz się co martwić.
– Dziękuje bardzo – Heather znów się skłoniła.
– Nie musisz dziękować, to mój obowiązek. W końcu jesteśmy po jednej stronie, prawda?
– Prawda – Heather uniosła lekko kącik ust i ziewnęła.
– Idź już spać, jutro czeka nas ciężki dzień.
– Dobranoc, Fabia.
– Dobranoc, Heather.
   Rozeszły się w przeciwne strony, Fabia weszła do środka pałacu, natomiast Heather ruszyła przez krużganki. Gdy weszła do swojej przytulnej komnaty, oparła się o drzwi i uśmiechnęła szeroko. Crueltion podniósł się z poduszki i spojrzał na nią wyczekująco.
– Dowiedziałaś się czegoś ciekawego?
– Księżniczka miała ukochanego, który prawdopodobnie zmarł – odparła, nawijając kosmyk włosów. – Miota się z rozpaczy, ale przez to tak łatwo współczuje każdemu w podobnej sytuacji – Chrząknęła, maskując chichot. – Natomiast na dole kapitan Elright rozprawiał coś o jakiejś barierze, lecz Linus mnie zauważył i przegonił. Ciekawe, czy to tak ważne? – mruknęła, po czym westchnęła. – W każdym razie jutro pewnie pójdziemy gdzieś w teren, więc szykuj się, Cru. Czas, by wbić im nasze kły.


****

     Po dwugodzinnym ćwiczeniu nowego układu do piosenki Zary Larrson „ I would like” i półgodzinnej rozgrzewce miałam wrażenie, że nie dojdę do domu o własnych siłach. Niby miałam przyzwoitą kondycję i starałam się regularnie ćwiczyć, jednak dzisiejsze zajęcia połączone z wcześniejszym wf'em zadały zabójczy cios.
– Tylko się nie wywróć pod prysznicem, Jess – rzuciła Amy, młodsza koleżanka z grupy, kiedy weszłyśmy do łazienki. – Sama nie mam siły, by cię ewentualnie podnosić – Puściła mi oczko, po czym ziewnęła.
– Postaram się – mruknęłam, wchodząc do zielonej kabiny. Gdy zamknęłam drzwi, zdjęłam ręcznik i przerzuciłam go przez nie.
    Gorąca woda trysnęła ze słuchawki, w skutek czego w kilka sekund całe pomieszczenie wypełniła gęsta para. Oparłam się o jedną ze ścianek i powoli wcierałam migdałowy płyn w skórę, jednocześnie walcząc z sennością.
– Też cię nie będę łapał, więc nie zasypiaj – ostrzegł Fludim, który siedział na kurku.
– Przecież nie śpię – jęknęłam. – Matko, dobrze, że jutro mam na dziewiątą.
– Dałam nam dziś wycisk, co? – zawołała Amy z sąsiedniej kabiny.
– Masakryczny, a do występu jeszcze miesiąc.
– Niby tak, ale słyszałam, że w tym roku będzie spora konkurencja. Poza tym kilka dziewczyn ciągle gubi rytm – Usłyszałam, jak Amy uderza w drzwi kabiny. – Na przykład ta cholerna Agatha! Jak ona chcę to dobrze zatańczyć, skoro co chwilę potyka się o własne nogi! Nie rozumiem, dlaczego Clara ją wybrała!
   Przewróciłam oczami. Między Amy i Agathą toczyła się wojna od początku roku, którą ta druga przegrywała przez swoją nieśmiałość. Niezbyt mnie interesowały ich problemy, jednak czasami je upominałam, kiedy psuły atmosferę na zajęciach. A teraz, gdy miały razem zatańczyć układ, to sytuacja stała się jeszcze gorsza.
– Przesadzasz – powiedziałam głośno, zakręcając wodę i sięgając po ręcznik. – Agatha dobrze tańczy, tylko czasami traci koncentrację.
– Ale...
– Do zobaczenia – nie dałam jej dokończyć i wyszłam do szatni, która była na szczęście opustoszała.
    Ledwo otworzyłam swoją szafkę, a już powitał mnie telefon wyświetlający informację o nieodebranym połączeniu od Haruki. Dałam na głośnomówiący i zaczęłam wdziewać ciuchy.
– Przeszkadzam ci? – spytała na powitanie.
   Podskoczyłam, podciągając dżinsy, przez co przydzwoniłam plecami w ostry róg drzwi od szafki. Zaklęłam, masując kolejnego siniaka w kolekcji. Całe życie w kolorach tęczy na ciele, jak miło.
– Żyjesz? – westchnęła rozbawiona.
– Tsa – syknęłam, ubierając bluzę. – O co chodzi?
– Mam pewne podejrzenia co do Heather – odparła.
– Jakie?
– Dzwoniłam do Nathana i wypytałam, o co go prosiła. Były to dziwne żądania w stylu mówienia, że był wraz z nią, gdy jej znajomi zostali porwani przez Gundalian albo nie wierzenie w to, co mówi Brigdet Cox. Jeśli dodać do tego plotki, że jest groźną manipulantką, to wychodzi, że z Danem i resztą poleciała niebezpieczna osoba.
   Zaprzestałam wiązania botków i zmarszczyłam brwi. Mnie też towarzyszyło niepokojące uczucie, kiedy widziałam Heather wraz z Wojownikami. Choć myślałam, że to bardziej przewrażliwienie po tych wszystkich wydarzeniach z Gundalianami i Vestalią, lecz tu wychodzi, że kobiecemu instynktowi trzeba zawsze ufać.
   Przełknęłam ślinę, a w środku zrobiło mi się zimno. Jeśli Heather do tej pory mówiła same kłamstwa, to po poleciała na Neathię i jakie zamiary miała wobec Dana i reszty ekipy?
– Zaraz jak wrócę do domu, to zadzwonię do Dana i powiem, by mieli na nią oko – poinformowałam Haru. – Masz coś jeszcze?
– Ktoś mi wrzucił do szafki karteczkę proszącą o spotkanie jutro, by porozmawiać o Heather. Wtedy wszystko stanie się jasne.
– Okej, dzięki za informację, Haru.
– Zadzwoń, gdy już przekażesz to Danowi.
– Dobra.
   Rozłączyłyśmy się i już miałam wychodzić, gdy z łazienki wyszła Amy wycierająca włosy w brzoskwiniowy ręcznik. Na jej widok przyszło mi coś na myśl.
– Ne, Amy, znasz może Heather z naszej szkoły? Taką z zielonymi włosami? – zagadnęłam.
– Heather Ambler? Tak, chodzę z nią na nauki społeczne, a co? – spojrzała na mnie, unosząc brew.
– Możesz mi powiedzieć, jaka jest z zachowania?
– Hmmm... – Dziewczyna przyłożyła palec do policzka i zaczęła nim wiercić. – Dość cicha i lekceważąca wobec wszystkiego. Nie znam jej za dobrze, ale  ma wokół siebie jakąś taką dziwną aurę.
– Rozumiem, dzięki – Uśmiechnęłam się i pociągnęłam klamkę. – Do zobaczenia jutro!


****

   Tamten śmieć spoczywał dwa metry pod ziemią, nagrania szły póki co gładko, Sayuri i mama były szczęśliwe, Jane była cała, nawet Jess pogodziła się z tym cholernym maszkaronem, więc dlaczego czuła taką wewnętrzną pustkę? Czyżby zaczynała jej się osławiona „depreszja” z powodu złamanego paznokcia podczas gry w siatkówkę?
   Wygięła usta w grymasie uśmiechu, co jej lustrzane odbicie natychmiast powtórzyło. Jeszcze te wory pod oczami, rozczochrane i tłuste włosy oraz stara bluza w Hello Kitty. Czarna rozpacz pełną gębą. W takim stanie mogłaby z powodzeniem robić za trupa na wystawie w domu pogrzebowym, bez kitu.
   Nabrała powietrza i wsadziła twarz do umywalki wypełnionej zimną wodą. Podpatrzyła tę metodę u babci i choć pojęcia zielonego miała jak, to działała i pomagała jej uspokoić umysł. Wynurzyła się po chwili, mrugając intensywnie.
– Wyjdziesz kiedyś? – zawył Leaus, którego wyrzuciła na korytarz około kwadrans temu, kiedy znów zaczął jej nawijać o Gusie. – Czy może masz zamiar się utopić w tej umywalce?!
   Zagięła palce prawej dłoni na samo imię.
   Tak, droga, jaką objęła, była wątpliwa moralnie w cholerę, spowodowała, że skrzywdziła wiele osób i czasami ogarniało ją wrażenie, że staje się podobną kreaturą, co jej ojciec, lecz dawała bezpieczeństwo, a tego pragnęła najbardziej na świecie. Tylko osoba silna nie zostanie stłamszona. Jej ojciec górował nad nimi, mimo faktu, iż był śmieciem, właśnie przez swoją siłę. Upadł dopiero, gdy mama zauważyła, że ma więcej mocy, a potem ona zadała mu ostateczny cios.
   Kogo obchodzą inni? Kto niby powiedział, że nie wolno być egoistą?
   Zacisnęła dłonie na krawędziach umywalki. Woda spływała jej po twarzy i kapała na posadzkę. Może jeśli pokaże mu słuszność swojej postawy, to jego głos przestanie ją dręczyć? Ale chwila, moment, czemu ją to tak mocno przejęło? Nie interesowała się zdaniem innych, póki nie zaczynali być ważnymi dla niej osobami. 
   Syknęła i znów zanurzyła twarz. Niech to wszystko szlag!

****

   To, że moje szczęście jest nierobem i ma mnie w nosie, to wiedziałam od dziecka. Jakoś nauczyłam sobie radzić na własną rękę, nie ginąc przy okazji. Jednak stwierdzenie, że szczęście Dana też miało na niego wypięte, mnie zaskoczyło.
    By się z nim połączyć użyłam tego fajnego vestalskiego komunikatora, gdyż lepiej dawał sobie radę w połączeniach między planetami niż nędzna ziemska komórka. A tu nagle komunikat „Niestety nie można zrealizować połączenia”.
   Z wrażenia aż usiadłam gwałtownie na krześle, które odjechało, więc skończyłam na dywanie, wpatrując się zszokowana w komunikator. Włączyłam i wyłączyłam (najlepsza metoda), spróbowałam się połączyć jeszcze kilka razy, wciskałam różne klawisze, lecz po dziesiątej próbie się całkowicie poddałam. Co ja miałam teraz zrobić?!
   Shiena mi nie pomoże. Była mózgiem, lecz vestalska technologia potrafiła przerosnąć każdego – nie licząc Keitha, oczywiście. Fludim i otwieranie portali w ciągu dalszym było komedią, mój teleport też był nieprzydatny, bo nie znałam współrzędnych. Cudnie, kurwa, wspaniale! To trochę takie deja vu, że ktoś jest w chujowej sytuacji, a ja nie mam jak mu pomóc.
   Uderzyłam pięścią w podłogę. I co teraz? Mózgu myśl, myyyyśl!
    Nagle mnie coś tknęło. Podniosłam telefon i spojrzałam na godzinę. Dwudziesta druga, hmm. Trybiki w mózgu zaczęły się coraz szybciej obracać. Przymknęłam oczy, wzdychając ciężko. Czy wpadanie o tej porze do Keitha z prośbą o udoskonalenie komunikatora się źle skończy? Pewnie tak, ale to jedyny plan na ten moment.
   Wstałam i zaczęłam ubierać z powrotem kurtkę. Ja to się chyba wyśpię po śmierci...
– Gdzie idziemy? – spytał Fludim.
– Do Keitha, musi coś pomajsterkować, by dało się dodzwonić do Neathii.
– Eee, Jess, przecież Keitha dziś nie ma.
   Zastygłam wpół kroku.
– Co?
– Mówił przecież wczoraj, jak wychodziłaś, że jedzie na konferencję z jego i Gusa nowym projektem.
   No myślałam, że się wywrócę, gdyż mój bakugan miał absolutną rację. To podsumujmy sytuację, dwóch naukowców, którzy ogarniają sytuację, nie ma do jutrzejszego popołudnia, komunikator nie działa, a Wojownicy są razem z potencjalnie niebezpieczną dziewczyną na Neathii.
   Dramatyzuję czy życie znów zaczyna się zamieniać w wyjątkowo nieśmieszny żart?

*****

   Shienie lekcje do lunchu dłużyły się niemiłosiernie. Ledwo hamowała się przed liczeniem listków na gałęzi za oknem podczas zajęć z chemii, a na malarstwie prawie zasnęła w połowie szkicowania. Gdy wreszcie rozległ się upragniony dzwonek, złapała plecak i jako pierwsza wypadła z sali. Przeskakując dwa stopnie na raz, udało jej się dostać na parter przed napływająca falą uczniów.
   Trzy minuty później stała już koło bramy, dysząc lekko. Pogoda była paskudna, zimny wiatr smagał ją po policzkach, a kiszki marsza grały. Niech tylko autor liściku się szybko pojawi, bo nie miała zamiaru stać tu bezczynnie dłużej niż dwie minuty. 
– Jednak przyszłaś – powiedziała dziewczyna z fioletowym kapturem narzuconym na głowę, która szła w jej stronę. Przystanęła i zdjęła go, ukazując mocno pomalowane oblicze i ciemne włosy związane w kucyka.
– Brigdet Cox, tak jak myślałam – powiedziała Haruka, wkładając ręce do kieszeni płaszcza.
    Brunetka przechyliła głowę.
– Domyślałaś się, że to ja? Dlaczego?
– Heather wspominała o tobie mojemu koledze, ale to nieważne – Machnęła ręką. – Powiedz lepiej, co o niej wiesz.
    Oczy Brigdet pociemniały i zacisnęła mocniej usta. Była liderką jednej z kilku paczek, które istniały w ich szkole, i bardzo imprezową osobą. Zawsze w pełnym makijażu i modnych ubraniach przechadzała się korytarzami, unosząc wysoko głowę. A teraz wyglądała jak zbesztane dziecko pragnące zemsty.
– To cholerna suka – warknęła Brigdet  i zacisnęła pięści. – Kilka miesięcy temu zaczęła się do mnie kleić na przerwach, pomagać w projektach, zadaniach domowych, więc uznałam, że pozwolę jej wejść do naszej paczki. Gdybym tylko wiedziała, jaka z niej jest szmata! Kurwa! – Splunęła na bok, a jej twarz poczerwieniała.
   Haruka cierpliwie przeczekała atak złości brunetki, opierając się o jasne pręty bramy. Czy powinna opierać swój obraz Heather na podstawie opowieści Cox? Brunetka należała raczej do tych osób, które nie znoszą, gdy ktoś im się sprzeciwia lub robi sobie z nich żarty, co nie czyniło z niej wiarygodnego źródła informacji.
– Podsłuchiwała nas, robiła słodkie minki, by dowiedzieć się o nas czegoś więcej. Byłam tak durna, że zaczęłam ją zabierać z nami na imprezy – Brigdet wróciła do opowieści, krzywiąc się. – Przyłapała mnie na kilku rzeczach, lecz obiecała je zachować w sekrecie. A tak naprawdę zrobiła zdjęcia i tylko czekała na okazję, by to wykorzystać – wycedziła przez zęby. – Mała kurwa przez cały czas zbierała sobie na nas haczyki i gdy się jej znudziłyśmy, to ich użyła. Zmieniła się w kompletnie inną osobę, to było trochę przerażające – Odetchnęła i spojrzała na Harukę, uśmiechając się złośliwie.
– Co? – mruknęła Japonka.
– Znasz Nathana Crovena, prawda? Heather kazała mi znaleźć jego słabe punkty pod groźbą zniszczenia mojego związku.
   Haruka drgnęła, lecz zaraz zmarszczyła brwi. To nie miało żadnego sensu. Heather chciała się dostać na Neathię wraz z Wojownikami, natomiast Nathan siedział tu z nimi. Po co w takim razie były jej te haczyki? Zaraz...Nathan mówił, że miał potwierdzić tą opowieść o porwanych kumplach. Czy to znaczyło, że była ona fałszywa, by dostać się w łaski Dana? Musiała wiedzieć, że Kuso to troskliwa i wrażliwa osoba... 
   Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Jak bardzo daleko Heather była w stanie przewidzieć przyszłość i zdobyć potrzebne narzędzia? Jak dobrze analizowała ludzi i znajdowała ich najmniejsze słabostki? Jak długo to planowała? I jaki był jej prawdziwy cel?
– Widzę, że coś zrozumiałaś – mruknęła Brigdet. – Heather ma w dupie uczucia innych i lubi się nimi bawić. Nie wiem, co zrobił twój kolega, ale ma przejebane. Pewnie prędzej czy później wyda jego sekrety, tak jak moje.
– Dlaczego nic z tym nie zrobiłaś? – zdziwiła się Haruka.
   Cox odchyliła głowę, zakładając ręce na piersi. W palcach trzymała nieodpalonego papierosa.
– Ona ma czystą jak łza opinię wśród nauczycieli. Pilna uczennica, nie wdaje się w bójki, posłuszna – prychnęła z rozbawieniem. – Doskonale sobie ich zmanipulowała.
   Haruka spojrzała na zegarek. Na rozmowie upłynęło dwadzieścia minut, co znaczyło, że zostało jej drugie tyle na jedzenie i poinformowanie dziewczyn o nowych faktach.
– Dzięki za rozmowę – rzuciła do Brigdet. – Pomogłaś mi.
   Dziewczyna skinęła głową, szukając w torebce zapalniczki. Shiena wyminęła ją, a do jej nozdrzy wdarł się zapach tytoniu.
– Chcesz ją powstrzymać? – spytała Cox.
– Można tak powiedzieć.
– Hmm? To powodzenia, choć jeszcze nikt z nią nie wygrał – Podniosła rękę i pomachała nią.
    Haruka wróciła do szkoły i pobiegła ku stołówce. Szybko odnalazła wzrokiem dziewczyny i roztrącając łokciami ludzi, dotarła do ich stolika.
– Idziesz dziś jak prawdziwy taran – powitała ją Aki. – Wzięłam ci lunch, jaki lubisz – Wskazała głową na tackę koło siebie.
   Jednak Haruka nawet nie zwróciła na to uwagi, tylko padła na krzesło i  spojrzała z napięciem na Jess.
– Jest źle.
– A kiedy było dobrze? – westchnęła Jess, po czym spoważniała, schylając się do niej. – Co się dowiedziałaś?
   Jane oraz Akane również nastawiły uszu i pochyliły się.
– Heather to bezwzględna manipulantka i mimo że nie wiem, czego chce od Wojowników, to nie może być dobrego. Musimy skontaktować się z Danem, nim będzie za późno.


  

Pozdrawiam moje nadawanie Fabii jakiejś głębi xDDD Nawet nw czy wyszło, no ale. Ogólnie świadomość, że to 29 rozdział a odcinek zahacza dopiero o 14 mnie dobiła, ale no cóż, mam  tu wątek tej wojny, Jess i Vestalii, Heather, Wojowników, Akane i trochę o innych też by się przydało... *wzdycha* to będzie długa seria, obyśmy wytrwali XD
Odmeldowuje się!


5 komentarzy:

  1. Czego nie zrobię moja niechęć do niej chyba wygrywa, trudno ^^'' Kto wie, czy Jess się wyrobi na czas, Heather umie szybko działać XD A to ma po mnie, ja to wg niektórych głucha jestem XDD Dla Aki nie ma rzeczy niemożliwych

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale chodzi, że była taka zmęczona po zajęciach tanecznych czy że ma problem z dotarciem do Dana? XD Aki ma różne znajomości, ale z gangiem nie ma żadnych raczej XD Bardziej może kojarzyć groźne osoby ^^'' Przecież chłop nie rzuci roboty, bo jego dziewczyna zawsze przed podjęciem decyzji myśli "jebać to"

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo w tańcu nie ma wokół niej aż tylu potencjalnie niebezpiecznych rzeczy XD No i wtedy się skupia na tym, co robi Xd Oj to prawda, a jak na tym blogu byłoby nudno XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, wreszcie minęła mi kara na komputer, a tu taka niespodzianka! <33
    Świetnie ci się udało oddać Fabię, nawet jeśli wciąż jest strasznie głupia. Nawet się nie spodziewa jak bardzo Heather ją oszuka >D
    Choć jak patrzę to sprawa Heather wisi na włosku, skoro inni już zaczeli wokół niej szperać. Jejku, jak się cieszę, że nie muszę czekać, żeby się dowiedzieć co się stanie dalej.

    Z pozdrowieniami,
    Rena-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, bo ja serio jej nie lubię XDD Choć może w japońskiej serii jest znośniejsza? Obejrzałam z tego kilka odcinków i mówiła nieco bardziej ogarnięcie, no ale nie mam pełnej serii, więc lipa XD Oł, kara? Coś się stało?

      Usuń