– Jesteś naiwny, Zenoheldzie! – oświadczył
Apollonir.
– Słucham?! – warknął rozwścieczony król.
– Myślisz, że oddamy ci moce naszych domen? –
bakugan pokiwał głową z politowaniem. – Nigdy.
Po tych słowach rozbłysło oślepiające światło, które
objęło Starożytnych, po czym zniknęli.
– Co jest? – zdezorientowany Zenoheld rozglądnął się
dookoła.
Bakuganów
nigdzie nie było.
****
Po dwóch godzinach wychodziłam razem z dziewczynami ze
sklepu. Byłam umordowana, ale szczęśliwa. John dobrał mi naprawdę wspaniałe
ciuchy. Julie chciała nas zaciągnąć jeszcze do obuwniczego, ale stanowczo
odmówiłyśmy i ślimaczym tempem ruszyłyśmy do domu. Dziękowałam w duchu temu,
który wymyślił windy, bo myśl, że musiałabym jeszcze wchodzić po schodach, zwalała mnie z nóg.
Ledwo weszłyśmy do jakiegoś pomieszczenia, a ja padłam jak kłoda na kanapę. Dziewczyny poszły w moje ślady.
Ledwo weszłyśmy do jakiegoś pomieszczenia, a ja padłam jak kłoda na kanapę. Dziewczyny poszły w moje ślady.
– Jak było? – spytał Ace, bo akurat koło niego
wylądowałam.
– Było serio zabawnie, ale – nabrałam powietrza. –
takie maratony to nie dla mnie.
– Komuś się
kondycja pogorszyła. – Grit uśmiechnął się pod nosem.
– To następnym razem pójdziesz z nami i zobaczymy
czy będziesz się tak śmiał. – burknęłam.
– Hej, wy też czujecie to ciepło? – Drago zwrócił
się do pozostałych bakuganów.
Ingram, Elfin, Wilda, Percival i Nemus kiwnęli
głowami. Dopiero teraz zauważyłam, że się świecą. Nagle ich partnerzy padli na
ziemię.
– Ace! Złaź, jesteś ciężki! – zepchnęłam go z siebie
(co z tego, że był nieprzytomny! Moje plecy ważniejsze!)
Grit wywinął pięknego orła i zarył nosem o dywan. Nawet powieką nie ruszył!
Grit wywinął pięknego orła i zarył nosem o dywan. Nawet powieką nie ruszył!
– Co wam jest? – Runo klepała Dana po policzkach
podobnie jak Julie Shuna.
– Vexosi ich zaatakowali? – zastanawiała się na głos
Makimoto.
– Niby jak? Wzięli pelerynę niewidkę i równocześnie
podali im chloroform? – zakpił Fludim.
– A masz lepszy pomysł? – zirytowała się dziewczyna.
– Wiesz, nie mówię, że ta cała niewidka to bujda. –
jego mina mówiła co innego. – Sądzę jednak, że z Shadowem w drużynie za nic by
to nie wypaliło. – zakończył, powstrzymując się od śmiechu.
Prove potykający się o pelerynę i zaliczający glebę, przy okazji wywalając swoich, zagościł w mojej głowie. Westchnęłam ciężko, gdy Ace gwałtownie wstał. To samo zrobili pozostali.
Prove potykający się o pelerynę i zaliczający glebę, przy okazji wywalając swoich, zagościł w mojej głowie. Westchnęłam ciężko, gdy Ace gwałtownie wstał. To samo zrobili pozostali.
– StarożytniprzekazalinammocboZenoheldichzaatakował! – wykrztusił na jednym wdechu Kuso.
– Zapiszę cię do logopedy. – stwierdziła Runo po tej
jakże zrozumiałej wypowiedzi.
– Jeszcze raz tylko wyraźniej. – dźwignęłam Dana do
góry.
– Starożytni przekazali nam moc, bo Zenoheld ich
zaatakował. – powtórzył szatyn.
– Dlaczego?
– Podobno chce stworzyć maszynę do zniszczenia
bakuganów czy coś takiego.
– Potrzebne są mu do tego moce domen. – wyjaśnił
Shun.
– Czyli... – zerknęłam na bakugany. – Ewoluowałyście.
– bardziej stwierdziłam.
– Owszem. – przytaknął Percival.
– Podsumowując, Zenoheld po raz kolejny chce
zniszczyć bakugany? – Runo miała mocno zaniepokojoną minę.
– Niestety tak. – przytaknęła Mira.
– Ten dziadyga powinien wiedzieć, kiedy odpuścić! – jęknęliśmy równocześnie z Danem.
– Ten dziadyga powinien wiedzieć, kiedy odpuścić! – jęknęliśmy równocześnie z Danem.
Ledwo pozbyliśmy się kontrolerów, a już mamy kolejne zagrożenie.
To się nazywa szczęście! Przez wielkie S!
****
Zdenerwowany...a nie przepraszam wściekły jak osa król Zenoheld zwany przez niektórych ,,dziadygą’’ właśnie powrócił do zamku. Stracił okazję by uruchomić ten cały system! Cholerni Starożytni wykiwali go! Kazał przywołać swego syna.
– Wzywałeś ojcze? – Hydron pojawił się niemal
natychmiast, a teraz wpatrywał się z lękiem w rodziciela.
– Sprowadzisz dziewczynę. – rozkazał oschłym tonem.
– Dziewczynę znaczy się Jessicę? – upewnił się
chłopak.
– Tak. Czekam do końca tygodnia, a jeśli ci się nie
uda... – w groźnym spojrzeniu zdołał przekazać synowi, co się z nim wtedy stanie.
Czyli mam trzy dni. Świetnie, pomyślał Hydron, zaciskając pięści.
Skłonił się i wyszedł z sali. Czuł narastającą gulę w gardle. Ona jest z wojownikami. Jak ma ją stamtąd wydrzeć w tak krótkim czasie?!
Czyli mam trzy dni. Świetnie, pomyślał Hydron, zaciskając pięści.
Skłonił się i wyszedł z sali. Czuł narastającą gulę w gardle. Ona jest z wojownikami. Jak ma ją stamtąd wydrzeć w tak krótkim czasie?!
Zatrzymał się w podziemnym korytarzu. Sam nie wiedział, co go tutaj sprowadziło. Tęsknota? Chęć ucieczki? Wściekłość? Otworzył stare masywne drzwi, które zaskrzypiały ponuro i stał już w pokoju swojej matki, Noelii. Nie było tu
mebli. Tylko drewniana skrzynia zakryta jedwabną chustką. W środku leżało jedno
zdjęcie. Przedstawiało jego, gdy był małym berbeciem i właśnie Noelię. Była smukłą
kobietą o fiołkowych oczach i czarnych włosach. Uśmiechała się i goniła go po
ogrodzie. Jedna z najwspanialszych chwil w jego życiu. Oprócz fotografii był
jeszcze złoty pierścień. Jednak co ciekawe nie był jego matki. Należał do kogoś
innego. Wyryto na nim słowa ,,Odwaga pozwala kroczyć przez życie z uniesioną
głową.” Odwaga...Właśnie tego mu brakowało. Czuł, że rozkazy ojca są złe, ale
nie umiał się im przeciwstawić. Bał się, że skończy jak Noelia.
Dziesięcioletni Hydron biegał po całym pałacu w
poszukiwaniu mamy.
– Mamo! – zaglądnął do jadalni. Pusto. – Mamo! –
znów pudło. – Nie chowaj się! – zawołał płaczliwie.
– Synu. – surowy głos ojca nieźle go przestraszył.
– T-t-tak? – obrócił się do niego i szybko otarł
twarz.
– Twoja matka...umarła. – oświadczył zimno, jakby nic
go to nie obchodziło.
– Jak to? – fioletowe tęczówki księcia rozszerzyły
się. Czuł wzbierające się łzy w oczach.
– Umarła. – powtórzył król i odszedł.
Dopiero potem od służących dowiedział się, że
została zamordowana, gdy nie zgodziła się z planami swojego męża. To wspomnienie
napełniało go złością. Miał ochotę wyrzucić ojcu w twarz jakim jest potworem.
Jednak nie mógł. Strach, że też umrze, zbyt go paraliżował. Dlatego zazdrościł
Jessice czy nawet Spectrze. Oni bez lęku patrzyli na Zenohelda i sprzeciwiali
się mu. Byli wolni. Westchnął ciężko. Po tym wszystkim zmienił się. Jaki był
sens bycia dobrym skoro się wtedy wszystko traci?
*****
W krótkich żołnierskich słowach: jest źle a chwilami
tragicznie. Zenoheld ma kolejny plan zagłady, a na nas spadła odpowiedzialność
ochrony domen. Baron z Acem wrócili na Vestalię w związku z jakimiś tam sprawami rodzinnymi.
Hmm, dlaczego zawsze ja mam takie problemy? Z Maskaradem było podobnie. Czy to dzień, noc, wakacje czy tam szkoła on chciał walczyć! Twierdził, że we mnie i Fludimie jest coś fascynującego. Tajemniczego nawet. A czy słowa protestu czy pukanie się w głowę działały? A gdzie tam! W końcu jeden pojedynek skończył się tym, że z Fludimem trafiliśmy do wymiaru zagłady. Po powrocie nigdy więcej nie walczyliśmy z Maskaradem. Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. Najazd bakuganów, Naga itp. A teraz co? Maszkaron, jego wierny przydupas i grupa osłów z rozpieszczonym księciem na czele poluje sobie na mnie. Lepiej być nie mogło. Aaaa, nie zapominajmy o dziadydze!
Hmm, dlaczego zawsze ja mam takie problemy? Z Maskaradem było podobnie. Czy to dzień, noc, wakacje czy tam szkoła on chciał walczyć! Twierdził, że we mnie i Fludimie jest coś fascynującego. Tajemniczego nawet. A czy słowa protestu czy pukanie się w głowę działały? A gdzie tam! W końcu jeden pojedynek skończył się tym, że z Fludimem trafiliśmy do wymiaru zagłady. Po powrocie nigdy więcej nie walczyliśmy z Maskaradem. Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. Najazd bakuganów, Naga itp. A teraz co? Maszkaron, jego wierny przydupas i grupa osłów z rozpieszczonym księciem na czele poluje sobie na mnie. Lepiej być nie mogło. Aaaa, nie zapominajmy o dziadydze!
– Proszę was o szybkie zebranie się w sali obrad! –
głos Marucho rozległ się na korytarzach.
– Co jest? – spytał Dan, gdy wszyscy się usadowili.
– Zobaczcie. – Marucho wcisnął guzik na pilocie, a
nam wyświetlił się obraz kamer.
Hydron i kilku naukowców stali przy barierze i
wyraźnie próbowali się włamać. Bardzo inteligentny plan. Jaka szkoda, że nie
jesteśmy kretynami i mamy kamery.
– Policzę się z tym gadem! – Kuso był już przy
wyjściu.
– Zwariowałeś?! – wydarła się Runo. – Naszym priorytetem jest, aby się tu nie dostał, a nie jakieś głupie walki!
– To go powstrzymam! – bronił się Dan.
– Ja chcę z nim walczyć. – powiedziałam, zanim
pomyślałam. Czułam, że muszę to zrobić.
– Ale ty możesz być jego celem. – zaprotestowała Mira.
– To co? – prychnęłam. – Nie będę siedzieć cicho, bo
jakiś księciunio chce mnie porwać. Odwdzięczę mu się. – chwyciłam gantlet i
wypadłam na dwór.
Hydron uniósł lekko głowę, gdy do niego podeszłam. Na początku się cofnął, ale potem uśmiechnął szarmancko.
Hydron uniósł lekko głowę, gdy do niego podeszłam. Na początku się cofnął, ale potem uśmiechnął szarmancko.
– Nie masz zamiaru stawiać oporu?
– Żartujesz sobie? – założyłam gantlet. – Chcę ci
tylko pokazać, że ze mną się nie zadziera.
– Jak masz zamiar walczyć przez barierę?
– Wyjdę stąd na tą chwilę.
– Idę z tobą. – wtrącił się Shun.
– Ale... – chciałam im wytknąć, że nie mam dwóch lat i
sobie poradzę.
– Nie po to by walczyć. Tylko upewnić się czy po walce
nie zastosuje jakiejś brudnej sztuczki. – zmierzył Hydrona pogardliwym
spojrzeniem.
– Zgadzamy się na wasze warunki. – Mylene stanęła
przed księciem. – Jednak będziesz walczyła ze mną.
– Niech będzie. – wzruszyłam ramionami.
– Oraz jak przegrasz, to dołączysz do nas. – dodał Shadow.
Wiedziałam, że to powie. W końcu jestem nieźle rozchwytywana, nie?
– Dobra. – powiedziałam cicho.
W końcu zaczęłyśmy.
– Gantlet, wystrzał mocy! – krzyknęłyśmy.
Czas się zatrzymał.
– Karcia otwarcia! – karta rozpłynęła się na
asfalcie. – Naprzód Macubass!
– Fludim!
Poziom
mocy Fludima: 800
Poziom
mocy Macubassa: 700
– Mam
pokonać tą kupę złomu? – Fludim westchnął.
– Uważaj na słowa! – warknęła Mylene. – Super moc
aktywacja! Promienny szpon!
Wzrost
mocy Macubassa o 200 punktów. Spadek mocy Fludima o 200.
Macubass pociachał Fludima pazurami. Mój bakugan nic sobie z tego nie robił.
Macubass pociachał Fludima pazurami. Mój bakugan nic sobie z tego nie robił.
– Co tak słabo? – zakpił.
– Super moc aktywacja! Połączenie przeciwności!
Spadek
mocy Macubassa o 300 punktów. Wzrost mocy Fludima o 300.
– Grrr. Karta otwarcia start! Fantazm!
Spadek
mocy Fludima o 200. Wzrost mocy Macubassa o 200.
– Super
moc aktywacja! Włócznia mroku!
Wzrost
mocy Fludima o 500 punktów. Spadek mocy Macubassa o 500.
Wskaźnik
życia Mylene: 50%
– Co?! – Farrow wytrzeszczyła oczy. – Fantazm blokuje
wszelkie ruchy przeciwnika!
– Na nas takie rzeczy nie działają. – uśmiechnęłam się
kpiąco. – Masz pecha.
– Zapłacisz za to dziewczynko.
– Już się boję babciu. – wyrzuciłam kartę. – Dalej, Fludim!
– Już się boję babciu. – wyrzuciłam kartę. – Dalej, Fludim!
– Naprzód Macubass!
Nie miałam ochoty się z nią bawić. Chciałam dorwać
księcia ale niee! Wielki księciunio się boi.
– Super moc aktywacja! Krzyk ciemności! – użyłam kolejnej
karty.
Wzrost
mocy Fludim o 400 punktów. Spadek Maccubasa o 400.
– Podwójna super moc, aktywacja! Bicz mocy +
kompozycja bitwy!
Spadek
mocy Fludima o 700. Wzrost mocy Macubassa o 700 punktów.
O kurde. Różnica 500 punktów!
– Karta otwarcia start! Cierniowe pazury! –
straciłam głowę, ale nie miałam w zanadrzu lepszej karty.
Wzrost
mocy Fludima o 300 punktów. Spadek mocy Macubassa o 300.
– Początkowe poziomy, co? – uśmiechnęła się drwiąco.
– Super moc aktywacja! Mega finał!
Wzrost
mocy Macubassa o 400 punktów. Spadek mocy Fludima o 400.
Wskaźnik
życia Jessicy: 65%
– No i co? – spytała zimnym tonem.
– Miałaś farta. – uśmiechnęłam się.
– Zobaczymy, czy będziesz się tak śmiała, gdy z tobą
skończę!
Przewróciłam oczami. Denerwowała mnie. Czas na
szybkie rozwiązanie.
– Dalej, Fludim! – ledwo Mylene wyrzuciła bakugana, a ja już
miałam kartę. – Synteza super mocy! Taniec Haosu i Darkusa!
Wzrost
mocy Fludima o 700 punktów. Spadek mocy Macubassa o 700.
Wskaźnik
życia Mylene: 0%
Czas znowu zaczął płynąć. Dziewczyna zmierzyła mnie nienawistnym spojrzeniem. Shun, nim mignęłam okiem, przeniósł mnie do ogrodu i
bariera znów się pojawiła. Hydron stał z bardzo głupią miną. Pokazałam mu język
i odeszłam wraz z wojownikami. Usłyszeliśmy warkot silnika, po czym książę,
Mylene, Shadow i naukowcy zniknęli.
– To było super! – Dan z miną jakby to on pokonał
Mylene, szedł przez alejki.
– Dzięki. – uśmiechnęłam się.
– Vexosi poznali naszą kryjówkę. – zauważyła Julie.
– Póki nie przebiją się przez barierę, co jest
niemożliwe. – Marucho wyraźnie podkreślił ostatnie słowo. – to nic nam nie
grozi.
****
– Mam rozumieć, że Vexosi byli na ziemi? – spytał Spectra
władczym tonem.
– Tak. – potwierdził Gus. – Dość szybko zniknęli. –
dodał.
Phantom zaklął pod nosem. Nie spodziewał się, że tak
szybko zaczną działać. Coś mu mówiło, że jednak nie zabrali dziewczyny, skoro
szybko wrócili. Nieco spokojniejszy powrócił do nowej karty. Była niemal
gotowa.
– Musimy jak najszybciej zdobyć rdzeń. – rzekł, zerkając
na notatki.
– Możemy ruszać teraz.
– Nie. – pokręcił głową. – Czuję, że za niedługo
sami wpadną w nasze ręce. – podniósł wzrok na śpiącego Heliosa. – Musimy się
przygotować by tym razem ostatecznie zniszczyć Drago. – zacisnął dłoń w pięść.
– Tak jest. – Gus ukłonił się i wyszedł.
Spectra zaczął usilnie rozmyślać. Zenoheld musiał
wymyślić coś nowego, skoro już działa. Tylko co to mogło być?
****
Było już grubo po pierwszej, a my wciąż robiliśmy
no...dosłownie wszystko. Julie uczyła Mirę, jak się piecze ciasto, Dan kradł im
masę, Runo tłukła Kuso i jednocześnie rozmawiała ze mną o różnych bzdetach.
Marucho z nastawionym na żel czubem (nie wnikam, kto mu to zrobił) był
jednocześnie nieświadomy, że go ma. Strasznie się dziwił, gdy wybuchaliśmy
śmiechem na jego widok. Wyglądał jak mały Spectra w niebieskim kubraczku. Taki
krasnoludek! Shun o dziwo nie medytował/trenował/znikał, tylko czasami wtrącał
się do dyskusji. Nagle Dan odszedł od ciasta i podbiegł do głośników, z których
ryknęło ,,Stronger’’ zespołu Emphatic.
– ŚCISZ TO! TU SĄ LUDZIE! – ryknęła Runo trzy razy
głośniej od głośników. Jakie ona ma potężne płuca O.O
BUM! Z piekarnika poleciał czarny dym. Chyba
pierwszy piekarski wyczyn Miry właśnie się sfajczył. Otworzyliśmy okna.
– Chcesz Dan? – z miłym uśmiechem podsunęłam mu
czarne jak węgiel ciasto.
– Nie, dzięki. – odmówił Kuso.
Po jakimś czasie zostałam tylko ja i Dan. To nie
mogło się dobrze skończyć. Nieco ciszej (by Runo nie przyleciała z wrzaskiem)
puściliśmy muzykę i zaczęliśmy pić fantę, którą wygrzebaliśmy z lodówki. Tak
około trzeciej bąbelki uderzyły nam do głowy. Zbudowaliśmy sobie bazy z kanap, poduszek,
koców i krzeseł. Tak mniej więcej w połowie bitwy, gdy rozbiliśmy szklanki, do
środka wparował Shun. Popatrzył na nas jak na idiotów. Pewnie rozważał, czy nie
wysłać nasze szanowne osoby do najbliższego psychiatry. Jednak Dan wcisnął mu
fantę i niemal zmusił do wypicia. Na początku nic się nie stało. Kazami bez słowa
zaczął podnosić kanapy, lecz nagle zatrzymał się, a potem gwałtownie wyprostował.
– To walka na trzech? – zaproponował.
Muszę sobie gdzieś zapisać, że fanta po północy
działa jakoś magicznie. Sam Shun Kazami śmiał się jak wariat i strzelał w nas
poduszkami. Bitwa przeniosła się na mroczne korytarze. Uznaliśmy, że walka w
ciemności będzie ciekawa. Dywan amortyzował nasze kroki i upadki. Biegłam, sama
nie wiem gdzie i ciskałam poduszkami w różne strony. Uderzyłam w coś twardego
brzuchem. To chyba była poręcz. Podparłam się ściany i zaczęłam wchodzić na
górę. Świst poduszki, która przeleciała koło mojego ucha, pobudził mnie do
działania. Wbiegłam, niemal zaliczając glebę, rzuciłam koc w dół i pobiegłam, co
chwila zmieniając kierunek. Poczułam pod stopami nie miękki dywan tylko zimną
posadzkę. Gdzie ja jestem? Oczy zaczęły mi się zamykać, a organizm domagać snu. W
sumie co mi szkodzi? W tych ciemnościach za nic nie trafię do pokoju. Oparłam
się o ścianę i po chwili już słodko spałam.
– Panienko Jessico? – ktoś mną delikatnie
potrząsnął.
Otworzyłam oczy. Gdzie spałam? Pamiętacie tą słynną
toaletę, gdzie większość osób trafi? Tak, właśnie w niej spałam... Kato obudził
mnie, doprowadził do pokoju i poleciał szukać Shuna i Dana. W pokoju przywitał
mnie zirytowany Fludim.
– Gdzieś ty się włóczyła całą noc?!
– Gdzieś ty się włóczyła całą noc?!
– Uwierz mi, mój drogi, cały czas byłam w budynku. –
ziewnęłam i przeciągnęłam się.
– Gdzie spałaś?
– W toalecie.
– Słucham?!
– Nieważne, długa historia.
– Wiesz co? Jednak nie chce wiedzieć co robiłaś
przez całą noc.
– Lepiej dla ciebie.
Bakugan pokręcił głową po czym wskoczył mi na ramię.
– Czuje w kościach, że coś się dziś stanie. – rzekł po
dłuższej ciszy.
– Ty masz kości? – spytałam rozbawiona, wychodząc na korytarz.
– A co myślałaś? Że mamy żelki Haribo zamiast kości?!
– Nie! Tylko wiesz, istoty z obcego wymiaru.
Myślałam, że macie jakieś tkanki czy coś w tym rodzaju.
– To jesteś teraz bogatsza o informację, że mamy
kości.
– Jess! – Dan, który się chyba z księżyca urwał, stał
przede mną. – Przyznaj się, gdzie spałaś?
– W toalecie, a ty?
– W schowku na miotły. – wyszczerzył zęby.
Przypomniałam sobie, jak się tam zamknęłam i
nabijałam z Vexosów. Parsknęłam cicho śmiechem. Jedna z niewielu chwil na
Vestalii warta zapamiętania.
– Toooo... – Dan kiwał się na piętach. – Idziemy coś
przekąsić?
– Nie jestem specjalnie głodna.
Ukłucie w sercu. Następne, tym razem mocniejsze. Co
jest? Nie zważając na zdziwienia Dana, pobiegłam w prawo. Ból zwiększał się.
Stanęłam pod wielkim oknem i wyjrzałam na zewnątrz. Pusto...Ukłucia ustały.
Dooobra kolejna dziwna przypadłość. Zawróciłam z postanowieniem, że porządnie
się prześpię. Może to mój zmęczony umysł wmawiał mi te bóle?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jessie: Moja głowaaa
Spectra: Fantowy kac?
Jessie: Najwyraźniej.
Spectra: Przykro mi.
Jessie: Mówisz mi to z uśmiechem na ustach.
Spectra: To smutny uśmiech.
Jessie: A ja jestem święty turecki.
Dan: A kto to?
Jessie: Nie mam pojęcia.
Dan: To jak możesz nim być?
Jessie: Dan, proszę, nie denerwuj mnie.
Dan: Przecież nie umierasz.
Jessie: Ale mi łeb rozsadza >.<
Runo: Pewnie po głośnikach.
Julie: *piszczy z zachwytu widząc nowe ciuchy*
Jessie: *zakłada stopery* Jak dobrze...
Dan: Chcesz kawę?
Jessie: *cisza*
Dan: Mogę ci wysmarować pastą do zębów buty?
Jessie: *cisza*
Dan: Biorę to za zgodę *wychodzi*
Jessie: *nagle się zrywa* Czekaj, co?! Dan wracaj mi tu kapusto jedna!!
Ja: Mieliście zrobić podsumowanie >.<
Spectra: A co tu podsumować? Hydron smęta, Mylene ponosi porażkę a Jessica napiła się fanty i ma napad głupoty. Standard tutaj.
Hydron: Ale ty jesteś delikatny.
Spectra: A sorry cię bardzo. Mam cię gdzieś.
Hydron: Mógłbyś okazać współczucie.
Spectra: Nie chce mi się.
Ja: Leń!
Spectra: Ciężko pracuje -.-
Ja: Jakoś tego nie widzę....
Hydron: *jako, że Autorka i Spectra odpadli przejmuje dowodzenie* No to yyy mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Cieszymy się, że Elz dołączyła do komentujących i...to chyba tyle.
Shadow: Źle!!! To się robi inaczej! Hej, kochani! *chce mówić dalej ale wraca Autorka*
Ja: Dobra zwijać manatki bo to się coraz dłuższe robi.
Shadow: Miało być moje wejście :(
Ja: Wejście nie zając nie ucieknie.
Shadow: No wiesz co Angel :( a jak umrę zanim wreszcie ukaże się światu?
Ja: Życie jest brutalne. No już! My się żegnamy ^^