czwartek, 21 kwietnia 2016

Rozdział 9: Rada na dziś: Nigdy nie chodź o 4 rano po dachach, bo Jessie cię zdzieli patelnią.

   Było około czwartej nad ranem i cały dom był pogrążony w śnie. Założyłam ręce za głową i wpatrywałam się w sufit. Fludim spał w swoim legowisku na szafce nocnej. Ocknęłam się tak nagle, jakby śnił mi się jakiś koszmar. Jednak nic nie pamiętałam. Westchnęłam, stoczyłam się z łóżka i poczołgałam do kuchni po mocną kawę.
   Już trochę tu mieszkałam, więc mniej więcej miałam rozeznanie, co jest gdzie. Ale i tak nie wiedziałam, co się kryje za wieloma drzwiami. Kiedy dotarłam do swego celu, a miałam z tym niemałe kłopoty, usiadłam na czerwonym krzesełku, włączyłam ekspres i zerknęłam na krajobraz miasta, który rozciągał się za ogromnym oknem. Mgła kryła jeszcze dachy budynków, a promienie słoneczne powoli zaczynały oświetlać ziemię. 
   Nagle zza szybą przeleciała jakaś postać. W jednej chwili oprzytomniałam. Kto normalny powtarzam normalny o czwartej nad ranem nie śpi? Oprócz mnie, rzecz jasna. Na wszelki wypadek wyjęłam patelnię. Kawa już była gotowa, więc pociągnęłam pierwszy i ostatecznie ostatni łyk. Usłyszałam odgłosy kroków zza ścianą. To pewnie Vexosi. Ooo nie ja się nie dam!                         
   Przyczaiłam się pod drzwiami. W chwili gdy się uchyliły, zaatakowałam. Nieznajomy zniknął, by po chwili mnie podciąć. Szybko wstałam i zamachnęłam się. Miodowe oczy. Patelnia zatrzymała się w miejscu, gdzie przed sekundą była głowa Shuna.
– Co ty tu robisz tak wcześnie? – spytaliśmy równocześnie.
– Byłem poćwiczyć. – zaczął Shun. – Usłyszałem podejrzane głosy i postanowiłem to sprawdzić. Wtedy zaatakowałaś mnie. – kąciki ust lekko mu drgnęły.
– Przepraszam. – spuściłam głowę. Jestem stanowczo przewrażliwiona. Przecież wiadomo, że Vexosi nie dostaliby się tu tak łatwo!
– Nic się nie stało, ale radzę ci odłożyć tą patelnię. Tania pewnie nie jest.
   Zrobiłam, jak powiedział. Już chciałam wziąć kolejny łyk kawy, gdy do kuchni wpadł Dan.
– Musicie tak krzyczeć o czwartej rano? – spytał z wyrzutem, pocierając oczy.
– Danny nikt nie krzyczał.
– Tylko nie Danny. – skrzywił się szatyn. – I jak to nikt nie krzyczał?
– Normalnie. – wzruszył ramionami Shun. – Walczyliśmy w milczeniu.
– Walczyliście? – Kuso spojrzał na nas jak na kosmitów
– Wzięłam Shuna za Vexosa i zaatakowałam go patelnią. – wytłumaczyłam mu.
– Muszę zapamiętać by więcej nie skakać tak wcześnie po dachach. – powiedział Shun.
   Dan parsknął śmiechem, a potem z rozmachem otworzył szafkę, w której były kubki. Przy okazji strącił filiżankę z moją kawą!
– Brawo niezdaro. – jęknęłam, zbierając skorupy.
– Jak ręką? – spytał niespodziewanie Shun.
– Hmm? A, już ok. – wrzuciłam szczątki do śmietnika.
   Przeszliśmy cicho do salonu. W końcu reszta domu spała. Dan zrekompensował się, bo zrobił mi kolejną kawę. Shun siedział po turecku i wyraźnie medytował.
– Jak myślisz, co robią Vexosi? – spytał Kuso, próbując obudzić Drago.
– Pewnie planują zemstę albo coś w tym guście. – odparłam.
– A jak tam u nich było?
– Okropnie. – skrzywiłam się. – Ciągle albo Spectra czegoś ode mnie chciał, albo Hydron próbował mnie namówić do oddania mu moc.
– Jakiej mocy? – spytał zainteresowany Drago.
– Nie wiem dokładnie. – pokręciłam głową. – Wiem, że ją mam, ale nie potrafię jej używać.
– Ciekawe. – mruknął bakugan.
   W tym momencie do środka wpadł zaspany Marucho.
– Co wy tu robicieeee.. – ziewnął. – O tak wczesnej porze?
– Zapamiętaj Marucho. Nigdy nie chodź o 4 rano po dachach, bo Jessie cię zdzieli patelnią. – wyszczerzył się Dan.
– Co? – spytał zdezorientowany blondyn.
– Nieważne. – mruknęłam.
   Do środka wleciał jeszcze Fludim i Kato ze śniadaniem. Kiedy ten człowiek to zrobił?

*****

   Spectra mimo bardzo wczesnej pory był na nogach. Vexosi już ogłosili go zdrajcą. Świetnie. Przeglądnął stos papierów, ale nigdzie nie było poszukiwanej kartki. Warknął ze wściekłością. Przetrząsnął szuflady i w końcu znalazł formułę potrzebną mu do stworzenia nowej potężnej karty. Brontess i Elico byli uśpieni i spoczywali w wielkich inkubatorach.
– Mistrzu, co robisz tak wcześnie? – nawet nie usłyszał kroków Gusa.
– Już jesteśmy zdrajcami. – powiedział obojętnie Spectra. – Musimy stworzyć tą kartę najszybciej, jak się da. – machnął mu kartką przed nosem.
– To zabieramy się do roboty? – spytał Grav.
– Jeszcze nie. Brakuje w tym czegoś. – odłożył kartkę w widoczne miejsce i przeszedł do sterowni. Gus podążył za nim jak cień.
   Spojrzał na mapę teleportów. Vexosi najwidoczniej przegrupowywali siły, skoro nie próbowali dostać się na Ziemię. W końcu zostali pozbawieni potężnej mocy. Uśmiechnął się złośliwie. Było ich tak wielu, a byli tacy żałośni. On doskonale radził sobie tylko z Gusem a oni? Uciekli z podkulonym ogonem i bali się zmierzyć z grupką wojowników.
 Mistrzu coś ważnego się dzieje na Vestalii. – oznajmił Gus i puścił transmisję na żywo.
   Mira, Ace i Baron opowiadali dziennikarzom o bakuganach, napadzie na nich i walce o uwolnienie. Jego siostra umiała sobie poradzić, musiał to przyznać. Przy okazji pomogła mu, bo oczerniała Zenohelda.
– Dziękuje kochana siostrzyczko. – pomyślał ze złośliwą uciechą.
– Długo mam jeszcze czekać? – wychrypiał Helios.
– Niedługo mój drogi bakuganie, niedługo. Jesteśmy bardzo blisko naszego celu. – odparł, zastanawiając się nad jedną rzeczą.

****

   Naprawdę lubię tu mieszkać, ale posiadanie takiej ilości pokoi i pomieszczeń gospodarczych to już lekka przesada! Chciałam tylko znaleźć taras, a gdzie trafiłam? Do zoo! Naprawdę! Stałam, z niedowierzaniem patrząc na dwie żyrafy spokojnie przeżuwające liście. Ja rozumiem, że ludzie trzymają psy, koty, chomiki, węże itp. ale żeby żyrafy?! Może jeszcze słonie, co? Jak na zawołanie usłyszałam głośne trąbienie i zza ścianki wyszedł słoń. Skrajnie załamana wyszłam ze zwierzyńca i trafiłam do kina. Fludim na widok mojej miny zaczął się śmiać.
– Przynajmniej nie musimy się martwić, kiedy Vexosi tu wpadną. Z miesiąc by im zajęło znalezienie nas. – rzekł, gdy wreszcie się uspokoił.
– Świetne pocieszenie. Jaka szkoda, że NIE MOGĘ ZNALEŹĆ TEGO TARASU OD PONAD GODZINY! – wrzasnęłam.
   Fludim od razu zamilkł, a ja nieco spokojniejsza odwróciłam się. Za mną stał gościu o cerze bladej jak śnieg i wyłupiastych czarnych oczach.
– Mam cię! – skoczył na mnie i po chwili szarpaliśmy się na podłodze. Wykręciłam mu rękę, gdy zajęczał:
– To ja Dan! Nie zabijaj. – i kopnął mnie w kostkę.
   Przeturlałam się pod fotele, przeklinając w myślach Kuso i jego głupie pomysły. Chłopak zdjął maskę i wyszczerzył się w charakterystyczny sposób. Westchnęłam ciężko i stwierdziłam, że utknęłam. W żaden sposób nie mogłam się wytoczyć spod fotela.
– Nie zbieraj kurzu, tylko wstawaj. – Dan podał mi rękę i próbował podciągnąć, na co moje biodra trzasnęły delikatnie.
– Zaklinowałam się. – jęknęłam i wybuchnęłam śmiechem.
   Dan dołączył do mnie i po chwili obydwoje pokładaliśmy się na podłodze. Jeszcze kilka razy próbował mnie wyciągnąć, ale moje biodra dawały mi sygnał, że nie ma mowy.
– Trzeba będzie zadzwonić po straż pożarną. – uznał Fludim, ciągle się śmiejąc.
– Co wy tu wyrabiacie? – do środka wszedł Shun.
   Zmierzył nas dziwnym spojrzeniem. Ja wyglądałam jak żółw, który próbował wyjść ze skorupy, Dan był cały czerwony, a nasze bakugany coś gadały o ludzkim rozsądku. Kazami chyba ogarnął, o co chodzi, bo wykonał jakiś dziwaczny ruch i kopnął fotel, jednocześnie mnie uwalniając.
– Zbawienie! – przetoczyłam się pod ścianę i chwiejnie wstałam, rozcierając plecy.
– Skoro już nikt nie jest uwięziony. – spojrzał na mnie rozbawiony. – To chodźcie.
– Gdzie?
– Zobaczycie. – machnął ręką.
   Wymieniliśmy z Danem zdziwione spojrzenia i ruszyliśmy za Shunem. Weszliśmy do salonu i jedyne, co zobaczyłam, to burza srebrnych włosów.
– Cześć Jess! Jestem Julie Makimoto. – dziewczyną mocno mnie uściskała, niemal mnie dusząc. Za nią stała dziewczyna z niebieskimi kucykami, Runo.
– H-hej. – wykrztusiłam, gdy mnie puściła, po czym przywitałam się z Misaki.
   Obydwie chyba doskonale wiedziały, kim jestem i jakim cudem się tu znalazłam. One były tą niespodzianką? Misaki zaczęła się kłócić z Danem, a Julie przyglądała im się z uroczym uśmiechem.
– To po co nas tu sprowadziłeś Marucho? – Shun zwrócił się do blondynka.
– Widzicie, nasi starzy przyjaciele mają nam dużo do opowiedzenia. – uśmiechnął się Marucho, a do środka wpadli Mira, Ace i Baron.
   Dan i dziewczyny z okrzykami radości natarli na nich.
– To może nam opowiecie, co tam w nowej Vestroi? – zaproponował Shun, gdy trójka Vestalian została wreszcie puszczona.
– To może zaczniemy od tego, że zostaliśmy zaproszeni na wywiad i...  zaczęła Mira.
   Oparłam głowę o poduszki i starałam się skupić na jej opowieści. Jednak nieznośne uczucie, że ktoś mnie obserwuje, nie dawało mi spokoju. Rozejrzałam się. Wszyscy byli skupieni na Mirze. Wyobraźnia płata mi figle. 
   Przymknęłam oczy i odpłynęłam. Nagle przed oczami pojawił mi się twarz chłopaka z łososiowymi włosami. Gwałtownie się zerwałam. Pamiętam tą twarz. Czasami widziałam ją w odbiciach szyb lub w snach. Wojownicy popatrzyli na mnie zdumieni.
– Coś się stało? – spytała z troską Mira.
   Pokręciłam głową. Muszę stąd wyjść. Uczucie, że ktoś mnie obserwuje, nasiliło się. Bez słowa wyjaśnienia wypadłam na korytarz i zbiegłam na sam dół. Zatrzymałam się dopiero w ogródku różanym. Wzięłam głęboki wdech.
– Fludim czy ja wariuję? – spytałam zrozpaczona. – Ciągle mi się wydaje, że ktoś mnie obserwuje.
– Jessie. – powiedział uspokajająco Fludim. – Tylko nie panikuj. Nie zwariowałaś.
– Czyli...? – słowa nie chciały przejść przez gardło.
– Spójrz w górę.
   Zadarłam głowę i prawie się wywaliłam. Nad barierą unosił się gigantyczny statek. Widziałam ten lodowaty wzrok utkwiony w moją osobę. Spectra.
– Co znudziłeś się?! – wrzasnęłam.
– Nie zgrywaj takiej odważnej! Wyglądałaś, jakbyś zobaczyła ducha. – odkrzyknął.
– Miałam szczerą nadzieję, że nigdy więcej cię nie zobaczę!
– Naprawdę myślisz, że Vexosi ci odpuszczą? – zaśmiał się. – Jesteś naiwna!
– Vexosi to jedno ty to drugie. Czego chcesz? – normalna osoba zaczęła by zwiewać, ale halo oddziela nas bariera!
– Na razie nic!
– Mam rozumieć, że przyleciałeś tu po to, by się na mnie pogapić? – załamałam się.
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz. – rzekł, a jego usta wykrzywił złośliwy uśmiech. – Jessica  musisz do kogoś dołączyć.
– Brawo Sherlocku! Jakbyś nie wiedział, jestem z Ruchem Oporu i jest mi tu cudownie! – wrzasnęłam.
– Oni nie ochronią cię przed Hydronem. – krzyknął, ale ja już miałam tego pajaca po kokardę i zaczęłam iść do domu.
– Bo akurat ty byś umiał. – mruknęłam, wchodząc do windy.
   Już drzwi się zamykały, gdy ręką Miry wyciągnęła mnie z niej. Wojownicy nieźle zdyszani wlepiali zdumione spojrzenia w statek Spectry.
– Co ty tu robisz? – krzyknął Dan
– Spaceruje, nie widać? – odparł ironicznie Spectra, po czym statek nagle znikł.
– Jessie czego chciał? – zwrócił się do mnie Dan.
– A żebym to wiedziała. – westchnęłam. – Pewnie się za mną stęsknił. – posłałam pełne jadu spojrzenie w miejsce, gdzie przed chwilą był statek.
– Kto by za tobą tęsknił? – wyszczerzył się Ace.
– Mogłabym zadać ci to samo pytanie. – odparłam z uśmiechem.
   Spiorunował mnie wzrokiem, po czym stwierdził, że możemy wracać, bo uwaga cytat: ,,Pan chłodna maska dziś nas już nie zaszczyci swoją wkurwiającą obecnością’’. 
   Mira ze smutkiem wpatrywała się w niebo. Trochę ją rozumiałam, ale w większej części zaczęło mnie to irytować. Może i jestem wyjątkiem, ale ja bym wykrzyczała bratu, że ma się ogarnąć albo skończy jako psychopata ewentualnie trup. Nie chciałam jej tego mówić, lecz wydawało mi się, że Spectra przestał być jej bratem już od dawna. A może o tym wiedziała tylko nie chciała do końca w to uwierzyć? Ja w każdym razie jej rad nie mogę dać, bo z Mick’iem kłócę się nieustannie. Czyli w tej kwestii byłam bezradna, super.
   Poszliśmy do jadalni na obiad. Dan jak zwykle pochłaniał wszystko z ekspresowym tempie, Ace pokpiwał z niego, Shun z żelaznym spokojem ocierał kawałki jedzenia z twarzy, a Runo upominała Kuso. Uśmiechnęłam się lekko. Dobrze się z nimi czułam. Póki z głębi umysłu dobiegły do mnie słowa Phantoma ,,Oni nie ochronią cię przed Hydronem’’. Teraz nie dość, że ma tego maszkarona na głowie to jeszcze Vexosów! A ja narzekałam, że się nudzę kilka tygodni temu! Widać złośliwy los to usłyszał i postanowił dostarczyć mi niezapomnianych rozrywek. Taa niezapomniane będą. O ile przeżyję do końca. 
   Wstałam, prawie zwalając filiżankę i utkwiłam wzrok w Danie.
– Może powalczymy? – zaproponowałam.
– W sumie czemu by nie. – wzruszył ramionami Kuso.
– A gdzie macie zamiar walczyć? – spytała Runo.
– W ogrodzie? – wskazałam na rozległe połacie terenu.
– Nie możecie. – pokręcił głową Marucho.
– Czyli nie macie gdzie. – stwierdził Ace, opierając buty o róg stołu.
   Ja bym osobiście mogła powalczyć w którymś z miliona pokoi. W końcu ubytek jednego nic by nie zmienił. Jednak nie mój dom, nie moje zasady.
– To co robimy? – wtrąciła się Julie i zaraz po tym pisnęła tak głośno, że podskoczyłam. – Jessie! – chwyciła moje dłonie w swoje. – Kupimy ci ciuchy!
– Ale mam to. – wskazałam na swoje obecne ubranie.
– To za mało. – energicznie pokręciła głową. – Potrzebujesz więcej!
   A jeśli ma rację? Moje ciuchy szybko się niszczą, a większa ilość nikogo nie zabiła.
– Chwila. – Mira wstała. – Idę z wami.
– Jasne! Pójdziemy w czwórkę! – Makimoto wskazała na mnie, Mirę i Runo. – Mirze kupimy ziemskie rzeczy, Jess kilka nowych kreacji, a ja i Runo pobuszujemy! – uśmiechnęła się radośnie i wyciągnęła nas z domu, a potem poprowadziła do jej ulubionego sklepu.    Przywitała nas zielono-włosa ekspedientka o morskich oczach. Widać dobrze znała Runo i Julie.
– To co dziewczyny? – podeszła do nas. – Czego konkretnego poszukujecie?
– Ja jakiś wygodnych i wytrzymałych ciuchów. – odezwałam się.
– I rzecz jasna ładnych? – mrugnęła przyjaźnie. – John twój dział!
   Z zaplecza wyszedł chłopak, który miał na oko 19-20 lat.  Był ubrany w luźne, czerwone spodnie 3/4, czarną podkoszulkę i białe trampki. Niby nic specjalnego ale poczułam, że zna się na rzeczy.
– No to powodzenia! – Julie popchnęła mnie do części John’a.
– To co młoda. – przejrzał kilka wieszaków. – Kolory ciemne czy jasne? Bardziej obcisłe czy luźne? – otaksował mnie uważnym spojrzeniem.
– Hmm... – zmrużyłam oczy.  To będzie ciężkie.
– Spoko, spokooo. Mamy cały dzień.
   Kiedy my się bawiłyśmy w sklepie, Zenoheld nie próżnował. Zaczął realizować kolejny plan zagłady.

****

– Wszystko gotowe? – upewnił się po raz setny profesor Clay.
– Wszystko w najlepszym porządku. Możemy zaczynać. – odrzekł jeden z pracowników.
   Mieli zamiar teleportować Zenohelda do siedziby starożytnych bakuganów. Po co? Żeby zdobyć energię sześciu domen. Dlaczego? Cóż profesor Clay ukończył budowanie systemu zniszczenia bakuganów, a do jego uruchomienia potrzebował mocy domen. Zenoheld uznał, że Vexosi są zbyt słabi by podjąć się tej misji i postanowił sam tam wyruszyć. Miał swego potężnego bakugana, co mogło pójść nie tak? Był pewny zwycięstwa. Wojownicy pożałują, że weszli mu w drogę. Nie tylko oni. Spectra ten zdrajca też poczuje gorycz porażki.
– Zaczynamy! – krzyknął Clay, wciskając guzik.




~~~~~~
Ja: Ech nie mam siły na podsumowanie...
Jessie: No wiesz co -.- To ja się tym szybko zajmę! No więc jak widzicie rozróba z nową bronią Zenohelda się zbliża a ja nieco zmienię wygląd ^^ ale nie dam spoilera!
Spectra: To o swoim wyglądzie mogłaś darować.
Jessie: Powieś się najlepiej a nie się czepiasz!
Ja: Miły akcent na zakończenie.

6 komentarzy:

  1. Ja: Jeszcze dzisiaj i wolne...
    Kaosu: Zawsze tak jest, myślisz, że w końcu masz spokój, a tu nagle BAM! Przyłazi taki jeden z drugim i humor popsuty.
    Raksha: *uśmiecha się lekko pobłażliwie na zachowanie Kaosu*
    Aaron: Aż dziw, że Makimoto sama nie zaczęła wybierać ci ubrań Jes.
    Hiromi: *rozmawia przez telefon* A jak tam sytuacja w stadninie?
    Andrew: *we Włoszech, na czubku krzyża kościelnego* Najpierw pytasz się o zwierzaki, a nie o własnych braci? Ee, Romi niefajnie...
    Hiromi: Skoro z tobą rozmawiam to znaczy, że niczego nie przeskrobaliście.
    Andrew: *zeskakuje na dach kościoła* Heh, coś w tym jest. A wracając do pytania to w stadninie nic nowego się nie dzieje.
    Hiromi: Dobrze słyszeć. Jest gdzieś obok Seth?
    Andrew: Chwila... Seth orientuj się!!! *rzuca telefonem do brata na sąsiednim dachu*
    Seth: *ledwo łapie* Czy ty w ogóle myślisz Andrew?!
    Andrew: Od czasu do czasu. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julie: *przegląda ubrania* Zostawię to profesjonalistą. Ale sądzę, że Jess pasują ciemne kolory i mogłaby włosy związać w wysokiego kucyka *.* i nieco zmienić grzywkę.
      Jessie: Ciesz się Seth. Dan w ogóle nie myśli.
      Dan: No wiesz co. Myśle gdy muszę.
      Shun: To tylko telefon.
      Jessie: Maruchoo serio nie możemy powalczyć w którymś pokoju?
      Maruchu: Nie.
      Jessie: T.T
      Shadow: Ja jestem bardzo profesjonalnym stylistą ^^
      Lync: A te czerwone paznokcie to taki nowy męski styl?
      Shadow: Przynajmniej miałem mutację.
      Spectra: Chyba mózgu.
      Mylene: Ale on go nie ma.

      Usuń
  2. Boski rozdział, bardzo śmieszny zwłaszcza z tą patelnią.
    Z niecierpliwością czekam na następny.;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jessie: Mocarna pani patelni *.*
    Ja: Dziękuje i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. No Shun to potrafi człowieka wystraszyć ^^
    Shadow: Szkoda że ja tak nie umiem :'(
    Cleo: Oj nie płacz Shadow. Może kiedyś się nauczysz :)
    Vesta: Cleo jesteś tak dobra czemu trzymasz z tym złem wcielonym nam wszystkim znanym jako Ryuga?
    Cleo: Ja nie trzymam z Ryugą tylko z Raiko i Shige. Aczkolwiek do samego Cesarskiego Smoka nic nie mam.
    Dan*chrząka znacząco*: Cleo złotko jak pewnie zdążyłaś zauważyć jesteśmy na blogu o bakuganie więc ehm...*znacząco macha rękami w stronę siostry Nile'a*
    Cleo: Tak. Wiem mam stąd zmiatać. A miałam cię za spoko gościa.
    Elz: Nie powiem bo z tą patelnią to niezła przygoda się zrobiła^^.
    Dan: Normalnie temat na one-shot'a. :D
    Shadow: Dokładnie.
    Cleo: Na serio u Marucho można się zgubić?
    Dan i Elz: Mhm.
    Elz: Wierz mi to istny labirynt korytarzy.
    Dan:*patrzy znacząco na Cleo*
    Cleo:*bawi się naszyjnikiem z okiem Horusa i udaje że nie widzi patrzącego na nią Dana*
    Dan: Cleo czy ty przypadkiem nie miałaś...a z resztą.
    Ach te spiski ^^
    Dan: Co nie? Tu Spectra, tu Zenoheld. Normalnie Wojownicy są na celowniku.
    Shadow: Czuję się rozchwytywany ^u^
    Dan: Ale ty przecież nie należysz do Młodych Wojowników ==
    Shadow: No i co z tego? Mieszkam z wami to mogę se gadać jak chce.
    Jessie, Spectra faktycznie się za tobą stęsknił.^^
    Shadow: Na pewno stęsknił się Hydron. Ciągle o tobie mówi =^.^=
    Hydron*wielkie oczy i chęć mordu*: Shadow zabiję cię.
    Shadow: Raiko pomóż!
    Raiko: Spadaj.
    Shadow: Ryuga!
    Ryuga: Wal się.
    Shadow: Ryuto!
    Ryuto:....
    Lync: Ja to mam nadzieję że Vexosi szybko pokonają Wojowników.
    Dan: A ja to mam nadzieję że to wy poniesiecie klęskę.
    Lync: Czy ty spałeś czytając tę notkę? Tam pisało o nowym planie Zenohelda! Jarzysz?
    Dan: Nie, nie jarzę. -.-
    Elz: Rozdział W-S-P-A-N-I-A-Ł-Y! :))
    Dan: Czekamy na next ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja: *lekko się rumieni* Dziękuje ^^
      Jessie: Ooo fajnie Hydron znowu planuje jak mnie porwać. Jak znowu dostanę czymś ciężko to czekają cię ciężkie chwile mój drogi.
      Fludim: *wzrok na Vestę* Kim jest ten młody człowiek?
      Jessie: Mamy 21 wiek a nie 19.
      Fludim: Nie wtrącaj się.
      Spectra: Niesamowicie się za nią stęskniłem. Za tym balastem z brązowymi włosami.
      Jessie: Ja chcę Keithaaaa U.U
      Ja: Me too! T.T
      Dan: Lync my was rozniesiemy w pył.
      Jessie: *biegnie przez korytarz* Julie łapy precz od moich włosów!
      Julie: Ale są takie rozczochrane i wgl! :(
      Jessie: O nie, nie! *zatrzymuje się w toalecie* Już 5 raz dzisiaj!
      Ja: Nam nie przeszkadzają ludzie z beyblade ^^ w końcu u ciebie są wymieszani.
      Spectra: *z pięknie podbitym okiem i siniakiem na czole* Jeszcze raz Jenny wypuścisz a odlatuję i radźcie sobie sami.
      Jessie: Urządzę ci cudną imprezę pożegnalną ^^
      Spectra: Nie dzięki.
      Fludim: Wiesz Prove za dużo to ty się tu nie odzywasz.
      Mylene: I dobrze. Przynajmniej nam uszy nie więdną.
      Ja: Harry Potter mi się przypomniał O.O
      Shun: *spokojnie medytuje*
      Jessie: *lekko zakłopotana* No wiecie z tą patelnią to tak przez przypadek...
      Dan: Z fotelem też? :D
      Jessie: To twoja wina!
      Ja: Pozdrawiamy ^^

      Usuń