**muzyka**
Gdy otworzyłam oczy, stwierdziłam dwie rzeczy:
1. Głowa mnie strasznie boli.
2. Dan wbija mi łokieć w żołądek.
– DAAAAAAN! – wydarłam mu się do ucha.
Szatyn w odpowiedzi zachrapał, po czym walnął mnie ręką w
nos.
– Debil. – mruknęłam.
Bez ceregieli zepchnęłam Dana jak najdalej, w efekcie
chłopak stoczył się na Ace.
Odetchnęłam z ulgą i próbowałam wstać. Zawróciło mi się w
głowie, więc usiadłam.
– Auu. – syknęłam i przyłożyłam rękę do czoła. Normalna
temperatura. Tyle dobrze.
Nagle w całej rezydencji rozbrzmiał alarm, co tylko wzmogło
migrenę. Reszta gwałtownie się zerwała. Dan przez to zleciał na podłogę, Baron
dostał z łokcia od Miry, a Ace zaplątał się jakimś cudem w koce.
– Co jest? – spytał Shun w pełni obudzony.
– A bo ja wiem. – burknęłam.
– Boli cię głowa? – spytała Mira, widząc moją minę.
– Niestety.
– Przez uderzenie patelnią? – zaniepokoił się Baron.
Nie ma to jak przejmować się, czemu mam ból głowy, gdy wyje
alarm, nie?
– Wątpię. – słabo się uśmiechnęłam.
Alarm umilkł, za to do pokoju wszedł Klaus. Omiótł nas
wzrokiem, westchnął z rozbawieniem i przycisnął jakiś przycisk na pilocie. Ze
ściany wysunął się ekran.
– Patrzcie, kto nas odwiedził. – powiedział jadowicie.
Wyświetlił nam się Volt, który rozglądał się po ogrodzie.
Obok niego było widać początek tarczy.
– Vexosi! – krzyknął Dan, wyskakując z legowiska.
– Przyszedł po energię domen. – Mira również stanęła na
podłodze.
– Klaus masz jakieś prochy na głowę? – spytałam.
– Oczywiście. Silne masz bóle?
– Nie. Nawet mi przechodzą. – powiedziałam prawdę. Czułam
się już lepiej.
– Czekaj, czekaj...Która godzina? – Mira spojrzała na
Hercela.
– Za dziesięć dwunasta.
Fermin tylko wytrzeszczyła oczy.
– Idziemy! – zarządził Dan, zakładając gantlet.
Wszyscy w piżamach wylecieliśmy na zewnątrz, a potem
przeszliśmy przez barierę i stanęliśmy przed Voltem.
– Proszę, proszę – odezwał się Luster. – Subterra, Aqous,
Darkus, Ventus i Pyrus! Nic więcej mi do sżczęś... – urwał, widząc nasze stroje.
Cóż było ciepło, więc ja i Mira miałyśmy krótkie spodenki i
luźne bluzki w różnych kolorach, a chłopcy (oprócz Shuna, który miał spodnie
sięgające do kostek) szorty i koszulki na grubych ramiączkach. A oprócz tego
byliśmy rozczochrani. Ja nawet przydreptałam w kapciach, bo nie mogłam znaleźć
butów. Pięknie się prezentowaliśmy.
– Walczcie! – powiedział, gdy się ogarnął.
– Z przyjemnością! – założyliśmy gantlety.
W tym momencie rozbłysło tęczowe światło i koło Volta
pojawili się się...Spectra i Gus. Shun szybko pociągnął mnie za siebie. Ace i
Baron dodatkowo nas zasłonili.
– Witajcie, Wojownicy. – powiedział Spectra, patrząc na nas.
Na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.
– T-ty żyjesz?! – Luster popatrzył na Phantoma jak na ducha.
– Jak widać. Może i pozostawiliście mnie w walącym się
pałacu bym zginął, ale coś takiego nie mogło mnie zabić. – zwrócił się do Dana. – Walcz,
Kuso!
– Chwila moment! Ja z nim walczę! – zaprotestował Volt. –
Nie wcinaj się!
– Czekam na tą walkę od dawna i żaden żałosny Vexos nie
będzie mi wchodził w drogę! – warknął Spectra.
– Nie będziesz mi rozkazywać, Phantom!
– Doprawdy? – Gus stanął przed Lusterem. – Wiesz, Volt niby
udajesz takiego porządnego gościa, a jesteś taki sam jak Vexosi. Dwulicowy
tchórz z ciebie!
– Przyganiał kocioł garnkowi. – szepnęłam.
Zza pleców Shuna widziałam tylko jak Luster wpatruje się
zszokowany w bakugana, który stał na ręce Gusa.
– Oddawaj mojego Brontesa! – krzyknął.
– Twojego? Przecież go porzuciłeś, Volt. On już nie jest
twój.
– Zamknij się! Brontes!
Cisza.
– Coś ty z nim zrobił?!
– Nie chcę, by to dramatycznie zabrzmiało, ale odebrałem mu
wszystkie wspomnienia.
Zacisnęłam pięści. Zrobił to. Tak samo chcieli zrobić
Fludimowi...
Volt zamilkł.
– Dan, gotowy na walkę? – spytał Spectra.
– Zawsze i wszędzie! – odkrzyknął szatyn, odrywając wzrok od
Lustera.
– Ja też chcę walczyć! – Mira aktywowała gantlet.
– I ja! – dołączył się Marucho.
– Pokonam was wszystkich. – Phantom wzruszył ramionami.
Taa, wielki pan niepokonany.
Czas stanął w miejscu.
Jakiś czas później
Kiedy znów mogłam się poruszać, zobaczyłam tylko pędzący na
nas pocisk.
– Uwaga! – ryknął Ace.
Padliśmy plackiem na posadzkę. Zamknęłam oczy, bo światło
bijące od pocisku było oślepiające. Nagle poczułam mocny uścisk na nadgarstku.
Chcą mnie złapać.
Szybko wstałam. Fala bólu przeszyła mi głowę. Nie zwróciłam
na to uwagi i na oślep wymierzyłam kopniaka. Po warknięciu poznałam, że to Gus.
Podskoczyłam i kopnęłam go obunóż. Trafiłam, bo poczułam, jak mnie puszcza.
– Spectra atakuje! – wrzasnęłam do reszty i uchyliłam powiekę.
Światło i pocisk zniknęły. Maszkaron wpatrywał się we mnie
wściekle, Gus masował się po brzuchu, a Volt stał niezdecydowany.
– Jessica. – wycedził Phantom.
Zrobiłam krok do tyłu. To jego oko zaczynało mnie przerażać.
– Przegraliście, nie? – warknął Ace, podchodząc do mnie. –
To won!
– Nigdzie bez niej nie pójdę! – Spectra wskazał na mnie.
– Braciszku. – szepnęła Mira.
Dostałam kolejnych zawrotów głowy. Oparłam się o Ace, by
nie stracić równowagi.
Wszystko stało się tak szybko.
Zostałam popchnięta do przodu. Wojownicy krzyknęli. Z nieba spadła kulka, która wytworzyła więzienie dla nich, a drzewa zeskoczyła Mylene.
– C-co? – wydusiłam skołowana.
Byłam sama przeciwko dwójce Vexosów i dwóch byłych.
Dodatkowo czułam się coraz gorzej, a obraz przed oczami rozmywał mi się. Mam super szczęście, nie?
Nawet nie zdążyłam zrobić kroku, gdy zawisłam do góry
nogami.
– Jaki udany dzień. – powiedziała Mylene. – Mam tę dziewuchę, Spectrę i jeszcze Wojowników.
– Jak za chwilę zwrócę popcorn, to tylko i wyłącznie twoja
wina! – krzyknęłam, starając zachować przytomność.
– Tak, tak. – mruknęła znudzona. – Volt!
Kula – więzienie zamknęła jeszcze Gusa i Spectrę. O dwóch
przeciwników mniej! Jej! Teraz tylko przeciąć ten głupi bat i wiać za barierę.
A i jeszcze uwolnić Wojowników. Jak to zrobić?
– Po co łapiecie Spectrę? – spytałam Volta. – Podobno miał
zniknąć, nie?
– Król Zenoheld chce się z nim osobiście rozmówić. – odparła za Lustera Vexoska.
Mimo pulsującego bólu starałam się zebrać myśli. Nie mam
żadnej broni, wiszę do góry nogami na bacie Mylene, a moi przyjaciele są
uwięzieni. Szkoda, że już wykorzystałam tę gałązkę.
Próbowałam zebrać moc rękach, ale pojawiła się tylko nikła
zielona mgiełka, a przed oczami stanęły mi gwiazdy.
Zdecydowanie mi nie idzie!
Poczułam, jak karty super mocy wypadają mi z kieszeni
spodenek. Pięknie! Zaraz! Sięgnęłam do drugiej, mniejszej kieszonki i wyjęłam
tą kartę, która wytwarza świetlny miecz. Szybko włożyłam ją do gantleta i
przecięłam po raz któryś już bat.
Uderzenie o posadzkę nie było za przyjemne i wyparło mi
większość powietrza z płuc. Rozpaczliwie starałam się złapać powietrze.
Przeturlałam się kawałek i na popędziłam w stronę bariery, Jednak zamiast
poczuć charakterystyczny dreszcz, który towarzyszy, gdy się przez nią
przechodziło, nie poczułam absolutnie nic! Wyłączyli tarczę...Jak?! Nie było mi dane się nad tym zastanawiać, bo Mylene
zamachnęła się batem. Wykonałam koślawy unik, a na drzewie obok pojawiła się spora
dziura.
Cholera, mam przerąbane!
Wojownicy coś krzyczeli, ale przez adrenalinę nie zwracałam
na nich uwagi, tylko ile sił pobiegłam do zamku po jakąś broń.
****
Kiedy Jessica zniknęła gęstwinie drzew, Mylene pobiegła za
nią. Volt pozostał by pilnować więźniów.
– Szlag! – Dan tupnął mocno nogą. – Co robimy? – szepnął do
reszty.
- Zasłońcie mnie. – poprosił Shun. Zrobili, co chciał. –
Dobra. Poczekajcie chwilę. – Kazami wyciągnął kunai i zaczął szukać najlepszego
miejsca, by go wbić.
Volt zerknął w ich stronę, po czym zwrócił się do Gusa.
– Oddawaj Brontesa! – warknął.
– Bo? – spytał Grav ze złośliwym uśmiechem.
– Bo? – spytał Grav ze złośliwym uśmiechem.
– Może wtedy potraktujemy was łagodniej. – Luster był mocno
wkurzony. – Zdrajcy! – dodał.
– Nigdy nie chciałem pozostać w waszej żałosnej grupie. –
powiedział chłodno Spectra. – Nawet lepiej, że mnie porzuciliście.
– Kiedy krzyknę ,,Teraz!” napierajcie na barierę, ok? –
szepnął Shun.
Wojownicy skinęli głowami.
****
Tak wam powiem, że bieg gdy jest się półprzytomnym i w
kapciach nie należy do przyjemnych. Dodatkowo trzeba robić uniki przed batem
wariatki.
– Klaus! – biegnąc zygzakiem, zaczęłam szukać chłopaka.
Odpowiedziała mi cisza. Musieli go dopaść. Wpadłam do swojej
sypialni i zamknęłam się w łazience. Widok dezodorantu podsunął mi pewien ryzykowny pomysł.
Wypadłam z pokoju i poczułam gorąco na twarzy. Potoczyłam
się po podłodze. Z policzka spłynęła mi krew.
– Nie uciekniesz. – Vexoska nadepnęła mi na rękę. Ugryzłam
się w język, by nie krzyknąć. Czułam się coraz gorzej.
– Wiesz, Mylene – wydyszałam. – ja się tak łatwo nie poddam.
– Wyglądasz na chorą, twoi przyjaciele są uwięzieni. Znikąd
pomocy. – uśmiechnęła się z drwiną. – Nie masz najmniejszych szans.
– Przekonamy się? – szepnęłam.
– Niby jak? – nachyliła się.
W odpowiedzi pstryknęłam jej dezodorantem w oczy. Krzyknęła
wściekle i uwolniła moją dłoń. Szybko wstałam, wyrzuciłam jej bat przez okno i pobiegłam
dalej.
****
– TERAZ!
Wojownicy naparli na barierę z różnych stron. Po chwili
pękła. Byli wolni!
Volt już zmierzał na nich, gdy Shun pojawił się za nim i
wbił mu cienką szpilkę w szyję. Vexos osunął się na ziemię.
– Co mu dałeś? – spytała Mira.
– Środek usypiający. Mocny. – odparł ninja.
Potem bez słowa popędził w kierunku zamku. Pozostali wymienili
porozumiewawcze spojrzenia. Dan, Mira i Ace podążyli z Shunem, a
Baron i Marucho zostali by pilnować Spectry i Gusa.
– Czemu bariera nie działa? – spytał zdezorientowany Dan, rozglądają się wkoło.
– Pewnie jest jeszcze jakiś Vexos, który coś z nią
zrobił! – odkrzyknęła Mira. – Pośpieszmy się!
****
Shun natknął się na Mylene, która miotała się po korytarzu z
zamkniętymi oczami.
– Zabiję ją! – warczała.
Kazami cicho podszedł do niej i już naszykował się do wbicia
kolejnej szpili, gdy poczuł, że ktoś za nim stoi i odskoczył.
Okazało się, że to Shadow. Vexos wywalił jęzor i zaczął się
śmiać.
– Cześć, Wojowniku!
– Wszyscy tu jesteście? – mruknął do siebie Shun i
zaatakował Prova.
Zgodnie z powiedzeniem ,,Głupi ma zawsze szczęście.” Shadow
potknął się o własne nogi i uniknął ciosu Kazamiego.
– Jestem genialny! – krzyknął wielce uradowany.
– Ani kroku dalej. – przy gardle Shuna pojawił się
niebieski, świetlny miecz.
Mylene, którą przestały szczypać oczy, była wściekła.
Najchętniej zabiła by Shuna, ale nie miała takiego rozkazu.
Kazami kopnął ją w kolano, odskoczył parę metrów i zaczął
biec. Musiał pomóc przyjaciółce!
Mylene widząc, że ninja zniknął za zakrętem uśmiechnęła się
jadowicie. O to im chodziło.
****
Wybiegłam do ogrodu. Nigdzie nie mogłam znaleźć Klausa ani
broni, więc uznałam, że przejdę ogrodem na dziedziniec, gdzie są Wojownicy i
ich uwolnię, atakując z zaskoczenia.
Nogi odmawiały mi już posłuszeństwa. Jedynie adrenalina,
krążąca w moich żyłach, powstrzymywała mnie przed upadkiem i utratą
świadomości.
Akurat dzisiaj musiałam się rozchorować?!
Nagle upadłam. Trawa połaskotała mnie w twarz. Podparłam się ręką
i próbowałam wstać. Przeszywający ból głowy przeszkodził mi. Walnęłam pięścią w
ziemię. Czemu?!
–Widzę, że jesteś w nie najlepszym stanie, Jessico.
Nie musiałam podnosić głowy, by wiedzieć kto to.
Zesztywniałam. Nie...
– Hydron. – wyszeptałam.
– We własnej osobie! Stęskniłaś się? – spytał z kpiną.
– Nawet nie wiesz jak bardzo.
Jakimś cudem wstałam i stanęłam twarzą w twarz z byłym
księciem Vestalii.
Na jego ustach gościł lekceważący uśmiech. Miał inny strój i pomarańczowe okulary na nosie.
– Chyba wiesz, po co tu jestem? – zerknął do tyłu. – A właściwie jesteśmy. – poprawił się.
Zza krzaków wyszli wszyscy Vexosi oprócz Volta. Otoczyli
mnie. Pech mnie nie opuszcza.
Podniosłam ręce do góry.
– Błagam pomóż mi. – zaklinałam moc w myślach.
Zielona mgiełka pojawiła się nad moimi dłońmi. Zamachnęłam
się nią. Huknęło jak z armaty. Vexosi zasłonili twarze przed wybuchem.
Jednak nie był on zbyt potężny i nie rzucił nimi na boki.
Mam tylko chwilę, a nie zdołam uciec. Zerknęłam w prawą stronę. Błyszcząca tafla jeziora.
Mam tylko chwilę, a nie zdołam uciec. Zerknęłam w prawą stronę. Błyszcząca tafla jeziora.
Niewiele myśląc, odbiłam się od brzegu i dałam nura. Woda była cieplutka.
Zaczęłam płynąć. Może jakiś miły krokodyl mi pomoże i mnie
zeżre? Czy w Vestalii są w ogóle krokodyle? Świetny temat do rozmyślań, kiedy ucieka się przed bandą
wariatów! Dzięki mózgu!
Zaczęło brakować mi powietrza. Zaczęłam płynąć ku górze.
Nagle moje ciało opuściły wszelkie siły.
Adrenalina przestała we mnie buzować.
Nie mogąc się ruszyć, zapadałam coraz głębiej w wodną toń.
Wyciągnęłam rękę do góry, ku słońcu. Tylko tak spadałam i spadałam.
Czy to koniec?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dan: Angel szykuj się na lincz -.-
Ja: Buhahahaha! Pięknie urwałam xD
Jessie: *zrzuca trawę z twarzy* Widać jak mnie kochasz.
Ja: Ponad życie :*
Jessie: Taaa.
Spectra: A to niby ja miałem mieć piekło.
Ja: Dla ciebie też coś szykuje. Ojj przybędzie siniaków.
Spectra: Znów dasz Jessice ster? To ja się wyprowadzam.
Ja: Nigdzie nie idziesz *siła zmusza go by usiadł*
Spectra: *złorzeczy pod nosem*
Ja: Akane dzwoń po Sellon -.-
Akane: Kto to?
Ja: *trze skronie* Już nie musisz.
Dan: *idzie z lampką* Angel!
Ja: Pierwsze święte prawo blogów: Autorki są nietykalne!
Dan: *zostaje rzucony do tyłu*
Ja: O proszę, działa!
Ja: *wewnętrzny krzyk*
OdpowiedzUsuńHiromi: *rozczesuje włosy* Uspokój się Yun, przecież główna bohaterka umrzeć nie może.
Ja: Takaż pewna?
Hiromi: Ta. *wyjmuje kolejną igłę z włosów*
Kaosu: *z niedowierzaniem przygląda się kupce igieł na stole* Romi, na co nosisz coś takiego wplątane w fryzurę?
Hiromi: *nonszalancko* Przydaje się do samoobrony.
Kaosu: Serio? Jak?
Hiromi: Jak dobrze wbijesz możesz zatrzymać akcję serca. No co? Mama zna się trochę na akupunkturze. ^^
Kasou: Aha...
Raksha: *cicho* Widzieliście może Ryuuzę...?
Kaosu: Nie. A co, znowu wyszły?
Raksha: *kiwa głową*
Fludim: Wiecie Autorka jest do wszystkiego zdolna.
UsuńJa: ^^
Jessie: Kim jest Ryuuza?
Ace: Bakugan czy człowiek? Obstawiamy!
Jessie: Co ty się w Kim zamieniłeś?
Ace: Bieda przyszła.
Jessie: To idź pod biedronkę pożebrać.
Ace: Cała obstawiona.
Jessie: Napisz na telefonie ,,Bieda przyszła, zbieram na wodę" jak kolega Angel.
Ja: Taktyka na przeżycie najważniejsza xD
Hiromi: *macha ręką* Oj tam, jakby co to ją wskrzesi jak Kishatu na drugim blogu.
UsuńRaksha: ... Bey ...
Kaosu: Skoro nie ma Ryuuzy to Raijuu chyba... *po chwili* Cholerka. *wybiega*
Ja: Z cyklu survival XXI wieku. :D
Kim: Oj tam bieda. ^^
Hiromi: Akurat ty na brak gotówki nie możesz narzekać.
Kim: Większość z zakładów. ^^
Fludim: Jak mi Jess umrze to będę płakać >.<
UsuńJa: Nie pomagasz.
Fludim: Ty...ty...ty...
Jessie: *tuli go do policzka* Nie stresuj go ;-;
Spectra: Tonie, a przejmuje się bakuganem.
Jessie: Wiesz jest coś takiego jak uczucia.
Spectra: Serio? Nie potrzebuje ich.
Jessie: Zawrzyj mordę -.-
Ja: Dostał cukierka i 5 groszy.
Ace: Logika:prosił o wodę, dostał jedzenie.
Jessie: Zawsze mógł to być wpierdol.
Raksha: *brak pomysłu gdzie zacząć szukać*
UsuńFalcon: Uspokój się dziecko. Ryuuza przecież nie zostawi cię na zawsze.
Raksha: *nerwowy uśmiech*
Hiromi: *wyjmuję ostatnią igłę z włosów* Kogoś unieruchomić?
Arisu: Nigdy ci to nie wychodziło.
Hiromi: E tam, potrzebuje praktyki i tyle.
Kim: Ło, niezły wynik jak na początki żebractwa. ^^
Jessie: Śpi? Poszedł polatać? *nie ma zielonego pojęcia kim jest Ryuuza* Eee Romi serio chce ci nosić tyle plastiku we włosach? *wskazuje na stos szpilek*
UsuńIzumi: Ari - chan ^^ *przytula ją mocno* Cześć ^^
Ja: Ta. Szkoda, że my to mu daliśmy
Falcon: Ryuuza to ona gwoli ścisłości. I raczej to drugie, to nie jest raczej typ leniwca.
UsuńHiromi: To metal. Jak już mówiłam przydaje się do samoobrony, gdy nie mam nic innego przy sobie.
Arisu: *stoi jak stała* Izumi, dusisz mnie.
Aaron: Risu, aleś ty wylewna.
Arisu: Wiewiórką jest Ao, nie ja. (risu = wiewiórka)
Aaron: Ale kolor się zgadza. :)
Shizuka: Z litości czy bardziej dla żartu?
Ja: Dla żartu ^^
UsuńJessie: Pomogłabym ,ale sorry jestem w jeziorze i mam migrenę -.- Jaki pojeb pisał scenariusz mojego życia? Angel -.-
Ja: ^^
Izumi: Aar to jest Ari -chan ^^ Gdzieś ty nam uciekła? *puszcza ją*
Jessie: Ao *.*
Shizuka: Mogłam się domyślić.
UsuńRaksha: Nie szkodzi... *lekki uśmiech*
Aaron: *parska śmiechem* Ari-chan. Nigdy nie myślałem, że ktoś tak będzie się do niej zwracał.
Arisu: *podnosi brew* Trenowałam.
Ao: *żre kawałek ryby* P'kyu?
Jessie: *zlewa zasady i cała mokra bierze Ao na ręce* Cześć mały ^^
UsuńMylene: Znowu ta chihuahua -.-
Jessie: Sama jesteś psem, wiedźmo.
Izumi: Przecież pasuje ^^
Jenny: A co konkretniej Ari? *zwisa z gałęzi drzewa i dźga Spectre patykiem*
Ao: *radocha* P'kyuuu! :3
UsuńRaksha: *niezauważalnie zaciska pięść i usta*
Aaron: *kiwa głową* Co kto woli.
Arisu: Kontrolę, ataki, różne takie.
Hiromi: *układa igły w pudełku*
Jessie: Jesteś taki słodki *dostaje zawrotów głowy i siada*
UsuńJenny: Spoko ^^ Idę po jakieś prochy *znika*
Izumi: Czekaaj! *biegnie za nią*
Jessie: Bez nerwów Raksha. Ona i tak umrze ^^
Ao: P'kyu? *dotyka łapką twarzy Jessie*
UsuńRaksha: *powoli się rozluźnia* Arisu... Widziałaś gdzieś Ryuuzę?...
Arisu: Jest z Hydrą i innymi przy wodospadzie.
Kaosu: Czyli Raijuu nie żre nigdzie prądu?
Arisu: Nie.
Jessie: Nic mi nie jest ^^ Mam tylko migrenę ^^
UsuńDan: No to chwała, bo byśmy horrorów nie obejrzeli.
Ekipa: Sam sobie oglądaj!
Dan: Tchórze.
Jessie: Odezwał się ten, którego przestraszył bakugan.
Dan: Moja męska duma cierpi.
Ace: Przykro nam.
Ao: *tuli się do policzka Jessie*
UsuńKaosu: A tak w ogóle to jakim cudem Ao z tobą został Raksha?
Raksha: Chyba... Eh... Nie wiem...
Shin: *wchodzi do pokoju*
Kaosu: Heja Kazami, jak tam zawody?
Shin: *odstawia torbę* Znośne, ale mam dość na kolejne pół roku.
Jessie: Czemu miałby nie zostać?
UsuńJenny: *beztrosko wymachuje kuaniem*
*Vexosi leżą poobijani*
Jessie: Dzięki sis ^^
Jenny: A mogłam zabić
Kaosu: Na ogół rzadko się zdarza, że dzikie zwierzę z kimś zostaje na zawsze. Ale Raksha zawsze była wyjątkowa.^^
UsuńHiromi: Ty pamiętasz, że Yuna zostawia cię w friendzonie z Teshiką?
Kaosu: Mhm.^^
Shin: Bo troszczące sie rodzeństwo to skarb. :)
Shizuka: Niestety Autorka zabić ich nie da.
Ja; Nie ^^
UsuńJenny: Wskrzesisz ich. Proooszę.
Ja: No.
Jenny: Będzie bunt -.-
Jessie: Dan już szykuje transparent.
Dan: *cały we flamastrach* Ace nie pisz po vestaliańsku!
Ace: Czemu?
Dan: Bo Angel nie zrozumie.
Shizuka: Szykuje się strajk przeciwko Autorce?
UsuńKaosu: Pożyczyć farby?
Kim: No właśnie w Vestali pismo jak dla mnie to jakieś dziwne piktogramy. Gorsze to od kanji.
Hiromi: Chyba raczej nie.
Shin: A właśnie jedno mnie nurtuje, jakim cudem Dan i reszta potrafiła się porozumieć z osobami z innych planet? Bo jakoś nie mogę uwierzyć, że wszyscy mówili w jednym języku.
Shizuka: Uniwersalny tłumacz i wszystko jasne.
Ja: *turla sie po łózku* "Cane you save me now? When the ground drops out I get losy in the clouds? Save me now! You were my gravity..."
OdpowiedzUsuńKelly: Pisanie tego one shota nie za dobrze na nia działa.
Ja: Popatrz Jessie też miałam dzisiaj pecha. Nie takiego mocnego jak ty ale jednak. Ja i Zuza zgodnie: "czemu przerwalas?!"
Megi: Kim!
Ja: Skadś znam to imie... Rozdział super! Nie ms to jak przerywac w takim momencie. Wiec szybko dodowaja.
Kelly: A ty to niby nie przeriwesz w tym one shocie jak juz stanie sie co ma stac?
Ja: No może troche przedluze... *po minucie* Nie jednak nie! Bo jeszcze z rozdziałem trzeba sie wyrobić.
Kelly: Nie wstawisz dwoch tego samego dnia.
Ja: Nawet gdybym chciała to nie dam rady xD Dobra chyba trza konczyc bo poźno się robi a jeszcze pare rozdzialow trzeba nadrobić. To pa czekamy na next! Wene slemy w czekoladkach
Ja: Ring of fire! Fuck the world! I don' t need to be cured!
UsuńJessie: Z cyklu: Angel znalazła sobie nową piosenkę.
Ja: Przerwałam bo jestem zła i zabrakło mi pomysłu jak to pociągnąć xD
Dan: Czekoladki *.* *dostaje linijką po łapach*
Runo: One są dla Angel!
Dan: Angel jest zła i ma kota.
Ja; Co ma piernik do wiatraka?
Dan: Taką samą ilość liter.
Jessie: Badum tss.
Ja: *chciala cos odpisac ale zasnela*
UsuńKelly: Vanessa ostatnio polubila/pokochala Simple Plan. Nie no tez nie wytrzymie. Zalamania nerwowego dostane od tego one shota.
Kai: A co ja mam powiedziec?! Jestem w tak samo masakrycznej i beznadziejnej sytuacji jak ty!
Kelly: Nie da sie nie zgodzic. Czemu ona nam to robi?
Ja: *przekreca sie na drugi bok* Bo mogę xP Ale i tak was lubie *przytulilaby ale jest zbyt padnieta*
Ja: *pełna energii* To dziś napiszę kolejny rozdział jak się ogarnę ^^ i kawałek do Jenn. Kurna one shot musi jeszcze wejść.
UsuńJessie: Zeswatała was? Nie zazdroszczę *pije ciepłą herbatę*
Ace: W lato?
Jessie: Aktualnie tonę w jeziorze. Spadaj.
Kai&Kelly: Gorzej.
UsuńJa: *niewyspana* Co może być gorszego niż zeswatanie was hm... *sztuczne zastanowienie*
Kai&Kelly: *morderczy wzrok na autorke*
Ja: Oj bez przesady. Reszta teamu też bd mieć problem xP
Kelly: No ale nie aż tak beznadziejny jak my!
Megi: Ale wiecie że Angel ani nikt od niej nie wie o co cho?
Team: Wiemy!
Ja: A ten one shot bd mial kilka czesci... Hihi *unika kubka*
Jenny: *siedzi na pobitych Vexosach* Cieszcie się, że was nie zabiłam. Angel dawaj Spectrę!
UsuńJs: Nie -.- on jest mój T.T Wyżyj się na Zenoheldzie.
Jenny: Dobry pomysł *wychodzi*
Ja: Przydałoby się zacząć one shot o Kyoyi xD Kurna nie mam pomysłu.
Kurde przydalony sie zaczac rozdzial xD
UsuńKelly: Ale ktos tu woli czytac ksiazke!
Ja: Co poradze? Bylam w empiku (ostrzegalam ze to zly pomysl mnie tam ciagnac bo zaraz cos znajde co chce) no i znalazlam. Flanagan wydal nowa czesc Druzyny *.* Co tam ze wole Zwiadocow, Druzyna tez jest spoko tylko denerwujace jest to ze im tam wszystko sie udaje.
Dan: Ładnie to tak przychodzić w gości bez zapowiedzi?
OdpowiedzUsuńShadow: Odczep się Kuso.
Dan: Ja mówię poważnie. Kiedy się do kogoś przychodzi to się go o tym informuje. Gdzie jest Sellon?
Elz: Nie wiem.
Shadow: Tak w ogóle to wy nie mieliście teraz w palanach płakać czy coś w tym stylu?
Runo:*wali Shadow'a w łeb* Na moment zapomnieli że stracili bakugany, a ty musisz im o tym przypominać?
Shadow: Non^^.
Runo: -,-
Elz: Musze przyznać że mieliście dość osobliwą pobudkę. Jakby mnie tak alarm obudził to bym mu powiedziała żeby zaczął pisać testament.
Shadow:*patrzy na Elz jak na idiotkę* Alarm? Testament? Serio?
Elz: No^^
Dan: I jeszcze Spectra i Gus się wtrącili. To takie grupowe odwiedziny. O.O
Belfra:*patrzy na Mylene i uśmiecha się złośliwie* Odłóż tę zabawkę dziewczynko bo jeszcze zrobisz coś sobie lub nam. A to nieładnie ranić innych...*nie kończy zdania bo przerywa jej Shadow*
Shadow: Powiedziała dziewczyna która strzela do ludzi. -.-
Belfra: Nie dałeś mi dokończyć. Chciałam powiedzieć że to nieładnie ranić innych w taki łatwy i mało wyszukany sposób.*złośliwy uśmieszek*
Shadow: O.O
Lync: Shun oni bez ciebie zginą. Naprawdę.
Elz: Gdzie się podział Klaus?
Dan: I gdzie posiał Syrenoid? o.O
Elz: Mam tylko nadzieję że Vexosi nie popłyną za Jess.
Dan: A ja wiem kto uratuje Jess :3 Ale tego nie powiem.:3
Elz: To my pozdrawiamy^^ i weny życzymy^^
Dan: I przepraszamy za krótki kom^^"
Jessie: *cała mokra i chora* Tak, fantastyczna niespodzianka. Ja was kurna zabije Vexosi -.-
UsuńShadow: Bez nerwów.
Jessie: Zamknij się. Dobrze ci radzę -.-
Shadow: Gorszy dzień?
Jessie: Niee co ty. Tylko tonę, mam migrenę i moge zostać po raz setny porwana. Super jest!
Shadow: Nie lubię twojej ironii.
Ja: Wiem o kim myślisz Dan. Tak ci powiem, że chyba nie trafiłeś.
Jessie: *bierze łom do ręki* A teraz zamordować wiedźmę i Hydrona.
Hydron: *cały poobijany* Twoja siostra to już zrobiła.
Jenny: *kręci kunaiem na palcu* Chodźcie tu cholerni Vexosi.
Ja: Mooje dzieci ;-;
Dan: Klaus!!!!!
*cisza*
Dan: Angel Klausa zgubiliśmy.
Ja: Pewnie gdzieś pije herbatą. Poszukam go za chwilę.
Też pozdrawiamy i lecimy czytac rozdział *.*