Dan nie tracąc czasu, wyrzucił kartę
otwarcia, która rozpłynęła się, dotykając powierzchni areny.
– Naprzód Drago! – Wyrzucił swojego partnera.
W jego
ślad poszedł Spectra. Kiedy bakugany w pełnej postaci stanęły naprzeciwko
Jessie, dziewczyna oparła rękę o biodro.
– Zaskoczcie mnie – zażądała.
– Proszę bardzo. Super moc aktywacja! Smocza pięść! – Karta w gantlecie Phantoma
zaświeciła się na czerwono.
W
stronę dziewczyny z zawrotną prędkością popędziła metalowa dłoń Heliosa. Z
opuszków palców zaczęły wylatywać laserowe promienie. One oraz pięść uderzyli
dokładnie w miejsce, gdzie stała wojowniczka.
– Oszalałeś?! – wrzasnął Dan w stronę niewzruszonego Spectry. – Zranisz Jess tymi
atakami!
– Ty pojebany sukinsynie! – wydarła się Akane z trybun, ledwo powstrzymywana
przez Jane przed przyzwoitym przywaleniem blondynowi. – Tylko zwykłe śmiecie
tak postępują!
– Dan, naprawdę myślisz, że Tytan nie ochroni swojego naczynia? – Phantom zwrócił
się do szatyna, ignorując coraz gorsze wyzwiska pod swoim adresem. – Jeśli ono
zostanie zniszczone, on też.
– Brawo, brawo – rozległ się głos Tytana.
Chmura
pyłu opadła i ukazała Jessie, która stała bokiem i wyciągała rękę przed siebie.
Osłaniała ją okrągła fioletowa tarcza. Helios prychnął, a jego metalowa ręka wróciła na swoje miejsce.
– Naprawdę myślicie, że jakaś żałosny cyborg mnie pokona? – spytała dziewczyna,
przeciągając głoski. – Naiwni jesteście – Zmrużyła oczy. – ale mi to wcale nie
przeszkadza.
– Nie myśl sobie, że wygrałeś – wychrypiał Helios.
– Nie myślę. Wiem to – odparła dziewczyna.
– Tornado płomieni! – wrzasnął Dan.
Dziewczyna westchnęła ciężko, po czym zaczęła biec w stronę Dragonoida,
zdając się nie zauważać ognia. Zrobiła obrót na jednej nodze i ręką otoczoną czarną poświatą po łokieć uderzyła w tornado. Po płomieniach nie pozostał nawet
ślad. Kolejny cios Jess miał sięgnąć samego bakugana, ale ten odbił to swoją
tarczą i dziewczyna wylądowała na ugiętych nogach na powierzchni areny.
Przez
to całe zamieszanie nikt nie zauważył, że Helios przywdział Niszczyciela.
Dopiero czerwony błysk i dźwięk strzału zwróciły uwagę wszystkich. Huknęło i po
raz kolejny w powietrzu zatańczyła chmura kurzu i pyłu. Dziewczyna odleciała na
krawędź areny, zasłaniając się rękami. Jednak nie miała chwili wytchnienia, bo
Spectra i Dan, który zrozumiał pomysł Phantoma, użyli kolejnych super mocy.
O ile
jeszcze pocisków Heliosa udało jej się uniknąć, to przed atakiem bezpośrednim
Drago musiała zasłonić się następną barierą, ale i tak uderzyła o ziemię,
oddychając ciężko.
Odgarnęła włosy z twarzy i otarła pot z czoła.
– Huh, to ciało jeszcze nie jest w pełni moje – stwierdziła, podnosząc się z
ciągle spuszczoną głową. – No dobrze...Koniec zabawy, szczeniaki.
– Ha? My się dopiero rozkręcamy! – zawołał Dan i sięgnął po kolejną super moc.
– Mylisz się – Dziewczyna zaczęła się śmiać. – Tutaj jest wasz koniec! –
Podniosła głowę, a jej oczy stały się szkarłatne jak krew.
****
Biegłam, biegłam i biegłam przez ten wymiar,
mając ochotę zwyzywać tego, który go projektował. Otoczenie było takie
monotonne! Sklepienie w czarno – białe zawijasy, a reszta podzielona na jasną i
ciemną część. Pomijając fakt, iż ta mroczna z każdą chwilą nieco się powiększała,
to wszystko było tak nieurozmaicone, że mogłam zasnąć w biegu! Jednak nie
zrobię tego, bo wtedy szlag mnie weźmie i to na amen!
O
matko, jak ja tęskniłam w tej chwili za Fludimem. Może bywał marudny,
ironiczny, nieogarnięty, ale zawsze stał po mojej stronie i teraz pewnie darłby
mi się do ucha, że mam przyśpieszyć.
Tak
właściwie jedynym plusem całej sytuacji jest to, że tracę na wadze. Aki mnie zapewne za to udusi,
ale kogo to interesuje? Jasne, nie chcę wyglądać jak wieszak, co to to nie, ale
do bycia foką też się nie garnę. A w domu Marucho razem z Danem wżeraliśmy
takie zapasy czekolad, ciastek czy fast foodów, że głowa mała.
Stanowczo trzeba być mną, żeby podczas biegu,
który ma, jakby nie patrzeć, zdecydować czy jeszcze kiedyś się ocknę, myślę o
swojej wadze. Może ja naprawdę jestem pozbawiona jakiegoś kawałka rozsądku?
Ciekawe czy jest jakiś lekarz od tego...
Moje
kochane szczęście ujawniło się w postaci korzenia, o który się potknęłam i przejechałam
kilka metrów na kolanach, kończąc tym samym rozważania o wadze i lekarzach. To
chyba wyraźny znak, że mam się ogarnąć, bo inaczej po mnie.
Gdzieś w oddali rozległ się głos. Nastawiłam
uszy i przez chwilę starałam się wstrzymać oddech. Głos był energiczny, radosny
i można powiedzieć, że niósł ze sobą dawkę ciepła, więc mógł należeć tylko do
Dana.
Wstałam
i popędziłam dalej, a w mojej głowie kołatało się przeczucie, że drzwi są już
niedaleko.
****
Słowa Tytana zawisły w powietrzu niczym
gęsty duszący dym.
– Koniec? Nie rozśmieszaj mnie! Zaraz będzie już po tobie! – krzyknął Dan.
– Koniec? Nie rozśmieszaj mnie! Zaraz będzie już po tobie! – krzyknął Dan.
Dziewczyna obdarzyła go pogardliwym spojrzeniem i uniosła ręce na wysokość barków. Zaczęła mamrotać pod nosem, a po jej dłoniach poczęły biegać
purpurowe iskry.
– Smoczy Koliber! – Kuso postanowił zapobiec atakowi Tytana.
Jednak
jego bakugan ani drgnął.
– Drago? Co jest?
– Nie mogę się ruszyć – odparł również zaskoczony, co jego wojownik, Dragonoid. –
Dodatkowo czuję jakieś dziwne zimno w środku.
Spectra zmarszczył brwi. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że to co
Tytan teraz robił, ma z tym jakiś związek.
– Niszczyciel poziom trzeci! - Załadował
kartę.
Sytuacja się powtórzyła. Helios nie ruszył się z miejsca, tylko stał jak
sparaliżowany. Nagle obydwa bakugany padły na ziemie, a na ich skórze pojawiły
się czarne paski.
– Pytanie pierwsze, dlaczego taki potężny bakugan jak ja użył zwykłych strzał? –
spytała Jessie, idąc w stronę wojowników
Pyrusa. – Hm? Bo nie miałem innego ataku? Buuu, zła odpowiedź – Pokazała „x”
palcami wskazującymi. – Poprawna odpowiedź brzmi: bo była w nich trucizna z
moich własnych kłów!
– T-trucizna? – powtórzył z niedowierzaniem Dan. – Drago! – Chciał podbiec do
przyjaciela, ale dziewczyna posłała w jego stronę fioletową kulę energii, która
zmiotła go z nóg.
– A teraz czas na pytanie drugie! Czemu to zrobiłem? Nie wiecie, prawda? –
Przystanęła koło Heliosa, który nawet gdyby chciał, nie mógł jej tknąć przez
truciznę paraliżującą jego ciało. – Więc wam wyjaśnię! – zawołała słodkim głosem. – Zrobiłem to
ponieważ – Uśmiechnęła się szeroko i niepokojąco. – uwielbiam dawać złudną nadzieję ludziom, że mogą coś zdziałać! Od samego początku chciałem was zabić!
Po
tych słowach dziewczyna wybuchła chichotem i machnęła dłonią. Zewsząd w stronę
wojowników wystrzeliły czarne pociski, iskrzące się nieprzyjemnie.
– Dan! – Drago próbował podeprzeć się łapą, ale zimno przeszyło go wskroś i
sprawiło, że zrobiło mu się ciemno przed oczami.
Huknęło
oraz błysnęło, a wojownicy siedzący na trybunach zerwali się na równe nogi i
już chcieli zbiec na arenę, kiedy Ace, będący na czele, wpadł na niebieskawą
tarczę.
– Co jest? – wymamrotał zdziwiony.
– Patrzcie! – Baron wycelował w arenę.
Kiedy
salwa się skończyła, wojownicy mogli ujrzeć, że Keitha oraz Dana otacza
szczelna bariera w takim samym kolorze jak tarcza. Stworzyła je Reiko, która
stała naprzeciwko Jessie, dysząc ciężko i mając złączone palce w kształt
trójkąta.
– Huh, zapomniałem, że akurat ty odziedziczyłaś po mnie moc do tworzenia
potężnych barier – Dziewczyna rozłożyła ręce. – Cóż ja teraz pocznę? – Klasnęła
w dłonie, a w obydwa twory uderzyła kilka fal Darkusa.
Reiko
zacisnęła zęby i napięła mięśnie. Jessie pokręciła głową z politowaniem na ten
widok.
– Długo tak nie wytrzymasz – Znów uderzyła. – Nie jesteś zwykłym duchem, prawda? –
Na barierach zaczęły tworzyć się rysy. – Jeśli dalej będziesz tak używała
swojej mocy, to w końcu twoje sztuczne ciało się rozpadnie, a ty sama
znikniesz! – Posłała dwie fale. Reiko zakrztusiła się i po brodzie spłynęło jej
nieco błękitnej substancji.
– Czyli tego chciałeś od samego początku? Pozbycia się tych dwóch? – wydusiła. –
Czemu?!
– Czy to nie oczywiste? – Jessie przechyliła głowę. – Samo przejęcie całkowite
ciała może zająć kilka dni, a ja nie mam tyle czasu. Więc uznałem, że jeśli
spaczę jej ręce jakimś okrutnym czynem, uzyskam całkowitą kontrolę. Pewnie
teraz myślisz: „Dlaczego akurat ta dwójka? Przecież mogłeś wyzwać jej najlepsze
przyjaciółki, efekt byłby taki sam!”. Owszem, masz rację, ale powiedzmy, że nie
darzę wojowników Apollonira zbyt miłym uczuciem.
– Naprawdę myślisz, że ci na to pozwolę? – syknęła Reiko, obracając wewnętrzną
stronę dłoni do góry, przez co bariery podwoiły swoją grubość.
– A ty myślisz, że potrzebuję twojej zgody? – odparowała dziewczyna.
Wzięła
zamach rękami, a w tarcze uderzyły ogromne włócznie z lśniącym czarnym ostrzem.
Kobieta krzyknęła z bólu, który przeszył jej ramiona i umysł.
– Och, ta mieszanka desperacji i rozpaczy w twoich oczach Reiko jest oszałamiająca. Niestety, znowu nikogo nie ocalisz. Wszyscy zginą, bo byłaś
głupia i naiwna – roześmiała się dziewczyna, robiąc obrót, aż zafalowała jej
koszula nocna. – Po prostu się poddaj. Te bakugany już nie wstaną, twoje
bariery pękną, ci dwaj zginą. PRZEGRAŁAŚ.
****
Kiedy dostrzegłam półkoliste drzwi, miałam
ochotę wydrzeć się z radości. Były oczywiście zrobione z czarnych i białych
desek, bo przecież inne kolory na tym świecie nie istnieją. Jedynym
wyróżniającym się elementem była srebrna gałka ozdobiona szmaragdową literą „E”.
Złapałam za nią, gdy cały wymiar znów się zatrząsł, a z sufitu odleciało kilka
zdobień, które huknęły o ziemię. Ciemna strona przejęła znaczną część jasnej.
Widać
zdążyłam niemal w ostatnim momencie. Przekręciłam gałkę i popchnęłam drzwi. Nie
ruszyły się nawet o milimetr. Spróbowałam mocniej, a potem z rozpędu, ale za
każdym razem działo się to samo. Poczułam, że mój żołądek wykonuje salto.
„PRZEGRAŁAŚ”
Ta myśl zaszumiała mi w głowie, kiedy odeszłam kilka kroków od drzwi. O nie, mowy nie ma! Zaczęłam uderzać w nie pięściami lub kopać z półobrotu, a ta cholerna kupa desek nic! Odliczyłam w myślach do dziesięciu, zwinęłam dłoń w pięść i odsunęłam rękę. Nędzne ochłapy mocy poczęły się wokół niej zbierać. Zignorowałam szpilki wbijające mi się głowę i trzasnęłam z całej siły w drzwi. W efekcie poleciałam w tył i uderzyłam plecami o kawałek sufitu.
Ta myśl zaszumiała mi w głowie, kiedy odeszłam kilka kroków od drzwi. O nie, mowy nie ma! Zaczęłam uderzać w nie pięściami lub kopać z półobrotu, a ta cholerna kupa desek nic! Odliczyłam w myślach do dziesięciu, zwinęłam dłoń w pięść i odsunęłam rękę. Nędzne ochłapy mocy poczęły się wokół niej zbierać. Zignorowałam szpilki wbijające mi się głowę i trzasnęłam z całej siły w drzwi. W efekcie poleciałam w tył i uderzyłam plecami o kawałek sufitu.
Podniosłam się na łokciach i rozluźniłam palce, oddychając szybko.
Dlaczego? Czemu za każdym cholernym razem dzieje się coś takiego?!
„Ze mną nie wygrasz. Jesteś zbyt słaba.”
Zacisnęłam szczęki i podniosłam się.
– Przekonamy się – warknęłam.
Odpowiedział mi cichy chichot.
****
Bariery pękły, a ich błękitne fragmenty błysnęły
w świetle niczym diamenty. Reiko padła ledwo przytomna na ziemię. Po jej
poranionych rękach spływały strumyki niebieskiej cieczy, które tworzyły wokół
niej ramkę.
– Żałosne! –
zarechotała dziewczyna. – Nigdy ze mną nie wygrasz, nigdy nikogo nie ochronisz –
Ton głosu jej schłodniał, kiedy położyła nogę na głowie kobiety. – Po prostu
zniknij.
Już
chciała kopnąć Reiko prosto w twarz, gdy wraz z okrzykiem „Leaus!” na arenie
pojawił się bakugan. Jessie została odepchnięta silnym uderzeniem wiatru.
– Mógłbyś się
wreszcie zamknąć? – warknęła Akane, schodząc na arenę. – Łeb mi pęka, gdy
słucham twojego pieprzenia – Oparła dłoń o biodro, patrząc lodowato na
dziewczynę.
– Ooo, jaka
przerażająca postawa – zapiała Jessie. – Też chcesz walczyć?
– Skoro ci
frajerzy nie potrafią – Japonka spojrzała na Spectrę i Dana. – To ktoś ci musi
dokopać, nie?
Jessie uśmiechnęła się szeroko i ugięła lekko
nogi, gdy nagle Dragonoid wstał. Wszyscy zamarli, a kiedy Helios również się
ruszył, na twarzy szatynki przewinęła się dezorientacja, która jednak szybko
zniknęła, a dziewczyna spojrzała rozwścieczonym wzrokiem na Reiko. Kobieta
podniosła się na drżących rękach i otarła wierzchem dłoni spierzchnięte usta.
– TY! –
wrzasnęła nieludzkim głosem Jessie. – Coś ty zrobiła?!
– Nic wielkiego –
Reiko wzruszyła ramionami. – Tylko unieszkodliwiłam twoją truciznę.
Jessie
warknęła pod nosem i spojrzała roziskrzonymi oczami na bakugany. Dostrzegła
przy ich pyskach niebieskie kropelki i wszystko zrozumiała. Krew jego potomków
działała na jego jad na takiej samej zasadzie jak surowica. Dlatego Reiko dała
się tak okropnie poranić.
– Huh, to wam w
niczym nie pomoże – Przyłożyła dłoń do klatki piersiowej. – Bicie tego serca
słabnie, jeszcze tylko kilka chwil i będziecie mogli pożegnać Jessie.
Reiko
nie zwróciła uwagi na jej słowa, tylko odwróciła głowę w stronę Dana i Keitha.
Wzięła głęboki wdech, a jej oczy się zamgliły.
– Musicie zrobić
to co wcześniej – wyszeptała z wysiłkiem. – Jeśli zdołacie wystarczająco mocno
osłabić Tytana, Jess będzie mogła odzyskać kontrolę – Głos kobiety stawał się
coraz słabszy, odleglejszy. – Proszę...
Spectra popatrzył na nią bez słowa i załadował kartę. Dan zerknął na
Drago, a kiedy ten skinął głową, uczynił to samo. Akane westchnęła i wyciągnęła
super moc.
– Niszczyciel
poziom trzeci!
– Smoczy
koliber!
– Zabójczy
podmuch!
Wokół
sylwetki Jessie zapłonęła fioletowa aura, a jej włosy zaczęły się unosić. W
czerwonych oczach dziewczyny gościł tylko wyraz chęci zniszczenia. Odbijała
ataki lub unikała ich z dzikim zacięciem na twarzy. Raz po raz strumienie ognia
zderzały się fioletowymi wiązkami, a wiatr odganiał czarne iskrzące się kule.
Bitwa stawała się coraz bardziej zacięta, a Akane zauważyła, że zaraz zabraknie
jej kart. Nagle w Leausa uderzył odbity atak Drago połączony z energią Darkusa,
przez co bakugan zamienił się w kulkę.
– Kuźwa! –
zaklęła Japonka, łapiąc przyjaciela. – Tylko tego nie spieprzcie! – krzyknęła.
Jessie dyszała ciężko, opierając dłonie o
kolana. Kropelki potu spływały jej z czoła, a mięśnie paliły żywym ogniem.
– Niemożliwe –
Zacisnęła dłonie na materiale koszuli. – Mojej ciemności nie da się zniszczyć
światłem! Jest zbyt głęboka!
– Mylisz się –
wymamrotała Reiko. – Twój mrok jest tylko żałosną imitacją prawdziwej potęgi
tego żywiołu. Nigdy nie zrozumiałeś, że posiada on też drugą stronę, dlatego
przegrasz.
Ledwo wypowiedziała te słowa na arenie
rozległ się krzyk. Jessie złapała się za głowę i zgięła wpół, drżąc. Zacisnęła
mocniej palce na skórze.
– Wynoś się z mojego
ciała! – Głos, który tym razem wydobył się z jej gardła, niezaprzeczalnie
należał do niej.
– Jess! – wrzasnął
uradowany Dan.
– Dan... – Dziewczyna uniosła głowę, a z oka
mającego już oryginalną orzechową barwę popłynęła łza. – Keith...Ugh! – Przymknęła oczy. – Spieprzaj z mojej głowy, psychopato!
– Jess! – Kuso rzucił
się w jej stronę, ale w samą porę Spectra złapał go za ramię, bo twarz Jessie
wykrzywiła się we wściekłym grymasie.
– Zamilcz,
gówniaro! -
– Dan, teraz! –
wrzasnął Phantom. – Hiper Działo Haosu!
– Jasne! – Kuso wyrzucił
rękę z gantletem ku górze. – Impuls smoka!
****
Syknęłam, kiedy moja świadomość została „odcięta”. Drzwi
udało mi się uchylić na szerokość dłoni, dzięki czemu mogłam na chwilę odzyskać kontrolę. Jednak nie spodobało się to Tytanowi, który stał pod drugiej stronie. Oparłam
dłonie o deski i mocno na nie naparłam.
Widziałam, że Keith i Dan walczą. Widziałam,
co się stało z Reiko. Nie mogę pozwolić, by ta szkarada dłużej się tu panoszyła!
Nie mogę!
– To koniec gry,
Tytan! – wydarłam się.
– Nie wygrasz ze
mną! Nie pozwolę ci!
– Wiesz, gdzie
możesz sobie wsadzić te pozwolenie?! – warknęłam. – Nie po to tyle walczyłam,
by zniknąć!
– A po co ty
chcesz wracać?! Niczego nie masz! Jesteś tylko sierotą, którą wszyscy zechcą
wykorzystać!
Zaśmiałam się gorzko. Niczego nie mam? Tak,
moja biologiczna rodzina nie żyje, ale...ale czy to właśnie nie mama, papa i
Mick nie czekają na mnie w naszym domu w Los Angeles. Czy to nie właśnie dzięki
Danowi i Spectrze jestem w stanie w ogóle ruszyć te drzwi?!
Nie jestem sama. Mam ciągle przyjaciół i
jeśli mogę ich znów ujrzeć, to mam gdzieś czy jestem Knight czy Elevenor!
Ziemianką czy Vestalianką! Wszystko mi jedno!
Te słowa wypełnione niezrozumiałą dla mnie
mocą stały się moją siłą. Pchnęłam mocno w deski, a drzwi wreszcie poddały się i otwarły na
całą szerokość. Wpadłam w pustą przestrzeń oświetlaną tylko przez nieliczne
białe ogniki. Tytan odwrócił się zaskoczony, gdy złapałam go za ramię. Teraz był śmiesznie mały i powykrzywiany. Trzasnął mnie w twarz powykręcanymi palcami, a z moich policzków trysła
krew. Zacisnęłam zęby i pociągnęłam go za sobą. Przez chwilę ze mną walczył,
ale gwałtownie osłabł. Jego szkarłatne oczy rozszerzyły się.
– Prze...grałem?
– wychrypiał.
– Tak –
wycedziłam ze mściwą satysfakcją. – A teraz się wynoś! – Przedarłam się z nim
na drugą stronę drzwi, a tam rzuciłam go w stronę jasnej części, która w
błyskawicznym tempie się odbudowywała.
Tytan padł jak długi. Kiedy światło dotknęło
jego ciała, wrzasnął, gdyż promienie przebiły mu skórę na wylot. Próbował wstać,
ale nie zdążył, bo objął go złocisty płomień.
– Moja ciemność!
– jęknął jeszcze. – Moja piękna ciemność!
Buchnęło mi żarem w twarz, przez co
zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, po Tytanie nie pozostał ślad.
****
Ryk Tytana i trzask zmieszały się w jeden
ogłuszający dźwięk. Wojownicy zasłonili się rękami przed nagłym podmuchem
wiatru, który począł szarpać ich ubrania. Kiedy ustał, a dym rozwiał się,
usłyszeli cichy, ale tak dobrze znany im głos.
– Chyba udało
się nam, nie? – Uśmiechnęła się Jess, klęcząc na środku areny.
NAPISAŁAM TOOOOO! *dziki taniec radości* matko, nigdy nie męczyłam się tak z walką ;-;
Jess: *podskakuje* Odzyskałam ciało, a Tytan zniknął!
Heh...co do rozdziału oprócz jego długości (ponad 2500 słów), to jestem z niego w połowie zadowolona, a w połowie nie, ale cóż...to wasza opinia, a teraz ja lecę się ogarnąć i chyba napisać jakieś podziękowania dla TroyBoi i Nefery, bo dzięki ich "On my own" napisałam rozdział. Ogólnie wiem, że ta walka się ciągnie, a monolog Tytana może doprowadzić do bólu głowy, więc wybaczcie ^^''
Odmeldowuje się ^^
Pierwsza! Kom później napiszę ^^
OdpowiedzUsuńMiało być później czyli wieczorkiem, a ja ci komentarz piszę dopiero teraz czyli dnia następnego. ;x
UsuńNie wiem, co ja wczoraj robiłam że zapomniałam ci kom napisać, oj nie wiem, nie wiem >.<
A nie już wiem! Pisałam z tobą i look'ałam na Daniela który nie wiedzieć czemu za mnie zajmuje się tym czym się zajmować powinnam ja, ale cóż Danny w tej kwestii bierze za mnie całą odpowiedzialność, więc nie dziwota że siedzi przy tym dłużej niż ja, w końcu on chce aby było idealnie :P Ale tak jak wczoraj wspomniał Danny - nie nastawiajcie się na nie wiadomo co. >,<
Ujawniłabym coś więcej odnośnie tego, ale trzymam to zamknięte w szafie na trzy spusty, i za nic nie pozwalam się się do tego zbliżać komukolwiek kto nie jest Danem lub mną, bo chcę aby to pozostało tajemnicą do czasu publikacji. ;p Może uchylę rąbek tajemnicy, tuż przed publikacją, ale to się okaże. No, ale mniejsza ja mam tu komentarz pisać na temat rozdziału, a nie moich własnych planów. Dziś skomentuję sama, bo Dan nadal pracuję, Shadow się do tego nie nadaje, Anubias na mieście, a Lync gdzieś wypieprzył z samego rana i nic nie powiedział tak więc no...
Zaczynamy xD...
Jak mi się podoba to jak oni dzielnie walczyli aby uwolnić Jess.
To było takie niesamowite i wspaniałe z ich strony.
Rzucili się na Tytana jak Reksio na szynkę xD
Ale ten Tytan to mnie tak wkurwia że ja pierdziu xP
Jak tylko widziałam że on coś mówi to sobie myślę - "weź kurwa skończ pitolić, bo naprawdę nic mądrego swoim biadoleniem nie zaprezentujesz, a jedynie swoją głupotę pokażesz."
Omg, zaczynam gadać jak moja babcia :V
"Biegłam, biegłam i biegłam przez ten wymiar, mając ochotę zwyzywać tego, który go projektował."
Nie chce uchodzić za jakąś świętą katoliczkę, ale co jeśli ten wymiar stworzył Bóg? :p Jego chyba nie zwyzywasz, co nie?
W końcu wszystko co stworzył Bóg było dobre, jak możemy przeczytać w Biblii [Jenny tylko się w tym momencie nie śmiej, bo choć ja święta nie jestem to nie lubię jeśli ktoś (nawet jeśli jest to postać wymyślona) szydzi z religii w którą wierzę]. Wiem że wciskam tutaj religię, niepotrzebnie, ale jakby nie patrzeć Bóg w którego wierzą chrześcijanie jest wszechmocny, więc jeśli to on stworzyłby ten wymiar (nawet jeśli tak naprawdę zrobiła to Angel xD), a ty byś o tym wiedziała Jess to czy nadal byś rzuciła tak śmiałym stwierdzeniem jak na początku fragmentu rozdziału którego sama byłaś narratorką?
Tak wiem, kom niecodzienny, ale tak to jest jak piszę sama. Jakby chłopaki byli tutaj to by ten komentarz wyglądał zupełnie inaczej, mam tylko nadzieję że ci to Angel nie przeszkadza że piszę sama, zawsze mogę któregoś tutaj przywlec c;
Emma: Nie.
Oooo Em xD Czemu nie?
Emma: Bo nie.
;P Dobra weź wyjdź bo nawet fajnie mi się komentuje samej xD W samotności potrafię wziąć pod lupę każdy szczegół i napisać jakiś długi i zawiły komentarz. xD Co innego jak komentuję z Danem i Shadow'em. Wtedy to nawet komentarze nie są, po napieprzamy tylko o dupie Marynie XD. Jedyny plus komentowania wraz z nimi jest taki że komy wychodzą długie. x)
Dobra na czym to ja...a tak Jess.
Jeszcze tak tylko wcisnę tu coś co ani trochę nie jest związane z tym rozdziałem - Angel masz zdjęcie Jordana? Jak tak to wyślij mi je, wydrukuję je sobie i powieszę nad łóżkiem. xP Kocham tego gościa ❤
Jprdl...wrócili domownicy >.< I dupa z pięknego, długiego, samotnego i jakże bogatego w moje opinie komentarza >-<
Starożytni jak raz kurwa byście się przydali, to was nie ma.
Jak Danowi dupę uratowaliście to zróbcie to samo z moją i dajcie mi komentarz w spokoju napisać! >.<
No dobra...puki mam jeszcze wenę na koma to ją wykorzystam, a co! :))
Jestem naprawdę ciekawa jak długi wyjdzie mi ten komentarz xD. Czy dorówna długością tym które zwykle piszę.^-^ Na pewno przebije je pod względem ilości słów i liter. :> Dobre i to. :))
Reiko i ciało?
Co? Jak? Gdzie? Kiedy? >-<
Czy ja coś przegapiłam? >-<
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Oh shit, jednak nic nie przegapiłam.
UsuńPrzynajmniej tak mi się wydaje o.O
No, ale idźmy dalej bo mam jeszcze sporo literek do wystukania.
Jakie "Przegrałaś" co ty pitolisz? u.u
"- Mylisz się – Dziewczyna zaczęła się śmiać. – Tutaj jest wasz koniec! – Podniosła głowę, a jej oczy stały się szkarłatne jak krew."
Naczynka ci popękały z tej psychozy. >.>
Biedna Jess, i jak ona teraz poderwie Spectrę? No bo chyba nie na czerwone oczy? No jak to tak? Matko Zmierz mi się skojarzył. Chociaż tutaj bardziej pasuje Życie i śmierć Stephenie Meyer.
"Jedynym wyróżniającym się elementem była srebrna gałka ozdobiona szmaragdową literą „E”."
To E jest od jej nazwiska Elevenor tak? Wiem że to oczywiste, ale musiałam po prostu zapytać, na wypadek jakby okazało się że oznacza to coś innego.
Po tym rozdziale zaczęłam jakoś tak inaczej patrzeć na Reiko, ale tak tylko troszeczkę. Moja opinia o niej troszku się zmieniła na jej korzyść, aczkolwiek nie myśl sobie duszyco że już cię lubię, nadal mam co do ciebie mieszane uczucia!
Dan kończysz?
Dan: Odwal się, ja tu pracuję!
O patrzcie odezwał się.
Dan: Eh...
Poganiam cię, tak jak ty mnie. :P
Dan: No normalnie, pracować człowiekowi nie dają, a potem będziesz biadolić że ci to kurwa nie wyszło. Zobaczysz tak będzie, i wtedy co? Do Dana oczywiście przyjdziesz, a jakżeby inaczej. Dobra, ty wracasz do swojej roboty, a ja do swojej.
Q.Q
Dan: Co?
Nic ;p
Dan:*kręci głową i wraca do przerwanej pracy*
Ta walka pomiędzy Tytanem, a Jess była naprawdę emocjonująca! Więcej takich scen poproszę ^^
Dobrze że Tytan poszedł już w cholerę, bo nie wytrzymałabym kolejnego rozdziału z nim w roli głównej.
I gratuluję Jessie że w końcu odebrałaś co twoje. :))
Akane, oni by sobie poradzili, bez twojej interwencji :D
To naprawdę zdolne chłopaki, wbrew temu co o nich myślisz. Sama kiedyś będziesz musiała to przyznać.
Podsumowując - rozdział odlotowo-superowy. Trzyma w napięciu i jest git ;D
Trochę tu pusto bez mojego asystenta, Shadow'a i innych.
Dan: Asystent jest zajęty jeśli jeszcze to do ciebie nie dotarło.
Dotarło ^-^.
Fajnie mi się tak komentuje samej, wtedy przynajmniej z tego koma wychodzi komentarz taki jak ma być, bo te poprzednie w niczym nie przypominały takich komów z prawdziwego zdarzenia, bo napieprzałam (a raczej oni napieprzali) w nich tylko o niczym D:. Chociaż muszę przyznać że trochę w tym komie było pusto xD. Pewnie to tylko kwestia przyzwyczajenia :)).
Przesyłam miliardy weny, czekam na next i pozdrawiam ;***
Ojejciu...wyszedł długi, nawet dłuższy niż zazwyczaj Q.Q
UsuńO matulu...chociaż może tylko mi się tak wydaje bo ten jest obszerniejszy xD I taki jak ma być. :))
O ja pizgam, miało być na czteryspusty, a nie na trzy. :p
UsuńJess: U nas Autorka się sama nie wypowie, gdyż...
Usuń*Autorka jest z byt zajęta pisaniem, gadaniem przed telefon i nakładaniem podkładu na twarz*
Jess: No xD
Aki: Here we go
Jenn: *zmrożona wzrokiem Angel wstrzymała się od komentarza*
Jess: Nie wierzę w Boga, więc tak ;x
Shiena: Zdjęcie Jordana? Hmm...*patrzy na 4 foldery zawalone zdjęciami* Gdzieś tu zapewne jest...^^''
Co do Rei *przerzuca rzeczy w szafie* ma coś al'a ciało, bo w końcu może ruszać przedmiotami i dusić Zenka, ale i przenikać przez ściany..Starożytni wyjaśnią, oni ten kontrakt wymyślili x)
"Naczynka ci popękały z tej psychozy. >.> "
Jess; xD
Aki: xD
Shiena: xD
Jess: A co do moich oczu, to spokojnie Elz mają już moją kochaną, orzechową barwę ^^
Aki: Tylko jedno wygląda jak vestaliańskie O.o
Jess: *look na Angel*
Oj potem to naprawię
Jess: No ja myślę
"Moja opinia o niej troszku się zmieniła na jej korzyść, aczkolwiek nie myśl sobie duszyco że już cię lubię, nadal mam co do ciebie mieszane uczucia! "
Reiko: *wzrusza ramionami*
Jenn: Poziom wyjebania:100 xD
A co do TEGO, to spokojnie, w wakacje jest cierpliwa xD A i wybacz Elz, że odpowiadam tak krótko, bo się trochę śpieszę ^^''
Pozdrawiamy :*
*stara się nie zasnąć na reklamie* Polsat potrafi dobić
OdpowiedzUsuńMeg: To łaskawiw skomentuj rozdział
No już, już, a niby po co tu wpadłam? Rozdział przeczytany dawno ale nie miałam siły skomentować xd w sumie nadal nie mam, ale to szczegół
Kelly: *z piskiem rzuca się na szyję Jess* Wróciłaś do żywyyyyych! ^^
Meg: Lepiej ją puść, bo z powrotem wyśleć ją w zaświaty czy gdzieś indziej
Kel: Łups *puszcza Jess i wygładza bluzkę* Gomen, ale radość mnie rozpoera ^^
*przysypia*
Kel: Meeeegi, szykuj szklankę wody
Co, nie, niw, ja nie śpię!
Meg: *z butelką wody za plecami* Wcaaaaale. W sumie się dziwie jak ty dzisiaj fukncjonujesz....
*ziewa i łapie się za brzuch gdy zaczyna jej burczeć* Nie uzyskasz odpowiedzi gdyż ja sama nie wiem -.-
Kel: *orientuje się że kom dłuższy niż zazwyczaj więc go kopiuje* Te, Tytan przepadł tak na amen? Bo ja go nie lubię ;-;
Meg: Uwież mi sis, NIKT go nie lubi, a Jess najbardziej
Ty już kończysz część.... zazdro...
*ledwo siedzi*
Kel: *niepokojący wzrok na Autorkę* My już spadamy, bo Nessa nam chyba wykorkuje
*kręci energicznie głową na "nie"* Neee ja muszę do końca filmu wytrwać!
Meg: A jutro nam pod autobus wleziesz jak do Wawy pojedziemy!
O Jezuuu, nie przypominaaaj *zasłania się kołdrą*
Kel: To my czekamy na next i ślemy.... po prostu w kij dużo weny xD ^^
Papa
💜
Jess: Bez nerwów przywykłam do przytulasów Izumiego, Akane czy sis, więc to było nic xD
UsuńAki: Jeszcze Baron i Dan xD
Jess: O nie xD
Nessa, to była ledwo 23.21. Ja cię muszę wytrenować, bo dla mnie to jest ledwo wieczór xD
Jess: Ta, zniknął, zdechł, szlag go wziął ^^
No kończę, kończę ;3 U Jenn w sumie też xD