sobota, 4 listopada 2017

S2 Rozdział 5: Próbowałaś im chociaż pokazać, że ich idiotyzm dorównuje poziomowi Rowu Mariańskiego?

– Ren albo jest idiotą, albo ma was za idiotki – stwierdziła bez ogródek Aki, marszcząc zabawnie nos.
– Powiedz mi coś, czego nie wiem – odparłam, malując paznokcie fioletowym lakierem. – Jakby jeszcze tego było mało, to chłopcy mu uwierzyli. Oprócz Shuna.
  Akane już otworzyła usta, ale zamiast jakiegoś pogardliwego komentarza pod adresem Wojowników z jej gardła wydobyło się tylko westchnięcie pełne politowania dla głupoty Dan i reszty. Oparła się o moje łóżko i zaplotła ręce na piersi. Omg, źle się czuje czy postanowiła przestać być wredną dla Wojowników?
– Próbowałaś im chociaż pokazać, że ich idiotyzm dorównuje poziomowi Rowu Mariańskiego?
  Żartowałam, Aki się tak łatwo nie zmienia i całe szczęście.
– Dzwoniłam do Dana, ale niezbyt mnie słuchał, bo jego mama robiła steki i był tym zbyt podekscytowany.
– Masz tu jakieś kartki?
– He? – Oderwałam oczy od paznokci i przeniosłam je na przyjaciółkę. – Po cholerę ci kartki?
– Narysuję dla nich komiks.
   Przechyliłam głowę i zrobiłam swoją słynną minę „What the fuck?”. Akane westchnęła i na czworakach powędrowała po dywanie do białej komody.
– Faceci to wzrokowcy, nie? – zaczęła wyjaśniać, jednocześnie grzebiąc w szafce wypełnionej różnymi teczkami, ołówkami, zepsutymi słuchawkami i opakowaniami po perfumach. – Więc może jak im narysuję komiks o tym, że Ren kłamie, to jeszcze szansa – maluśka, bo im trzeba wbijać wiedzę do głowy łopatą – że ogarną, że gość ich robi w balona – Wyciągnęła dwie kartki, złapała mazak i położyła się na brzuchu na podłodze.
– Od kiedy to jesteś dla nich taka uczynna? – spytałam, machając energicznie dłońmi, by lakier wysechł.
– Od kiedy Bakuprzestrzeń stała się spoko miejscówką, a ci debile mogą z nią coś zrobić – mruknęła. – Wiesz, cholera wie, co temu Gundalioninowi strzeli do łba.
– W sumie racja.. – zadumałam się na moment, wpatrując się w uchylone drzwi balkonowe, przez które do pokoju wpadało świeże, nocne powietrze.
   Akurat gdy księżyc wyjrzał zza chmur, przed moimi oczami przewinął się obrazek, jak trzymam Kenjiego za rękę. Drgnęłam, a lakier wypadł mi z dłoni i potoczył się po panelach. Wbiłam wzrok w niego wzrok, usilnie próbując złapać myśl, która pojawiła się wraz z tym wspomnieniem. Zmarszczyłam brwi i oblizałam wargi. Trzymałam  Kenjiego za rękę, kiedy byłam na Vestalii...na Vestalii...
– Yeah, feed the rain, 'cause without your love my life ain't nothing but this carnival of rust – zanuciła Akane, wybijając rytm piosenki palcami.
  Wesołe miasteczko…Zabawa…Kolory…Stoiska…Muzyka…Fes…
– To jest to! – krzyknęłam, przyprawiając przyjaciółkę i nasze bakugany o zawał. – Daphtea!
– Że co, że jak? – Akane zgłupiała, wpatrując się we mnie okrągłymi oczami i otwartymi ustami. – Jaka kuźwa Daphtea? Znam ją?
– Daphtea to festiwal na Vestalii – wyjaśniłam, zrywając się na równe nogi. – Zawsze chodziłam tam z Kenjim. On uwielbiał Daphtea! – Zaczęłam krążyć w kółko dookoła Aki. –Będzie tam, czuję to!
  Podekscytowana nowym odkryciem rzuciłam się w stronę komunikatora, ale kochany pech chciał, bym poślizgnęła się na poduszce i malowniczo rozpłaczyła na dywanie. Akane parsknęła śmiechem i sama po niego sięgnęła.
– Proszę – Wepchnęła mi go do rąk.
– Dzięki wielkie – Szybko wybrałam numer Miry i czekałam z dudniącym sercem, aż ruda odbierze. Na ekraniku pojawiła się zielona słuchawka, od której odchodziły fale dźwiękowe i rozległa się jakaś vestaliańska piosenka opowiadająca o miłości.
  Po dziesięciu minutach doszłam do wniosku, że Mira migdali się z Acem lub znów siedzi z braciszkiem w laboratorium, więc cisnęłam komunikatorem w kierunku zrobionego z sosnowego drewna regału na książki. Najwyżej dopadnę ją jutro na Vestalii.
– Skończyłam! – Akane z miną dzieciaka, które dostało wymarzony prezent na urodziny, zaprezentowała komiks.
– Kim jest ten diabeł ze szpiczastymi uszami ziejący ogniem? – spytał Leaus, przysiadając na skraju łóżka.
– To Ren – odparła z dumą Aki, wypinając biust. – Prawda, że cudny?
– Taa, zwłaszcza, że ledwo da się u niego odróżnić oczy od ust.
– Ale się da, tak? To cicho siedź – Sprzedała bakuganowi pstryczka. – Co myślisz, Jess?
– Zastanawiam się, kim jest gość z zębami jak królik i szopą zamiast włosów...
– Huh? – Obróciła komiks na chwilę w swoją stronę. – Aaa! To Kuso – Wyszczerzyła się.
– Śliczny.
– No właśnie wiem, wyszedł mi za przystojny, niż jest w rzeczywistości.
   Pokręciłam głową. Tsa, skąd mi się w ogóle wzięła ta głupia myśl, że może Aki odpuściła kpiny z Wojowników? Zawsze była uparta w swoich poglądach, a ja nie zamierzałam ich zmieniać, bo doskonale wiedziałam, czemu nimi tak gardzi. Po prostu Akane widziała świat w dużo ciemniejszych barwach i zdawała sobie sprawę z tego, jakimi bestiami są ludzie. Natomiast Wojownicy...Huh, i jak to ładnie wyjaśnić? No cóż oni byli tacy bezinteresowni i zawsze chętni do pomocy. Żeby nie było, szanuję taką postawę i wiem, że takich ludzi powinno być jak najwięcej, jednak czasami ich bezinteresowność oraz prostolinijność przeradzały się w czystą głupotę i naiwność. Przykładowo: kto normalny bez żadnych dowodów ufa słowom jakiegoś ufoka, który wziął się z jakiegoś wygwizdowa? No kto?! Ale dobra to nie moja sprawa, niech robią, co chcą, póki mnie w to nie wciągną.
– Coś się stało Jess? – wymruczała Aki, przeciągając się i siadając po turecku.
– Nie, tylko tak myślałam, co z Renem – Przycisnęłam poduszkę do piersi i rozpłaszczyłam na niej policzek.
– Powinnaś chwilę poczekać, kto wie, może pojawi się więcej informacji lub tych „szpiegów”?
– No właśnie ci szpiedzy – Przygryzłam wargę i zmrużyłam oczy. – Jak Ren ich wychwycił?
– Może mają jakiś system namierzania kosmitów albo coś w tym stylu? – Akane rozłożyła ręce. – Z takimi pytaniami to do Shieny. Ach, bo bym zapomniała! – pstryknęłam palcami. – Jutro idziemy ekipą na kilka bitew do Bakuprzestrzeni. Oczywiście też idziesz?
– A oczekiwałaś innej odpowiedzi? – uniosłam brew, uśmiechając się. – Która?
– Gdzieś koło jedenastej, wcześniej nikomu by się nie chciało.
– Ok, czyli wcześniej trzeba będzie nawiedzić Wojowników – uznałam.
– Renik pewnie się ucieszy – Akane zaczęła się czołgać w stronę drzwi. – Masz jakieś lody?
– Czekoladowo – miętowe i karmelowe.
  Przyjaciółka odwróciła rozpromnienioną twarz w moją stronę.
– Kocham cię!
   Po tych słowach podniosła się tułów, wydając podobne dźwięki co foka, nacisnęła klamkę i, ciągle się czołgając, opuściła pokój. Leaus wyleciał z nią, gderając coś o skrajnym lenistwie i braku mózgu.
  Zrulowałam komiks Aki i wsadziłam go do torby z postanowieniem, że pokaże to dzieło chłopakom, po czym zaczęłam przekopywać poduszki, pudełka po jedzeniu, kosmetyki i ciuchy w poszukiwaniu telefonu.
– I’m gonna dance, dance, dance to the beat of my drum! – ryknęło, na co moje biedne serduszko zaczęło galopować, jakby goniła je sfora wilków, a ja przydzwoniłam głową o deski łóżka.
  Wyklinając, na czym to świat stoi, próbowałam zlokalizować, z jakiego to sprzętu wydobywa się piosenka, bo nie miałam jej na niczyim dzwonku. W końcu przypomniałam sobie, że dzięki swojej wrodzonej umiejętności posługiwania się elektronicznymi cudeńkami, udało mi się ją jakoś przegrać na komunikator. Tak, tak, mała Jessica jest taką zdolniachą. Dobra, dobra, wdech i wydech, bo jeszcze popadnę w samozachwyt.
  Wydobyłam komunikator spomiędzy grubych tomów i ujrzałam trzy nieodebrane połączenia od Miry.
– Skończyłaś randkę z Acem? – walnęłam bez ogródek, sadowiąc się na łóżku.
– C-co? Nie, nie byliśmy na randce – wydusiła zmieszana, pewnie bawiąc się włosami. – Byłam zawalona nauką, a poza tym nawet nie napisał... – Usłyszałam cichy dzwonek. – A nie czekaj, właśnie pisze!
  Zauważyłam, że większość dziewczyn w związkach, które znam, wiecznie marudziły, że faceci do nich nie piszą w każdej wolnej chwili albo nie odpisują przez, uwaga skandal, kwadrans! Poważnie, nie wiem, czemu one jeszcze z nimi nie zerwały przez tak haniebne zaniedbanie! Mi tam starczyło, że Keith dzwonił co jakiś czas i zawsze był, jak go potrzebowałam. Chociaż może chodzi o to, że ja się z nim widuje co drugi ( ewentualnie co trzeci) dzień? Ale z drugiej strony te laski chodzą ze swoimi połówkami do jednej szkoły, więc...
– Po co dzwoniłaś, Jess? – teraz radosny głos Miry odpędził ode mnie gdybania na temat związków.
– Żebyś się szykowała na Daphtea. Kiedy ona się tak właściwie odbywa?
– Za osiem dni.
     Zerknęłam na kalendarz. Szósty listopada. Sobota. Idealnie!
– No to szykuj wdzianko, bo wbijam i idziemy!
– Baron się ucieszy, już od kilku dni mówi, że musimy cię na nią zabrać. Myślisz, że Dan i reszta też dadzą się namówić?
– Dan nigdy nie odmówi zabawie i wyżerce.
– No tak – Mira parsknęła śmiechem. – Pewnie razem z Baronem obrabują wszystkie stoiska z jedzeniem.
– To bardziej niż pewne – wtrącił Wilda.
– To jesteśmy umówione. Papa! – pożegnałam się i rzuciłam komunikator na pościel.
– Wróciłam z dzieciątkami! – zameldowała Aki, wbijając do pokoju z dwoma opakowaniami lodów w objęciach i parą łyżeczek ułożonych na biuście.

****

   Od rana lało, więc zamiast zdrowotnego spacerku, pojechałyśmy metrem do punktu dostępu. Na szczęście nie był on specjalnie oddalony od stacji, dlatego nie przemokłyśmy do suchej nitki, gdy wpadłyśmy do środka. Wstukałam kod do pierwszej lepszej klawiaturki, po czym weszłyśmy do pomieszczenia, gdzie po obu stronach było ustawione gdzieś z siedem teleportów.
   Przeniosłyśmy się do Bakuprzestrzeni i tam się na jakiś czas rozstałyśmy. Akane poszła zarezerwować terminy na walki, a ja powędrowałam do saloniku spotkań Wojowników.
– Ohayoo – powiedziałam, przekraczając próg pokoju.
– Cześć, Jessie. Nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie – Marucho poprawił okulary, przyglądając mi się ze zdziwioną miną.
– Przecież wszyscy wiedzą, że jestem rannym ptaszkiem – odparłam, uśmiechając się. – Gdzie jest Dan? – Zauważyłam brak Kuso.
– Nie wiemy. Czekałem na niego, ale się nie pojawił – odezwał się Jake.
– Pewnie zaspał jak zawsze – skwitował Shun, kiedy usiadłam przy stole i ujrzałam nowe akta.
– Szpiedzy? – spytałam, przyglądając się gościowi w zielonym płaszczu.
– Owszem, to pozostała trójka, którą wytropiłem – rzekł Ren, wchodząc z parującym kubkiem kawy. – Dzień dobry, Jessie.
–  Yo – ziewnęłam.
– Ren, powiedz mi – Shun wstał i oparł ręce o krawędź ekranu. – Jakim cudem udało ci się ich wszystkich wyłapać?
  Dzięki ci, Shun! Zadałeś dokładnie to pytanie, które dręczyło mnie od wczoraj!
– Szczerze mówiąc, to było bardzo proste. Widzicie – postukał palcem w akta – neathiańscy szpiedzy używają swoich bakuganów, by przybyć do Bakuprzestrzeni, czyli nie używają punktów dostępu. Oznacza to, że są w rejestrze walk, a nie ma ich w rejestrze przybywających. Wystarczyło je porównać i proszę, mamy szpiegów.
– Ale w tych rejestrach jest co najmniej milion nazwisk – Marucho wytrzeszczył oczy. – Przeglądnięcie ich musiało zając co najmniej tydzień!
– Miałem fart, to wszystko – Ren uśmiechnął się, wzruszając ramionami.
  Taa, a Akane to miła i potulna osóbka, bojąca się przemocy. Błagam, kto go uczył kłamać? Kubuś Puchatek?! Powiodłam wzrok na resztę i z ulgą odnotowałam, że Shun również uznał tłumaczenie Klawera za idiotyczne.
– Sorki za spóźnienie! – Dan wszedł do środka, machając ręką na powitanie. – Miałem mały wypadek.
– Budzik nie zadzwonił? – zakpiłam.
– Niee, spotkałem jakąś dziwną dziewczynę, która potraktowała mnie jak worek ziemniaków. Musiała być jakąś mistrzynią sztuk walki!
– Coś ty jej zrobił? – Shun uniósł brew.
– No właśnie nic – odezwał się Drago. – Wpadliśmy na nią przez przypadek, a potem bach! I Dan leży.
– Jeszcze pytała się, kto jest najlepszym wojownikiem – Dan zadumał się. – Serio zachowywała się dziwnie.
– Obawiam się, że to kolejna neathiańska agentka – mruknął Ren.
– Skąd to wiesz? – Przechyliłam głowę na bok.
– Neathianie są znani z umiejętności walki wręcz. Poza tym fakt, że wypytywała o najlepszego wojownika, może oznaczać, że planuje go porwać i zmusić do współpracy.
– No tak, Neathianie nie działają za rozsądnie – pokiwałam głową z dość ironicznym uśmiechem, którego Ren nie dostrzegł, bo mi przytaknął.
  Nagle rozległ się alarm, a mechaniczny, damski głos powiadomił nas, że ktoś włamuje się do systemu. Wszyscy zaczęli rozglądać się wkoło, aż nie utkwili wzroku w miejscu, gdzie zaczęły pojawiać się jasne okręgi, w których formowała się kobieca sylwetka. Po chwili stanęła przed nami niska dziewczyna w biało – żółtym krótkim kombinezonie i wysokich kozakach na obcasie. Miała duże, szmaragdowe oczy i granatowe włosy krótsze po prawej stronie.
– Wy jesteście Młodymi Wojownikami, zgadza się? – spytała.



Hello, ludzie! Przybyłam z rozdziałem, a jako, że jestem głodna i chce coś jeszcze napisać, to lecę do konkretów ;3
  Obejrzałam całe GI i doszłam do wniosku, że zmarnowałam czas, poważnie. Jedyne rzeczy, które przykuły moją uwagę, to drużyna Rena, to zgromadzenie Dwunastu i wątek Rena. Nic więcej. Dlatego też mam nadzieje, że nie ma tu za dużych fanów Wojowników i Neathian, bo o nich będzie najmniej xD
 To by było na razie na tyle.
Odmeldowuje się!
Ps. Pewnie są błędy, bo nie sprawdzałam xD
Ps2. Dziękuje serdecznie Irs za nazwę festiwalu!

2 komentarze:

  1. Moze to kiedys skomentuje a na razie wiedz ze przeczytalam i bardzo mi sie podoba; jak zwykle humorek poprawiony ^.^
    *biega po pokoju, bo nie wie w co wlozyc rece*

    OdpowiedzUsuń
  2. *czekając na HiS stara się sklecić kom*muszę zacząć dotrzymywać obietnic.... *wkurza się na nowy lakier* czemu on jest taki oczojebny!?
    Kelly: *ogarnia temat z geografii* było nie brać
    Wiesz że zostałam przymuszona! Jestem obiektem testowym ze względu na długie paznokcie...
    Meg: Konkrety, konkrety, 5 minut

    "Jedyne rzeczy, które przykuły moją uwagę, to drużyna Rena, to zgromadzenie Dwunastu i wątek Rena"

    To ja mam tak samo, jeśli chodzi o sezon z Turniejem u mnie! XD ale muszę przebrnąć, bo gdybym pominęła to za dużo rzeczy by było trzeba wyjaśniać w 3 części, a jak wiemy ja tłumaczyć NIE umiem. i nie pamiętam co jeszcze miałam napisać, jej!
    Więc no..wybacz, że kom taki mizerny i w sumie o niczym ale HiS wzywa xd
    Czekamy na nexty!
    XOXOXOXO
    Kelly: E, to jest tajny szyfr z Krukiem!
    ♡.♡ ♡.♡ ♡.♡ (tam są serducha jakby co)
    Kelly: Oryginalnie

    OdpowiedzUsuń