„Złych wspomnień nie musisz
brać ze sobą. I bez tego będą cię prześladować.”
Carlos Ruiz Zafon - "Książę Mgły"
Ciężko jest mi określić, jakie konkretne
uczucia towarzyszyły mi, kiedy szłam koło brata oraz jego dziewczyny – Veny.
Oczywiście jednym z nich była ulga, że Kenji żyje, ale inne? Strach, radość,
smutek, złość? A może ich mieszanka? Wcisnęłam mocniej ręce w kieszenie
płaszcza i schowałam twarz w szalu.
Milczenie między nami było tak ciche że aż
głośne. W mojej głowie roiło się od pytań, Kenji pewnie zastanawiał się, co
teraz będzie. Gdzieś w naszych środkach wirowało pełno różnych emocji i uczuć,
które pragnęły uwolnienia, lecz żadne z nas nie chciało im go dać. Jeszcze nie.
Jedynie Vena nie wydawała się zakłopotana
obecną sytuacją. Gdy dowiedziała się, kim jestem, przedstawiła mi się jako
narzeczona Kenjiego i tyle. Nie wyglądała na zaskoczoną informacją, że jesteśmy
rodzeństwem. Szła z moim bratem za rękę i wpatrywała się w dal z delikatnym
uśmiechem błądzącym po ustach. Wiedziała o wszystkim?
To mnie zabolało, nie ma co owijać w
bawełnę. Jednak nie chciałam krzyczeć ani urządzać żadnych scen na ulicy, zanim
nie poznam wersji brata. Mama mówiła, że prawda może okazać się bolesna.
Zatrzymaliśmy się przed piętrowym budynkiem.
Na parterze znajdowała się spora restauracja, która nazywała się, jak wynikało
ze napisu umieszczonego nad szklanymi drzwiami ze złotymi framugami, Suisen. Tłumacząc z japońskiego oznacza to
narcyza. Ulubiony kwiat naszej mamy.
Kenji i Vena mieszkali na piętrze, gdzie
weszliśmy dzięki schodom, które mieściły się z boku budynku. Brat otworzył
drzwi, przepuścił swoją dziewczynę, potem mnie i sam wszedł. Znalazłam się w
przytulnym holu utrzymanym w fioletowo – błękitnych barwach. Był dość obszerny
i ciągnął się chyba przez całe mieszkanie, bo odchodziło od niego osiem różnych
pomieszczeń.
– Wolisz pić
herbatę czy kawę, Jessie? – spytała Vena, oddając kurtkę Kenjiemu i szybkim
ruchem zrzucając z nóg buty.
– Poproszę kawę
– odparłam, lekko się uśmiechając. Liczyłam w duchu, że nie będę chciała stąd
wyjść, zanim dziewczyna skończy ją robić.
– Okej. Rozgość
się, za chwilkę wrócę – rzuciła i weszła do pierwszego pokoju od prawej, gdzie
była kuchnia.
Kenji bez pytania wziął mój płaszcz i
zarzucił go na drewniany wieszak. Potem podsunął mi kapcie. Cisza była już tak
dobijająca, że wwiercała mi się w uszy. W końcu ruszyliśmy do salonu. Bez
ceregieli usiadłam na miękkiej bordowej sofie. Nawet nie rozejrzałam się po
pokoju, tylko utkwiłam oczekujący wzrok w Kenjiego, który usiadł naprzeciwko.
– Zmieniłaś się
trochę, Jessie – powiedział ze słabym uśmiechem. – Jak byłaś młodsza, to opanowanie
było ci niemal obce. Uwielbiałaś robić afery. Mniejsza. – Machnął dłonią, jakby
chciał odepchnąć wspomnienia dawnych lat. – Co konkretnie chcesz wiedzieć?
– Co się
wydarzyło, kiedy zniknęłam.– odparłam i przygryzłam wargę. – I...Kenji, dlaczego nigdy nikomu nie
powiedziałeś, co się wtedy stało? Że to Zenoheld zabił naszych rodziców? –
Spuściłam wzrok.
Kenji oparł łokcie o kolana, opuścił ręce i
splótł dłonie razem. Na jego twarz padł cień.
– Znalazłem się
daleko za pałacem. Reiko wysłała mnie na przedmieścia, by Zenoheld nie mógł
mnie dopaść. Jednak wtedy tego nie wiedziałem i nie rozumiałem, jakim cudem
nagle byłem tak daleko. Niczego nie rozumiałem. Te płomienie, krzyki – Zatrząsł
się delikatnie, mocniej zaciskając palce. – Te widoki są wypalone w mojej
pamięci. Nie umiałem w nie uwierzyć, chciałem się ich pozbyć, ocknąć się i
upewnić, że to jedynie koszmar. Tylko że tak się nie stało. Byłem w szoku,
Jessie – Podniósł na mnie oczy przepełnione smutkiem i strachem. Przełknęłam
ślinę. – Straciłem kontakt z rzeczywistością. Kiedy się ocknąłem, minęły dwa
dni, a ja znajdowałem się w domu pary staruszków. Nasi rodzice rzadko
wystawiali nas na widok publiczny, więc oni nie wiedzieli, kim jestem. Wtedy
jeszcze czułem wściekłość, chciałem wrócić i ogłosić wszystkim, co się
wydarzyło, lecz... – Umilkł i wziął kilka głębokich wdechów. – usłyszałem w
radiu, że Zenoheld został nowym władcą i padł na mnie strach. Nie zrozum mnie
źle, Jessie. Teraz wiem, że to było absurdalne, jednak jedenaście lat temu
byłem święcie przekonany, że jeśli wrócę, to Zenoheld mnie zabije. Ta myśl mnie
paraliżowała. Nie umiałem nic zrobić. Wmówiłem tamtym staruszkom historię, że
uciekłem z domu od okrutnych rodziców. Postanowili mnie adoptować.
– Ale
przecież... ciało...identyfikacja...
– Z tego co
słyszałem, to z ciała Cassie pozostała sama czaszka. Widocznie uznali, że ja
spłonąłem całkowicie – Wzdrygnęłam się, a Kenji przetarł twarz dłońmi. – Zmieniłem
nazwisko. Imię przez przypadek w rejestrze mam wpisane jak „Kenpi”, ale to
przez to, że staruszkowie niedosłyszeli. Pewnie dlatego szybciej na mnie nie
trafiłaś. Kontynuując, próbowałem jakoś żyć dalej z dala od Zenohelda.
Skończyłem studia, poznałem Venę, założyłem tą restaurację, aż pewnego dnia...
– ...pojawiłam
się ja.
Skinął głową i ukrył twarz w dłoniach.
Dałam mu czas, nie pośpieszałam go.
– Przypomniałem
sobie, że miałem młodszą siostrę, która miała więcej odwagi niż jej głupi brat
i ochroniła mnie, prawie przypłacając to życiem – powiedział z grymasem
wściekłości i żalu. Dłonie mu drżały, a klatka piersiowa unosiła w niespokojnym
tempie. – Zrozumiałem, że zmarnowałem szansę, którą mi dałaś, wymazując się.
Chroniłaś mnie przez długie sześć lat, a ja to zaprzepaściłem, nie mówiąc
nikomu prawdy – Z oka pociekła mu łza. A za nią kolejna i kolejna. Kapały na
ciemne spodnie lub spływały po policzkach. – Wybacz, Jessie. Bałem się z tobą
zobaczyć, bo wiedziałem, że cię zawiodłem. Bałem się smutku w twoich oczach.
Nie... Bałem się, że zobaczę w nich nienawiść, choć w pełni na nią zasługuję. –
Zaśmiał się gorzko. – Jestem zwykłym tchórzem, a nie bratem. Powinienem cię
chronić. Powinienem...Kurwa...Gdybym mógł cofnąć czas...
Nie dałam mu skończyć zdania, tylko wyrwałam
się do przodu i przyłożyłam dłonie do jego mokrych policzkach.
– Jesteś idiotą,
Kenji – wymamrotałam, ocierając łzy kciukami. – Ale nie jesteś tchórzem.
Naprawdę myślisz, że będę cię obwiniała o coś, co sama zrobiłam? Naprawdę
myślisz, że mogłabym cię znienawidzić? – mówiłam dalej, a w moim gardle rosła
gula, której nie umiałam przełknąć. – Jesteś moim bratem. Głupim, nadętym,
starszym bratem!
– Jessie...
– Więc nie mów
więcej takich rzeczy – Przyłożyłam swoje czoło do jego, przymykając oczy. –
Wszystko już jest w porządku.
Nieśmiało i delikatnie przytulił mnie, jakby
się bał, że to zwykła senna mara. Sama poczułam, jak ciekną mi łzy, ale nie
byłam pewna czy są ze smutku czy ze szczęścia. Objął mnie mocniej i pocałował w
czoło, tak jak zawsze to robił, zanim poszłam spać.
– Cieszę się, że
wróciłaś, Jessie.
– Ja też się
cieszę, braciszku.
– Przepraszam za
wszystko.
– Przeproś
jeszcze raz, a cię walnę.
– Huh, jednak
nie zmieniłaś się tak bardzo.
Puścił mnie, naciągnął rękaw bluzy na dłoń i
otarł mi nim twarz.
– Zaraz
przyniosę ci chusteczki – powiedział, podnosząc się, lecz w tym samym czasie
rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili weszła Vena niosąca małą tackę z
trzema kubkami w towarzystwie dwóch bakuganów.
– Przeszkadzam
wam? – spytała, stawiając napoje i zasłaniając tacką połowę twarzy.
– Nie, wszystko
już wyjaśnione – odparł Kenji.
Pokiwałam głową, bo dziewczyna wyglądała na
nie do końca przekonaną. Kiedy zauważyła, że obydwoje mamy zaczerwienione oczy,
odłożyła swoją prowizoryczną tarczę.
– Może
zaprowadzę cię do łazienki, Jessie? – spytała.
– Jasne, dzięki.
Łazienka znajdowała się naprzeciwko kuchni.
Vena wpuściła mnie do środka, wyciągnęła z szafeczki wiszącej nad okrągłym
lustrem puchaty ręcznik, położyła na pralce i wyszła z pomieszczenia.
Odkręciłam kurek i na białą powierzchnię umywalki trysnęła zimna woda. Nabrałam
trochę na dłonie i ochlapałam sobie twarz.
– Poszło lepiej
niż myśleliśmy – mruknął Fludim.
– Nom –
Przytaknęłam, sięgając po ręcznik.
Ledwo wyszłam na hol, kiedy rozległ się
głośny, ciągły dzwonek. Kenji otworzył drzwi, a do środka z rozpędu wpadła
jakaś czarno – różowa postać, która uderzyła ramieniem o ścianę i zatrzymała
się na jednej nodze, wymachując rękami na boki.
– Ke, Ke!
Widziałeś może taką niską szatynkę na wzgórzu?! – krzyknęła, jak się okazało,
gdy odrzuciła włosy z twarzy, Rei, łapiąc brata za bluzkę.
– Jeśli chodzi
ci o Jessie, to jest tutaj Reinere, spokojnie – westchnął lekko rozbawiony
Kenji i pokazał na mnie dłonią.
Volan rzuciła się na mnie z okrzykiem radości
i złapała w mocnego przytulasa. Prawie się przez to obie przewróciłyśmy, lecz w
ostatniej chwili złapała nas Vena. Reinare przerzuciła się na nią, ignorując
jej ciche protesty i głębokie rumieńce.
– Rozumiem, że
trafiłaś, Volan? – powiedział głos, który automatycznie przywiał chłód do
korytarza. Keith stanął w progu, unosząc brew i wpatrując się w różowowłosą.
Oczywiście towarzyszył mu Gus, na którego ramieniu była uwieszona ta Irene. Za
ich plecami stała Mira, zdyszany Baron oraz Ace. W krótkich słowach przybyli tu
wszyscy.
– Przepraszam,
ale kim wy jesteście? – zwrócił się do nich Kenji, jednocześnie próbując
uwolnić swoją narzeczoną od Rei.
– Aaa, to moi
przyjaciele – powiedziałam.
Brat otaksował wszystkich szybkim wzrokiem,
ale na Spectrze zatrzymał się nieco dłużej. Oho, jak jemu też włączy się TONMS,
to się chyba wyprowadzę.
– W takim razie
zapraszam do środka – Uśmiechnął się i zapraszającym gestem pokazał na wnętrze
mieszkania. – Nazywam się Kenji Lovett, jestem starszym bratem Jessie.
W ułamku sekundy wszyscy zastygli. Baron
zamrugał kilka razy, Mira przechyliła głowę na bok, Gus uniósł brwi, Spectra
zmrużył oczy, Ace zakrztusił się śliną, a Rei rozbłysły oczy.
– Kyaa, Ken, Jess
jesteście rodzeństwem!
– W sumie
jesteście nawet podobni.
– No i po co
była ta lista...
– Cicho bądź,
Gus.
– Eh? O co
chodzi, skarbie?
– Przynajmniej
wiemy, czemu postanowiła nas przyprawić o zawał, idiotka.
– Ooo! Brat
mistrzyni Jessicy!
Zacisnęłam palce na nosie, wzdychając
ciężko. Oj, dopiero teraz zaczyna się ciężka przeprawa.
Ta dam, taki krótki rozdzialik o Jessie i jej bracie! ^^ Chyba jest troszeczkę za łzawy, ale był pisany pod wpływem chwili (23-1 w nocy najlepsze na pisanie XD) Jak chcecie, to możecie się pobawić i powiedzieć, kto mówił te końcowe 7 wypowiedz.
Odmeldowuje się!
EDIT:
Taki kolażyk, który zrobiłam przy okazji XD
Pisałam to przy Beautiful girl - Broken Iris, pasuje pięknie ^^ To bardzo się cieszę, bałam się że nieco przejechałam XD Jess też się zastanawia, czy będzie miała już trzy nadopiekuńcze osoby na głowie XD
OdpowiedzUsuńMiłego wieczorku <3
O ile Kenji będzie miał wgl ochotę wracać do pałacu i użerać się z Radą XD Nie on akurat trochę wie, w końcu jest o 6 lat starszy od Jess. A poza tym skąd Keithm a wiedzieć o pałacowych procederach? XD
OdpowiedzUsuńKeith nie należy do Rady XD Ethan oraz Klaus należą XD Spectra tam tylko przychodził, by wyjaśniać Jess co ważniejsze kwestie XD Aaa, kto go tam wie, moje postacie nigdy nie działają w normalny sposób XD
OdpowiedzUsuńO tak, pod tym względem się zgadzam XD Encyklopedia, grzejnik, prywatna szafa, czegóż chcieć więcej? XD
OdpowiedzUsuńSpectra aż tak się nie da, bez przesady XD Kto by nie brał? Chyba tylko Aki XD
OdpowiedzUsuńAki to Aki, ona działa zawsze po swojemu XD Nie no może jak bohatersko ocali Mirę *widzi wzrok Spectry* Albo i nie...^^''
OdpowiedzUsuńMiałaś rację, że rozdział będzie krótki. Jess tak się stresowała na początku, że sama mało nie wyszłam z siebie i nie stanęłam obok XD
OdpowiedzUsuńKen trochę spanikował, ale to raczej zrozumiałe miał naście lat, a psychol w koronie mógł go zabić. Więc wszystko jest mu odpuszczone.
Jack: Jacy ci wszyscy staruszkowie są mili. Zawsze przygarną jakiegoś chłoptasia.
Lilka: Mogę cię przytulić jak chcesz :)
Jack: Wal się :)
Ich spotkanie po latach nie będzie wyglądało tak uroczo jak u Jess i Kena dlatego już im zazdroszczę XD
Oczywiście na koniec musiałaś dorzucić coś mniej poważnego, ale to fajno. Zastanawia mnie jak ustosunkują się do siebie Ken i Keith. Myślę, że Ken raczej da im przestrzeń osobistą i nie będzie się tak burzył jak Mick.
Rozdział z jednej strony trochę smutny, a z drugiej komiczny, ale to dla cob typowe więc czekam na next.
XOXOXO
Uff, to dobrze, że wszyscy zrozumieli, czemu Kenji się tak zachował <3 ^^ No jakoś tak najbardziej mi pasowali XD Co tam gadasz mamuś, oni sobie jakoś dadzą radę XD
UsuńKto wie, kto wie, rodzina Elevenor ma różne pomysły ^^ Musiałam jakoś rozładować atmosferę
Jess: Choć powinno być "Siad i milczeć, Gus"
Gus: Ha ha ha -.-
Jess: Dalej go nazywasz mistrzem, lokowany
Gus: Nieprawda, mam racje, mis...*Jess zaczyna się śmiać, a ten spala buraka*
Spectra: Może nie naukowiec, ale pozostałe się zgadzają
OdpowiedzUsuńTo nieźle XD Tacy praktycznie nie istnieją, serio opanuj ten swój TONMS XDD
Nie oglądałam, ale czuję, że jest przepełniona przyjaźnią i zaufaniem XD Oho, jak do tego dojdzie, a Fermin będzie miał gorszy dzień, to nawet złączone siły Miry, Jess i innych dziewczyn nic nie zdziałają XD
OdpowiedzUsuń