piątek, 27 lipca 2018

Berek i wkurwiony Spectra - one shot #6


~ Akcja podczas początków pobytu Jess u Vexos~

    Spectra nienawidził wielu osób. Hydron (pieprzony księciunio, piszczący jak mała dziewczynka, jak tylko znajdzie się w niebezpieczeństwie), Shadow (jebnięta parodia wampira z czerwonymi tipsami), Lync (kolejna cholerna piszczałka), Mylene (jędza z fryzurą na garnek), Jessica (gadająca zaraza pozbawiona rozsądku), Dan (idiotycznie szczerzący się dzieciak, który ma więcej szczęścia niż rozumu) oraz Zenoheld (próchno szersze niż dłuższe) byli tylko początkiem długiej, długiej listy, którą można by było dwa razy obwiązać Ziemię w pasie.
   Niemal zniszczył kryształowy kieliszek, gdzie znajdowała się resztka z drugiej już tego wieczoru butelki wina, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Phantom doskonale wiedział, że w tej całej bazie debili są tylko dwie osoby posiadające jakąś kulturę osobistą. Gus i Volt. Nie będąc pewnym, który to z nich, sięgnął po maskę i założył ją.
– Wejść! – rozkazał, przechylając kieliszek i wypijając resztę wina.
   Do środka wkroczył Gus w takim stanie, że Spectra prawie się zakrztusił. Wojownik Subterry miał kilka zadrapań na policzku (chyba od paznokci, więc zaraza nie spała), włosy rozwichrzone i skołtunione, a jeden z rękawów płaszcza był lekko naderwany.
– Napadł cię kto? – spytał Spectra, unosząc brew. – Czy ktoś się włamał?
– Nie, mistrzu – odparł Gus, usilnie starając się doprowadzić do choćby minimalnego porządku.
   Spectra nie zdążył zadać kolejnego pytania, gdyż w oddali rozległ się huk, potem chrzęst i coś na kształt zwycięskiego wycia wilka połączone z obłąkanym chichotem. Od razu skierował pytające spojrzenie na podwładnego, czując, jak rośnie w nim wściekłość. Był wykończony po całym dniu eksperymentów oraz miłej pogawędki z Zenoheldem będącym chyba wciąż pod wpływem i naprawdę ostatnie czego sobie życzył, to jakieś kłopoty. Głośne kłopoty.
– Co tam się dzieje? – spytał spokojnie, kiwając ręką w kierunku korytarza.
– Grają w berka, mistrzu – powiedział cicho Gus i przestąpił z nogi na nogę.
   Spectra ciągle się w niego wpatrywał, więc poczuł obowiązek szybkiego wyjaśnienia gry. Zwłaszcza, że wyczuł, iż lider za chwilę trafi jasny szlag i z bazy Vexosów może zostać popiół.
– To taka gra z Ziemi, gdzie kilka osób się goni i ta nazwana berkiem musi klepnąć inną, która wtedy sama się nim staje. Wszyscy teraz w to grają i no – Wskazał na swój wygląd. – to są efekty.
   Spectra jakimś cudem zachował spokój, choć oczy przysłaniała mu już czerwona mgiełka. Chyba powinien pieprzyć na jakiś tydzień plany podbicia Vestalii i wyjechać gdzieś. Tak, to dobry pomysł, musi oszczędzać nerwy.
– Dlaczego wszyscy grają?
– Bo Shadowowi się spodobała i on...heh...pozabierał każdemu jakieś cenne przedmioty, pochował, a potem zagroził, że je zniszczy, jeśli nie zagramy. Dlatego teraz wszyscy ścigają się po bazie – powiedział Gus i cofnął się o krok. Spectra z początku nie zrozumiał czemu, ale po chwili w jego głowie zapaliła się ostrzegawcza lampka.
– Gus...mi też to coś zabrał?
   Grav skinął głową, jeszcze bardziej się wycofując. Na górze rozległy się krzyki oraz tupot kilku par stóp.
– Co takiego? – drążył Spectra.
   Gus wymamrotał coś pod nosem, wbijając wzrok w buty. Phantom niemal połową ciała wyłożył się na biurku.
– Głośniej!
   Biedny Grav podskoczył na dźwięk furii w głosie lidera. Mogiła, koniec, baza była wygodna, lecz zaraz spłonie. Asta la vista, baby.
– G-gantlet, mistrzu.
   Rozległ się cichy trzask. Na miękki bordowy dywan posypały się kryształowe odłamki. Jednak poza tym nic. Kompletna cisza. Nawet harmider piętro wyżej ucichł, jakby wszyscy wiedzieli, że właśnie wykopali sobie śliczny grób.
– Co?
   Natomiast Gus zapragnął stać się jednością ze ścianą.
– COOOOOO?!
– Haha, Spectruś się zdenerwował! – wrzasnął radośnie Shadow. – Teraz będzie pełny skład!
    To był ten moment. Granica została przekroczona. Spectra wstał. Celnym kopniakiem wywalił biurko, a wszystkie papiery pofrunęły w powietrze. Gus szybciutko wycofał się w kąt, kiedy lider ruszył jak dziki zwierz ku drzwiom. One nie wyleciały na korytarz, tylko i wyłącznie dlatego, że się rozsuwały.
   Shadow, który był berkiem, wychylił się przez barierkę i ujrzał, jak ich wspaniały, ukochany, wkurwiony lider biegnie po schodach. Schował się za ścianą, czekając na dogodną okazję, by go dorwać.
– Gdzie mój gantlet?!
   Prawie wrzasnął, kiedy na gardle zacisnęła się dłoń w białej rękawiczce. Uścisk był żelazny i prawie odciął mu dopływ tlenu.
– O czym ty gadasz, Spectruś? – wycharkał i pacnął go wolną dłonią w ramię. – Gonisz!
– GADAJ! – ryknął Phantom, walając jego głową w ścianę. Świat Prova wywinął fikołka.
   Albinos wkurwił się na tak niegodne traktowanie jego osoby, lecz furia otaczająca lidera skutecznie zamykała mu usta.
– Mylene go ma! – skłamał, mając nadzieję, że Spectra w gniewie traci rozum. Chciał się odegrać na dziewczynie za to, że ostatnio wylała jego drogie szampony do kibla.
– Nie pierdol, tylko mów, zanim skręcę ci kark – syk Phantom’a zniszczył niestety śliczny obrazek grobu wojowniczki Aqousa.
– Ehh, zero z tobą zabawy, Spectruś! – Paznokcie wbiły mu się w skórę. – Dobra już, już, nie morduj mnie! Jestem na to za piękny! Lync albo księżniczka go mają!
   W ułamku sekundy został puszczony, a w oddali zamajaczył mu czerwony płaszcz.

****
– Bierz to! – krzyknęła Jessie, ciskając w Lynca czerwonym gantletem, jakby to była bomba. Choć w ich obecnej sytuacji było to dość odpowiednie określenie.
   Nie musieli słyszeć przekleństw i obietnic tortur, które w ich stronę wywrzaskiwał Phantom, by wiedzieć, że depcze im po piętach. Obydwoje właśnie pobijali swoje rekordy szybkości biegu. Nie mieli już szans, by zostawić gdzieś gantlet i uciec, bo Spectra ujrzał, że go sobie wyrywają i to wystarczyło. Wyrok śmierci podpisany.
– Wal się! – Lync odrzucił ustrojstwo, jednocześnie oglądając się przez ramię. – Jest coraz bliżej!
– Wiedziałem, że to był zły pomysł! – wrzasnął Fludim.
– Och, naprawdę? Nie gadaj, myślałam, że Spectra ściga nas dla zabawy, a nie z zamiarem mordu! – warknęła Jessie i również się obejrzała.
   Dzieliło ich kilka metrów, a Phantom już wyciągał po nich ręce. Znając piszczałkę, to przy pierwszym skręcie spierdoli radośnie, zostawiając ją na pewną śmierć. Nie miała więc innego wyjścia, jak zaryzykować.
  Zwolniła nieco, przez co Fludim zaczął się modlić, a Lync obdarzył ją pełnym zwątpienia spojrzeniem. Przymrużyła oczy, ignorując świdrujący ją wzrok Spectry, podniosła rękę, zaciskając mocno palce na gantlecie. Jeszcze, jeszcze....
– Masz! – krzyknęła, ciskając ustrojstwem prosto w brzuch Spectry, po czym rzuciła się w szaleńczego biegu, mając gdzieś, czy trafiła.
– Jesteś szalona! – jęknął Fludim.
– Jestem bohaterką, jełopie! – odgryzła się.
– Zatrzymał się! – poinformował ich Lync. – Dobra, już po... – Nagle jego błękitne tęczówki rozszerzyły się w przerażeniu. – Znowu biegnie!
– To jeszcze nie koniec! – wrzasnął Spectra.
– Do reszty cię pojebało?! – jęknęła Jess. – Daj spokój!
– Nigdy!
– Cóż... – Jess przerzuciła ciężar ciała na prawą nogę i z całej siły z bara uderzyła w Volana. Chłopak wywalił się, jednocześnie rzucając pod jej adres nie najmilsze epitety. – to łap! Baw się dobrze, Lync!
– Czekaj! Czekaj, ty cholero!
– Piszczałki nie mają prawa głosu!
– Kobiety też!
– Seksista!
– A co to...O...cześć Spectra....Co tam?

****

– Czyli, że co? Teraz w chowanego? – zachichotał Shadow, kiedy Mylene wychyliła się lekko zza silnika statku, by skontrolować sytuację.
   Znajdowali się w głównym hangarze lotniczym, gdzie chowali się przed gniewem Spectry, któremu najwyraźniej dziś totalnie odpierdoliło. Dobra, póki co pusto i nie ma żadnych znaków, że tu będzie.
– Tak, bo zwaliłeś sprawę podobnie jak ta mała idiotka! – syknęła Mylene, wracając na swoje miejsce. – Przysięgam, jak on za kwadrans nie ogarnie dupy, to....!
– To co, Mylene?
   Dziewczyna podskoczyła, a Shadow schował się za jej plecami. Trzepnęła go w łeb, tak że zarył twarzą w podłogę tuż przed butami Spectry.
– H-hejka, Spectruś? Może mały rozejm, co? – spytał Prove, unosząc ręce w geście poddania.
   Spectra w odpowiedzi rozciągnął usta w swoim psychopatycznym uśmieszku.
– Mam was.

****

– Zawsze, ale to zawsze robisz durne rzeczy! Mieliśmy się stąd wydostać, a nie rozwalać pałac! Jak chcesz, to droga wolna, ale niech nas to prowadzi do wyjścia, na litość wszystkich domen!
   Jess wywróciła oczami i machnęła dłonią, co jedynie nakręciło marudzenie Fludima. Teraz do tematu doszło jej lekceważenie sytuacji i totalna beztroska. Szatynka była jednak bardziej zainteresowana, tym, gdzie do diabła jest, oraz co ze Spectrą. Naprawdę wolała go nie spotkać, bo wiedziała, że nie skończy się to dla niej za miło. Może by tak poszukać Hydrona? Heh, choć z drugiej strony czy wkurwiony Spectra posłucha księciunia? Zapewne nie, szybciej go znokautuje.
– Zabawa skończona, cholero.
   Nie odwracając głowy, rzuciła się w przód, lecz ręką Phatoma złapała ją za włosy. Warknęła, kopiąc na oślep.
– Nie radzę – powiedział zimno. – Chyba nie muszę ci mówić, jak bardzo mam zły humor?
– Ojej, serio? Chomik ci zdechł? To przykre, pochowałeś go w kartonie pod drzewem?
   Phantom obrócił ją przodem do siebie. Tuż za nim stał Volt, którego mina wyraźnie odradzała Knight podobne teksty, tylko że to była Jess. Rozsądek nigdy nie był jej mocną stroną.
– No ale głowa do góry, kupisz sobie nowego – wyszczerzyła się.
– Z jaką przyjemnością zaszyłbym ci te usta.
– Hamuj się, z fetyszami to chodzi się do...
– CISZA!
– Zaleciało grozą, nie powiem.
   Spectra warknął wściekle i pociągnął cholerną zarazę za sobą, obiecując jej w ducho, że skończy w lochu o chlebie i wodzie. Codziennie będzie ją też odwiedzał z nagraniem najbardziej irytujących dźwięków takimi jak przeciąganie styropianu po tablicy i będzie je puszczał przez dwie godziny.
   Zasługiwał na odrobinę szacunku, do cholery!






 NIE WIEM, CO TO JEST, SERIO XD Powstało pod wpływem chwili, muzyki i vinesów z Marvela (obecnie kocham Jeremiego Rennera, to jest cud, ideał i bóg)<3 b="" czytania="" dy="" ego="" jutro="" mi="" o:p="" poprawi="" xd="">
Co do rozdziału to:
Odmeldowuje się!

11 komentarzy:

  1. Oj nigdy, Vexosi o to porządnie dbają. To chyba jedyna rzecz, o którą zawsze dbają z wyjątkiem podlizywania się Zenkowi. Spokojnie, Spectruś ma pieniądze, kupi sobie nowe, a Gus mu zrobi XD Co do kieliszków to tak samo. Emm..Jess?
    Jess: Ahaha, nigdy w życiu, za nic
    Dziękuje bardzo ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze niech Spectra liczy jako pierwszy XD Shadow czy Jess będzie pierwszą ofiarą? Kurde, ale to serio pod niego idealna, aż mam pomysł XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh, wydaje mi się, że dla tamtego Spectry to zarówno Shadow jak i Jess byli irytującym towarzystwem w pałacu. Jeez ich związek jest jednak chory, co ja stworzyłam, pomocy XDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie wiem XD Bo Spectra zawsze wszystko dostaje na tacy, wystarczy jego morderczy wzrok, a Jess o większość się bije. Zdecydowanie Keith powiem ci, bo Jess jednak ma te swoje chwile załamania, a wtedy nasz blond rycerz musi ją jakoś pozbierać i ciągnąć dalej. Dla mnie to oni są tacy pół na pół, nawet biorąc pod uwagę ten "wulkan" uczuć Spectry XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo Spectra to mimo wszystko człowiek...eee...Vestalianin (?)...i emocje posiada, a że ich za często nie okazuje to jego sprawa. Jednak dla Jess, jego zarazy i cholery to zawsze będzie milszy. No w końcu jej nie udusił, gdy mu prawie obróciła statek w pył! XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Przynajmniej są oryginalni XD Spectra taki nieśmiały XDD *uchyla się przed kulą ognia* Już, już, spokojnie, przecież sobie kpię

    OdpowiedzUsuń
  7. O nie, hahaha, brzmi jak fabuła z książki na watt XDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszył mnie ten komentarz💗 Aż mi w serduszko robi się cieplej ^^ Właśnie wracam do domu pociągiem, więc może do wieczorka coś napisze

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuje, już dojechałam, może zacznę coś pisać za niedługo ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Matko nie umiałabym tak XD Już wolę męczyć się trzy dni z moimi rozdziałami, przynajmniej więcej frajdy

    OdpowiedzUsuń
  11. *przez łzy śmiechu niezbyt widzi* j-ja to wszystko j-jutro skom-mentuję, a t-terqs proszę o cz-czas! *znowu wybucha histerycznym śmiechem*
    Kel: A Nessa chciała przez to powiedzieć, że w Spectrze widziała swojego brata, gdy za późno zorientowała się, iż Pokeballe nie są nieskończone.
    *ogarnia się* ej, ale naprawdę Spectra przypominał mi braciszka. Jess to ja, spierniczająca przez pół wsi i drąca się na całą gminę, a Lync to młodszy kuzyn, którego, tak jak Jess, rzuciłam na pożarcie xD Potem sama prawie zaprzyjazjilam się z rybkami w stawie, no ale był ubaw 😂
    Kel: Zwłaszcza jak rzucał w was jabłkami
    *milknie* *trze tył głowy* nie, to nie było fajne... Może jeszcze dzisiaj uda mi się coś doczytać, ale moje oczy ostatnio robią bunt (oślepnę, karma do mnie wróci!) i nie chcą współpracować. Mędy. Albo mendy. Szlag by to!

    Ps. Skąd to bierzesz chęć na pisanoe tych shotów; ja mam 4 zaczęte i żaden nie skończony! XD
    Kel: Boś leń
    Coś w tym może być...

    OdpowiedzUsuń