~ Akcja podczas początków pobytu Jess u Vexos~
Spectra nienawidził wielu osób. Hydron
(pieprzony księciunio, piszczący jak mała dziewczynka, jak tylko znajdzie się w
niebezpieczeństwie), Shadow (jebnięta parodia wampira z czerwonymi tipsami),
Lync (kolejna cholerna piszczałka), Mylene (jędza z fryzurą na garnek), Jessica
(gadająca zaraza pozbawiona rozsądku), Dan (idiotycznie szczerzący się
dzieciak, który ma więcej szczęścia niż rozumu) oraz Zenoheld (próchno szersze niż dłuższe) byli tylko początkiem długiej, długiej listy, którą można by było
dwa razy obwiązać Ziemię w pasie.
Niemal zniszczył kryształowy kieliszek,
gdzie znajdowała się resztka z drugiej już tego wieczoru butelki wina, gdy
rozległo się pukanie do drzwi. Phantom doskonale wiedział, że w tej całej bazie
debili są tylko dwie osoby posiadające jakąś kulturę osobistą. Gus i Volt. Nie
będąc pewnym, który to z nich, sięgnął po maskę i założył ją.
– Wejść! –
rozkazał, przechylając kieliszek i wypijając resztę wina.
Do środka wkroczył Gus w takim stanie, że
Spectra prawie się zakrztusił. Wojownik Subterry miał kilka zadrapań na
policzku (chyba od paznokci, więc zaraza nie spała), włosy rozwichrzone i
skołtunione, a jeden z rękawów płaszcza był lekko naderwany.
– Napadł cię
kto? – spytał Spectra, unosząc brew. – Czy ktoś się włamał?
– Nie, mistrzu –
odparł Gus, usilnie starając się doprowadzić do choćby minimalnego porządku.
Spectra nie zdążył zadać kolejnego pytania,
gdyż w oddali rozległ się huk, potem chrzęst i coś na kształt zwycięskiego
wycia wilka połączone z obłąkanym chichotem. Od razu skierował pytające
spojrzenie na podwładnego, czując, jak rośnie w nim wściekłość. Był wykończony
po całym dniu eksperymentów oraz miłej pogawędki z Zenoheldem będącym chyba
wciąż pod wpływem i naprawdę ostatnie czego sobie życzył, to jakieś kłopoty.
Głośne kłopoty.
– Co tam się
dzieje? – spytał spokojnie, kiwając ręką w kierunku korytarza.
– Grają w berka,
mistrzu – powiedział cicho Gus i przestąpił z nogi na nogę.
Spectra ciągle się w niego wpatrywał, więc
poczuł obowiązek szybkiego wyjaśnienia gry. Zwłaszcza, że wyczuł, iż lider za
chwilę trafi jasny szlag i z bazy Vexosów może zostać popiół.
– To taka gra z
Ziemi, gdzie kilka osób się goni i ta nazwana berkiem musi klepnąć inną, która
wtedy sama się nim staje. Wszyscy teraz w to grają i no – Wskazał na swój
wygląd. – to są efekty.
Spectra jakimś cudem zachował spokój, choć
oczy przysłaniała mu już czerwona mgiełka. Chyba powinien pieprzyć na jakiś
tydzień plany podbicia Vestalii i wyjechać gdzieś. Tak, to dobry pomysł, musi
oszczędzać nerwy.
– Dlaczego
wszyscy grają?
– Bo Shadowowi
się spodobała i on...heh...pozabierał każdemu jakieś cenne przedmioty,
pochował, a potem zagroził, że je zniszczy, jeśli nie zagramy. Dlatego teraz
wszyscy ścigają się po bazie – powiedział Gus i cofnął się o krok. Spectra z
początku nie zrozumiał czemu, ale po chwili w jego głowie zapaliła się
ostrzegawcza lampka.
– Gus...mi też
to coś zabrał?
Grav skinął głową, jeszcze bardziej się
wycofując. Na górze rozległy się krzyki oraz tupot kilku par stóp.
– Co takiego? –
drążył Spectra.
Gus wymamrotał coś pod nosem, wbijając wzrok
w buty. Phantom niemal połową ciała wyłożył się na biurku.
– Głośniej!
Biedny Grav podskoczył na dźwięk furii w
głosie lidera. Mogiła, koniec, baza była wygodna, lecz zaraz spłonie. Asta la
vista, baby.
– G-gantlet,
mistrzu.
Rozległ się cichy trzask. Na miękki bordowy
dywan posypały się kryształowe odłamki. Jednak poza tym nic. Kompletna cisza.
Nawet harmider piętro wyżej ucichł, jakby wszyscy wiedzieli, że właśnie
wykopali sobie śliczny grób.
– Co?
Natomiast Gus zapragnął stać się jednością
ze ścianą.
– COOOOOO?!
– Haha, Spectruś
się zdenerwował! – wrzasnął radośnie Shadow. – Teraz będzie pełny skład!
To był ten moment. Granica została
przekroczona. Spectra wstał. Celnym kopniakiem wywalił biurko, a wszystkie
papiery pofrunęły w powietrze. Gus szybciutko wycofał się w kąt, kiedy lider
ruszył jak dziki zwierz ku drzwiom. One nie wyleciały na korytarz, tylko i wyłącznie
dlatego, że się rozsuwały.
Shadow, który był berkiem, wychylił się
przez barierkę i ujrzał, jak ich wspaniały, ukochany, wkurwiony lider biegnie
po schodach. Schował się za ścianą, czekając na dogodną okazję, by go dorwać.
– Gdzie mój
gantlet?!
Prawie wrzasnął, kiedy na gardle zacisnęła
się dłoń w białej rękawiczce. Uścisk był żelazny i prawie odciął mu dopływ
tlenu.
– O czym ty
gadasz, Spectruś? – wycharkał i pacnął go wolną dłonią w ramię. – Gonisz!
– GADAJ! –
ryknął Phantom, walając jego głową w ścianę. Świat Prova wywinął fikołka.
Albinos wkurwił się na tak niegodne
traktowanie jego osoby, lecz furia otaczająca lidera skutecznie zamykała mu
usta.
– Mylene go ma! –
skłamał, mając nadzieję, że Spectra w gniewie traci rozum. Chciał się odegrać
na dziewczynie za to, że ostatnio wylała jego drogie szampony do kibla.
– Nie pierdol,
tylko mów, zanim skręcę ci kark – syk Phantom’a zniszczył niestety śliczny
obrazek grobu wojowniczki Aqousa.
– Ehh, zero z
tobą zabawy, Spectruś! – Paznokcie wbiły mu się w skórę. – Dobra już, już, nie
morduj mnie! Jestem na to za piękny! Lync albo księżniczka go mają!
W ułamku sekundy został puszczony, a w
oddali zamajaczył mu czerwony płaszcz.
****
– Bierz to! –
krzyknęła Jessie, ciskając w Lynca czerwonym gantletem, jakby to była bomba.
Choć w ich obecnej sytuacji było to dość odpowiednie określenie.
Nie musieli słyszeć przekleństw i obietnic
tortur, które w ich stronę wywrzaskiwał Phantom, by wiedzieć, że depcze im po
piętach. Obydwoje właśnie pobijali swoje rekordy szybkości biegu. Nie mieli już
szans, by zostawić gdzieś gantlet i uciec, bo Spectra ujrzał, że go sobie
wyrywają i to wystarczyło. Wyrok śmierci podpisany.
– Wal się! –
Lync odrzucił ustrojstwo, jednocześnie oglądając się przez ramię. – Jest coraz
bliżej!
– Wiedziałem, że
to był zły pomysł! – wrzasnął Fludim.
– Och, naprawdę?
Nie gadaj, myślałam, że Spectra ściga nas dla zabawy, a nie z zamiarem mordu! –
warknęła Jessie i również się obejrzała.
Dzieliło ich kilka metrów, a Phantom już
wyciągał po nich ręce. Znając piszczałkę, to przy pierwszym skręcie spierdoli
radośnie, zostawiając ją na pewną śmierć. Nie miała więc innego wyjścia, jak
zaryzykować.
Zwolniła nieco, przez co Fludim zaczął się
modlić, a Lync obdarzył ją pełnym zwątpienia spojrzeniem. Przymrużyła oczy,
ignorując świdrujący ją wzrok Spectry, podniosła rękę, zaciskając mocno palce
na gantlecie. Jeszcze, jeszcze....
– Masz! –
krzyknęła, ciskając ustrojstwem prosto w brzuch Spectry, po czym rzuciła się w
szaleńczego biegu, mając gdzieś, czy trafiła.
– Jesteś
szalona! – jęknął Fludim.
– Jestem
bohaterką, jełopie! – odgryzła się.
– Zatrzymał się!
– poinformował ich Lync. – Dobra, już po... – Nagle jego błękitne tęczówki
rozszerzyły się w przerażeniu. – Znowu biegnie!
– To jeszcze nie
koniec! – wrzasnął Spectra.
– Do reszty cię
pojebało?! – jęknęła Jess. – Daj spokój!
– Nigdy!
– Cóż... – Jess przerzuciła
ciężar ciała na prawą nogę i z całej siły z bara uderzyła w Volana. Chłopak
wywalił się, jednocześnie rzucając pod jej adres nie najmilsze epitety. – to łap!
Baw się dobrze, Lync!
– Czekaj!
Czekaj, ty cholero!
– Piszczałki nie
mają prawa głosu!
– Kobiety też!
– Seksista!
– A co
to...O...cześć Spectra....Co tam?
****
– Czyli, że co?
Teraz w chowanego? – zachichotał Shadow, kiedy Mylene wychyliła się lekko zza
silnika statku, by skontrolować sytuację.
Znajdowali się w głównym hangarze lotniczym,
gdzie chowali się przed gniewem Spectry, któremu najwyraźniej dziś totalnie
odpierdoliło. Dobra, póki co pusto i nie ma żadnych znaków, że tu będzie.
– Tak, bo
zwaliłeś sprawę podobnie jak ta mała idiotka! – syknęła Mylene, wracając na
swoje miejsce. – Przysięgam, jak on za kwadrans nie ogarnie dupy, to....!
– To co, Mylene?
Dziewczyna podskoczyła, a Shadow schował się
za jej plecami. Trzepnęła go w łeb, tak że zarył twarzą w podłogę tuż przed
butami Spectry.
– H-hejka,
Spectruś? Może mały rozejm, co? – spytał Prove, unosząc ręce w geście poddania.
Spectra w odpowiedzi rozciągnął usta w swoim
psychopatycznym uśmieszku.
– Mam was.
****
– Zawsze, ale to
zawsze robisz durne rzeczy! Mieliśmy się stąd wydostać, a nie rozwalać pałac!
Jak chcesz, to droga wolna, ale niech nas to prowadzi do wyjścia, na litość
wszystkich domen!
Jess wywróciła oczami i machnęła dłonią, co
jedynie nakręciło marudzenie Fludima. Teraz do tematu doszło jej lekceważenie
sytuacji i totalna beztroska. Szatynka była jednak bardziej zainteresowana,
tym, gdzie do diabła jest, oraz co ze Spectrą. Naprawdę wolała go nie spotkać,
bo wiedziała, że nie skończy się to dla niej za miło. Może by tak poszukać
Hydrona? Heh, choć z drugiej strony czy wkurwiony Spectra posłucha księciunia?
Zapewne nie, szybciej go znokautuje.
– Zabawa
skończona, cholero.
Nie odwracając głowy, rzuciła się w przód,
lecz ręką Phatoma złapała ją za włosy. Warknęła, kopiąc na oślep.
– Nie radzę –
powiedział zimno. – Chyba nie muszę ci mówić, jak bardzo mam zły humor?
– Ojej, serio?
Chomik ci zdechł? To przykre, pochowałeś go w kartonie pod drzewem?
Phantom obrócił ją przodem do siebie. Tuż za
nim stał Volt, którego mina wyraźnie odradzała Knight podobne teksty, tylko że
to była Jess. Rozsądek nigdy nie był jej mocną stroną.
– No ale głowa
do góry, kupisz sobie nowego – wyszczerzyła się.
– Z jaką
przyjemnością zaszyłbym ci te usta.
– Hamuj się, z
fetyszami to chodzi się do...
– CISZA!
– Zaleciało
grozą, nie powiem.
Spectra warknął wściekle i pociągnął cholerną
zarazę za sobą, obiecując jej w ducho, że skończy w lochu o chlebie i wodzie.
Codziennie będzie ją też odwiedzał z nagraniem najbardziej irytujących dźwięków
takimi jak przeciąganie styropianu po tablicy i będzie je puszczał przez dwie
godziny.
Zasługiwał na odrobinę szacunku, do cholery!
Oj nigdy, Vexosi o to porządnie dbają. To chyba jedyna rzecz, o którą zawsze dbają z wyjątkiem podlizywania się Zenkowi. Spokojnie, Spectruś ma pieniądze, kupi sobie nowe, a Gus mu zrobi XD Co do kieliszków to tak samo. Emm..Jess?
OdpowiedzUsuńJess: Ahaha, nigdy w życiu, za nic
Dziękuje bardzo ^^
I jeszcze niech Spectra liczy jako pierwszy XD Shadow czy Jess będzie pierwszą ofiarą? Kurde, ale to serio pod niego idealna, aż mam pomysł XD
OdpowiedzUsuńHeh, wydaje mi się, że dla tamtego Spectry to zarówno Shadow jak i Jess byli irytującym towarzystwem w pałacu. Jeez ich związek jest jednak chory, co ja stworzyłam, pomocy XDD
OdpowiedzUsuńWłaśnie wiem XD Bo Spectra zawsze wszystko dostaje na tacy, wystarczy jego morderczy wzrok, a Jess o większość się bije. Zdecydowanie Keith powiem ci, bo Jess jednak ma te swoje chwile załamania, a wtedy nasz blond rycerz musi ją jakoś pozbierać i ciągnąć dalej. Dla mnie to oni są tacy pół na pół, nawet biorąc pod uwagę ten "wulkan" uczuć Spectry XD
OdpowiedzUsuńBo Spectra to mimo wszystko człowiek...eee...Vestalianin (?)...i emocje posiada, a że ich za często nie okazuje to jego sprawa. Jednak dla Jess, jego zarazy i cholery to zawsze będzie milszy. No w końcu jej nie udusił, gdy mu prawie obróciła statek w pył! XD
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej są oryginalni XD Spectra taki nieśmiały XDD *uchyla się przed kulą ognia* Już, już, spokojnie, przecież sobie kpię
OdpowiedzUsuńO nie, hahaha, brzmi jak fabuła z książki na watt XDD
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak bardzo ucieszył mnie ten komentarz💗 Aż mi w serduszko robi się cieplej ^^ Właśnie wracam do domu pociągiem, więc może do wieczorka coś napisze
OdpowiedzUsuńDziękuje, już dojechałam, może zacznę coś pisać za niedługo ^^
OdpowiedzUsuńMatko nie umiałabym tak XD Już wolę męczyć się trzy dni z moimi rozdziałami, przynajmniej więcej frajdy
OdpowiedzUsuń*przez łzy śmiechu niezbyt widzi* j-ja to wszystko j-jutro skom-mentuję, a t-terqs proszę o cz-czas! *znowu wybucha histerycznym śmiechem*
OdpowiedzUsuńKel: A Nessa chciała przez to powiedzieć, że w Spectrze widziała swojego brata, gdy za późno zorientowała się, iż Pokeballe nie są nieskończone.
*ogarnia się* ej, ale naprawdę Spectra przypominał mi braciszka. Jess to ja, spierniczająca przez pół wsi i drąca się na całą gminę, a Lync to młodszy kuzyn, którego, tak jak Jess, rzuciłam na pożarcie xD Potem sama prawie zaprzyjazjilam się z rybkami w stawie, no ale był ubaw 😂
Kel: Zwłaszcza jak rzucał w was jabłkami
*milknie* *trze tył głowy* nie, to nie było fajne... Może jeszcze dzisiaj uda mi się coś doczytać, ale moje oczy ostatnio robią bunt (oślepnę, karma do mnie wróci!) i nie chcą współpracować. Mędy. Albo mendy. Szlag by to!
Ps. Skąd to bierzesz chęć na pisanoe tych shotów; ja mam 4 zaczęte i żaden nie skończony! XD
Kel: Boś leń
Coś w tym może być...