czwartek, 3 września 2020

S2 Rozdział 48: Pościg za demonami

Ważne, bo dołu nikt nie czyta!
Czy ktoś wie, jak się obsługuje tego nowego bloggera, bo ja za chuja nie umiem....XD



 – Musimy wymyślić jakiś dobry plan. Wątpię, że Kazarina nie wykorzysta do czegoś Akane.
– Lecz Serena, moja siostra....
– Zacznijmy może od tego, że Dana również wyjebało.
– Uwierz mi, Jane, jesteśmy już po części przyzwyczajeni. Czasami tak już się zdarzało.
    Słońce nad naszymi głowami świeciło ostro, odbijając jasne refleksy dookoła. Gulasz przygotowany przez Linusa był bardzo dobry, a rozmowa przy stole o dziwo toczyła się w pełnym spokoju. Ta, wyglądało na sielankę, jednak Shiena siedziała wyprostowana jakby połknęła kij od szczotki, Jane nieustannie gryzła wargę, a Marucho nie zjadł więcej niż dwie łyżki potrawy. Nie było to nic dziwnego, absolutnie. Gdyż nasza sytuacja, delikatnie rzecz ujmując, była chujowa.
   Akane porwana przez sucz, Dan z dupy wyparował przed naszymi oczami, natomiast Serena nie zezwalała na wycieczkę na Gundalię. No mówię wam, było rozkosznie. Wręcz czekałam na rozwój akcji, bo znając życie, to karuzela cyrku i spierdolenia dopiero ruszyła.
- Ile może zająć Danowi powrót? – spytała Shiena.
– Zależy co się z nim stało – mruknęła Fabia. – Ktoś ma jakiś pomysł?
– Jak Gundalianie to mnie coś trafi – westchnęłam, trąc rękami czoło.
– Dobra, zakładając, że pojawi się do godziny, to jak planujemy się dostać na Gundalię? – Ren dalej próbował ustalić jakikolwiek plan, choć od zniknięcia Dana to nikt się nie kwapił, by podjąć temat.
– Przecież królowa Serena nam zabroniła – przypomniał Marucho. – Bez jej pozwolenia nie tkniemy teleportu.
– Zawsze mogę spróbować pożyczyć Niszczyciela Spectry.
– Pożyczyć? – Jane uniosła brew.
– Ty go nawet nie umiesz prowadzić – dodał Fludim. – Puknij się w głowę, to by było samobójstwo.
– Chyba że namówisz Gusa na bycie kierowcą.
– Wtedy zginiemy z rąk Aki – powstrzymała machinacje Wilson Haru.
– Ale przecież nie możemy pozwolić jej zostać samej z tą bandą na dłużej niż kilka godzin! – jęknęłam. – No i Jake!
– Nie zapominajmy o Danie – westchnął Marucho.
– Sprawy wzięły koncertowo w łeb – podsumowała Jane.
    Rzuciłam wzrokiem na wysoki garnek z gulaszem. Miałam nieco ochotę, by wziąć sobie dokładkę za dokładką, bo w końcu jedzenie to sposób na wszystko, ale przecież i tak polecę po Aki, choćbym miała przetrzeć Sereną podłogę albo zagrozić rozwaleniem trzeciej osłony, a wtedy nie mogę się toczyć jak kulka ze wzgórza. Tak sobie debatowałam sama ze sobą, gdy nad stołem pojawił się ekran, gdzie wyświetlała się neathiańska królowa.
– Właśnie z kapitanem Elrightem obejrzeliśmy nagrania z walki Drago z Linehartem – przemówiła.
    Wszyscy wbili w nią oczekujący wzrok, lecz Krawler się nieco spiął. Marucho poklepał go pokrzepiająco po ramieniu.
– I zrozumiałam, co się wydarzyło. To jakaś działalność świętej Kuli doprowadziła do zniknięcia Dana. Możliwe, że chciała go poddać jakiejś próbie.
   Reszta zaczęła się dopytywać o jakieś szczegóły, na które władczyni i tak nie miała odpowiedzi. Ja natomiast na słowo „próba” zaczęłam mieć falę wspomnień z własnej dość mało przyjemnej. Spojrzałam na równie zaniepokojonego Fludima. Jeśli Dan też wróci opętany przez jakiegoś swojego przodka, to ja się wypisuje z tej powalonej imprezy.


****

   Samochód Reinare pruł przez ulice, rozchlapując śnieg na boki i pewnie łamiąc z setkę przepisów. Normalnie Vena pewnie bałaby się o własne życie przy każdym zakręcie, lecz teraz jej myśli skupiły się tylko wokół rozmowy z Reiko. Ledwo kobieta zniknęła, to popędziła do Volan i tylko poprosiła o odwiezienie do domu. Dziewczyna nawet nie zadawała pytań, widząc jej stan, za co była wdzięczna.
   O jaki grób chodziło? Jakie kłamstwo? Jaka prawda? Przyłożyła dłoń do serca, które dudniło jak szalone. Sombra starała się uspokajająco pocierać jej szyję, lecz to nic nie dawało. Vena czuła, że to było coś niebezpiecznego. Czy ta niebieska ciecz była krwią Reiko? Czemu taki kolor?
   Zacisnęła powieki, gdy poczuła nagły ból w skroniach. W jej głowie narastał coraz większy chaos, a nie miała wiedzy, by go uspokoić. Obecnie znajdowała się tylko jedna osoba, która mogła ją poratować.
   Zatrzymały się gwałtownie przed restauracją. Vena nie tracąc czasu otworzyła drzwiczki i wyskoczył na chodnik. Słyszała obcasy Rei za sobą, gdy wchodziła na kuchnię. Ignorując wzrok personelu, rozejrzała się po kuchni.
– Gdzie jest Kenji? – spytała. Głos jej drżał.
– Vena? – Poczuła jego ciepłą dłoń na policzku. Obrócił ją w jego stronę. – Co się dzieje?
– Musimy porozmawiać – odparła i chwyciła go za ramię, ciągnąc ku gabinetowi.
   Ledwo drzwi zamknęły się za nimi,  wydała głośne westchnięcie i opuściła torbę na podłogę.
– Vena, co się dzieje? Ktoś coś ci zrobił? Albo tobie Rei? – Jej narzeczony spoglądał to na nią to na Volan spragniony odpowiedzi.
– Nie, to nie chodzi o nas – zaprzeczyła. – Tu chodzi o Reiko.
    Kenji zamrugał gwałtownie.
– Reiko?
   Skinęła głową i padła na fotel, mając gdzieś, że moczy go śniegiem z kurtki. To było ważniejsze od mebli.
– Poszłam do niej dziś. Rei wpuściła mnie do pałacu.
– Ale po co? Stało się coś? – Kenji ukląkł koło niej, ciągle wyglądając na zatroskanego. Poczuła, jak ściska ją w dołku. Zawsze taki był wobec niej.
– Po prostu od kiedy Spectra przekazał, że dziwnie się zachowuje, to widziałam, że zacząłeś się niepokoić. Dlatego poszłam do niej, by spróbować z nią porozmawiać.
– Vena...
– Daj mi skończyć, bo to naprawdę ważne – odetchnęła i spojrzała mu prosto w oczy. – Dzieje się coś złego.
    Widziała, jak porusza się jego jabłko Adama, gdy przełykał ślinę.
– Co takiego?
– Nie mam pojęcia, lecz udało mi się z nią porozmawiać. Albo chociaż sprawić, że zaczęła mówić – Poczuła uścisk jego palców na dłoni i słabo się uśmiechnęła. – Powiedziała coś o szukaniu i że nie umie znaleźć kłamcy. Była roztrzęsiona. A potem wspomniała, że mamy nie zbliżać się do jakiegoś grobu, a będziemy bezpieczni. Kenji, wiesz, o co może chodzić.
– Do grobu? – Zmarszczył brwi. – Reiko była blisko z rodzicami, ale jaki by to miało sens...
– Ja chyba wiem, do jakiego – rozległ się cichy głos Reinare.
    Odwrócili się w jej stronę. Dziewczyna też przysiadła na ramieniu fotela.
– Raz zabrałam Jessie na Zieloną Dzielnicę nad amfiteatrem. Był tam grób, jeśli dobrze pamiętam.
– A wiesz czyj? – spytała Vena.
– Emmm, pan Vamkil wspomniał imię – Reinare ściągnęła brwi w zamyśleniu. – Yyyy...Sy...Sy...Sybilla!
– Mityczna pierwsza królowa Vestalii? Ona ma grób? I czemu akurat ona? – Vena uniosła wysoko brwi. Nic z tego nie miało dla niej sensu. Przecież Sybilla zmarła długo przed tym, zanim narodziła się Reiko. Jeśli w ogóle istniała.
    Usłyszała, jak Kenji głośno wciąga powietrze. Spojrzała na niego i spostrzegła, że gwałtownie pobladł.
– Kochanie?
– Chyba wiem czemu – przemówił. Pokręcił głową. – Jess opowiadała mi o tym – Zerknął na nie, nim spuścił wzrok na podłogę. – Tytan był mężem Sybilli i bakuganem.
– Zaraz, zaraz, bakugan i człowiek? Ale... – zaczęła Reinare, lecz Kenji uniósł rękę.
– To długa historia, jednak zarówno Sybilla jak i Tytan istnieli naprawdę. Stąd w mojej rodzinie wzięły się moce. Od Tytana, potężnego bakugana Darkusa – Zamilkł na moment, lecz żadna z nich nie próbowała się odezwać. Kenji wyglądał na naprawdę wystraszonego. – Rzecz w tym, że Tytan był i ciągle jest niebezpieczny. Jego dusza została zaklęta w rdzeniu Vestalii – Podniósł się i zaczął chodzić po pokoju. – A fragment rdzenia znajduje się pod grobem Sybilli. Reiko idzie tam, co znaczy... – Zatrzymał się.
– Co znaczy, że chce wywołać Tytana – dokończyła Reinare, po czym poczuła dreszcz na plecach. – Zadzwonię po pomoc – oznajmiła i szybko wyszła z gabinetu.
    Atmosfera w pokoju gwałtownie zgęstniała.
– Tytan był niebezpieczny – przemówiła Sombra. – Mówiono o nim jako o okrutniku i tym, który stawiał wyzwania bogom.
– To dlaczego chce go wywołać lub z nim rozmawiać? – szepnęła Vena. – By znaleźć tego kłamcę?
– Nawet jeśli tak, to Reiko powinna wiedzieć, żeby tego nie robić – powiedział Kenji, marszcząc brwi. – To Tytan pośrednio doprowadził do pożaru i śmierci rodziców. Nie można mu ufać.
   Vena wzdrygnęła się, lecz chłopak nie wydawał się poruszony. Wpatrywał się w ogień płonący w kominku i nad czymś intensywnie myślał. Powinna czuć dumę, że coraz lepiej radził sobie z traumą, jednak porcja nowych informacji nieco przytłoczyła jej umysł.
   Skrzypnęły drzwi i wróciła Reinare z grymasem niezadowolenia i ściskając komunikator w dłoni.
– Ani Keith ani Gus nie odbierają. Mira również. Gdzie ich wywiało w takim momencie, to ja nie wiem – jęknęła.
– To teraz bez znaczenia – mruknął Kenji i odwrócił się do nich przodem. – Muszę zatrzymać Reiko, nim spróbuje wywołać lub rozmawiać z Tytanem.
– Nie pójdziesz sam! – Vena podniosła się na równe nogi. – Nawet o tym nie myśl.
– Skarbie, to naprawdę nie jest do...
– Idę. Z. Tobą. – wycedziła przez zęby i zmrużyła powieki. – Nie pozwolę ci przejść metra beze mnie.
– Dokładnie, lepiej w grupie! – poparła ją Reinare. – Więc wdziewaj płaszcz i jedziemy
   Podniósł ręce w geście poddania, wydał pośpiesznie kilka poleceń Alexowi i po pięciu minutach cała trójka zniknęła w śnieżnej zawiei.


****

    Na łaskawy powrót Dana czekaliśmy ponad jebane, nasłonecznione półtorej godziny. Potem rozległy się alarmy (doprawdy po tej wojnie znienawidziłam wszystkie budziki) i gdy wyszliśmy przed pałac, to pojawił się on. Na szczęście nie opętany, więc za to należały mu się oklaski. Za to z Drago po chuj wie której ewolucji oraz drugim jebitnym smokiem.
– Mistrz Nurzak! Mason?! – zawołał zdumiony Ren.
– Co oni tu robią? – syknęła Fabia.
   A i dwoma Gundalianami, żeby jeszcze bardziej uprzyjemnić ten dzień. Bo w sumie nie doszłos jeszcze do żadnych rękoczynów.
– Musiałem ich zabrać. Utknęli między wymiarami z winy Barodiusa! – Dan zrobił klasyczną minę niewiniątka i rozłożył ręce.
   Sheen na to wydała zirytowane westchnięcie i przeniosła rozzłoszczony wzrok na swoich wrogów – ex-wrogów? Jeden z nich był wysoki i sporo starszy od nas, a drugi rozglądał się bezczelnie i miał taki lekko irytujący uśmieszek. Och, czuję, że się pokochamy. Zwłaszcza moje pięści i jego nos.
– Chyba nie jesteśmy mile widziani – zaśmiał się cwaniaczek, trąc po karku.
– Zachowuj się, Mason! – syknął jego bakugan.
   Oho, czułam, że to mogła być bratnia dusza dla Fludiego.
– Nie wpuszczę kolejnych Gundalian na nasze ziemię – odparła zimno Fabia. – Zwłaszcza jednego z najbliższych ludzi cesarza! – Skierowała wzrok na Nurzaka.
– Księżniczko, rozumiem twoje obawy, lecz żaden z nas nie pracuje już dla Barodiusa. Ja trafiłem między wymiary właśnie przez moją próbę obalenia jego. Teraz chcę wam pomóc, by móc go powstrzymać – Starzec ukląkł na jedno kolano. – Musimy ochronić Kulę przed jego chorymi ambicjami.
– Nie ma dla nas przyszłości na Gundalii – westchnął Mason. – Więc również oferuje swoje usługi.
    Fabia zagryzła wargę i wciągnęła głośno powietrze.
– Dobrze, przyjmujemy was, ale jeden zły ruch i wypadacie – zagroziła.
– Dziękuje, księżniczko – Nurzak skinął głową i wyprostował się.
– Spoko, szefowo – Mason posłał flirciarski uśmieszek, za co jego bakugan zaczął go rugać.
    Po chwili już się kłócili. Oj tak. To zdecydowanie byłaby idealna psiapsi dla Fludima. Muszą się koniecznie potem zapoznać.
– Super! – Dan klasnął w dłonie. – To lecimy na Gundalię!
– Nie jesteś zmęczony?! – Marucho wybałuszył oczy.
– Pfff, ja nigdy nie jestem zmęczony.
– Twoje chrapanie co noc trochę niszczy tą teorię – mruknęłam.
– Ej! – Wydął usta w oburzeniu. Puściłam mu oczko.  – To się nie liczy! Zresztą mniejsza, czas lecieć odbić Jake’a i Akane!
   Razem z Shieną i Jane instynktownie ruszyłyśmy do Kuso, gdy zatrzymał nas głos Shuna.
– Niby jak, Dan?
– Dzięki Dragonoidowi Colossusowi! – Lider Wojowników wskazał na ogromnego smoka, na którego grzbiecie stali już ten Nurzak i cwaniak. – To dla niego pestka!
   Shun i ekipa stali dalej w miejscu, ale ja wzruszyłam ramionami i podeszłam do spuszczonego ogona bakugana. Wdrapałam się po nim jak po schodach. Jego grzbiet był idealnie płaski, więc istniała szansa, że się nie spierdolę i nie rozwalę czaszki na pół. Kiedy reszta doszła, Colossus zaryczał, a z jego rogu wystrzeliła jasna wiązka. Przed nami wykształcił się portal.
– Nadciągamy Gundalio! – zawołał wesoło Dan, wyciągając ręce ku niebu.
    Uniosłam brew. Ktoś tu chyba zapomniał, jak skończył się ostatni raz.


****

    Gdzieś w połowie tunelu zaczęła się czynność, której praktycznie nie wykonywałam czyli planowanie. Chciałam się dyskretnie wycofać w tył, lecz widząc złowrogi wzrok Haru pozostałam grzecznie między Shunem a Jane.
– Jake jest przetrzymywany w zamku? – upewnił się Dan.
– Oraz Akane – dodałam.
– Nie ma wątpliwości – Mason skinął głową. – Są im potrzebni.
– Ren? – odezwał się zmartwiony Marucho. – Co jest?
    Gundalianin stał z opuszczoną głową i wpatrywał się w podłogę. Pięści miał lekko zaciśnięte. Podniósł wzrok.
– Nie tylko ich musimy uratować. Moi przyjaciele też są tam przetrzymywani.
– I co z tego? – syknęła Sheen.
   Ahh, zapowiadała się cudowna rozmowa. Może jednak dojdzie do tych rękoczynów?
– Zapewne Kazarina poddaje ich swoim eksperymentom – uznał Nurzak.
– O tym właśnie mówię. Nie mogę ich zostawić na pastwę losu, Dan – powiedział Krawler.
– Okej! Rozdzielimy się, więc ty Ren pójdziesz do laboratorium, skoro znasz drogę.
– Emm, a wiemy, gdzie znaleźć Jake? Lub Akane? – spytałam.
– No i Heather, nie zapominajmy o tej małej suczy – wtrąciła Jane.
– Wy się znacie? – zdumiał się Nurzak.
– Długa historia – machnęłam ręką.
– Będziemy musieli przeszukać pałac – stwierdził Shun. – Pewnie ich nie chowają.
– Miejmy taką nadzieję.
    Już ustaliliśmy podział grup czyli, że wszyscy Gundalianie lecą do Kazariny, a reszta na szukanie po zamku, gdy Shiena odchrząknęła gwałtownie.
– Jess mnie zabije, ale trudno. Spectra i Gus też tam będą. Pewnie już na nas czekają.
    Zapadła na moment cisza. Wybałuszyłam oczy na przyjaciółkę. Czy ja na moment ogłuchłam czy ona właśnie...
   Spojrzała na mnie i skinęła głową.
– Ale czemu?! I czemu nic nie wiem?! – jęknęłam. – Ty zdrajco, ostrzegaj mnie!
– Po ostatniej bitwie ze Zgromadzeniem Dwunastu zrozumiałam, że są naprawdę potężni – Shiena mówiła szybko, by nikt jej nie przerwał. – Nie przewidziałam przybycia Nurzaka i Masona, więc poprosiłam ich o wsparcie.
– Ale jestem martwa – Osunęłam się po Shunie. – Błagam was, nie mówcie mu o szczegółach pobytu na Neathii, bo mnie oskalpuje.
– A wy nie jesteście razem? – Dan uniósł brew.
– I co z tego?
– Wybaczcie, że przerywam, ale zaraz będziemy na Gundalii! – przemówił Colossus.
    Już mogłam wręcz odliczać sekundy do końca swojej kariery. I to nawet nie chodziło, że nie chciałam go widzieć, bo wręcz przeciwnie. Ale Haru powinna ostrzec! Ciągle miałam trochę zadrapań po naszej epickiej wyprawie z Danem, siniaków na kolanach też nieco było. Przecież jak Spectra to zobaczy, to zaraz mu się uruchomi tryb podobny od tego jak widział Mirę z Acem. Słodcy Starożytni, może teraz ruszycie dupy?!
– Będzie doobrze, Jess – Dan poklepał mnie po plecach. – Czyż to nie romantyczne rozwalać wspólnie pałac?


****


   Gundalia wyglądała równie ponuro jak ostatnim razem, lecz tym razem odróżniały ją dwa małe szczegóły. Czerwony płaszcz Phantoma wyraźnie odcinał się od mroku wkoło podobnie jak włosy Gusa. Colossus wylądował. Rozejrzałam się. Brak Niszczyciela. Czyli musieli go schować gdzieś w chmurach albo walnąć jakiś tryb niewidzialności.
– Dawno się nie widzieliśmy, Spectra, Gus! – przywitał się radośnie Kuso.
– Witam z powrotem, Dan, Shun i Marucho – Spectra uśmiechnął się pod nosem, a Gus skinął głową.
    Westchnęłam ciężko. Gundalianie zeszli na ziemię, natomiast tamten duet cyrkowców zaczęła się wspinać.
– Tęskniłeś? – zakpiłam, gdy Spectra stanął koło mnie.
– Dniami i nocami – odbił piłeczkę i założył ręce na tors. – Przynajmniej raz upewnię się, że czegoś nie zniszczysz.
– Och, jaka szkoda, że to jeden z celów tej misji.
– Wiadomo, co z Aki? – Gus wychylił się zza pleców blondyna i przebiegł wzrokiem po mnie, Jane i Shienie.
– Tyle że porwana – odparła krótko Wilson. – Przez Heather – Brew jej zadrgała na samo wspomnienie.
    Rozmowa trwałaby dalej, gdyby Fabia z dupy nie zdecydowała się również zeskoczyć z bakugana. Wszyscy spojrzeli na nią z niedowierzaniem. Bo tak trochę jej nienawiść do Gundalian i drużyna z nich się składająca niezbyt się dodawały jak olej i woda czy coś takiego. Orłem z chemii nie byłam nigdy.
– Emm, co ty robisz, Fabia? – spytał Shun.
– Chyba to oczywiste, że ktoś musi mieć na nich oko – odparła.
    O tak, ona nadawała się do tego celu idealnie. Lecz zdusiłam uwagi w gardle, żeby nie było, że znów mieszam Vestalię w konflikty.
– Dołączymy do was później! – krzyknął jeszcze Ren, rzucił szybkie spojrzenie na Spectrę i ten zespół z marzeń jakiegoś sadysty odbiegł.
    Oj jak oni wrócą, to chyba zacznę wierzyć, że jednak Starożytni nie do końca się opierdalają.
–A my lecimy na naszą misję! – wykrzyknął Dan, gdy Colossus odbił się od ziemi.
– Jaki jest plan, Kuso? – spytał Keith.
– Szukamy Jake i Akane – Szatyn rozłożył ręce. – Prosty.
– I tak czuję, że coś nie wyjdzie – mruknęła Shiena. – I tak już idzie za łatwo.
– To prawda – zgodził się Shun.
– Ale nie popadajmy w przesadę – Machnęłam ręką. – Będzie git.
– To nazywasz git? – Jane wskazała przed siebie, drugą ręką łapiąc Ulvidę.
    Około trzydzieści metrów przed nami pojawiły się dwa bakugany Darkusa. Zaraz rozbłysło światło i pojawiło się kilka Haosa. Za nimi Ventusa. I tak dalej i tak dalej. Podrapałam się po skroni.
    Życie mnie naprawdę nienawidziło.



To szybko. 2 dni szkoły i chcę się zastrzelić, bo mam już z 4 sprawdziany zapowiedziane. Akcja zmierza do końca, wróciło Kessie, więc gitówa, idę spać XD

4 komentarze:

  1. To się ciesz i śpij jak najdłużej XD Ja po 3 dniach padam na ryj, najebane mam po kokardę, cóż za życie. Nie, oni nigdy nie bedą mieli, bo byłoby za nudno. Wszak ktoś musi cierpieć oprócz mnie
    JEss: Kurwa dzięki
    A proszę uprzejmieee
    Yes, Kessie się rozwija, w sensie nieco się ogarniają, ale jednocześnie przez charaktery to jest mieszanka wybuchowa XD No ale się kochają i mają soft/sad momenty. Ogarnięcie Gune to będzie dopiero zabawa i baby steps XDD Heh, z nimi to się przekonamy, jedno to tsundere, a drugie niezbyt umie wyrażać uczucie (pierwsze w sumie też, moje dzieci są dość zwichrowane psychicznie ^^'') Cóż, ja to ciągne już dla zasady, że jak zaczęłam, to skończę. No i wątek Reiko by się przydało wyjaśnić

    OdpowiedzUsuń
  2. XDDDD no zawsze są 2 strony medalu. Moje shipy rzadko są łatwe do zrobienia, it is what it is

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej no nic nie poradzę, jakbym się potem skupiła na rozwijaniu tego związku to ta część trwałaby z dobre 80 rozdziałów, a komu by się chciało tyle pisać o Gundalianach. Przynajmniej widać, że się kochają po swojemu dobrze XDD. Oj Gune XDD

    OdpowiedzUsuń
  4. I to jaaak. Ale łeb do góry jeszcze z 6 rozdziałów i się żegnamy XDD A i owszem, a jak ten ship pożegluje w 3 części...hehe
    Jess: Mam obawy
    Aki: Pewnie słuszne
    Może nieco ^^''

    OdpowiedzUsuń