Przeszłam
ciemnym korytarzem i weszłam do kuchni.
– Duszno tu. –
mruknęłam, po czym otworzyłam okno, wpuszczając powiew świeżego powietrza.
Kuchnia
wyglądała jak zawsze. Wyczyszczony, kremowy blat stołu a wokół niego cztery
czarne krzesła. Lodówka dzielnie buczała, mimo że była pusta. Talerze i garnki
wyglądały jak świeżo kupione. Kuchnia pozbawiona życia.
Zagryzłam wargę.
Ile czasu już minęło? Miesiąc? Półtora miesiąca? Straciłam rachubę czasu. Z kuchni
przeszłam prosto do salonu. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to było zdjęcie
mnie, Micka i rodziców na plaży we Francji. Posmutniałam i uderzyłam pięścią w czerwoną ścianę.
– Cholerni
Vexosi. – warknęłam z nienawiścią.
Pozbawili mnie
rodziny, przyjaciół...Czego oni jeszcze chcą?
– Jessie, będzie
dobrze. – Fludim spróbował mnie pocieszyć. Z marnym skutkiem.
– Jeszcze jeden
raz. – powiedziałam. – Wrócę tam i odkryję prawdę o samej sobie.
– Będziesz miała
na tyle siły? – spytał bakugan. Zerknęłam na niego zdziwiona. On mnie zawsze
motywował, a teraz zniechęca? Jednak Fludim uśmiechał się, upodobniając tym samym do
rodzica, który patrzy na swoje dziecko.
– Będę. Nie przeszłam
tego wszystko po to, by się poddać. – Wiedziona przeczuciem, weszłam po drewnianych schodach do góry. Stanęłam przed drzwiami do mojego pokoju. – Muszę coś sprawdzić. – oznajmiłam, kładąc dłoń na klamce.
– Co takiego?
– Czy... – zacisnęłam palce, aż mi zbielały. – na pewno o kimś nie zapomniałam.
Powitały mnie ciemnoszare
ściany z jedną czerwoną, gdzie stało moje łóżko. Biała lampa zdobiona motywami
roślinnymi rozświetliła pokój. Podeszłam do komody i zaczęłam szukać moich
zdjęć klasowych.
– Mam! – wyjęłam
brązową kopertę. Spojrzałam w lustro w
srebrnej ramie i znieruchomiałam na mój widok.
Brązowe,
zakręcone włosy w nieładzie spoczywały na moich ramionach. W oczach tliła się
złość i smutek. Czarna koszulka była pomięta i pobrudzona podobnie jak
spodenki. Tylko buty sięgające mi za kostkę były w niezłym stanie. Kilka płytkich ran na rękach i fioletowo – niebieski siniak na
ramieniu. Cienie pod oczami. Wyglądałam jak nie ja. Szybko otrząsnęłam się z
nieprzyjemnych myśli i otworzyłam kopertę.
– Fludim spróbuj znaleźć na tych fotografiach chłopaka z łososiowymi włosami o niebieskich oczach. – rozkazałam.
– Fludim spróbuj znaleźć na tych fotografiach chłopaka z łososiowymi włosami o niebieskich oczach. – rozkazałam.
– Jessie, ty... – Bakugan pokręcił głową. – Tyle razy ci mówiłem, że on nie istnieje, że coś ci się pomieszało.
– To nie tak Fludim – Zmarszczyłam brwi. – Ja czuję, że to ktoś ważny. Lecz nie umiem sobie przypomnieć dlaczego i skąd go znam. To mnie przeraża – Chwyciłam się rękami za głowę. – Skoro cały czas mi się przypomina, to powinnam go znać. Lecz w moich wspomnieniach jest pustka – wyszeptałam. – Myślałam, że może tutaj coś będzie, ale... –
Spojrzałam na zdjęcia. Żadne chłopak na nich tak nie wyglądał.
– Gdy byłaś
dzieckiem, może go spotkałaś. To wszystko. – tłumaczył cierpliwie Fludim.
– To czemu
ciągle nawiedza mnie w snach? Owszem przez kilka lat się nie pojawiał, ale
dzień przed pojawieniem się Vexosów przyśnił mi się. Wydawał mi się taki
smutny, jakby coś utracił. – powiedziałam – On jest zbyt
realny, Fludim. Istnieje, czuję to.
Bakugan milczał,
próbując znaleźć jak najlepszą odpowiedź.
– Proszę, uwierz
mi. – jęknęłam. – Nie wariuje!
– No dobrze. –
zgodził się Fludim. – Ale w takim razie czemu nigdzie go tu nie ma? – Wskazał na rozsypane zdjęcia.
– Nie wiem, może spotkałam go gdzieś indziej?
– I nic z tego nie pamiętasz? Nie wydaje ci się to dziwne?
– Chyba że... - Poczułam, jak krew tężeje w moich żyłach. – Ten chłopak był w pałacu i jest częścią układanki.
– Jess...
Potrząsnęłam głową, odganiając czarne myśli. Odgarnęłam włosy z twarzy, pozbierałam zdjęcia, włożyłam je do koperty, a ją wsunęłam do szuflady.
– Dobra, na razie zapomnijmy o tym. Musimy jakoś dostać się do Wojowników.
Wtem usłyszałam skrzypnięcie na schodach.
– I nic z tego nie pamiętasz? Nie wydaje ci się to dziwne?
– Chyba że... - Poczułam, jak krew tężeje w moich żyłach. – Ten chłopak był w pałacu i jest częścią układanki.
– Jess...
Potrząsnęłam głową, odganiając czarne myśli. Odgarnęłam włosy z twarzy, pozbierałam zdjęcia, włożyłam je do koperty, a ją wsunęłam do szuflady.
– Dobra, na razie zapomnijmy o tym. Musimy jakoś dostać się do Wojowników.
Wtem usłyszałam skrzypnięcie na schodach.
****
Hydron z
uśmiechem patrzył na fiolkę wypełnioną do połowy mętną, zielonkawą cieczą.
Profesor Clay mówił, że zadziała.
– Jessica będzie
miała niezłą niespodzianką. – powiedział, uśmiechając się diabelsko.
Taki samy wyraz
twarzy miał jego ojciec. Ta dziewczyna tak kogoś przypominała. Teraz już
wiedziała kogo. Zacisnął pięść.
****
Zaniepokojona uchyliłam drzwi.
– Mick?! –
krzyknęłam na widok mojego brata. Musiał biec. Jego włosy były w nieładzie, a
kurtka przekrzywiona.
W odpowiedzi przytulił mnie. Czując znajomy zapach szamponu, od razu się uspokoiłam.
– Tęskniłem, młoda.
– Ja też, bro – Poczułam, jak kamień z serca spada z hukiem. – Co ty tu robisz? –
spytałam, gdy uwolnił mnie z objęć.
– Przyszedłem tu, bo miałem wrażenie, że tu będziesz. Obecnie mieszkam u Rogera, bo rodzice wyjechali w sprawach biznesowych, a uznali, że sam nie będę tu bezpieczny, skoro ci Vexosi mogą na nas polować – wyjaśnił i zlustrował mnie uważnym wzrokiem. – Źle wyglądasz.
– powiedział z troską. – Tak poważnie. – dodał, widząc moje spojrzenie.
– Wiem. –
westchnęłam. – Z Vexosami nie ma tak łatwo.
– Domyślam się – Znów mnie przytulił. – Może uda mi się ci pomóc?
– Jak? – nie odpowiedział, ale wzmocnił uścisk. Podniosłam głowę. Jego spojrzenie było puste. – Mick...? – Czułam, że serce zaczyna mi szybciej bić.
– Jessie!
Tylko dzięki
szybkiej reakcji uniknęłam sztyletu wbitego w plecy. Potknęłam się o wysuniętą
szufladę i wylądowałam na panelach. Mój brat mnie zaatakował? Ta myśl kołatała
mi się po głowie. Niemożliwe. To nie może być Mick.
Wiecie co było
najgorsze? Nie ciągle unikanie jego ciosów czy jego pusty wzrok. Tylko
świadomość, że to naprawdę mój brat, którego kocham ponad życie. Musiał być
przez kogoś manipulowany. Przez Vexosów....
– Mick, opanuj się! – krzyknęłam, łapiąc jego ręce. – Nie możesz się dać. Przecież to ja, Jessica! Twoja młodsza siostra, cholera!
Przestał na mnie napierać i odsunął się o kilka kroków. Na jego twarzy zaczęło malować się przerażenie. Spróbowałam sięgnąć po sztylet, lecz nim zdołałam go dotknąć, zamachnął się. Przeszywający ból w ramieniu niemal mnie powalił. Krew ochlapała nieco komodę i nasze twarze. Wyrwał sztylet i zamierzył się do następnego ciosu. Zasłoniłam się książką, którą przebił na wylot.
Przestał na mnie napierać i odsunął się o kilka kroków. Na jego twarzy zaczęło malować się przerażenie. Spróbowałam sięgnąć po sztylet, lecz nim zdołałam go dotknąć, zamachnął się. Przeszywający ból w ramieniu niemal mnie powalił. Krew ochlapała nieco komodę i nasze twarze. Wyrwał sztylet i zamierzył się do następnego ciosu. Zasłoniłam się książką, którą przebił na wylot.
Co mam zrobić?
Rozcięcie na policzku. Krew zmieszała się z łzą. Chwiejnie wstałam, ale mnie
podciął. Leżałam na plecach i oddychałam ciężko. Drżącymi dłońmi podniósł
sztylet.
– Przepraszam, bro – Podniosłam ręce. Nad nimi pojawiła się niewielka wstęga energii. Dziwne, nie powinno być jej więcej? – Do zobaczenia za niedługo, mam nadzieję.
Moc uderzyła go w pierś, przez co odleciał ode mnie, padł na podłogę i stracił przytomność. Skrwawiony sztylet potoczył się po panelach, zostawiając za sobą czerwony szlak. Ciężko dysząc, wstałam i podeszłam do Micka. Na szczęście moc nie wyrządziła mu poważnej krzywdy. Szybko zbiegłam po schodach i wypadłam na zewnątrz.
– ZENOHELD! –
wrzasnęłam wściekle, wiedząc, że to jego wina.
Potknęłam się o schodek i wylądowałam na
trawie. Deszcz uderzał w moją głowę. Huh, zupełnie jakby płakał nad moim losem. Wstałam, krzywiąc się i ruszyłam przed siebie. Na szczęście Mick zostawił otwartą furtkę, więc mogłam spokojnie wyjść.
Ignorowałam rozdzierający ból w ramieniu oraz krzyki Fludima, że mam iść do szpitala. Chciałam po prostu dorwać Vexosów. Za to co zrobili Mickowi. Za to co mi zrobili.
Ignorowałam rozdzierający ból w ramieniu oraz krzyki Fludima, że mam iść do szpitala. Chciałam po prostu dorwać Vexosów. Za to co zrobili Mickowi. Za to co mi zrobili.
Doszłam do parku
i oparłam się o drzewo zdrowym ramieniem. Krew kapała mi z palców. Brak żywej
duszy jak okiem sięgam. Deszcz przybrał na sile.
– Zniszczę ich. –
warknęłam.
– Doprawdy?
Wyglądasz tragicznie, Jessico.
Powoli obróciłam
głowę.
– Hydron? –
wyszeptałam.
– Owszem, moja
droga. – Książę ukłonił się. Złośliwy uśmiech nie schodził mu z twarzy. – Jak tam
spotkanie rodzinne?
– Co mu
zrobiliście?! – wrzasnęłam i z dziką furią w oczach chciała cisnąć w niego
mocą. Jednak ona się nie pojawiła. – He?
– Po kolei,
Jessico. Twój brat był na tyle nierozsądny, że uciekł ze swojej kryjówki, bo ktoś wysłał mu maila, że widział ciebie
w okolicach waszego domu. – Wiadomo chyba kto to zrobił. – Przybył tu przed
tobą, więc go złapaliśmy i wczepiliśmy taki mały czip. Dzięki temu robił to, co
mu kazaliśmy. Jednak uciekłaś. – Zrobił zawiedzioną minę. – A czip był do użytku
jednorazowego, więc już go niestety nie użyję. Ciekawe jaką będzie miał minę, gdy
uświadomi sobie, że prawie zabił własną siostrę?
– Ty dupku. – Podeszłam do niego i sprzedałam mocnego liścia. – Zabiję cię! – wysyczałam.
– A jak to
zrobisz bez mocy? – zaśmiał się, po czym wymierzył mi kopniaka w brzuch. Padłam na kolana, krzywiąc się z bólu. – Jesteś bezsilna.
Trzeba się było tak bardzo nie sprzeciwiać. Ja i ojciec nie lubimy takich osób.
– wyszeptał mi do ucha. – Poddajesz się? W tym sztylecie była substancja, dzięki której twoja moc
będzie przez jakiś czas uśpiona. To koniec walki, Jessico.
Uniosłam głowę i wybuchnęłam szyderczym śmiechem prosto w jego twarz. Deszcz siekał
mnie po twarzy, krew z ramienia brudziła włosy i bluzkę. A ja cały czas
się śmiałam. Oszalałam? Całkiem możliwe.
– Poddać się?
Skrzywdziliście mojego brata i dotkliwie mnie zraniliście. Mało tego.
Skrzywdziliście tak wiele osób. – Powoli zaczęłam się podnosić. – Mam się poddać?! Po moim trupie!
– Dlaczego? –
Odsunął się ode mnie. – Dlaczego ciągle walczysz? Przecież niemal wszystkiego
cię pozbawiłem! Nie masz już nadziei, że ktoś cię uratuje! Jesteś ranna! Możesz
w każdej umrzeć! Więc czemu?! – wydarł się.
Zrozumiałam. Hydron zwyczajnie się mnie bał. On chował się przed niebezpieczeństwem, ja stawiałam
mu czoła. Ja wstawałam po każdym upadku, on wolał leżeć. On nie miał własnego
zdania, ja tak. Dwa różne sposoby
myślenia.
Stanęłam na
równe nogi, a Hydron padł na kolana. Patrzyłam na niego z góry.
– Żal mi cię. –
powiedziałam z pogardą. – Całe życie zamierzasz spędzić jako robak?
– C-co? –
jęknął.
– Twój ojciec traktuje
cię jak zabawkę. – Odgarnęłam włosy z twarzy. – Nie kocha cię. A ty i tak
próbujesz się mu przypodobać, chociaż tylko się upokarzasz. Takiego życia
pragniesz?
– Nic nie
rozumiesz! – wrzasnął. – Nie znasz mnie!
– Nie znam. –
zgodziłam się. – Ale wiem, że taki żywot wiodą tylko – Nachyliłam się. –
śmiecie. – szepnęłam.
Odepchnął mnie po raz kolejny. Tak samo było, gdy wykrzyczałam, jaki jest naprawdę. Prawda go przerażała. Taki właśnie był Hydron.
Odepchnął mnie po raz kolejny. Tak samo było, gdy wykrzyczałam, jaki jest naprawdę. Prawda go przerażała. Taki właśnie był Hydron.
– Milcz, milcz,
milcz! – Zamachnął się, ale jego pięść zatrzymała się tuż przed moją twarzą.
– Zapytałeś się
mnie, czemu ciągle walczę. – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Odpowiem ci.
W życiu istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca.
– Ale ty nie
masz takich rzeczy! – ryknął.
– Mylisz się. –
mówiłam spokojnie, furia poszła na dalszy plan. Miałam czas na zemstę. – Mam przyjaciół,
rodzinę, bakugany i – Przygryzłam wargę, przypominając sobie twarz Keitha. –
chcę kogoś uratować.
Hydron miał minę
jakby parada strusi z małpami na plecach przebiegła przez ulicę. Znów oparłam
się o drzewo, bo świat zaczął mi wirować przed oczami.
– Jesteś
naprawdę wyjątkowa. – powiedział, łapiąc mój nadgarstek. – Ktoś taki nie może
umrzeć. – Zacisnął palce, co skwitowałam sykiem i próbą wyrwania ręki. Jednak
ból w ramieniu mi nie pozwolił. – Powiem to ojcu.
– Puszczaj mnie! – krzyknęłam, kopiąc go w kolano. – Skrzywił się i puścił mnie. – Nie wybaczę ci! – Kopnęłam go po raz kolejny tym razem w bok.
Padł jak długi na
chodnik. Z gantletu wysunął się miecz, który wycelowałam w jego twarz.
– Przepuść mnie.
– A masz gdzie
pójść?
W tym stanie
odnalezienie ostatniego fragmentu równa się z cudem, więc nie mam żadnych
pobudek by iść do pałacu. Muszę odnaleźć Wojowników.
– Mam. –
odparłam.
****
Spectra skrzywił
się, widząc scenę rozgrywającą się w parku. Tyle pięknych słów powiedziała.
Szkoda, że za niedługo zostanie tych wszystkich rzeczy pozbawiona. Na jego usta
wpłynął chory uśmiech, który przerażał nawet Gusa. Gdy Jessie wycelowała
mieczem w Hydrona, Phantom podniósł się z fotela.
– Wchodzimy.
Gus wcisnął guzik w gantlecie i pochłonęło ich tęczowe światło.
****
Hydron został
całkowicie sparaliżowany przez strach. Myślałam, gdzie by tu pójść. Może do
Jane? Mieszka całkiem niedaleko. Tak, to dobry pomysł.
– Witaj z
powrotem, Jessie.
Mój żołądek
słysząc ten kpiący ton, wykonał obrót o 180 stopni. Nie chciałam obracać głowy,
by ujrzeć to złowrogie oko. Jednak ręka odziana w białą rękawiczkę chwyciła mój
podbródek i zmusiła, bym popatrzyła Spectrze prosto w twarz.
Miał chory
uśmiech na twarzy i okrutne spojrzenie. Nie było ani śladu Keitha. Zanikł
całkowicie? Błagam nie...
Nim zdążyłam
drgnąć, stałam już na jego statku. Nie miałam szans by uciec. Fludim siedział
cicho w mojej kieszeni, podobnie przerażony co ja.
– Pamiętasz? –
powiedział chłodnym tonem. – Jak mnie zdradziłaś i rzucałaś niczym szmacianą
lalką właśnie w tym pomieszczeniu? Pamiętasz, Jessico Knight?!
Spuściłam głowę
i milczałam jak zaklęta. Zacisnął dłoń na moim zranionym ramieniu. Pisnęłam z
bólu.
– Pamiętam. –
wykrztusiłam.
– Odzyskałaś
mowę? Dobrze, bo będziemy duużo rozmawiać. – Zaśmiał się nienaturalnie. Serce
podeszło mi do gardła. Tak okropnie się bałam. Nie znałam tego
człowieka, o ile to jeszcze był człowiek, a nie potwór.
– Keith. – szepnęłam.
– Keith. – szepnęłam.
Pragnęłam
zemdleć i nie patrzeć już na tą twarz w upiornej, czerwonej masce.
– Keitha już nie
ma. – Szyję owiał mi jego oddech. – Odszedł na zawsze.
– Kłamiesz! –
jęknęłam. – Nie mógł umrzeć!
– Mógł. Ty go
zabiłaś! – Zaśmiał się szyderczo.
– Nie...to nie
ja! – Nie miałam siły się wyrwać.
– On był tym, którego chciałaś uratować, prawda? – Złowrogie oko przebiło mnie na wylot.
Wszystkie moje emocje, myśli, pragnienia. Widział wszystko. – To już ci się nie
uda. Straciłaś go, Jessico.
Z moich
policzków spłynęły łzy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja: No cóż....Dramatycznie się zrobiło xD
Jessie: *nieobecna*
Ja: Ech, nie mam siły na podsumowanie.
Dan: A z rozdziałami to zasuwasz jak sam szatan.
Ja: Taki talent.
Shadow: Jesteś okrutna.
Ja: To dopiero początek.
Jessie: *wyłania się spod fortecy koców, gdzie siedzi razem z Jenn* Super.
Ja: Dobranoc ^^
Ps. Mogą być błędy.
Ja: *chodzi po ścianach i suficie*
OdpowiedzUsuńKelly: Ja już serio nie wiem jak ją uspokoić.
Megi: A śniadanie chociaż zjadła?
Kelly: *patrzy na prawie pelna miske platków* Trochę. Ona nam zejdzie do 16. I nici z rozdziału. Gdyby pisała to by chociaż na chwile zapomniała o wynikach.
Megi: Na chwile zapomniala wczoraj myslac cos nad wattpadem i teraz czytajc rozdzial.
Kelly: A rozdział faktycznie dramatyczny O.O
Megi: Też takie muszą być.
Ja: *siada na podłodze i zaczyna obgryzac paznokcie*
Cira: O wiem! *leci do drugiego pokoju. Wraca z telefonem i sluchawkami. Wklada Vanessie do ucha sluchawki* Jaką ona muzyke lubi.
Kelly: Puść jej Three Days Grace. Najlepiej Unbreakable heart.
Cira: Oki *wlacza muzyke*
Ja: *troche uspokojona*
Kelly: Jest dobrze. Rozdzial fajny. Ta Jessie to ma pecha :/ Dobra czekamy na next! :)
Ja: *wrzask*
Megi: Faza: krzykacz. Zaraz bd marudzenie...
Ja: I się pewnie dostała, nie? ^^
UsuńJessie: Dziecko szczęścia to nie ja! *ponura*
Megumi: *zły wzrok*
Dan: Czy każda z twoich córek Angel gdy jest zła potrafi zmieść całe miasto?
Ja: Tak ^^ mam słabość do takich osób ^^ ale nie powiesz, że Meg, Jenn i Jess są bardzo podobne pod względem charakteru ^^
Dan: W sumie racja.
Ja: Megg nie mam na ciebie weny.
Megumi: Mogę poczekać.
Ja: ;-;
*z głośników leci I See Red na zmianę z Give Up The Ghost*
OdpowiedzUsuńJa: Mój laptopik. *.*
Hiromi: Ooo nie, nie będziesz nam tu w kolejną skrajność popadać. Kołdrę tuliła przez 10 min, a teraz laptopa będzie przytulać. Bez przesady.
Ja: *zaczyna tulić poduszkę*
Hiromi: Serio Yuna, serio?
Ja: Rozdział taki dramatyczny się trafił, a nie mam pluszaka przy sobie.
Hiromi: Jest Kaosu. Nawet Kelly mówiła, że dobra z niego przytulanka.
Ja: Dramy jeszcze trochę będzie.
UsuńJessie: *ponura*
Jenny: *otrzepuje ręce z prochu strzelniczego*
Ja: Serio? Znowu?
Jessie&Jenny: *jednocześnie* Zasłużyli.
Ja: Laptop ważna rzecz.
Mick: Uuu Kaosu ma awans.
Ja: Szczególnie, gdy mam na nim większość moich różnorakich rzeczy. ^^ I piosenek rzecz jasna.
UsuńKim: *przegląda fan arty paringu Budo x Ayano*
Hiromi: Angel z wypadami Jen jest jak z kłótnią między Mizuki, a Arisu. To było, jest i będzie.
Aaron: Taa, Kaosu od czasu dyskusji czy jest yandere dostał nagle miano pluszaka.
Kaosu: Ta dyskusja była dawno i nieprawda!
Aaron: *złośliwy uśmieszek* Może dawno, ale prawda. *obrywa gradem ciacho-kamieni (tak, one wciąż są x)* Ty mały... *łapie Kaosu za bluzę i rzuca za sofę*
Kaosu: *ciągnie Aarona za sobą, a chwile później zza sofy słychać odgłos uderzeń*
Hiromi: Nie potłuczcie się tam... Za bardzo.
Jenny: *odciąga Kaosu i Aarona od siebie po czym daje im po głowach* Spokój! Nie będziecie denerwować Jess i mnie -.- Chyba, że chcecie skończyć jak Hydron i Spectra *groźny uśmiech*
UsuńJa: No niestety wiem.
Fludim: Jak to jest Angel, że wiadomość do której klasy chodzisz szokuje niektórych.
ja: Bo ja wiem xD
Kaosu: *masuje głowę* Sorki Jen.
UsuńFalcon: Jak z dziećmi.
Kaosu: Ale to on zaczął!
Aaron: Daj sobie spokój lolitko. I tak będę musiał znosić niemą reprymendę od Ari.
Kaosu: ... A to przezwisko to Kelly wymyśliła, nie?
Aaron: Da.
Ja: Może niektórzy tak już mają. Osobiście myślałam, że jestem najmłodsza w sumie 16 jako takiej jeszcze nie mam skończonej. ^^'
Kim: To z którego miesiąca jesteś Yun?
Ja: Z grudnia.
Kim: Oo, to jeszcze chwilę musisz poczekać. Ale i tak szybko zleci. ^^
Ja: Może ja nie będę mówiła ile mam lat xD
UsuńJenny: I tak ma być *wraca do siostry*
Mick: A Angel styczniowe dziecko.
Ja: Ciul, że wszędzie podaje inne daty.
Jenny: Po co?
Dan: Bo to Angel.
Ja: Dokładnie.
Ja: Twoja wola. No i bezpieczeństwo w internetach przede wszystkim. XD
UsuńHiromi: Komuś kawę?
Kaosu: O tej godzinie?
Aaron: To Hiromi chłopie, ona może nawet w środku nocy żłopać latte.
Hiromi: Jak ty mnie dobrze znasz kuzynku. No dobra zrobię mrożoną jak komuś się zachce to wołać. *idzie do kuchni*
Kim: A Yuna zawsze podaje tą samą datę.
Ja: Jakoś nigdy mi się nie chciało dawać innych.
Ja: Ja daje pierwszą lepszą.
UsuńJenny: Angel obecnie będzie w 2 gim, więc łatwo wywnioskować ile ma lat.
Jessie: *wynurza się spod koca* Ja poproszę.
Kaosu: Czyli jest o jakieś dwa lata młodsza od Yuny. Jeśli liczymy kalendarzowo. ^^
UsuńHiromi: Oki, chcesz jakieś dodatki do tego? Nie wiem, bitą śmietanę czy coś.
Arisu: *przygląda się kolczykom Romi z czarnych piór* Skąd masz?
Hiromi: *niewinna minka* Kupiłam. Mam nawet jeszcze drugą parę takich, chcesz?
Arisu: Póki co to wolę kawę.
Jessie: Nie, dzięki.
UsuńAkane: *znad gazety* Stwierdzam, że Arisu pasują minimalistyczne ozdoby ^^
Jessie: Akane?!
Akane: Yo!
Hiromi: D'accordo! Dwie zwykłe dla Jess i Ari. O, salve Akane. :) Chcesz może kawy mrożonej? I faktycznie masz rację, co do ozdób. Oczywiście jedyne, co moja kuzynka nosi to jakaś praktycznie niezauważalna bransoletka. Kolczyk pióro bardziej pasuje do Rakshy. A najlepszy efekt jest, gdy nosi na jednym uchu. ^^
UsuńJa: A ja niedawno znalazłam nawet dobre zdjęcie dla Arisu. ^^ Chociaż trochę musiałam poszperać w internetach.
Akane: Podziękuje *wyciąga paralizator* Gdzie ten cytrynowy gówniarz?!
UsuńJa: Wskrzeszam go! Nie przeszkadzaj!
Ja: Wiesz jak używam artów Vocaloidów lub postaci z anime, które oglądałam ^^ czasami tylko trafiałam na dobre przez przypadek.
Hiromi: Oki. *bierze szklanki z kawą* Ari mogłabyś zanieść cukier do pokoju? Dzięki. *idzie do pokoju*
UsuńArisu: *bierze cukiernice i idzie za kuzynką*
Hiromi: *stawia jedną kawę na stole, a swoją zaczyna żłopać*
Ja: U mnie to jest raczej szukanie zdjęć w googlach i wybieranie tych, co najbardziej mi spasują. ^^ A jakby co to troszkę zmieniam wygląd postaci, żeby do zdjęcia pasowało. x)
Hydron: *drapie się po głowie i wchodzi do pokoju*
UsuńAkane: *z dzkimi uśmiechem rzuca się na niego*
Hydron: AAA *biegnie by uratować tyłek*
Ja: *słucha my demons* To będzie nuta Meg.
Hiromi: *nadal pije kawę* Było dać Akane coś o długim zasięgu. Łatwiej trafiłaby cytryniany łeb.
UsuńJa: Całkiem dobrą nutę wybrałaś Angel. ^^ *czyta opisy typów ludzkich charakterów* Nie noo, to jedno to wypisz wymaluj nasza Risu. o.o
Ja: *pisze rozdział do Meg*Wreszcie ta głupia wena wróciła.
UsuńAkane: *razi księciunia prądem*
Hydron: *pada nieprzytomny*
Akane: *ciągnie go gdzieś*
Kim: To pilnuj ten weny, pilnuj, bo znowu gdzieś ucieknie.
UsuńHiromi: *macha ręką* Dobrej zabawy Akane.
Aaron: To jak się nazywa ten typ charakteru, co niby pasuje opisowo do Ari?
Ja: Mistrz.
Ja: Sorki, że dopiero teraz odpisuje, ale kończyłam pisać ^^
UsuńAkane: *wraca, nucąc pod nosem*
Hydron: *wisi na szczycie wieży, zawieszony na szelkach spodni*
Jessie: *wybucha smiechem* Jesteś cudna, Akane ^^
Ja: Nie szkodzi. :) Mi też się często zdarza nie odpisywać przez dłuuugiii czas. x)
UsuńKaosu: *wygrzebuje aparat z szuflady* Takie zdjęcie cytrynianego łba to będzie świetna pamiątka. :D
Kim: I dobra rzecz na szantaż. ^^
Hiromi: Po co zdjęcie? *przebiegły uśmiech* Nagrajcie film.
Kaosu: Będzie nowy hit na youtubie! :D
Ja: Heh ja chyba za chwilę polecę pisać dalej.
UsuńJessie: Mamy już filmik jak Shadowa ścigają rekiny, Spectry gonionego przez cyklopa i Hydrona, który utknął w wentylacji (wszystko robota Jenny z moją drobną pomocą* ^^
Kaosu: To będzie jeszcze jeden filmik do kolekcji! :D *biegnie sfilmować Hydrona na wieży*
UsuńKim: *klaszcze w dłonie* Myślałaś o tym, żeby to wszystko opublikować Jessie? Bo może zostać to przebojem internetów jak kiedyś Yo-yo goniący Andrewa po dachach. ^^
Aaron: I te piękne przeróbki tego pościgu.
Hydron: STRRRRRAAAAAAŻ!
UsuńShadow: Mamy większe problemy! Cholerny kot.
Wena: *parska na Shadowa*
Ja: Tylko mi jej nie wystrasz, bo na zbity pysk wylecisz -.- *pisze rozdziały*
Jessie: Opublikować? Pomyślę nad tym jak wrócę na ziemie, bo na tym statku nie ma wifi -.-
Biedna Jessica, ledwo co uciekła od Vexsos'ów, a ci już ją znaleźli.
OdpowiedzUsuń:-(
Tyle pięknych słów (T-T) wzruszyłam się.
:-)
Keith nie!!
Spectra oddawaj Keitha.
On na pewno żyje, nie mógł zginąć.
:-(
Niecierpliwie czekam na next.
:-)
Ps. Życzę dużo weny. :-)
Jessie: Takie życie dziecka pechu.
UsuńSpectra: Nie żyje.
Ja: Weź mi tu czytelników nie dołuj!
Spectra: Mówiąc prawdę?
Ja: Jeszcze się policzymy. Wena bardzo się obecnie przyda ^^
Elz: Niedobrzy Vexosi!
OdpowiedzUsuńDan: Aleś im pojechała.
Elz: Cicho siedź. Jestem w zbyt dobrym humorze żeby nazwać ich gorzej.
Shadow: Fludim nie podcinaj dziewczynie skrzydeł.
Elz: :'(
Shadow: A tobie co?
Elz: Bo mojego Centuriona nie ma :'(
Shadow: Ale przecież ich odzyskacie.
Elz: Ale wracając na czym to ja stanęłam?
Shadow: Na gadaniu o Centurionie.
Elz: A wcześniej?
Shadow: Wyzwałaś Vexosów.
Elz: A tak. Głupi Vexosi. Jak mogliście zrobić coś takiego bratu Jessie?!
Dan: Sis to ramię się wyleczy, a Vexosi za to zapłacą, obiecuję ci to.
"Hydron z uśmiechem patrzył na fiolkę wypełnioną do połowy mętną, zielonkawą cieczą."
Dan: I z czego ty się tak szczerzysz?
Elz: Kto wam pozwolił przejmować kontrolę nad bratem Jessie?! No kto ja się pytam?!
Shadow: Angel? W końcu jest autorką.
Dan: Sister myślisz że Vexosi pytaliby się kogoś o pozwolenie?
Elz: I jeszcze tego zdrajcy tu brakowało!
Shadow: Ale Hydron nie jest zdrajcą.
Elz: Na moim blogu jest.
Shadow: Ale u Angel NIE JEST.
Elz: No dobra już się ogarniam, ale jakby tobie zabrał bakugana to też byś był na niego wściekły.
Shadow: Wiesz nawet jakby on mi zabrał bakugana to by mnie to średnio obeszło.
Elz: No w sumie. Na całe szczęście Jessie go zjechała.
Dan: Moja szkoła :')
Shadow i Elz:*wybuchają śmiechem*
Dan: No co?
Shadow: Szkoła, owszem, ale czy na pewno twoja?
Dan: Cichaj -,-
Elz: Spectra ja cię nie poznaję.
Dan: Ja też. O.O
Shadow: A ja to już widziałem tyle w życiu że mnie to już nic nie zdziwi.
Elz i Dan: -,-
Shadow: No chyba że...nie raczej nie.
Elz: Kurczę nie wiem co się stało, ale mam ostatnio jakiś brak weny na komentarze. :/
Dan: Ja też.
Elz: Tak czy siak rozdział boski *,*. Czekamy na next i przesyłamy mnóstwoooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo weny^^.
Dan: Pozdrawiamy^^
Shadow: Nie za dużo tych "o"?
Elz: "O" mogę dawać ile chcę, a tobie to nic do tego. >.>
Shadow: No w sumie.
Jessie: *patrzy smętnie da długi bandaż*
UsuńJa: Ja tyko piszę co postacie chcą zrobić w danej chwili, Shadow -.-
Dan: Jenny i tak już urządziła im rzeź.
Ja: U mnie wena...zwyczajnie się zabrała, zło jedne -.-
Jessie: *zła aura od niej bije*
Fludim: Będzie rzeź.
Ja: Poo kolei *stuka paznokciem w klawiaturę* Tu jest ścisły ciąg wydarzeń.
Shadow: Będę miał swoje 5 minut ^^
Ja: Dosłownie 5 minut xD
Shadow: -.- Pra-...
Mick: NIE JESTEM TWOIM PRAWNIKIEM, JEŁOPIE O CZERWONYCH PAZNOKCIACH
Shadow: Moje serduszko pękło ;-; Zwalniam cię!
Jessie: *ciężko wzdycha*
Dan: Nie w sosie?
Jessie: A co? Mam być kurde szczęśliwa?! *smutnieje*
Dan: *biegnie po lody*
Fludim: Nie podcinam. Ją takie rzeczy potrafią zmotywować.
Spectra: *szyderczy uśmiech*
Ja: Nie wytrzymam z nim za długo *zastanawia się* Będzie dym.
*w tle leci creepy nuta*
Ace: Kto dopuścił Mitsuki do laptopa?
Ja: Jestem pozbawiona weny ;-; BUUUUUUU
Shadow: *wlecze za sobą Lynca i Volta* Już idziemy szukać *wychodzą*
Ja: Frajerzy ^^
Po tym rozdziale już wiem czemu zawsze, gdy nie ma na chwilę nic o Spectrze i Gusie to wyobrażam sobie takiego Gus'a w fartuszku i tacą, który faszeruje Spectrę lekami na schizofrenię, nerwicę i daje mu melisy! xD
OdpowiedzUsuńJa: *łapie zawiechę*
UsuńJessie: Autorka padła widząc, że ma nowego czytelnika.
Ja: *ogarnia się* Cześć Kitty ^^ witam na blogu :D
Jessie: To by wyjaśniało czemu mają tak wiele apteczek.
Dan: Ja tam zgaduję, że one są dla ciebie.
Jessie: Ej *rzuca w niego grubą księgą*
Gus: JESSICA, GDZIE MÓJ FARTUCH.
Jessie: Używałam go do wytarcia podłogi i tak trochę się zabrudził.
Gus:....
Jessie: Nie zabijaj.