~Hehehe to miał być rozdział z cyklu tych poważnych...coś mi nie wyszło xD Nie umiem pisać dramatów, a Jessie nie jest typem , który dużo smęci. Mam nadzieję, że wam się spodoba rozdział ^^
~~~~~~~~~~
Stanęłam przed
brązowymi drzwiami.
– Znowu tutaj – westchnęłam. – Głupi fart.
– Chyba jego
brak. – dodał Fludim.
Wkroczyłam do
pokoju. Nic się nie zmienił. Białe ściany i minimalistyczny wystrój. Padłam na
łóżko niczym bokser po długiej, wyczerpującej walce. Ramie nieźle mnie
szczypało. Gus robił za sprzątaczkę, pielęgniarkę, kucharkę i cholera wie co
jeszcze. Taki wielofunkcyjny sługa. Dotknęłam delikatnie białego bandaża i
skrzywiłam się. Będę miała bliznę. Wiem to.
Niby powinnam
być przygnębiona i przez chwilę byłam, ale z każdą chwilą czułam się coraz
lepiej. Nie jestem optymistką, ale mój upór i wiara w innych podtrzymywały mnie
na duchu. Wiedziałam, że mój brat wyjdzie z tego cało. Tak, załamywanie się w
niczym nie pomoże.
Wstałam i otworzyłam
szafę. Jak się spodziewałam. na wieszaku zwisała fioletowa bluza, którą tu
ostatnio zostawiłam. Oprócz niej były jeszcze tylko spodenki i trampki. Na
bogato, nie ma co. Przebrałam się szybko i przeprałam poprzednie ciuchy.
– Dooobra. –
Spojrzałam na miskę, gdzie leżały mokre ubrania. – Gdzie mam je rozwiesić? –
spytałam Fludima, widząc brak kaloryferów.
– Mnie się
pytasz? Nie mam pojęcia. – Wzięłam więc miskę do rąk i wyszłam z pokoju. –
Gdzie idziemy?
– Na
poszukiwanie pralni! – odparłam.
Fludim tylko
pokręcił głową i schował się do kieszeni.
W miarę
pamiętałam rozkład statku, ale i tak ciągle trafiałam na zamknięte drzwi lub
puste pokoje. Po co maszkaronowi taki wielgachny statek, skoro połowy z niego
nie używa?! W końcu po żmudnych wędrówkach trafiłam do...no właśnie nie wiem, dokąd trafiłam.
Podłoga wyłożona czarnymi i białymi kafelkami i dłuuugi stół. Nic oprócz tego. Nawet krzeseł brak! Kasy im na dokończenie remontu zabrakło, czy co?
– Ej, w sumie do
tych ich fryzur potrzebna jest suszarka! – Doznałam przebłysku geniuszu i
poleciałam na korytarze, gdzie były pokoje pajaców.
Wleciałam do
pokoju Gusa, który na szczęście był pusty, i bez ceregieli wparowałam mu do
łazienki.
– Suszarko,
gdzie się chowasz? – mruknęłam, otwierając kolejne szafki. – Mam cię! –
Wyciągnęłam czarną suszarkę z czerwonymi guziczkami 0,1,2 i 3.
Wcisnęłam trójkę,
wyciągnęłam bluzę i zaczęłam ją suszyć. Tak w połowie suszenia spodenek do
łazienki wpadł Gus.
– Co ty
wyrabiasz?! – krzyknął, patrząc to na mnie to na powiewające części garderoby.
– Suszę ubrania,
nie widać? – Wyszczerzyłam się. – Trzeba mi było dać suszarkę, to by mnie tu
nie było. – Wróciłam do suszenia.
Wyrwał mi sprzęt
z ręki, za co dostał wilgotnymi spodenkami w łeb, a gdy zaczęłam się z nim
szarpać o głupią suszarkę, to przyłożyłam mu miednicą i butami.
– Zwycięstwo! – Dmuchnęłam
mu ciepłym powietrzem w twarz. – Oj nie złość się tak, fryzura ci się od tego
nie rozwali. – Uśmiechnęłam się wrednie.
– Nie powinnaś
mieć...nie wiem...depresji? – spytała załamany, gdy usiadł, a ja dalej bawiłam
się suszarką. – Jessie?
– Hmm? –
Zerknęłam na niego. – Depresja? Wyszła na spacer, a co?
Uderzył się
płaską dłonią w czoło.
– Nic. Już nic.
– westchnął. – Ty się nigdy nie zmienisz.
– Wiadomo! –
Wyłączyłam suszarkę i odłożyłam ją na miejsce. Wzięłam miednicę i
wymaszerowałam na korytarz. Ręce mnie bolały od zbyt długie trzymania ich w
górze. Szczególnie zranione ramię pulsowało bólem.
– Krwawisz. –
powiedział Fludim, patrząc na mnie.
Rzeczywiście
bandaże były przesiąknięte krwią. Syknęłam i szybko wróciłam do pokoju. Ciuchy
wróciły do szafy, a ja przewróciłam całą łazienkę do góry nogami w poszukiwaniu
bandaży. Nie było ich!
– Nie ma! –
warknęłam. – Serio?! Mają jakieś cięcia w budżecie, że ich kawał białej szmaty
nie stać?! Jakby sanepid to zobaczył, to bym im tak opinię zjechał, że hoho! –
Ciągle wyklinając na tą dwójkę, przewiązałam ramię ręcznikiem.
– Może w kuchni
coś będzie? – zasugerował Fludim.
– Co najwyżej będą tam ręczniki papierowe, ale lepsze to niż nic. – westchnęłam i ruszyłam do
kuchni.
W czasie drogi
do głowy wpadł mi już tysięczny idiotyczny plan. Wyjątkowo nie była to amnezja tylko testowanie, ile ten farbowany dureń ma w sobie cierpliwości.
Chociaż...Wspomnienie jego chorego uśmiechu nie było za przyjemne. Przystanęłam
i wpatrzyłam się w czubki butów. Zmienił się na jeszcze większego psychopatę?
Gorszego od Zenohelda? Jeśli tak, to jestem w niemałym niebezpieczeństwie.
– Reiko! –
zawołałam w myślach.
Nie ukazała mi
się, ale odpowiedziała.
–Nie lubię tego
miejsca.
– Nie ty jedyna.
- Widzę. co
planujesz zrobić i powiem ci jedno. – Uwaga idzie opieprz. – Zrób to!
– Że co?! –
Kurde spodziewałam się kazania o mojej głupocie, a tu proszę Reiko mnie namawia, bym zmieniła to miejsce w ruinę! No chyba wiadomo, że z moimi pomysłami ten
statek długo nie przetrwa?
– Keith Fermin inaczej Spectra Phantom cały czas się waha. Ciągle nie wie, którą naturę powinien wybrać, choć wmawia sobie że wie. Widziałam też, że przez czas przebywania z tobą to wahanie się nasila – Reiko
zdecydowała mi się ukazać. Dziś ubrała zieloną szatę, ciągnącą się po ziemi,
oczy miała fioletowe, a we włosach plątały się białe róże. – Nie patrz się, jakbyś zobaczyła ducha, mówię prawdę. Znam tego chłopaka lepiej niż ty.
– Skąd? –
spytałam nieźle skołowana.
Reiko splotła
ręce na piersiach i obdarzyła mnie promiennym uśmiechem.
– Znam
wszystkich. Jako duch mogę wniknąć w myśli każdego. Nie ma przede mną żadnych
tajemnic. – Przybrała poważny wyraz twarzy. – Jesteś moją potomkinią z potężną
mocą. Stanowisz zagrożenie dla wielu. Dla wielu jesteś też
idealną osobą do sojuszu. Dodatkowo jesteś dość wybuchowa i... – urwała i
wybuchnęła śmiechem. – irytująca dla niektórych. – dokończyła. – Przypominasz
mnie, gdy byłam w twoim wieku!
– Ile ty miałaś
lat, gdy umarłaś?
– 23. – odparła obojętnym tonem. – Chyba
zostałam otruta, ale już nie pamiętam.
– Czekaj...urodziłaś
tak wcześnie dziecko?!
– Tak, co w tym dziwnego? W tych czasach też rodzą
i to w wieku 15 lat. – Machnęła
lekceważąco dłonią. – W każdym razie postaraj się wydobyć prawdziwego Keitha
ze Spectry! – Spojrzała w prawo i w znieruchomiała na moment. – Muszę się zmywać!
Tym, kto ją tak
przestraszył, był maszkaron. Szedł z tym swoim chorym uśmieszkiem na twarzy.
Zignorowałam go i podążyłam w stronę kuchni. Jednak po kilku krokach jego ręka
zagrodziła mi dalszą drogę.
– Czego chcesz,
o wielki panie wieczny wkurw? – spytałam z przekąsem, opierając rękę o biodro.
– Słyszałem od
Gusa, że dobry humor ci wrócił. – Przez chwilę świdrował mnie wzrokiem. – Tak
cie cieszy fakt, że tu jesteś?
– Przynajmniej
cię podenerwuje! – Wyszczerzyłam się, a on spojrzał na mnie jak na przygłupa.
– Twoja głupota
nigdy cię nie opuszcza. – stwierdził. – Myślisz, że jestem ciągle tą samą
osobą? – spytał z kpiną w głosie. – Naiwna. Teraz jestem prawdziwym Spectrą
Phantomem. Wkurzysz mnie, a pożałujesz. – zagroził i zerknął na moje
zakrwawione bandaże. – Apteczka powinna być w kuchni na górnej półce. –
poinformował mnie.
– Naprawdę
myślisz, że tak łatwo można wymazać własne istnienie? – spytałam. Spojrzał na
mnie zdziwiony. – Możesz zaprzeczać, ile chcesz. Prawdziwy Keith tam gdzieś
ciągle jest. – dźgnęłam go palcem w klatkę. – W przeciwnym razie nie
troszczyłbyś się o mnie, prawda? – Dźgnęłam go tym razem mocniej.
Oko widoczne
przez maskę znów błysnęło. Nagle przygwoździł mnie do ściany. Zadarłam głowę do
góry, by widzieć jego zirytowaną twarz.
– A ty ciągle
gadasz o Keithie. – mruknął znudzony. – Zakochałaś się w nim czy co? –
Przygryzłam wargę. – Ooo czyli trafiłem.
– Nieprawda!
– Tyle razy ci
powtarzałem, że twoje głupie przywiązanie do bliskich cię osłabia. Uczucia
osłabiają. – Pokręcił głową. – Mała, naiwna Ziemianka. A co do mojej troski o
ciebie. – Przybliżył twarz i uśmiechnął się kpiąco. – Przecież o własną
broń się dba, prawda? Póki jest potrzebna.
Cała krew
odpłynęła mi z twarzy.
– Co jeśli się
nie zgodzę? – warknęłam, próbując się wyrwać, co poskutkowało wzmocnieniem
uścisku.
– Zginiesz. –
padła krótka i zarazem okrutna odpowiedź.
W tym momencie
podjęłam decyzję. Zrobię tu prawdziwy armagedon! Wtedy Keith czy będzie chciał
czy nie, i tak będzie musiał wyjść, by mnie uspokoić. No chyba, że nie zależy
mu na tym statku.
– Wiesz, że
jeśli zmiesza się biały z czerwonym, to powstanie różowy? – spytałam, patrząc na
jego dłoń w białej rękawiczce, która przesiąkła moją krwią.
– Co? – powiódł wzrokiem
za mną. – Cholera! – Puścił mnie.
– Spokojnie, to
można łatwo sprać. Upsss, zapomniałam, że ty przecież nie umiesz prać i
gotować. – Wycofałam się kawałeczek. – Ale przecież zawsze może to za ciebie
zrobić twoja wielofunkcyjna służba zwana Gusem, nie? – zawołałam i zwiałam, zanim zdążył się na mnie wydrzeć.
~~~~~~
Ja: *łapie się z
głowę, gdy ogarnia, że miała iść na zakupy* Szlaaaak! *łapie torbę i wybiega na
korytarz*
Shadow: A
rozdział?
Ja: Zajmijcie
się tym, póki nie wrócę *pozostała mi po niej chmura pyłu*
Jessie: Jakieś
pomysły? *szuka apteczki*
Shadow:
*wskakuje na lampę* T-tu jest martwy żuk pocięty nożem! Angel to prawdziwa
sadystka!
Wszyscy:
*zbierają się w pokoju Autorki* matko boska!
Spectra:
*przygląda się bliżej*
Shadow: I co
Spectruś? Wzywamy policję?
Spectra:
To....*cisza pełna napięcia* jagoda, idioto -.-
Wszyscy: *wrogi
wzrok na Prova*
Zenohled: Może
ja ci serio fundnę tą wizytę u okulisty?
Lync: O ile to
mu pomoże.
Jessie: Shadow w
okularach?
Shadow: Będę
mądrzej wyglądał ^^
Spectra Nie licz
na to.
Shadow: Ty się
farbujesz, więc się nie odzywaj -.-
Spectra: Coś ty
powiedział?!
Shadow: A co nie
słyszałeś? *dostaje pięścią w nos* Mój nos się przekręcił!
Dan: *wyciąga
spod kanapy testament* Prove, co to? O.o
Shadow:
Właaaśnie! Zapisałem Spectrusiowi moje ciuchy, ale po dzisiejszym to zmienię!
Spectra: Twoich
ubrań nawet bezdomni by nie chcieli -.-
Shadow: Ranisz.
Spectra: Życie.
Ja: *wpada i
zalicza glebę o własne nogi, po czym chowa soki i wraca do Ekipy* Wróciłam ^^
Shadow:
Mordujesz żuki nożem?
Ja: yyyy....nie?
Shadow: To
dobrze *wraca do zmiany testamentu*
Ja: O.O To do
rozdziału ^^
~~~~~
Złośliwość losu
zwana Phantom ustawiła apteczkę na najwyższej półce....Podstawiłam sobie
krzesło, ale i tak nie sięgałam. Ciekawe jak on tam to ustawił, skoro nie ma czterech metrów wzrostu. Swoją drogą czy ten statek był budowany dla olbrzymów?! Każdy z
pokoi ma co najmniej trzy i pół metra wysokości. Żeby zmienić żarówkę, to trzeba
dzwonić po straż pożarną, bo drabin coś tu nie widziałam.
W końcu
wkurzyłam się i zaczęłam ciskać w apteczkę różnymi rzeczami, by się zwaliła z
tej półki. Opróżniłam wszystkie szuflady, gdzie mogłam sięgnąć, stanęłam naprzeciwko apteczki i rozpoczęłam ostrzał. Nóż, łyżka, talerz, garnek,
pieprz, but, Fludim...moment...FLUDIM! Złapałam mojego przyjaciela i schowałam
go z powrotem do kieszeni. Patelnią? Nie, ona może mi się jeszcze przydać. No to
co mi tu jeszcze zostało? Oooo czy to jest...fartuszek Gusa?! Dostałam ataku
śmiechu i prawie wylądowałam na podłodze. Kiedy się względnie uspokoiłam,
wzięłam ten cudowny ciuch do ręki i zgniotłam go w kulkę, po czym przewiązałam
jakąś nicią, którą znalazłam w jednej z szuflad, by się kulka nie zniszczyła.
Przygotowałam się do rzutu, odchyliłam rękę iii....
Co to był za
rzut! Aż mnie ramię zabolało! Apteczka huknęła o blat stołu. Uradowana wzięłam
ją, wyciągnęłam gazik, wodę utlenioną, nożyczki i bandaże. Odwiązałam stare
bandaże i obejrzałam ranę. Aż tak źle nie było, myślałam, że jest głębsza.
Starłam krew i spojrzałam spode łba na wodę utlenioną.
– Użyć jej czy
nie użyć? Oto jest pytanie. – westchnęłam.
– Jak uważasz. –
mruknął Fludim, wyglądając z kieszeni.
Do kuchni
wkroczył Gus. Cóż na widok mnie trzymającej w nożyczkach wodę utlenioną (nie
pytajcie czemu xD) z bandażami owiniętymi wokół szyi i złowrogim spojrzeniem
był dość nietypowy. Chociaż Grav powinien się już przyzwyczaić do mojej
zachowania.
– Co ty robisz? – Podbiegł do mnie i niemal wyrwał nożyczki. – Auuu! – Woda utleniona chlapnęła mu prosto w oko. Pobiegł pędem do kranu.
– Co ty robisz? – Podbiegł do mnie i niemal wyrwał nożyczki. – Auuu! – Woda utleniona chlapnęła mu prosto w oko. Pobiegł pędem do kranu.
– Tak się kończą
zabawy z nożyczkami! – wymamrotałam, sięgając po nożyczki, by przeciąć bandaże. –
Gotowe! – Uradowana wstałam, schowałam potrzebne rzeczy i wzięłam apteczkę ze
sobą.
– Jessie...
– Tak?
– Co mój fartuch
tam robi ?! – wrzasnął i wycelował palcem w najwyższą półkę.
Upsss.
– Jest, nie
widać? – odparłam spokojnie. – Nie mów, że go używasz. – Zachichotałam.
– T-to nie tak!
– To jak?
Ukrywacie przede mną jakaś dziewczynę? – Usiadłam na stole. – Hmmm?
– Nie. –
powiedział zdziwiony. – Mniejsza! Wiesz, która jest godzina?!
– Nie umiesz
dyskretnie zmienić tematu. – stwierdziłam. Poczerwieniał ze złości. – Już, już
spokojnie bo okresu przedwcześnie dostaniesz i maszkaron będzie zły.
– Czy ty coś
sugerujesz? – spytał Spectra lodowatym tonem.
– Ja? Nigdy w
życiu! – Schowałam patelnię za plecami. – Gdzieżbym śmiała!
– Naprawdę? Bo
wydaje mi się, że sugerujesz iż ja i Gus.... – zaczął ale nie pozwoliłam mu
skończyć.
– Wiesz Phantom,
ja nic nie mam do osób o innej orientacji, toleruje to! Serio! Czekaj...A może
ty i Gus uciekliście z Vestalii, bo tam był zakaz takich związków? – Zaczęłam się
zastanawiać na głos. Ich twarze płonęły czerwienią, i mieli miny wyrażające
,,utopię cię, wrzucę do betoniarki, a na koniec zadźgam widelcem!”, więc nastał
czas na odwrót, zanim pożałuję, że się odezwałam. – Panowie, spokojnie. –
Schyliłam się, by uniknąć tasaka. – Kobiet się nie bije!
– Ostrzegałem
cię!- syknął Spectra. – To teraz przyjmij konsekwencje!
– Powtarzam:
kobiet się nie bije! – krzyknęłam. Zamachnął się. Zrobiłam fikołka do tyłu. – A
teraz sztuczka! Jessica znika! – Cisnęłam patelnią, która trafiła Gusa w sam
środek nosa. – W dziesiątkę! – Niczym rącza gazela pomknęłam do pokoju.
– On cię zabije, on cię zabije, on cię zabije! –
krzyczał cały czas Fludim. – Teraz to on stał się takim 100% psycholem, a ty i
tak robisz swoje i go doprowadzasz do białej gorączki! Gdzie twój mózg?!
– Poturlał się
aż do Częstochowy! – dostałam autentycznej głupawki! (ja też xD. dop Autorki)
– Dobijasz mnie
czasami, wiesz?
– Wiem, jestem
cudna. – Zatrzasnęłam drzwi od pokoju. – To nie wystarczy...
Przesunęłam mocą
szafę, by zablokować drzwi, potem ułożyłam kołdrę w taki sposób, żeby jak ktoś
wbije (czytaj Spectra i Gus z morderczymi zamiarami), to rzucili się wpierw na
łóżko. Kiedy skończyłam i oceniłam efekty, usłyszałam ich wrzaski za plecami.
– Co tu robi
szafa?! – ryknął Phantom.
– Przemeblowanie
robię! – Szybko dosunęłam stolik, krzesło i komodę.
– Wyjdź stamtąd
i daj się zabić!
– Hahahah dobry
żart! – krzyknęłam. – Jestem twoją cenną bronią, pamiętasz?
– Jedna czy dwie
blizny na twarz nie zrobią mi różnicy! – wycedził.
Szczerze? Trochę
mnie przestraszył tymi słowami.
– Mistrzu spokojnie,
tak na pewno jej nie zmusimy do wyjścia. – Próbował go uspokoić Gus.
– W dupie to
mam! – warknął. – Ciągle się z nami bawi, mała zaraza. – Walnął ręką w szafę.
– Ej Gus! –
zawołałam.
– Co?
– To która jest
godzina?
– 23.12
– Dzięki!
Dobranoc, moi drodzy! – Zgasiłam światło.
Zamknęłam się w
łazience. Walenie w drzwi nie ustawało. Coś czuję, ze moja barykada za długo
nie wytrzyma. Spojrzałam na wejście do wentylacji. Raz kozie śmierć!
****
Ja i te moje
głupie plany.
– Reiko,
wkurzyłam go, ale on groził, że mnie potnie! – jęknęłam z wyrzutem, czołgając
się wentylacją.
– Czyli Keith
jest naprawdę głęboko schowany. – powiedziała, masując skronie. – Niedobrze.
– Niedobrze?! –
Uderzyłam głową o metalową ściankę. – On mnie oskalpuje! Już prawie od niego
tasakiem dostałam!
– Dlaczego on
tak popadł w ciemność? – mruknęła.
– A podobno
wiesz o nim wszystko.
– Bo wiem! Ale
to dla mnie nielogiczne! Owszem powód jest, ale też tyle czynników powstrzymujących... – wymamrotała. Uniosłam brew. No tak, dużo mi to mówi!
– To powiedz mi, czemu stał się taki!
– Był zafascynowany Maskaradem, o którym opowiadał mu Hydranoid. Zapragnął wtedy siły. Potęgi. Odrzucił uczucia i rodzinę. Ale gdy cię spotkał, one się odblokowały.
– C-chcesz
powiedzieć, że on.... –To słowo nie chciało mi przejść przez gardło.
– Nie wiem czy to miłość, czy może obsesja – Wzruszyła ramionami. – Jessie, ty....- Zamilkła.
– No co? –
ponagliłam ją.
– Nieważne. –
westchnęła.
– Reiko.
– Co?
– Czemu on tak
obsesyjnie pragnie siły? Tylko przez opowieści Hydranoida?
Popatrzyła się
na mnie. Jej wzrok był przepełniony smutkiem i bólem. Przełknęłam siłę.
– Stracił kogoś.
– stwierdziłam.
Kiwnęła głową.
– Kogo?
– Nie mogę ci
powiedzieć.
– Czemu?!
– Bo są pewne
rzeczy, które są zabronione nawet duchom! Przepraszam. – Rozpłynęła się w
powietrzu.
– Co tu się
dzieje? – szepnęłam.
– Nie wiem,
Jessie. – powiedział Fludim. – W co my się wplątaliśmy?
– Przypominam,
że narzekałam na nudne wakacje. – mruknęłam i znalazłam się nad małą kratką.
Obok były drzwi do pokoju Spectry.
– Idziemy tam? –
spytał bakugan.
– Zastanawiam
się. Która może być godzina?
– Hmmm gdzieś w
okolicach pierwszej.
– To idziemy! –
Zeskoczyłam na podłogę.
Nie słyszałam
żadnych dźwięków z laboratorium. Czyli powinni spać.
Drzwi cicho
rozsunęły się. W pokoju było ciemno. Na paluszkach weszłam do środka. Brak
jakiejkolwiek reakcji. Drzwi zasunęły się. Idąc na czuja, uniknęłam potknięcia
się o krzesło i szafkę nocną. Zobaczyłam maskę i płaszcz na łóżku.
Nagle klamka od drzwi łazienkowych opadła w
dół i wyszedł Spectra/Keith. Padłam na podłogę, nim zdążył mnie zobaczyć i
wczołgałam się pod łóżko. Zapalił światło, rzucił ręcznik na łóżko i położył
się na podłodze...On chyba nie zamierza na niej spać? Jak tak, to jutro tu
wracam i zabieram łóżko (no co? Wygodne jest xD). Jednak Keith zaczął robić
brzuszki. Uniosłam brwi do góry. Nie ma to jak ćwiczyć o pierwszej w nocy! Normalni
ludzie o tej porze czytają, oglądają telewizję, piszą, grają lub śpią. A tacy
jak ja to włamują się do obcych pokoi i patrzą z politowaniem, jak ktoś
ćwiczy...Co ja robię ze swoim życiem!?
Przerzucił się
na pompki. Chce chłopak trzymać formę! Ja o to się martwić nie musiałam.
– Jessica. –
odezwał się nagle, tym samym wyrywając mnie z półdrzemki. – Co tu robisz?
– Szukam
jednorożca, widziałeś go może? – odparłam zamroczona.
Uniósł brew i parsknął pod nosem.
– Tu nie ma
żadnego jednorożca. – Wyciągnął mnie spod łóżka i postawił na równe nogi. – A tobie
przyda się sen. – Dotknął moich sińców pod oczami i westchnął.
– Ty jesteś
Keith. – stwierdziłam. – Tęskniłam.
– C-co? –
Odsunął się. – Keitha już nie ma! – krzyknął, ale jakoś tak bez przekonania.
– Naprawdę? Nie wydaje mi się. – Przechyliłam głowę. – To kim w takim razie jesteś?
– Naprawdę? Nie wydaje mi się. – Przechyliłam głowę. – To kim w takim razie jesteś?
– Spectrą.
– Nie wierzę ci.
– powiedziałam stanowczo. – Spectra już od dawna by się na mnie darł.
– No dobrze. –
Skapitulował. – Jestem Keith.
– Wiedziałam. –
uśmiechnęłam się słabo. – Czemu zniknąłeś na tak długo? Czemu stajesz się
Spectrą?
– To nie twoja
sprawa, Jessie.
– Właśnie, że
moja! – Uparłam się.
– Nie!
– Tak!
– Nie!
– Tak i nie kłóć
się ze mną.
– Głupszym się
ustępuje, więc niech ci będzie.
– Ej!
Uśmiechnął się
zawadiacko. Wydęłam policzki.
– Gdybyś był
taki przez cały czas, to może bym tak ci życia nie uprzykrzała!
– Zapamiętam. –
Pociągnął mnie za rękę. – Teraz wracasz ładnie do pokoju i idziesz spać.
Zapierałam się
nogami, ale był silniejszy. Miałam do niego tyle pytań! Ale senność wygrała i
ledwo doszliśmy do mojego pokoju (blokada była rozwalona) od razu padłam na
łóżko.
– Dobranoc,
Jessie. – Usłyszałam jeszcze. Zamknął drzwi.
– Keith...
Zasnęłam.
*.*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jessie: *brew jej drga*
Ja: Wrócił Keith :D Na chwilę, ale zawsze ^^
Shadow: I Kessie ^^
Ja: Moja głupota jest tam widoczna, mam nadzieje xD Ale w sumie Jessie już tyle idiotyzmów zrobiła, że to tylko ciąg dalszy jej popisów.
Jessie: No dzięki.
Ja: Proszę bardzo :*
Jessie: Gus nie zabijaj za ten fartuch. Kupię ci nowy....kiedyś.
Gus: *patrzy się na kulkę, która była fartuszkiem*.........Jak śmiałaś sugerować, że ja i Mistrz jesteśmy w związku?!
Jessie: Masz świetny zapłon *kręci głową* A źle mówiłaś? Jesteście już dorośli (fizycznie, bo mentalnie to macie poziom 10 latków) i ma się te potrzeby.
Akane: *dostaje ataku śmiechu*
Jessie: Co?
Gus: *czerwony jak rak* JESSIE!
Jessie: Nie ogłuchłam. Co?
Gus: Za taką obrazę wobec mistrza powinnaś dostać *Dan odciąga go od Jess*
Jessie: Ciągle zapominam mu tą obrożę kupić.
Ja: Mam taki plan na one shot gdzie połączę wszystkie ekipy :D Ej podajcie mi bajkę gdzie było wiele postaci *.*
Spectra: Chyba wezmę wtedy wolne.
Ja: Ty sobie bierz. Keith mi się przyda.
Shadow: *znaczący wzrok na Jessie, która maluje paznokcie Julie*
Jessie: Bo dostaniesz szafą.
Shadow: Jasneee....*dostaje szafą* Zapomniałem, że tak umiesz ;-;
Ja: No to...odmeldowujemy się ^^ *wraca do głupawki*
Hejo, hejo
OdpowiedzUsuńBiedny fartuszek.
:-)
Spectra jesteś sadystą, niewolno bić kobiet, oj nieładnie.
:-)
Czego Reiko nie może powiedzieć? I kogo stracił Keith
:-)
Jej Keith wrócił :-D ,a może zostać na dłużej, prosze(wzrok szczeniaczka)
:-)
Życze dużo, dużo, duuuużo weny i czekam na next.
:-)
Jessie: Oj tam odkupi się. Jakiś bardziej męski xD
UsuńSpectra: *wzrusza lekceważąco ramionami*
Reiko:....nie mogę.
Ja: Zależy od tego jak potoczą się dalsze losy. Jeszcze nie wiem czy zostanie.
O nie dzis juz nie dam rady xD
OdpowiedzUsuńJutro czytne.
Oooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo *.*oooooooooooo (wene zbieram xD) ooooooooooooooooooooooooo *.* ooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo
UsuńExtraaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa *o* (jeszcze chwila xD) aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa (moj palec) aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa a. Ja głupwaki dostałam od razu jak wstałam. Rozpętałam walkę na poduchy z sis. I tak pieknie ja w sam srodek twarzy trafilam.... XD
Kelly: I się zaczęło...
Ja: Czytając ten rozdział cały czas się chichrałam xD
Kelly: Gdybyś czytała jej wczorajsza glupawke z koleżanka... O rany.
Ja: A ja zdradze ze mam takiego pomysla zeby wszystkie moje wytwory (w sensie Kelly, Letty, Megi, Ness i Cira) wpadly do mnie do domu xD Ciii nic ci nie powiedzialam xD
Dobra chyba trzeba sie przewietrzyc.
Kelly: Glupawka nie minie, nie lodz sie.
Ja: Lecim na dwór. A i koncowka jak Keith wrocil th bessssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssst. Hihi ^^
To czesc ^^
Ja: Moja przeszła xD
UsuńKeith: *próbuje gotować*
Ja: Zbyt go kocham, by go tak od opowiadania trzymać, ale Spectra jeszcze będzie się dłuugo pojawiał ;-;
Spectra: Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie.
Ja&Jess: Super.
Ja: *słucha nowego zespołu* Koocham <3
Ja: *glupawka*
UsuńKelly: Wiedzialam ze tak bd gdy zabierze cie na lapanie pokemonów.
Ja: Złapałam mu dwa z trzech rzadkich i jeszcze cztery jakieś ^^ O napisalam prolog O.O
Kelly: Serio? *stara sie nie smiac* Kurde i mi glupawka sie udziela.
Ja: Jaki zespol? Jaki jaki? :D*podskakuje na lozku*
Ja: 12 stones this Dark day <3 *.* WYYYGRAŁAM! *cieszy się jak głupia*
UsuńJenny: Angel robi sobie wolne od pisania xD
Ja: *leci odsluchac*
UsuńKelly: A Vanessa ma ma wene na Redakai.
Ja: U ciebie mi ten rozdzial wogole sie nie klei. *odsluchuje utworu*
Ja: A ja weny nie mam ;-;
UsuńJenny: Shadow to idiota -.-
Shadow: Ej!
Jenny: Nie ty!
Kelly: Jest jeszcze inny Shadow? O.o
UsuńJa: Tyyyy. To ja juz ich jedna piosenke znam. I obie sa extra :D No ja to powinnam tamten szybko pisac zeby wyjasnic sprawe Zane'a... Ale jakos mi to nie pyka ;-; Zaczelam pisac ale w tym samym momencie brat wyciagnal mnie na pokemony.
Kelly: *przeglada Redapedie* Kurde ile on ma tych atakow??? Z milion pincet dwa dziwincet.
Ja: I ja wszystkie musze ogarnac xD
Kelly: Pff. Powodzenia.
Jenny: Shadow od Elz.
UsuńJa: Pokłócili się i Jess się wkurzyła. Noo kocham ich <3
Fludim: Angel ty jutro bierz się za rozdział.
Ja: Wiem, wiem tylko nie wiem na który blog xD
Ja: Ah te dylematy xD
UsuńKelly: A no tak. Sporo tych Shadowów. Spokojnie Vanessa ty tez bd je miała.
Ja: Dopiero w czerwcu xD
Kelly: Nim sie obejrzysz zaraz bd.
Ja: I siedemnastka na karku O.O. kurde O.O Jak ten czas leci. Ale jak na razie musze napisac 40 rozdzial xD
Kelly: Cos ci nie idzie
Ja: Wiem xD
Ja: 15 lat xD Taka mała się czuję O.o
UsuńJessie: Angel się jeszcze zastanawia nad 3 serią do tego bloga.
Ja: Bo wątpię, że ją zrobię. Takie życie xD
Ja: Gdzie tam xD Ja znam blogerki które chodzą jeszcze do podstawowki. Chociaz nie teraz ida do gimnazjum... Jeszcze jedna zostala w podstawowej. Ale jak dla mnie masz tyle latek co ja xD
UsuńKelly: *nie ma na nic sily ani ochoty* Wiesz Jess ja jeszcze mam robote na cztery serie. Mialo byc tylko cztery i w czwartej wszystko mialo sie wyjasnic co do mnie ale Vanessa wpadla na inny pomysl i teraz mamy 5 serii.
Ja: Usta mnie już zaczynają boleć od tego ciągłego wyszczerzu. x)
OdpowiedzUsuńRaksha: *chichocze cicho i opiera czoło o Rufo*
Liz: I tylko fartuszka trochę szkoda. xD
Raksha: Czemu?
Ao: P'kyu?
Liz: Bo musiał być ładny skoro Gus tak się zachowuje przez jego stratę.
Kim: Oooo, wyczuwam yaoica. ^^
Shizuka: *zastanawia się czy zwrócić uwagę Kim, ale porzuca ten pomysł*
Shin: A Hiromi wciąż u rodziny?
Shizuka: Mhm. Razem z Jenny.
Jessie: To się odkupi w najbliższej przyszłości xD albo wezwiemy straż i ściągną.
UsuńGus: Straż przyjedzie do nieokreślonego wymiaru? Yhym, jasne.
Jessie: Uczysz się ironii, widzę ^^Idziemy szukać drabin!
Spectra: *zirytowana mina* Nie ma czegoś takiego.
Ja: Yaoica nie będzie. Przeczytałam jednego fanficka i mi starczy xD
Jenny: *nie wie na którym blogu ma siedzieć*
Shadow: ADWOKAT!
Ja: Ogarniesz się ty kiedyś?! Kuźwa, człowieku nie masz adwokata, masz małą rolę w tej historii i pogódź się z tym!
Shadow: Odmawiam! *foch*
Ja: Bo ten testament serio ci się przyda!
Shadow: *z powagą rozgląda się po Ekipie* Moi drodzy, czuję że długo tu nie zabawię
Vexosi i Wojownicy: *zaciesz*
Shadow: *udaje, że tego nie widzi* Więc przeczytam wam mój testament:
Mylene, jesteś najgorszą jędzą jaką poznałem. Nie umiesz walczyć, a w sukienkach przypominasz mi Gesslerową.
Mylene: *idzie po tasak*
Shadow: Stworzyłem dla ciebie akcję pt ,,Zbieramy na nową twarz Mylene", ale jeden doktor napisał iż to niemożliwe, bo twojej brzydoty nic nie przebije *unika tasaka, krzesła i patelni* Reszta testament jak wrócę! *ucieka* RAAAAAATUUUNKUUU!
Ja: *patrzy na długość koma Angel* A mi wena na komentarze uciekła... Znowu. ;-;
UsuńAaron: W końcu musiał zacząć, bo inaczej miał by jeszcze bardziej przekichane w życiu. ;)
Ja: Nigdy nie szukałam komiksów yaoi... To one mnie znajdują, a raczej internet dla mnie.
Shizuka: A ty je dobrowolnie czytasz.
Ja: Ciekawość - pierwszy stopień do zrycia mózgownicy jak to Aaron kiedyś powiedział.
Hiromi: *brak pomysłu, gdzie aktualnie ma być jak również*
Arisu: *przygląda się z politowaniem i mentalnie do brata* Przypomnij mi jakim cudem ten idiota ze mną wygrał?
Aaron: Wygenerowałaś za dużo energii, pieprznęło tak, że odleciałaś ładne parę metrów do tyłu i osobiście bardziej bym to do remisu zaliczył. Zobaczymy jak to Yuna napisze.
Arisu: Jeśli napisze. *kończy połączenie*
Aaron: To jednak była ta akcja?
Kim: Może bym coś na nią dała.
Aaron:Skoro i tak nic z tego nie wyszło, to raczej działania byłyby bezcelowe.
Kaosu: *zapieprza po dachach jak mini formuła 1*
Ja: ... Kto go dopuścił do świeczek zapachowych? Przyznać się.
Ja: Moja jest kapryśna, więc nie wiadomo ile tak przetrzyma. W kwestii jak to znalazłam wpisała Spectra Phantom art...no i było xD
UsuńSpectra: Na cholerę ci moje arty?
Ja: Aaa bo do 3 części planowanej, ale nie wiem czy ją napiszę.
Spectra: Zrozumiałe.
Ja: Spieprzaj.
Mylene: *powstrzymana przez ,,przypadkowo" pchnięty stolik przez Jess*
Shadow: *próbuje złapać oddech* Była, była! Ale doktor napisał.
Jessie: Już lubię gościa.
Shadow: i akcję diabli wzięli.
Ja: MUUCHY MNIE ATAKUJĄ!!! *biegnie po dezodorant*
Jessie&Shadow&Dan: I to niby my mamy coś nie ten tego z głową -.-
Ja: Gińcie dusze nieczyste! *psika* ATAAAK!
Muchy: Bzzz bzz bzz
Shadow: *idzie po słownik muchowego* To chyba znaczy: sama jesteś duszą nieczystą, wariatko! i to booli!
Ja: Trzeba mnie było nie prowokować! Swoją drogą...skąd mamy taki słownik? xD
Wszyscy: *wzrok na Spectrę*
Spectra: Na ch*j mi on?
Ja: Wyrażaj się!
Spectra: *wzrusza ramionami*
Jessie: *patrzy to na Kaosu to na Mylene* Powiedzmy, że sam wziął xD
Lync: A mi co Prove przepisałeś?
Shadow: *klepie się w czoło* No właśnie! *klepie się po kieszeniach* Zgubiłem...PIEES Gończy! *biegnie i otwiera szafę, po chwili spieprza z wrzaskiem, a goni go trzygłowy pies* CO TO JEST?!
Jenny: *łapie psa za czarną obrożę* A ja cię szukam i szukam! Chodź idziemy wybierać domy we Włoszech ^^
Shadow: ;-;
Ja: *dostaje załamanie psychicznego*
Ja: No cóż bywa. Albo to internet jest zboczony.
UsuńShizuka: Pytanie tylko, kto wrzuca takie rzeczy, hm?
Ja: A bo ja wiem. Inni użytkownicy internetów, może?
Kim: A macie na składzie może słownik żabiego? Bo Romi sobie żabkę znalazła i nikt nie wie, co kumka. Prócz samej Hiromi, która na wyczucie coś kapuje z tego kero - kero.
Ja: Jakim cudem sam? Przecież wszystkie tego typu świeczki trzymamy pod kluczem i poza jego zasięgiem.
Shizuka: Zważ na to, że ten, aktualnie popitalający, rudy samochodzik potrafi wspiąć się wszędzie.
Ja: A dobra, nieważne. Teraz to by się go przydało uspokoić, żeby chociaż przestał śpiewać.
Aaron: Czytaj: przestał się drzeć jak stare prześcieradło.
Ja: Dzięki za to bardzo poetyckie określenie.
Aaron: Nie ma za co. ;)
Kim: Jaki ładny cerber. *.*
Ja: *czyta kolejne rozdziały na Literka.info i dostaje kolejnej załamki, bo Kruffachi pisze od niej lepiej*
Mizuki: Weź ty się kobieto ogarnij z tymi swoimi kompleksami, bo zaraz mnie szlag jasny trafi.
Cerber: *gryzie Shadowa*
UsuńJenny: *nic sobie z tego nie robi i wybiera domy*
Ja: *nie chce jej się ruszyć*
Shadow: *znajduje testament i szybko czyta* Lync ty mały, irytująca piszczałko. Kieeeedy ty przejdziesz mutację? Jak będziesz miał 60 lat?
Lync: -.-
Shadow: No co? Prawdę mówię!
Ja: *próbuje ogarnąć chaos* Jess wracaj tuuuu!
Gus, Jessie dobrze gada. Jakbyście jej dali suszarkę to by było git. :D
OdpowiedzUsuńDan: Reiko nie bądź taka tajemnicza. No powiedz ^^.
Shadow: Powie kiedy indziej ;<;
Dan: Strasznie młodo umarła.
Shadow: Szkoda dziewczyny.
Elz: Ja się zaczynam Spectry bać O.O *chowa się za Anubiasem*
Anubias: Co. Ty. Wyprawiasz? ==
Elz: Chowam się.
Shadow: Przed własnym chłopakiem? o.O
Elz: Ale to jest Keith od Angel.
Shadow: A no tak zapomniałem.
Elz: Poza tym tak do twojej wiadomości on jeszcze nie jest moim chłopakiem.
Shadow: Ale po tym pocałunku Sama-Wiesz-Gdzie już będzie? :3
Elz: Sama-Wiem-Gdzie czyli gdzie? ==
Shadow: Oj ty już dobrze wiesz gdzie. :3
Dan: O czym gadacie?
Shadow: Gadamy o Sam-Wiesz-Kim i Sam-Wiesz-Czym w Sam-Wiesz-Gdzie :3 xD
Elz: Zrozumiałeś coś z tego Dan, bo ja nie. ==
Dan: Aaaaaa już wiem o co chodzi Shadow'owi.
Elz: Czy tylko ja jedyna nie wiem o czym ci dwaj gadają? ==
Dan i Shadow: Tak.
Shadow: Wszyscy wiedzą o czym mowa, tylko nie ty.
Elz: Super -,-
Dan: Ha, ha! Spectra kurwicy dostanie :D
Shadow: A już przypadkiem jej nie dostał? o.O
Dan: No może.
Elz: Ale to było słodkie jak Keith wrócił :3.
Shadow: Dla mnie było słodkie jak Spectra mówił Jess że ona się zakochałą w Keith'ie. I musze przyznać że coraz bardziej nabieram podejrzeń iż Keith ma alter ego.
Dan: No co ty nie powiesz? -.-
Shadow: Ale nie, chodzi mi o takie prawdziwe alter go. No wiesz coś jak Alice i Maskarad, Elz i Myrna, Elajza i Enigma.
Dan: Aaaa o "=="
Dan: Nic.
Elz: Nie wydaje ci się Dan. Wyszedł za krótki ;-;
Anubias: To przez wenokrady.
Shadow: Wenokrady? o.O
Anubias: Tak. W-E-N-O-K-R-A-D-Y.
Shadow: Usłyszałem za pierwszym razem -,-
Anubias: Nie byłbym tego taki pewien.*szepcze* Trzeba by się ciebie pozbyć Prove.
Elz: Yyyy...
Dan: Eeee...
Elz i Dan: To cześć^^
Reiko: Nie.
UsuńFludim: Długa wypowiedź.
Jessie: *zła jak diabli*
Izumi: *leci do sklepu*
Ja: Bez Keitha to ja długo nie wytrzymam ^^
Fludim: Widzę własnie -.-
Ja: Przejąłeś funkcję Jess?
Fludim: Jak widać.
Ja: No już się nie złość.
Jessie:..............................
Reiko: *klepie ją po głowie* Zupełnie jak ja.
Ja: Super, czyli to dziedziczne.
Keith: Nie mam alter ego.
Ja: Niech żyją w błędzie ^^ *uśmiech pełen zadowolenia*
Shadow: Ja się zastanawiam, kiedy Angel łaskawie zacznie wyjaśniać to wszystko.
Ja; Za szybko się nie wyjaśni xD
Shadow: Cudownie.
Ja: Ty naprawiaj swoją reputację -.-
shadow: Ale to nie ja!
Ja: Ta, ta jasne.
Gus: Jakbyś jej dali suszarkę, to by było źle.
Jessie: No bez przesady.
Shadow&Dan: Odezwała się.
Jessie: *ciska w nich szafą*
D&Sh: Ale to nie my!
Jessie: -.-
Ja: Dzwonimy po murarza *wskazuje na wyrwę w ścianie*
Fludim: Ślicznie wyszłaś, Jess, nawet włosy ci się odbiły xD
Akane: Ma się ten talent.
Jessie: Dokładnie.
Wojownicy: A na nas ma focha ;-;
Ja: No bywa moi drodzy.
Jessie: -.-
Ja: Już, już