środa, 1 lipca 2020

S2 Rozdział 41: Noc pytań i straconych nadziei


– Myślę, że zostanę na Neathii do końca wojny, nawet jeśli wcześniej dorwiemy Heather – odezwałam się, powoli wmasowując szampon we włosy.
   Jako że łazienki w pałacu były przestronne, a wanny miały rozmiar małego basenu ogrodowego, to laski bez ceregieli władowały się do mojej i urządziłyśmy sobie mini onsen. Para wypełniała całe pomieszczenie, nasze bakugany pływały sobie w rozkoszy w kolorowych mydelniczkach, ogólnie żyć nie umierać, pełen relaksik i chillerka.
   No przynajmniej do chwili, aż się odezwałam. Haruka podniosła gwałtownie głowę, aż ręczniczek namoczony zimną wodę na jej czole wystrzelił prosto w ścianę, Jane to tylko oparła policzek o rękę, unosząc o brew, natomiast Aki jak na drama queen przystało, dramatycznie rzuciła się pod wodę.
– Tfu! – wynurzyła się, wypluwając garść włosów z ust. Potrząsnęła głową. – Ale po cholerę?
– To nie jest dobry pomysł – dodała Haruka.
– Podpinam się – mruknęła Jane. – Skąd ci się to wzięło?
   Fludim też na mnie spojrzał szeroko otwartymi oczami, jakby pytał, czemu mój mózg znów spierdolił na mini wakacje. Nabrałam powietrza.
– Bo myślę, że w sumie powinnam się odwdzięczyć Danowi i reszcie za całą akcję z Vestalii i Vestroii – Oparłam brodę o kolana. – Wiem, że nie jestem im nic winna, ale nie wiem, źle bym się z tym czuła? Jakby nie było, uratowali mi dupę kilka razy, więc skoro moja moc może się przydać, to czemu nie?
– Hmmm – Shiena ściągnęła brwi. – Rozumiem, o co chodzi, ale co ze szkołą? Obecnie nie ma pewności czy ta wojna potrwa tydzień czy też może cały rok.
– Niby może być jakiś rozłam w tym całym Zgromadzeniu – wtrąciła Jane.
– To prawda, ale nikt tego nie potwierdził, zresztą kto wie czy nam to pomoże?
– Heather i tak zostaje priorytetem, bo jednak jakby nie było, to żadna z nas się jej nie przyjrzała, póki nie było za późno – uznała Aki, ocierając łezki z kącików oka. – Ale właśnie Jess co ze szkołą? Skarbie, kocham cię, ale nikt nie będzie w stanie cały czas nadrabiać materiału.
– Eeee, nie odmawiaj mi mistrzostwa w nadrabianiu, siedzimy tu dopiero tydzień, a z Vexosami straciłam z cztery miesiące – Podniosłam rękę. – I od razu zaznaczam, że ja chcę zostać, wy moje drogie powinnyście wracać, najlepiej ciągnąc Heather za kudły.
– O ile jej jakieś zostaną – Akane uśmiechnęła się szeroko.
– Tak naprawdę nie dorwiemy jej, jeśli znów nie pojawi się tu z tymi wojskami albo my na Gundalii – Jane trąciła palcem Ulvidę. – Kto wie, ile to zajmie.
– Nikt nie powiedział, że ona dalej z nimi będzie – powiedziała Haruka. Spojrzałyśmy na nią. – Jane mówiła, że kiedy z nią walczyłyście, to atakowała w sumie każdego na swojej drodze.
   Przytaknęłam. Haruka nabrała wody w dłonie.
– Dla niej to zwyczajna zabawa. Czerpie radość z ranienia innych i niszczenia ich wartości. Szuka dreszczyku. Więc pewnie znów znudzi się Gundalią, to zechce sprowokować ich.
   Aki prychnęła, zakładając ręce za głowę.
– Gundalianie to nie są przyjemne ziomki jak Neathianie. Tej małej suczy serio wydaje się, że może każdym się bawić?
– Tak długo jak ujrzy emocje, tak długo będzie grała – mruknęła Haruka. – Jest przebiegła, ale też po części impulsywna i ślepa.
   Na chwilę zapadła cisza, gdzie rozważałyśmy nasze opcje.
– Trochę szkoda, jeśli załatwią ją Gundalianie – westchnęła Jane. Przejechała palcem po zasklepionej już ranie. – Chciałam się odwdzięczyć.


****

   Pół godziny później udało nam się w końcu wypełznąć z łazienki. Ja pozostałam przy decyzji o zostaniu do końca, a laski uznały, że muszą to przemyśleć i poszły do swoich pokoi. Tymczasem moja pomarszczona jak babinka osoba w pięknym turbanie na łbie przypomniała sobie, że pozostała mi inna ważna osoba do poinformowania.
   Tak, dobrze myślicie, Spectra. W końcu jakby dziewczyny wróciły z Heather, ale beze mnie, to tym razem serio zdecydowałby się mnie otruć zupą. Albo zamknąć w schowku, aż nie zdechnę i zamienię się w proch. Albo jedno i drugie.
   Sięgnęłam po vestaliańskie ustrojstwo i zaczęłam stukać krótką wiadomość, o tym że zostaje i czemu. Strefy czasowe miałam już powalone i nie miałam pojęcia, która jest w Velarii, ale i tak nigdy nie lubiłam dzwonić do kogoś. Pisanie zawsze było lepsze. Wysłałam, rzuciłam komunikator na łóżko i poszłam po grzebień.
   Wracałam biegiem, słysząc dźwięk dzwonka. No tak. Jasne. Połączenie wideo. Kiedy wyglądałam jak zmoknięty szczur z podkrążonymi oczami, doprawdy on to ma wyczucie.
– Dlaczego wiedziałem, że prędzej czy później coś wymyślisz? – odezwał się na przywitanie. Po przestrzeni dookoła niego wywnioskowałam, że siedział w swoim laboratorium.
– A ja wiedziałam, że będziesz się przepracowywał, w końcu rodzina tradycja – odparowałam.
   Pobiliśmy się przez chwilę na wzrok, na co wyjątkowo Keith odpuścił jako pierwszy, bo zaczął coś klikać w komputerze.
– Wiesz, że to może długo potrwać, nie? – Wrócił wzrokiem do komunikatora.
– Kochany, mam doświadczenie z irytującymi typami – Usiadłam po turecku i zaczęłam powoli rozczesywać włosy. – Zresztą możliwe, że jest tam jakiś rozłam, więc kto wie, może za tydzień wrócę do siedzenie w ławce i walczenia z sennością?
   Uniósł brew.
– Zresztą ty i Dan to nie jest dobre połączenie. Zwłaszcza bez nadzoru.
– Już nie matkuj, ładnie się słucham i nie odpierdalam – burknęłam z oburzeniem. – Słyszałeś jakieś skargi na mnie? Albo słyszałeś, by nagle wywaliło połowę Neathii? Nie? To widzisz! Panuję nad sytuacją.
   No w sensie byłam w kropce, bo Heather to była tak przewidywalna jak Aki w chwilach furii, ale tego nikt wiedzieć nie musiał. Mały mankament.
– Wolałbym, byś wróciła z Heather.
– A ja wolę zostać. Zresztą sam Elright zauważył, że moja moc może być przydatna, zwłaszcza, że ci Gundalianie też mają jakieś triiikiii – Przeciągnęłam ostatnie słowo, widząc jego minę. Oj o tym nie powinnam mu wspominać. Wyszczerzyłam zęby. – No w każdym razie jak się nauczyłam tworzyć barierki, to czemu tego nie użyć w praktyce?
– Jakie triki?
– A tam – machnęłam ręką. – Dla mnie mało groźne, przy Zenku to nic!
– Jess.
– No mówię, że nic.
– Cholero, jakie triki? –  powtórzył i  zrobił cudzysłowie palcami. – Mówiłem Elrightowi, żeby...
– Wiem, wiem, co mówiłeś i miło, że mi wspomniałeś – Zmrużyłam powieki.
– Nie zmieniaj tematu.
– Ludzkie samice naprawdę są straszne – mruknął Helios.
– Nikt nie pytał o opinię, jaszczurze – westchnęłam. – Właśnie dlatego skończysz jak zrzędliwy stary kawaler, który będzie siedział w vestroiskim klubie starych kaw...
– Jess – syknął Keith, wcinając się w moją tyradę.
– Och, no strzelają jakby prądem z palców, ale u Zenka to oberwałam tak nieraz, więc na spokojnie. Wracając, nie wiem, jak wygląda życie kawalera u bakuganów, no ale...
– Faktycznie, prąd to nic takiego – westchnął Keith, ściskając przegrodę nosa palcami.
– Tylko u dwóch czy tam trzech z tego Zgromadzenia to stwierdzono, także nie masz się co bać – Machnęłam dłonią i uśmiechnęłam, widząc, że znów się z lekka załamał.
    Dałam mu czas, by sobie uświadomił, że moja psychika to powagi dalej nie przyjmowała w swoje szeregi. Helios znów chciał coś wtrącić, ale Spectra tak na niego spojrzał, że zaczął tylko gmerać pod nosem i zniknął z ekranu.
– Wolałbym być tam, byś jednak nie przesadziła i nie wplątała nas w coś – odezwał się w końcu.
   Serce lekko mi zabiło, bo mógł to sobie ubierać w jakie chciał słowa, ja wiedziałam, że się martwił, cholernik jeden.
– Ty tam tylko pilnuj, by swojego tyłka nie przepracowywać.
– O to nie masz się co martwić, po prosto wolę pracować w nocy – Odchylił się wygodniej na fotelu i urwał na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiając. – Chciałaś kiedyś grać inną domeną? – spytał nagle.
– Co? Nie, lubię Darkusa, pasuje do mnie. Czemu pytasz?
– Tak się tylko zastanawiam – Przejechałam palcami po włosach. – Czy aby Pyrus jest dokładnie dla mnie.
– To twoja decyzja – Rozłożyłam ręce. – Tylko wtedy porzucisz tego dziadowatego jaszczura?
   W tle rozległo się niewyraźne warknięcie pod mim adresem, lecz Helios mordy nie pokazał.
– Bardziej myślałem, by przeprowadzić na nim zmiany – Keith odpłynął na chwilę. Zwilżył wargi, mrużąc oczy. – Jess...
– Hmmm?
    Chwila pauzy.
– Spójrz mi w oczy.
   Uniosłam brwi pod czoło.
– Eee dobrze?
   Spotkaliśmy się wzrokiem. Przełknęłam ciężej ślinę, bo jego czyste błękitne tęczówki zawsze powodowały, że dostałam lekkich dreszczy.
– Uważaj na siebie – uśmiechnął się delikatnie. – I miłej nocy.
    Zaraz po tym się rozłączył, nie dając mi szansy na odpowiedź. Przez moment wpatrywałam się w komunikator, czując, że czerwienią mi się policzki. Nabrałam powietrza. Weź się w garść, Jessica, jego głos nie powinien aż tak na ciebie działać.
– Związki na odległość, to jednak wyzwanie – zauważył Fludim niewinnym głosikiem.
– Jeszcze słowo, a będziesz targał dla mnie suszarkę z łazienki – mruknęłam, przyciskając poduszkę do piersi.
   Czemu jednak gdzieś z tyłu czułam, że Keith o czymś nie powiedział?


****

   Nurzak podczas całej swojej służby w zamku wiedział, że tak naprawdę nie może nikomu do końca ufać.  A już zwłaszcza pod rządami Barodiusa, gdzie każdy mógł czuć oddech zagrożenia na karku. Mimo to zaryzykował i połączył siły z Kazariną, by móc obalić cesarza. Tak, przysięgał wierność rodowi królewskiemu, jednak pycha i urojenia Barodiusa o przejęciu mocy Kuli zaszły za daleko. Gundalia zasługiwała na coś lepszego niż ciągłe wojny i życie w strachu, dlatego postanowił wziąc na swoje barki tę misję.
   Co doprowadziło go do stania na najbardziej wysuniętym balkonie wraz z Kazariną. Dookoła nich panował spokój, jedynie w oddali było słychać dźwięki przeładowywania statków. Zostało jedynie kilka godzin. Wraz z zabiciem dzwonów o świcie rozpoczną swój plan.
   Zdawał sobie sprawę, że Kazarina była blisko z Barodiusem. Jednak musiała się też zorientować, że dla cesarza tak naprawdę terminy „przyjaciel” czy „współpracownik” były jedynie pustymi słowami. Nie interesowało go nic, póki nie miało mu to pomóc w osiągnięciu celu, a za każdy błąd karał okrutnie. To nie był dobry materiał na władcę.
– Będziesz musiała poprowadzić nasze oddziały sama – powiedział spokojnie, patrząc na panoramę stolicy. Cichą i spokojną. Oby wkrótce było tak już zawsze.
– Słucham? – Gundalianka skrzyżowała ręce na piersi.
– Poradzisz sobie.
– A ty co niby będziesz robił? Popijał herbatkę i czekał, aż wszystko ładnie sprzątnę? – syknęła.
– Udam się na Neathię. Chcę złożyć Kuli pewną propozycję – Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni niewielki urządzenie przypominające klips.
– Co to?
– Urządzenie z tajnym kodem, dzięki któremu można opanować moc Kuli. Dostałem to od poprzedniego cesarza.
– Zaraz, zaraz – Kazarina przechyliła głowę. – Masz coś tak potężnego? W takim razie czemu tego nie użyjesz i obalisz cesarza? – Rozłożyła ręce.
   Westchnął. Kazarina była jeszcze bardzo młoda za rządów poprzedniego cesarza, dlatego mogła nie słyszeć jego ostrzeżeń, a Barodius wręcz wmawiał poddanym, że to jest źródło niezrównanej potęgi. Była to prawda, ale jednocześnie potęgi nie do opanowania.
– Boję się Kuli. Nie jest ona czymś, co można objąć rozumem – Schował urządzenie z powrotem. – Szykuj się, Kazarino. Zostało kilka godzin.
   Po tych słowach opuścił balkon i skierował się ku swojej komacie. Potrzebował chwili relaksu. Musiał działać z czystym i zimnym umysłem. Minął kaplicę, gdzie przemówienia wygłaszał poprzedni cesarz. Obecnie stała pusta, a rzędy zielonych ław były pokryty grubą warstwą kurzu. Tak samo było z już wyblakłym portertem dawnego cesarza. Nurzak zerknął na niego tęsknym okiem. Czemu nie mógł lepiej wychować swojego syna?


****


    Heather nie potrafiła za nic zasnąć. Zdrzemnęła się z półtorej godziny po powrocie z bitwy, co zupełnie jej wystarczyło. Teraz jedynie bez sensu przewracała się na materacu, wpatrując w ciemność. Westchnęła i podniosła się, nasłuchując uważnie. Gdy od dziesięciu minut nie usłyszała żadnych kroków, zarzuciła kurtkę i przekręciła gałkę.
– Myślisz, że nie wyznaczyli nikogo, by cię pilnował? – spytał sceptycznie Crueltion. – Zwłaszcza po dziś?
– Myślę, że Gill był bardziej zainteresowany wsypaniem Kazariny i Nurzaka niż mną – odparła, wychodząc z pokoju.
   Na korytarzu panował półmrok i kompletna pustka. Heather rozejrzała się jeszcze, czy nikt nie nadchodzi i ruszyła przed siebie. Skoro nie miała nikogo na karku, mogła sobie swobodnie pozwiedzać.
   Przez kilka minut czuła swojego rodzaju pustkę, nie słysząc nigdzie tego irytującego głosu Zenet, po czym uśmiechnęła się pod nosem. Och, ona była taka głupia. Chociaż zrobiła piękną minę, zanim...
   Ciszę rozdarł szczęk. Wyjątkowo głośny. Niósł się gdzieś z dołu. Heather zatrzymała się w miejscu, przykładając palec do ust, gdy bakugan się poruszył. Kroki. Dużo kroków. I czyjś niewyraźny głos, jakby dowodził. Co się działo? Czy ten spisek się zaczął? Chciała ruszyć ku schodom, gdy ktoś szarpnął ją za ramię, odwracając w przeciwną stronę.
– Czyżbyśmy wykradali jakieś informacje dla Wojowników? – uśmiechnął się rudowłosy Gundalianin odziany w błękitne ubrania. Jeden ze Zgromadzenia Dwunastu.
– Zwykły nocny spacer – odparła chłodno.
– Hmm? – Ujął jej podbródek w mocny uścisk. – Może raczej ucieczka z informacjami podsłuchanymi mistrza Gilla? – Przechylił głowę. – Oj tępi są Ziemianie.
   Zaklęła w myślach. Nie przemyślała, że jak źle wypadła w obecnej sytuacji. Musiała wynaleźć odpowiednią wymówkę, by jej uwierzył.
   Nagle jej ciało przeszył prąd. Zacisnęła zęby, powstrzymując syk z bólu.
– Hmm? Które? Ucieczka czy śledzenie?
– Nie udowodniłam, że mam gdzieś Neathię? – wydusiła.
– No nie wiem, skarbie – Wydął usta, wyraźnie z niej drwiąc. – Ziemianie z pewnością mają bardziej przebiegłe metody działania – westchnął, puszczając ją. Uderzyła o podłogę. – Szkoda, ale mistrz Gill uważa, że wciąż możesz się przydać. Trochę szeregi nam się przerzedziły.
   Zaczęła masować obolałą szczękę, gdy pałacem wstrząsnął wybuch. Gundalianin zakołysał się i poderwał głowę.
– Co jest? – szepnął, po czym złapał ją za przegub i szarpnął za sobą.
   Nawet nie protestowała, bo jednak nie miała ochoty na kolejną dawkę prądy. Wypadli na balkon, skąd ujrzeli głęboką wyrwę długą na kilka metrów. Dookoła leżały zniszczone fragmenty ścian i jeden połamany złoty dzwon. W głębi kaplicy rozległy się dwa ryki bakuganów, po czym rozbłysło brązowe światło.
– Przeklęty Nurzak! – wykrzyknął Gundalianin.
   Heather wpatrywała się jedynie w milczeniu na ślady zniszczeń. Bakugany znów ryknęły ogłuszająco, a zamek zatrząsł się w posadach. Uśmiech wpłynął na jej usta. Chaos był doprawdy cudowny.


****


   Powinien mieć uważniejsze oko na Kazarinę. Teraz mógł jedynie pluć sobie w brodę, bo Gundalinka bez skrupułów go zdradziła.
   Jednak to nie był jego największy problem. Wygrał pierwsze stracie z Barodiusem, co jedynie podsyciło wściekłość władcy. Patrzył oszalałym wzrokiem dookoła.
– Zmienię Gundalię! – wykrzyknął. – Żaden stary głupiec jak ty mi w tym nie przeszkodzi.
– Nie gadaj bzdur! – Nurzak potrząsnął głową. – Nie zdajesz sprawy, z czym chcesz igrać!
– Mój ojciec naprawdę wyprał ci mózg – prychnął Barodius. – Dalej Dharak! Pokaż temu głupcowi, co robimy ze zdrajcami!
   Wokół zaczęły walić purpurowe błyskawice. Fragmenty ścian i podłogi zaczęły się rozpadać, a siła uderzeniowa kruszyła je w drobne kawałki. Nurzak poczuł, jak coraz bardziej spycha go w tył. Zacisnął szczęki. To nie tak miało być.  Neathianie na niego czekali. Kula!
– Materia Darkusa! – wrzasnął.
   To był jego ostatni atut. Sabator zacznie pochłaniać energię Darkusa, co skutkowało rozbijaniem się jego pancerza. Syczał z bólu za każdym razem, gdy pojawiały się na nim fioletowe jaśniejące pręgi.
   Przełknął ślinę. Jego bakugan mógł tego nie przetrwać. Ba, on też mógł zginąć. Ale musiał przynajmniej zatrzymać Barodiusa. Tylko to się liczyło. Jeśli on nie zatrzyma jego szaleństwa, przyszłość Gundalii, Neathii i innych planet wisiała na włosku.
   Ostry śmiech Barodiusa przeciął powietrze.
– Naprawdę myślisz, że wygrasz, Nurzak? – Spojrzał z politowaniem i rozwarł dłoń. Zestaw bojowy zmaterializował się w jego palcach.  – Zeien Airkora!
   Seria wybuchów wstrząsnęła całym miastem, ogarniając je ogniem. Nurzak poczuł się niczym bezwładna marionetka, gdy cisnęło go w tył. Czuł ból i jednocześnie dziwne wibrowania energii wokół siebie.
   Wtem pojawiła się jasność. Serce szybciej mu zabiło. Ta siła. Starożytna. Głęboka. Niepojęta. Czyżby Barodius użył Kuli? Ale jak?
   Nie uzyskał odpowiedzi, gdy światło ogarnęło go całego, pochłaniając wszystko dookoła.


****

   Ren przez chwilę miał nadzieję. Słysząc głos Nurzaka i jego słowa o przyszłości. Słysząc wybuchy, szybko zrozumiał, co działo się w kaplicy.
   Jednak rzeczywistość poraz kolejny sprzedała mu siarczysty cios w policzek. Pierścienie ognia zniszczyły połowę zabudowań, kaplicowe dzwony leżały w powyginanych częściach, ziemia dookoła były przeorana. Reszta pałacu dalej delikatnie się trząsła od siły eksplozji. Nurzaka i Sabatora nigdzie nie było. Zmieceni z powierzchni. Pustka.
   Za to śmiech Barodiusa zdawał się wypełniać wszystko wokół. Okrutny. Ostry. Zadowolony. Oszalały. Ren przełknął ślinę, czując, jak jego serce bije szybciej ze strachu. To właśnie oznaczało zostać obiektem złości cesarza. Nie miał tu szans na nadzieję. Musiał być lojalny do końca. To była jego jedyna droga do światła.
– Ren... – zaczął Linehalt.
   Podniósł dłoń i potrząsnął głową, uciszając go. Zerwał się zimny wiatr. Zielony płomień w świeczniku zafalował.
   Portret poprzedniego cesarza leżał w kawałkach. Starzec z długą siwą brodą wpatrywał się smutno prosto w Rena, jakby niemal się go pytał, co się działo.
   Na Gundalii naprawdę nie istniało nic świętego.


  
 No to krótko fluffy moment z Kessie, laski gadają, Heather podpadła, a Gundalia się rozpierdala XD Obym następny napisała szybciej, bo wsm mam pomysł, jak go zrobić, by było o moich postaciach XD a teraz dobranoc! ^^



5 komentarzy:

  1. Słowo cholera jest obowiązkowe w Kessie XDDD Yaaas, Keith czasami jest soft, ale nie za często, duma mu by nie pozwoliła
    Jess: Już nie przesadzajmy, wydoroślałam
    Fludim: Pfy
    Dan: Jeeesss, gramy w chowanego po ciemku?
    Jess: *oczka jej się święcą*
    Spectra: Here we go again...
    Każdy wie, co kombinuje XD Ale też mu nawet pasowało, trzeba to przyznać ^^. Jakież to podobieństwo?

    OdpowiedzUsuń
  2. A no fakt. Słusznie, słusznie przez to byli hot XDDD Ja uwielbiam Hawkeye i Buckiego, to moi ulubieni Avengersi ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. O stara jak ja dzisiaj dokończę tą część to będę miszczem xD
    Kel: Po dwóch latach by wypadało
    I gdzie ty masz że ci się akcja zepsuła?! Kobieto jest cud, miód i rozpierdziel czyli nic a nic z wprawy nie wyszłaś!
    Kel: Ty to w ogóle nie wiesz co się działo w anime w tej części
    Eee no nie, ale tym lepiej dla mnie xD lecę robić dalszy speedrun ale wpierw powrzucam trochę ludków na kwarantanny, bajooo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha powodzenia, bo masz ładne tempo XDDD No psuła się, mi się tego już tak tam nie chciało pisać XD
      jess: Oj to prawda
      Bo ogólnie ta cała wojna nudna była i no zjebało się, nie wykorzystałam potencjału i skróciłam wątki po całości XDD

      Usuń
    2. A kij ci w oko, sztosiwo jest i nie marudź! Jak coś nudne to na siłę nie było co przedłużać i wydłużać bo by wyszło jeszcze gorzej
      Powinnam dzisiaj 2 fanarty dokończyć, rozdzial skorektorować i podkład do animacji zrobić ale chyba będę do nocy siedzieć aby już dzisiaj zakończyć czytanie 2 czesci 🤣
      Kel: Pamiętaj o ładnym komentarzu na koniec
      Ufufu, kiedy ja już zapomniałam jak takie długie komentarze się pisze o.o no nic, będzie improwizacja!
      Meg: Twoje życie to jedna wielka improwizacja
      *pain*

      Usuń