wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział 33: Nie skończyłem z tobą

   Helios i Drago przegrali. Czerwona mgiełka wypłynęła z ciała Drago i pofrunęła do systemu zniszczenia. Bakugany wróciły do form kulistych i wylądowały dłoniach swoich partnerów. Zenoheld uśmiechnął się mściwie. Czerwony kryształ umieszczony na systemie zalśnił krwistym blaskiem. Wtedy poczułam, jakby coś mnie dusiło. Nogi ugięły się pode mną, ale nie upadłam. Z trudem łapałam powietrze.
 Co jest, Jess? – zaniepokoiła się Mira.
 Nie wiem. – wymamrotałam.
   Bicie mojego serca stało się coraz szybsze.
 To przez to kim jesteś. – powiedział Zenoheld.
   Wszystkie spojrzenia spoczęły na nim.
 Masz w sobie trochę DNA bakuganów. – wyjaśnił z jadowitą radością. – Więc skoro system zaczął działać, to i ty to odczujesz.
   Zrobiło mi się zimno. Ja mam w sobie coś z bakugana? Z niedowierzaniem spojrzałam na swoje ręce. Nie...To niemożliwe! On musi kłamać. Tak, on blefuje... Więc czemu czuje, że to prawda?
– Nie istnieje coś takiego jak połączenie człowieka i bakugana! – wrzasnął Dan. – Kłamiesz!
 Jeśli mi nie wierzycie, to spójrzcie na nią. Dlaczego cierpi, skoro jest człowiekiem?
   Spojrzałam na niego z nienawiścią. Vexosi wjechali na specjalnych platformach i stanęli za plecami króla. Prychnęłam i mimo ciągłe uczucia duszenia stanęłam prosto.
 Naprawdę mnie nie znosisz, co? – mruknęłam. – Ale ja nie umrę. - Wyszczerzyłam się. – W końcu jestem tylko w kilku procentach bakuganem, nie? – Zmrużyłam oczy. – Nie uda ci się.
 Zobaczymy. – powiedział chłodno.
 Lepiej pożegnajcie się ze swoimi bakuganami. – rzucił kpiąco Hydron. – W końcu zostało im mało czasu.
 Przegraliście, Wojownicy! – zaśmiała się Mylene.
– Jak twój Maccubas? Jego łeb dalej rdzewieje? – spytałam i zorientowałam się, że czuję się już normalnie.
   Jej tęczówki zwęziły się w szparki.
– Jeszcze mi za to zapłacisz. – wysyczała.
   W odpowiedzi wzruszyłam ramionami. Dan pociągnął mnie za ramię. Zerknęłam na niego.
 Jess, ty naprawdę masz w sobie coś z bakugana? – zapytał niespokojnie.
 Nie wiem. – powiedziałam cicho. – Ale czułam ból, więc to bardzo możliwe.
   Zacisnął palce, ale szybko je rozluźnił.
 Musimy teleportować się do Vestroi. – zwrócił się do Spectry.
 Po co? – spytali jednocześnie maszkaron i Mira.
 Musimy uratować bakugany! – krzyknął Dan. – Póki Vexosi nie uruchomią swojego systemu, istnieje szansa, że zdołamy je ewakuować.
 Nie liczyłbym na to. – odezwał się Hydron. – Ale próbujcie. – uśmiechnął się złośliwie.
Czułam ochotę, by tam podejść i przywalić każdemu Vexosowi po pysku. Lecz teraz ochrona bakuganów była ważniejsza.
   Spectra przeniósł nas na swój statek, a nim polecieliśmy do Vestroii. Czemu on nam pomaga? Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia z Shunem i Acem. Ten drugi miał nieufny wyraz twarzy i obserwował każdy ruch maszkarona. Porzuciłam rozważania o Phantomie i zajęłam się istotniejszą sprawą. Czy ja naprawdę mam w sobie DNA bakuganów? Skąd? Jak? Dlaczego? Miliony pytań i żadnej odpowiedzi. Jak miło.
 Musimy wysłać nasze bakugany, by zwołały inne do statku. Stąd wyślemy je na Ziemię. - słuchałam planu jednym uchem.
– Jak je tam przeniesiemy? – spytała Mira.
– Teleportem. – odparłam. – Wystarczy wprowadzić współrzędne.
– Tylko gdzie one się zmieszczą? – zmartwił się Baron.
 W moim domu jest dużo miejsca! – ucieszył się Marucho.
 Fantastyczny pomysł! – podchwycił Dan. – U ciebie na pewno wszystkie się zmieszczą!
   Tym oto sposobem Marucho poszedł ze Spectrą wprowadzić współrzędne. Ace uznał, że nie ufa maszkaronowi i towarzyszył im. My tymczasem wysłaliśmy nasze bakugany, żeby wołały swoich braci i swoje siostry.
– Nie mamy za wiele czasu. – zauważył Baron.
– Skąd wiesz?
 Zanim się przenieśliśmy,  zsynchronizowałem gantlet z systemem i wiem, ile jeszcze zostało do jego uruchomienia. – wyjaśnił szybko.
   Bakugany tłumnie wlatywały na statek przez otwarty właz. Mimo ich ogromnej liczby, czułam, że nie uda nam się uwolnić wszystkich. To było niemożliwe. Jednak nie powiedziałam tego na głos. Reszta Wojowników też tak miała. Wszyscy wiedzieliśmy, że porywamy się z motyką na słońce, ale żadne z nas się do tego nie przyznało. Nie chcieliśmy niszczyć tej złudnej nadziei, że coś możemy.
   Przegraliśmy. To koniec gry.
   Nagle coś przyszło mi do głowy. Odeszłam nieco od Wojowników.
 Reiko, czy możemy coś zrobić z systemem? – szepnęłam.
– Nie. – odparła ze smutkiem.
 Na pewno? Moja moc nie może nic z tym zrobić? Na przykład przenieść go w inny wymiar lub zniszczyć?
 Jesteśmy mimo wszystko ludźmi. Nasze działania są ograniczone. – westchnęła.
 Mam do ciebie wiele pytań, Reiko. Odpowiesz mi na kilka?
 O ile będę mogła.
 Czy coś mi się stanie, jeśli ten system zadziała?
Jeżeli będziesz na Ziemi to nic. Ale jeśli będziesz tu, to odniesiesz obrażenie, lecz nie zginiesz.
 Milutko. Skąd w moim DNA jest cząstka bakuganów?
 Cóż w naszej rodzinie wieki temu narodziła się pewna kobieta. Jeden z dawnych bakuganów, który został wygnany na Vestalię, zakochał się w niej. Z ich związku narodziły się hybrydy, posiadające moc. Gen bakuganów z czasem słabł i od kilku wieków pokazuje się tylko u niektórych pokoleń.
 Nigdy nie słyszałam, żeby ludzie widzieli wcześniej bakugany, przed tym jak przez teleport doktora Michaela Ziemia została połączona z Vestroią. – zauważyłam.
– Jeszcze mało rzeczy wiesz. – Reiko stanęła koło mnie i z nostalgią spojrzała przez okno. – Ten świat ma ciągle swoje nieodkryte oblicza. I tylko do nas należy wybór, czy spróbujemy je odkryć. – Uśmiechnęła się. – Dlatego go kocham.
   Oparłam się o ścianę i spojrzałam na nią z zaciekawieniem. Była tajemnicza. Nie wiedziałam, co chodzi po jej głowie oraz czy nie chce mnie oszukać. Ale jednego byłam pewna. Ona naprawdę tęskniła za życiem. Już chciałam zadać jej kolejne pytanie, gdy gwałtownie odwróciła głowę. Na jej twarzy pojawił się przestrach, po czym zniknęła. Źródłem jej przerażenia był Spectra.
 Czego chcesz? – mruknęłam niechętnie.
 Zastanawiam się, czy zginiesz jeśli system się uruchomi.
 Co ja słyszę? Czyżbyś się o mnie martwił, maszkaronie? – zakpiłam.
 Naiwna. – Nachylił się nade mną. – Po prostu ciągle jesteś cennym narzędziem w tej grze.
Zacisnęłam dłoń na jego bluzce i przyciągnęłam bliżej siebie.
 Nigdy nie byłam i nie będę niczyją zabawką. – wycedziłam. – Lepiej to sobie zapamiętaj.
 Oszukuj się do woli. – odparł, odtrącił moją rękę i oddalił się. – Jeszcze z tobą nie skończyłem, Jessico Knight. – rzucił na pożegnanie.
 Mam nadzieję, że cię ten statek kiedyś przejedzie albo zjedzą cię twoje fanki! – wrzasnęłam z nim.
   Jego chłodny śmiech odbił się od ścian.
   Zirytowana wróciłam do Wojowników.
 Nie mamy już czasu! – jęknął Baron. – Zostało kilka minut.
 Nie zostawię tych bakuganów! – oświadczył Drago. – Obiecałam Wyrnie i Starożytnym, że będę ich chronił i dotrzymam obietnicy!
 Ale jeśli za chwilę się nie teleportujesz, to zginiesz! – krzyknął załamany Dan.
– Trudno! Wolę poświęcić życie, niż uciec jak tchórz! – powiedział jego bakugan.
   Jednak kazał Fludimowi i reszcie hałastry się teleportować. Protestowali, ale w końcu ulegli i przenieśli się na Ziemię. Zapadła niezręczna cisza. Co teraz?
– Drago? – Dan zauważył nagłe zniknięcie przyjaciela. – Ej!
 Nie tylko Drago postanowił zostać. – powiedział ze stoickim spokojem Spectra. - Heliosa też nie ma.
   Zobaczyliśmy, że na dworze obydwa bakugany przybrały swoje prawdziwe formy, a z modułu systemu zniknęły zielone pasy. Co oni zamierzają zrobić? Zniszczyć system tylko we dwójkę?
 Mamy tylko trzydzieści sekund! – krzyknął Baron.
   Kuso jak strzała popędził do wyjścia, a my za nim.
 Nie zdążysz, Drago! Zostało pół minuty! – wrzasnął rozpaczliwie.
 Dam radę! – uparł się jego bakugan.
– Jeśli ci pomogę, to potem będziesz walczył? – spytał Helios.
   Nie powiem, wszystkich zaskoczyły jego słowa. Nawet Spectrę. Dragonoid skinął głową. Obydwa bakugany zaczęły różnymi atakami uderzać w moduł systemu. Wszystko jednak spływało po nim jak po kaczce.
Piętnaście sekund!

****

   Reiko zasłoniła oczy dłońmi. Nie znosiła tu być, więc wolała oglądać ciemność.
 Dlaczego tu jestem?
 Bo chciałaś mnie zobaczyć, prawda? – stwierdził dziecinny głosik.
 Nie! – jęknęła. – Mam już dość!
 Przecież jestem wytworem twojego umysłu. Twojego nieszczęśliwego, przerażonego mózgu.
 Wiem, ale mimo to boję się. – powiedziała Reiko, zaciskając powieki.
 Czego?
– Tego, że znowu popełnie błąd i... – urwała.
   Poczuła, jak mała rączka głaszcze ją po włosach. Kiedyś napełniło by ją to spokojem. Teraz czuła tylko strach.
 Nie boisz się błędu. – stwierdził głosik.
 To czego?
– Samej siebie.
   Oderwała dłonie od oczu i spojrzała na swoją rozmówczynię z niedowierzaniem. Popatrzyły na nią łagodne, dziecięce tęczówki.
 To prawda, Reiko. Najczystsza. Dlatego chcesz odpokutować. Po to, by nie czuć już ciężaru własnego grzech.
 Nie. To nie tak. – szepnęła kobieta.
 To jak? Wyjaśnij.
   Nie wiedziała co odpowiedzieć.
 Robisz to tylko dla samej siebie. Jesteś egoistką. Cały czas nią byłaś. Dlatego mnie zdradziłaś, prawda?! – wrzasnął głosik, który przestał być dziecinny, a stał się mroczny, przepełniony furią i goryczą. – Zniszczyłaś nas, Reiko!
 Nie...  Z fioletowych oczu zaczęły płynąć łzy. – Nie robię tego dla siebie tylko dla...
 Zniszczyłaś wszystko! – postać przerwała jej. – Mimo że nie żyjesz, to mieszałaś się w sprawy żywych. Zaprowadziłaś tylu ludzi w ciemność. Jednego nawet znasz!
– Ja...
– ZAMKNIJ SIĘ!
   Reiko pisnęła i odsunęła się jak najdalej. Chciała zniknąć, przytulić się, porozmawiać z kimś, ale nie mogła. Musiała słuchać tego wszystkiego. Prawdy o niej samej.
– Zabiłaś mnie, Reiko.
   Dziewczynka, która do niej podeszła, nie miała przyjaznych oczu pełnych radości. Jej oczodoły ziały pustką. Zaczęła wypływać z nich krew. Reiko wrzasnęła i cofnęła się, ale stwór podążał za nią. Gdzie nie spojrzała, tam widziała te straszne oczy, które będą ją prześladować po wieczność. Nagle dziewczynka stanęła w miejscu i uniosła głowę.
 To wszystko twoja wina. – oświadczyła i rozpadła się w proch.
   Reiko z trudem podniosła się i rozejrzała. Znów była sama. Odetchnęła z ulgą i przyciągnęła kolana pod brodę. To nie był żaden stwór. Tylko jej sumienie.
   I to ją najbardziej przerażało.


~~~~~~~~~~~~~~
 Krótko, ale dość konkretnie mam nadzieję. 
Jessie: Lubisz widzę dręczyć swoje postacie.
Shadow: Reiko kogoś zabiła? Wielu ktosiów?!
Ja; Może tak, może nie ^^
Jessie: Dyplomatycznie.
Ja; Jak zapewne wiecie, zbliża się *piiiiip* szkoła...W związku z tym notki mogą być rzadsze. Wiadomo nauka, projekty itp. Ale będę się starała wstawiać co najmniej jeden post na dwa tygodnie ^^ W okolicach maja to się rozluźni i będą częstsze ^^
Jessie: Koniec tego smęcenia.
Ja: Niestety nie będzie obrazków T.T
Spectra; Płaczę po prostu.
Shadow: Nie ma to jak urwać w połowie akcji, Angel.
Ja: Cicho, bo cię zamknę w słoiku ^^Trochę ostatnio poważne te rozdziały xD
Dan: Nom ;-;
Ja: Cóż wymogi fabuły.
Dobranoc ^^



sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział 32: Dziękuje ci

   Tak sobie wisząc nad podłogą, czekałam, aż Vexosi wykonają jakiś ruch. Ale oni czekali na rozpoczęcie się bitwy. Byłam dość blisko Wojowników, więc uznałam, że nie mam lepszego sposobu na ostrzeżenie ich.
 TO PUŁA....- wrzasnęłam, ale pięść Mylene mi przerwała.
   Volt mnie puścił, przez co padłam na dywan. Z rozciętej wargi popłynęła krew. Chwiejnie wstałam i starłam ją wierzchem dłoni.
 Ty mnie serio nie lubisz. – stwierdziłam i zaśmiałam się, co Vexoska skwitowała sykiem pełnym niezadowolenia. – Ooo, czyżbyś była zawiedziona, że się ciebie nie boję? Jak mi przykro. – wydęłam wargi w udawanym współczuciu.
 Zamknij się już! – wycedziła wściekle.
 Bo co? – droczyłam się z nią dalej.
 Stawaj do walki! – krzyknęła, zakładając gantlet.
   Zrobiłam to samo. Reszta Vexosów poszła w nasze ślady. Parsknęłam śmiechem.
– Aż tak się mnie boicie, że walczycie w czwórkę? – zakpiłam.
 Oni nawet nie są warci naszego czasu, Jessie. – powiedział Fludim, wskakując na moje ramię.
– Ach, tak? – spytał Lync. – Przekonamy się.
 Nie damy ci fory, ślicznotko. – Shadow zachichotał, a reszta spojrzała na niego z politowaniem.
 Wcale ich nie potrzebuje. – mruknęłam.
 Gantlet, wystrzał mocy!! – wrzasnęliśmy jednocześnie.
   Czas stanął w miejscu.
   Doskonale wiem, że cały ich ten pałac to pułapka. Ale nie ma takiego systemu, którego nie dałoby się przeciążyć, nie?
 Bakugan bitwa! Naprzód, Fludim! – wyrzuciłam bakugana.
   Na polu bitwy stanął wojownik w czarno - białej zbroi  z purpurowymi włosami oraz fioletowymi oczami. Do pleców miał przyczepioną włócznię (nie ma to jak opisywać wygląd bakugana dopiero teraz xD).
– Dalej, MAC Spider!
 Maccubas!
   Dwa na jednego? To trochę niesprawiedliwe. Z kieszeni wyciągnęłam Elico.
– Gotowy? – spytałam.
– Zrobię wszystko, czego zapragniesz. – odparł.
– Bakugan bitwa! Naprzód, Elico!
    Poziom mocy Fludima: 800
   Poziom mocy Elico: 550
   Poziom mocy Maccubasa: 800
   Poziom mocy MAC Spider: 800
 Super moc, aktywacja! Włócznia Mroku! – krzyknęłam.
 Cios Terroru!
 Szabla Barakudy!
   Atak Shadowa bez trudu udało się zablokować, ale cios Maccubasa dosięgnął Fludima.
   Poziom mocy Fludima: 500
   Poziom mocy MAC Spider: 600
   Poziom mocy Maccubasa: 1000
 Cholera. – mruknęłam. – Karta otwarcia start! Rządy cieni!
   Spadek mocy Maccubasa i Spidera o 300 punktów. Wzrost mocy Fludima o 300.
 To za mało. – wycedziła z zimną zawiścią Mylene.  Super moc...
 Aktywacja! Wodne zamieszki! – weszłam jej w słowo.
   Elico wytworzył kilka wirów wodnych, które powaliły Spidera.
   Wskaźnik życia Shadowa: 50%
 Brawo, idioto. – warknęła Mylene.
 Bakugan bitwa! Aluze, start! – Lync włączył się do bitwy! – Atak Burzy!
   Tym ruchem pozbawił mnie karty otwarcia i 200 punktów.
 Świetliste linie! – wrzasnęłam, ratując się przed porażką.
 Bakugan bitwa! Boriates, naprzód! – Żeby było weselej wtrącił się też Volt! – Tarcza Odyna!
   No to mogiła. Fludim nie mógł użyć na razie żadnych super mocy, a walczyłam przeciwko trzem mechanicznym bakuganom!
   Poziom mocy Fludima: 600
   Poziom mocy Aluze: 700
   Poziom mocy Elico: 700
   Poziom mocy Boriatesa: 700
   Poziom mocy Maccubasa: 700
   Myśl, Jessica myśl!
 Użyj tego. – szepnął Elico.
   Karta ,,Przechwyt mocy” zaświeciła się w mojej dłoni.
– Super moc aktywacja! Przechwyt mocy!
   Szczerze? Efekt był cudowny! Fludim miał swój wyjściowy poziom mocy, a Vexosi o 400 punktów mniej. Uśmiechnęłam się szeroko.
 Dzięki, Elico! – krzyknęłam.
– Dziękujesz mi? – spytał zaskoczony.
 Tak, co w tym dziwnego? W końcu mi pomogłeś!
 Bo to mój obowiązek. Jesteś moją panią.
   Fludim pokręcił głową.
 Jessie jest naszą partnerką, Elico. Przyjaciółką i wsparciem. My chronimy ją, a ona chroni nas, rozumiesz? To kompletnie coś innego niż bycie panią.
 Gratuluję tej wzruszającej przemowy, ale chciałabym się was już pozbyć. – powiedziała chłodno Mylene. – Nieważne jak bardzo się wspieracie, jesteście słabi i zaraz wam to pokażę!
– Ooo, babcia się wkurzyła. – stwierdziłam, uśmiechając się wrednie.
– Zamilcz, gówniaro!
– Uważaj, żeby ci sztuczna szczęka nie wypadła!
– Sanfem TR 2! – wrzasnęła wściekle. – Zniszcz ją, Maccubas!
   Spadek mocy Elico o 500 punktów.
 I co teraz? – zaszydziła.- Jeden bakugan ma ledwo 200 punktów, a twój Fludim jest unieruchomiony. Co zrobisz, gówniaro?
 Ty lepiej uważaj, by na zawał nie zejść z tej ekscytacji. – powiedziałam. Warknęła jakieś przekleństwo. – No już bez nerwów. Super moc, aktywacja! Uderzenie światła!
   Wzrost mocy Fludima i Elico o  400 punktów.
 Przecież Volt cię unieruchomił! – wrzasnęła, tracąc nad sobą panowanie- Volt, do cholery!  wydarła się na Vexosa.
– To moja unikalna karta. Niszczy wszelkie przeszkody czy ruchy zadane przez bakugana Haosu. – wytłumaczyłam spokojnie. – Walczycie ze mną w trójkę i nie możecie mnie pokonać. Taki trochę wstyd, nie?
 Mam cię dość. – warknęła i zacisnęła pięści. – Jesteś bardziej bezczelna od Spectry i Gusa razem wziętych!
– Dzięki za komplement.
– Aluze! Atak Błysku!
– Boriates! Armata Prometeusza!
 Oszustwo cienia plus Wirujący cios! – krzyknęłam.
   Fludim i Elico zajęli się bakuganami Volta i Lynca. Wtedy zrozumiałam, czemu Mylene się tak uśmiecha. Byłam wystawiona na widok, bez żadnej obrony.
 Sanfen. – szepnęła i uśmiechnęła się szyderczo. – Od tego nie uciekniesz.
   Niebieskie pociski nie popędziły na moje bakugany, tylko w pustkę między nimi, gdzie stałam. Chciałam użyć jakiegoś sprzętu do obrony, ale niczego nie było. To koniec?
 Jessie!
 Nie, czekaj, poradzę sob...
   Elico rzucił się do przodu i w ostatnim momencie osłonił mnie przed atakiem. Błysnęło i huknęło.
 Elico! – wrzasnęliśmy jednocześnie z Fludimem.
   Bakugan upadł. Czemu nie wrócił do formy kulistej? Spojrzałam na licznik i zrozumiałam. Przez odparcie dwóch silnych ataków miał tylko 50 punktów mocy, a dodatkowo nie otrzymał ode mnie żadnej super mocy. On umierał.

****

   Vexosi patrzyli na to oszołomieni. Tylko Mylene cieszyła się z cierpienia swojego byłego bakugana. Już chciała użyć ostatecznego ataku, ale ręka Shadowa ją powstrzymała.
 Czego, Prove? – prychnęła.
 Czekaj. – mruknął albinos. – Daj im się pożegnać.
   Vexoska przewróciła oczami i spojrzała podejrzliwie na Shadowa. Myślała, że chłopak będzie pierwszy do dobijania bakugana, a tymczasem on ją powstrzymał. Czyżby nie był takim psycholem i sadystą za jakiego go uważała? Nie, to niemożliwe.
   Opuściła ręke. W gruncie rzeczy mogła poczekać. Chciała tylko dopiec tej gówniarze. Śmierć bakugana też się do tego nadaje.

****

 Dlaczego? – jęknęłam. – Dlaczego zrobiłeś coś tak głupiego?!
 Bo tak chciałem. – wydusił Elico, i z pomocą Fludima odwrócił się w moją stronę, - Jesteś jedyną osobą, która okazała mi serce. Uratowałaś mnie dwa razy, wspierałaś, rozmawiałaś, traktowałaś jak przyjaciela, a nie broń. – Spojrzał na mnie z wdzięcznością. – Tylko tak mogłem spłacić swój dług, Jessico.
 Idiota. – powiedziałam, zaciskając pięści. – To oczywiste, że będę cię ratować, skoro jesteś moim partnerem! – wrzasnęłam.
 Jesteś dziwną osobą, Jessie.
 He?
 Uratowałaś mnie, bakugana swojego wroga, i próbujesz ocalić chłopaka, który wyrządził ci wiele złego. To naprawdę dziwne. – Przymknął oczy.
 Nie odchodź! Elico! – krzyknęłam, czując, jak drżą mi nogi.
 Dziękuje ci, Jessie. – wyszeptał. – I tobie Fludimie.
   Po tych słowach zamienił w niebieskie światełka, które podążyły w stronę bezkresnego kosmosu. Zacisnęłam zęby. Czułam smutek i napływające łzy. Nie płacz, idiotko! Przecież łzy ci w niczym nie pomogą.
   Ale i tak popłynęły. Znowu.
– Spokojnie, Jessie. – powiedział łagodnie Fludim, wstając i kierując swój wzrok na Vexosów.- Uśmiechał się. Był szczęśliwy. Dzięki tobie.
– Zginął przeze mnie!
 To nieprawda.
 Nieprawda? – Uniosłam głowę. – O czym ty mówisz?
 Nie zginął przez ciebie, tylko przez nią. – Wycelował swoją włócznię w Mylene.
   Skierowałam na Vexoskę swój wzrok. Uśmiechała się drwiąco i oglądała paznokcie. Gdy zauważyła, że ją obserwujemy, powiedziała złośliwie:
 Przecież i tak wszystkie bakugan zginą. Ja tylko to nieco przyśpieszyłam ten proces u Elico.
 Zamknij się. – warknęłam. – Fludim!
 Wiem.
 Taniec Darkusa i Haosu! – wrzasnęłam i wskoczyłam bakuganowi na ramię.
   Kiedy Fludim powalał Aluze na ziemię, użyłam kolejnych kart.
– Potrójna super moc, aktywacja! Włócznia mroku + Krąg Haosu + Otchłań ciemności!
   Wskaźnik życia Volta: 0%
   Wskaźnik życia Lynca: 0%
   Kiedy bakugany tamtej dwójki wylądowały na posadzce, Fludim odwrócił się w stronę Maccubasa, a ja w Mylene.
 To koniec. – wycedziłam, mordując ją wzrokiem. – Nigdy więcej nie tkniesz moich bakuganów.
 Och, czyżby to była groźba? – zaśmiała się. – Zobaczymy, gówniaro.
– Potęga wojownika hybryd! – użyłam mojej najcenniejszej karty i zeskoczyłam z Fludima.
Mylene nie przewidziała, że to zrobię. Uderzyłam ją z całej siły w brzuch, przez co skończyła na podłodze.
 Cholera! – syknęła.
   Za moimi plecami błysnęło jasne światło, po czym pojawiło się tornado mroku. Maccubas został zmieciony z powierzchni ziemi. Jego głowa z hukiem przetoczyła się koło nas. Vexoska wytrzeszczyła oczy.
 Ups. – powiedziałam złośliwie.
 Czemu ten pałac nam nie pomaga!? – wrzasnęła. – Clay znów coś spieprzył.
 Niezupełnie. – powiedziałam i wskazałam kciukiem na włócznie wbitą kilka metrów od nas. – Tam znajdował się generator, który miał dodawać wam moc, ale cóż Fludim go przebił.
 Kiedy ty to zrobiłaś? – spytał Volt.
   Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam z politowaniem.
 Już za pierwszym ruchem. – odparłam. – Byliście zbyt zajęci próba zniszczenia mnie, by to zauważyć. – Wzruszyłam ramionami. – Ta bitwa była wygrana po jednym ataku.
– Jesteś taka pewna? – zapytał Lync.
   Zmarszczyłam brwi. O co chodzi?
 Czas nie płynie. – zauważyłam.
 Brawo, detektywie.  A jak myślisz dlaczego?
   Oczy rozszerzyły mi się z przerażenia. Szybko sięgnęłam po jakąś kartę, ale okazało się, że rozsypały. W panice schyliłam się, by je podnieść.
 Kolczaste działo!
   No tak, zapomniałam o Shadowie.
– Helios, kwazar ognia! – wrzasnął nikt inny jak sam Spectra.
   Dzięki temu MAC Spider wrócił do Shadowa, a Fludim został uratowany. Odetchnęłam z ulgą i pozbierałam karty. Mój bakugan wylądował na moim ramieniu.
   Powiodłam wzrokiem za Spectrą. Walczył razem z Danem przeciwko Zenoheldowi?! Matko, co tam się stało? Nic nie rozumiejąc, podbiegłam do Shuna, Ace’a, Marucho, Barona i Miry.
 Co się dzieje? – spytałam.
   Mira spojrzała na mnie zaskoczona.
 Jessie!
 Nie widziałaś mnie? – zdziwiłam się. – Walczyłam tuż obok.
   Wojownicy spojrzeli na korytarz za mną. Dalej miał ślady walki. Wielka głowa Maccubasa ciągle się po nim walała.
 Kiedy ty to zrobiłaś? – spytał Ace.
 Nie łapię. – jęknęłam. – Przecież Spectra mi pomógł!
 Czyli tam celował. – stwierdził Shun.
– Co?! – Teraz to mam zupełny mętlik.
 Spokojnie. Spectra dołączył o Dana i razem pokonali Hydrona. – zaczął mi tłumaczyć Shun.
 A Mira? – zerknęłam na dziewczynę.
   Zmieszała się i wbiła wzrok w podłogę.
– Ten debil, Hydron, pozbawił ją przytomności jednym ze swoich ataków. – warknął Ace.
– Idziemy go potem zabić? – spytałam Swemco.
   Skinął głową.
 Potem Zenoheld zaczął z nimi walczyć, jak sama widzisz. – kontynuował Shun. – W pewnej chwili Spectra użył ataku, ale wystrzelił nie wiadomo gdzie. To chyba tyle.
- Jestem głupia. – jęknęłam. – Przecież ja i Vexosi zatrzymaliśmy czas! Dlatego nie widzieliście bitwy! – Uderzyłam się dłonią w czoło.
 To dlaczego Spectra widział?  - zaczął zastanawiać się Marucho.
 Nie wiem. – Pokręciłam głową. – Ale mnie uratował.
 Nieźle im dokopałaś. – stwierdziła Mira z uśmiechem, patrząc na korytarz. – Płakałaś? – Przyjrzała mi się uważniej.
– Nie. – skłamałam. Nie chciałam im  teraz o tym mówić. – To pewnie ze zmęczenia.
Widać, że mi nie uwierzyła, ale zaniechała tematu.
 Wiecie, że areny są zaprogramowane, żeby pomagać Vexosom? – spytałam.
   Skinęli głowami.
 Ale nie przewidzieli jednego. – uśmiechnął się Marucho.
 Czego?
 Spójrz.
   Odwróciłam się. Helios miał do pleców przyczepione działo.
 Co to?
 Zestaw bojowy Heliosa. Niszczyciel. – wytłumaczył Marucho. – Dzięki temu pokonał Hydrona, a teraz walczy z Zenoheldem.
   Dostrzegłam, że Spectra się na mnie patrzy. Wie, co się stało z Gusem? Powinnam mu podziękować? Skąd on w ogóle wiedział, że jestem w niebezpieczeństwie? I najważniejsze.
Czemu mi pomógł?


 ~~~~~~~~~~~~
Ja: Średnio mi się ten rozdział podoba, ale cóż xD Taa, mówiłam, że będę większe przerwy między rozdziałami, a i tak są 3 dniowe xD Przynajmniej teraz, bo w roku szkolnym będzie gorzej. Post taki nieco smutny. Nie znoszę opisywać walk, więc pewnie nie wyszła najlepiej. Ehh, dobra koniec użalania ^^
Shadow: Matko Mylene, ale ty jesteś tu okropna.
Dan: *tuli smutną Jessie* Spectra, pomógłbyś!
Spectra: Nie.
Dan: *cicho szepcze* Już Jess, spokojnie Elico pewnie jest tam szczęśliwy.
Jessie: *ociera łzy* Serio?
Dan: Yhym ^^
Akane: *bierze łom i ciągnie Mylene za nogę* Tobie serce niepotrzebne.
Shadow: Jej serce to kawał lodu.
Akane: Dlatego je to wytnę -.-
Ja: Nie mam obiekcji. Niektóre nazwy ataków wymyślałam xD Głównie te Jess, ale nie wiem czy Vexosi mieli takie ataki. Nie chciało mi się w Wiki sprawdzać. Nie bijcie xD
A teraz coś na poprawę humoru (Taa, napisała smutny rozdział, a teraz będzie atmosferę niszczyła. Cała ja xD)
Angel na ruskich stronkach!


Ja: Vexosi na treningu xD


Ja: *atak śmiechu*
Jessie: Zenuś najlepszy xD
Ja: *krztusząc się łapie Lynca* Do boju, Lync!
Lync: *efektownie rozbija się o komodę*
Ja: Zepsuty pokemon >.>
Dan: A Gus znów robi za kobietę.
Jessie: Nie ma to  jak robić sobie jaja z trupa.
Gusa: Ja żyję idioci.
Jessie: Nie tęskniłam.


Spectra: Grupowa reakcja na pomysły lub odpały Angel.
Ja: #tak bardzo z ruskich stronek, że aż z CN xD


Ja: *gdzieś poza kadrem ucieka przed Zenoheldem*
Jessie: Profesorek zachwycony xD
Lync: Trauma do końca życia.
Jessie: Nie wiem co gorsze: Zenuś czy renifer Clay? xD


Jessie: Nikt nie jest bezpieczny. Nawet ta wiedźma.
Shadow: Uprzejmie prosimy damską część bloga o zamykanie szaf na kłódkę, w obawie przed złodziejem ciuchów.
Gus: Tęsknie za byciem trupem >.>



Ja: Gdy to zobaczyłam zakrztusiłam się sokiem i była akcja ratunkowa xD
Dan: Pasuje idealnie.
Shadow: Mam nadzieję, że potem jęczał "mój krzyż!"
Jessie: O ile po tym wygibasie wstał.



Ja: Chcę maskotkę Keithaaaa *.* Miraaa, skąd ją masz?!
Shadow: Ja mam lepsze pytanie: po co jej maskotka brata? O.o
*cisza*
Shadow: Podejrzane.
Jessie: Tylko mi tu czegoś nie sugeruj.
Ja: Czemu Drago jest w pudełku? xD *dopiero teraz ogarnia obrazek i wybiega na szukanie takiego automatu*



Shadow: Ta ewolucja antenki.
Shun: *kopniakiem ninja wywala go przez okno. Zamknięte*
Shadow: Pozwę cię!


Jessie: Ta klata Anubiasa xD
Anubiasa: Powiedziała deska.
Jessie: Nie jestem deską!
Shadow: Spectra nie kornik *dostaje butem w pysk*
Jessie: Nawet nie próbuj kończyć.
Keith: Anubias, musimy pogadać.
Dan: Jess się nie obraża.
Ja: Bo przyjdzie Keith i da ci w mordę ^^


Jessie: Po godzinach na statku.
Shadow: Mira x Gus? Uuu Ace będzie zazdrosny. Gdzie on jest?
Jessie: Chyba goni Hydrona.




Dan: *zakrywa Jess oczy* Sceny nie dla ciebie.
Jessie: *nadeptuje mu na nogę i chłopak ją puszcza* Gus, mi tu przypomina Tarzana xD
Shadow: Treningi się opłaciły. Klata jest.
Lync: Ty takiej nie masz.
Shadow: -.- Ty też.
Jessie: O co ci chodziło, Dan? *zerka w lewo* Aaa....
Dan: Wow, ale jesteś czerwona.
Jessie: -.-


Julie: Stożek!
Ja: Niee xDD
Shadow: Wersja mini, ale zawsze.


Ja: Nie wiem jak to skomentować....
Jessie: Ja też T.T
Dan: Shadow ty tam zwracasz śniadanie? O.o
Shadow: Człowieku, Mylene kazała mi nosić tyle klocków, że rąk nie czułem!


Shadow: Moje oczy płooooną!
Jessie: Ace~~
Ace: *otrząsa się* Co?
Jessie: Hyhyhy
Ace: No co?
Jessie: Ładnie Mirze w bikini, nie?
Ace: Bo twoje zdjęcie będzie następne -.-


Ja: To jest chyba kolejna granica internetu.
Shadowa: Nasze święta nią były.
Ja: W sumie.
Jessie: Nawet się nie pytam skąd Mira ma różowy strój pielęgniarki. Bo Gus to wiadomo xD
Gus: -.-

To tyle na dziś xD
Pozdrawiam ^^