W trakcie
szaleńczego biegu korytarzami pałacu tak się zastanawiałam, czy ja kiedykolwiek
wypełniłam jakąś misję bez robienie chaosu i wywracania wszystkiego do góry
nogami. Odpowiedź brzmiała: nie.
– Skręcamy! –
krzyknęła Mira, złapała mnie za nadgarstek, co bym się znów nie zgubiła i
pobiegliśmy dalej.
– P-padam! –
wydyszał Dan, nieco zwalniając.
– Nie marudź, tylko biegnij! – rozkazał liderka.
Na widok
umęczonej miny szatyna parsknęłam śmiechem, który szybko się urwał, gdy
zobaczyłam, jaka armia nas ściga.
– Jak się nie
pośpieszysz Dan, to zrobią z nas szaszłyki! – wrzasnęłam i wskazałam na ich
broń.
– Nie mów o
jedzeniu! – jęknął z wyrzutem.
Razem z Mirą
przewróciłyśmy oczami. Wypadliśmy na rozwidlenie. No pięknie. Ruda uznała, że
pobiegniemy w prawo, Dan że w lewo, a ja od tego wszystkiego zgłupiałam i
pobiegłam w prawo. A zgadnijcie, gdzie popędzili oni? W lewo, oczywiście! Kiedy
zauważyłam ich brak, zatrzymałam się gwałtownie,
aż uderzyłam nosem w posadzkę.
– Zajebiście. –
warknęłam, pozbierałam się i zawróciłam.
Drogę jednak
zagrodziły mi drzwi, które nie wiadomo skąd się pojawiły. Uniosłam kilka
stolików, które stały koło mnie i cisnęłam nimi w przeszkodę. Na szczęście
jakieś stalowe one nie były i zrobiła się dziura. Zadowolona wyszłam na
rozwidlenie. Mina mi zrzedła na widok tysięcy włóczni wycelowanych we mnie.
– To są jakieś
żarty! Ja się tak nie bawię! – wrzasnęłam, cisnęłam w armię kilkoma obrazami
wiszącymi na ścianach i zawróciłam.
Gonili mnie
przez jakiś czas, ale byłam od niech szybsza i zdołałam uciec. Biegłam
kompletnie na oślep, więc gdy wpadłam na balkon, nie byłam zaskoczona. Tupot stóp
ucichł. Oparłam się o barierkę i zaczęłam szybko łapać powietrze.
– Nienawidzę
mojego farta, - mruknęłam, patrząc z niechęcią na wszechobecny kosmos.
– Ja też. –
przyznał Fludim.
– A mi się tam
podoba. – usłyszałam głos za plecami. Odwróciłam się gotowa do walki. Okazało
się, że to Lync.
– Czego chcesz? –
warknęłam.
– Wiesz, jesteś
na naszym terytorium. – powiedział, uśmiechając się złośliwie. – Król ma z tobą
rachunki do wyrównania.
Fajne określenie
na: ma ochotę cię zabić. Ma chłopak prawdziwy talent.
– A ty naiwniaku
myślisz, że tak po prostu z tobą pójdę? – spytałam z drwiną. – Pomarz sobie.
– Nie masz
wyjścia. – Założył gantlet.
Przypomniałam
sobie o Elico. Cholera, muszę go poszukać. Nie mam czasu na zabawy z gościem
chodzącym w piżamie w słoniki! Nim chłopak zrozumiał, co chcę zrobić,
oberwał wazonem w łeb i padł na ziemię.
Przeskoczyłam nad nim i ruszyłam na przód. Jednak jego ręką zacisnęła się na
mojej kostce. Straciłam równowagę i też skończyłam na podłodze. Volan wyciągnął
metalową pałkę, wcisnął przycisk i wysunęły się dwa białe okręgi, po których
biegały iskry. Nie powiem, nieprzyjemnie mi się zrobiło na ich widok. Zamachnął
się. Zasłoniłam się jakimś obrazem i kopnęłam na oślep. Po jego syku
wiedziałam, że trafiłam. Poluźnił uścisk, dzięki czemu wyszarpnęłam się,
dowaliłam mu obrazem (tym razem padł na dłuuuższy okres czasu) i wreszcie
mogłam wrócić do misji.
Laboratorium
powinno być gdzieś tutaj. W sumie szłam na instynkt, ale trafiłam dobrze.
Naukowcy pod wodzą gostka, który przeprowadzał ze mną wywiad, wpisywali coś w
komputerach i analizowali strumień DNA. Ten gościu. On jest ojcem Miry i Keith, z tego
co powiedział mi Dan. Cicho wśliznęłam się do środka. Spostrzegłam biały kitel
i okulary ochronne. Niewiele myśląc, ubrałam je i wmieszałam się w tłum
naukowców. Nie zwracano na mnie za dużej uwagi, bo wszyscy byli pochłonięci
robotą.
– Ej ty! – profesor
Clay, wskazał na mnie. Podeszłam do niego i modliłam się w duchu, by nie poznał, kim jestem.
Jednak on był
zbyt zajęty swoją pracą. Nawet na mnie nie spojrzał, tylko wcisnął jakieś
papiery.
– Przeanalizuj
mi to i prędko zdaj raport. – rozkazał.
Skinęłam głową,
maskując wredny uśmiech. Znów wmieszałam się w tłum, wsadziłam papiery do
kieszeni i rozglądałam po laboratorium. Na półkach były ułożone różne fiolki
wypełnione płynami, kilka mechanicznych bakuganów pływało zamkniętych w
szklanych tubach. Podeszłam bliżej ich i szukałam Elico. Znalazłam go na szarym
końcu. Przeanalizowałam szybko sytuację. Jak wyjdę z tą tubą poza pomieszczenie,
od razu mnie zatrzymają. Czyli trzeba to zrobić inaczej. Jak? Na spontana.
Dźwięk tłuczonego
szkła zaalarmował wszystkich naukowców, więc kawałkami tuby porozbijałam
jeszcze wiele fiolek i tub. Moja moc robiła się coraz bardziej użyteczna. Kilku
pracowników pośliznęło się na mokrej posadzce, inni oberwali kawałkami szkła.
Wycofałam się i po chwili pędziłam kolejnym nieznanym sobie korytarzem, ściskając Elico w palcach. Zatrzymałam się, gdy byłam już pewna, że mnie nie
gonią.
– Sorki, że tyle
czekałaś. – powiedziałam.
Bakugan rozwinął
się i spojrzał na mnie zdziwiony.
– Naprawdę po
mnie przyszłaś. – wydukał.
– Oczywiście! W
końcu nie po to cię ratowałam, nie?
Elico nic nie
odpowiedział. Ciągle był w szoku. Vexosi nigdy nie traktowali bakuganów jak
przyjaciół tylko jak broń. Uśmiechnęłam się ciepło i schowałam go do kieszeni,
– Odpocznij
sobie.
– Dziękuje.
Na korytarzu
rozległy się powolne, drwiące oklaski. Nawet nie musiałam się odwracać, by
wiedzieć kto to. Stukot obcasów o posadzkę upewnił mnie. To Mylene.
– Czego chcesz? –
spytałam, obrzucając ją chłodnym spojrzeniem.
– Zemścić się na
małej, wrednej dziewuszce. – wycedziła. Nie miała bata.
– Mówisz o
sobie? – Wyszczerzyłam się, cofając się o krok i szukając jakieś broni, bo coś
nie wierzę, że ona tu przyszła bez niczego.
– Bardzo
śmieszne, dziewczynko. – rzuciła oschłym tonem i zatrzymała się.
– Chcesz ze mną
walczyć i znów przegrać?
W odpowiedzi
uśmiechnęła się tajemniczo i pokiwała głową. Podłoga pod moimi stopami zapadła
się. W ostatniej sekundzie zdołałam się złapać krawędzi i zawisnąć w
niekończącej się ciemności.
– Uparta jesteś.
– stwierdziła niechętnie.
– I jakimś
dziwnym trafem wszystkich to irytuje. – dodałam i próbowałam się wciągnąć.
Nadepnęła mi na
dłoń i specjalnie mocno wbiła obcas. Pod jej adres poleciało trochę wulgaryzmów,
z których nic sobie nie zrobiła.
– Nie mam czasu
się z tobą użerać! – warknęła. – Spadaj! – Nadepnęła mi na drugą dłoń, po czym
odeszła.
Ból rozlał się
od palców po nadgarstki. Nie wytrzymałam i puściłam się krawędzi. Jednak
zdążyłam mocą przesunąć kolejny wazon i uderzyć ją w brzuch. Z satysfakcją usłyszałam kilka
obraźliwych epitetów.
Ciemność, przez
którą leciałam, wydawała się nie mieć końca, ale w końcu pojawiło się światło pochodni.
Wylądowałam na kamiennej posadzce.
– Auu. – jęknęłam,
masując głowę.
– Nic ci nie
jest? – spytał Fludim.
– Żyję. –
Wstałam i rozejrzałam się. Byłam w niższej części pałacu. Po co Mylene wysłała
mnie tu?
Nie było mi dane
się nad tym zastanawiać, bo ból, który uderzył we mnie, dosłownie powalał. Świat
wirował. Czułam się jak na szalonej karuzeli, która nie ma zamiaru się zatrzymać.
Podparłam się o ścianę. Czy to znaczy, że jestem blisko fragmentu? Zacisnęłam
powieki. Płomienie. Wszędzie. Lizały ściany, pełzły po ścianach, paliły
tkaniny. Wrzasnęłam i otworzyłam oczy.
– Jessie, co ci?
– krzyczał Fludim. Jego głos był przytłumiony.
– Fragment. –
wydusiłam i podpierając się ręką ściany, biegłam przed siebie.
Adrenalina
krążyła w moich żyłach, a ból narastał. Miałam wrażenie, że rozsadzi mi
czaszkę. Nagle mój wzrok padł na prawą dłoń. Ciekła z niej krew.
Płomień.
Krzyk.
Zielone światło.
A potem miliony
kolorów i twarz Reiko.
– JESSIE! –
wydarł się Fludim.
Zszokowana
spojrzałam na niego, nie rozumiejąc niczego. Dopiero potem uświadomiłam sobie,
że klęczę i zaciskam dłonie na ramionach.
– Musimy stąd
wyjść. – powiedział łagodnym i zaniepokojonym tonem. – Tu dzieje się coś
dziwnego. Nie możesz tu zostać. – mówił z naciskiem.
– Ale fragment. –
powiedziałam słabo. – Jesteśmy tak blisko.
– Fludim ma
rację. – Reiko pojawiła się koło nas. – Musisz opuścić to miejsce.
– Dlaczego? –
spytałam.
Wzięła moją
twarz w swoje dłonie i przybliżyła do swojej. W rezultacie stykałyśmy się
czołami i patrzyłyśmy sobie prosto w oczy. Dziś jej tęczówki były szare.
– Ponieważ
inaczej umrzesz.
Otworzyłam usta,
ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Nie miałam pojęcia, co mówić. Słowo „umrzesz”
ciągle rozbrzmiewało w mojej głowie. Reiko łagodnie uśmiechnęła się. Otoczyła
nas niebieska mgła. Wylądowałyśmy na jednym z korytarzy.
– Twoi
przyjaciele walczą teraz z Vexosami. Jeśli przegrają, to plan Zenohelda się
powiedzie i stracą energie domen.
– Ale oni nie
przegrają. – oświadczyłam dumnie.
Pokręciła głową.
– Vexosi
oszukują.
To nie było
sporym zaskoczeniem, ale i tak się wściekłam.
– To czas im
urządzić piekło. – powiedziałam.
– Tak, tak. A i
jeszcze jedno. Nie polegaj cały czas na swojej mocy, ok? Jest ona darem, ale i
przekleństwem. – Spojrzała ponuro na obrazy. – To broń ostateczna.
– Jasne,
dotarło.
– Musisz zdążyć
ostrzec Mirę i Dana. Wtedy utrzesz temu królowi
nosa. – rzekła z jawną niechęcią i wymamrotała. – Co to za król? Taka dziadyga
powinna grać w szachy z wnukami, a nie robić masowe zagłady.
Parsknęłam
śmiechem. Reiko rozpłynęła się w powietrzu. Niby mogłam znów polecieć szukać
fragmentu, ale miałam teraz ważniejszą misję. Dostrzegłam w pobliżu kuchnię!
Wślizgnęłam się do niej. Zgarnęłam nóż, patelnię i...kilka jajek. Tak wyposażona
poszłam stawić czoło jednym z moich największych wrogów.
Szczęście się do
mnie uśmiechnęło, bo dostrzegłam Hydrona przechadzającego się korytarzem.
Wydawał się ogromnie zadowolony z siebie. Ciekawe czy jak oberwie jajkami, a potem
moją pięścią, to też taki będzie. Przyczaiłam się. Kiedy był odwrócony do mnie
tyłem, rozpoczęłam ostrzał. Trafiłam go we włosy, plecy, prawą nogę. Gdy się
odwrócił, to dostał centralnie w nos. Próbował to zetrzeć. Wtedy wyskoczyłam i
wyprowadziłam prawego sierpowego. Padł jak długi.
– Frajer! –
wrzasnęłam i pobiegłam dalej.
– Jessica?! –
krzyknął.
Zaklaskałam
kilka razy.
– Wróciłam!
– Stęskniłaś
się? – Zaczął mnie gonić!
Darliśmy się do
siebie i jednocześnie biegliśmy. Nagle na drugim końcu korytarza pojawił się
profesor Clay. Przygotowałam patelnią. Już chciałam wyprowadzić piękny cios,
gdy zostałam pociągnięta do góry.
– Co...? –
Czyjeś dłonie zasłoniły mi usta. Uraczyłam osobnika tęgim ciosem w wątrobę.
– Jessie, to
bolało! – powiedział oburzony Dan.
Myślałam, że go
zabiję! Nie dość, że mnie z dupy wciąga do wentylacji, to jeszcze zasłania usta!
–Bo miało. –
warknęłam. – Gdzie Mira? – zauważyłam brak liderki.
– Wiesz, taka
zabawna sytuacja. – Drapał się po karku z głupim wyrazem twarzy. – Zgubiłem ją.
Uderzyłam się
płaską dłonią w czoło.
– Wyłaźcie
stamtąd! – wrzasnął Clay.
Przysunęłam się
do kratki i wyjrzałam na korytarz. Książę i profesor zadzierali głowy i
patrzyli na nas wściekli. Idioci. Powinni już wiedzieć, że gdy mam patelnię, to
trzeba wiać, a nie stać. Odwaliłam kratkę i mimo protestów Dana, błyskawicznie
wychyliłam się i uderzyłam obydwóch patelnią w głowy. Nieco oszołomieni siedli
na posadzkę.
– Idziemy! –
rozkazałam.
Kuso czołgał się
przodem. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie jesteśmy. Szłam na czuja.
Ciekawe dlaczego
zaczęłam wątpić w powodzenie misji, nie?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja: Jak widać nie umiem pisać bez nutki komedii xD
Shadow: Coś Keitha nie ma. Nie wierzę, że Spectruś odpuścił Jess.
Lync: Nikt w to nie wierzy.
Dan: Mylene co ty sobie wyobrażasz?! Jessie tak atakować?
Julie: Reiko nieładnie tak grozić ;-;
Reiko: *wygląda przez okno na nocne niebo* Nic nie rozumiecie.
Jessie: Angel jaka aura tajemniczości.
Ja: Wiadomo ^^
Hydron: *próbuje pozbyć się jajka z włosów*
Jessie: *przybija żółwika z Danem i Acem*
Hydron: Jesteście okropni.
Ja: Powiedział Hydron
Hydron: Ej!
Ja: Cicho, bo wyciągnę tasak. Sorki, że nie ma cudnych obrazków, ale nie chciało mi się szukać i tak trochę czasu nie miałam.
Jessie: Tłuczenie się piłkami w Jysku ważniejsze.
Ja: Dokładnie xD
Dobranoc :*
Ja: Łoo, pierwsza! ^^
OdpowiedzUsuńHiromi: *prześmiewczy ton* Ne Jessie uważaj, żeby cię ktoś nie zgarnął za bicie dziecka.
Kim: *ogląda filmik na temat yandere simulator* E tam, należało mu się. ^^
Raksha: *śpi oparta o Rufo*
Shizuka: A jej co?
Kaosu: Nocny maraton filmowy z Romi.
Jessie: On jeszcze dostanie. Obiecuje wam to.
UsuńHydron: Jak nie Angel to ona.
Ekipy: *zgodnie* Zasłużyłeś.
Hydron: No ej1 A mój ojciec?
Ja: Też oberwie.
Spectra: Wgl Vexosi mają tu coś mocno przerąbane. Przez jedną zarazę.
Jenny: Coś ty powiedział? -.-
Jessie: Spoko, Spectra ciebie też dorwę.
Spectra: Ten horror serio zrył jej mózg.
Ja: Aj tam
Kim: Czyli wszyscy antagoniści dostaną łupnia. ^^
UsuńHiromi: No wiesz, ktoś musiał im sprzykrzyć życie. ;)
Raksha: *budzi się* ... Coś przegapiłam? *przeciera oczy zza okularów*
Kaosu: E, nic takiego.
Hiromi: Raksha, kawy?
Raksha: Um, wolę herbatę.
Hiromi: Oki, zrobi się. Komuś jeszcze?
Jessie: Czyli ja! ^^
UsuńSpectra: Ja pierdolę a mogłem mieć takie spokojne życie.
Jessie: Było mnie nie porywać.
Shadow: I tak wszyscy wiedzą, że Spectruś nie popuścił Jess.
Jessie: Tym razem się nie dam! Wpieprzę mu wazonem i tyle!
Spectra: Już to widzę.
Reiko: *zamyśliła się*
Shadow: Ja chcę wiedzieć co zrobiła Reiko >.<
a: Nie ty pierwszy.
Evie: Witamy! ^^
OdpowiedzUsuńJa: Tryb dziecka?
Mio: Tak.
Evie: No co? Kyoyi to nie przeszkadza. ^^
Mio: BO się zakochał.
Evie: W kim? O.o
Kyoya: Ja tu jestem!
Ja: Chociaż ten jeden raz nie róbcie awantury.
Mio&Kyoya: (wymiana morderczych zamiarów) Zgoda.
Ja: No i świetnie. ^^ To tak, rozdział jak wszystkie inne MEGA EKSTREMALNIE ZAJEFAJNY. Jedyne co mogę powiedzieć, to to, że zgadzam się z Shadowem, coś nie wierzę, że Spectra odpuścił Jess.
Evie: Też tak mi się wydaje.
Jenny: Jprd Tategami się zakochał. Zapiszcie ten dzień w kalendarzu!
OdpowiedzUsuńKyoya: Miałaś być miła.
Jenny: *uśmiecha się wrednie* Czas przeszedł. *chodzi po dachu i informuje o tym całe Tokio*
Kyoya: Zajebię cię mała mendo -.-
Ja: Pisanie w 3 godziny zawsze spoko xD
Spectra: Czemu mi nie wierzycie *niewinny ton, chociaż doskonale wie czemu*
Shadow: Bo ją kooochasz!
Dan: Keith kocha, debilu.
Shadow: To skomplikowane.
Jessie: Nikt nikogo nie kocha ;-;
Dan: Oj sis nie ma co się wstydzić.
Jessie: *olewa ich i idzie dręczyć Hydrona*
Ja: *bierze się za nowy rozdział*
Tsuki: Jess nikogo nie oszukasz... Nie dość, że chcesz go uratować, to jeszcze... to chyba tyle.
UsuńJa: Ale przygadałaś. -.-
Tsuki: (rumieniec) No co? Przecie ja nie czytam tych głupot co wy!
Ja: (żyłka pulsuje) Ta zniewaga krwi wymaga!
Mio: Co proszę?
Ja: Rozumiem, że nie lubisz czytać o innych, ale NIGDY nie nazywaj tego głupotami! Bo nie ręczę!
Mio: (patrzy na Tsuki) Ależ ją wkurzyłaś.
Tsuki: (ogarnia swój błąd) PRZEPRASZAM! (ucieka z pokoju i unika moich wyzwisk)
Ja: (mamroczę coś pod nosem)
Mio: Lepiej się wycisz. (podaje mi słuchawki i telefon)
Ja: *łapie wenę za ogon i razem z nią spada do szafy*
UsuńJenny: Jprd po co ty teraz piszesz?
Ja: Bo później nie będzie kiedy!
Jenny: Jutro?
Ja: Pakowanie.
Jenny: Kogo ty chcesz oszukać? Zaczniesz o 23.
Ja: Ciii xD
Jessie: Chce go tylko uratować nic więcej ;-;
Reiko: *smutna i przybita*
Shadow: Angel wyjaśnij o co tej lasce chodzi, bo nie wytrzymam!
Ja: Tajemnica autorska.
Shadow: *foch*
Lync: Przynajmniej nie drze się, że ma adwokata.
Tsubasa: Kto ma adwokata? O.o
UsuńMio: (ręka w górze) Ja mam.
Ja: Tak i to dość dobrego...
Kyoya: Po co ci adwokat?
Ja: Też tu jestem!
Mio: (odwraca wzrok) Potrzebny był i tyle.
Kyoya: Yuzuki?
Ja: Ooo, czyli już istnieję?
Kyoya: Chwila, co?
Ja: To co słyszysz.
Tsubasa: (skołowany, a do tego patrzy na zielonego cosia) Po co mnie tu zaciągnąłeś?
Kyoya: Bo nie ogarniam Yuzuki, ani Mio, czyli kobiet, a z tego co wiem, to ty masz dziewczynę.
Tsubasa: (wciąż skołowany) A co z tego wynika?
Kyoya: Wynika to, że masz większe doświadczenie w tych sprawach, więc pomożesz mi je zrozumieć.
Tsubasa: (zaczyna ogarniać) Nie mogę pomóc.
Kyoya: Czemu?!
Tsubasa: (szepta do ucha zieleńcowi)
Kyoya: Jaja se robisz.
Tsubasa: Nie.
Ja&Mio: Wiecie, że my wciąż tu jesteśmy?
Tsubasa: Oczywiście.
Kyoya: Nie ma nadziei dla tego świata.
Mio: Adwokat zawsze pomoże. ^^
Kyoya: Nie teraz.
Ja: (podchodzę do Tsubasy) Co mu powiedziałeś?
Tsubasa: Prawdę.
Ja: Czyli?
Tsubasa: Powiedziałem, że żaden mężczyzna nie jest w stanie zrozumieć kobiet.
Ja: Mio, dzwoń do adwokata. Będzie miał kolejną sprawę pobicia.
Ja: Shadow twierdzi, że ma adwokata czyli brata Jess.
UsuńMick: Głupi wampir.
Shadow: *oburzony do granic możliwości*
Jenny: Tategamiii.
Kyoya: *wygląda spod poduszki* Jprd, dokończymy później.
Jenny: Tchórzysz? :P
Kyoya: *przeklinając zwleka się z łóżka*
Jenny: Jesteś taki przewidywalny.
Jessie: *strzela w Keitha jajkami i słucha jego gróźb* No co poradzę, że mi się nudzi?
Keith: Rozbierz się i popilnuj ubrań.
Shadow: Uuuu Spectruś *dostaje w mordę* Ej!
Ja: *załamana* Ginga nie umiem napisać tego cholernego fragmentu z twoim udziałem!
Ja: Ginka się pojawi? O.o
UsuńMio: Przecie właśnie to napisała, a z resztą pojawiał się wcześniej. -.-
Kyoya: (mruczy coś pod nosem)
Tsuki: A temu co znowu?
Ja: Jest wkurzony, że w żadnym z opowiadań, które czytamy on nie wygrał z rudzielcem. ^^
Evie: (kładzie rękę na ramieniu zieleńca) Nie martw się Kyoya, do tej pory tylko cztery osoby były w stanie go pokonać.
Kyoya: (podnosi jedną brew) A przypadkiem nie pokonały go tylko trzy osoby?
Ja: Nie. (zaczynam wyliczać na palcach) Dokładnie przegrał z czwórką bleyderów.
Kyoya: Z KIM?!
Ja: (gapię się w sufit) Rago, Ryuga, Mio i Evie.
Kyoya: Evie, wygrałaś z nim?
Evie: No tak.
Kyoya: (patrzy niedowierzając) Jaja se ze mnie robicie.
Tsubasa: (wreszcie przyłączył się do rozmowy) Z tego co pamiętam, to ty i Mio widzieliście jej notatnik, w którym wszystko było opisane.
Mio: Tak było. Ale nie pisało tam nic o wygranej Evie z Ginką.
Ja: (śmieję się jak hiena) Mówiłam, że specjalnie dla ciebie zmienię scenariusz.
Kyoya: Było coś takiego?!
Wszyscy: Tak.
Ja: Pojawi, ale pisanie fragmentu z tą rudą małpą jest uciążliwe.
UsuńJenny: Było go nie porywać.
Ja: Na potrzeby fabuły wszystko.
Jenny: -.-
Ja: Nie marudź, powalczysz sobie z legendarnymi.
Jenny: Co to niby za wyzwanie?
Ja; Dobra panno Wygram Z Każdym cicho ja tu tworzę.
Jessie: Słuchasz muzyki i gadasz z ludźmi, kłamco.
Fludim: Ten rudy idiota to wyzwanie?
Jenny: Dla niektórych *wzrok na Kyoyę*
Kyoya: Coś ci się nie podoba?
Jenny: *przewraca oczami* Kurwica
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńShadow: Iiiiiiiiiiii jesteśmy! Cześć dziewczyny^^.
OdpowiedzUsuńLync:*załamka* I tak jak poprzednio komentuję razem z Shadow'em. -,-
Shadow: Nie marudź. Przynajmniej komentarz będzie na temat.:D
Lync: Będzie?
Shadow: Poprzedni był. :))
Lync: Bo Elz i Dan nie komentowali. Aaaaa już wiem o co ci chodzi.
"- P-padam! – wydyszał Dan, nieco zwalniając."
Shadow: Nie widziałem Kuso że taką słabą masz kondycję.
"- Jak się nie pośpieszysz Dan, to zrobią z nas szaszłyki! – wrzasnęłam i wskazałam na ich broń.
- Nie mów o jedzeniu! – jęknął z wyrzutem."
Lync: Dan spoważniałbyś. Grozi wam śmierć(w najlepszym wypadku więzienie lub zataszczenie do sali tronowej i konieczność gapienia się na Zenohelda. O zgrozo O.O), a ty myślisz o jedzeniu.
Shadow: Dobra nie czepiaj się chłopaka.
Lync: Sam się go czepiasz.
Shadow: Ja mogę `<`
Lync: -,-
"Drogę jednak zagrodziły mi drzwi, które nie wiadomo skąd się pojawiły. Uniosłam kilka stolików, które stały koło mnie i cisnęłam nimi w przeszkodę. Na szczęście jakieś stalowe one nie były i zrobiła się dziura. Zadowolona wyszłam na rozwidlenie."
Zenoheld: Ej to drzewo agarowe. Masz pojęcie ile ono kosztuje? Nawet 500+ nie wystarczyłoby na kupno takiego drewna.
Shadow: Kto go tu wpuścił? O.O
Lync: Nie wiem. Drzwi są zamknięte, a Anubias śpi. Elz i Dan jeszcze nie wrócili z polowania więc...nwm.
Shadow: To oni poszli na polowanie? A nie do sklepu? o.O
Lync: Przecież sklepy są już o tej godzinie nieczynne.
Shadow: No to czemu oni mi powiedzieli że idą do sklepu?
Lync: Bo poszli, tyle że do innego.
Shadow: ?
Lync: Eh...nie ważne. W dużym skrócie: Julie powiedziała że musi upolować Gucci'ego.
Shadow: Aaaaa. To już wiem po co Danowi była siekiera.
Lync: Ha! Jednak nie ma różnicy jak my komentujemy bo komentarz jest nadal nie na temat.
Shadow:...No kurde! Dobra, trza się wziąć do roboty.*bierze Zenohelda za fraki(Shadow: Rany ile on waży?) i wywala go przez drzwi*
" - To są jakieś żarty! Ja się tak nie bawię! – wrzasnęłam, cisnęłam w armię kilkoma obrazami wiszącymi na ścianach i zawróciłam."
Shadow: Jess a była tam może Mona Lisa? Jak tak to wziąłbym ją i sprzedał na allegro. Oczywiście kasą dzielimy się po połowie, ok?
"- Wiesz, jesteś na naszym terytorium. – powiedział, uśmiechając się złośliwie. – Król ma z tobą rachunki do wyrównania."
Shadow: Lync nie musisz udawać że jesteś mu wierny. Dałbyś se siana.
Lync: Odwal się ode mnie. Znaczy od tego drugiego mnie od Angel. Jak taki mądry jesteś to sam odejdź od króla. >.>
Shadow:...Ja nie mogę jak mogłeś przegrać z dziewczyną? Jeden wazon i już leżysz. Jakim cudem ty dołączyłeś do Vexos? I jakim cudem wytrzymałeś na treningach? To już wiem dlaczego jako ostatni z nas nauczyłeś się latać. Gus miał dołączył jako ostatni i miał mniej treningów specjalnych od ciebie, a i tak nauczył się szybciej niż ty.
Lync: Dzięki. -.-
Usuń"Volan wyciągnął metalową pałkę(...)"
Shadow: Czy tylko ja odebrałem to dość dwuznacznie?O.o
Lync: Komentujesz?
Shadow: A nie widać? o.>
Shadow: O ta -----> "-,-"
Lync: Aaaaa sorki O<O
"- Ej ty! – profesor Clay, wskazał na mnie. Podeszłam do niego i modliłam się w duchu, by nie poznał kim jestem.
Jednak on był zbyt zajęty swoją pracą. Nawet na mnie nie spojrzał tylko wcisnął jakieś papiery.
- Przeanalizuj mi to i prędko zdaj raport. – rozkazał."
Shadow: No widzisz? Chyba jednak nie tak trudno go oszukać. Chociaż nie dziwię się że tobie się nie udało.
Lync: -.-
Shadow: Przestaniesz używać tej emotikonki?
Lync: Nie. Ta najtrafniej oddaje moje uczucia.
Shadow:*przewraca oczami* Eh...
Lync: Dobra komentuj.
"Znalazłam go na szarym końcu. Przeanalizowałam szybko sytuację. Jak wyjdę z tą tubą poza pomieszczenie, od razu mnie zatrzymają. Czyli trzeba to zrobić inaczej. Jak? Na spontana."
Shadow: Spontan najlepszy. :D
Lync: Ten fragment musi być czymś wielkim skoro przez niego aż bolała cię głowa.
Shadow: Dan zgubiłeś Mirę? Czemu?
Lync:*unosi brew do góry*
Shadow: Dobra wiem. Hydron nie przesadzaj jajka dobrze działają na włosy.
Lync: Kuso ty to masz refleks. Dziewczyna nawet nie zdążyła walnąć profesora patelnią, a ty ją wciągnąłeś na górę.
Shadow: Hah tunel wentylacyjny najlepszy xD
Lync: Rozdział genialny ^^
Shadow: Życzymy weny i pozdrawiamy^^ :**
Ja: *leży zmęczona i nie ma zamiaru się ruszać*
UsuńJessie: Weź się dziadygo odczep >.> sprowokowałeś to teraz się broń >.<
Zenoheld: -.-
Shadow: Jess..ty bardzo lubisz prowokować ludzi, nie?
Jessie: E tam xD A i pioną, Shadow, też uważam, że spontan najlepszy ^^
Akane: *dręczy Gusa* Polataj!
Gus: Nie!
Jessie: Nie dręcz go, bo się jeszcze zdenerwuje i potem palnie coś do spectry i będzie rozwód :P
Spectra: Wal się, Knight.
Jessie; Jesteś niemiły T.T
Spectra: Super, cieszę się.
Jenny: Ktoś tu trenuje ironię.
Ja: Wypad!
Jessie: Zenoheld przecież ty nie zgarniesz 500 +. Masz jednego syno - córkę!
Hydron: No wiesz co.
Jessie: Zasłużyłeś -.-