sobota, 8 października 2016

Rozdział 37: Bez ciebie nic nie jest takie samo...

 Czyli to jest Bakuprzestrzeń. – powiedziałam, gdy przenieśliśmy się do „wirtualnej rzeczywistości, gdzie mogą się odbywać bitwy”, jak to mi wytłumaczył Marucho.
   Na razie nie prezentowała się jakoś imponująco, bo było tam tylko kilka prostokątnych budynków i jedno działające pole bitwy, ale to dopiero początki. Przenieśliśmy się na arenę w kolorze piaskowym.
   Rozejrzałam się uważniej. Oprócz tego były jeszcze trybuny i cztery kolumny. Koło jednej z nich stały cztery dziwaczne bakugany domeny Haosu, Subterry, Ventusa i Aquosa.
– Znasz ich? – szepnęłam do Fludima.
– Nigdy wcześniej ich nie widziałem. – odparł zdziwiony.
 Może to mechaniczne bakugany? – zasugerowała Mira.
 Nie, to zwyczajne bakugany. – uznał Drago.
 Ale wyglądają podejrzanie. – dodała Ingram.
 Marucho, co oni tu robią? – Dan zwrócił się do blondynka.
– Pochodzą z danych widmowych.
 Czego?!
 Kilka dni temu otrzymaliśmy zaszyfrowane dane. – wytłumaczył Marucho. – I właśnie z nich są te bakugany.
 Skąd je otrzymaliście? – spytał Shun.
 Tego nie wiemy – przyznał blondynek. – Anonimowe źródło.
 Podejrzane. – mruknął Ace. – To mogą być wrogowie!
 W takim razie czemu nas nie atakują? – Wzruszyłam ramionami.
– Bo to tylko ich awatary.
   Coś czuję, że mi dziś mózg wybuchnie.
   Nie zwróciłam uwagi na tłumaczenia Marucho, a zaczęłam się kłócić z Acem, kto ma rację.
 Oni tylko czekają na dobry moment do ataku!
 Idź do lekarza i sprawdź czy nie masz paranoi!
 Ty powinnaś zrobić to samo w kwestii twoich „genialnych” pomysłów!
– Niektóre wypalają!
 Cudem!
– Cudem to ty wygrywasz!
– Coś ty powiedziała?!
 Ogłuchłeś?
 Od słuchania twoich idiotyzmów!
– CISZAAA! – ryknęła Mira i odciągnęła nas od siebie, gdy ja szykowałam się do ciosu w nos, a Ace ładował gantlet.
 Cześć! – Akane uradowana pomachała do bakuganów. – Ale chamy! Nawet nie odpowiedzą!
   Ace spojrzała na nią jak na Dana czyli jak na niedorozwoja. Jednak ona pokazała mu język i powędrowała na trybuny.
 Jess, chodź tu! – Pomachała w moją stronę.
   Kiedy Baron zaczął walczyć ze swoim „klonem” i jednym z tych dziwnych bakuganów, my zaszyłyśmy się na najwyższym piętrze widowni.
 I co? Kiedy spotkasz się z Keithem? – spytała Akane, bawiąc się gantletem.
 Nie wiem. – Przygryzłam wargę. – To może być trudne.
 Czemu? Ja muszę ogarnąć, czy on jest odpowiedni!
 Po prostu cała ta bitwa ciągle trwa, a on nie jest po naszej stronie.
 Miłość do wroga, co? Brzmi jak fabuła jakiejś książki. Dziewczyna z tajemniczymi mocami, ląduje na obcej planecie, a tam wpada w oko przystojnemu i groźnemu wojownikowi. Na końcu walczą razem i się w sobie zakochują! Tak! Tak musi być! Dopilnuję tego! I będę chrzestną! – Akane rozmarzyła się.
   Uśmiechnęłam się słabo. Też bym chciała tak marzyć, ale wiedziałam jedną rzecz. W życiu nigdy nie tak jak w książkach.

****

   Ziewnęłam potężnie, idąc korytarzem. Po bitwie Barona ruszyły inne walki i walczyłam z Runo, Mirą, Marucho, Acem i Danem. Przegrałam tylko z Danem...Robię się coraz lepsza!
 Rewanż! Jutro! – wrzasnął Ace i zamknął drzwi.
   Zaśmiałam się cicho. Krzyczał to już od dobrej godziny, ale go zlewałam, bo byłam zajęta odciąganiem Akane od różnych sprzętów, które mogła zniszczyć, a miała w tym większy talent ode mnie.
– Co ja widzę? Ledwo północ, a ty już śpiąca! – zauważył Fludim.
Bitwy męczą – Przeciągnęłam się i weszłam do pokoju.
   Widok Akane zaplątanej w zasłony z suszarką w dłoni i kablem od niej między nogami nie był dla mnie niczym nowym. Zamknęłam drzwi, złapałam piżamę czyli krótkie spodenki w czerwoną kratę i szarą koszulkę z czarnym nadrukiem i zabarykadowałam się w łazience.
 Pomogłabyś mi! – wrzasnęła Akane. – Cholera, supeł się zrobił!
 Radź sobie sama!
– A utop się najlepiej!
   Weszłam do wanny pełnej cieplutkiej wody. Czując, jak wszelkie mięśnie zaczynają mi się rozluźniać, uśmiechnęłam się błogo i przymknęłam oczy. Siedziałam tak, słuchając odgłosów bitwy Akane z suszarką i zasłonami oraz rozmyślając co dalej.
   Rodzice i Mick bezpieczni.
   Akane jest tuż za drzwiami.
   Jestem znów z Wojownikami.
   Bakugany są bezpieczne.
   Jednak wciąż dręczył mnie ten nieodkryty fragment i sprawa, kim jest Reiko. Nabrałam nieco wody w dłonie i spojrzałam na swoje odbicie. Widziałam zwykłą nastolatkę w koku, o orzechowych oczach. A w moim środku drzemała tajemnicza siła.
 – Zniszcz mnie...
   Uniosłam głowę i rozejrzałam się wokół. Pusto. Więc kto to powiedział? 
 Jess, wyłaź, bo będziesz pomarszczona jak staruszka! – zawyła Akane, wyrywając mnie z zamyślenia.
  
****

   Spadam w ciemność, wyciągając ręce przed siebie, chociaż nie mam czego się złapać.
Nawet gdy krzyczę, to z moich ust nie wychodzi żaden dźwięk.
   Co się dzieje?!
   Nagle pojawia się nikłe światełko.
 Keith? – szepnęłam zaskoczona, widząc chłopaka, który wyciągał do mnie rękę.
   Blondyn w odpowiedzi tylko uniósł nieco kąciki ust.
   Wszystko zaczyna wirować. Ląduję boleśnie na kolanach.
   Co to za sen? Czy kolejna wizja?
 Przepraszam. – Zauważam, że Keith unosi tą przeklętą czerwoną maskę.
 Nie! – krzyknęłam, zrywając się na równe nogi. – Nie ubieraj jej! Przestań!
   Jednak chłopak mnie nie słucha, tylko patrzy mi w oczy po raz ostatni niebieskimi tęczówkami, po czym zakrywa je maska.
 Nie...  głos zamarł w moim gardle, gdy zaśmiał się triumfalnie nad płonącym miastem. – Dlaczego?
 To już koniec! Keitha nie ma! Umarł! Zniknął! Jest iluzją! – w ciemności rozbrzmiało tysiące głosów.
– ZAMKNIJ SIĘ! – wrzasnęłam i zacisnęłam pięści. – To nieprawda!
 Jesteś tego taka pewna? – spytał Spectra z politowaniem.
 Tak! – rzuciłam wściekła. – Nie da się tak łatwo zniszczyć samego siebie! Ciągle masz rodzinę, wspomnienia i....
   Zniszcz mnie, proszę.
 He? – Znowu wszystko zawirowało, a do drwiącego śmiechu maszkarona, dołączył zimny Zenohelda.
   Zacisnęłam powieki, marząc, by to wszystko się już skończyło. Nie chcę tego oglądać! Mam dość!
– Jessie. – usłyszałam i poczułam, jak ktoś łapie mnie za nadgarstek.
   Otwieram oczy i natychmiast tego żałuję, widząc po raz kolejny blondyna. Czy te wizje się kiedyś skończą?
 Przestań. – cedzę przez zaciśnięte zęby. – Nie pokazuj mi czegoś, czego nie ma przełknęłam ślinę, spuszczając wzrok i zaciskając pięść.
    Gorzkie uczucie wypełniło moje gardło. Powinnam go nienawidzić i po części tak było, jednak gdzieś w głębi chciałam wrócić do tych krótkich chwil, gdy zachowywał się normalnie.  Nie znałam go długo, a wtedy czułam się z nim tak swobodnie, jakbyśmy znali się od dawna a nie kilku miesięcy.
– Nie rozumiem tego – mruknęłam. – Dlaczego nie umiem się od ciebie uwolnić?
– Jesteś pewna, że to chodzi?
   Podniosłam głowę. Wpatrywał się we mnie spokojnie, ciągle zaciskając dłoń na moim przegubie.
– O co ci chodzi?
   Uśmiechnął się delikatnie, a jego twarz na moment mi się rozmazała, jakby ktoś przeciągnął po niej gumkę. Zamrugałam kilka razy.
– Jeszcze wrócę – powiedział. – Może wtedy zrozumiesz, czego tak naprawdę szukasz. Tymczasem żegnaj.
   Puścił mój nadgarstek i pochylił się do tyłu, rozpływając w ciemności. Wraz z jego zniknięciem, mrok pochłonął światło. Moje ciało objął chłód.
Zniszcz mnie....zniszcz mnie!
 Nie! – Nagle poczułam, że się boję. Mrok napierał z każdej strony. – Nie zostawiaj mnie, proszę! – Wyciągnęłam rękę do przodu, choć jego już nie było.
   Dłoń zawisła bezwładnie w powietrzu.
Zniszcz mnie...
   Samotna łza spadła na ciemne podłoże.
 Jess? – Otworzyłam oczy i ogarnęłam, że ściskam Akane za ramię i ciężko oddycham. – Co jest? Czy to łzy? – Dziewczyna zdumiona spojrzała na kilka kropli na swoim ramieniu.
 Akane jest coś, co muszę ci powiedzieć. – powiedziałam, padając na poduszkę.

****

   Moja przyjaciółka nie zwracając uwagi, że jest czwarta rano, raźnym krokiem pociągnęła mnie do kuchni. A tam otuliła mnie kocem, puściła „Panorame – Monster” na cały regulator i zaczęła udawać, że umie gotować.
   Uniosłam brew, gdy mandarynka podpaliła się jakimś cudem. Ma podobny antytalent do gotowania co Keith.
 Udało się! – Na blat wjechała ciepła czekolada w wielkim kryształowym pucharku z dodatkiem bitej śmietany, wiórek miętowych i ciastkiem w kształcie gwiazdy.  Ten Marucho mnie chyba nie zabije za spalony garnek? – spytała.
 Nie oczekiwałabym tego. – mruknęłam i zaczęłam pić przez słomkę.
 A przechodząc do tego Spectro – Keitha. – Usiadła naprzeciwko mnie. – Keith ciągle istnieje i najwyraźniej coś do ciebie czuje.
   Pokiwałam głową z ironią, na co ona prychnęła i wydęła policzki.
 Mogę ci to nawet przeliterować, ale najpierw fakty. Pojawia się zawsze, gdy jesteś przy nim, to raz. Nie jest w stanie cię do końca zniszczyć, to dwa.
 Bo zazwyczaj w punkcie kulminacyjnym robiłam huk i wiałam. – wtrąciłam. Uciszyła mnie machnięciem ręki.
 Zresztą on cię na swój własny sposób chroni.
   W tym momencie nie wytrzymałam i zakrztusiłam się czekoladą. Poparzyłam sobie gardło, ale byłam zbyt zszokowana, by to zauważyć. Akane spojrzała na mnie zdumiona.
 Chroni?! Dotychczas kazał mi walczyć z bakuganem, nazywał swoją bronią, groził i był jednym wielkim chamem! – wrzasnęłam oburzona. – Jak to jest ochrona, to ja dziękuje!
– Proponował ci pomoc w ucieczce od Vexosów i wiedział, że jeśli potem u nich wylądujesz, to zginiesz, więc próbował cię uratować. – rzuciła Akane ze zwycięską miną. – Temu nie zaprzeczysz.
 Hmm. – Podparłam podbródek ręką. – Może i masz rację.
   O własną broń się dba, prawda? Póki jest potrzebna.
 Albo i nie. – dodałam, ściskając mocniej pucharek.
 Jessie! – Fludim spanikowany wleciał do kuchni i przytulił się do mojego policzka. – Nie strasz mnie tak! Jest środek nocy, a ciebie nie ma!
– Tak właściwie to jest świt. – poprawiła go Akane.
   Zauważyłam, że mój bakugan promieniuje fioletowym światłem.
 Ej, Fludim, dobrze się czujesz?
 Doskonale, a co? – zdziwił się.
 Bo świecisz się na fioletowo.
 Co?!
 Rzeczywiście! – Akane przyjrzała mu się uważniej. – I nieco na czarno.
 Jak?!
 Bez tych nerwów, Fludim.
   Gwałtowny podmuch popchnął mnie do tyłu. Poleciałam wraz z krzesełkiem i pucharkiem na spotkanie z podłogę.
 Jess!
Kątem oka ujrzałam, że za mną jest portal.
 Łap mnie ktoś! – wrzasnęłam, wyrywając się do przodu.
   Akane złapała opuszki moich palców. Jednak siła tunelu pociągnęła mnie w tył.
   Lecę...
   Lecę...
   Lecę...
   Bum!
– Auu. – jęknęłam, masując sobie plecy. – Co to miało być?! – zwróciłam się do Fludima.
 To chyba ja. – wyznał skruszony. – Ale nie mam pojęcia, jak to zrobiłem!
   Nie było nam jednak dane obgadać tego.
 Proszę, proszę, kogo my tu mamy. Nasza królewna wreszcie wróciła. – Z cienia wynurzył się Hydron w ciemnych spodniach i białej luźnej koszulce, czyli w piżamie. – Czy cisza nocna nie jest ci znana, Jessico?



 Suprise! Raz komedia, raz tragedia i te zwroty akcji! Się dzieje, proszę państwa! xD I to przez Bring me to life! Kocham tą nutę ^^
Jako, że jest już pierwsza, a ja miałam dziś dość zalatany dzień, to papa ^^
Ps. Może pod następnym będą granice neta xd


10 komentarzy:

  1. No nieeeee! Urwał mi się film, nie przeczytałam rozdziału w nocy i mam 5% na telefonie! ;-; Ale sen Jess był genialnie opisany i był to dziwny efekt studni... A na krańce internetu chętnie zaczekam! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja mam 20%
      Spectra: Bo po co ładować
      Ja: A cicho siedź xD Efekt studni? Istnieje coś takiego
      Shadow: Ty masz jakąś manię do tych efektów. Wcześniej motyla, teraz studni
      Ja: Pewnie jeszcze jakiś walnę xd *idzie na krańce neta*
      Dzięki za komplement ^^

      Usuń
  2. Ja: *przeszukuje półki*
    Shin: *spokojnie siedzi, choć kolejna książka odbiła mu się od głowy* Czego ty tak właściwie szukasz Yun?
    Ja: *balansując na krześle i sięgając prawie najwyższych półek* Starych książek.
    Kaosu: Tylko po co?
    Ja: Żeby przeczytać. A po cóż innego.
    Shin: *podnosi jeden egzemplarz z podłogi* Nie wiedziałem, że masz encyklopedie biologiczną.
    Hiromi: Ona też nie.
    Kaosu: Który to już raz Jessie trafiła do pałacu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja: 1...2...3..4..5? Chyba piąty xd Mam nadzieję, że was to nie nudzi lub wkurza ^^
      Jessie: Ja mam inne odczucia *zdziela Shadowa miotłą i obserwuje Mylene* No co wiedźmo?!
      Ja: Ciii, nie prowokuj jej xD
      Jessie: A wal się, jakieś schizy mi robisz
      Ja: *udając, że umie gwizdać, chowa przyszłe rozdziały*
      Jessie: -.-
      Ja: Hyhyhy, Spectruś czemu masz spalony płaszcz? O.o
      Spectra: Hmm, pomyślmy...BO TWOJA DURNA CÓRKA, JENNIFER, SIĘ NUDZI!
      Jessie: Okres nadszedł, czas iść do schronu
      Spectra: Zamilcz, gówniaro

      Usuń
    2. Kaosu: No, jest to nieco monotonne, ale jakoś specjalnie się tego nie odczuwa.^^
      Ja: *radocha z wizji kolejnych rozdziałów* Będzie ciekawie. :D Znaczy się jeszcze ciekawiej, bo ciekawie już jest. X)
      Kaosu: *na cały regulator* THIS BOY IS ON FIIIREEEE! XD
      Hiromi: Wprawdzie w oryginale była dziewczyna.
      Aaron: Ale to lepiej pasuje.

      Usuń
    3. Ja: Pretensje zgłaszać do Reiko, bo jej wina
      Reiko: U.U
      Jessie: Depra?
      Reiko:..
      Jessie: Spoko też mam przez idiotyzm Angel
      Ja: Jeden fragment i będzie cacy xD
      Jessie: Ale zanim go znajdę...
      Ja: -.-

      Usuń
  3. No, no, znów doszłam do tego magicznego momentu w którym przeczytałam wszystko i nie mam co czytać dalej. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i na kolejne odwały Jessie. Tej dziewczyny nie da się nie lubić XD
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O hejka! ^^
      Jessie: ^^
      Spectra: Ja dalej nie wiem co ludzie w tobie widzą
      Dan&Akane: Mhhhmmm
      Jessie: Akane, Danny, musimy pogadać >.>
      Dan: Ja wózka nie odkupuje! xD
      A next będzie szybko, bo jutro wolne ^^

      Usuń
    2. Spectra, po prostu nie idzie się z Jessie nudzić, ale pacząc na jej poczynania, to nie chciałabym sobie zrobić w niej wroga. W brew pozorom lubię swoje drzwi XD

      Usuń
    3. Jessie: E tam, ja tylko niektórym drzwi rozwalam xD
      Zenoheld: Drogie drzwi! 500+ nie starczy!
      Jessie: No tragedia, co ty taki biedny jesteś?
      Spectra: *zabunkrował się między papierami*
      Ja: Zrób mi fizę przy okazji! xD

      Usuń