– Te buty są
robione dla olbrzymów czy co? – wymamrotałam, idąc chwiejnie przez korytarz. Co
chwila musiałam się podpierać ściany lub zatrzymywać, ale parłam dalej.
– Ej, ty! –
Podszedł do mnie jeden ze strażników, gdy, na szczęście, stałam prosto. – Masz znaleźć
tą dziewczynę z brązowymi włosami! To rozkaz księcia!
– Tak jest! –
zasalutowałam i uświadomiłam sobie, jak grubo brzmi mój głos przez maskę.
Mężczyzna skinął
głową i zniknął za zakrętem.
– Nie wierzę w
ciebie kobieto. – jęknął Fludim, patrząc, jak macham rękami, by złapać równowagę.
– Cicho! –
syknęłam i stawiając sztywno nogi, szłam dalej.
Wyszłam na
główne rozwidlenie korytarzy w okolicy mojego pokoju. Minęłam grono strażników,
z którymi powitałam się skinieniem głowy. Hmm, gdzie mogą być schody do
kazamatów?
– Strażnik! –
usłyszałam wrzask za plecami i odwróciłam się. Ujrzałam wściekłą Mylene, która
zaciskając usta w cienka linię, postukiwała obcasami po podłodze. – W moim
pokoju zepsuła się fontanna, ogarnij to!
– Oczywiście! –
wykrzyknęłam.
Vexoska
poprowadziła mnie do jej pokoju, który był cały niebieski z białymi elementami.
Wskazała palcem na otwór w ścianie, z którego skapywała woda, po czym bez słowa
wyszła, trzaskając drzwiami. Fontanna najwyraźniej miała płynąć do niewielkiego
kamiennego okrągłego zbiornika, który teraz był zapełniony do ¼, a obecnie woda
ledwo płynęła z rur.
Ściągnęłam z
ulgą maskę i rzuciłam ją na łóżko z błękitnym baldachimem i białą pościelą.
– Teraz się
policzymy, jędzo. – wycedziłam, ściągając kostium i rzucając go w kąt.
Na początku
zrzuciłam całą pościel i zaczęłam rzucać poduszkami po pokoju, aż zaczął wypadać
pierz. Potem przesunęłam drzwi od szafy i moim oczom ukazały się miliony
wieszaków wypełnione najróżniejszymi ciuchami od zwykłych bluzek na wymyślnych kreacjach
skończywszy.
Wow. Chyba nawet
niektóre sklepy nie mają tylu ubrań...
– Ale piękne! –
wybuchłam śmiechem, wyciągając suknie baletnicy zdobioną w...prosiaczki! (xD)
Fludim też nie
wytrzymał i zaczął chichotać. Gdy się względnie uspokoiliśmy, wysypałam
większość rzeczy na podłogę i okoliczne meble.
Właśnie kiedy
byłam w trakcie rysowania serduszek markerem wokół Mylene i Shadowa na jedynym
zdjęciu wspólnym Vexosów, weszła właścicielka pokoju.
Zatrzymała się w
pół kroku i otworzyła usta. Shadow zajrzał przez jej ramię i wybuchł szaleńczym
śmiechem. Cichutko przesunęłam się za komodę, biorąc po drodze maskę.
– Zabiję tego
debila! – ryknęła Vexoska, po czym podeszła do komody i wyszarpnęła z jednej z
szuflad bat, który zaiskrzył na niebiesko.
– Jakiego
debila? – zainteresował się Lync, lustrując wzrokiem pobojowisko.
– Tego strażnika, który miał naprawić fontannę!
– Tego strażnika, który miał naprawić fontannę!
– Ale dziś
wszyscy strażnicy mają być z królem. – zdziwił się Volan.
A to mała,
piszcząca menda! Przeczyszczę kibel jego peleryną! Albo nie! Nim samym!
– Czyli to ta
dziewucha, gówniara, idiotka! – wysyczała Mylene, ściskając bat. – Znajdźcie ją!
– Nic mnie ona
nie obchodzi, nie będę się męczył. – odparł Shadow, oglądając paznokcie i zlewając
morderczy wzrok Vexoski. Natomiast Lync w tempie ekspresowym usunął się z pola
widzenia.
Mylene wygoniła
Prova i tym sposobem zostałam z nią sam na sam. Cudownie! Bo nie ma nic
lepszego niż bycie w pokoju z psychopatką z batem. Zaczęłam się czołgać w
kierunku górki ubrań, by się za nimi schować i poczekać, aż Mylene wyjdzie. Jednak Vexoska
ani myślała opuścić pokój. Rąbnęła się na łóżko i ze świstem wypuściła
powietrze. Niech jeszcze zacznie jogę uprawiać, a zejdę na zawał. Albo mi oczy
wypali, a ja naprawdę lubię swoje oczy.
– No i kto mi to
posprząta? – wymamrotała.
Bo podniesie
tych ubrań i włączenie odkurzacza to wyczyn na miarę zdobycia Mount Everest...
Dalej tak
lamentowała, że jest nieszczęśliwa, że Zenuś jest zły, że Spectra pożałuje, że
Shadow to idiota, że ja to powinnam mieć na tyle przyzwoitości, by zejść na
zawał itp. Książkę by można o tym napisać.
Nagle podniosła
się i sięgnęła po jedną ze sukni – tą z prosiaczkami. Podeszła do ogromnego
lustra w morskiej ramie i przyłożyła ją do swojego obecnego stroju. Z całej
siły starałam się zdusić śmiech, ale widok Mylene w takim stroju nawet kamień
by rozśmieszył! Jednak dokonałam niemożliwego i nawet nie pisnęłam. Wreszcie
Vexoska zaczęła oglądać biżuterię, więc mogłam odetchnąć. I to był błąd. Przez
to, że zdusiłam śmiech, mój organizm wytworzył....czkawkę.
Czknięcie przy
tej ciszy zabrzmiało jak wystrzał z armaty. Mylene zamarła i opuściła sznur
pereł. Nie czekałam na rozwój wydarzeń, tylko niczym torpeda wypadłam zza stosu
ubrań. Widziałam, że dziewczyna sięga po bat, więc zacisnęłam zęby i wykonałam
ryzykowny ruch.
Uchyliłam się
przed niebieską linią, która musnęła moje włosy i złapałam kołdrę, po czym cały
czas pochylona popędziłam na czołowe zderzenie z Mylene. Podskoczyłam,
rozłożyłam kołdrę i zaczęłam zawijając w nią dziewczynę.
– Puszczaj mnie!
– wrzasnęła, kopiąc na oślep i miotając się jak przy napadzie febry.
– Masz jakąś nerwicę, czy co? – mruknęłam, próbując wykopać bat poza jej zasięg.
– Ty mała! –
warknęła.
– Myślałaś
kiedyś o terapii panowania nad gniewem? Myślę, że ci się przyda. – stwierdziłam.
– Tobie
przydałby się psychiatra! – odgryzła się.
– Ale takiej
chodzącej bomby nikt nie zechce. Zwłaszcza, że piękna to ty nie jesteś.
– Odezwała się
miss świata!
– Ja
przynajmniej nie rzucam się na ludzi z batem. Czy to jakiś fetysz?
I tak się
kłóciłyśmy i szarpałyśmy przez dobre dziesięć minut, aż wpadł Shadow z niezadowoloną
miną.
– Mylene,
mogłabyś się... – urwał i wybałuszył oczy, patrząc na nas.
– Pomóż mi! –
wrzasnęła Vexoska.
Prove ruszył do
przodu, do tego stopnia ogłupiały, że gdy sturlałam się z Vexoski, to on tego
nie zauważył i złapał Mylene.
– Co ty
odwalasz, jełopie?! Ona jest tam! – wydarła się mu do ucha.
Ja przez ten
czas zdążyłam się potknąć o jej buty, zaliczyć glebę, wstać i dostać ataku
śmiechu.
– Jesteście
śliczną parą! – oświadczyłam, robiąc serce dłońmi.
– No wiesz co?
Obrażasz mój gust! – krzyknął oburzony Shadow.
– Co to miało
znaczyć, poczwaro?! – ryknęła Mylene.
Prove spojrzał
na mnie spanikowany.
– Nie mieliśmy
jej łapać? – jęknął, wskazując na mnie, gdy dziewczyna nadepnęła mu na stopę.
– Masz rację!
No szlag, a ja
się tak dobrze bawiłam! Rzuciłam w Shadowa butem i uniknęłam szkatułki, ciągle
cofając się w stronę drzwi.
– Co tu tak
głoś... – Lync wbił do środka bez pukania (pełna kultura) i dostał puzderkiem w
zęby.
Wtedy Prove
rzucił się na mnie z rozczapierzonymi pazurami. Złapałam Volana za ramię i
wepchnęłam w ramiona Shadowa, po czym wreszcie opuściłam ten przeklęty pokój.
– Tylko gdzie
dalej? – mruknęłam, gdy oddaliłam się na bezpieczną odległość.
– Mnie się
pytasz? – odparł Fludim.
I jeszcze
dodatkowo byłam ubrana jak jakaś księżniczka! A bieganie w obcasach nie jest
moim ulubionym zajęciem.
Nagle poczułam,
czyjąś dłoń na buzi. Kopnęłam tego kogoś w nogę, ale nie usłyszałam choćby
syku. Zostałam pociągnięta w ciemniejszą część korytarza. O matulu, Reiko
ratuj, Hydron chce mi coś zrobić! Znaczy się strzelam, że to on, ale wiecie, tacy to są do wszystkiego zdolni.
– No, teraz
możesz mówić, byle nie głośno. – usłyszałam i moja twarz została uwolniona.
– Volt, co ty
wyrabiasz? – zdziwiłam się.
– Ratuję cię
przed wściekłą Mylene.
– Ona ma jakieś
problemy z agresją. – burknęłam. – Zawsze zaczyna, ale to moja wina!
– Skądś to znam.
– mruknął, patrząc czy ktoś idzie. – Ale akurat teraz nie powinnaś robić za
wiele awantur.
– Ja nic nie
robię, serio. Tylko mam wyjątkowego pecha i jestem nieco zbyt szczerza. –
przyznałam, szczerząc zęby.
– Więc będziesz
musiała siedzieć cicho. – odparł, lekko unosząc kąciki ust.
– A to czemu?
– Bo wygląda na
to, że król...jak to powiedzieć....
– Najchętniej
zadźgałby mnie łyżką, a potem podpalił. Nie on jeden, uwierz mi.
– Dokładnie. W takim układzie prowokowanie innych ci nie pomoże.
– Dokładnie. W takim układzie prowokowanie innych ci nie pomoże.
– Tak właściwie
to czemu mi pomagasz? – spytałam. – W końcu to przeze mnie i Ruch Oporu
musieliście zwiewać z Vestalii i tak dalej.
– Sam nie wiem.
Jakoś tak. Mimo wszystko jesteś dobrą osobą, nawet jeśli udajesz wredną, a ja
zawsze takim pomagam.
– Dzięki. –
uśmiechnęłam się. – Nie łapię czemu jesteś w tej grupie psychopatów, ale jesteś
sympatyczną osobą.
Zmarszczył brwi,
ale skinął głowa na znak podziękowania.
– Chodź. –
Machnął ręką.
Na paluszkach
przeszliśmy przez korytarz i weszliśmy do niewielkiej kuchni.
– Muszę iść na
ważne zebranie Vexosów, a ty tu zostań, dobrze? Potem tu po ciebie wrócę. Pod
żadnym pozorem się nie ruszaj.
– Tak, tak, załapałam.
– mruknęłam, wyciągając z zamrażarki lody. – Jak wrócisz i powiesz, że
Zenohelda szlag trafił, to uznam, że dziś jest całkiem miły dzień. – rzuciłam na
pożegnania.
Pokręcił głową i
westchnął ciężko, po czym wyszedł.
– Zostać czy nie
zostać? – zerknęłam na Fludima, a potem na Reiko, która się pojawiła.
– Lepiej zostań.
I tak nie wiesz jak trafić do tych piwnic, gdzie jest fragment. – poradził bakugan.
– Reiko, a może
ty wiesz?
– Niestety nie
znam przejścia. Trochę za dużo tu schodów. – skrzywiła się.
– W sumie
mogliby zainwestować w windy. – Wzięłam łyżeczkę i wbiłam w lody miętowe. – No nic.
Poczekamy na Volta i może on coś powie!
****
Wybuch zniszczył skarpę, na której stał. Zaczął spadać wraz z fragmentami skały i głazów. Tym razem chyba poszedł o jeden krok za daleko...
– Spectra! –
usłyszał ryk swego bakugana i poczuł, jak ląduje na miękkiej powierzchni czyli
łapie Heliosa.
Wtedy zrozumiał.
Z każdym krokiem w kierunku nieograniczonej władzy i siły coś tracił.
Najpierw stracił
rodzinę.
Potem rodzinną
planetę.
Następnie ważną osobę.
Następnie ważną osobę.
Później wiernego
przyjaciela.
A teraz był o
krok od utraty swego bakugana, który zawsze przy nim był i własnego życia.
Dodatkowo tracił cząstki siebie i stawał się taki jak Zenoheld.
Ludzie idący taką drogą jak
ty, giną szybciej niż myślisz!
Miała
rację...
Wstał i spojrzał
na promienie słońca, który powoli przedostawały się przez chmury. Ciągle jest
szansa. Jeszcze nie wszystko stracone!
– Jesteś dobry,
Dan. Najlepszy. – powiedział, patrząc czy z Heliosem wszystko w porządku.
– Dzięki,
stary – ucieszył się szatyn.
Keith uniósł
nieco kąciki ust. Już wiedział, co powinien zrobić.
– Powinienem być
z najlepszymi, a nie z nimi walczyć. – rzekł, po czym wyłączył i ściągnął
maskę.
Promienie
słoneczne wpadły mu do oczu i rozświetliły scenę bitwy.
– Wreszcie
wszystko zrozumiałem. – oświadczył, patrząc na na Wojowników zgromadzonych
wokół Dana.
Czemu wcześniej byłem tak głupi, by tego
nie zauważyć? –
pomyślał.
– Keith,
nareszcie! – Mira przytuliła się do niego.
Objął siostrę i
przyciągnął do siebie.
– Przepraszam,
Miro. Za wszystko. – wyszeptał, tuląc ją i gładząc jej włosy.
– Tak tęskniłam.
– wymamrotała, ścierając łzy.
Uśmiechnął się
tylko i pozwolił siostrze wypłakać się. Był jej to winien.
Już 40 rozdział, hyhy i ponad połowa historii xD Serio, zostało może z 30 rozdziałów O.O
Dan: A potem Gundalianie!
Ja: Przydałoby się ogarnąć ten sezon. Nom, ale co do rozdziału, to Spectra "przykro mi" ale koniec zabawy. Wypad!
Spectra: *pije sok* Nie
Ja: -.- Jeszcze się stawiasz, durniu farbowany?!
*dyskutują dość niecenzuralnie gdzieś z tyłu*
Jessie: No tooo...Ruskie stronki! xD
Jessie: Kupię ci na urodziny xd
Gus: A mój fartuch
Jessie: Będzie, bez nerwów xD
Ja: Tym sposobem Shadow zabił największy mózg na Vestalii xD
Shadow: Uznał, że mam fatalne paznokcie
Jessie: Nieładnie
Shadow: Dokładnie
Jessie: Bo one są tragiczne
Shadow:....
Ja: "odważny" Hydron jako uczeń xD
Jessie: Oczy już zjarane od herbatki
Jessie: *zakrztusza się ciastem* J-jak?!
Ja: Mówiłam, że dorwę każdego xD
Keith: Helios, masz tam jakiś pocisk na składzie?
Jessie: Ace...Powodzenia na urodzinach xd
Ace: Wracaj tu z tym telefonem!
Ja; W sumie Halloween za niedługo xD
Jessie: Ale to nie jest Halloween tylko koszmar ;-;
Dan: Pomyśl co tam musiał przeżywać Volt
Jessie: Zapłacili chociaż dobrze?
Jessie: Hydron, a czemu ja nie byłam na takiej herbatce?!
Hydron: Czasu nie było
Jessie: Jasnee, ale Lync to już mógł, tak?! *foch*
Hydron: Weź tu zrozum kobietę
Keith: Daj jej czekoladę albo kwiaty
Shadow: Już masz taktyki obcykane, co? Na Vestaliankach próbowałeś?
Jessie: Matka cię Spectra nie uczyła, że ludzi się nie porywa? To bez pytania?!
Dan: Co ja mam powiedzieć?
Jessie: Kopnąć w gębę.
Jessie: Bo jedzenie ważniejsze xD
Dan: To jest oczywiste.
Ja: Bakugan w wersji szkolnej xD
Jessie: Mylene pielęgniarka? I to jest motywacja, by nigdy nie chorować! xD
Ja: Keith fajne...pierze na głowie xD
Ja: Dobić was? Mam wersję gender prawie każdego xD
Lync: No super, tylko tego brakowało
Shun: *morduje jednym okiem*
Ja: Już tak się nie marszcz, Keith i Gus mają gorsze xD
Keith&Gus: Tsaa -.-
Jessie: Lync, szykuj się na lincz
Ja: Ten płaszcz jest mój!
Spectra: No chyba cię coś boli
Ja: Ciebie matka podrzuciła 2 razy a złapała raz, więc siedź cicho!
Jessie: Gus sam by chciał przymierzyć, ale się wstydzi ^^
Gus:....-_-
No i to na tyle xD
Do zobaczenia! - profesjonalny niszczyciel psychiki, Angel
Jest Lync,Będzie Renik ^^ nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńLync; a pomęczysz choć raz go zamiast mnie?
Irs; jeszcze nie
Będzie Renik, będzie
UsuńJessie: Kto to?
On ma białe włosy, więc nie wiem czy go polubisz...
Shadow: Mnie lubi!
Jessie: No w opku to ty jesteś pan zjeb
Shadow: ;-;
*ociera łzy*
OdpowiedzUsuńJa: Keith *dalej ociera łzy*
Ja: To jest takie AWWW <3 *zmiana nastroju*
Ja: A teraz ratuj swoją panne!
Keith: *zbyt zajęty...wszystkim xD*
OdpowiedzUsuńJessie: Mnie nie trzeba ratować, dam sobie radę ^^
Lync: Wżerając zapasy lodów?
Jessie: A żebyś wiedział ^^
Lync: To jest plan
Jessie:plan na całe życie ^^
UsuńLync: tylko to?
Jessie: nie tylko! *wymienia pierdyliard rzeczy *
Lync: to już coś
Jessie: A co ja się będę męczyć? Odrobina szczęścia i Zenuś zejdzie
UsuńSpectra: W co ty wierzysz?
Jessie: Zjeżdżaj pod Biedrę -.-
Ja: *śmieje się gdzieś w tle*
OdpowiedzUsuńToshiya: *patrzy na obraz Shuna i na Shizu* Wyglądasz jak klon swojego brata. Tylko, że mniejszy.
Shizuka: *ignoruje go*
Falcon: To miał być komplement?
Toshiya: *wzrusza, eee skrzydłami?* Pojęcia nie mam. Szefowa ma dziwne rozumowanie komplementu.
Shizuka: To może lepiej nic nie mów.
Toshiya: Sorki szefie, to jest niewykonalne. ;)
Kaosu: Tak właściwie, czemu mówisz Shizu per szefowo?
Toshiya: Bo tak i tobie nic do tego cegło czerwona.
Ja: *ucieka przed Acem* No już, juz bo ci się loczki zrobią
UsuńAce: Usuń to zdjęcie!
Jessie: *z kolejnym pudłem lodów* Ace, po co się drzeć? Gus i tak ma gorzej
Spectra: Z tobą jest gorzej. Tak się patrze co robisz i dziwię, że jeszcze żyjesz
Keith: Dziecko szczęścia
Jessie: Ty maszkaronie to byś najchętniej mój grób zobaczył, co?
Spectra: Nawet nie wiesz jak bardzo
Ja: Spectra, pan Miecio cie spod Biedry wykopał? To próbuj pod lidlem