Okazało się, że
poprzednia noc była ostatnią, którą w pełni przespałam. Dlaczego? Bo już
następnej dopiero gdy była czwarta, postanowiłam się położyć. A po dzisiejszym
dniu spędzonym na różnych głupotach, nieudanych próbach nauczenie Miry
gotowania i rozdzielania Ace’a od Dana szaleliśmy jeszcze bardziej!
– Jess, patrz, co
mam! – okrzyk Dana oderwał mnie od oglądania filmów na tablecie.
Szatyn pchał
najprawdziwszy sklepowy wózek! Wytrzeszczyłam oczy i rzuciłam tablet na stolik.
– Skąd to masz? –
spytałam, wstając.
– Na trzecim
piętrze jest taki mini sklep i tam było ich kilka. – wyjaśnił Dan.
Dobra, nie chce
wnikać po co rodzicom Marucho sklep w domu. W gruncie rzeczy czemu ja się
dziwię? Mają tu zoo, kawiarenkę, spa i kino. Sklep nie jest niczym specjalnym.
– Bierz jak
najwięcej poduszek. – rozkazał Kuso.
– Dan, czy ty
chcesz...
– Dokładnie!
Będziemy podróżować wózkiem po domu Marucho!
– Ale nie mamy
wiosła ani niczego w tym rodzaju! – zauważyłam.
Machnął lekceważąco
ręką i popędził w głąb korytarza. Gdy wrócił, wózek miał już dwa miękkie
siedziska i był otoczony grubą warstwą poduszek. Okoliczne kanapy zostały
pozbawione swoich ozdób, ale przecież jesteśmy ważniejsi!
Dan machał
dumnie miotłą. Chciał ją przerzucić do drugiej ręki, ale coś mu nie wyszło i
trafił się w głowę, a miotła rąbnęła o ścianę.
– Ciii! –
Przyłożyłam palec do ust. – Jest już druga! Większość pewnie śpi!
– Dobra, dobra.
Bez tych nerwów. – Wyszczerzył się Kuso.
Władowaliśmy się
do środka, Dan odepchnął się miotłą od podłogi i popędziliśmy w nieznane.
Zapomnieliśmy o
jednej, podstawowej rzeczy, która obowiązuje w domu Marucho. Nigdy, PRZENIGDY
nie chodź w nim po ciemku! A my jechaliśmy
w całkowitej ciemności!
– AAAAAAAA! –
wrzasnęliśmy jednocześnie, gdy wózek zachybotał, a potem zaczął rozpędzony
zjeżdżać ze schodów, podskakując przy tym.
– Babcio Mary
ratuj mnie! Obiecuję, że nigdy więcej nie będę kąpała twoich kotów, a potem
suszyła ich suszarką! – krzyknęłam, kiedy prawie wyleciałam. Na szczęście jedną
ręką złapałam się z rączkę wózka, a Dan przytrzymał mnie za ramię.
– Suszyłaś koty
suszarką? – krzyknął zdumiony.
– To nie jest
teraz najwa....AAAAAA! – Wózek wyrzucił nas do przodu. Zacisnęłam powieki i
oczekiwałam na bolesne spotkanie z ścianą lub podłogą. Ciekawe czy coś sobie
połamię...Kto wezwie pogotowie? Znajdą nas w ogóle w tych ciemnościach?!
– Mam cię! –
Usłyszałam i poczułam, jak ktoś mnie łapie. Otworzyłam oczy i ujrzałam Ace’a.
– Mój ty
zbawicielu! – wrzasnęłam i zaczęłam go dusić. – Dzięki stokrotne!
– P-powietrze! –
wydusił i zrobił się nieco siny, więc go puściłam i zeszłam na podłogę.
Ace zapalił
światło, dzięki czemu dostrzegłam powyginany wózek, rozsypane poduszki i Dana
leżącego na jednej z nich.
– Mięęęchoo! –
Zaczął machać rękami jak zombie, a z ust pociekła mu ślina.
Grit prychnął
z politowaniem i krytycznym spojrzeniem zmierzył szatyna.
– Co się dzieje?
– Na szczycie schodów pojawiła się Mira, za nią Runo z Julie, a na szarym końcu
zaspany i rozczochrany Marucho.
– Eee... –
Podrapałam się po karku i zaśmiałam nerwowo. – Nic takiego...
Jednak rozwalony
wózek, wpółprzytomny Dan i poduszki mówiły same za siebie.
– Daan! – Runo zaczęła
klepać chłopaka po twarzy.
– Makaron. –
wymamrotał Kuso, łapiąc ją za włosy i wąchając je, za co dostał w łeb i ocknął
się.
– Za co?! –
oburzył się, masując siniaka.
– Z-z-za
wszystko! – wydarła się Runo i znokautowała go.
Parsknęłam
śmiechem na ten widok.
–Sorki,
Marucho, za wózek. – zwróciłam się do blondynka.
– Nic się nie
stało. – odparł. – Mogę wracać do
spania?
Zerknęłam na
zegar, stojący w kącie. Dochodziła trzecia. Czas najwyższy by się nieco
przespać. W końcu nie chcę jutro wyglądać jak trup!
****
Spectra po raz
kolejny przetarł ręką twarz i spojrzał ponuro na pusty kubek po kawie
(wyjątkowo nie wino xD). Nie mógł zasnąć i sam nie wiedział czemu. Przecież nic
takiego się nie działo! Ale jednak coś go dręczyło. Tylko co to było?!
Zirytowany
westchnął, wstał i powędrował do kuchni na poszukiwanie jakiejś herbaty
uspokajającej czy czegoś w tym rodzaju. Pamiętał, że Gus coś takiego kiedyś
kupował (ciekawe czemu xD).
– Coś nie tak? –
spytał Helios, siadając na blacie.
– Nic, tylko nie
mogę usnąć. – odparł, włączając czajnik.
Szumiąca woda
była jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu. Spectra w zadumie wpatrywał się w
sufit, a jego bakugan obserwował go z niepokojem.
Nagle Phantom
zrozumiał, co go dręczy. Było po prostu za cicho. On sam za wiele się nie
odzywał, podobnie jak Helios, a tylko oni byli na statku. Gus został
prawdopodobne zabity przez Zenoheld, a Jessica była z Wojownikami i ani myślała
wrócić.
Nie chodziło o
to, że potrzebował hałasu, ale przyjemnie było od czasu do czasu z kimś
porozmawiać lub posłuchać, nawet jeśli miałby to być rechot Shadowa lub różne
zmartwienie Gusa.
Z dzióbka
czajnika wypłynęła para. Sięgnął po niego i nalał sobie wrzątku do kubka. Wtedy
z kieszeni jego płaszcza wypadło małe urządzenie z małym monitorem i wieloma
guzikami.
Podniósł je. Po
co mu to?
Błyskawicznie
przypomniał sobie cały plan. Pozostawił napar na stole i szybkim krokiem podążył
do laboratorium. Siadł przy komputerze i wstukał kilka cyfr. Na monitorze
pojawił się plan miasta. Spectra najpierw sprawdził dane w gantlecie, a potem
wstukał je do wyszukiwarki.
Wszystko gotowe.
Na jego usta
wpłynął złowrogi uśmiech. Odchylił się na fotelu.
Czemu on
zapomniał o tym planie? Przecież był perfekcyjny.
Może to dlatego,
że czasami litował się nad tą idiotką z potężną mocą?
Phy, co za
idiotyczny powód.
Po prostu bez
Gusa niektóre rzeczy zabierały więcej czasu.
Tak, to jest prawdziwy
powód.
****
Chyba jestem wampirem,
bo gdy odsłoniłam okno i zobaczyłam słońce, to wkopałam się z powrotem pod
kołdrę i odmówiłam Fludimowi wysunięcia głowy.
– POBUDKA,
JESSIE! – Jednak ciepła pierzyna została ze mnie brutalnie zerwana.
Wściekła jak nie
wiem co, zerwałam się do siadu.
– Kto śmie
zakłócać mój sen? Jak cię zaraz przejadę pociągiem, wyrzucę do rzeki, a na
koniec wepchnę do kanalizacji, to pożałujesz tego czynu! – wydarłam się. – A-akane?!
– Zamarłam na widok dziewczyny z długimi fioletowymi włosami, niebieskimi
oczami w białej koszulce na ramiączkach i zwykłych rurkach.
– Cześć, Jess! –
Rzuciła się na mnie i zaczęłyśmy się przytulać, gadać coś do siebie i próbować
wstać, co skończyło się wizytą na podłodze.
– Gdzie Haruka i
Jane? – spytałam, gdy dowiedziałam się, że moja przyjaciółka wie o
wszystkim od Micka i została wpuszczona tu tylko dzięki temu, że zagroziła
ukradnięciem buldożera i rozwaleniem budynku.
– Obydwie
pojechały na wymianę do Hiszpanii. – odparła Akane.
– Co tam z
szkołą?
– Przecież wiesz
jakie są zasady: napiszesz im test semestralny i możesz nie przychodzić na lekcje.
– No w sumie. – Przeciągnęłam się.
– No w sumie. – Przeciągnęłam się.
– Jessie, ten
taki szatyn...
– Dan.
– O! Dan
powiedział mi, żeee – Nachyliła się i uśmiechnęła
chytrze. – zakochałaś w jakimś tam Vestalianie! Czy to jest prawda i czemu ja
nic o tym nie wiem?! – Skrzyżowała ręce na piersi i spiorunowała mnie wzrokiem.
Oszołomiona,
zakrztusiłam się własną śliną. Akane cierpliwie przeczekała mój kaszel.
– Po pierwsze,
ja się w nikim na zakochałam, tylko go lubię!
– Każda tak
mówi.
– Nie przerywaj
mi! A po drugie, kiedy ty przyszłaś, że ta papla zdążyła ci to powiedzieć?!
– O ósmej. Teraz
jest dziewiąta. – uprzedziła moje kolejne pytanie. – A ten chłopak jak się
nazywa?
– Keith. –
odparłam, planując morderstwo Dana.
– Nieźle. Ma
klatę, nieziemski głos i cudną twarz?
– Skąd mam
wiedzieć czy ma klatę? – oburzyłam się.
– Oj pewnie
podpatrzyłaś. – Akane przysunęła się do mnie
i nim zdążyłam zauważyć, co planuje, zaczęła mnie łaskotać. – Przyznaj
się albo nie przestanę.
– Powieś się!
Hahaha...dobra! Dobra! Hahaha! J-jest serio przystojny! – wydusiłam z siebie.
– Wiedziałam!
– Utopię cię w
ściekach. – burknęłam, odgarniając włosy z twarzy.
– Czekaj, nie
powiedziałaś mi czy podglądałaś czy Keith ma klatę! – zauważyła i z
złowieszczym uśmieszkiem zaczęła ruszać palcami.
– Ma!
– Nie
dosłyszałam.
– Ma, głuchoto!
Widziałam na własne oczy. Starczy?!
– Coś za cicho
mówisz.
Cisnęłam w nią
poduszką i nie wytrzymałam.
– WIDZIAŁAM
KLATĘ KEITHA NA WŁASNE OCZY, WYSTARCZY?! – wydarłam się.
Brzdęk.
Zerknęłam do
góry. Dan i Mira stali z kubkami herbaty, a liderka właśnie jeden upuściła.
Mieli otwarte usta. Ruda patrzyła się na mnie zmieszana i zaskoczona, a Kuso
krztusił się od tłumionego śmiechu. Akane też nie
wytrzymała i dostała ataku śmiechu. Zrobiłam się czerwona ze złości i zażenowanie
(bardziej z tego pierwszego).
– To nie tak! To
nie byłam ja! – wrzasnęłam, kopnęłam Akane i wbiegłam do łazienki, trzaskając
drzwiami.
– Jessie, czy ty
naprawdę... – zaczął Fludim, ale mu przerwałam.
– To była
wyjątkowa sytuacja, gdy byłam wpółprzytomna! Dotarło?!
– T-tak...
Kiedy już
przebrana wyszłam z łazienki, na korytarzu rozbrzmiał śmiech Akane i wrzaski
Ace oraz Dana. Westchnęłam i wytknęłam głowę przez drzwi.
– Co znowu? –
spytałam Shuna, na widok szamocących się chłopaków.
– Pokłócili się,
który zje ostatnią babeczkę.
Wykonałam jak
najbardziej prawidłowy facepalm i już chciałam dopaść Akane, gdy z głośników
popłynął głos Kato.
– Proszę was
wszystkich o zebranie się pod główną widną.
– Nareszcie
wszystko jest gotowe! – ucieszył się Marucho.
Wymieniliśmy
zaciekawione spojrzenia. Co tym razem wymyślił młody naukowiec?
~~~~~~~~~~~
Rozmowa o zodiakach (pozdro dla Kitty xD) zmotywowała mnie by napisać rozdział. Dziwne życie, oj dziwne xD Pojawił się na chwilę Spectra z swoim kolejnym "super" planem.
Spectra: Czy ty coś sugerujesz?
Ja: Skądże.
Spectra: -.-
Ja: *wyszczerz* Jeszcze dodatkowo leje, więc szybko go napisałam ^^ I pojawiła się Akane!
Akane: *macha ręką jak szalona* Cześć, wszystkim!
Shadow: Jaka energiczna O.o
Ja: Się dziwisz? Nie umiałabym stworzyć szarej myszki, co przeprasza, że żyję xd
Shadow Aaa...chociaż nie, masz rację
Ja: No właśnie ^^ A wgl wiedzieliście, że do charakteru Spectra pasuje baran? xD A do Jess strzelec, a strzelce i barany raczej nie tworzą związków. Ale ja walę zasady! xD
Spectra: Buntownik level hard
Ja: Ty, bo jak zostaniesz tym Romeo, to poniesiesz najbardziej idiotyczną śmierć!
Spectra: *wzrusza ramionami*
To tyle od nas
Mam nadzieję, że jak was nie rozśmieszyłam, to chociaż nikłe uśmiechy się pojawiły ^^
Do następnego!
Przeczytane! ^^
OdpowiedzUsuńKelly: *zwija sie ze smiechu gdzies z tylu*
Megi: Oddychaj, oddychaj *wahluje ja ksiazka* Oddychanie to podstawa
Ja: Kom mizerny, lece sie zadreczac ze nie umiem pisac. A i Rozdzial zarabisty! (jak zwykle xD)
Umiesz pisać i mi się nie zadręczaj! Bo tam przyjdę i sprzedam kopniaka xD
UsuńJessie: *bije sie z Akane gdzieś z tyłu*
Ja: *mówi między napadami śmiechu* Strzelec? Też jestem strzelcem ^^ i smokiem.
OdpowiedzUsuńKaosu: Ale to w chińskim zodiaku.
Ja: Czy to ważne? Ważne, że to jedno z moich ulubionych zwierząt. ^^
Kim: *niesie stos mang i książek w jednej ręce, a drugą macha do Akane* Heyo!
Jessie: Jak ja ^^
Usuńja: I nie łączysz się ze Spectrą U.U
Jessie: No przykro
Ja: I tak będziecie razem *.*
Fludim: Nie spoileruj
Akane: Teletubisie mówią: heyooo!
Hiromi: Co tu jest do spojlerowania? Przecież to było wiadome od samego początku. ;)
UsuńKaosu: Autorki mają w głębokim poważaniu, co zodiak (i nie tylko) mówi jeśli koliduje to z ich zamierzeniami.
Kim: *układa książki na półce, niektóre trzymając na głowie* Co tam u ciebie ciekawego?
Akane: *pilnuje czy Keith czyta podręcznik pt "Jak ogarnąć Jess"
UsuńJessie: Kiedy to go napisałaś?
Akane: Miałam trochę czasu ^^
Jessie: Ale ty mnie nie umiesz ogarnąć, a ja ciebie
Akane: *przykłada palec do ust* Ciii, a ogólnie zarąbiście ^^ a u cb?
Ja: Wiadomo XD
Kim: A nic nadzwyczajnego. Kaosu znowu latał na świeczkach. Aar znowu gra w finger roulette, co wychodzi mu coraz lepiej, ale wciąż ma poranione palce. Mizuś wścieka się na Behemota, Behemot na nią prycha. Kazami przypalają tosty.
UsuńHiromi: Norma.
Kim: No i sobotę znowu wybuchła nam kuchnia, a ciasto się nieco zważyło. Ale to już wina Yun.
Akane: Kabum kuchnia? Mi kiedyś pół domu spłonęło ^^ *wcina lody i głaszcze chomiczka po brzuchu* Jess, pamiętasz jak u ciebie wtedy zamieszkałam?
UsuńJessie: Nom, i wbiłaś do sąsiada cała z ketchupu z nożem w ręce.
Akane: Policja nie dała mi się wytłumaczyć
Jessie: Podbiłaś im oko, a jednemu paralizator przyłożyłaś sama wiesz gdzie
Akane: Ale żyje! I ma dzieci!
Ja:*wyrzuca muchę i trafia w kogoś* Ups..
Ten buldożer mnie dobił xDDD No i zostałam pozdrowiona! ^^ Pisz, pisz, bo sytuacje w tym opowiadaniu są nieziemskie i poprawiają człowiekowi humor! QwQ
OdpowiedzUsuńBo to Akane xD
UsuńTakie to jest ich główny cel xD
Akane: *dręczy Keitha*
Jessie: *rozważa zabójstwo łyżeczką*
Jinx: Puk puk.
OdpowiedzUsuńHarley: Już.
Pierrette: Przeczytałyśmy.
Harley i Pierrette: Rozdział.
Jinx: Kociaku na jakiż to plan znów wpadłeś? Hm? Jestem jego częścią?
Shadow: Jinx wiesz że to nieładnie przystawiać się do cudzego faceta? Uważaj bo jeszczeJessie wydłubie ci za to oczy >.>
Jinx: Ty się na żartach nie znasz Shadow. Ja mam swojego kociaka. A kicia na pewno się na mnie nie zezłości.
Shadow: Oczywiście.
Jinx: Nie wierzysz mi? Więc się zapytam: Jessie złościsz się na mnie? Tak w ogóle. Akane czuję że związkowi tych naszych friend'ów przyda się mała interwencja kogoś z zewnątrz*wskazuje na siebie i Akane*. Ty się zajmiesz Jessie a ja zabiorę się za Keith'a co ty na to?
Harley: Kuso nie spodziewałam się że kradniesz. Nieładnie. Znaczy wiesz ja sama święta nie jestem, ale mogłeś porwać się na coś lepszego niż wózek ze spożywczaka.
Dan: Powiedziała ta która ukradła cukierki i zabiła sprzedawcę >.>
Harley: -,-. Jesteś dla mnie nie miły wiesz? A ja tego bardzo nie lubię.
Jinx: Dobra. Mniejsza. Angel rozdział taki...taki...
Harley: Taki w stylu commedia dell'arte .
Jinx: Właśnie. Czyli SUPEROWY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pierrette: Życzymy Ci mnóstwo weny.^^
Harley: Na next czekamy. :)
Pierrette i Harley: I na next czekamy ^^
Dan:*patrzy na bliźniaczki* To dlatego Ace mówił że...
Harley: Co mówił?
Pierrette: Coś obraźliwego?
Dan:...Nie*ucieka*
Harley i Pierrette: Kuso wracaj tutaj!
Akane: *wcina pozostałości lodów* Ty myślisz, że nie wiem? Ja już mam tyyyle planów!
UsuńJessie: Jasne, że się nie gniewam ^^ A ty Akane, najlepiej się rzuć pod pociąg!
Akane: Może kiedyś
Jessie: Daaj trochę! *zaczyna sobie z Akane wyrywać pudełko lodów miętowych i dźgać się łyżką*
Dan: *zbyt zajęty darciem się jaki to jest wspaniały*
Spectra: *próbuje udusić Autorkę rajstopami*
Ja: *broni się nożyczkami* Ja czekam na jutrzejszy wos xD
Jessie: Kom mało ambitny, ale szkoła wysysa wenę, a Angel jakieś shoty sobie wymyśliła ;-;