“Sometimes, I
hate, the life I made
Everything's
wrong every time
Pushing on I
can't escape
Everything that
comes my way
Is haunting me
taking its sweet time
Holding on I'm
lost in a haze
Fighting life to
the end of my days
Holding on I'm
lost in a haze
Fighting life to
the end of my days*”
Dlaczego ludzie
wciąż walczą?
Czemu bronią
swoich ideałów, chociaż i tak są z góry skazani na porażką?
Giną za nic, za
puste słowa.
To takie
nielogiczne...
Czy nie łatwiej
jest się poddać i oszczędzić sobie cierpienia?
Czyż nie lepiej
zamilczeć?
– Nic się nie
zmieniłaś. – Reiko uniosła głowę i
spojrzała w stronę, z której dobiegł głos. Ujrzała postać dziewczynki w
podartej sukni patrzącą na nią z pogardą.
– Ja... – dalsze
słowa uwięzły w jej gardle.
– Dlaczego ktoś
taki doprowadził do mojej śmierci? – syknęła zirytowana dziewczynka, zaciskając
pięści. – Dalej jesteś żałosna. Jak zwykły robak...Ne, kogo tym razem
uśmiercisz, by łudzić się tym swoim – uśmiechnęła się szyderczo. – półżyciem?
– Nie...Nie
chciałam nikogo...
– Tylko mi się
tu nie rozrycz! – warknęła dziewczynka. – Zawsze będziesz takim śmieciem? Wiesz
co? Powinnaś nigdy się nie narodzić!
Reiko nawet nie
drgnęła, tylko westchnęła.
– Wiem. Gdybym
nie przyszła na świat...
– I jeszcze
zgrywasz taką opiekuńczą strażniczkę. Wzruszające. – kpiła dalej. – Idiotyczna szopka.
Zabiłaś wszystkich i nic tego nie zmieni, rozumiesz?!
Kobieta skuliła
się, ale dziewczynka nie ustępowała i krążyła nad nią, kpiąc i szydząc.
– Jesteś
żałosna.
– Wiem...
– Potwór.
– Jednak...
– Nic dziwnego,
że cię otruto. – nie dopuszczała jej do słowa, coraz bardziej niszcząc, i tak
już osłabioną, psychikę Reiko.
– Przestań. –
szepnęła kobieta, czując, jak jej ciało drży. Miała dość. Była tak bardzo zmęczona.
Straciła wolę
walki. Bo po co jej ona? I tak nie wygra.
Przecież...
Spojrzała na
spinkę, którą trzymała w dłoniach i uśmiechnęła smutno. Ona za chwilę zniknie.
I nikogo więcej
nie skrzywdzi.
****
Alice okazała
się w pełni opanowaną osobą, które dodatkowo logicznie myśli, bo z mojej
chaotycznej paplaniny połączonej z lataniem po domu i wyzywaniem Lynca od ameb,
wywnioskowała, kim jestem i co się dzieje. Wraz z informacjami od Dana wiedziała
już wszystko.
– Poczekaj,
znajdę kluczę. – rzuciła, gdy zbiegłyśmy do piwnicy i trafiłyśmy na gigantyczne
drzwi, które chyba przetrwałyby wybuch bomby.
Skinęłam głową,
niecierpliwie przebierając nogami. Co prawda proponowałam wybicie lub otwarcie
okna, ale kiedy ujrzałyśmy zamieć, uznałyśmy, że lepiej wyjść od tyłu.
– Dziadek znów
je gdzieś wrzucił. – powiedziała zmartwiona.
– Zamorduję tą
piszczałkę. Niech mi nie próbuje ginąć! – warknęłam.
– Musimy
przeczekać, Jessie. – szepnęła Alice, prowadząc mnie po schodach. – Poza tym –
obrzuciła mnie uważnym spojrzeniem. – musisz się przebrać i zjeść coś ciepłego.
– oświadczyła stanowczo i nim mrugnęłam, zostałam sama w łazience z długimi
czarnymi spodniami, fioletowym swetrem i kozakami ze skóry.
– To anioł a nie
człowiek. – stwierdziłam, zrzucając zniszczoną i mokrą suknią. Wdziałam nowe
ciuchy. – Jednak nie mogę czekać. Nie chcę żeby znów ktoś zginął. – Wbiłam paznokcie
w wewnętrzną część dłoni.
– Jessie... – szepnął cicho Fludim.
Wyszłam na
korytarz i podeszłam do okna. Na zewnątrz szalała śnieżyca, ale nie mam
wyjścia. Pociągnęłam za uchwyt, by otworzyć okno, gdy usłyszałam przeraźliwy
pisk w uchu. W zawiei śnieżnej dostrzegłam czyjąś niewyraźną sylwetkę.
Wytężyłam wzrok. Kto to?
– Siostrzyczko,
pobawmy się na dworze! Proooszę! – usłyszałam dziecinny głosik dziewczynki i
ujrzałam jej zarys na białych płatkach. – Wiesz co, siostrzyczko? Mama mi
mówiła, że jutro będzie piękne nocne niebo. Pooglądamy to, prawda? – Zaśmiała się
radośnie, a jej sylwetka zrobiła obrót, po czym schowała ręce za siebie i
nachyliła się. – A teraz chodźmy!
Zakręciło mi się
w głowie. Zamknęła na chwilę oczy i oparłam się o ścianę. Kto to był?
Wtedy pojawił
się inny obraz. Znów widziałam płomienie i wszechobecny dym. Wrzask i płacz
mieszały się w jeden upiorny dźwięk. Nagle wybuchło oślepiające światło, po
czym zapanowała cisza.
Brzdęk!
Spojrzałam w dół
i ujrzałam pierścień. Ten sam, który mam cały czas przy sobie. Pomacałam
kieszeń, upewniając się, że jest na swoim miejscu.
– Nienawidzę
cię. – Rozległ się poważny i groźny głos, który odbijał się od ścian. –
Przeklinam cię! Zostaniesz zniszczony przez swe własne dzieło!
Nie chcę tu być.
To miejsce, te słowa, napełniają mnie strachem.
Cofnęłam się o
krok i poczułam, że lecę w pustkę.
Ból.
Płomienie i dym znikły, a ja leżałam na dole
schodów. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam zszokowana.
– Nic ci nie
jest? – spytała Alice, nachylając się nade mną. – Niedobrze, wygląda na
skręconą. – zatroskała się i popatrzyła na moją kostkę.
– Bez przesady. –
mruknęłam i spróbowałam wstać. Tylko dzięki dziewczynie nie wróciłam na dywan.
– Muszę cię
opatrzyć. – powiedziała stanowczo.
– Dziękuję.
Uśmiechnęła się
ciepło.
– Nie ma za co.
– Gdyby kózka
nie skakała, to by nóżki nie złamała. – powiedział rozbawiony Fludim, gdy dokuśtykałam
do kuchni i opadłam na krzesło.
– A siedź cicho.
– warknęłam, mordując go wzrokiem. – To jest Fludim, mój bakugan i przyjaciel.
Ma dwie domeny. – wyjaśniłam, widząc minę Alice.
– Miło poznać. –
przywitała się moja maruda.
– Mi również. –
odparła dziewczyna i wyjęła bandaże. Zmniejszyła ogień pod garnkiem z zupą i
rozwinęła białe zwoje.
– Jesteś
naprawdę miła. – wyrwało mi się, gdy moja kostka była już zabandażowana.
Zarumieniła się
lekko i uśmiechnęła.
– Dziękuje. –
wydukała.
Taaa, trochę
niezręcznie się poczułam, więc zaczęłam rozważać moją sytuację, która za wesoła
nie była. W tym stanie to raczej Lynca nie uratuję! Dzięki pechu!
– Śnieżyca
ustała! – zerwałam się z krzesła i złapałam półki, by nie upaść. – Lync! –
Zaczęłam skakać na jednej nodze, ignorując nawoływania Alice, bym przestała.
Wypadłam na dwór,
zaliczając przy okazji glebę. Nikogo nie zobaczyłam. Żadnych śladów po jakiś
atakach. Jakby nigdy nic się nie stało. Może śnieg przykrył?
Ruda podniosła
mnie z ziemi i sama rozejrzała się uważnie.
– Gdzie jest
Lync? – spytała, zaciskając dłoń na swetrze.
– Też się
zastanawiam. – odparłam. – Piszczałko, wracaj tu, bo nie ręczę za siebie! –
ryknęłam ile sił w płucach.
Odpowiedziała mi
cisza. Pokuśtykałam do przodu i zobaczyłam coś, przez co miałam uczucie, jakby
ktoś mnie zdzielił w głowę.
Na śniegu leżała
czarna rękawiczka.
Osunęłam się na
ziemię i wzięłam ją do ręki. Wypadł z niej nośnik danych. Poczułam, jak w gardle
rośnie mi gula, a w sercu płonie wściekłość. Zacisnęłam pięść, czując
ogarniającą mnie rozpacz. Znowu!
– Jessie, coś
się stało? – podbiegła do mnie Alice.
Otworzyłam dłoń
i podsunęłam w jej stronę. Usłyszałam, jak zachłysta się powietrzem.
– Lync... – szepnęła.
Podniosłam wzrok
na padający śnieg. Kilka płatków spadło mi na czoło.
Dlaczego?!
Zakręciłam się w miejscu,
czując, jak moje ciało wypełnia gorąco.
– Jessie! –
krzyknęła Alice.
– Przepraszam. –
wymamrotałam, zanim śnieg, przerażona twarz Rosjanki oraz niebo zmieszały się w
jedno i znikły.
****
– Widzisz? Mimo
że nie żyjesz, to pochłaniasz kolejne życia! – kolejny okrzyk rozniósł się po
przestrzeni wypełnionej gwiazdami.
Reiko patrzyła
niewidzącym wzrokiem przed siebie. Jej
prawa ręka, która była lekko wysunięta do przodu, obracała w palcach złoty
pierścień.
– Odwaga pozwala
kroczyć przez życia z uniesioną głową. – przeczytała. – I wtedy najczęściej tą
głowę tracisz. – stwierdziła.
Kolejny przegrał
i został wepchnięty w mrok. Czemu się wychylał? Przecież mógł przeżyć. Więc
dlaczego?!
– Ludzie pragną
wolności. Dlatego, gdy ją im odbierzesz, to skażesz się na porażkę. –
powiedziała, po czym westchnęła i przewróciła się na plecy.
Nie rozumiała
ludzi. Nie rozumiała ich uczuć i emocji. Przecież one krzywdzą najbardziej.
Przez nie dochodzi do największych tragedii.
Zamknęła oczy i
schowała twarz w dłoniach. Pragnęła zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Uwolnić
się od łańcuchów, które ją krępowały. Lecz nie może. Musi wypełnić swą ostatnią
obietnicę.
Przepowiednia
nie może się spełnić...
****
– Jess jest u
ciebie?! – wykrzyknął uradowany i zaskoczony Dan, wytrzeszczając oczy na ekran,
gdzie rozmawiał przez chat z Rosjanką.
Alice przyłożyła
palec do ust.
– Ciszej. Ma
wysoką gorączkę oraz osłabiony organizm i teraz śpi, więc potrzebuje spokoju.
– Sorki. –
szepnął chłopak. – Rany, ale się cieszę!
Dziewczyna
uśmiechnęła się, widząc radość przyjaciela, lecz szybko spoważniała.
– Dan,
powinniście po nią jak najszybciej przyjechać. Może się z tego rozwinąć jakaś
choroba, a ja nie jestem wybitną lekarką. A i Jessie ma skręconą kostkę, bo spadła ze
schodów.
– Jasne! Za
niedługo będziemy! – Kuso już podniósł się z kanapy, gdy Alice dodała ściszonym
głosem.
– Mógłbyś
poprosić tu resztę? Mam wam coś do powiedzenia.
– Co się stało,
Alice? – Dan zaniepokoił się zmartwioną miną przyjaciółki.
Dziewczyna
spuściła głowę i zacisnęła palce na rękawiczce. Przed oczami ujrzała twarz
Lynca. Łzy zakręciły się w kącikach powiek.
– Muszę wam coś
powiedzieć. – wydusiła. – Stało się coś strasznego.
Jedna kropla
spadła na klawiaturę i spłynęła na podłogę.
* Narcissistic Cannibal - Korn (ja akurat słuchałam coveru EarlyRise, bo mi pod post pasował ^^)
Rozdział 45 z cyklu tych bardziej smutnych...No i Jess się pochorowała xD
Jessie: Cholerna ruska śnieżyca -.-
Ja: A ja mam już po dziurki szkoły. Dosłownie. Bokiem mi wychodzi nauka, sprawdziany i kartkówki. Listopad i grudzień to najgorsze miesiące >.>
Dan: Patrz jak optymista. Za niedługo święta
Shadow: Chcę śnieg
Ja: Chcieć to ty sobie możesz .
Jessie: Ale ja też.
Akane: Ty to leż pod tymi kocami!
Jessie: Aye, aye
Akane: Co ja ci kupię na święta... *lisi uśmiech i wzrok na Dana*
Dan: *ten sam uśmiech*
Jessie: *smarka* żyję wśród debili...
Akane: I patrz o ile ci łatwiej z Vexosami. Chociaż taki Keith to kompletnie nowy wymiar kretynizmu i chamstwa *ignoruje spojrzenie chłopaka, które może wręcz zamrażać*
Ja: Tak teraz widzę, że mam rozdział 46 napisany ^^ Ale trzeba go trochę zmienić, więc może go wrzucę we...*zerka na kalendarz* poniedziałek! (może xD)
Odmeldowuje się! ^^
Wiem, że to tylko mały błąd, ale jak w kwestii Alice znalazłam "A i mam skręconą kostkę, spadła ze schodów." to się uśmiałam, bo kostka sama jej się skręciła spadając ze schodów xD
OdpowiedzUsuńJeny Kitty a ty od 7 na posterunku? XD Za chwilę poprawie xD
UsuńJa: *stara się nie spalić kuchni* Nie ma to jak czytać rozdział i uczyć się do chemii robiąc obiad xD
OdpowiedzUsuńKelly: I kolejny trup
Ja: Lyncuuuuś T.T
Kelly: Vanessa ostatnio polubiła uśmiercać postacie... Ku nieszczęściu co poniektórych...
Ja: ^^" Za dużo FF
Kelly: Tiaa....
Ja: Nie marudź, u ciebie jeszcze nikogo z twoich towarzyszy nie uśmierciłam
Kelly: Jeszcze!?
Ja: Ee te plany są odległe.... ^.^" No mniejsza twój rozdział jak zwykle zarąbisty, ja jeszcze śpie po wczorajszej wizycie dziewczy i maratonie rowerowym po wsi i naszej głupawce przy monomopoly... od zera do milionera w moim przypadku sie sprawdzilo xD
Kelly: Miała jedynie 10tyś skonczyła gre z 40 milionami...
Ja: Dziewczyny chciały mnie zabić jak postawiłam kolejny domek na Białymstoku i musiały mi zapłacić 14 milionów xD *coś kipi* Szlak!
Kelly: Dzwonić po straż?
Ja: *ratuje kluski* Obejdzie się... To czekamy na next! ^^
Ja: Powinnam się uczyć... E tam xD
UsuńJessie: A potem będziesz jęczeć
Ja: Cii xD No Lyncuś zniknął..hyhyhy
Spectra: Pogarsza jej się
Jessie: Gdzie jest kaftan?
Ja: Walcie sie
Lync bidoku :'(
OdpowiedzUsuńDan: Szkoda gościa. Fajnie się z niego bekę robiło.
Shadow: Dan bądź poważny. Śmierć Lync'a to nie jest powód do żartów. I kto teraz jego pogrzeb opłaci? No kto? No my! Vexosi!
Jinx: Jak mam być szczera to naprawdę szkoda Lync'a. Za młody był na śmierć.
Shadow: Reiko nie smuć się. Ej dziewczynko, tak do ciebie mówię, czemu tak dręczysz biedną Rei? Co? To nieładnie wiesz o tym? Widzę że Madam Sellon musi cię paru rzeczy nauczyć. Tak w ogóle to gdzie masz mamę mała? Dzieci w twoim wieku nie powinny same włóczyć się po innych wymiarach.
Harley: I kto to mówi.
Shadow: Po 1) to było raz, po 2) gdyby nie to to wy byłybyście teraz...mniej harlejowate i mniej pierrettowate o.O?
Pierrette: Ale to i tak nie zmienia faktów.
Shadow: Daj kobiecie palec, a weźmie ci całą rękę. Dosłownie.
Dan: A kto to jest ta druga dziewczynka?
Shadow: No i kolejne dziecko bez opieki. Dlaczego te dzieci się ciebie nie słuchają Angel i same włóczą się po wymiarach i innych rzeczach?
Lync: Jakie dzieci? O czym ty mówisz?
Shadow:*rzuca się mu na szyję* LYNC! TY ŻYJESZ!
Lync: No żyję.
Dan: Jeszcze.
Lync: Dzięki...ty to umiesz poprawić człowiekowi humor. Wracając. Jakie dzieci? O.O
Shadow: Noooo...ta dziewczynka co darła się na Reiko, to dziecko z wizji Jessie...
Dan: Może to...jakieś sierotki które siedziały na ulicy w pudle z kartonu i szukały pracy, a Angel je znalazła i zaproponowała im robotę u siebie na blogu? O.o
Elz:*szepcze* Ej, coś wam powiem.
Shadow i Dan:*również szepczą* Co?
Elz:*szepcze* A może to po prostu nowe postacie? Chociaż mam nieodparte wrażenie że z dziewczynką w pierwszej scenie mieliśmy już przyjemność wcześniej się zapoznać.
Dan i Shadow:...
Shadow: Szlag! Dobra jest ;_;
Dan: Sister coś mi się wydaje że ty źle kombinujesz.
Elz: Zakład? Każdy kto się ze mną zakłada przegrywa, przecież dobrze o tym wiesz.
Dan:...Ok.
Shadow:*zaciera ręce i znacząco porusza brwiami* Czyli co obstawiamy? :D
Dan: Że teoria Elz mówiąca o tym że to nowe postacie jest nieprawdziwa.
Lync: Ale kiedy to są nowe postacie ;-;
Shadow:*szepcze do Volana* Zatkaj się. Bo hajs przebiegnie mi koło nosa.
Elz: Ok, o to się zakładamy.
Dan i Elz ściskają dłonie. Shadow ma już je "przecinać", kiedy w ostatniej chwili zatrzymuje dłoń nad ich dłońmi i pyta:
Shadow: A tak jeszcze tylko zapytam. Tak z ciekawości. O ile się zakładacie?
Elz: O 100 złotych.
Dan: Okej.
Shadow: A jaki procent mi przypadnie od tej sumki?
Dan: Może być 50%, albo 45%.
Elz: Ok.
Shadow: Okej :D*przecina ich dłonie i zakład jest oficjalnie aktualny*
Lync: Dobra. Ci debile nie umieją myśleć. Idę do Anubiasa.*idzie do swojego, Dana, Elz i Anubiasa pokoju*Ej Anubias.
UsuńAnubias:*siedzi na łóżku i się uczy* Czego?
Lync: Czytaj. *daje mu telefon z najnowszym rozdziałem u Angel*
Anubias: No. Przeczytałem.
Lync: Słuchaj. Mógłbyś wytłumaczyć tym głąbom że te dwie dziewczynki które pojawiły się w rozdziale u Angel to nie są żadne nowe postacie?
Anubias: Po 1) skąd wiesz że nie są? Może to taki zabieg przeprowadzony przez Angel. Ja tam odnoszę wrażenie że tą pierwszą już wcześniej widziałem, a ta druga to zapewne styropian w wersji little. Albo jej siostra. I po 2)czemu sam nie możesz im tego wytłumaczyć?
Lync: Bo...bo...BO SZKOŁA ZRYŁA MI MÓZG I NIE MAM SIŁY!
Anubias: To ty miałeś mózg?
Lync: Noooooooooooo
Anubias: Nie zauważyłem*przewraca stronę w książce* A teraz spływaj stąd bo muszę się uczyć.
Lync:*już jest przy drzwiach, ale jeszcze odwraca się i pyta z chytrym uśmieszkiem na twarzy*Jak było na próbnych maturach? :D *pyta i uchyla się przed lecącą w jego kierunku książką*
Anubias: Wypier*** powiedziałem.
Lync: Ja nie mogę. Mógłby trochę wrzucić na luz.
Belfra: Pisze w tym roku maturę więc co się dziwisz? Nie oczekuj od niego że będzie zawsze obecny.
Lync: Co ty tu robisz? O.O
Belfra: A tak wpadłam. Wyjeżdżam do San Diego więc przyszłam się pożegnać.
Lync: Na jak długo wyjeżdżasz?
Belfra: Nie wiem. Wszystko zależy od tego ile sprawy które mam tam do załatwienia, będą mnie tam trzymać.
Lync: Ok. To bye bye.
Belfra: Angel otworzyłaś przeczkole? Tyle dzieci u ciebie w tym rozdziale. :))
Lync: Ona przygotowuje Jessie do roli matki. Wiesz to taki kurs na szybko.
Belfra: Tak. I oczywiście widać jak Jess bierze w tym twoim "kursie" czynny udział. ZE ZŁAMANĄ KOSTKĄ.
Lync: Skręconą, nie złamaną.
Belfra: Jeden pies. Lepiej dmuchać na zimne, niech ją tam Alice dobrze opatrzy, bo jak ona w takim stanie będzie walczyć z Zenoheldem?
Lync: Może przyjebać mu kulą ortopedyczną.
Belfra:...Nie było pytania. Dobra to ja się idę jeszcze pożegnać z tymi dziećmi z liceum i z tym gimbem i wybywam podbijać San Diego. Tak btw. Wiedzę że w końcu wróciliście do dawnego rytmu komentowania. Chodzi mi tu o jakość komentarzy. Ten wasz ostatni był taki jakiś niemrawy.
Lync: Bo Dan i Elz komentowali.
Belfra: Liceum mimo wszystko robi swoje. Za rok już piszą próbne matury. Poza tym Angel pewnie też łatwo nie ma. Za rok ma egzaminy i bierzmowanie. Ty Lync jeszcze kisisz się w tym gimnazjum, i może tego wszystkiego nie widzisz, ale wierz mi nie jest łatwo.
Lync: Ale ja też w przyszłym roku mam egzaminy.
Belfra: I guzik się do nich przygotowujesz. Już do książek bo Shadow'a tu przyślę.
Lync: Dobra, dobra. Tylko daj mi skończyć komentarz.
Belfra:*schodzi na dół do salonu*
Lync: Jess nie chcesz może tego uzdrowicielskiego eliksiru Elajzy? Może ortopeda ci się też przyda? Elz zna jednego bo sama do niego chodzi więc wiesz, jakby co to daj znać to umówimy wizytę.
Shadow: Kuso nie drzyj się tak bo biednej Alice bębenki popękają. I nie smutaj tak. Dzieciak zginą, trudno. Stało się. Trzeba żyć dalej.
Lync: Widzę że jesteś uradowany.
Shadow: A jak :D Hajs niedługo dostanę i będzie git ^^
Lync: Aha spoko.
Elz: Angel rozdział PRZE, PRZE, PRZE BOSKI! Działo się działo ^^. Jestem strasznie ciekawa ego ducha tej dziewczynki ^^
Dan: Przesyłamy ci BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO DUŻOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO WENY :D
Lync: Szalejesz Dan. Tyle "o" na jednym wdechu.
Elz: I oczywiście pozdrawiamy serdecznie :*** ^-^
Jessie: *wspólnie z Autorką smarkają* Sado maso ty jesteś serio taki głupi czy tylko udajesz? Bo jakbyś jeszcze nie zauważył to ja nie mam siostry!
UsuńJa *sprawdzając błędy w rozdziale 46 i odpychając nogą Jenny* Ja tam o egzaminach nie myślę. A bierzmowanie to mi zwisa i powiewa xD
Spectra:Nic dziwnego
Ja: Przedszkole? * liczy* to tylko dwójka dzieci
Jessie: A kim one są?
Ja: A nie powiem, później się dowiesz xD
Jessie: Słyszę to już 234 raz
Fludim: Nie marudź
Jessie: Powiedziała maruda.Ortopeda? Nie ma potrzeby. Do 50 się wygoi ^^
Akane: Albo wpierdol z kuli jak mówiła Belfra xD
Ja: Spectraaaa
Spectra: Czego?
Ja: * pokazuje mu zdjęcia* Które lepsze?
Spectra: Kto to? -.-
Ja: Odpowiadaj.
Dziewczynka: Została zabita przez nią *wskazuje na Reiko*
Reiko: *kuli się*
Jessie: Czuję się jak w telenoweli
Shadow: Bo życie nią jeeeest
Ekipa: Zawrzyj się!
Shadow: Mam zawiadomić prawnika?
Mick: Odwal się, dotarło?!
Jessie: Ale eliksir bardzo chętnie wezmę xD
Akane: Też chcę
Jessie: Nie bo jeszcze się nim upijesz
Akane: Odezwała się
Ja: Dziękuję Elz ;** ^^