„Może gdy twoi bliscy znikną, staniesz się
bronią idealną?”
„Jak to jest być pustym w środku?”
„Nigdy nie będziesz już miała normalnego
życia. Zapewniam cię.”
Cały czas różne
głosy rozbrzmiewały w mojej głowie. Tak bardzo chciałam się obudzić, lecz nie
mogłam...
Dlaczego?
„Zniszcz mnie!”
– Nie! –
Zerwałam się gwałtownie i zaczęłam ciężko oddychać, starając się uspokoić
rozszalałe serce.
Poczułam mocne zawroty głowy. Padłam znów na poduszki
i starałam się przyzwyczaić oczy do ciemności.
Mięśnie paliły mnie żywym ogniem, a na czole można było z powodzeniem usmażyć jajko.
Konsekwencje łażenie w kiecce po rosyjskiej śnieżycy.
Zakaszlałam
kilka razy, czując okropną suchość i
drapanie w gardle. Zaczęłam macać szafkę nocną w poszukiwaniu szklanki z wodą,
ale nie mogłam jej znaleźć, a nie miałam siły się podnieść.
– Proszę. – ktoś
wetknął mi do dłoni kubek.
Uniosłam nieco
głowę i ujrzałam niewyraźne zarysy sylwetki siedzącej na krześle.
– Ktoś ty? –
wychrypiałam i zauważyłam, że to nie może być Alice. Nie ten głos i postać.
Zmarszczyłam brwi. Czyżby jej dziadek? Niee, niemożliwe.
Brak odpowiedzi.
Podniosłam się do siadu i przyjrzałam bliżej, jednak nim ujrzałam twarz, ręce
odziane w białe rękawiczki zmusiły mnie bym się położyła.
– Spe...ctra? –
wyjąkałam, prawie upuszczając kubek. Instynktownie odsunęłam się na drugi koniec
łóżka.
– Tak, ale teraz
napij się i wracaj do snu. – powiedział stanowczo.
– Jak? –
wyjąkałam. Przecież byłam u Alice! Więc..czemu? Balansowałam na krawędzi łóżka,
walcząc z zawrotami głowy.
– Zostałaś
przeniesiona do Marucho. – odparł spokojnie.
Prychnęłam.
– Mam ci w to
uwierzyć?
– Jeśli mi nie
wierzysz, to się rozejrzyj. – Pokój wypełniło ciepłe światło, pochodzące z
małej lampki.
Leżałam na łóżku z fioletowym baldachimem, a na czarnym dywanie były rozrzucone moje rzeczy
oraz gantlet. Czyli Spectra mówi prawdę.
Opadłam na
poduszkę i przekręciłam głowę w jego stronę. Teraz sobie przypomniałam, że
profesorek coś wspominał o dołączeniu chłopaka do Wojowników.
– Co mi jest? –
spytałam.
– Masz wysoką
gorączkę i kaszel. Alice powiedziała, że to może być zapalenie płuc.
– Cholerna ruska
śnieżyca. – wymamrotałam, kaszląc. Wzięłam kilka łyków wody. – A ty? Czemu
jesteś wraz z Wojownikami?
– To nie jest
czas na rozmowy, Jessica. Powinnaś dużo spać.
– To możesz mi
opowiadać do czasu, aż nie zasnę. – zaproponowałam.
– Nie odpuścisz,
prawda? – odebrał mi kubek i postawił go na komodzie.
– Prawda.
– Więc dobrze. –
westchnął i zaczął opowiadać o bitwie z Danem.
Słuchałam jego
spokojnego głosu, aż nie przestał do mnie docierać jakikolwiek dźwięk.
– Spokojnie,
Jess nie jest z tych, co łatwo dają się chorobie. – Poczułam mokry okład na
czole i uchyliłam powieki. Ujrzałam Akane i Runo, które pochylały się nade mną.
– Hejka. –
szepnęła Akane. – Jak się czujesz?
– Jakby
przejechał mnie autobus. – odparłam zgodnie z prawdą.
– Ale gorączka
ci się nieco obniżyła. – stwierdziła Runo, patrząc na termometr.
Szkoda, że nawet
tego nie czuję. Z trudem usiadłam i oparłam się o poduszkę. Zegarek wskazywał
10.30, a promienie słoneczne oświetlały pokój.
Kiedy Misaki
poszła po butlę wody i śniadanie dla mnie, Akane ze swoim bajeranckim
wyszczerzem przycupnęła przy łóżku.
– Ne, podobało
ci się twoje towarzystwo w pokoju? – spytała. – I nie próbuj zaprzeczać, mówił
nam, że się ocknęłaś i mówiłaś całkiem przytomnie.
– A co wcześniej
majaczyłam?
– Miałaś 40
stopni, więc nic dziwnego. – Popatrzyła na mnie z troską. – Mówiłaś coś
niezrozumiałego, ale wyglądałaś przy tym na taką przestraszoną. I wypowiadałaś
różne imiona.
– Jakie?
– Cassandra i
Melody. Znów ci się śniły?
– Nie pamiętam.
– westchnęłam. – Nic nie pamiętam. Ile tak w ogóle choruje?
– Spałaś pół
dnia...Ej, nie zmieniaj tematu! – zaśmiała się.
– Zmusiłaś go,
przyznaj się.
– No wiesz co! –
oburzyła się. – Rano dyżurował przy tobie Dan, potem ja. Spectra sam
zgłosił się do dyżuru w nocy. Mówił, że i tak nie może spać, ale ja swoje wiem.
– Uśmiechnęła się znacząco.
Przewróciłam
oczami.
– Ale wiesz, on
jest trochę zbyt podejrzliwy. Nie podoba mi się to. Jess, on coś wie. Albo podejrzewa.
Spojrzałam na
nią zaniepokojona.
– Ale co?
Pokręciła głową.
– Ciągle się
kręcił koło mnie. Mówił, że ty coś ukrywasz i ja wiem co. Zupełnie jakby –
ściszyła głos. – wiedział o twoich wizjach i Reiko.
Poczułam, jak
robi mi się słabo, a temperatura rośnie o kilka stopni. Od jak dawna Keith
podejrzewał, że coś jest ze mną nie tak? Czy to dlatego mnie pilnował?
Zajebiście!
Pewnie jak wyzdrowieję, to będzie mnie bombardował pytaniami. Co ja wtedy
zrobię?!
– Proszę. – Runo
podała mi tackę ze śniadaniem. Popatrzyłyśmy na nią przestraszone. Ile z naszej
rozmowy słyszała? Błagam żeby nic.
– Dziękuje,
Runo.
– Nie ma za co.
– Dziewczyna razem z Akane skierowały się do drzwi. – Wpadniemy później, a ty
odpoczywaj.
– Do zobaczenia.
Właśnie
kończyłam pić herbatę, gdy wpadł rozradowany Dan wraz z Baronem.
– Jess, wreszcie
się ocknęłaś! – zawołał szczęśliwy szatyn.
– Mistrzyni
Jessico jak się czujesz? – dodał Baron.
– Bywało lepiej.
– odparłam.
– Nawet nie
wiesz, jak tęskniłem! – Dan usiadł na krześle, a Baron na dywanie.
– Myślę, że
wiem. – mruknęłam, uśmiechając się lekko. – A właśnie! Dostaliście plany? –
przypomniałam sobie o nośniku danych i nieco zmarkotniałam.
– Tak. Keith
właśnie zajmuje się ich analizą, ale z tego co powiedział, jest to jakaś broń.
– powiedział Baron.
– Broń do
niszczenia planet. – Zacisnęłam pięści, ale zaraz tego pożałowałam, bo poczułam
ostry ból.
– Zenoheld
naprawdę chce się nas pozbyć. – Dan uderzył ręką w stolik. – Ale ja mu nie
pozwolę!
– Spokojnie,
mistrzu Danie. Tak długo jak mamy dane widmowe i DNA bakuganów, jesteśmy
bezpieczni. – przypomniał mu Baron.
– Tylko, że
pewnie za niedługo Vexosi się po nie pofatygują. – zauważyłam.
– Więc będziemy
na nich czekać! – krzyknął bojowo Kuso.
– Danielu,
Jessie jest chora, a twoje krzyki jej nie pomagają. – opierzył go Drago.
– Ach, tak.
Sorki, Jess.
– Nic się nie
stało. – powiedziałam, chociaż miałam już lekkie zawroty głowy. – Ale czuję, że
powinnam się przespać.
– Jasne! To my
wrócimy później i przy okazji powiemy reszcie, że lepiej się czujesz. – Obydwoje wyszli.
– Jak ja
nienawidzę być chorą. – burknęłam, zakrywając się kołdrą.
Obudziłam się równo o piętnastej. Panowała niezakłócona niczym cisza, co mnie nieco przestraszyło, bo nie byłam do tego przyzwyczajona. W pierwszym odruchu chciałam iść poszukać Wojowników, ale gdy sobie przypomniałam, że od wczoraj nie brałam prysznica, uznałam, że najpierw się umyję
Wstałam i ostry ból przypomniał mi o zwichniętej czy tam skręconej kostce. Spojrzałam ponuro na białe bandaże. Ja to mam naprawdę fart życia! I choroba, i to!
Obudziłam się równo o piętnastej. Panowała niezakłócona niczym cisza, co mnie nieco przestraszyło, bo nie byłam do tego przyzwyczajona. W pierwszym odruchu chciałam iść poszukać Wojowników, ale gdy sobie przypomniałam, że od wczoraj nie brałam prysznica, uznałam, że najpierw się umyję
Wstałam i ostry ból przypomniał mi o zwichniętej czy tam skręconej kostce. Spojrzałam ponuro na białe bandaże. Ja to mam naprawdę fart życia! I choroba, i to!
– Jess, nie
powinnaś wstawać. – powiedział surowo Fludim, kiedy ubrałam szlafrok i, podskakując
na jednej nodze, zmierzałam ku łazience.
– Wezmę szybki
prysznic, nic mi się nie stanie. – odparłam.
– No nie wiem.
Masz 38,5 stopnia i zawroty głowy.
– Dam radę.
Szybko zrzuciłam
z siebie piżamę oraz papcie, odkręciłam ciepłą wodę i usiadłam na brodziku. Lepiej
nie stać, bo jeszcze mogę stracić równowagę i przyzwoicie przywalić.
Akurat gdy
zmyłam płyn z ciała, obraz zaczął mi się rozmazywać i poczułam uderzenie
gorąca.
– Co jest... – Upuściłam słuchawkę prysznicową i poleciałam w tył. Ostatnie, co usłyszałam, to
było łomotanie do drzwi.
****
– Matulu, ale ty
jesteś głupia! – powiedziała Akane, opatrując mój nadgarstek.
Oprócz niej w
moim pokoju siedzieli jeszcze Spectra, Mira, Dan, Ace i Julie. Taa, zrobili
taki zjazd, jak moja przyjaciółka z wrzaskiem oznajmiła, że się prawie zabiłam
pod prysznicem.
– Przynajmniej
się odświeżyłam. – mruknęłam, patrząc na biały bandaż.
– I prawie
utopiłaś! Nie mogłaś mnie zaczekać?
– Po co? Żebyś
mnie złapała? – spytałam z ironią.
– Nawet! Ty
wiesz, co by się stało, gdy nie ja?!
– Sądzę, że
przespałabym się w brodziku. – odparłam.
– Snem wiecznym!
– Ale prysznic
został wyłączony, tylko Jessica... – zaczął Leaus, ale Akane uciszyła go.
– Cicho tam! A
właśnie, odtąd trzeba będzie przy niej jakiś dyżur całodobowy zrobić, bo w
końcu się zabije. – zwróciła się do reszty.
– Czy ja
wyglądam na 7 – latkę? – burknęłam.
– Nie, ale tak
się zachowujesz. – odparł Ace ze swoim złośliwym uśmiechem.
– Odezwał się. –
rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
Zaczęliśmy się
kłócić, a reszta ustaliła, że zrobią te cholerne dyżury!
– Durna Rosja! –
Zakryłam się kołdrą.
– Było ubrać coś
więcej niż sukienkę. – rzucił Ace.
– Chcesz oberwać
poduszką pełną zarazków? – zagroziłam.
– Podziękuje.
– Dobra! – Mira
klasnęła, przywołując wszystkich do porządku. – Teraz Julie zostanie z Jessie,
a o 22 zmieni się z... – popatrzyła na pozostałych. – Hmm...
– Ze mną! –
zawołał Dan.
– Mowy nie ma.
Zaśniesz już o 24.
Kuso wydął
policzki oburzony odrzuceniem i zsunął się z krzesła. Akane została
potraktowana podobnie, tylko powód był inny („nie chce o trzeciej w nocy znaleźć was
wchodzących na balkon po prześcieradłach.”)
– Dyżur nocny
sobie odpuście. – mruknęłam. – Obiecuję, że będę grzecznie spać.
– Akurat. –
prychnął Ace, za co palnęłam go w łeb. – Zawsze w nocy coś z Danem robiłaś.
– Ale wtedy nie
mdlałam pod prysznicem! I mogłam chodzić! – Wskazałam wymownie na moją kostkę.
– Wielka mi
różnica.
– No bo
rzeczywiście chora z 38 stopniami i
niezdolna do ruchu stanowię zagrożenie równe Godzilli. – zakpiłam, wywracając
oczami.
Oprócz naszych
docinek, trwał prawdziwy armagedon. Wszyscy (oprócz Spectry) sprzeczali się,
czy można mnie zostawić samą na noc (serio? -.-) i jeśli nie, to kto ma mieć na
mnie oko.
– Ja zostanę. –
uciął kłótnie Keith.
– Ale Keith
przecież...- zaczęła Mira.
– Nic się nie
martw, Miro. Na spokojnie pomyślę nad planami Zenohelda.
– No...dobrze. –
zgodziła się liderka po krótkiej chwili wahania. – Ma ktoś jakieś pytania? –
Zignorowała uniesioną rękę Dana. – Nie? To świetnie.
Bo co ja biedna
chora mogę? Nic! Więc nawet nie próbowałam się odzywać.
Kuso pokazał jej
język i oburzony opuścił pokój, a w jego ślady poszła Akane.
Koniec końców
zostałam sama z Julie.
– To co Jess?
Malujemy pazurki? – Wyszczerzyła się dziewczyna.
****
– Mój łeeeeb! –
zawyłam, łykając prochy na ból głowy.
– Przynajmniej
masz ładne paznokcie. – pocieszył mnie Fludim.
– No, szkoda
tylko że moja poduszka je ogląda, a nie
ludzie. – burknęłam, oglądając fioletowy lakier i małe czarne listki na nim.
Przeklinając na
cały świat, owinęłam się kołdrą i zaczęłam szukać telefonu. Znalazłam go
całkowicie wyładowanego.
– Super. –
warknęłam. – Gdzie ta głupia ładowarka? – spytałam sama siebie, otwierając
szuflady.
Nagle do pokoju
wleciała Akane.
– Na pewno nie
zostawię waszej dwójki samej!-
oświadczyła, splatając ręce na piersiach. – Co to to nie!
– Akane, ja mam
zamiar spać. – Podłączyłam komórkę do ładowania i zmierzyłam ją pełnym
politowania spojrzeniem.
– Yhy, jasne.
Wczoraj niby też?
– Ledwo się
ocknęłam.
– To żadna
wymówka. – Rzuciłam w nią poduszką. – To też.
– Myślałem, że
będę pilnował jednej chorej osoby, a nie jednej chorej i jednej z ADHD. –
powiedział chłodno Spectra, wchodząc.
Moja
przyjaciółka zapowietrzyła się i strzeliła malowniczego focha. Keith ani trochę
się tym nie przejął i siadł na swoim krześle.
– Jak się
czujesz? – zwrócił się do mnie.
– Lepiej. –
odparłam. – Uwaga!
Jednak chłopak
nie zdążył się uchylić i dostał poduszką prosto w głowę. Powoli odwrócił się i
spiorunował Akane wzrokiem. Dziewczyna wybiegła w tempie torpedy, przy okazji
trzaskając drzwiami.
– Kretyn! –
krzyknęła jeszcze.
Parsknęłam
śmiechem.
– Ale
paringowała dzielnie. – stwierdziłam.
– Słucham?
– Yyyy... – Serio
musiałam to powiedzieć na głos? – Nic, nic.
– Paringowała?
– Długa
historia, a mnie boli głowa. To dobranoc! – Schowałam się pod pościel.
I teraz muszę
dzielnie udawać, że śpię, chociaż wyspałam się za wszystkie czasy. Nie no
super.
Zgasił światło.
Zapadła cisza. Po chwili uznałam, że mogę dyskretnie sięgnąć po telefon.
Wyciągnęłam rękę i na oślep zaczęłam szukać komórki. Prawie ją miałam, gdy
kołdra spadła mi z głowy.
– Wiedziałem, że
nie śpisz. – mruknął Keith, podając mi telefon i sprawdzając temperaturę. –
Chyba już nie masz.
Odpisałam na
kilka smsów, czując, że Spectra się ciągle na mnie patrzy.
– Czemu chciałeś
mnie pilnować? Przecież nie śpisz już drugą dobę. – spytałam, nie odrywając
wzroku od ekranu.
– Nie robi mi to
dużej różnicy.
– Jasne, jasne.
A potem będziesz miał oczy jak królik. – mruknęłam. – I kij z tym, że jesteś
tam byłym liderem Vexosów i miałeś pewnie jakieś treningi. Sen jest potrzebny!
– kurde zaczynam gadać jak moja babcia...
Chłopak tylko
uniósł brwi i nic nie powiedział. Zagryzłam wargę i kontynuowałam ogarnianie,
co tam w życiu moich znajomych się
dzieje.
– Jessica,
powiedz mi jedną rzecz. – powiedziała nagle, gdy odłożyłam telefon.
Pomna słów
Akane, postanowiłam kłamać, ile wlezie.
– Tak?
– Kim są Cassandra i Melody?
– Nie mam
pojęcia. – przywołałam na twarz autentyczne zdziwienie. – Może takie postacie
mi się śniły?
– Dwa razy? –
Posłał mi spojrzenie mówiące: nie wygrasz.
Lecz ja się
uparłam i postanowiłam mu tak zamotać, że za nim ogarnie co i jak, to będę już
daleko stąd.
– Jakie dwa
razy?
– Oprócz tego
śniły się ci się koszmary. – kontynuował, zlewając pytanie. – Więc to oczywiste,
że musisz coś wiedzieć.
Spuściłam głowę
i zaczęłam główkować nad odpowiedzią, miętosząc kołdrę.
– I nie kłam, bo
nie umiesz. – dodał.
Wzięłam głęboki
wdech.
– Powiedzieć ci
prawdę? – spytałam chłodnym tonem. Zauważyłam, że ta zmiana głosu lekko go
zaskoczyła, ale skinął głową. – Naprawdę myślisz, że ludzie umieją ze wszystkim
sobie poradzić? Z faktem, że ich rodzina jest zagrożona, że mogę stracić
wszystko,że dla kogoś są zwykłą bronią? – wycedziłam. – Nie, Spectra, to niemożliwe.
Więc się nie dziw, że miałam koszmary!
– Przeze mnie? –
zbaraniał. Uśmiechnęłam się pod nosem. Powoli zbijam go z tropu.
– I tutaj
dochodzimy do największego absurdu. – Przekrzywiłam głowę i zmrużyłam oczy. – Jednocześnie
mi na tobie zależy i chcę od ciebie uciec. Które z tych uczuć jest prawdziwe?
Albo inaczej. Spectra i Keith. Który z tej dwójki to prawdziwy ty, Fermin?
Zapadła cisza, a
ja uświadomiłam sobie, co powiedziałam. Przynajmniej tak mu zamotałam, że
szybko mi nie odpowie.
Lecz czemu
czuję, że powiedziałam czego tak naprawdę się boję?
W cholerkę długi ten rozdział xD Wrzucę go teraz, bo w tygodniu mam tak trochę nawalone, a w środę chcę napisać dwa na inny blog by nadgonić ^^ A i ruskich obrazków nie będzie, bo piszę z telefonu i nie mam jak wrzucić. Gomen ^^''
To na tyle xD
Trochę szkoda Ruskich artów, ale Jess chyba ma już i tak dosyć Rosji XD
OdpowiedzUsuńZresztą kto by nie miał
Lync: Łączę się w bólu, mi też kazali iść w śnieżycy.
Ja: Ale zaraz po tym dostałeś herbatki i dużo miłości
Lync: Zdecydowanie za mało
Ja: Tak czy inaczej, ciekawie się czyta jak nasza Jessy ma inny humorek.
Lync: I gratulacje za zagięcie Spectry! Jak na mnie to niezły wyczyn.
Ja: Też racja. Tak czy inaczej, czekam na następny i zapraszam do mnie ^^
Jessie: *razem z Autorką piją herbatkę bo są chore xD*
UsuńJa: A jeszcze jutro konkurs...
Spectra: Ameryki.
Ja: Japa
Lecę Irs Lecę xD tylko zacznę kontaktować