niedziela, 27 listopada 2016

Rozdział 46: Bo rzeczywiście stanowię zagrożenie godne Godzilli!

   „Może gdy twoi bliscy znikną, staniesz się bronią idealną?”
   „Jak to jest być pustym w środku?”
   „Nigdy nie będziesz już miała normalnego życia. Zapewniam cię.”
   Cały czas różne głosy rozbrzmiewały w mojej głowie. Tak bardzo chciałam się obudzić, lecz nie mogłam...
   Dlaczego?
   „Zniszcz mnie!”
 Nie! – Zerwałam się gwałtownie i zaczęłam ciężko oddychać, starając się uspokoić rozszalałe serce.
   Poczułam mocne zawroty głowy. Padłam znów na poduszki i starałam się przyzwyczaić oczy do ciemności.  Mięśnie paliły mnie żywym ogniem, a na czole można było z powodzeniem usmażyć jajko. Konsekwencje łażenie w kiecce po rosyjskiej śnieżycy.
   Zakaszlałam kilka razy, czując okropną suchość  i drapanie w gardle. Zaczęłam macać szafkę nocną w poszukiwaniu szklanki z wodą, ale nie mogłam jej znaleźć, a nie miałam siły się podnieść.
– Proszę. – ktoś wetknął mi do dłoni kubek.
   Uniosłam nieco głowę i ujrzałam niewyraźne zarysy sylwetki siedzącej na krześle.
 Ktoś ty? – wychrypiałam i zauważyłam, że to nie może być Alice. Nie ten głos i postać. Zmarszczyłam brwi. Czyżby jej dziadek? Niee, niemożliwe.
   Brak odpowiedzi. Podniosłam się do siadu i przyjrzałam bliżej, jednak nim ujrzałam twarz, ręce odziane w białe rękawiczki zmusiły mnie bym się położyła.
 Spe...ctra? – wyjąkałam, prawie upuszczając kubek. Instynktownie odsunęłam się na drugi koniec łóżka.
– Tak, ale teraz napij się i wracaj do snu. – powiedział stanowczo.
 Jak? – wyjąkałam. Przecież byłam u Alice! Więc..czemu? Balansowałam na krawędzi łóżka, walcząc z zawrotami głowy.
 Zostałaś przeniesiona do Marucho. – odparł spokojnie.
   Prychnęłam.
 Mam ci w to uwierzyć?
 Jeśli mi nie wierzysz, to się rozejrzyj. – Pokój wypełniło ciepłe światło, pochodzące z małej lampki.
   Leżałam na łóżku z fioletowym baldachimem, a na czarnym dywanie były rozrzucone moje rzeczy oraz gantlet. Czyli Spectra mówi prawdę.
   Opadłam na poduszkę i przekręciłam głowę w jego stronę. Teraz sobie przypomniałam, że profesorek coś wspominał o dołączeniu chłopaka do Wojowników.
 Co mi jest? – spytałam.
 Masz wysoką gorączkę i kaszel. Alice powiedziała, że to może być zapalenie płuc.
 Cholerna ruska śnieżyca. – wymamrotałam, kaszląc. Wzięłam kilka łyków wody. – A ty? Czemu jesteś wraz z Wojownikami?
– To nie jest czas na rozmowy, Jessica. Powinnaś dużo spać.
 To możesz mi opowiadać do czasu, aż nie zasnę. – zaproponowałam.
 Nie odpuścisz, prawda? – odebrał mi kubek i postawił go na komodzie.
 Prawda.
 Więc dobrze. – westchnął i zaczął opowiadać o bitwie z Danem.
   Słuchałam jego spokojnego głosu, aż nie przestał do mnie docierać jakikolwiek dźwięk.
– Spokojnie, Jess nie jest z tych, co łatwo dają się chorobie. – Poczułam mokry okład na czole i uchyliłam powieki. Ujrzałam Akane i Runo, które pochylały się nade mną.
 Hejka. – szepnęła Akane. – Jak się czujesz?
 Jakby przejechał mnie autobus. – odparłam zgodnie z prawdą.
– Ale gorączka ci się nieco obniżyła. – stwierdziła Runo, patrząc na termometr.
   Szkoda, że nawet tego nie czuję. Z trudem usiadłam i oparłam się o poduszkę. Zegarek wskazywał 10.30, a promienie słoneczne oświetlały pokój.
   Kiedy Misaki poszła po butlę wody i śniadanie dla mnie, Akane ze swoim bajeranckim wyszczerzem przycupnęła przy łóżku.
 Ne, podobało ci się twoje towarzystwo w pokoju? – spytała. – I nie próbuj zaprzeczać, mówił nam, że się ocknęłaś i mówiłaś całkiem przytomnie.
 A co wcześniej majaczyłam?
 Miałaś 40 stopni, więc nic dziwnego. – Popatrzyła na mnie z troską. – Mówiłaś coś niezrozumiałego, ale wyglądałaś przy tym na taką przestraszoną. I wypowiadałaś różne imiona.
 Jakie?
 Cassandra i Melody. Znów ci się śniły?
– Nie pamiętam. – westchnęłam. – Nic nie pamiętam. Ile tak w ogóle choruje?
 Spałaś pół dnia...Ej, nie zmieniaj tematu! – zaśmiała się.
 Zmusiłaś go, przyznaj się.
 No wiesz co! – oburzyła się. – Rano dyżurował przy tobie Dan, potem ja. Spectra sam zgłosił się do dyżuru w nocy. Mówił, że i tak nie może spać, ale ja swoje wiem. – Uśmiechnęła się znacząco.
   Przewróciłam oczami.
 Ale wiesz, on jest trochę zbyt podejrzliwy. Nie podoba mi się to. Jess, on coś wie. Albo podejrzewa.
   Spojrzałam na nią zaniepokojona.
 Ale co?
   Pokręciła głową.
 Ciągle się kręcił koło mnie. Mówił, że ty coś ukrywasz i ja wiem co. Zupełnie jakby – ściszyła głos. – wiedział o twoich wizjach i Reiko.
   Poczułam, jak robi mi się słabo, a temperatura rośnie o kilka stopni. Od jak dawna Keith podejrzewał, że coś jest ze mną nie tak? Czy to dlatego mnie pilnował?
   Zajebiście! Pewnie jak wyzdrowieję, to będzie mnie bombardował pytaniami. Co ja wtedy zrobię?!
 Proszę. – Runo podała mi tackę ze śniadaniem. Popatrzyłyśmy na nią przestraszone. Ile z naszej rozmowy słyszała? Błagam żeby nic.
 Dziękuje, Runo.
 Nie ma za co. – Dziewczyna razem z Akane skierowały się do drzwi. – Wpadniemy później, a ty odpoczywaj.
 Do zobaczenia.
   Właśnie kończyłam pić herbatę, gdy wpadł rozradowany Dan wraz z Baronem.
– Jess, wreszcie się ocknęłaś! – zawołał szczęśliwy szatyn.
– Mistrzyni Jessico jak się czujesz? – dodał Baron.
 Bywało lepiej. – odparłam.
– Nawet nie wiesz, jak tęskniłem! – Dan usiadł na krześle, a Baron na dywanie.
 Myślę, że wiem. – mruknęłam, uśmiechając się lekko. – A właśnie! Dostaliście plany? – przypomniałam sobie o nośniku danych i nieco zmarkotniałam.
– Tak. Keith właśnie zajmuje się ich analizą, ale z tego co powiedział, jest to jakaś broń. – powiedział Baron.
– Broń do niszczenia planet. – Zacisnęłam pięści, ale zaraz tego pożałowałam, bo poczułam ostry ból.
– Zenoheld naprawdę chce się nas pozbyć. – Dan uderzył ręką w stolik. – Ale ja mu nie pozwolę!
 Spokojnie, mistrzu Danie. Tak długo jak mamy dane widmowe i DNA bakuganów, jesteśmy bezpieczni. – przypomniał mu Baron.
– Tylko, że pewnie za niedługo Vexosi się po nie pofatygują. – zauważyłam.
– Więc będziemy na nich czekać! – krzyknął bojowo Kuso.
 Danielu, Jessie jest chora, a twoje krzyki jej nie pomagają. – opierzył go Drago.
– Ach, tak. Sorki, Jess.
 Nic się nie stało. – powiedziałam, chociaż miałam już lekkie zawroty głowy. – Ale czuję, że powinnam się przespać.
 Jasne! To my wrócimy później i przy okazji powiemy reszcie, że lepiej się czujesz. –       Obydwoje wyszli.
 Jak ja nienawidzę być chorą. – burknęłam, zakrywając się kołdrą.
   Obudziłam się równo o piętnastej. Panowała niezakłócona niczym cisza, co mnie nieco przestraszyło, bo nie byłam do tego przyzwyczajona. W pierwszym odruchu chciałam iść poszukać Wojowników, ale gdy sobie przypomniałam, że od wczoraj nie brałam prysznica, uznałam, że najpierw się umyję
   Wstałam i ostry ból przypomniał mi o zwichniętej czy tam skręconej kostce. Spojrzałam ponuro na białe bandaże. Ja to mam naprawdę fart życia! I choroba, i to!
– Jess, nie powinnaś wstawać. – powiedział surowo Fludim, kiedy ubrałam szlafrok i, podskakując na jednej nodze, zmierzałam ku łazience.
 Wezmę szybki prysznic, nic mi się nie stanie. – odparłam.
 No nie wiem. Masz 38,5 stopnia i zawroty głowy.
 Dam radę.
   Szybko zrzuciłam z siebie piżamę oraz papcie, odkręciłam ciepłą wodę i usiadłam na brodziku. Lepiej nie stać, bo jeszcze mogę stracić równowagę i przyzwoicie przywalić.
Akurat gdy zmyłam płyn z ciała, obraz zaczął mi się rozmazywać i poczułam uderzenie gorąca.
 Co jest...  Upuściłam słuchawkę prysznicową i poleciałam w tył. Ostatnie, co usłyszałam, to było łomotanie do drzwi.

****

 Matulu, ale ty jesteś głupia! – powiedziała Akane, opatrując mój nadgarstek.
   Oprócz niej w moim pokoju siedzieli jeszcze Spectra, Mira, Dan, Ace i Julie. Taa, zrobili taki zjazd, jak moja przyjaciółka z wrzaskiem oznajmiła, że się prawie zabiłam pod prysznicem.
 Przynajmniej się odświeżyłam. – mruknęłam, patrząc na biały bandaż.
– I prawie utopiłaś! Nie mogłaś mnie zaczekać?
 Po co? Żebyś mnie złapała? – spytałam z ironią.
 Nawet! Ty wiesz, co by się stało, gdy nie ja?!
 Sądzę, że przespałabym się w brodziku. – odparłam.
 Snem wiecznym!
 Ale prysznic został wyłączony, tylko Jessica...  zaczął Leaus, ale Akane uciszyła go.
– Cicho tam! A właśnie, odtąd trzeba będzie przy niej jakiś dyżur całodobowy zrobić, bo w końcu się zabije. – zwróciła się do reszty.
– Czy ja wyglądam na 7  latkę? – burknęłam.
 Nie, ale tak się zachowujesz. – odparł Ace ze swoim złośliwym uśmiechem.
 Odezwał się. – rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
   Zaczęliśmy się kłócić, a reszta ustaliła, że zrobią te cholerne dyżury!  
– Durna Rosja! – Zakryłam się kołdrą.
 Było ubrać coś więcej niż sukienkę. – rzucił Ace.
– Chcesz oberwać poduszką pełną zarazków? – zagroziłam.
 Podziękuje.
 Dobra! – Mira klasnęła, przywołując wszystkich do porządku. – Teraz Julie zostanie z Jessie, a o 22 zmieni się z...  popatrzyła na pozostałych. – Hmm...
 Ze mną! – zawołał Dan.
 Mowy nie ma. Zaśniesz już o 24.
   Kuso wydął policzki oburzony odrzuceniem i zsunął się z krzesła. Akane została potraktowana podobnie, tylko powód był inny („nie chce o trzeciej w nocy znaleźć was wchodzących na balkon po prześcieradłach.”)
– Dyżur nocny sobie odpuście. – mruknęłam. – Obiecuję, że będę grzecznie spać.
 Akurat. – prychnął Ace, za co palnęłam go w łeb. – Zawsze w nocy coś z Danem robiłaś.
 Ale wtedy nie mdlałam pod prysznicem! I mogłam chodzić! – Wskazałam wymownie na moją kostkę.
– Wielka mi różnica.
 No bo rzeczywiście chora z 38 stopniami i niezdolna do ruchu stanowię zagrożenie równe Godzilli. – zakpiłam, wywracając oczami.
   Oprócz naszych docinek, trwał prawdziwy armagedon. Wszyscy (oprócz Spectry) sprzeczali się, czy można mnie zostawić samą na noc (serio? -.-) i jeśli nie, to kto ma mieć na mnie oko.
 Ja zostanę. – uciął kłótnie Keith.
 Ale Keith przecież...- zaczęła Mira.
 Nic się nie martw, Miro. Na spokojnie pomyślę nad planami Zenohelda.
 No...dobrze. – zgodziła się liderka po krótkiej chwili wahania. – Ma ktoś jakieś pytania? – Zignorowała uniesioną rękę Dana. – Nie? To świetnie.
   Bo co ja biedna chora mogę? Nic! Więc nawet nie próbowałam się odzywać.
Kuso pokazał jej język i oburzony opuścił pokój, a w jego ślady poszła Akane.
Koniec końców zostałam sama z Julie.
– To co Jess? Malujemy pazurki? – Wyszczerzyła się dziewczyna.

****

 Mój łeeeeb! – zawyłam, łykając prochy na ból głowy.
– Przynajmniej masz ładne paznokcie. – pocieszył mnie Fludim.
 No, szkoda tylko że moja poduszka je ogląda, a nie ludzie. – burknęłam, oglądając fioletowy lakier i małe czarne listki na nim.
   Przeklinając na cały świat, owinęłam się kołdrą i zaczęłam szukać telefonu. Znalazłam go całkowicie wyładowanego.
 Super. – warknęłam. – Gdzie ta głupia ładowarka? – spytałam sama siebie, otwierając szuflady.
   Nagle do pokoju wleciała Akane.
– Na pewno nie zostawię waszej dwójki samej!-  oświadczyła, splatając ręce na piersiach. – Co to to nie!
 Akane, ja mam zamiar spać. – Podłączyłam komórkę do ładowania i zmierzyłam ją pełnym politowania spojrzeniem.
 Yhy, jasne. Wczoraj niby też?
 Ledwo się ocknęłam.
 To żadna wymówka. – Rzuciłam w nią poduszką. – To też.
 Myślałem, że będę pilnował jednej chorej osoby, a nie jednej chorej i jednej z ADHD. – powiedział chłodno Spectra, wchodząc.
   Moja przyjaciółka zapowietrzyła się i strzeliła malowniczego focha. Keith ani trochę się tym nie przejął i siadł na swoim krześle.
 Jak się czujesz? – zwrócił się do mnie.
 Lepiej. – odparłam. – Uwaga!
   Jednak chłopak nie zdążył się uchylić i dostał poduszką prosto w głowę. Powoli odwrócił się i spiorunował Akane wzrokiem. Dziewczyna wybiegła w tempie torpedy, przy okazji trzaskając drzwiami.
 Kretyn! – krzyknęła jeszcze.
   Parsknęłam śmiechem.
– Ale paringowała dzielnie. – stwierdziłam.
– Słucham?
 Yyyy...  Serio musiałam to powiedzieć na głos? – Nic, nic.
 Paringowała?
– Długa historia, a mnie boli głowa. To dobranoc! – Schowałam się pod pościel.
   I teraz muszę dzielnie udawać, że śpię, chociaż wyspałam się za wszystkie czasy. Nie no super.
   Zgasił światło. Zapadła cisza. Po chwili uznałam, że mogę dyskretnie sięgnąć po telefon. Wyciągnęłam rękę i na oślep zaczęłam szukać komórki. Prawie ją miałam, gdy kołdra spadła mi z głowy.
 Wiedziałem, że nie śpisz. – mruknął Keith, podając mi telefon i sprawdzając temperaturę. – Chyba już nie masz.
   Odpisałam na kilka smsów, czując, że Spectra się ciągle na mnie patrzy.
 Czemu chciałeś mnie pilnować? Przecież nie śpisz już drugą dobę. – spytałam, nie odrywając wzroku od ekranu.
 Nie robi mi to dużej różnicy.
 Jasne, jasne. A potem będziesz miał oczy jak królik. – mruknęłam. – I kij z tym, że jesteś tam byłym liderem Vexosów i miałeś pewnie jakieś treningi. Sen jest potrzebny! – kurde zaczynam gadać jak moja babcia...
   Chłopak tylko uniósł brwi i nic nie powiedział. Zagryzłam wargę i kontynuowałam ogarnianie, co tam w  życiu moich znajomych się dzieje.
 Jessica, powiedz mi jedną rzecz. – powiedziała nagle, gdy odłożyłam telefon.
Pomna słów Akane, postanowiłam kłamać, ile wlezie.
 Tak?
 Kim są Cassandra i Melody?
 Nie mam pojęcia. – przywołałam na twarz autentyczne zdziwienie. – Może takie postacie mi się śniły?
 Dwa razy? – Posłał mi spojrzenie mówiące: nie wygrasz.
   Lecz ja się uparłam i postanowiłam mu tak zamotać, że za nim ogarnie co i jak, to będę już daleko stąd.
– Jakie dwa razy?
– Oprócz tego śniły się ci się koszmary. – kontynuował, zlewając pytanie. – Więc to oczywiste, że musisz coś wiedzieć.
   Spuściłam głowę i zaczęłam główkować nad odpowiedzią, miętosząc kołdrę.
– I nie kłam, bo nie umiesz. – dodał.
   Wzięłam głęboki wdech.
 Powiedzieć ci prawdę? – spytałam chłodnym tonem. Zauważyłam, że ta zmiana głosu lekko go zaskoczyła, ale skinął głową. – Naprawdę myślisz, że ludzie umieją ze wszystkim sobie poradzić? Z faktem, że ich rodzina jest zagrożona, że mogę stracić wszystko,że dla kogoś są zwykłą bronią? – wycedziłam. – Nie, Spectra, to niemożliwe. Więc się nie dziw, że miałam koszmary!
 Przeze mnie? – zbaraniał. Uśmiechnęłam się pod nosem. Powoli zbijam go z tropu.
 I tutaj dochodzimy do największego absurdu. – Przekrzywiłam głowę i zmrużyłam oczy. – Jednocześnie mi na tobie zależy i chcę od ciebie uciec. Które z tych uczuć jest prawdziwe? Albo inaczej. Spectra i Keith. Który z tej dwójki to prawdziwy ty, Fermin?
   Zapadła cisza, a ja uświadomiłam sobie, co powiedziałam. Przynajmniej tak mu zamotałam, że szybko mi nie odpowie.
   Lecz czemu czuję, że powiedziałam czego tak naprawdę się boję?
W cholerkę długi ten rozdział xD Wrzucę go teraz, bo w tygodniu mam tak trochę nawalone, a w środę chcę napisać dwa na inny blog by nadgonić ^^ A i ruskich obrazków nie będzie, bo piszę z telefonu i nie mam jak wrzucić. Gomen ^^''
To na tyle xD








2 komentarze:

  1. Trochę szkoda Ruskich artów, ale Jess chyba ma już i tak dosyć Rosji XD
    Zresztą kto by nie miał
    Lync: Łączę się w bólu, mi też kazali iść w śnieżycy.
    Ja: Ale zaraz po tym dostałeś herbatki i dużo miłości
    Lync: Zdecydowanie za mało
    Ja: Tak czy inaczej, ciekawie się czyta jak nasza Jessy ma inny humorek.
    Lync: I gratulacje za zagięcie Spectry! Jak na mnie to niezły wyczyn.
    Ja: Też racja. Tak czy inaczej, czekam na następny i zapraszam do mnie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jessie: *razem z Autorką piją herbatkę bo są chore xD*
      Ja: A jeszcze jutro konkurs...
      Spectra: Ameryki.
      Ja: Japa
      Lecę Irs Lecę xD tylko zacznę kontaktować

      Usuń