Potarł ramiona,
próbując się choć nieco rozgrzać. Z marnym skutkiem. W lochu nie było
ogrzewania, a więzienie znajdowało się w pobliżu wielkiej chłodni. Dodatkowo
odebrali mu płaszcz, który dawał naprawdę dużo ciepła i mógł z powodzeniem
robić za kołdrę!
Gus zacisnął
zęby i wspiął się na metalową prycz przykrytą cienkim kocem. Było mu tak
okropnie niewygodnie i zimno. Ale nie to najbardziej go dręczyło. Przez
Zenohelda wszyscy brali go za martwego, więc jego Mistrz pewnie też.
Walnął pięścią w
ścianę i spojrzał ponuro na kraty. Przez własną głupotę i ignorancję stał się więźniem swego najgorszego wroga.
Już lepsza była by śmierć niż życie na jego łasce...
– Żarcie. –
burknął anonimowy strażnik, wsuwając przez klapkę niewielką tackę z miską zupy
oraz bezkształtną masą mięsa zwaną kotletem.
Grav zeskoczył
na podłogę, zabrał jedzenie i usiadł w kącie. Wziął pierwszy łyk zupy i niemal
ją wypluł. Smakowała jak połączenie pokrzyw z ketchupem i sokiem porzeczkowym.
Kto to gotował? Shadow?!
Ze wstręm
odrzucił od siebie pożywienie i odetchnął głęboko.
– Szefie, co
jest? – spytał Vulcan.
– Nic. – warknął
Gus. – Tylko wszystko spieprzyłem.
Bakugan zamilkł,
nie wiedząc jak pocieszyć wojownika.
– Wohoho, jak tu
cieplutko, nie Gus? – Przed kratami pojawiła się twarz Shadowa wykrzywiona w
złośliwym uśmiechu.
Grav miał ochotę
w niego rzucić widelcem. Miał już po dziurki tych wizyt Vexosów, którzy
nabijali się z niego i Spectry. Szczególnie Prove upodobał sobie tą czynność i
wpadał tu niemal codziennie. A była to wielką udręką przez osobowość Shadowa i
jego psychopatyczny śmiech.
– Tsa, aż się rozpływam.
– mruknął Gus, wiedząc, że jeśli nie odpowie, to Vexos będzie go dłużej męczył.
– Ale żarcie!
Godne psa! – stwierdził albinos. Grav nawet nie drgnął. – Wiesz, to naprawdę
żałosne, że kiedyś byłeś numerem dwa, a teraz co? Z-E-R-O! Phantom serio niszczy
ludzi. – powiedział Shadow i uchylił się przed nadlatującą łyżką.
– Nie obrażaj
mistrza! – syknął wojownik Subterry.
– Bo co? –
zaśmiał się Prove. – Uderzysz mnie? Już się boję! – wywalił jęzor i oparł ręce
na biodrach. – Ty i ten twój mistrzunio to przegrańcy, pogódź się z tym!
– Ty... – Gus
podszedł do krat i złapał je w dłonie. – Mój mistrz jeszcze was pokona, a ja mu
w tym pomogę!
– Uwięziony w
celi? Powodzenia! – albinos wybuchł śmiechem.
Mylene pojawiła
się na końcu zakrętu. Uniosła brwi, widząc zgiętego w pół i śmiejącego się
Prova. Prychnęła z dezaprobatą.
– Król wzywa,
Shadow. – powiedziała chłodno.
Chłopak
przewrócił oczami, zirytowany, że ktoś przeszkodził mu w jego ulubionej
zabawie.
– Idę. – mruknął
niechętnie. – Cześć, lamusie! – rzucił do Gusa przez ramię i oddalił się,
chichocząc cicho.
****
Staliśmy z
Lynciem w całkowitym skupieniu i patrzyliśmy, jak profesorek kopiuje dane do
komputera. Z tego co dowiedziałam się w czasie kilkusekundowej rozmowy, to
Volan nie chce pozwolić, by Alice się coś stało. Myślałam, że sobie kpi, ale
widząc jego zdecydowaną minę, uznałam, że mówi prawdę.
Wreszcie
mężczyzna zgrał wszystkie dane, szybko wpisał kod zabezpieczający i wyszedł
tylnymi drzwiami, ciągle poprawiając okulary. Lync cicho wszedł do środka, a ja
stanęłam na czatach przy końcu korytarza.
– Kolejnemu
zaufałaś? – spytał nieco zirytowany Fludim.
Westchnęłam,
splatając ręce na piersiach.
– Wątpię, żeby
kłamał. Ten jego przestrach ale i zdecydowanie w oczach...Takie uczucia miotają
głównie tymi, którzy chcą kogoś zdradzić, ale czują że warto. Taki sam wzrok
miał Volt. – Głos mi się lekko podłamał, więc zamilkłam.
Bakugan
wywrócił oczami.
– Dobrze, niech
ci będzie. Ale jak ten dzieciak nas oszuka...
– Skończone. –
szepnął Lync, podbiegając do nas. Ściskał w palcach nośnik danych taki sam jak
profesorka.
– Co teraz? –
spytałam, gdy biegliśmy korytarzem w pewnym oddaleniu od siebie.
– Do teleportów
i zmywamy się, póki nikt nie zauważył. – odparł.
– Ale ja nie
mogę się przemieszać tymi waszymi. Podobno są zablokowane na przenoszenie osób
spoza Vexosów! – Miałam przeczucie, że piszczałka chce mnie wystawić do wiatru.
Jednak Lync
uśmiechnął się złośliwie.
– Istnieją
jeszcze inne. Spokojnie.
– Okej...Czemu
ty mi tak w ogóle pomagasz? – wypaliłam.
Zatrzymał się
gwałtownie, przez co prawie na niego wpadłam.
– To nie tak, że
ci pomagam! – burknął, wbijając wzrok w czubki butów. – Tylko ty jako jedyna w
tym pałacu chcesz powstrzymać Zenohelda i... – Zaczerwienił się po cebulki
włosów.
– No? –
ponagliłam go.
– Przekonasz Alice,
że jestem dobry i nie chciałem jej oszukać! – wyrzucił. Otworzyłam szeroko
oczy. Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego, że Volan zadurzył się w
Alice.
– Aha... – wymamrotałam, ogłuszona tą wieścią.
– Musimy iść! –
Lync pociągnął mnie za nadgarstek.
Zbiegliśmy po
schodach i weszliśmy w ślepy zaułek. Tam chłopak wstukał kod do
niewielkiej klawiatury, która wysunęła się ze ściany i tym sposobem znaleźliśmy się w małym pokoju wyłożonym
srebrną płytą. Na podwyższeniu były dwa teleporty, z czego jeden wyglądał na
zniszczony.
Bez zbędnego
gadanie władowaliśmy się do środka drugiego. Wstukałam współrzędne i pochłonęło nas
fioletowe światło.
****
Akane wyjrzała
na korytarz. Pusto. Idealnie. Wyszła z pokoju,
zamykając za sobą drzwi. Ostrożnie stąpając, przeszła na drugi koniec holu i
stanęła na wprost do pokoju Jessie. Weszła do środka i włączyła latarkę w
telefonie.
Jess, mówiła,
że schowała to w środkowej szufladzie, nie? – szepnęła do Leausa, kucając przy
komodzie.
– Owszem. –
odparł. – Czemu szukasz tego o pierwszej w nocy?
– Bo coś mi
wpadło do głowy. – Dziewczyna wyjęła srebrną spinkę z niebieskim kryształem. – Pomyślałam, że jeśli ten blondas ją znajdzie, to zaczną się pytania. W końcu widać, że to robota vestaliańska – potrząsnęła ozdobą.
– Myślisz, że będzie tu grzebał?
– Kto wie, nie ufam mu. Poza tym Reiko mnie o to poprosiła.
– Kto?
– No ten duch, co lata za Jess.
– Aaa, zapomniałem.
Dziewczyna
schowała ozdobę do kieszeni. Wiedziała doskonale, że póki co nikt nie może się dowiedzieć, o wizjach Jess oraz Reiko.
– A już na pewno nie ten blondynek. – mruknęła, wstając.
– Nieładnie tak
obgadywać.
Japonka oparła
się o komodę, widząc w otwartych drzwiach Keitha w pełni ubranego.
– Nikt ci nie
mówił, że bez pukania się nie wchodzi? – spytała ze złością.
– Mógłbym
powiedzieć to samo. – odparł.
Dziewczyna
prychnęła i skrzyżowała ręce na piersiach.
– Po co tu
przyszłaś? – spytał bez wstępów.
– Nie zeznaję
bez mojego adwokata. – powiedziała, mierząc go spojrzeniem rozwścieczonej
harpii. – Możesz być sobie liderem Vexosów i najsilniejszym wojownikiem na
Vestalii. Ja mam to w nosie. – oświadczyła, po czym uniosła dumnie głowę i
chciała wyjść. Jednak Keith zagrodził jej dalszą drogą.
– Szukałaś
czegoś. – bardziej stwierdził, niż spytał. – W dodatku w pokoju Jessicy. Wiesz
coś. Co? – spytał chłodnym tonem, w którym czaiła się nutka poirytowania.
– Nic.
– Słuchaj, Jessie
coś ukrywała. Zdaję sobie z tego sprawę. – Akane poczuła, jakby ktoś uderzył ją
w brzuch. Robiło się coraz gorzej.
– Jakbyś nie
wiedział, to ja tu mieszkałam i po prostu zabieram teraz swoje rzeczy. –
skłamała, mając nadzieję, że głos jej nie zadrżał.
– O pierwszej w nocy?
– Nie chodzę
szybko spać. – prychnęła. – Zresztą kto jak kto, ale ty nie powinieneś się mnie
czepiać. W końcu byłeś wrogiem Wojowników i kto wie czy dalej nie jesteś.
– Zrozumiałem
swoje błędy.
– Mam ci
uwierzyć? Doskonale wiem, że lubisz mieszać ludziom w głowach. – powiedziała.
Keith zmrużył oczy.
– Kto tak
powiedział?
– Jess. –
odparła Akane bez wahania. – Co taki zdziwiony? Ona nie uważa cię za bóstwo. –
rzuciła i przemknęła pod jego ramieniem na korytarz.
Zaczęła się oddalać
szybkim krokiem, zaklinając los, by nie zauważył, że ma coś w kieszeni.
– Mam
propozycję. – odezwał się.
– Jaką?
– Walczmy. Jeśli
wygram, powiesz mi, co wiesz. Jeśli ty wygrasz, dam ci spokój.
Odwróciła się w
jego stronę i uniosła brew.
– Serio? Jesteś
potężnym wojownikiem, więc to wiadome, że wygrasz. Nie licz na to. – Machnęła
ręką i ruszyła dalej. – Zadzwoń, jak wymyślisz coś lepszego.
Gdy zamknęła
drzwi, odetchnęła z ulgą. Było blisko...Ten Keith coraz bardziej ją irytował. Coś podejrzewał, coś wiedział.
Przygryzła
wargę. Musi go jakoś unikać. Bo w końcu będzie postawiona pod ścianą.
A nikt nie może
poznać sekretów Jessie, póki ona nie wróci.
W końcu jej to
obiecała, prawda?
****
Gdy tak szłam w
śniegu, który sięgał mi po kostki, uświadomiłam sobie, jaka jestem głupia.
Zapieprzałam w samej sukni w samym środku rosyjskiej śnieżycy! Lync miał
przynajmniej jakiś płaszcz,a ja nic!
Mój oddech
zamienił się w parę, a palce stały się czerwone. Dodatkowo zaczęłam szczękać
zębami i drżeć. Jak dotrę do Alice żywa i bez odmrożeń, to będę z siebie
cholernie dumna!
– Daleko
jeszcze? – spytał Lycn, chuchając w dłonie.
Spojrzałam ponad
korony ośnieżonych drzew i dostrzegłam czarny kłąb dymu, który musiał się
wydostawać z jakiegoś komina. Oby z komina domu Alice. Błagam! Inaczej zostanę
uduszona przez tą piszczałkę albo zejdę z zimna!
– Powinniśmy tam
dotrzeć za jakiś kwadrans. – odparłam, patrząc na sople zwisające z gałęzi.
– Mam nadzieję,
że Alice mi wybaczy. – szepnął Lync. Uśmiechnęłam się pod nosem i nieco
przyśpieszyłem.
– Ej, czekaj!
Aaaa! – Zaalarmowana krzykiem, odwróciłam się i zobaczyłam Volana
przygniecionego kupą śniegu.
– Nie wyleguj
się tak, tylko ruszaj! – burknęłam oburzona i odeszłam.
– Pomogłabyś! –
krzyknął.
Machnęłam ręką
na pożegnanie i przedarłam się przez krzaki. Suknia była podarta i cała mokra,
przez co straciła cały swój urok, a ja wyglądałam jak ofiara wypadku.
Wyszłam na
niewielką polanę, na której stał piętrowy dom połączony z okrągłym budynkiem.
– Lync, nie
grzeb się tak! Dotarliśmy! – ryknęłam przez ramię, słysząc burczenie w brzuchu
i czując, jak każdy skrawek ciała mi kostnieje.
– No idę, idę,
nie drzyj się. – wymamrotał, kiedy doszedł.– Wygląda jak dom moich dziadków.
– Serio? –
zdziwiłam się, pamiętając nowoczesną architekturę Vestali, gdzie raczej nie
było miejsca na murowane domy.
– Tak. Ciężko
nie pamiętać domu swojego dzieciństwie, nie? – spytał opryskliwie, po czym
drgnął, gdy uświadomił sobie, co powiedział. – Znaczy się...
– Mieszkałeś z
dziadkami?
Skinął głową
zmieszany.
– To jak Alice.
– stwierdziłam. Spojrzał na mnie zaskoczony. – Naprawdę, mieszka z dziadkiem,
bo jej rodzice zmarli, gdy była mała. – Wiedziałam to od Runo, ale Lync nie
musiał tego pamiętać.
– U mnie po
śmierci ojca mama popadła w depresję i nie chciała się mną zajmować. – wypalił
Volan, miętosząc w palcach pelerynę. Zamilkłam, lecz nie powiedział nic więcej.
– Ekhem...no
dobra! To kto idzie pierwszy? – spytałam, ruszając w stronę domu, bo czułam, że
za chwilę przymarznę do ziemi. – Nie wstydź się Romeo. – Pociągnęłam go za
rękaw.
– Najpierw
musisz ją jakoś przekonać do mnie. – wydukał Lync.
Przewróciłam
oczami. Ile można czekać aż się zdecyduje? Położyłam rękę na klamce, gdy
zajrzał ostrożnie przez okno.
– Jest taka
ładna. – szepnął rozmarzony.
Parsknęłam
śmiechem. Spiorunował mnie wzrokiem i nagle zamarł. Nim zdążyłam zareagować, wepchnął mnie do środka i zatrzasnął drzwi.
– Ty jesteś
Jessica. – powiedziała zaskoczona Alice, upuszczając łyżkę na podłogę.
– Tak, to długa
historia. Poczekaj moment. – Walnęłam pięścią w drzwi i popchnęłam je, ale nie
chciały się otworzyć. – Lync!
Po drugiej
stronie panowała cisza. Co się dzieje?!
Lync: Czemu muszę być zabity przez mednę od herbaty?
Haruka: Boś ciota
Dan: Boś kretyn
Jessie: Bo Angel scenariusz wymyśliła.
Shadow: Tak btw, będzie coś o mnie?
Ja: Tak.
Shadow: Uuu *.*
Ja: Twoje zejście z tego świata.
Shadow: ;-;
Ja: Tak wam powiem, że jestem wyjątkowo zadowolona z tego rozdziału xD
Akane&Keith: *mordują się wzrokiem*
Jessie: I ty chcesz być chrzestną.
Akane: Będę -.- Tylko niech się ten laluś ogarnie >>
Keith: Nie będę się przejmował opinią kogoś tak marnego jak ty
Akane: że co?!
Zanim nam tu dojdzie do rękoczynów...Kończymy to!
Odmeldowujemy się!
Jak możesz tak niszczyć Shadow'owi marzenia?! I wgl te podchody Akane i Keith'a xD Nie no, rozdział bombowy c:
OdpowiedzUsuńWgl nie ma 44 rozdziału, jest tylko 43, 45, coś nie pokolei :v
OdpowiedzUsuńEee tam xD
UsuńShadow: No właśnie?!
Ja: Mogę wszystko, więc...
Shadow: >.>
Akane: Nie lubię go i koniec T-T
Gus bidaku ;(
OdpowiedzUsuńShadow: Jaki tam bidaku? Chłopak się wydostanie.
Dan: Albo zginie próbując.
Shadow: xD
Dan: I czym oni go karmią? Papką dla niemowląt? xD
Shadow: Lync ty tak nie marz o pięknych rudowłosych Rosjankach bo ci tak zostanie. ^^
Dan: Ale on się zburaczył.
Shadow: Całkiem jak ty przy Runo XD
Dan: Zatkaj ryj Prove. Akane ty chyba nie kradniesz prawda? O.O
Shadow: Coś chyba źle zrozumiałeś.
Dan: No chyba ty >.>
Shadow: Zatkaj się.
"- Musimy iść! – Lync pociągnął mnie za nadgarstek.
Zbiegliśmy po schodach na dół i weszliśmy w ślepy zaułek."
Shadow: Ale zasuwasz Lync. O.O
Dan: Jak ślimak po kofeinie.
Elz: Albo kangur.
Dan i Shadow: Czemu kangur?
Elz: Bo tak.
Dan: Bo grunt to dobry argument.
Elz: A jakżeby inaczej^^
Pierrette: Braciszku nie obrażaj Gus'a. ;(
UsuńHarley: Właśnie. On taki porządny chłopak.
Dan: Wasz brat ma dziwne zainteresowania.
Jinx: Wiesz, kto co lubi.
Dan: W ogóle Shadow tak łatwo podporządkowujesz się tej wiedźmie? Widzę że już totalnie się zgorszyłeś.
Shadow: To ty się zgorszyłeś w tym liceum.
Dan: Oczywiście.
Jinx: W ogóle to Gus jest taki biedny, aż mi się go szkoda zrobiło. Keith chodź go uratujemy!
Shadow: Nie drzyj japy!
Jinx: Sam się nie drzyj!
Shadow: Odwal się.
Jinx: Spadaj prostaku.
Shadow: Że co proszę?!
Jinx: To co słyszysz.
Dan: Keith taki podejrzliwy...
Jinx: No co zrobisz jak nic nie zrobisz.
Dan: Lync czemu zamknąłeś je domu? I tak z stamtąd uciekną.
Shadow: Jak?
Dan: No nie wiem...oknem?
Shadow:...
"Gdy tak szłam w śniegu, który sięgał mi po kostki, uświadomiłam sobie, jaka jestem głupia. Zapieprzałam w samej sukni w samym środku rosyjskiej śnieżycy! Lync miał przynajmniej jakiś płaszcz,a ja nic! "
UsuńDan: Lync weź bądź dżentelmenem i daj mojej siostrze płaszcz.
Shadow: Wiesz on jest dzieckiem pozbawionym kultury więc wiesz...
Lync: -____________-
Shadow: No co? Taka prawda.
Lync: Ehhhh.......
Shadow: Wystarczą tylko trzy kropki.
Muszę przyznać że fajnie w sumie że Lync zamkną dziewczyny w domu. Wiesz będą mogły pogadać, a on sobie powalczyć. Ciekawi mnie jak to się rozwinie. Nie powiem bo pomysł niespodziewany. ^^
"- Przekonasz Alice, że jestem dobry i nie chciałem jej oszukać! – wyrzucił. Otworzyłam szeroko oczy. Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego, że Volan zadurzył się w Alice."
Dan: Alice i tak ci w to nie uwierzy Lync >.>
Shadow: A skąd wiesz?
Dan: No nie wiem...intuicja?
Shadow:...Phi...
Dan: Btw to czemu my wsadzamy aż tyle komentarzy oddzielnych zamiast napisać wszystko w jednym?
UsuńShadow: A nie wiem tak jakoś xD
Dan: Ty i twoje tłumaczenie Shadow.
Shadow: A jak ^^
"- Daleko jeszcze? – spytał Lync, chuchając w dłonie."
Jinx: Widzę że komuś tu łapki zmarzły.
Shadow: Jakiś ty niecierpliwy Lync.
Lync: Zamknij się Shadow. Dodajesz tylko niepotrzebne teksty.
Shadow: To ty takie dodajesz chłopczyku.
Lync: -,-
Jinx: Obaj przestańcie.
Elz: Rozdział GENIASTYCZNY! :D
Shadow: Nie ma takiego słowa w słowniku ROZSZERZONY HUMANIE.
Elz: Spadaj gimbusie.
Shadow: -.-
Dan: Ale ci pojechała Prove ^-^
Shadow: Kolejny human z brakami.
Dan: Co?
Shadow: Nie zaczyna się zdania od "ale". Co wy robicie na tym humanie to ja nie wiem.
Lync: Ja też nie wiem.
Dan i Elz: A coś.
Shadow:...Pozdrawiamy i weny przesyłamy całe kufry ^^
Nie zaczyna się zdania od ale? ;-;
UsuńJessie: Tylko nie zacznij czytać słownika.
Ja: Nie zamierzam xD A ty się Shadow nie czepiaj Elz, bo ci przywalę garnkiem
Jessie: Pakowanie!
Ja: No juuuuż
"Muszę przyznać że fajnie w sumie że Lync zamkną dziewczyny w domu. Wiesz będą mogły pogadać, a on sobie powalczyć. Ciekawi mnie jak to się rozwinie. Nie powiem bo pomysł niespodziewany. ^^"
Jessie: Ja się zastanawiam jak on je zamknął -.-
Lnyc: Mam swoje sposoby
Jessie: I polazłeś wojować z Hydronem, kretynie -.-
Dan: Nadużywacie tej minki
Jessie: Ciii
Akane: Keith jest zły, a ja nikogo nie okradam -.-
Keith: Yhy....
Akane&Keith: *piorunują się wzrokiem*
Jessie: *dostaje ubrana w płaszcz, długie buty, czapkę, szalik i rękawiczki* Ja nie umrę >.>
Dan: Ale jeszcze się rozchorujesz i będzie!
Jessie: Dan, błagam nie osłabiaj mnie...
Irs: Taki uroczy ;-; Czemu wszyscy cię umierają ;-;
OdpowiedzUsuńLync: Już składałem zażalenie do twórcy Bakugana -,-
Irs; I co?
Lync: poszło, nie zmieni
Irs; Chcę więcej kawaii Lyncusia ;-; Aż idę pracować przy moim. Nie ważne, że jest druga w nocy
Ja: No sorry Lync xD Teraz giniesz zabity przz mednę od herbaty, ale przynajmniej go zjedziesz! xD
UsuńLync: Dobre i tyle, Hydron jest głupi!
UsuńHydron: Ej!
Irs: Taka prawda
HYdron: -.-
Jessie: Hydron to menda, ciota, męska ciapa, ameba umysłowa, dziecko z chorobą sierocą...*63828 wyzwisk później* i chyba tyle
UsuńHydron: *woli się nie odzywać*
Zasadniczo nikt typa nie lubi XD
UsuńA ja jestem w czołówce anty fanów xD
Usuń