Gdy usłyszałam
skrzypnięcie drzwi i kroki, podniosłam głowę i przetarłam powieki.
– Co tak dłu... – pytanie zamarło mi w gardle, kiedy ujrzałam bladą twarz Volta i jego niemal
przestraszony i rozzłoszczony wzrok. – Co się stało?
– Król Zenoheld
chce stworzyć nową broń. – wyrzucił chłopak na jednym tchu, po czym zaczął się
nerwowo przechadzać po pomieszczeniu.
– Jaką broń? Do
zniszczenia bakuganów? – Napięłam się.
– Nie – Pokręcił
głową. – O wiele gorszą. Do niszczenia światów. Alternatywną broń zdolną zmieść
Ziemię, Vestalię i inne planety w proch.
Poczułam
dreszcze i serce, które podeszło mi do gardła. Czyli tak
Zenoheld chce się na nas zemścić. Niszcząc nas.
– Te wszystkie
słowa o ochronie Vestalian, o lepszej przyszłości dla naszego ludu. To wszystko
było wielkim kłamstwem. – wycedził Volt, zaciskając pięści. – A ja w tym
uczestniczyłem. W tym głupim teatrzyku Zenohelda. – Spuścił głowę załamany.
Wtedy
dostrzegłam ślad uderzenia i siniaka koło jego wargi.
– Kto ci to
zrobił? – Wygrzebałam z zamrażarki lód i podałam mu.
– To? – Wskazał na
siniaka. – Hydron. – Wziął lód i przyłożył do ust. – Dzięki.
– Nie ma za co. –
mruknęłam. – Matulu, mój „kochany” narzeczony ma gorsze humorki niż baba w
ciąży. – stwierdziłam, zeskakując z krzesełka.
Volt uśmiechnął
się słabo, ale ciągle na jego twarzy malował się ból i przerażenie. Został
zdradzony przez wszystkich, którym ufał, więc to nic dziwnego.
– Wiesz może, gdzie są plany tej broni? – spytałam.
– Profesor Clay
dopiero nad nimi pracuje. – odparł i spojrzał na mnie zaniepokojony. – Ty chyba
nie planujesz...
– Tak, mam
zamiar zniszczyć ten chory pomysł w zarodku. – powiedziałam z poważną miną. –
Nie pozwolę, by po raz kolejny dziadyga i jego popaprany syn coś zrobili moim
bliskim. – Przez chwilę przed oczami miałam obraz mojej rodziny, przyjaciół i wszystkich
na których mi zależy.
– Zenoheld cię
zabiję! – zaprotestował Luster. – On naprawdę pragnie zemsty.
– No i?! –
przerwałam mu zła. – Będę z nim walczyła do końca, nawet jeśli zaprowadzi mnie
to do grobu! – Wyjrzałam, czy nikt nie idzie i wyszłam na korytarz.
– Masz rację. –
powiedział cicho Volt, gdy mnie dogonił. – Nie popełnię drugi raz tego błędu.
Nie zaufam mu już.
Klepnęłam go w
ramię i uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
– To gdzie jest
gabinet profesora? – szepnęłam.
– Nie teraz.
Lepiej będzie w nocy. Wtedy ochrona jest mniejsza. – uznał.
– Niech ci
będzie. – zgodziłam się.
Mieliśmy już
jakiś plan, ale Luster ciągle wyglądał na przygnębionego. Dalej tak się tak
zamartwiał tą dziadygą?
Zerknęłam na
pierścionek. Zielony kamień zalśnił w blasku lamp i ukazał moje oblicze.
Zmotywowana mina, świadcząca, że wiem, co chce zrobić i nieugięta postawa.
Trochę zniknęło tej starej mnie, która wiecznie wpadała w tarapaty i nie
przejmowała się konsekwencjami. Chociaż dalej jestem pyskata, lekko
szalona i energiczna. Uniosłam nieco kąciki ust.
– Co jest? Tak
się przejmujesz tym gościem? – wypaliłam, stając przed drzwiami do mojego jakże
kochanego pokoju.
– Nie o to
chodzi. – westchnął ciężko. – Po prostu sobie coś przypomniałem.
– Coś czyli co?
Jednak zanim mi
odpowiedział, za naszymi plecami rozległ się głos Shadowa.
– No Volt nie
wiedziałem, że gustujesz w młodszych! – zawołał, wywalając jęzor.
– Jego
przynajmniej jakaś chce, poczwaro. – rzuciłam, opierając ręce na biodrach.
– Coś ty
powiedziała?! – oburzył się, mierząc mnie wściekłym spojrzeniem.
– Już tak
ogłuchłeś od swojego rechotu?
– Nie podskakuj,
bo źle się to dla ciebie skończy! – zagroził, na co ziewnęłam.
– Ale się boję! A
tak przy okazji zetnij pazury, bo za niedługo zaczniesz nimi rysować posadzkę. – rzuciłam i zatrzasnęłam drzwi, które na
wszelki wypadek zablokowałam komodą.
Padłam jak długa
na łóżko i wyciągnęłam Fludima z kieszeni.
– I co o tym
wszystkim myślisz? – spytałam, wkładając sobie poduszkę pod brodę.
– Co ja mogę ci
powiedzieć? Że Zenoheld to szaleniec? Przecież to nic nowego. Ale tym razem gra
toczy się o dużo wyższą stawkę.
Wtedy
przypomniałam sobie dwie rzeczy. Słowa Jane kiedy na Ziemię spadły karty do
bakugan: „Od teraz życie zacznie przypominać grę.” Oraz moje własne
spostrzeżenie, że prawdziwa wojna dopiero się zacznie.
Znów usłyszał to
złośliwy los, czy może Zenuś się wściekł?
Kto tak w ogóle
zadecydował, że to wszystko się tak potoczy?
– Wszystko jest
zależne od nas. Jedna decyzja i nasze życie zmienia się całkowicie. –
powiedziała melodyjnie Reiko, sadowiąc się na skraju łóżka.
– O 180 stopni?
– Czasami tak.
Przewróciłam się
na plecy i zerknęłam na nią.
– Reiko...skąd
ty tak naprawdę pochodzisz?
– Z zaświatów.
Strzeliłam się
płaską dłonią w czoło. Normalnie jakby słyszała Harukę albo Akane. Raz na
pytanie: to jak było z tym koniem? Akane odpowiedziała: No całowaliśmy się pod
wierzbą, ale potem mnie olał.
– Chodziło mi o
to zanim umarłaś. – powiedziałam spokojnie, tłumiąc śmiech. – I nie mów, że tam
skąd ja, bo czterysta lat temu kobiety na pewno nie chodziły tak ubrane. – Wskazałam na
jej bose stopy, krótką sukienkę do połowy ud oraz wstążki owinięte wokół łydek.
Reiko wyglądała
za zbitą z tropu. Ha! Teraz ją mam.
– Więc ja... – Uniosła dumnie głowę. – Naprawdę myślisz, że przejmowałam się, co ludzie o mnie mówią?
Noszę to, co lubię
Dobra, coś
czuję, że tą drogą nic z niej nie wyciągnę. Trzeba to zrobić nieco inaczej.
– Dlaczego
zostałaś zatruta? – zaryzykowałam tym pytaniem, bo Reiko znów mogła po prostu zwiać.
– Cóż ludzie
nigdy nie lubili takich jak my. Nie szanują nieznanego. Boją się tego lub
próbują wykorzystać. – mówiła beztroskim tonem, ale jej oczy zdradzały jaka złość
i rozżalenie nią targały. – Kiedy miałam 23 lata, wypiłam herbatę, a trzy dni
później umarłam. – dokończyła szeptem, nie umiejąc już panować na dygotaniem
głosu.
Zapadło
milczenie, podczas którego kobieta się uspokajała.
– Przepraszam,
nie powinnam tak tego przeżywać. – powiedziała, wygładzając nieistniejące fałdy
na sukience.
BUM!
Przechyliłam
głowę w tył i zostałam uraczona widokiem moich ukochanych przyjaciół: Mylene i
Hydrona.
– Serio nie
macie ciekawszego życia? – mruknęłam na dzień dobry.
– Zniszczyłaś
mój pokój! – Vexoska wycelowała we mnie oskarżycielko palcem.
– Nikt cię nie
uczył, że nie wytyka się palcem? – Zacisnęła usta w wąską linię. – Nie denerwuj
się tak, bo jeszcze ci się zmarszczki zrobią i wtedy już nikt cię nie zechce.
– Widzisz,
książę?! Sądzę, że ta gówniara nie nadaję się na twoją ukochaną! – zawołała.
Czyli tak sobie pogrywasz, wiedźmo?
– Tylko mi nie
mów, że jesteś lepsza, jędzo. – prychnęłam, obrzucając ją krytycznym
spojrzeniem.
– Od ciebie na pewno!
– Dość już tego.
– uciął Hydron. – Mylene, wyjdź. Muszę porozmawiać z Jessie.
– Oczywiście. –
wymamrotała Vexoska, zerkając na mnie. Czułam, jak telepatycznie mi przekazuje,
że udusi mnie jeszcze tej nocy.
Drzwi się
zamknęły.
– Wreszcie się
poddałaś, co? – Księciunio uśmiechnął się z wyższością.
– Żartujesz
sobie? – burknęłam. – Ja się nigdy nie poddaję w przeciwieństwie do ciebie.
– Doprawdy? Bo
jakoś nie widzę twojej bojowej postawy.
–Czy dla ciebie
poddanie się, to brak walki fizycznej?
– Nooo... tak – stwierdził po chwili wahania
– Herbata ci uderzyła do głowy czy po prostu jesteś głupi? – załamałam się.
– Herbata ci uderzyła do głowy czy po prostu jesteś głupi? – załamałam się.
– Nie obrażaj
mnie! – powiedział rozzłoszczony.
– Bo co? Będę
musiała przebywać z twoim odorem dwadzieścia cztery na dobę?!
– Z kim
rozmawiałaś? – spytał znienacka, lekceważąc moje docinki.
– Z samą sobą.
Cierpię na schizofrenię i mogę cię zabić w nocy. Nie wiedziałeś? –
Wyszczerzyłam groźnie zęby.
Ironia nie
dotarła do jego malutkiego móżdżku, więc cofnął się o krok.
– Wiesz co?
Lepiej nie przebywać sam na sam z takimi osobami, bo jeszcze mogę w przypływie
silnych emocji cię zabić. – wyszeptałam, powoli wstając.
– Muszę iść! –
oświadczył i już go nie było.
– Kretyn. Może i
wygląda jak matka, ale mózg ma swojego ojca. – powiedziałam z pogardą, po czym
padłam znów na łóżko. Muszę poczekać na noc, by wtedy razem w Voltem wykraść
plany. Ej...przecież on pewnie wie, gdzie są teleporty!
– Nie za łatwo
mu zaufałaś? – spytał Fludim. - To
Vexos.
– Wiem, że to
dziwnie wygląda, ale czuję przyjacielu, że on nie jest taki jak inni. A ty co
myślisz Reiko?
– Ci, którzy są
spod domeny światła, mają jedną cechę. Nie mogą zbyt długo krążyć w ciemności. –
odparła kobieta.
Może tym razem
naprawdę pech się nie wtrąci?
****
Z drzemki
wyrwało mnie ciche pukanie.
– Kto tam? –
spytałam.
– Volt. – padła
krótka odpowiedź.
– Wchodź. –
Usiadłam na łóżku.
Wszedł i od razu
padł na krzesło. Był jeszcze bledszy niż wcześniej, a ręce nieco mu dygotały.
Co go tak strasznie gryzło?
– Muszę ci coś
powiedzieć. – rzekł, nim zdążyłam otworzyć usta. – Muszę to komuś powiedzieć,
więc wysłuchaj mnie, dobrze?
Skinęłam głową.
– M-miałem
rodzeństwo. Trzech braci i jedną siostrę. Mieszkaliśmy razem w vestaliańskich
slamsach. Mimo że byliśmy biedni, to byliśmy szczęśliwy. Kiedy dostałem się do
Vexos, zaproponowano mi, że moje rodzeństwo może zamieszać w jednym z osiedli
miasta Alfa. Ale oni nie chcieli. Woleli dalej mieszkać w slamsach, bo mieli
tam wspomnienia i znajomych. Pozwoliłem im na to, lecz przesyłałem pieniądze i
odwiedzałem ich co miesiąc. – mówił coraz szybciej, wbijając sobie paznokcie w
wewnętrzną część dłoni. – Jednak pewnego miesiąca musiałem zostać, bo odbywał
się turniej. A gdy w następnym chciałem ich odwiedzić. – Głos mu się załamał, a
chłopak drżał i zakrył twarz dłońmi. Położyłam mu rękę na ramieniu.
– Nie musisz się
zmuszać. – powiedziałam łagodnie. – Każdy ma rzeczy, o których nie chce mówić.
– Nie. – wziął głęboki
wdech i kontynuował. – W slamsach wybuchła epidemia pewnej śmiertelnej choroby.
Cały obszar został objęty kwarantanną. Kiedy przyjechałem tam, moje rodzeństwo
już nie żyło. To wszystko moja wina. Gdybym tylko ich nie zostawiał, kazał się
przeprowadzić lub przyjechał wcześniej, żyliby!
– Nieprawda. –
powiedziałam cicho. – To nie twoja wina. Chciałeś ich ochraniać, prawda? – Podniósł
na mnie swoje zmęczone i przepełnione bólem oczy.
Po raz pierwszy
współczułam jakiemuś Vexosowi. Nawet więcej: rozumiałam go! Utracił wszystko,
gdy dołączył do Vexosów, a teraz oni zamierzali niszczyć innych. To było za
dużo dla osoby, która straciła tak wiele.
– Czasami jednak
los jest okrutny. Nie miałeś na to wpływu, Volt. – Uśmiechnęłam się słabo.
– Ale gdybym...
– Każdy może tak
mówić. Każdy może się załamać i już nie
wstać. Ale jeśli naprawdę kochałeś swoje rodzeństwo, to teraz wstaniesz i
będziesz walczył do końca! Pokażesz, że dalej jesteś ich starszym bratem,
Voltem! – Wstałam i wyciągnęłam do niego rękę. – Co ty na to? – Wyszczerzyłam się.
– Dziękuje. –
Spojrzał na mnie dziwnie. – Naprawdę dziękuje.
– To idziemy po
te plany? – spytałam, szukając butów.
– Dziś jeszcze
nie ma sensu. Profesor Clay dopiero rozpoczął prace. Jutro możemy spróbować.
– Niech będzie.
Właśnie Volt są tu gdzieś teleporty?
– Owszem. Jutro
cię zaprowadzę, gdy zabierzemy plany.
– I dołączysz ze
mną do Wojowników.
– Tak. – Wstał i
złapał moją dłoń. – Nie pozwolę skrzywdzić niewinnych ludzi.
– Może pójdziemy
po lody? Głodna jestem. – zaproponowałam.
– Wybacz, ale
jestem zmęczony. Pójdę się przespać. – powiedział, pomachał mi na pożegnanie i
wyszedł.
Dopiero gdy jego
kroki ucichły, dotarło do mnie coś.
Była dopiero 21,
a Vexosi o tej porze normalnie jedli kolacyjki. Zresztą kiedy wpadłam tu
wczoraj o jakiejś trzeciej, to tylko Lync i Mylene wyglądali na wyrwanych ze snu. Więc
Volt musiał mnie okłamać.
Zauważyłam małą
białą karteczkę wepchniętą w szparę w drzwiach. Wzięłam ją i rozwinęłam.
Pomieszczenie szóste od prawej na trzecim
piętrze. Kod to 92815.
Jeśli Volt
zrobił to, co myślę...
Wybiegłam z
pokoju i popędziłam do owego pomieszczenia, mając ponurą myśl, że już za późno.
– Volt! –
wpadłam do środka i jedyne, co ujrzałam, to zaskoczona Mylene i Volt znikający w
kolorowych strumieniach.
– Żegnaj i
jeszcze raz dziękuje. – powiedział, po czym znikł.
Zastygłam w
bezruchu. Myślałam, że Vexoska zacznie się mnie czepiać, ale ta minęła mnie z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Czyżby było jej żal Volta? I czemu zostawiła
mnie samą z teleportem? To jakiś podstęp.
– Volt,
dlaczego? – jęknęłam. – Mieliśmy walczyć razem.
– On czuł, że
nie jest godny. – powiedziała łagodnie Reiko. – Dlatego odciągnął Hydrona od
ciebie.
– Co?
– Hydron właśnie
poleciał za Voltem, by ukarać go za zdradę czyli prawdopodobnie zabić.
Nogi ugięły się
pode mną. Jedyna dobra osoba w tym gronie idiotów... Jedyne światło w mroku ma
zginąć?
Jeden rozdział i już trup xD
Jessie: ;-;
Oj, nie przeżywaj już tak, Volt przynajmniej się wygadał >.>
Lync: Ty jednak jesteś okrutna.
Ja: Ty jesteś następny, bachorze jeden -.-
Lync: Eeee, biorę chorobowe!
Ja: Dożywotnie ^^
Lync: Help?
Ps. Obrazki będą, ale już jutro, bo dziś mi nie wyjdzie xD
No to na tyle
Odmeldowuje się!
Harley: Przeczytane! ^^
OdpowiedzUsuńPierrette: Volt nie :'(
Harley: Też mi szkoda gościa. Durny Hydron.
Shadow: Już tak nie przesadzajcie dziewczyny.
Harley: Ale to był przecież twój kolega z drużyny braciszku. Nie mów mi że nie żal ci go choć trochę.
Shadow:...No może...trochę.
"- Te wszystkie słowa o ochronie Vestalian, o lepszej przyszłości dla naszego ludu. To wszystko było wielkim kłamstwem. – wycedził Volt, zaciskając pięści. – A ja w tym uczestniczyłem. W tym głupim teatrzyku Zenohelda. – Spuścił głowę załamany."
Pierrette: Biedny.
Harley: Volt trzymaj się. Będzie dobrze.
Lync: Jasne, jasne. >.>
Dan: Oho. No to sobie na te plany trochę poczekasz sister. Z własnego doświadczenia wiemy że profesorek ma w zwyczaju dość długo przesiadywać nad swoimi pracami. No chyba że ten od was jest jakimś Flash'em.
Harley: Jak on jest Flash'em to ja jestem tą oryginalną Harley Quinn.
Dan: No co? Może akuratnie...
Harley: Flash jest super szybki nikt go złapać nie może. Zawsze każdego złapie na czas. Nawet Harkness się o tym przekonuje. <.<
Dan: Morda. Zawsze wciskasz się tam gdzie nie trzeba.
Harley: Mówisz tak jakbyś mnie nie znał. Halo! Jestem z Prove'ów nie?
Pierrette: Hydron...ty...ty...ty mnie wkurwiasz wiesz?
Harley:*śmieje się* Ale zrobimy ci piekło jak przylecimy do waszego pałacyku.
Pierrette: Nie tylko jemu :)
Harley: Fakt. A będziecie nam opowiadać bajki na dobranoc?
Lync: Przecież wy macie 16 lat.
Pierrette: I?
Lync:...
Harley: Więc? Co nam opowiesz Lync?
Pierrette: U ja wiem. Opowiedz jak dołączyłeś do Vexosów. ^^
Lync: Opowiem, ale za kilkanaście rozdziałów.
Pierrette i Harley: :(
Lync: A nie wolałybyście usłyszeć opowieści Mylene?
Harley: Wolałybyśmy, ale ona będzie miała te retrospekcje po tobie.
Lync: O ranyyyy -_-
"- Profesor Clay dopiero nad nimi pracuje. – odparł i spojrzał na mnie zaniepokojony. – Ty chyba nie planujesz...
- Tak, mam zamiar zniszczyć ten chory pomysł w zarodku. – powiedziałam z poważną miną."
Jinx: Hmmmm...całkiem niezły plan. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz: czemu Jessie sama się męczy, a wam się dup nie chce ruszyć?! Tak Wojownicy, patrzę na was. >.>
Dan: No...na to pytanie na pewno zechce udzielić ci odpowiedzi Dan od Angel xD
Jinx: Eh...Kuso, Kuso, Kuso co z ciebie wyrośnie?
"- Muszę ci coś powiedzieć. – rzekł, nim zdążyłam otworzyć usta. – Muszę to komuś powiedzieć, więc wysłuchaj mnie, dobrze?
UsuńSkinęłam głową.
- M-miałem rodzeństwo. Trzech braci i jedną siostrę. Mieszkaliśmy razem w vestaliańskich slamsach. Mimo że byliśmy biedni, to byliśmy szczęśliwy. Kiedy dostałem się do Vexos, zaproponowano mi, że moje rodzeństwo może zamieszać w jednym z osiedli miasta Alfa. Ale oni nie chcieli. Woleli dalej mieszkać w slamsach, bo mieli tam wspomnienia i znajomych. Pozwoliłem im na to, lecz przesyłałem pieniądze i odwiedzałem ich co miesiąc. – mówił coraz szybciej, wbijając sobie paznokcie w wewnętrzną część dłoni. – Jednak pewnego miesiąca musiałem zostać, bo odbywał się turniej. A gdy w następnym chciałem ich odwiedzić. – Głos mu się załamał, a chłopak drżał i zakrył twarz dłońmi. Położyłam mu rękę na ramieniu.
- Nie musisz się zmuszać. – powiedziałam łagodnie. – Każdy ma rzeczy, o których nie chce mówić.
- Nie. – wziął głęboki wdech i kontynuował. – W slamsach wybuchła epidemia pewnej śmiertelnej choroby. Cały obszar został objęty kwarantanną. Kiedy przyjechałem tam, moje rodzeństwo już nie żyło. To wszystko moja wina. Gdybym tylko ich nie zostawiał, kazał się przeprowadzić lub przyjechał wcześniej, żyliby!"
Harley i Pierrette: Wiemy co czujesz Volt. Jak Shadow znikną na naszych oczach to też byłyśmy zdruzgotane. :'(
Ace: Delikatnie mówiąc.
Jinx: Volt, ty nasz rycerzu na białym koniu.*teatralne wzdycha udając mdlejącą kobietę*
Ace: Bo Kociak będzie zazdrosny.
Jinx: Nie będzie. Prawda Kociaku? :3
Spectra: Kończcie już.
Jinx: Dla ciebie wszystko :*. Tak więc...przesyłamy ci BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO DUŻO WENY ANGEL ^^. I czekamy na next oraz pozdrawiamy serdecznie :****
Dan: I przepraszamy za krótki komentarz. :P Następnym razem postaramy się dłuższy naskrobać ;)
Dan: A skąd my mamy wiedzieć że Zenuś szaleje?
UsuńAkane: *pakuje czekoladę i paralizator* Spectruś, dawaj statek, lecimy!
Keith: Czekoladą?
Akane: Ty głupi jesteś, nie widzisz tych mięśni? *pokazuje bicki*
Keith: Niezbyt
Akane: ;-;
Jane: Podobno są, ale nikt ich nie widział
Akane: Jesteście podli U.U
Leaus: Przeprowadź się do Gusa
Akane: Nie! Bo cię przebiorę za lolitę!
Leaus: Już nic nie mówię
Helios: Serio ulegasz jej tak łatwo?
Akane: A ciebie na kokubinę!
Helios: Tsa, jasne
Haruka: hehe, masz przerąbane ^^
Ace: Jakim cudem znajome Jessie są bardziej rąbnięte od niej?
Haruka: Ja byłam normalna.
Ace: No właśnie...byłaś
Lync: Czemu czuję, że opowieść Mylene będzie mega dłuuuga?
Dan: W końcu musi się wygadać. Ej, sisi, nie rycz będzie dobrze
Jessie: *burczy spod koca* Zamknij się.
Dan: No juuuż
Ja: *ciągnie Lynca, który próbuje się wyrwać* To idziemy pogadać xD
Centurion: Lolita? Cóż to jest?
UsuńDan: Nie wiesz?
Centurion: Wiesz jestem bakuganem, więc mam prawo nie wiedzieć. Przypomnę ci także Danielu że ja większość życia spędziłem w Vestroi i Wymiarze Zagłady więc nie bardzo miałem możliwości pozwiedzać inne wymiary i dowiedzieć się czym jest ta lolita. Tyczy się to też innych rzeczy.
Dan:...
Shadow: Co to jest konkubina? o.O
Jinx: To takie inne określenie na dziwkę.
Shadow: To znaczy że Helios ma dziewczynę? O.o
Jinx: Nwm, zapytaj się Spectry on powinien wiedzieć.
Shadow:...
"Ace: Jakim cudem znajome Jessie są bardziej rąbnięte od niej?
Haruka: Ja byłam normalna.
Ace: No właśnie...byłaś"
Jinx: Wiesz Ace, różne rzeczy mogą się zdarzyć. Można na przykład być normalnym i w pewnym momencie przez jakiegoś gówniarza wpaść do kotła z chemikaliami więc wiesz <.< Ale tak na poważnie. Różne rzeczy mogą się zdarzyć. Jest takie powiedzenie: "Z kim przystajesz, takim się stajesz."
Harley: Ale opowieść Mylene nie będzie aż tak długa. Na pewno będzie krótsza niż opowieść Hydron'a.
Elz: Właśnie, więc się nie martw Lync ;)
Harley: Btw Lync. O tobie też całej epopei nie napiszemy <.<
Pierrette: Ale też będziesz miał swoje pięć minut. ^^
Jinx: Nawet więcej niż pięć minut. <.<
Lync: Jej^^
Jinx: Na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła.*podbiega do Jessie* Kiciu czemu płaczesz? :'(
Jessie: Bo to moja wina. Mogłam go powstrzymać :(
UsuńAkane: W tym momencie powinien wkroczyć jakiś odważny pan, ale chwilowo brak >.>
Ja: Będzie jeszcze o Hydronia. Wohohoh, szalejesz Elz
Haruka: No dokładnie, a Akane i Jess nie są normalne
Akane: *dźga lampą Heliosa* Wypraszam sobie
Haruka: -.-
Dan: Jak Helios ma dziewczynę to ja jestem biskupem
Shadow: Gdzie masz mercedesa?
Dan: Jprd >.>
Elz: Po co biskupem brother, papieżem od razu xD Co się będziesz jak możesz xD
UsuńDan: Ale bakugana nie da się dźgać lampą. o.O
Jinx: A skąd to wiesz Dan? Może Helios ma dziewczynę :3 Dobrze mówię kocie? :3
Spectra: Nie.
Elz: Ogólnie to muszę przyznać że nie tylko Lync i Mylene będę mieć swoje pięć minut. Jak wspomniałam pod 70 nie Volt'a jednego tak urządzę. Ale o tym musiałabym ci napisać na priv bo nie ładnie tak spamić komuś pod postem XD Może to trochę dziwne, ale nie mogę się doczekać jak będę pisała o przeszłości Vexosów. Nawet takiej Mylene. ^^ Mam już co do tego koncepcję i nie do niej jednej ^^
Jinx: Piszesz że nie będziesz spamić, a co robisz?
"Haruka: No dokładnie, a Akane i Jess nie są normalne"
Jinx: I dobrze, bo tylko wariaci są coś warci.
Shadow: Czekaj. Czyli że Jessie i Akane to są te nienormalne, a Haruka i Jane to są te normalne? xD
Jinx: A "Drużyna Destrukcji" to oficjalna i zarazem prawdziwa nazwa waszej ekipy czy po prostu jest tak napisane dla beki? Wybacz, ale po wczorajszym ekhm...wieczorze mogę niektórych rzeczy nie ogarniać. ^^"
Shadow: Zamknij się bo Elz się dowie, a to przecież miało zostać tajemnicą.
Jinx: Morda.
Shadow: -_-
Jane: *spokojnie* A nie jestem normalna?
UsuńJessie: Destrukcja, bo mamy wyjątkowy talent do niszczenia wszystkiego co stanie nam na drodze
Akane: W sumie team destruction brzmi lepiej
Ja: Co miało być tajemnicą? *.* Ja wspomnę jeszcze tylko o tym gówniarzu, a reszta to niech się powiesi
Mylene&Shadow: -.-
Ja: No sorry, nie mam na was pomysłu xD
Helios: *w swojej normalnej formie, patrzy na Akane i się zastanawia czy jej nie rozgnieść*
Akane: *zabójczy wzrok*
"Jane: *spokojnie* A nie jestem normalna?"
UsuńShadow: Wiesz, formalnie nieformalnie to ja cię nie znam więc nie wiem czego mógłbym się po tobie spodziewać.
Dan: Sister czyli ty należysz do dwóch organizacji? Do Młodych Wojowników i do Team Destruction?
"Ja: Co miało być tajemnicą? *.*"
Shadow: A taka tam piątkowa impreza, ale więcej powiedzieć nie mogę.
Jinx: I kto tu papla paplo? >.>
Shadow: Nic nie powiedziałem. <.<
Jinx: Mhmmmmmm.
Dan: Helios spokojnie.
Jinx: Jak chcesz to mogę ci Helios dać coś na odprężenie/uspokojenie.
Jane: To przyjmij do wiadomości, że jestem.
UsuńAkane: *robi cudzysłów palcami* xd
Jessie: No jakoś tak wyszło ^^
Helios: *otwiera jedno oko* Podziękuje
Dan&Shun: *wciągają wrzeszczącego Lynca do pokoju* Angel, masz
Dan: Mówiłem, żebyś go rąbnął Shun
Shun: Angel chciała przytomnego
Spectra: Co psychopatka w swoim żywiole?
Ja: Yhym ^^
W sumie szkoda Volta najbardziej z nich wszystkich, bo Myline nikt nie lubi XD chyba...
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej, w końcu. Nie mogę się doczekać co dalej. No i będzie wątek Lynca ^^
Ja: *notuje coś tam o Lyncu* Tak będzie Lync i puf! Będzie sobie latał po różnych wymiarach
UsuńLync: No super
Akane: Patrz pozytywnie. Nie będziesz oglądał tej starej gęby i mordy księciunia.
Lync: Niby prawda, ale wolałbym być wtedy nieco bardziej...żywy?
Akane: Coś za coś
Awww czas zacząć działać!
OdpowiedzUsuńKiedyś trzeba xD
UsuńTen uczuć, kiedy chcesz rąbnąć Hydrona z łopaty w twarz xD Nie no, wyrazy współczucia dla Volta... Biedaczysko... No nic, życie!
OdpowiedzUsuńDan: Czołg lepszy xD Sis, no wychodź!
UsuńJessie: Wal się!
Ja: A teraz to różowa piszczałka...
Lync: ;-;