Masz ładne oczy. Niemal jak niebo!
O kim ty mówisz?
O kim ty mówisz?
Nie masz dokąd uciec.
Nie...
Nie...
Jesteś tylko bronią.
Nieprawda!
Nieprawda!
Dziwak!
Zamknij się!
Zamknij się!
Jak to jest być pustym w środku?
Zamilcz!
Zamilcz!
Czułam, jak całe
moje ciało dygocze, a oddech więźnie w gardle. Czemu nagle zaczęłam sobie
przypominać to wszystko? Przez jedną głupią piosenkę?! Warknęłam z irytacją i
otworzyłam oczy. Jednak nie stałam już w centrum dowodzenia Bakuprzestrzenią.
Byłam w moim domu.
Trzasnęły drzwi.
Obróciłam głowę i ujrzałam 8 – letnią mnie oraz Mick'a.
Mózg ma fazę na
wspominanie?
– Dziecko, co
się stało? – Moja mama przebiegła przez mnie jak przez powietrze i przyklęknęła
przy młodszej mnie. Wtedy dostrzegłam, że z jej wargi lała się krew.
– Nic. – odparła
dziewczynka, ścierając szkarłatne krople.
– Na pewno! – prychnęła mama, łapiąc za apteczkę.
– Pobiła się z
Bill'im. – wypalił mały Mick, nim młodsza ja sprzedała mu kuksańca.
– Słucham? –
Mama zaczęła dezynfekować zadrapania. – Czemu to zrobiłaś?
– Bo znów się ze
mnie nabijał. – burknęła dziewczynka. – Idiota!
– Ale porządnie
go sprałaś. – zaśmiał się Mick, po czym umilkł, gdy nasza rodzicielka
spiorunowała go wzrokiem.
– Nie powinnaś
tego robić, skarbie. – powiedziała łagodnie mama, głaszcząc mini mnie po
włosach. – Przemoc nie jest rozwiązaniem.
– No jasne! –
wybuchnęła dziewczynka. – Najlepiej by było, gdybym siedziała cicho i tylko
dawała się ze mnie nabijać, tak?! – Mama otworzyła usta, ale córka nie dała jej
dojść do słowa. – Mam gdzieś, czy przemoc
jest rozwiązaniem, czy nie! – Po tych słowach wyrwała się matce i wbiegła po schodach.
Po chwili rozległ się trzask drzwi.
Zniszcz mnie, proszę.
Cała sceneria
pękła na pół i zaczęła się pomniejszać, aż zamieniła się w płatki śniegu.
Nie...Pokręciłam
głowę. Wiem, co zaraz zobaczę.
Chłopak o czarnych
rozczochranych włosach z nosem w telefonie wszedł na przejście dla pieszych.
Ślizg opon po
mokrej nawierzchni. Błysk przednich świateł.
Głuchy trzask.
Telefon wzlatuje do góry, a jego właściciel uderza w maskę samochodu.
– JORDAN! – równocześnie
rozbrzmiewają trzy wrzaski. Jeden Jane, drugi 15 - letniej mnie, a ostatni
wydobywa się z moich własnych ust.
Tupnęłam nogą, pragnąc zniszczyć to
wspomnienie, przestać słyszeć te krzyki, przestać cokolwiek czuć.
– Masz ładny uśmiech, Jessie.
Zamknij się!
Zielona wstęga energii zaczęła tańczyć
wokół mnie. Powoli wszystko zaczęło się oddalać, cichnąć.
Odetchnęłam z ulgą i zrelaksowałam się. Z
dala od tego wszystkiego, mogłam zacząć trzeźwo myśleć. To już przeszłość. Nie
zmienię jej.
Otworzyłam oczy, tym razem stojąc tam,
gdzie powinnam, czyli z moimi przyjaciółmi.
– Chodź! – Akane
pociągnęła mnie za rękę. Chyba nikt nie zauważył, że odpłynęłam na dłuższy
czas.
Wbiegliśmy do pomieszczenia, gdzie
teleportowali się Keith i Mira. Bez Shadowa i Mylene. Co się z nimi stało?
Spojrzałam na
ekran i zrozumiałam. Portal pochłaniał resztki trybun i areny. Czyli wciągnął
też dwójkę Vexosów. Mylene została pokonana przez własną broń, której użyła z
taką pewnością, że pozbędzie się Spectry. Nagle monitor zaczął śnieżyć, po czym
obraz zupełnie zanikł, oznajmiając, że kula – pułapka pochłonęła wszystko. Nawet
swoich właścicieli.
Obróciłam się na pięcie i wyszłam na korytarz. Mylene została pokona przez samą siebie. Parsknęłam czymś na kształt chichotu. To się nazywa odejście z klasą.
Obróciłam się na pięcie i wyszłam na korytarz. Mylene została pokona przez samą siebie. Parsknęłam czymś na kształt chichotu. To się nazywa odejście z klasą.
****
Akane wyleciała
za przyjaciółką na korytarz. Nie podobało jej się dzisiejsze zachowanie Jessie.
Najpierw traciła kontakt ze światem, po czym nagle wracała, a teraz wyszła bez
słowa wyjaśnienia.
Najbardziej
niepokoiło ją jednak, jak zamarła po raz drugi.
– Leaus, czy ona
powiedziała Jordan? – spytała bakugana.
– Wydaje mi się,
że tak. – odparł.
Zaklęła głośno.
Miała nadzieję, że do tego nie dojdzie. Przyśpieszyła kroku.
– Jess, gdzieś
ty polazła?
Nagle na
korytarzu rozległ się śmiech. Pusty chichot odbijający się ponuro od ścian.
Gwałtownie się urwał i było słychać miarowe stukanie kul o posadzkę korytarza.
– Ne, Akane –
Jessie pojawiła się na drugim końcu korytarza. – pomóż mi.
– Co jest? –
spytała dziewczyna, oddychając z ulgą, widząc, że jej przyjaciółka wygląda
normalnie.
– Muszę zdobyć
ten eliksir na kostkę i to jak najszybciej.
– Nie wystarczy
poprosić Reiko?
Jessie pokręciła
głową.
– Nikt nie może
wiedzieć, że go wzięłam.
– Czemu?
– Muszę odnaleźć
ostatni fragment układanki. – powiedziała poważnie Jessica.
– A gdzie on
jest? – Uśmiechnęła się Akane, strzykając palcami.
– W pałacu
Vexosów.
****
Reiko westchnęła
głośno. Stała sama w sali ze sprzętem sterującym Bakuprzestrzenią. Wszyscy
Wojownicy zajęli się roztrzęsioną Mirą, a Spectra wybył gdzieś. Ciekawe dokąd
się udał?
Woda, Światło,
Ciemność, Wiatr. Zenoheld pozbywał się wszystkich filarów, które podtrzymywały
jego władzę jak uschniętych gałązek. Idiotyzm. Nie zdaje sobie sprawy, że za
chwilę pogrąży w swym własnym szaleństwie, a wtedy już nikt go nie uratuje.
Chociaż może to
i lepiej? Łatwiej będzie się go pozbyć...
Poczuła, jak
ostry kolec kuje ją w skroń. Jessica chce znów coś zrobić sama. Westchnęła i
włożyła z powrotem do specjalnej wnęki w sukni przedmiot, którym bawiła się
przez cały czas.
Ostry sztylet
wylądował między niebieskimi fałdami materiału.
****
Akane zerknęła
nieufnie na srebrny wywar bulgoczący w kotle.
– Nie wiem, czy
to bezpieczne. – stwierdziła.
Uniosłam brwi i uśmiechnęłam się.
– My kiedykolwiek zrobiłyśmy coś bezpiecznego?
– My kiedykolwiek zrobiłyśmy coś bezpiecznego?
– Nie. –
Wyszczerzyła zęby i sięgnęła po bandaże.
– Musimy je
namoczyć w tym eliksirze i owinąć wokół mojej kostki. – powiedziałam. – Tylko ile
muszę to trzymać?
– Może aż
poczujesz, że ci się kość zrosła?
– Ale kostka
jest skręcona.
– To nie wiem.
Zasępiłyśmy się,
odczuwając solidne braki wiedzy medycznej. Jak na złość ja do teraz niczego nie
skręciłam lub złamałam, a Akane była jakimś dzieckiem farta i tylko miała
bliznę na łopatce (przygoda z żelazkiem i szpadą, nie pytajcie)
– Coś tak
myślałam, że to zrobisz, Jessie. – Poderwałyśmy głowy i ujrzałyśmy Reiko,
przyglądającą nam się wzrokiem matki, która przyłapała dziecko na brzydkim
uczynku.
– Co ci do tego?
– warknęłam.
Pokręciła głową
i splotła ręce, przybierając poważną minę.
– Jestem za ciebie
odpowiedzialna – zaczęła. – i muszę o ciebie dbać. Tymczasem ty chcesz zrobić
szalenie niebezpieczną rzecz, nie mówiąc o tym nikomu.
– Dalej będziesz
odstawiała tą szopkę z kochającą opiekunką? – spytałam znudzona i skupiłam moc.
Powstała bariera, która odepchnęła Reiko. Uśmiechnęłam się złośliwie.
– Przykro mi,
Jessie, ale jesteś ode mnie o wiele słabsza. – powiedziała, po czym wiązką
niebieskiej energii rozbiła osłonę w drobny mak.
Zakręciło mi się
w głowie, ale ustałam w miejscu. Nie dam się pokonać jakiemuś duchowi! Najwyżej
wciągnę ją odkurzaczem!
Wtedy rozległy
się kroki na korytarzu. Reiko zatrzymała się wpół kroku, a ja znieruchomiałam.
– Spectra. –
szepnęłyśmy równocześnie.
Akane rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie i wypadła z pomieszczenia.
– Cóż, Reiko –
Złapałam za bandaż i zmrużyłam oczy – nie będziesz w stanie mnie zatrzymać.
– Wywar nie jest
gotowy. – powiedziała spokojnie, zbliżając się do mnie.
– Czemu mam ci
wierzyć?
– Bo to jedyne
co ci pozostało.
Prychnęłam i
rzuciłam się do przodu.
****
Spectra spojrzał
chłodno na Japonkę, która rozłożyła ręce w obronnym geście i nie miała zamiaru
go dalej przepuścić.
– Co ty
wyrabiasz? – spytał w miarę spokojnym tonem, chociaż najchętniej zmiótłby
dziewczynę z drogi.
– Idź innym
korytarzem, skręć albo fruwaj, ale nie wolno ci tędy przejść!
– Dlaczego? –
Splótł ręce na torsie i spojrzał na nią badawczo.
Wzięła głęboki wdech i opuściła ręce.
– Bo nie możesz
i tyle.
– A dokładniej?
– Po prostu nie możesz!
– warknęła. – Spadaj stąd!
Postąpił krok do
przodu, ale ku jego rozczarowaniu Akane się nie cofnęła, tylko wymamrotała
kilka słów w nieznanym mu języku.
– Czy to za
związek z Jessie? – strzelił, jak się okazało, celnie.
– Nie twój
interes, Phantom.
– Wydaję mi się,
że jednak mój.
-– Pieprzę,
jesteś cholernie wścibki. – westchnęła. – Ej! – Złapała go za ramię, kiedy koło niej przeszedł i szarpnęła do tyłu.
Wystarczył
jeden, wypracowany ruch i zamiast niego w tył poleciała Akane. Wylądowała na ugiętych
kolanach.
– Nieźle. –
Wyszczerzyła się, po czym wyjęła gantlet. – Walcz ze mną.
– A co będę z
tego miał?
Wywróciła oczami
i stanęła prosto.
– Jeśli wygrasz, przepuszczę cię, a jak przegrasz, to łaskawie zabierzesz stąd siebie i swoje
ego.
Spojrzał na nią
przeciągle.
– Dobra, powiem
ci też, czemu nie chciałam cię przepuścić. – wymamrotała, mordując go wzrokiem.
Uśmiechnął się
przebiegle.
– Zgadzam się.
Wystukał
współrzędne w gantlecie i przeniósł ich do Bakuprzestrzeni.
Akane wyciągnęła
kartę otwarcia.
Głupia, nawet
nie wie, co ją czeka.
****
Mimo że miała
zamknięte oczy, czuła, że ktoś ją trzyma za rękę. Pod jej powiekami przemykały
jasne snopy światła.
Otworzyć oczy
czy nie?
Nie, lepiej
jeszcze chwilę odpocząć...Od dawna nie miała na to czasu. Poczuła miłe ciepło
rozlewające się po jej ciele.
Zaraz, co się stało?
Zaraz, co się stało?
Pamiętała, że
rzuciła kulę – pułapkę, że walczyła z Phantomem oraz jak Spectra złapał ją, gdy
miała wlecieć do portalu. To wspomnienie napełniło ją burzą różnych uczuć. Od
zdumienia poprzez wściekłość do nienawiści. Czemu on chciał ją uratować? Co
chciał udowodnić? Że się zmienił? Potwór zawsze pozostanie potworem, nieważne
jaką maskę przybierze!
Przecież ona
chciała go zabić. To nie ma sensu.
Uścisk na ręce
wzmocnił się. Uchyliła powieki.
– Shadow? –
wymamrotała skołowana, patrząc na Vexosa, który wyjątkowo nie śmiał się
wariacko.
Kolejna rzecz
bez sensu. Po co on ją ratował? Czemu?!
Wszystkie
wspomnienia zlały się w jedną plamę. Zabawne, niemal we wszystkich towarzyszył
jej ten wariat...
– To chyba twój najidiotyczniejszy wyczyn w dziejach, Shadow. – powiedziała, kręcąc głową.
– To chyba twój najidiotyczniejszy wyczyn w dziejach, Shadow. – powiedziała, kręcąc głową.
Chłopak wybuchł
śmiechem.
– Razem
będzie nam raźniej, nie?
Już otworzyła
usta, by zwyzywać go od ameb umysłowych, baranów i kretynów, gdy uświadomiła
sobie, że mówił prawdę. Więc uśmiechnęła się tylko lekko i pozwoliła, by pochłonęło
ich światło.
– Dziękuje. –
jej cichy szept rozniósł się w dal.
****
Kiedy po raz
kolejny musiałam uniknąć niebieskiej kuli energii, a uwierzcie, z kulami nie
jest to łatwe, zapragnęłam wziąć odkurzacz i wciągnąć Reiko do środka.
Jeśli to jest
jej „opieka”, to powinnam pobiec do rzecznika praw dziecka i żądać
odszkodowania! Kto to widział ciskać w ranną mocą?! Inna sprawa, że jej
oddawałam, ale ona jest duchem. Małe wrażenie to na niej robiło.
– Giń, maszkaro
niemyta! – warknęłam. – A nie sorki ty już jesteś martwa.
Zmarszczyła brwi
i koło mojego ucha ze świstem przeleciał iskrząca, błękitna wstęga.
– Jessie, czemu jesteś taka nierozsądna? –
spytała, zaprzestając ataku. – Nie chcę ci zrobić krzywdy.
Poczekaj, bo
właśnie pędzę by ci w to uwierzyć. Czuj ten pęd i kurz!
– Powiem ci, że jakoś nie zauważyłam. – mruknęłam. – Co ci się znów nie podoba?!
– Powiem ci, że jakoś nie zauważyłam. – mruknęłam. – Co ci się znów nie podoba?!
– Eliksir nie jest jeszcze gotowy, tak ja
mówiłam. Poza tym nie mówisz nikomu o swoich planach przyjaciołom.
– Powiedziała wiecznie szczera osoba. –
zakpiłam. – Twoje dzieci musiały mieć nieźle przerąbane z taką mamusią, co ma
nietolerancję na docinki i uwielbia mieszać w głowie!
Gwałtownie się
zatrzymała, a jej twarz stężała. Przez sekundę patrzyła na mnie, jakby
rozważała, czy wrzucić mnie do kotła z eliksirem i w nim ugotować.
– Mamo! – W kuchni rozległ się wyraźnie dziewczęcy krzyk.
– Mamo! – W kuchni rozległ się wyraźnie dziewczęcy krzyk.
Nie stałam już
na czarno – białych kaflach, lecz na miękkiej trawie. Na krużgankach mała dziewczynka, może czteroletnia, o liliowych włosach w białej
sukni szarpała się z wysokim mężczyzną i wyciągała rękę w kierunku marmurowej
fontanny.
Nie miałam
wątpliwości, że osobą stojącą koło fontanny była Reiko. Wyglądała niemal tak
samo, oprócz złotej obręczy ze srebrnymi diamencikami, która spoczywała na jej
głowie.
– Kazuhiro, puść
mnie! Muszę iść do naszych dzieci! – krzyknęła moja przodkini, szarpiąc się z
mężem.
– Nie, kochana.
Nie możesz. Znasz zasady. – odparł smutno.
– Mamo! – Do dziewczynki
dołączył młodszy od niej chłopczyk na oko trzyletni.
Reiko wyrwała
się mężowi i zaczęła biec w ich stronę.
– Mama już
idzie! – zawołała, gdy mężczyzna, z którym szarpała się dziewczynka, zagrodził
jej dalszą drogę włócznią. – Co ty robisz?! Rozkazuję ci zejść mi z drogi!
– Wiesz, że nie
mogę, pani. – rzekł cicho.
Reiko zacisnęła pięści, a ja ujrzałam jak wokół niej falują wstęgi niebieskiej energii.
– To moje dzieci. – wydusiła, wyciągając rękę. Dotknęła opuszką palca ostrza. – Jeśli masz zamiar mi je zabrać, to będziesz musiał przejść po moim trupie!
– To moje dzieci. – wydusiła, wyciągając rękę. Dotknęła opuszką palca ostrza. – Jeśli masz zamiar mi je zabrać, to będziesz musiał przejść po moim trupie!
– Naprawdę
pragniesz umrzeć w tak młodym wieku, pani? – zapytał strażnik. – I żeby twoje
dzieci oglądały twoją śmierć?
Reiko zamarła,
próbując coś powiedzieć, ale z jej ust dochodził tylko szloch i niezrozumiałe
strzępy słów.
Strażnik spojrzał na nią ze współczuciem, po
czym obrócił się i skinął głową do swoich towarzyszy. Ci z kolei łagodnie acz
stanowczo odciągnęli dzieci od matki, mimo że te się wyrywały i ciągle wzywały
Reiko. Strażnik ruszył za nimi.
Gdy ich kroki i
krzyki ucichły, moja przodkini uniosła głowę ku niebu. Z jej oczu spłynęły łzy.
– Reiko. – rzekł
Kazuhiro, ścierając krople białą chustką. – Tak bardzo mi przykro.
– Najdroższy.
– Tak?
– Powiedz mi
jedno.
– Słucham?
Kobieta wzięła
jego twarz w dłonie i przybliżyła do swojej.
– Czemu ten
świat traktuje mnie jak potwora? – wyszeptała.
Wtedy scena się
urwała, a ja znów stałam w kuchni.
Reiko klęczała
na ziemi, zaciskając dłonie na ramionach.
– Rebeko,
Daichi, mama tak strasznie was przeprasza. – wydusiła.
Olśniło mnie.
Ja mogę ujrzeć niektóre jej wspomnienia, więc czemu ona nie mogła by widzieć
moich? Stąd nagle przypomniałam sobie o głupiej trójce i o Jordanie. Zacisnęłam
pięści, chociaż scena, którą widziałam, nieco mnie poruszyła.
Kobieta
podniosła się z klęczek i spojrzała na mnie zapuchniętymi powiekami.
– Reiko, czy
my...
– ...możemy
widzieć swoją przeszłość? – dokończyła. – Tak, przez pewien czas. Tak długo jak
ostatni fragment nie został odnaleziony, jesteśmy ze sobą silnie połączone.
A co zmieni ten
jeden fragment? Co takiego w nim jest?!
– Czyli to przez ciebie widziałam Jordana. – wycedziłam, czując uścisk w gardle.
– Naprawdę nie chciałam. – głos miała beznamiętny. – Nie wiedziałam, że był dla ciebie tak bliski jak mi Kazuhiro.
– Czyli to przez ciebie widziałam Jordana. – wycedziłam, czując uścisk w gardle.
– Naprawdę nie chciałam. – głos miała beznamiętny. – Nie wiedziałam, że był dla ciebie tak bliski jak mi Kazuhiro.
W tamtej chwili
miałam ochotę wysłać ją do diabła z dodatkowymi pozdrowieniami od Cerbera.
– Wiesz, co
jeszcze zauważyłam, Reiko? – spytałam, kuśtykając w jej stronę. – Od kiedy się
pojawiłaś jestem raczej dalej niż bliżej odnalezienie ostatniego fragmentu
układanki. – Przystanęłam. – Czy ty to robisz specjalnie?
Nie
odpowiedziała.
Zgadłam.
Ten rozdział jakoś bardziej mi się podoba ^^
Lync: Nawalasz tymi notkami jak szalona
Ja: No xD mam nadzieję, że nadążacie czytelnicy ^^''
Spectra: Lepiej się módl
Ja: Ty się módl, bym nie wstawiła twoich artów
Spectra: -.-
Ja: No własnie xD
Dan: Jess, co za Jordan?
Jessie: *skubie sierść Aresa* Nieważne...
Akane: Kiedyś ci wyjaśnimy.
Dan: Aaa..ok.
Ja: W tym rozdziale coś się wyjaśniło czy raczej znów namieszałam? O.o
Spectra: Po co zadajesz tak idiotyczne pytania?
Ja: Ugh, siedź cicho >.>
Akane: I szykuj się na dojazd. Wgniotę cię z Leausem w ziemię!
Spectra; Pomarz sobie
Akane: -.-
Jessie: Akane, miałaś ćwiczyć E.T. Ej tam jest tekst o ukochanym, który jest obcym!
Akane: Bo cię przykuję do Keitha bez koszulki!
Lync: Te groźby
Shadow: Idź spać. Musze sobie POWAŻNIE porozmawiać z Angel >.>
Ja: Etto...No to paaa! *blokuje drzwi miotłą i chowa się do szafy*
Ps. Widzę, że shot świąteczny stał się strasznie popularny ^^
Ps.2. Wow mam już ponad 50 rozdziałów! (zostało 30 do końca xD) dlatego dam tu dwie ciekawostki.
1. Jessie miała być z Shune,
2. Jessie miała różowe włosy i była Vexoską xD
Jessie: Chyba trzeźwa nie byłaś, jak to wymyśliłaś
Ja: Czepiasz się >.>
Jessie: Wcale nie <.<
Akane: I don't want, what I can get
I want someone, with secrets
That nobody, nobody, nobody knows
I need a gangsta
To love me better
Than all the others do
To always forgive me
Ride or die with me
That's just what gangsters do
Jessie: Czuję kolejne nawiązanie. Gus!
Akane: Umrzyj.
Jessie: Ja ciebie też xD
KOŃCZYMY
Jessie&Akane: Dobranoc ^^