wtorek, 20 grudnia 2016

"To był mój piernik!" - czyli święta Wojowników, drużyny Destrukcji i Vestalian

       Uwaga!
Poniższy materiał zawiera spore dawki głupoty i wielu innych rzeczy. Dodatkowo jest cholernie długi, więc upewnij się czy masz siłę i czas by to przeczytać ^^
Enjoy!



   Kiedy otworzyłam oczy, od razu zauważyłam płatki śniegu wirujące za oknem. Przeciągnęłam się, aż mi chrupnęło w kościach i przewróciłam się na bok, by poszukać telefonu.
 Dziesiąta trzydzieeeści – ziewnęłam, patrząc na wyświetlacz.
   Za chwilę przyjdzie Akane, Dan, Runo, Julie, Haruka, Jane i reszta wojowników. Około jedenastej przylecą Vestalianie...
 Kurduplu, wstawaj! – Do pokoju wtargnął Mick i rzucił mi świąteczną czapkę. – Ubieraj się.
 Też się cieszę, że cię widzę, braciszku. – powiedziałam, mordując go wzrokiem, po czym wyplątałam się z mojej czarnej kołdry w białe wąsy i podeszłam do szafy.
   Hmm, co ubrać? Potem to wiadomo, że sukienka, ale teraz? Będzie chaos, więc...
Po chwili wyszłam z łazienki w czerwonym swetrze z nadrukiem renifera, czarny rurkach i moich papciach w fioletowe serca, jednocześnie czesząc się i myjąc zęby.
 Dzień dobry, Jess. – powitał mnie Fludim. – W tym roku będą piękne święta  stwierdził, patrząc przez okno na zimowy krajobraz i zawalony śniegiem ogród.
 Wiem  przytaknęłam i zeszłam po schodach na śniadanie.
   W salonie stała już ogromna choinka, która tylko czekała, aż ktoś ją przystroi. W schowku  leżały prezent, a w powietrzu unosił się aromatyczny zapach pierników i ciast. Mick właśnie wyciągał pudła z ozdobami z jednej z półek.
 Cześć, córciu! – zanuciła mama, dając mi buziaka w czoło i wpychając kubek kakao do rąk. – Jesteś pewna, że sobie poradzicie? – spytała, ubierając płaszcz. – Wiesz, w końcu Vestalianie nie obchodzą świąt.
 Dam radę, mamo. – powiedziałam. – To chyba nie będzie nic trudnego!
   Potem jednak uznałam, że popełniłam błąd, mówiąc to...
– Mam nadzieję. – Uśmiechnęła się.
– Dzień dobry! – do środka wparowała Akane z naręczem prezentów, a za nią Wojownicy.
– Ach, witajcie! Skoro już się dziś nie zobaczymy, to życzę wam wesołych świąt. Przekażcie je Mirze i reszcie, dobrze? – spytała mama, a z garażu dobiegło trąbienie. – Ach, już idę, nie denerwuj się tak, kochanie! – krzyknęła i znów zwróciła do reszty. – A i przygotowałam dla was poczęstunek w kuchni. – Kolejne trąbienie. – Już muszę lecieć. Do zobaczenia jutro Jessie, Mick! – pożegnała naszą dwójkę i wybiegła na podwórko.
   Dan od razu wleciał do kuchni, rzucając prezenty do schowka. W jego ślady poszła Akane i Julie. Shun tymczasem poszedł wspomóc mojego brata, a Runo i Marucho stali niezdecydowani w przedpokoju.
 Zrobić wam herbaty? – spytałam, odwieszając ich płaszcze i wrzucając paczki do schowka.
– Nie trzeba. Gdzie twoi rodzice pojechali? Misaki wskazała na ośnieżony pojazd. Kurde, przydałoby go się odśnieżyć...
 Do rodziny. Jutro ja i Mick jedziemy do nich, ale dziś jest nasza prywatna wigilia! – Wyszczerzyłam się. – Neee, Mick, łap za łopatę i marsz na dwór.
 Chyba coś się boli. – mruknął i wyłączył ekspres. Oparł się o blat i pociągnął łyk kawy, patrząc na mnie spode łba. – Sama sobie odśnieżaj!
   Pokazałam mu język i spojrzałam, jak Akane i Dan wyrywają sobie pierniczka. Nie był on ostatni, ale Julie zabrała im miskę, twierdząc, że za chwilę zjedzą wszystkie i nie zostanie ani okrucha dla reszty. W końcu skończyło się tym, że Runo zdzieliła swojego chłopaka w łeb, a Haruka odciągnęła Akane za ucho. Jane wyjątkowo bez słuchawek w uszach, wyrwała nieszczęsnego pierniczka i sama zjadła. Uśmiechnęła się triumfalnie na widok zdruzgotanych min Dana i  postrzeleńca.
 To był mój piernik! – wrzasnęli jednocześnie z wyrzutem.
   Dziewczyna wzruszyła ramionami.
 Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. – stwierdziła.
   Akane wydęła policzki i strzeliła focha na Jane.
 Już nie będę ci szukała crusha, Jane – chan!
– Zbawienie! – ucieszyła się dziewczyna.
   Nagle Julie gwałtownie wstała i uderzyła dłońmi o blat stołu. Jej reakcja spowodowała, że Dan prawie zakrztusił się paluszkiem i Haruka musiała mu sprzedać swój popisowy cios w plecy, przez który zarył nosem o stół.
 Wszystko w porządku? – zaniepokoiły się Runo i Alice, a ta ostatnia dała szatynowi szklankę wody.
   Chłopak pokazał  im kciuk uniesiony do góry, dzięki czemu odetchnęły z ulgą.
 Może nieco przejechałam z tym ciosem. – Haruka podrapała się po nosie. – Wybacz, Dan.
 Nic się nie stało. – wymamrotał Kuso. – Ale nigdy więcej tego nie rób...
   Julie zirytowana, że ją zlaliśmy, wymownie chrząknęła, a gdy skupiliśmy się na niej, spytała:
– Jess, gdzie trzymasz dekoracje? I jakie one są?
 Dekoracje są już w salonie. – Wskazałam głową na drzwi. – A są tam ozdoby na choinkę, lampki, świecące figurki, łańcuchy itp.
– Moment...  zaczęła złowieszczo Akane.
– ...czy ty...  wtrąciła  Julie ponurym głosem.
 ...zapomniałaś o jemiole?! – wrzasnęły jednocześnie.
   Haruka i Jane popukały się wymownie w czoło, Runo wraz z Alice, Shunem i Marucho nieco otępieli, a Dan nie do końca ogarnął sytuację. Wzięłam głęboki wdech. Tylko spokój może mnie uratować w starciu z tymi dwiema.
– Mamy jakąś jemiołę? – zwróciłam się do Micka, który krztusił się od śmiechu.
– Powinna być. Mama co roku kupuje. – odparł.
 To idź po nią. – mruknęłam. Wywrócił oczami, ale posłusznie poszedł.
 Ale ty się zajmiesz resztą spraw! – krzyknął.
 Spoko!
 To kiedy będą Mira, Keith, Gus i reszta? – zapytała Alice, przeglądając książkę kucharską.
 Powinni już być. – stwierdziłam, patrząc na zegarek.
    Jak na zawołanie, usłyszałam ciche „pyk!” i tupot butów piętro wyżej. Po chwili na szczycie schodów pojawili się Vestalianie z prezentami i wyszczerzami.
 Wreszcie! – ucieszyła się Julie i od razu rzuciła Mirze na szyję. – Nie mogliśmy się was doczekać!
– Były małe problemy z teleportacją. – wyjaśnił Gus. – Jessie, gdzie mam to dać? – Wskazał głową na paczki.
 Tutaj. – Poprowadziłam ich do schowka, gdzie wrzucili prezenty. Zamknęła drzwi nogą, oparłam ręce o biodra i zmierzyłam wszystkich wzrokiem.
   Dziś będą pierwsze święta Vestalian.Trzeba je urządzić jak najlepiej!
 Zacznijmy przygotowania! – zarządziłam.
 Aye!

Podział
Pakowanie prezentów:
- Jessie
- Akane
- Ace
- Baron
Ubieranie choinki i dekorowanie domu:
- Keith
- Runo
- Shun
- Mick
- Marucho
- Mira
Gotowanie:
- Alice
- Haruka
- Jane
- Gus
Zabijanie karpia, po czym pomoc w dekorowaniu:
- Niepowtarzalny Dan Kuso!!!

****

Owinęłam w niebieski papier z gwiazdkami paczkę dla Dana i wrzuciłam ją na niewielki stosik opakowanych prezentów. Drugi stos tych nieopakowanych był znaaacznie większy. W końcu każdy kupił prezent dla każdego...
 Pomocy! – jęknął Baron, który jakimś cudem zaplątał lewą rękę i prawą nogę w zieloną wstążkę.
 Idiota. – skomentował Ace i ruszył mu na pomoc.
   Pięć minut później leżeli obydwoje owinięci wstążką tak, że przypominali prezenty. Spojrzałyśmy na siebie z Akane i pokręciłyśmy głową z politowaniem. Złapałam z nożyczki i przycupnęłam przy nich.
– A teraz spokojnie, bo was potnę. – zagroziłam, co odniosło zarąbisty skutek, bo Baron spanikował i wyrwał się do przodu.
 Leż! – warknęła Akane, próbując go przytrzymać, ale potknęła się i poleciała w stos prezentów.
   Plasnęłam ręką z całej siły w czoło na widok pobojowiska. Akane i Ace zaplątali się jeszcze bardziej, przez co praktycznie stykali się twarzami.
 Spadaj, wariatko! – warknął Grit, próbując ją odepchnąć ręką.
 Jak mnie nazwałeś, debilu?! – zirytowała się moja przyjaciółka.
   Zapowiada się wyśmienita zabawa...

****

   Keith i Shun podnieśli głowy do góry, słysząc na piętrze okrzyki, ale kiedy usłyszeli śmiech, rozluźnili się i wrócili do rozwiązywania supła, którym stały się lampki. Tymczasem Runo i Julie wieszały bombki i inne ozdoby na choince.
 Cholera. – warknął Keith, gdy supeł stał się jeszcze bardziej skomplikowany. – Tak jest zawsze? – zwrócił się do Shuna.
   Kazami skinął głową i zaczął bardzo szybko przebierać palcami. Po kilku sekundach lampki były już rozwiązane. Blondyn wytrzeszczył oczy. Jak to możliwe?!
 To gdzie je wieszamy? – zwrócił się do Runo, która właśnie wieszała skarpety przy kominku.
 Myślę, że tam będzie dobrze. – wskazała na półki z książkami. – A potem któryś z was musi dać gwiazdę na czubek choinki.
 Zajmę się tym  powiedział Shun i razem z Keithem ruszyli do półek, uważając, by cholerne lampki znów się nie zaplątały. Ułożyli je w miarę zgrabnie i już mieli zapalić, gdy rozległ się wrzask Julie.
 Pali się!
   Zaalarmowani odwrócili się. Makimoto wymachiwała ręką w stronę skarpety pochłanianej przez ogień. Shun i Keith ruszyli na ratunek, gdy Runo przypadkowo puściła gałąź choinki, którą ozdabiała, a ta zamaszystym ruchem trzasnęła chłopaków po twarzach (w tym momencie Autorka dostała ataku śmiechu xD)
   Keith wypluł igły z buzi i wyrzucił skarpetę na śnieg.
 Ej Fermin czemu ciskasz we płonącymi skarpetami? – krzyknął Mick, który na dworze wraz z Marucho i Mirą ozdabiali girlandami bramę.
 A gdzie miałem rzucać? W dywan? – odgryzł się blondyn, przewracając oczami, po czym wrócił do pracy.
 Mam nadzieję, że kupiłeś coś dobrego mojej siostrze! – dodał Mick, strzepując z kaptura śnieg.
   Keith rzucił mu tylko wyjątkowo mordercze spojrzenie i polazł szukać drabiny.


****

   Alice z uśmiechem na ustach powąchała swój świeży wypiek.
 To będzie pyszne! – stwierdziła Haruka, lepiąc uszka.
   Jane skinęła głową, nie odrywając wzroku od barszczu. Gus za ten czas latał między jadalnią a kuchnią i nosił szklanki, talerze, sztućce oraz tysiące innych rzeczy.
 Pomogę ci. – mruknęła Jane, łapiąc za stos misek. Haruka zerknęła na nią w obawie, że za chwilę kruche naczynia trafi szlag, ale na szczęście zostały doniesione do stołu.
 Możemy zrobić to? – spytał Grav, pokazując na krótki przepis. – To jest farsz do tych waszych...pierogów?
 Może być. Taki vestaliański akcent. – powiedziała Alice, uśmiechając się. – Tylko ja się go robi?
   Spokojne tłumaczenia przepisu zostały gwałtownie przerwane przez Harukę.
 Macka! – krzyknęła i rzuciła się do tyłu, wpadając na Jane, która z kolei uderzyła w szafkę kuchenną. Na podłogę spadł cukier oraz mąka. W powietrzu zatańczyła biała chmura.
Alice otrzepała fartuch i twarz, po czym podeszła do garnka, by uważnie mu się przyjrzeć. Ze zdumieniem stwierdziła, że Haruka miała rację. Niewielka macka dalej wystawała z barszczu.
 Aaa u was chyba nie je się ośmiornic. – odezwał się Gus i wyciągnął mackę z zupy. – Wybaczcie...

****

   Dan przełknął ślinę i spojrzał na karpia, który radośnie pływał w wannie. Na pralce leżała już przygotowana deska oraz tasak.
 Bądź mężczyzną, Danielu. – powiedział Drago.
   Chłopak poklepał się kilka razy po policzkach i sięgnął po ostrze. Jeszcze nigdy nie mordował karpia. Zawsze robił to jego ojciec, podczas gdy on pakował prezenty lub ozdabiał choinkę.
   Po cholerę się zgadzał?! Chociaż nie, Jess po prostu wepchnęła go do łazienki i stwierdziła, że ma się zachować jak mężczyzna. Więc teraz raczej nie może teraz wypaść z wrzaskiem, nie?
   Uniósł tasak i już miał się zamachnąć, gdy uświadomił sobie, co chce zrobić. Przecież nie będzie mordował karpia w wannie! Odłożył ostrze i zakasał rękawy.
– Chodź tu rybko. – mruknął, nachylając się nad wanną. W odpowiedzi dostał wodą w twarz. – Tak się bawisz?! – rzucił się do przodu, wyciągając rozcapierzone palce po karpia, który zgrabnie mu się wywinął, a chłopak wpadł do wody.
– Szlag! – Dan wypuścił małą fontannę z buzi i spojrzał ze złością na przyszłą kolację. – Dorwę cię!

****

   Mick rzucił swoją czarną kurtkę na wieszak i zerknął spode łba na aroganckiego blondyna, który właśnie właził po drabinie z srebrną gwiazdą w ręce. I to niby on jest kimś ważnym dla jego siostry? Z takim ogromnym ego i bezczelnością? I jeszcze ma ponad dwadzieścia lat! Zmarszczył brwi, ale po chwili rozchmurzył się, gdy od głowy przyszedł mu pewien pomysł.
 Ej, Fermin odezwał się, podchodząc do niego.
– Czego?  mruknął Keith, mocując gwiazdę
– Mam nadzieję, że umiesz zachować równowagę. - powiedział Mick, po czym z całej siły kopnął drabinę, która zaczęła się chwiać. 
   Keith zeskoczył na ziemię, nim drabina huknęła o podłogę, czym ściągnęła na siebie uwagę niemal wszystkich. Z kuchni dobiegł dźwięk tłuczenia.
– Tak się bawisz? - syknął Fermin, podwijając rękawy czerwonej bluzy.
   Mick podniósł gardę, ale wtedy wkroczyła stoicko spokojna Jane, która odciągnęła jeszcze nie ozdobioną gałąź choinki i puściła ją, akurat gdy dwójka wrogów miała dać sobie po mordzie. Tak czy siak oberwali, ale nie od siebie, a od drzewka (xD)
– A teraz macie się ogarnąć albo dostaniecie macką w łeb – zagroziła, po czym odeszła.
Keith i Mick wymienili mordercze spojrzenie i wszyscy już wiedzieli, że jeszcze nie skończyli...

****

   Po kilku dłuuugich godzinach pakowania, śmiania się, odciągania od siebie Ace i Akane, rozcinania więzów i ratowania prezentów przed zgnieceniem, wreszcie skończyliśmy.
 Moje ręce! – jęknęła Akane, padając na dywan i dmuchając w kosmyk włosów. – Ja chcę już jeść!
 Ty i Dan macie dużo wspólnego. – mruknął Ace. – Głównie apetyt i mały mózg.
   Dziewczyna cisnęła w niego rolką kolorowego papieru do pakowania.
 Chcesz się bić?! – wrzasnął Grit.
 Z tobą? Pfff, odpadniesz po dwóch sekundach!
 Achhh, tak?!
   Pokręciłam głową i zaczęłam rozprostowywać nogi.
 Mistrzyni Jessico, co z nimi teraz zrobimy? – spytał Baron, wskazując na prezenty.
 Zanieśmy je pod choinkę, co ty na to?
 Taaak!
     Ledwo weszliśmy do salonu, a ja już upuściłam swoją stertę na podłogę.
Shun próbujący wyplątać Marucho z łańcuchów, Runo i Julie, które o coś się kłóciły, Keith z igłami we włosach wyzywający się z moim bratem oraz Mira, która próbowała ich uspokoić. A to wszystko w otoczeniu zwalonej na ziemię drabiny, sadzy i figurek reniferów....
 Usiadłam na kanapie, patrząc na to wszystko i zastanawiałam się, czy rąbnąć w nich mocą.
 Powiedzcie mi...co wy braliście? – westchnęłam.
   Natychmiast się opanowali, choć Keith i Mick mieli miny, jakby chcieli się zadźgać nawzajem widelcami. Z kuchni wypadł Gus.
– Mistrzu, nic ci nie jest? – zawołał spanikowany. – Martwiłem się!
 Żyję, Gus. – mruknął blondyn, wyciągając igły z włosów.
   Zaczęłam mu pomagać, dzielnie ignorując uśmieszki Akane i morderczą aurę brata.
– Trzeba będzie to posprzątać, Mick. – mruknęłam.
 Ja się tym zajmę. – rozbrzmiał głos Reiko. Stała koło choinki w swetrze z Mikołajem i zielonej spódnicy. – Wy tymczasem może się przebierzecie?
 To dobry pomysł. – przyznała Julie. – Jess masz nasze ciuchy?
 Oczywiście. – odparłam. – Zapro... – zostałam ucięta przez łomot w łazience.
   Wszyscy popędziliśmy do niej i niemal wyważyliśmy drzwi, wpadając do środka. Zostaliśmy uraczeni widokiem Dana, który próbował zabić karpia, siedząc w wannie...
   Razem z Acem, Shunem, Keithem i Akane wykonaliśmy facepalma’a, podczas gdy Runo wraz z Alice próbowały uspokoić szatyna i odebrać mu tasak. Skończyło się na tym, że przyłożyłam Danowi szamponem, a Ace wyrwał  mu zabójcze narzędzie.
– Możemy się wreszcie przebrać? – warknęła Akane po całej akcji ratunkowej (karp został dobity przez Mick'a) – Jestem głodna, a dochodzi już dwudziesta!
   Zaprowadziłam Wojowników na koniec korytarza, gdzie znajdowały się dwa pokoje.
– Ten jest dla dziewczyn. – Wskazałam na prawe drzwi. – A ten dla chłopaków. Są w nich łazienki i lustra jakby co.
 Jess, a ty gdzie się przebierzesz? – spytała Runo, kiedy weszły do środka. – Wow. – wyrwało się jej.
   Pokój nie był za duży, ale za to gustownie urządzony. Błękitna tapeta, szare panele oraz białe dodatki nadawały mu przyjemny charakter.
 Ja i Akane przebierzemy się u mnie, bo wszystkie się tu nie pomieścimy. – wyjaśniłam, po czym wyszłam.
   Kiedy weszłam do pokoju, od razu padłam na poduszki, a moja przyjaciółka zabarykadowała się w łazience wraz z sukienką.
– Podziwiam rodziców, że mieli co roku siłę przygotować święta. – zwróciłam się do Fludima. – To okropna harówa!
 E tam, marudzisz. – powiedziała maruda! Przewróciłam oczami i wstałam.
   Z szafy wyciągnęłam liliową suknię bez rękawów. Sięgała do ziemi, a wokół talii miała zawiązaną niewielką, białą kokardę. Reiko uszyła ją dla mnie na urodziny.
   Akane wyszła z łazienki ubrana w suknię w ciepłym odcieniu zieleni. Sięgała jej do połowy ud i miała grube ramiączka. Włosy związała w kok, z którego wymknęło się kilka kosmyków i opadało na kark. Z dodatków miała tylko srebrną bransoletę na prawym nadgarstku.
Gwizdnęłam z podziwem.
 No to czas na szykowanko. –  Akane uśmiechnęła się jak samo zło.
   Z ulgą usiadłam na krześle. Moja przyjaciółka jak się wczuje, to tylko uciekać...Ale trzeba przyznać, odwaliła kawał dobrej roboty. Włosy upięła mi w wysokiego kucyka, ale wokół gumki owinęła niewielki warkoczyk z jednego pasma moich kłaków.
 Idziemy! – zarządziła Akane, łapiąc mnie za nadgarstek.
   Zeszłyśmy na dół do jadalni. Przy stole siedzieli już wszyscy chłopcy i połowa dziewczyn.
– Coś strasznie długo się szykowałyście. – wytknął mi Dan, gdy usiadłam koło niego.
– Ale przynajmniej Jess ślicznie wygląda. – powiedziała Mira.
 Ty też. – Wyszczerzyłam się.
   To była prawda. Liderka ubrała białą suknie (podobną co była w 21 odcinku – Autorka) zdobioną złotą nicią na rękawach, a na szyi zawiesiła medalion z błyszczącym brylantem. Dostrzegłam, że Ace patrzy się na nią urzeczony. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam patrzeć na stroje innych.
   Julie siedząca obok Miry miała błękitną suknię na cienkich ramiączkach i czerwone kolczyki, a Haruka swoją ulubioną pomarańczową. Wyjątkowo rozpuściła włosy i ubrała kontakty (widać, że mi się odechciało? xD - Angel)
 Jesteśmy! – oświadczyła Runo, schodząc wraz z Jane i Alice po schodach. Suknia Misaki miała barwę kremową zdobioną w motyw ptaków. Włosy również rozpuściła. Alice postawiła na skromną kreację w kolorze purpury, a Jane czerwoną ze złotymi dodatkami. Chłopców można opisać w kilku słowach. Mieli garnitury lub smokingi.
– Możemy jeść? – zajęczał Dan, gdy dziewczyny zajęły swoje miejsca.
 Rany, ale ty jesteś niecierpliwy! – burknęła Runo, oburzona faktem, że Kuso nie zauważył jej ubioru. Dźgnęłam go łokciem w bok, ale tylko rzucił mi zdumione spojrzenie. Faceci są czasem tacy niedomyślni >.<
 No to – Mick (pan domu xD) wzniósł szklankę do góry. – Wesołych świąt!

****

 Prezentyyyy! – Baron z Danem rzucili się pod choinkę. Misaki wraz z Mirą odciągnęły ich.
 Spokojnie, nie dostaną nóg. – westchnęłam. – Może najpierw podzielmy je na osoby?
   Jak powiedziałam, tak zrobiliśmy. W końcu przed każdym piętrzyła się pokaźna sterta paczek o najróżniejszych rozmiarach.
– Ale fajne! – ucieszył się Baron, machając jakimś vestaliańskim urządzonkiem.
   Mira i Runo rzuciły się sobie w objęcia, piszcząc z radości.
 Dziękuje, Jess. – powiedziała Alice i pokazała mi grubą książkę.
 Skąd wiedziałaś, że ode mnie?
 Mówiłam ci kiedyś o niej.
 Rzeczywiście. – przyznałam i odpakowałam pierwszą lepsza paczkę. Ze środka wypadły cztery flakoniki perfum, czerwony, fioletowy i czarny lakier do paznokci oraz bony do sklepu. To musi być od Julie.
   Po chwili oprócz prezentu od Makimoto leżały wokół mnie książki, nowy aparat, słodycze, pluszaki, słuchawki, kolaż wspólnych zdjęć z Wojownikami, obudowy na telefon, kosmetyki, urządzenie, którego obsługę ogarnę za miesiąc, i puzderko. Została jedna paczka...
– Broń się! – Dan skoczył na Ace, mierząc w niego procą.
   Vestalianin uśmiechnął się chytrze, po czym strzelił w Kuso wodną bombą, ale nieco wody ochlapało też Mirę. Dziewczyna posłała Gritowi zabójcze spojrzenie i poleciała do łazienki.
 Nie masz co liczyć na pocałunek pod jemiołą. – walnęła Akane, bawiąc się pluszakiem pandy.
   Parsknęłam śmiechem, widząc, jak Ace czerwieni się po koniuszki uszu i zaczyna się drzeć na dziewczynę, która pokazała mu język i też gdzieś poleciała.
 Wrócę za chwilę! – rzuciła przez ramię i wbiegła po schodach.
   Odwiązałam wstążkę i rozerwałam papier. Ze środka wypadło satynowe, prostokątne, czerwone pudełko. Otworzyłam je i zamrugałam kilka razy, nie mogąc uwierzyć, że ktoś wydał tyle forsy na mnie.
   Na białej poduszeczce spoczywał naszyjnik z białego złota z zawieszką, w której tkwił ametyst. Obok leżała podobna bransoletka oraz kolczyki.
   Mick? Nieeee, on nie miałby na tyle kasy. No to kto?!
 Mam nadzieję, że bransoletka nie będzie za luźna lub za ciasna. – powiedział Keith, siadając koło mnie. – Wybierałem na chybił trafił
   Ocknęłam się z szoku i spojrzałam na niego oczami wielkimi jak spodki.
 Ty to kupiłeś? – szepnęłam. – Zwariowałeś? Przecież to musiało kosztować fortunę!
– Nie było mówione nic o limicie pieniężnym. – odparł. – Co jest? Nie podobają ci się?
 Nie, są śliczne, ale...
 To w czym problem?
   Spuściłam głowę i przygryzłam wargę.
 Ja ci nie kupiłam nic tak drogiego. – mruknęłam.
   Machnął lekceważąco ręką.
 No i? Nie potrzebuje niczego.
 Ale mimo wszystko...
 Jessica, proszę nie denerwuj mnie. – westchnął. – Jeśli tego nie ubierzesz, to zwrócę to do sklepu i kupię ci inny zestaw.
   Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam na boki. Całe towarzystwo się gdzieś rozproszyło. Jane, Haruka i Mick pochłaniali ciasto Alice, Ace wyszedł poszukać Miry, Runo i Dan poszli gdzieś razem, natomiast Marucho dyskutował z Gusem przy kominku.
 Szantażysta. – syknęłam, na co uśmiechnął się łobuzersko. – Niech ci będzie. – burknęłam, sięgając po kolczyki.
   Czemu zawsze bransoletki muszą mieć tak idiotycznie małą zapinkę?! Warknęłam z irytacją, gdy po raz czwarty nie mogłam jej otworzyć.
   Keith bez słowa zabrał mi bransoletkę i szybko ją upiął na moim lewym nadgarstku. Poczułam nikły zapach alkoholu i zerknęłam w bok. Akane stała nad nami i trzymała w ręku jemiołę.
 Co ty robisz? – spytałam.
 Bez jemioły w święta się nie całuje. – oświadczyła. Brew mi drgnęła. – Mniejsza. Mam sake babci!
 Serio? – Zerwałam się na równe nogi.
– Yhym. Osiem butelek!
Uśmiechnęłam się szeroko. Zapowiada się niezła zabawa...

****

 Paaaatrzcie! Jestem jak Rudolf Czerwononosy! – krzyknęła Akane z rogami na głowie i czerwoną kropką na nosie namalowaną szminką. Zachichotała i opadła na fotel.
   Runo i Haruka również wybuchły śmiechem. Ogólnie towarzystwo już za trzeźwe nie było. Okazało się, że oprócz sake babci Akane są jeszcze butelki wina i kilka puszek piwa. Więc czemu by się nie pobawić?
   Reiko załamała ręce, gdy Baron wsiadł na miotłę, po czym stanął na stole i skoczył. Efektownie zarył nosem o dywan.
 Ta miotła jest zepsuta! – krzyknął oburzony, próbując wstać.
 Oczywiście, idioto! – burknął Ace. – Przecież musisz ją najpierw oswoić! – Obrócił się z powrotem do Miry i obydwoje stuknęli się kieliszkami.
   Lecz po chwili nadciągnęła żywa furia czyli Keith, przez co Grit musiał się nieco odsunąć od ukochanej (Autorka unika tostera xD). W kim jak w kim, ale w byłym liderze Vexosów i potężnym wojowniku Pyrusa, nie chciał robić sobie wroga. Zwłaszcza, że to brat Miry.
   Tymczasem Akane wraz z Haruką postanowiły urządzić sobie musical na schodach.
 Bania u cygana! Bania u cyganaaaaa! – wydarła się wojowniczka Ventusa, śpiewając do szczotki do włosów i machając opaską z rogami renifera. – Dawaj, Haru! Razem!
   Gus pokręcił głową i ściągnął dziewczynę na dół, w obawie, że za chwilę się potknie i sturla po schodach jak worek ziemniaków. Akane wydęła oburzona policzki i próbowała się wyrwać, ale Grav mocno ją trzymał.
 Jesteś zbyt pijana. – powiedział spokojnie, układając ją na kanapie, po czym sam siadł na fotelu.
 Nieprawda! Jestem trzeźwa jak świnia! – zaprotestowała dziewczyna. – Jesteś baka!
 Co jestem? – zbaraniał Gus.
 Głupkiem! – krzyknęła Akane i odwróciła głowę w bok. – A ja tak cię lubię. – Podniosła się do siadu. – Neee, a jeśli dam ci się napić?
– Nie ma mowy.
– Oj nie bądź taki! Proooszę! – Złożyła dłonie w błagalnym geście. – Spectra o niczym się nie dowie. Zresztą i tak jest zajęty inną osobą. – Przyłożyła palec do ust i puściła mu oczko. – To jak?
   Gus zawahał się, ale w końcu są święta, nie? Od czasu do czasu można się zabawić. Zresztą i tak nie upije się za bardzo i będzie mógł dopilnować Japonki. Skinął głową.
Akane rozpromieniła się,
– I to ja rozumiem, Gus – kun! 
   Stuknęli się kieliszkami. Akane jednym haustem wypiła jej zawartość, ale dla Grava smak był niecodzienny, więc zajęło mu to nieco dłużej. W końcu skończył, a wtedy dziewczyna wyciągnęła kolejną butelkę.
– To teraz na drugą nóżkę!

                                                                   ****

   Jessie oparła się o barierkę balkonu i wzięła głęboki wdech. Chłodny wiatr i zimowy krajobraz szybko ją otrzeźwiły.
– Impreza się udała. – stwierdził Fludim, siadając na jej ramieniu.
– I to jak. – Jessica oparła brodę o rękę i zerknęła na bransoletkę. – Cholera, powinnam mu się zrewanżować.
– Nie musisz. – Poczuła materiał na ramionach i ciepły oddech przy szyi. Uniosła nieco głowę i spotkała się z rozbawionym spojrzeniem Keitha.
 Skończyłeś już pokazywać Ace’owi, gdzie jego miejsce? – spytała, odwracając się do niego przodem.
 Dość szybko to zrozumiał. – mruknął, splatając ręce na piersi. – Ile wypiłaś?
– W porównaniu z Akane czy Haruką to nic. – odparła.
   Uniósł brwi i przyjrzał się jej z niedowierzaniem, ale miała przytomny wzrok, nie bredziła, więc musiała mówić prawdę.
– Wiesz co?
– Hm?
 Już wiem jak możesz mi się zrewanżować. – stwierdził z przebiegłym uśmieszkiem, czającym się w kącikach ust.
– Jak?
    Wyszeptał coś tak cicho, że nie zrozumiała. Stanęła na czubkach pantofli, by móc się zrównać z nim wzrostem.
 Powtórz.
   Wtedy blondyn pochylił się i pocałował ją, kładąc ręką na jej talii, by nie poleciała w tył. Trwali tak dłuższy moment, póki nie zabrakło im tlenu i musieli się od siebie oderwać.
Jessica westchnęła i dała prztyczka chłopakowi w nos.
– Myślisz, że jesteś taki zabawny? - spytała z przekąsem.
   W odpowiedzi chłopak uśmiechnął się z wyższością. Trwali tak przez chwilę wśród płatków śniegu, które opadały na ich włosy oraz ubrania. W końcu Jessie oparła brodę na jego torsie i spojrzała na niego, lekko się uśmiechając
– Wesołych świąt, Keith.
– Nawzajem, Jessie.
    I tak można by było skończyć ten pełen wrażeń dzień. Lecz nagle na balkon wpadła Akane, a za nią Gus, który trzymał pluszaka pandę w objęciach.
– Jess! - wrzasnęła Japonka, łapiąc oddech - Muszę ci coś powiedzieć! To cholernie ważne!
– Co takiego? - zaniepokoiła się szatynka, myśląc, że znów coś się spaliło lub kolejna osoba rozkwasiła się o podłogę.
   Jednak Akane wypaliła płaczliwym tonem:
– Sake się skończyłoooo!


~~Koniec~~









 Mam nadzieję, że się spodobały wam te niecodzienne święta xD 
Jessie: *w stroju Mikołaja, ale wersja żeńska goni Barona, który dalej myśli, że miotły latają* Nie skacz z tego balkonu!
Akane: *ten sam strój co Jess* Nie chce nam się ciebie potem zeskrobywać z chodnika xD
Ace: Delikatność motyla
Akane: No ba xD
Baron: *obrywa szafą i spada ze schodów*
Jessie: *otrzepuje ręce i uśmiecha się radośnie* W imieniu naszym i szlachetnej Autorki, która...
Ja: *z miną ala zaraz kogoś zabiję, szuka rodzajów owoców* Zabiję...
Jessie: Jest w stanie psycho ^^''. Ale spokojnie za chwilę...
Ja: *mruga, po czym obraca się w stronę Spectry, Anubiasa i Jessego* Przecież ja was miałam zabić -.-
Anubias: Odwal się, co?
Jesse: Och, dziewczyno piękna jak...
Ja: Nie słodź, bo cię głębiej zakopię -.-
Keith: *ignoruje, zajęty biciem się z Mickiem*
Jessie&Akane: *patrzą się na nich jak na idiotów*
Gus: Mistrzu!
Reiko: Życzeniaaaaaaaaaaaa
Ja: No juuuuż, nie marudź, bo cię wciągnę odkurzaczem >.>
Jessie: *wraca do tematu* Życzymy więc wam wesołych świąt, dużo radości, szczęścia, zdrówka, spełnienia marzeń, słodyczy i ogólnie świetnej zabawy :D :**
Akane: I zarąbistego sylwka ^^ *wraca do rozmowy z babcią nad ilością butelek sake*
Jessie: *uderza brata i Keitha papierowym wachlarzem po twarzy* K-O-N-I-E-C
Mick: Nie pozwalaj sobie, kurduplu!
Jessie: Hee, czy ty... *nie kończy, bo Keith podnosi ją do góry* Ej, ja chcę na dół! >.<
Keith: Chcieć sobie możesz
Jessie; *pokazuje mu język*
Mick: Clay nie pozwalaj sobie -.-
Shadow: *w ciemnej otchłani depresji, bo go tu nie ma*
Ja: Kończmy to, bo zaraz dojdzie do długości shota ;-;
Ekipa: No to Wesołych świąt! ^^
*za kurtyną*
Ja: Szykujcie się na śmierć *wyciąga łopatę*
Shadow: *^*
Akane: Jeeej będzie gore ^^
Jessie&Keith: *mierzą się wzrokiem*

Kończymy
~ Angel i Ekipa










12 komentarzy:

  1. Awww to jest takie OMG <3 chce więcej momentów z Jessie i Keithem :) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh xD Niestety najwięcej ich będzie w shotach
      Jess: Najpierw Zenek
      Ja: A potem Barodius, Mag mel XD
      Jessie: Super.
      Ja: Ta ironia.
      Shadow&Akane&Dan: Ahahah! I co teraz Jess?
      Jessie: Mordy

      Usuń
  2. Ja: *dusi się gdzieś tam w kątku ze śmiechu*
    Hiromi: Yun, a ty czegoś na święta też nie miałaś zrobić?
    Ja: Meh, przez to zapalenie zatok mam cały tydzień wolny, coś się wytworzy. x)
    Hiromi: No ja myślę.
    Kim: *wyciąga wyczekująco otwartą dłoń do Andrewa*
    Andrew: *mamrocząc coś po włosku podaje jej 600 yenów* Krwiopijca.
    Kim: Zakład to zakład Ender. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akane: 600 yenów to nic, nie marudź.
      Ja: *ścigana przez Ace'a* No ale taka prawda ^^
      Ace: Zawrzyj się w końcu!
      Jessie: A o co się założyliście?
      Akane: Ja już chyba wiem *lenny*

      Usuń
    2. Andrew: *niezrozumiały mamrot*
      Hiromi: *kręci z politowaniem głową* Trąbo jerychońska już dawno ci mówiłam, że nie masz żyłki do zakładów.
      Kim: To aż takie oczywiste? Faktycznie taki zakład był, ale z innymi osobami. ^^ Z Enderem, to było pytanie czy Baronowi uda się wzlecieć na miotle niczym Mahiru z Servampa! :D *rzuca wygrane z zakładów* Ra-ra twoja działka!
      Kaosu: Za co znów gonią Angel?

      Usuń
    3. Jessie: Za paringowanie
      Akane: *czyta wycięte sceny i oddycha z ulgą*
      Jessie: Czyli jaki był zakład? O.o
      Akane: Też latałaś na miotle? xD
      Jessie: Ugh, morda w kubeł
      Fludim: Ra - ra?

      Usuń
    4. Kaosu: Aa, czyli najnormalniejsza norma.
      Kim: Zależy o którym zakładzie mówisz. Bo było kilka o różnej tematyce. ^^
      Hiromi: Ra - ra to przezwisko Rakshy. Nie pytaj skąd i dlaczego, bo sama nie wiem.

      Usuń
    5. Jessie: Dawaj wszystkie xD
      Akane: Lepsze to niż "Ake"
      Jessie: Jak w przedszkolu ^^
      Akane: Tsaa

      Usuń
    6. Kim: A więc *zaczyna wyliczać na palcach* był ten o Baronie i latającej miotle, o Danie czy pokona karpia, czy Gus wypije sake, a jeśli tak, to czy zacznie nawijać jak oczadziały.
      Kaosu: Lub działać irracjonalnie. ^^
      Kim: Mhm. Jeszcze stawialiśmy ile potraw tudzież sprzętu zostanie spalone, ile osób pocałuje się pod jemiołą i oczywiście czy będzie moment poświęcony Kessie. :D
      Andrew: Jeszcze zastanawialiśmy się czy ktoś poleci do łazienki z ekscesami żołądkowymi.
      Kim: I to w sumie tyle. ^^
      Hiromi: Uroki przezwisk jak widać.
      Aaron: Ciesz się, że to nie ty zostałaś yandere lolittką. x) Tego przezwiska nic nie pobije.
      Kaosu: *krztusi się czekoladą*

      Usuń
    7. Jessie: Jeszcze powinno być czy sake się skończy *patrzy zirytowana na Spectrę* Puszczaj >.<
      Keith: Nope.
      Jessie: -.-
      Ja: Co do Gusa..hmm..była pewna scena, ale jednak ją wycięłam, bo uznałam, że dostaniecie cukrzycy xD
      Akane: Bez Kessie to bym zabiła >.>
      Ja: Gdyby nie było to bym została zamordowana brutalnie przez kilka osób ^^''

      Usuń
  3. Żygam tęczą, sram brokatem! CUDOWNE!

    OdpowiedzUsuń