Uwaga!
Poniższy materiał zawiera spore dawki głupoty i wielu innych rzeczy. Dodatkowo jest cholernie długi, więc upewnij się czy masz siłę i czas by to przeczytać ^^
Enjoy!
Kiedy otworzyłam
oczy, od razu zauważyłam płatki śniegu wirujące za oknem. Przeciągnęłam się,
aż mi chrupnęło w kościach i przewróciłam się na bok, by poszukać telefonu.
– Dziesiąta trzydzieeeści – ziewnęłam, patrząc na wyświetlacz.
Za chwilę
przyjdzie Akane, Dan, Runo, Julie, Haruka, Jane i reszta wojowników. Około jedenastej przylecą Vestalianie...
– Kurduplu,
wstawaj! – Do pokoju wtargnął Mick i rzucił mi świąteczną czapkę. – Ubieraj się.
– Też się
cieszę, że cię widzę, braciszku. – powiedziałam, mordując go wzrokiem, po czym
wyplątałam się z mojej czarnej kołdry w białe wąsy i podeszłam do szafy.
Hmm, co ubrać?
Potem to wiadomo, że sukienka, ale teraz? Będzie chaos, więc...
Po chwili wyszłam z łazienki w czerwonym swetrze
z nadrukiem renifera, czarny rurkach i moich papciach w fioletowe serca,
jednocześnie czesząc się i myjąc zęby.
– Dzień dobry,
Jess. – powitał mnie Fludim. – W tym roku będą piękne święta – stwierdził,
patrząc przez okno na zimowy krajobraz i zawalony śniegiem ogród.
– Wiem – przytaknęłam i zeszłam po schodach na śniadanie.
W salonie stała
już ogromna choinka, która tylko czekała, aż ktoś ją przystroi. W schowku leżały
prezent, a w powietrzu unosił się aromatyczny zapach pierników i ciast. Mick
właśnie wyciągał pudła z ozdobami z jednej z półek.
– Cześć, córciu!
– zanuciła mama, dając mi buziaka w czoło i wpychając kubek kakao do rąk. – Jesteś
pewna, że sobie poradzicie? – spytała, ubierając płaszcz. – Wiesz, w końcu
Vestalianie nie obchodzą świąt.
– Dam radę, mamo. – powiedziałam. – To chyba nie
będzie nic trudnego!
Potem jednak
uznałam, że popełniłam błąd, mówiąc to...
– Mam nadzieję. –
Uśmiechnęła się.
– Dzień dobry! –
do środka wparowała Akane z naręczem prezentów, a za nią Wojownicy.
– Ach, witajcie!
Skoro już się dziś nie zobaczymy, to życzę wam wesołych świąt. Przekażcie je
Mirze i reszcie, dobrze? – spytała mama, a z garażu dobiegło trąbienie. – Ach,
już idę, nie denerwuj się tak, kochanie! – krzyknęła i znów zwróciła do reszty.
– A i przygotowałam dla was poczęstunek w kuchni. – Kolejne trąbienie. – Już muszę
lecieć. Do zobaczenia jutro Jessie, Mick! – pożegnała naszą dwójkę i wybiegła
na podwórko.
Dan od razu
wleciał do kuchni, rzucając prezenty do schowka. W jego ślady poszła Akane i
Julie. Shun tymczasem poszedł wspomóc mojego brata, a Runo i Marucho stali
niezdecydowani w przedpokoju.
– Zrobić wam
herbaty? – spytałam, odwieszając ich płaszcze i wrzucając paczki do schowka.
– Nie trzeba. Gdzie twoi rodzice pojechali? – Misaki wskazała na ośnieżony pojazd. Kurde, przydałoby go się odśnieżyć...
– Nie trzeba. Gdzie twoi rodzice pojechali? – Misaki wskazała na ośnieżony pojazd. Kurde, przydałoby go się odśnieżyć...
– Do rodziny.
Jutro ja i Mick jedziemy do nich, ale dziś jest nasza prywatna wigilia! –
Wyszczerzyłam się. – Neee, Mick, łap za łopatę i marsz na dwór.
– Chyba coś się
boli. – mruknął i wyłączył ekspres. Oparł się o blat i pociągnął łyk kawy,
patrząc na mnie spode łba. – Sama sobie odśnieżaj!
Pokazałam mu
język i spojrzałam, jak Akane i Dan wyrywają sobie pierniczka. Nie był on
ostatni, ale Julie zabrała im miskę, twierdząc, że za chwilę zjedzą wszystkie i
nie zostanie ani okrucha dla reszty. W końcu skończyło się tym, że Runo
zdzieliła swojego chłopaka w łeb, a Haruka odciągnęła Akane za ucho. Jane
wyjątkowo bez słuchawek w uszach, wyrwała nieszczęsnego pierniczka i sama
zjadła. Uśmiechnęła się triumfalnie na widok zdruzgotanych min Dana i postrzeleńca.
– To był mój
piernik! – wrzasnęli jednocześnie z wyrzutem.
Dziewczyna
wzruszyła ramionami.
– Gdzie dwóch
się bije, tam trzeci korzysta. – stwierdziła.
Akane wydęła
policzki i strzeliła focha na Jane.
– Już nie będę
ci szukała crusha, Jane – chan!
– Zbawienie! –
ucieszyła się dziewczyna.
Nagle Julie
gwałtownie wstała i uderzyła dłońmi o blat stołu. Jej reakcja
spowodowała, że Dan prawie zakrztusił się paluszkiem i Haruka musiała mu
sprzedać swój popisowy cios w plecy, przez który zarył nosem o stół.
– Wszystko w
porządku? – zaniepokoiły się Runo i Alice, a ta ostatnia dała szatynowi
szklankę wody.
Chłopak
pokazał im kciuk uniesiony do góry,
dzięki czemu odetchnęły z ulgą.
– Może nieco
przejechałam z tym ciosem. – Haruka podrapała się po nosie. – Wybacz, Dan.
– Nic się nie
stało. – wymamrotał Kuso. – Ale nigdy więcej tego nie rób...
Julie
zirytowana, że ją zlaliśmy, wymownie chrząknęła, a gdy skupiliśmy się na niej,
spytała:
– Jess, gdzie
trzymasz dekoracje? I jakie one są?
– Dekoracje są
już w salonie. – Wskazałam głową na drzwi. – A są tam ozdoby na choinkę, lampki,
świecące figurki, łańcuchy itp.
– Moment... – zaczęła złowieszczo Akane.
– ...czy ty... – wtrąciła Julie ponurym głosem.
– ...zapomniałaś
o jemiole?! – wrzasnęły jednocześnie.
Haruka i Jane
popukały się wymownie w czoło, Runo wraz z Alice, Shunem i Marucho nieco
otępieli, a Dan nie do końca ogarnął sytuację. Wzięłam głęboki wdech. Tylko spokój może mnie uratować w starciu z tymi dwiema.
– Mamy jakąś
jemiołę? – zwróciłam się do Micka, który krztusił się od śmiechu.
– Powinna być.
Mama co roku kupuje. – odparł.
– To idź po nią. – mruknęłam. Wywrócił oczami, ale posłusznie poszedł.
– To idź po nią. – mruknęłam. Wywrócił oczami, ale posłusznie poszedł.
– Ale ty się
zajmiesz resztą spraw! – krzyknął.
– Spoko!
– To kiedy będą
Mira, Keith, Gus i reszta? – zapytała Alice, przeglądając książkę kucharską.
– Powinni już
być. – stwierdziłam, patrząc na zegarek.
Jak na
zawołanie, usłyszałam ciche „pyk!” i tupot butów piętro wyżej. Po chwili na
szczycie schodów pojawili się Vestalianie z prezentami i wyszczerzami.
– Wreszcie! –
ucieszyła się Julie i od razu rzuciła Mirze na szyję. – Nie mogliśmy się was
doczekać!
– Były małe
problemy z teleportacją. – wyjaśnił Gus. – Jessie, gdzie mam to dać? – Wskazał głową
na paczki.
– Tutaj. –
Poprowadziłam ich do schowka, gdzie wrzucili prezenty. Zamknęła drzwi nogą,
oparłam ręce o biodra i zmierzyłam wszystkich wzrokiem.
Dziś będą
pierwsze święta Vestalian.Trzeba je urządzić jak najlepiej!
– Zacznijmy
przygotowania! – zarządziłam.
– Aye!
Podział
Pakowanie
prezentów:
- Jessie
- Akane
- Ace
- Baron
Ubieranie
choinki i dekorowanie domu:
- Keith
- Runo
- Shun
- Mick
- Marucho
- Mira
Gotowanie:
- Alice
- Haruka
- Jane
- Gus
Zabijanie
karpia, po czym pomoc w dekorowaniu:
- Niepowtarzalny
Dan Kuso!!!
****
Owinęłam w
niebieski papier z gwiazdkami paczkę dla Dana i wrzuciłam ją na niewielki
stosik opakowanych prezentów. Drugi stos tych nieopakowanych był znaaacznie większy. W końcu każdy
kupił prezent dla każdego...
– Pomocy! –
jęknął Baron, który jakimś cudem zaplątał lewą rękę i prawą nogę w zieloną
wstążkę.
– Idiota. –
skomentował Ace i ruszył mu na pomoc.
Pięć minut
później leżeli obydwoje owinięci wstążką tak, że przypominali prezenty.
Spojrzałyśmy na siebie z Akane i pokręciłyśmy głową z politowaniem. Złapałam z
nożyczki i przycupnęłam przy nich.
– A teraz
spokojnie, bo was potnę. – zagroziłam, co odniosło zarąbisty skutek, bo Baron
spanikował i wyrwał się do przodu.
– Leż! –
warknęła Akane, próbując go przytrzymać, ale potknęła się i poleciała w stos
prezentów.
Plasnęłam ręką z
całej siły w czoło na widok pobojowiska. Akane i Ace zaplątali się jeszcze
bardziej, przez co praktycznie stykali się twarzami.
– Spadaj,
wariatko! – warknął Grit, próbując ją odepchnąć ręką.
– Jak mnie
nazwałeś, debilu?! – zirytowała się moja przyjaciółka.
Zapowiada się
wyśmienita zabawa...
****
Keith i Shun
podnieśli głowy do góry, słysząc na piętrze okrzyki, ale kiedy usłyszeli śmiech, rozluźnili się i wrócili do rozwiązywania supła, którym stały się lampki. Tymczasem
Runo i Julie wieszały bombki i inne ozdoby na choince.
– Cholera. –
warknął Keith, gdy supeł stał się jeszcze bardziej skomplikowany. – Tak jest
zawsze? – zwrócił się do Shuna.
Kazami skinął
głową i zaczął bardzo szybko przebierać palcami. Po kilku sekundach lampki były
już rozwiązane. Blondyn wytrzeszczył oczy. Jak to możliwe?!
– To gdzie je wieszamy? – zwrócił się do Runo, która właśnie wieszała skarpety przy kominku.
– Myślę, że tam
będzie dobrze. – wskazała na półki z książkami. – A potem któryś z was musi dać
gwiazdę na czubek choinki.
– Zajmę się tym – powiedział Shun i razem z Keithem ruszyli do półek, uważając, by cholerne
lampki znów się nie zaplątały. Ułożyli je w miarę zgrabnie i już mieli zapalić,
gdy rozległ się wrzask Julie.
– Pali się!
Zaalarmowani
odwrócili się. Makimoto wymachiwała ręką w stronę skarpety pochłanianej przez
ogień. Shun i Keith ruszyli na ratunek, gdy Runo przypadkowo puściła gałąź choinki,
którą ozdabiała, a ta zamaszystym ruchem trzasnęła chłopaków po twarzach (w tym
momencie Autorka dostała ataku śmiechu xD)
Keith wypluł
igły z buzi i wyrzucił skarpetę na śnieg.
– Ej Fermin czemu ciskasz we płonącymi skarpetami? – krzyknął Mick, który na dworze wraz z
Marucho i Mirą ozdabiali girlandami bramę.
– A gdzie miałem
rzucać? W dywan? – odgryzł się blondyn, przewracając oczami, po czym wrócił do
pracy.
– Mam nadzieję,
że kupiłeś coś dobrego mojej siostrze! – dodał Mick, strzepując z kaptura
śnieg.
Keith rzucił mu
tylko wyjątkowo mordercze spojrzenie i polazł szukać drabiny.
****
Alice z
uśmiechem na ustach powąchała swój świeży wypiek.
– To będzie
pyszne! – stwierdziła Haruka, lepiąc uszka.
Jane skinęła głową,
nie odrywając wzroku od barszczu. Gus za ten czas latał między jadalnią a
kuchnią i nosił szklanki, talerze, sztućce oraz tysiące innych rzeczy.
– Pomogę ci. –
mruknęła Jane, łapiąc za stos misek. Haruka zerknęła na nią w obawie, że za
chwilę kruche naczynia trafi szlag, ale na szczęście zostały doniesione do
stołu.
– Możemy zrobić
to? – spytał Grav, pokazując na krótki przepis. – To jest farsz do tych
waszych...pierogów?
– Może być. Taki
vestaliański akcent. – powiedziała Alice, uśmiechając się. – Tylko ja się go
robi?
Spokojne
tłumaczenia przepisu zostały gwałtownie przerwane przez Harukę.
– Macka! –
krzyknęła i rzuciła się do tyłu, wpadając na Jane, która z kolei uderzyła w
szafkę kuchenną. Na podłogę spadł cukier oraz mąka. W powietrzu zatańczyła
biała chmura.
Alice otrzepała
fartuch i twarz, po czym podeszła do garnka, by uważnie mu się przyjrzeć. Ze
zdumieniem stwierdziła, że Haruka miała rację. Niewielka macka dalej wystawała
z barszczu.
– Aaa u was
chyba nie je się ośmiornic. – odezwał się Gus i wyciągnął mackę z zupy. –
Wybaczcie...
****
Dan przełknął
ślinę i spojrzał na karpia, który radośnie pływał w wannie. Na pralce leżała już
przygotowana deska oraz tasak.
– Bądź mężczyzną,
Danielu. – powiedział Drago.
Chłopak poklepał
się kilka razy po policzkach i sięgnął po ostrze. Jeszcze nigdy nie mordował
karpia. Zawsze robił to jego ojciec, podczas gdy on pakował prezenty lub
ozdabiał choinkę.
Po cholerę się
zgadzał?! Chociaż nie, Jess po prostu wepchnęła go do łazienki i stwierdziła,
że ma się zachować jak mężczyzna. Więc teraz raczej nie może teraz wypaść z
wrzaskiem, nie?
Uniósł tasak i już miał się zamachnąć, gdy uświadomił sobie, co chce zrobić. Przecież
nie będzie mordował karpia w wannie! Odłożył ostrze i zakasał rękawy.
– Chodź tu
rybko. – mruknął, nachylając się nad wanną. W odpowiedzi dostał wodą w twarz. –
Tak się bawisz?! – rzucił się do przodu, wyciągając rozcapierzone palce po
karpia, który zgrabnie mu się wywinął, a chłopak wpadł do wody.
– Szlag! – Dan wypuścił
małą fontannę z buzi i spojrzał ze złością na przyszłą kolację. – Dorwę cię!
****
Mick rzucił swoją czarną kurtkę na wieszak i zerknął spode łba na aroganckiego blondyna, który właśnie właził po drabinie z srebrną gwiazdą w ręce. I to niby on jest kimś ważnym dla jego siostry? Z takim ogromnym ego i bezczelnością? I jeszcze ma ponad dwadzieścia lat! Zmarszczył brwi, ale po chwili rozchmurzył się, gdy od głowy przyszedł mu pewien pomysł.
– Ej, Fermin– odezwał się, podchodząc do niego.
– Ej, Fermin– odezwał się, podchodząc do niego.
– Czego? – mruknął Keith, mocując gwiazdę
– Mam nadzieję, że umiesz zachować równowagę. - powiedział Mick, po czym z całej siły kopnął drabinę, która zaczęła się chwiać.
Keith zeskoczył na ziemię, nim drabina huknęła o podłogę, czym ściągnęła na siebie uwagę niemal wszystkich. Z kuchni dobiegł dźwięk tłuczenia.
– Tak się bawisz? - syknął Fermin, podwijając rękawy czerwonej bluzy.
Mick podniósł gardę, ale wtedy wkroczyła stoicko spokojna Jane, która odciągnęła jeszcze nie ozdobioną gałąź choinki i puściła ją, akurat gdy dwójka wrogów miała dać sobie po mordzie. Tak czy siak oberwali, ale nie od siebie, a od drzewka (xD)
– A teraz macie się ogarnąć albo dostaniecie macką w łeb – zagroziła, po czym odeszła.
Keith i Mick wymienili mordercze spojrzenie i wszyscy już wiedzieli, że jeszcze nie skończyli...
****
Po kilku
dłuuugich godzinach pakowania, śmiania się, odciągania
od siebie Ace i Akane, rozcinania więzów i ratowania prezentów przed
zgnieceniem, wreszcie skończyliśmy.
– Moje ręce! –
jęknęła Akane, padając na dywan i dmuchając w kosmyk włosów. – Ja chcę już
jeść!
– Ty i Dan macie
dużo wspólnego. – mruknął Ace. – Głównie apetyt i mały mózg.
Dziewczyna
cisnęła w niego rolką kolorowego papieru do pakowania.
– Chcesz się
bić?! – wrzasnął Grit.
– Z tobą? Pfff,
odpadniesz po dwóch sekundach!
– Achhh, tak?!
Pokręciłam głową
i zaczęłam rozprostowywać nogi.
– Mistrzyni
Jessico, co z nimi teraz zrobimy? – spytał Baron, wskazując na prezenty.
– Zanieśmy je
pod choinkę, co ty na to?
– Taaak!
Ledwo weszliśmy
do salonu, a ja już upuściłam swoją stertę na podłogę.
Shun próbujący
wyplątać Marucho z łańcuchów, Runo i Julie, które o coś się kłóciły, Keith z
igłami we włosach wyzywający się z moim bratem oraz Mira, która próbowała ich uspokoić. A to wszystko w otoczeniu zwalonej na ziemię
drabiny, sadzy i figurek reniferów....
Usiadłam na kanapie, patrząc na to wszystko i
zastanawiałam się, czy rąbnąć w nich mocą.
– Powiedzcie
mi...co wy braliście? – westchnęłam.
Natychmiast się
opanowali, choć Keith i Mick mieli miny, jakby chcieli się zadźgać nawzajem
widelcami. Z kuchni wypadł Gus.
– Mistrzu, nic
ci nie jest? – zawołał spanikowany. – Martwiłem się!
– Żyję, Gus. –
mruknął blondyn, wyciągając igły z włosów.
Zaczęłam mu
pomagać, dzielnie ignorując uśmieszki Akane i morderczą aurę brata.
– Trzeba będzie
to posprzątać, Mick. – mruknęłam.
– Ja się tym
zajmę. – rozbrzmiał głos Reiko. Stała koło choinki w swetrze z Mikołajem i
zielonej spódnicy. – Wy tymczasem może się przebierzecie?
– To dobry
pomysł. – przyznała Julie. – Jess masz nasze ciuchy?
– Oczywiście. –
odparłam. – Zapro... – zostałam ucięta przez łomot w łazience.
Wszyscy
popędziliśmy do niej i niemal wyważyliśmy drzwi, wpadając do środka. Zostaliśmy
uraczeni widokiem Dana, który próbował zabić karpia, siedząc w wannie...
Razem z Acem, Shunem, Keithem i Akane wykonaliśmy facepalma’a, podczas gdy Runo wraz z Alice próbowały uspokoić szatyna i odebrać mu tasak. Skończyło się na tym, że przyłożyłam Danowi szamponem, a Ace wyrwał mu zabójcze narzędzie.
Razem z Acem, Shunem, Keithem i Akane wykonaliśmy facepalma’a, podczas gdy Runo wraz z Alice próbowały uspokoić szatyna i odebrać mu tasak. Skończyło się na tym, że przyłożyłam Danowi szamponem, a Ace wyrwał mu zabójcze narzędzie.
– Możemy się
wreszcie przebrać? – warknęła Akane po całej akcji ratunkowej (karp został dobity przez Mick'a) – Jestem głodna, a dochodzi już dwudziesta!
Zaprowadziłam
Wojowników na koniec korytarza, gdzie znajdowały się dwa pokoje.
– Ten jest dla
dziewczyn. – Wskazałam na prawe drzwi. – A ten dla chłopaków. Są w nich
łazienki i lustra jakby co.
– Jess, a ty gdzie się przebierzesz? – spytała Runo, kiedy weszły do środka. – Wow. – wyrwało się jej.
– Jess, a ty gdzie się przebierzesz? – spytała Runo, kiedy weszły do środka. – Wow. – wyrwało się jej.
Pokój nie był za
duży, ale za to gustownie urządzony. Błękitna tapeta, szare panele oraz białe
dodatki nadawały mu przyjemny charakter.
– Ja i Akane
przebierzemy się u mnie, bo wszystkie się tu nie pomieścimy. – wyjaśniłam, po
czym wyszłam.
Kiedy weszłam do
pokoju, od razu padłam na poduszki, a moja przyjaciółka zabarykadowała się w
łazience wraz z sukienką.
– Podziwiam
rodziców, że mieli co roku siłę przygotować święta. – zwróciłam się do Fludima.
– To okropna harówa!
– E tam,
marudzisz. – powiedziała maruda! Przewróciłam oczami i wstałam.
Z szafy
wyciągnęłam liliową suknię bez
rękawów. Sięgała do ziemi, a wokół talii miała zawiązaną niewielką, białą
kokardę. Reiko uszyła ją dla mnie na urodziny.
Akane wyszła z
łazienki ubrana w suknię w ciepłym odcieniu zieleni. Sięgała jej do połowy ud i
miała grube ramiączka. Włosy związała w kok, z którego wymknęło się kilka
kosmyków i opadało na kark. Z dodatków miała tylko srebrną bransoletę na prawym
nadgarstku.
Gwizdnęłam z
podziwem.
– No to czas na
szykowanko. – Akane uśmiechnęła się jak
samo zło.
Z ulgą usiadłam
na krześle. Moja przyjaciółka jak się wczuje, to tylko uciekać...Ale trzeba
przyznać, odwaliła kawał dobrej roboty. Włosy upięła mi w wysokiego kucyka, ale
wokół gumki owinęła niewielki warkoczyk z jednego pasma moich kłaków.
– Idziemy! –
zarządziła Akane, łapiąc mnie za nadgarstek.
Zeszłyśmy na dół
do jadalni. Przy stole siedzieli już wszyscy chłopcy i połowa dziewczyn.
– Coś strasznie
długo się szykowałyście. – wytknął mi Dan, gdy usiadłam koło niego.
– Ale
przynajmniej Jess ślicznie wygląda. – powiedziała Mira.
– Ty też. –
Wyszczerzyłam się.
To była prawda.
Liderka ubrała białą suknie (podobną co była w 21 odcinku – Autorka) zdobioną
złotą nicią na rękawach, a na szyi zawiesiła medalion z błyszczącym brylantem. Dostrzegłam, że Ace patrzy się na nią urzeczony. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam
patrzeć na stroje innych.
Julie siedząca
obok Miry miała błękitną suknię na cienkich ramiączkach i czerwone kolczyki, a
Haruka swoją ulubioną pomarańczową. Wyjątkowo rozpuściła włosy i ubrała
kontakty (widać, że mi się odechciało? xD - Angel)
– Jesteśmy! –
oświadczyła Runo, schodząc wraz z Jane i Alice po schodach. Suknia Misaki miała
barwę kremową zdobioną w motyw ptaków. Włosy również rozpuściła. Alice
postawiła na skromną kreację w kolorze purpury, a Jane czerwoną ze złotymi
dodatkami. Chłopców można
opisać w kilku słowach. Mieli garnitury lub smokingi.
– Możemy jeść? –
zajęczał Dan, gdy dziewczyny zajęły swoje miejsca.
– Rany, ale ty
jesteś niecierpliwy! – burknęła Runo, oburzona faktem, że Kuso nie zauważył jej
ubioru. Dźgnęłam go łokciem w bok, ale tylko rzucił mi zdumione spojrzenie. Faceci
są czasem tacy niedomyślni >.<
– No to – Mick (pan
domu xD) wzniósł szklankę do góry. – Wesołych świąt!
****
– Prezentyyyy! –
Baron z Danem rzucili się pod choinkę. Misaki wraz z Mirą odciągnęły ich.
– Spokojnie, nie
dostaną nóg. – westchnęłam. – Może najpierw podzielmy je na osoby?
Jak
powiedziałam, tak zrobiliśmy. W końcu przed każdym piętrzyła się pokaźna sterta
paczek o najróżniejszych rozmiarach.
– Ale fajne! –
ucieszył się Baron, machając jakimś vestaliańskim urządzonkiem.
Mira i Runo
rzuciły się sobie w objęcia, piszcząc z radości.
– Dziękuje,
Jess. – powiedziała Alice i pokazała mi grubą książkę.
– Skąd
wiedziałaś, że ode mnie?
– Mówiłam ci
kiedyś o niej.
– Rzeczywiście. –
przyznałam i odpakowałam pierwszą lepsza paczkę. Ze środka wypadły cztery flakoniki
perfum, czerwony, fioletowy i czarny lakier do paznokci oraz bony do sklepu. To musi być od Julie.
Po chwili oprócz
prezentu od Makimoto leżały wokół mnie książki, nowy aparat, słodycze,
pluszaki, słuchawki, kolaż wspólnych zdjęć z Wojownikami, obudowy na telefon, kosmetyki, urządzenie,
którego obsługę ogarnę za miesiąc, i puzderko. Została jedna paczka...
– Broń się! –
Dan skoczył na Ace, mierząc w niego procą.
Vestalianin
uśmiechnął się chytrze, po czym strzelił w Kuso wodną bombą, ale nieco wody
ochlapało też Mirę. Dziewczyna posłała Gritowi zabójcze spojrzenie i poleciała
do łazienki.
– Nie masz co
liczyć na pocałunek pod jemiołą. – walnęła Akane, bawiąc się pluszakiem pandy.
Parsknęłam
śmiechem, widząc, jak Ace czerwieni się po koniuszki uszu i zaczyna się drzeć na
dziewczynę, która pokazała mu język i też gdzieś poleciała.
– Wrócę za
chwilę! – rzuciła przez ramię i wbiegła po schodach.
Odwiązałam
wstążkę i rozerwałam papier. Ze środka wypadło satynowe, prostokątne, czerwone
pudełko. Otworzyłam je i zamrugałam kilka razy, nie mogąc uwierzyć, że ktoś
wydał tyle forsy na mnie.
Na białej
poduszeczce spoczywał naszyjnik z białego złota z zawieszką, w której tkwił
ametyst. Obok leżała podobna bransoletka oraz kolczyki.
Mick? Nieeee, on
nie miałby na tyle kasy. No to kto?!
– Mam nadzieję,
że bransoletka nie będzie za luźna lub
za ciasna. – powiedział Keith, siadając koło mnie. – Wybierałem na chybił
trafił
Ocknęłam się z
szoku i spojrzałam na niego oczami wielkimi jak spodki.
– Ty to kupiłeś?
– szepnęłam. – Zwariowałeś? Przecież to musiało kosztować fortunę!
– Nie było
mówione nic o limicie pieniężnym. – odparł. – Co jest? Nie podobają ci się?
– Nie, są
śliczne, ale...
– To w czym
problem?
Spuściłam głowę
i przygryzłam wargę.
– Ja ci nie
kupiłam nic tak drogiego. – mruknęłam.
Machnął
lekceważąco ręką.
– No i? Nie
potrzebuje niczego.
– Ale mimo
wszystko...
– Jessica,
proszę nie denerwuj mnie. – westchnął. – Jeśli tego nie ubierzesz, to zwrócę to
do sklepu i kupię ci inny zestaw.
Zmarszczyłam
brwi i rozejrzałam na boki. Całe towarzystwo się gdzieś rozproszyło. Jane,
Haruka i Mick pochłaniali ciasto Alice, Ace wyszedł poszukać Miry, Runo i Dan
poszli gdzieś razem, natomiast Marucho dyskutował z Gusem przy
kominku.
– Szantażysta. –
syknęłam, na co uśmiechnął się łobuzersko. – Niech ci będzie. – burknęłam,
sięgając po kolczyki.
Czemu zawsze
bransoletki muszą mieć tak idiotycznie małą zapinkę?! Warknęłam z irytacją, gdy
po raz czwarty nie mogłam jej otworzyć.
Keith bez słowa
zabrał mi bransoletkę i szybko ją upiął na moim lewym nadgarstku. Poczułam nikły
zapach alkoholu i zerknęłam w bok. Akane stała nad nami i trzymała w ręku
jemiołę.
– Co ty robisz? –
spytałam.
– Bez jemioły w
święta się nie całuje. – oświadczyła. Brew mi drgnęła. – Mniejsza. Mam sake
babci!
– Serio? –
Zerwałam się na równe nogi.
– Yhym. Osiem butelek!
Uśmiechnęłam się szeroko. Zapowiada się niezła zabawa...
****
– Paaaatrzcie!
Jestem jak Rudolf Czerwononosy! – krzyknęła Akane z rogami na głowie i czerwoną
kropką na nosie namalowaną szminką. Zachichotała i opadła na fotel.
Runo i Haruka
również wybuchły śmiechem. Ogólnie towarzystwo już za trzeźwe nie było. Okazało
się, że oprócz sake babci Akane są jeszcze butelki wina i kilka puszek piwa.
Więc czemu by się nie pobawić?
Reiko załamała
ręce, gdy Baron wsiadł na miotłę, po czym stanął na stole i skoczył.
Efektownie zarył nosem o dywan.
– Ta miotła jest
zepsuta! – krzyknął oburzony, próbując wstać.
– Oczywiście,
idioto! – burknął Ace. – Przecież musisz ją najpierw oswoić! – Obrócił się z
powrotem do Miry i obydwoje stuknęli się kieliszkami.
Lecz po chwili
nadciągnęła żywa furia czyli Keith, przez co Grit musiał się nieco odsunąć od
ukochanej (Autorka unika tostera xD). W kim jak w kim, ale w byłym liderze
Vexosów i potężnym wojowniku Pyrusa, nie chciał robić sobie wroga. Zwłaszcza,
że to brat Miry.
Tymczasem Akane wraz z Haruką postanowiły urządzić sobie musical na schodach.
Tymczasem Akane wraz z Haruką postanowiły urządzić sobie musical na schodach.
– Bania u
cygana! Bania u cyganaaaaa! – wydarła się wojowniczka Ventusa, śpiewając do
szczotki do włosów i machając opaską z rogami renifera. – Dawaj, Haru! Razem!
Gus pokręcił
głową i ściągnął dziewczynę na dół, w obawie, że za chwilę się potknie i sturla po schodach jak worek ziemniaków. Akane wydęła oburzona policzki i próbowała się wyrwać, ale Grav mocno
ją trzymał.
– Jesteś zbyt
pijana. – powiedział spokojnie, układając ją na kanapie, po czym sam siadł na
fotelu.
– Nieprawda!
Jestem trzeźwa jak świnia! – zaprotestowała dziewczyna. – Jesteś baka!
– Co jestem? –
zbaraniał Gus.
– Głupkiem! –
krzyknęła Akane i odwróciła głowę w bok. – A ja tak cię lubię. – Podniosła się
do siadu. – Neee, a jeśli dam ci się napić?
– Nie ma mowy.
– Oj nie bądź
taki! Proooszę! – Złożyła dłonie w błagalnym geście. – Spectra o niczym się nie
dowie. Zresztą i tak jest zajęty inną osobą. – Przyłożyła palec do ust i
puściła mu oczko. – To jak?
Gus zawahał się,
ale w końcu są święta, nie? Od czasu do czasu można się zabawić. Zresztą i tak
nie upije się za bardzo i będzie mógł dopilnować Japonki. Skinął głową.
Akane
rozpromieniła się,
– I to ja
rozumiem, Gus – kun!
Stuknęli się kieliszkami. Akane jednym haustem wypiła jej zawartość, ale dla Grava smak był niecodzienny, więc zajęło mu to nieco dłużej. W końcu skończył, a wtedy dziewczyna wyciągnęła kolejną butelkę.
– To teraz na drugą nóżkę!
****
Stuknęli się kieliszkami. Akane jednym haustem wypiła jej zawartość, ale dla Grava smak był niecodzienny, więc zajęło mu to nieco dłużej. W końcu skończył, a wtedy dziewczyna wyciągnęła kolejną butelkę.
– To teraz na drugą nóżkę!
****
Jessie oparła
się o barierkę balkonu i wzięła głęboki wdech. Chłodny wiatr i zimowy krajobraz
szybko ją otrzeźwiły.
– Impreza się
udała. – stwierdził Fludim, siadając na jej ramieniu.
– I to jak. – Jessica oparła brodę o rękę i
zerknęła na bransoletkę. – Cholera, powinnam mu się zrewanżować.
– Nie musisz. –
Poczuła materiał na ramionach i ciepły oddech przy szyi. Uniosła nieco głowę i
spotkała się z rozbawionym spojrzeniem Keitha.
– Skończyłeś już
pokazywać Ace’owi, gdzie jego miejsce? – spytała, odwracając się do niego
przodem.
– Dość szybko to
zrozumiał. – mruknął, splatając ręce na piersi. – Ile wypiłaś?
– W porównaniu z
Akane czy Haruką to nic. – odparła.
Uniósł brwi i przyjrzał się jej z niedowierzaniem, ale miała przytomny wzrok, nie
bredziła, więc musiała mówić prawdę.
– Wiesz co?
– Hm?
– Już wiem jak
możesz mi się zrewanżować. – stwierdził z przebiegłym uśmieszkiem, czającym się w kącikach ust.
– Jak?
Wyszeptał coś
tak cicho, że nie zrozumiała. Stanęła na czubkach pantofli, by móc się zrównać z nim wzrostem.
– Powtórz.
Wtedy blondyn
pochylił się i pocałował ją, kładąc ręką na jej talii, by nie poleciała w tył. Trwali tak dłuższy moment, póki nie zabrakło im tlenu i musieli się od siebie oderwać.
Jessica westchnęła i dała prztyczka chłopakowi w nos.
– Myślisz, że jesteś taki zabawny? - spytała z przekąsem.
W odpowiedzi chłopak uśmiechnął się z wyższością. Trwali tak przez chwilę wśród płatków śniegu, które opadały na ich włosy oraz ubrania. W końcu Jessie oparła brodę na jego torsie i spojrzała na niego, lekko się uśmiechając
– Wesołych świąt, Keith.
– Nawzajem, Jessie.
– Myślisz, że jesteś taki zabawny? - spytała z przekąsem.
W odpowiedzi chłopak uśmiechnął się z wyższością. Trwali tak przez chwilę wśród płatków śniegu, które opadały na ich włosy oraz ubrania. W końcu Jessie oparła brodę na jego torsie i spojrzała na niego, lekko się uśmiechając
– Wesołych świąt, Keith.
– Nawzajem, Jessie.
I tak można by było skończyć ten pełen wrażeń dzień. Lecz nagle na balkon wpadła Akane, a za nią Gus, który trzymał pluszaka pandę w objęciach.
– Jess! - wrzasnęła Japonka, łapiąc oddech - Muszę ci coś powiedzieć! To cholernie ważne!
– Co takiego? - zaniepokoiła się szatynka, myśląc, że znów coś się spaliło lub kolejna osoba rozkwasiła się o podłogę.
Jednak Akane wypaliła płaczliwym tonem:
– Sake się skończyłoooo!
– Jess! - wrzasnęła Japonka, łapiąc oddech - Muszę ci coś powiedzieć! To cholernie ważne!
– Co takiego? - zaniepokoiła się szatynka, myśląc, że znów coś się spaliło lub kolejna osoba rozkwasiła się o podłogę.
Jednak Akane wypaliła płaczliwym tonem:
– Sake się skończyłoooo!
~~Koniec~~
Mam nadzieję, że się spodobały wam te niecodzienne święta xD
Jessie: *w stroju Mikołaja, ale wersja żeńska goni Barona, który dalej myśli, że miotły latają* Nie skacz z tego balkonu!
Akane: *ten sam strój co Jess* Nie chce nam się ciebie potem zeskrobywać z chodnika xD
Ace: Delikatność motyla
Akane: No ba xD
Baron: *obrywa szafą i spada ze schodów*
Jessie: *otrzepuje ręce i uśmiecha się radośnie* W imieniu naszym i szlachetnej Autorki, która...
Ja: *z miną ala zaraz kogoś zabiję, szuka rodzajów owoców* Zabiję...
Jessie: Jest w stanie psycho ^^''. Ale spokojnie za chwilę...
Ja: *mruga, po czym obraca się w stronę Spectry, Anubiasa i Jessego* Przecież ja was miałam zabić -.-
Anubias: Odwal się, co?
Jesse: Och, dziewczyno piękna jak...
Ja: Nie słodź, bo cię głębiej zakopię -.-
Keith: *ignoruje, zajęty biciem się z Mickiem*
Jessie&Akane: *patrzą się na nich jak na idiotów*
Gus: Mistrzu!
Reiko: Życzeniaaaaaaaaaaaa
Ja: No juuuuż, nie marudź, bo cię wciągnę odkurzaczem >.>
Jessie: *wraca do tematu* Życzymy więc wam wesołych świąt, dużo radości, szczęścia, zdrówka, spełnienia marzeń, słodyczy i ogólnie świetnej zabawy :D :**
Akane: I zarąbistego sylwka ^^ *wraca do rozmowy z babcią nad ilością butelek sake*
Jessie: *uderza brata i Keitha papierowym wachlarzem po twarzy* K-O-N-I-E-C
Mick: Nie pozwalaj sobie, kurduplu!
Jessie: Hee, czy ty... *nie kończy, bo Keith podnosi ją do góry* Ej, ja chcę na dół! >.<
Keith: Chcieć sobie możesz
Jessie; *pokazuje mu język*
Mick: Clay nie pozwalaj sobie -.-
Shadow: *w ciemnej otchłani depresji, bo go tu nie ma*
Ja: Kończmy to, bo zaraz dojdzie do długości shota ;-;
Ekipa: No to Wesołych świąt! ^^
*za kurtyną*
Ja: Szykujcie się na śmierć *wyciąga łopatę*
Shadow: *^*
Akane: Jeeej będzie gore ^^
Jessie&Keith: *mierzą się wzrokiem*
Kończymy
~ Angel i Ekipa
Jessie: *w stroju Mikołaja, ale wersja żeńska goni Barona, który dalej myśli, że miotły latają* Nie skacz z tego balkonu!
Akane: *ten sam strój co Jess* Nie chce nam się ciebie potem zeskrobywać z chodnika xD
Ace: Delikatność motyla
Akane: No ba xD
Baron: *obrywa szafą i spada ze schodów*
Jessie: *otrzepuje ręce i uśmiecha się radośnie* W imieniu naszym i szlachetnej Autorki, która...
Ja: *z miną ala zaraz kogoś zabiję, szuka rodzajów owoców* Zabiję...
Jessie: Jest w stanie psycho ^^''. Ale spokojnie za chwilę...
Ja: *mruga, po czym obraca się w stronę Spectry, Anubiasa i Jessego* Przecież ja was miałam zabić -.-
Anubias: Odwal się, co?
Jesse: Och, dziewczyno piękna jak...
Ja: Nie słodź, bo cię głębiej zakopię -.-
Keith: *ignoruje, zajęty biciem się z Mickiem*
Jessie&Akane: *patrzą się na nich jak na idiotów*
Gus: Mistrzu!
Reiko: Życzeniaaaaaaaaaaaa
Ja: No juuuuż, nie marudź, bo cię wciągnę odkurzaczem >.>
Jessie: *wraca do tematu* Życzymy więc wam wesołych świąt, dużo radości, szczęścia, zdrówka, spełnienia marzeń, słodyczy i ogólnie świetnej zabawy :D :**
Akane: I zarąbistego sylwka ^^ *wraca do rozmowy z babcią nad ilością butelek sake*
Jessie: *uderza brata i Keitha papierowym wachlarzem po twarzy* K-O-N-I-E-C
Mick: Nie pozwalaj sobie, kurduplu!
Jessie: Hee, czy ty... *nie kończy, bo Keith podnosi ją do góry* Ej, ja chcę na dół! >.<
Keith: Chcieć sobie możesz
Jessie; *pokazuje mu język*
Mick: Clay nie pozwalaj sobie -.-
Shadow: *w ciemnej otchłani depresji, bo go tu nie ma*
Ja: Kończmy to, bo zaraz dojdzie do długości shota ;-;
Ekipa: No to Wesołych świąt! ^^
*za kurtyną*
Ja: Szykujcie się na śmierć *wyciąga łopatę*
Shadow: *^*
Akane: Jeeej będzie gore ^^
Jessie&Keith: *mierzą się wzrokiem*
Kończymy
~ Angel i Ekipa
Awww to jest takie OMG <3 chce więcej momentów z Jessie i Keithem :) <3
OdpowiedzUsuńHeh xD Niestety najwięcej ich będzie w shotach
UsuńJess: Najpierw Zenek
Ja: A potem Barodius, Mag mel XD
Jessie: Super.
Ja: Ta ironia.
Shadow&Akane&Dan: Ahahah! I co teraz Jess?
Jessie: Mordy
Ja: *dusi się gdzieś tam w kątku ze śmiechu*
OdpowiedzUsuńHiromi: Yun, a ty czegoś na święta też nie miałaś zrobić?
Ja: Meh, przez to zapalenie zatok mam cały tydzień wolny, coś się wytworzy. x)
Hiromi: No ja myślę.
Kim: *wyciąga wyczekująco otwartą dłoń do Andrewa*
Andrew: *mamrocząc coś po włosku podaje jej 600 yenów* Krwiopijca.
Kim: Zakład to zakład Ender. ^^
Akane: 600 yenów to nic, nie marudź.
UsuńJa: *ścigana przez Ace'a* No ale taka prawda ^^
Ace: Zawrzyj się w końcu!
Jessie: A o co się założyliście?
Akane: Ja już chyba wiem *lenny*
Andrew: *niezrozumiały mamrot*
UsuńHiromi: *kręci z politowaniem głową* Trąbo jerychońska już dawno ci mówiłam, że nie masz żyłki do zakładów.
Kim: To aż takie oczywiste? Faktycznie taki zakład był, ale z innymi osobami. ^^ Z Enderem, to było pytanie czy Baronowi uda się wzlecieć na miotle niczym Mahiru z Servampa! :D *rzuca wygrane z zakładów* Ra-ra twoja działka!
Kaosu: Za co znów gonią Angel?
Jessie: Za paringowanie
UsuńAkane: *czyta wycięte sceny i oddycha z ulgą*
Jessie: Czyli jaki był zakład? O.o
Akane: Też latałaś na miotle? xD
Jessie: Ugh, morda w kubeł
Fludim: Ra - ra?
Kaosu: Aa, czyli najnormalniejsza norma.
UsuńKim: Zależy o którym zakładzie mówisz. Bo było kilka o różnej tematyce. ^^
Hiromi: Ra - ra to przezwisko Rakshy. Nie pytaj skąd i dlaczego, bo sama nie wiem.
Jessie: Dawaj wszystkie xD
UsuńAkane: Lepsze to niż "Ake"
Jessie: Jak w przedszkolu ^^
Akane: Tsaa
Kim: A więc *zaczyna wyliczać na palcach* był ten o Baronie i latającej miotle, o Danie czy pokona karpia, czy Gus wypije sake, a jeśli tak, to czy zacznie nawijać jak oczadziały.
UsuńKaosu: Lub działać irracjonalnie. ^^
Kim: Mhm. Jeszcze stawialiśmy ile potraw tudzież sprzętu zostanie spalone, ile osób pocałuje się pod jemiołą i oczywiście czy będzie moment poświęcony Kessie. :D
Andrew: Jeszcze zastanawialiśmy się czy ktoś poleci do łazienki z ekscesami żołądkowymi.
Kim: I to w sumie tyle. ^^
Hiromi: Uroki przezwisk jak widać.
Aaron: Ciesz się, że to nie ty zostałaś yandere lolittką. x) Tego przezwiska nic nie pobije.
Kaosu: *krztusi się czekoladą*
Jessie: Jeszcze powinno być czy sake się skończy *patrzy zirytowana na Spectrę* Puszczaj >.<
UsuńKeith: Nope.
Jessie: -.-
Ja: Co do Gusa..hmm..była pewna scena, ale jednak ją wycięłam, bo uznałam, że dostaniecie cukrzycy xD
Akane: Bez Kessie to bym zabiła >.>
Ja: Gdyby nie było to bym została zamordowana brutalnie przez kilka osób ^^''
Żygam tęczą, sram brokatem! CUDOWNE!
OdpowiedzUsuńHahahah xD Dzięki ^^
Usuń