Ośmioletnia dziewczynka siedziała na
ławce w wiosenne popołudnie. Majtała radośnie nogami, patrząc na błękitne niebo
upstrzone białymi kłębiastymi chmurami przypominającym baranki na łące. Miała
na sobie biały sweterek oraz zieloną sukienkę ze złotą broszką. Jej brązowe
włosy falowały lekko pod wpływem wiatru.
– Ake się spóźnia. – stwierdziła,
wzdychając.
– Ej, Jessica! – Jej spokój został
rozbity przez krzyk, który wydobył ust pewnego chłopaka.
W jej stronę zmierzało trzech wyrostków,
chodzących z nią do jednej klasy.
Spojrzała na nich spod zmarszczonych brwi. Czego oni znów chcą?
– Dalej nie umiesz płakać, dziwaku? –
spytał jeden z nich - Bill, który zawsze chodził w dżinsowej kurtce i żuł gumę.
– Tak samo jak wasza trójka dalej nie
umie myśleć. – odparła lekko znudzonym tonem, co nie spodobało się chłopakom.
– Dalej się tak mądrzysz? – fuknął Jack.
Nie odpowiedziała, patrząc na nich ze
spokojem, chociaż zaciskała zęby.
– Myślisz, że jak twój tatulek jest kimś
ważnym, to możesz z nas kpić?! – krzyknął Joy.
Milczała.
–
Kiedy wreszcie cię zabiorą do wariatkowa, co? – szydzili dalej. – Czy może
wreszcie umiesz płakać?
Cisza. Tata mówił, by nie dała się
prowokować głupków, więc to robiła, chociaż szczęki już ją bolały od
zaciskania.
Nagle Bill złapał ją za włosy i mocno
pociągnął. Spojrzała na niego spode łba, przygryzając wargę, by nie pisnąć,
chociaż bolało ją to.
Nienawidzę was.
– Mówić też już nie umiesz? – warknął,
szarpiąc mocniej.
Tym razem dziewczynka nie wytrzymała i
cicho pisnęła, co spotkało z uśmiechami wyrostków.
Tak bardzo was
nienawidzę...
Szarpnęła głową do tyłu, czując ostry
ból. W zaciśniętej dłoni Bill'ego pozostał pęk brązowych włosów. Zaśmiała się
triumfalnie na widok ich ogłupiałych min, chociaż wcale nie było jej do śmiechu.
– Ty mała... – zaczął Jack, gdy gałąź nad
nimi spadła z hukiem tuż przed jego nogi. Popatrzył ze strachem na dziewczynkę.
– Ty to zrobiłaś?
– Może. – odparła, uśmiechając się pod
nosem.
Idioci.
– Ej, co wy robicie mojej siostrze!? – Na
końcu alejki pojawił się zdyszany Mick wraz z Jordanem Wilsonem.
Trójka wyrostków natychmiast rzuciła się
do ucieczki. Nie dość, że brat Jessici i jego kumpel byli starsi to jeszcze
wysocy i dobrze zbudowani (jak na 10-latków). Nie chcieli z nimi zadzierać.
– Nic ci nie jest? – spytał Mick,
przykucając przy siostrze.
– Nic. – odparła, biorąc głęboki wdech. –
Lepiej ich ścigajcie, bo wam zwieją.
– Zemścimy się za ciebie, Jess. –
przyrzekł Jordan.
Uśmiechnęła się lekko.
– Dzięki.
Po chwili patrzyła, jak Mick i kolega biegną za trójką
głupków z jej klasy. Przed twarzą
przeleciał jej własny, wyrwany włos. Złapała go w palce, patrząc na niego
bezmyślnie.
– W-wybacz za spóźnienie! – Dziewczynka z
fioletowymi włosami związanymi w kucyk przytuliła ją mocno, tym samym wyrywając z zamyślenia.
– Coś ci długo zeszło. – stwierdziła
Jessie, zeskakując z ławki.
– Oj nie moja wina, że musiałam zmienić
spodenki, a mama znów mi je gdzieś indziej włożyła w szafie! – powiedziała
Akane. – Ne, co ci się stało? – Dostrzegła zaczerwienione miejsce po wyrwanych
włosach.
– Głupia trójka. – wyjaśniła jej. –
Bardzo widać?
– Nie. – Japonka pokręciła głową. – Po
prostu jest czerwone. Gdyby przyszła wcześniej, tak bym im nakopała za to, że
cię dręczą... – wycedziła.
– Zostaw ich. Tata twierdzi, że takim jak
oni już nic nie pomoże.
– Nie mają mózgu, więc to chyba wiadome.
– burknęła Akane.
Obydwie wybuchły śmiechem. Jessie
schyliła się po swoją broszkę, która upadła jej na ziemię podczas ataku trzech
idiotów, gdy dostrzegła, że przed nią ktoś stoi. Uniosła nieco głową i ujrzała
niewyraźną sylwetkę kobiety w sukni.
– Jessie? – mruknęła Akane.
– Widzisz ją? – spytała dziewczynka,
pokazując palcem przed siebie.
Japonka skierowała tam wzrok, ale
dostrzegła tylko alejkę.
– Kogo? – Zmarszczyła brwi.
Jessica podniosła się, a kobieta zniknęła
tak szybko, jak się pojawiła. Przywidziało jej się?
– No to idzie... – urwała gwałtownie, otwierając szeroko oczy.
– Jess? – Akane zamachała jej ręką przed oczami.
– Masz ładne oczy. Niemal jak niebo. –
wymamrotała dziewczynka, po czym zamknęła oczy i padła na alejkę.
– JESS!
Zamrugałam kilka
razy, widząc przed sobą rozmazany obraz centrum sterującego Bakuprzestrzenią.
– Dobrze się
czujesz? – spytał Dan.
– Taaa. –
Przetarłam oczy. – Jakoś tak odpłynęłam. – Podrapałam się po głowie.
Kiedy Kuso
odwrócił głowę, zasępiłam się. Czemu akurat teraz przypomniałam sobie to
wydarzenie z parku? I jeszcze ta banda debili tam była...
Dobra, Jessie,
skup się! To nie czas na odpływanie! Mira i Keith walczą z Vexosami, a ja sobie
wspominam mojej jakże urocze chwile dzieciństwa.
Uderzyłam się
lekko dłońmi w policzki i spojrzałam na monitor, który akurat wyświetlał, jak
Helios niszczy MAC Spidera niczym jakąś porcelanową lalkę.
Mam teraz
ważniejsze rzeczy na głowie.
****
Przeraźliwa
pustka była wypełniona tylko jeszcze gorszą ciszą.
Co się dzieje?
Gus poruszył się
niespokojnie, dzięki czemu zaskrzypiała metalowa prycz. Dźwięk, choć
nieprzyjemny, przyniósł mu pewne ukojenie. Taki przerażający spokój nie pasował
do pałacu Vexosów.
Gdzie wiecznie
śmiejący się Shadow?
Gdzie Mylene z
jej chłodnym wyrazem twarzy i krótkimi, celnymi docinkami?
Co się dzieje?!
Zeskoczył z
pryczy, zrzucając przy okazji miskę i łyżkę. Tępy huk rozniósł się po lochu.
– Co jest,
szefie? – spytał Vulcan, wyrwany z drzemki.
– Słyszysz to?
– Ale co?
– No właśnie. –
westchnął Gus. – Jest za cicho. Nie podoba mi się to.
– Może po prostu
polecieli na jakąś misję? – zasugerował bakugan.
– Ale gdzie
Zenoheld mógł ich wysłać? – zastanawiał się na głos chłopak. Po chwili przyszła
odpowiedź. Wojownicy albo jego mistrz...
Uderzył pięścią
w metalową część krat. Cholera! Nie wątpił, że jego mistrz jest potężny, ale
jeśli zaatakują go we dwójkę albo, o zgrozo, w trójkę z Hydronem, to może się
nie najlepiej skończyć.
Nagle roześmiał
się cicho. Jak on może tak wątpić w mistrza? Czy on nie był tym, który wzniósł
go na sam szczyt i pokazał nieraz, że kpi sobie z potęgi innych? Tak, z nim
wszystko będzie w porządku.
Co nie zmienia
faktu, że musi się stąd wydostać. Jak najszybciej.
****
Zacisnęła zęby,
gdy bakugan tego pajaca, Shadowa, został zniszczony, jakby był jakąś muchą.
– Brawo,
kretynie. – warknęła, ładując kolejną supermoc. – Tarcza płaszczki!
Czemu walka z tą
gówniarą zajmuje jej tak dużo czasu? Powinna ją pokonać w kilka sekund, po czym
iść do Spectry i wreszcie zniszczyć go!
Jeszcze oni
chcą, żeby połączyła siły z Wojownikami. Oni są naprawdę tak głupi czy tylko
się z nią drażnią? Ona pracuje sama! Zawsze tak było i będzie!
Po raz kolejny
mała Fermin zablokowała jej atak, ale wyraźnie słabła. Mylene uśmiechnęła się z
triumfem, czując, jak w jej kieszeni kołysze się mała kula – pułapka. Tak bardzo
chciała jej teraz użyć i patrzeć, jak Spectra przerażony próbuje uchwycić siostrę,
którą wciąga portal, aż sam do niego wpada. Och, byłby to
piękny widok.
– Sanfen! –
krzyknęła.
Niebieska
wiązka energii poleciała prosto w Mirę. Była niemal centymetr od niej, gdy
została zablokowana przez strzał Spectry.
– Nie wtrącajcie
się! – warknęła zirytowana Mylene. Było tak blisko!
****
Is anybody there,
Does anybody care
What I'm feeling?
I wanna disappear
so nobody can hear me when I'm screamin!
Nie, przestań.
Nie mogę teraz tego słuchać… Mira i Keith mają kłopoty przez tą wiedźmę. Skup
się.
Słowa piosenki
powoli odpływały w ciemność, a ja mogłam zrozumieć, co się wkoło dzieje. Reszta
Wojowników wykrzykiwała bojowe hasła lub zachęcała Mirę do dalszej bitwy.
– Dowal jej,
Mira! – krzyknął Dan, gdy Maccubas oberwał jednym z ataków Wildy.
Obraz przed
oczami znów zaczął mi się zamydlać, a głosy przyjaciół odpływać w dal.
They say pain is
an illusion
This is just a
bruise and
You are just
confused but
I am only human
I could use a
hand sometimes
Zacisnęłam
powieki, próbując pozbyć się piosenki z głowy, ale to nie pomogło. Wręcz
przeciwnie. Tekst rozbrzmiewał trzy razy głośniej.
The weight of the
world is pullin' me down
(Where are you
now? Where are you now?)
Every breathe
feels like I'm gonna drown
(Where are you
now? Where are you now?)
I'm the only one
left to hold on oh
Singin' this song
but can't find the words!
Ta piosenka
przywołuje tyle wspomnień…
****
Przegrała. ZNÓW
PRZEGRAŁA. Zacisnęła pięść. Jak to możliwe?! Przecież to tylko słaba dziewucha!
Jednak ma
przecież coś jeszcze.
– I co teraz
zrobisz, Mylene? – spytał Spectra, powoli do niej podchodząc.
Prychnęła,
obserwując, jak zdejmuje maskę, ujawniając swoją prawdziwą twarz. Nieważne czy
ją zakrywał, czy nie, nienawidziła w końcu tą samą osobą.
Powoli zsunęła
dłoń w kierunku kuli – pułapki.
– Przegrałeś,
Spectra. – oznajmiła, wyjmując ją.
Spectra cofnął
się o krok. Wykrzywiła kąciki ust. Nareszcie! W końcu mogła zauważyć ten cień
strachu na tej jego przeklętej twarzy!
– Żegnaj,
Spectra. – wycedziła i już miała uruchomić kulę, gdy poczuła dłoń o długich
szponach na swojej. Shadow. – Nie przeszkadzaj mi. – syknęła.
Prove wystawił
swój jęzor i zaśmiał się.
– Oj nie bądź
taka, Mylene. Musimy się w końcu trzymać razem.
Przewróciła
oczami. Nie mogła się doczekać, aż pozbędzie się tego kretyna, ale teraz czas na
zemstę. Wspólnie nacisnęli guzik uruchamiający urządzenie i rzucili kulkę.
Jednak ona zamiast wytworzyć pod nogami Spectry portal, poleciała do góry i
zaczęła wciągać arenę.
Osłupiała
Vexoska, patrzyła na to, póki kawałek trybun nie przeleciał koło jej głowy.
Wtedy poczuła, jak coś w niej pęka i wrzeszczy.
Z gantelta
wyłonił wyłonił się błękitny miecz.
– SPECTRA! –
ryknęła, pędząc w jego stronę z dzikim szaleństwem w oczach.
Starły się dwa miecze,
aż iskry poleciały w boki.
Dyszała ciężko.
Nie obchodziło ją, czy zginie, czy Zenoheld stworzy tą swoją broń. Miała
wszystko gdzieś.
Ona musi go
zabić. Teraz! Już! Natychmiast!
Musiałam edytować wszystko, bo czcionka była zrąbana, a blogger chyba nie łapie polecenia "normalny rozmiar". No mniejsza. Rozdział, który pisałam był zbyt długi, to go podzieliłam na dwie części xD Ten mi się tak sobie podoba, ale zostawiam to waszej ocenie. Mylene robi się psycho, a Jess ma wspominki
Jessie: Ta xD *tuli pluszaka* Dzięki bro ^^
Jessie: Ta xD *tuli pluszaka* Dzięki bro ^^
Dan: Prosz ^^
Czas na ruskie arty!
Jessie: Mówiłam, żeby mu taką maskotkę zrobić na święta!
Spectra:....
Spectra:....
Jessie: Wszyscy starsi bracia tak mają?
Dan: Najwyraźniej xD
Dan: Najwyraźniej xD
Jessie: Pierwsze słowa, jakie mi przyszły na myśl: "Idę ci wpieprzyć!" xD
Lync: To jest chyba z odcinka ze Spectrą.
Jessie: To tym bardziej
Lync: To jest chyba z odcinka ze Spectrą.
Jessie: To tym bardziej
Jessie: Akane, Keith ci prezent przyniósł xD
Akane: Ale zawiązany...Btw: Kudłaty lakier ci puścił
Jessie: xD
Jessie: Jeszcze bardziej krzywa niż normalnie O.o A to niemałe osiągnięcie xD
Mylene: *zimna furia* Ciebie też powinnam zabić
Jessie: Powodzenia xD
Mylene: *zimna furia* Ciebie też powinnam zabić
Jessie: Powodzenia xD
Jessie: Piesek ze snapa mi się przypomniał xD
Ja: Akane czuję, że to ty
Akane: *z talerzem pierogów* Nope, tym razem nie ja
Ja: Akane czuję, że to ty
Akane: *z talerzem pierogów* Nope, tym razem nie ja
Ja: Zgadnijcie czego teraz będę poszukiwała..
Jessie: Kolejny?
Ja: Oczywiście xD
Jessie: Przypomniało mi się, jak mnie porwaliście i z nim gadałam xD
Dan: Będzie co dzieciom opowiadać.
Lync: "Wtedy wasz ojciec zaczął mi założył mi metalową obręcz na szyję, bym nie mogła uciec."
Jessie: Nie każdy może się czymś takim pochwalić
Ace: Patologia
Akane: Z ciebie jest.
Ja: To jest jego mina z cyklu "Gadaj, co chcesz i tak cię nie słucham" xD
Jessie: Czyli taką ma, jak z tobą gada
Ja: -.-
Dan: Będzie co dzieciom opowiadać.
Lync: "Wtedy wasz ojciec zaczął mi założył mi metalową obręcz na szyję, bym nie mogła uciec."
Jessie: Nie każdy może się czymś takim pochwalić
Ace: Patologia
Akane: Z ciebie jest.
Ja: To jest jego mina z cyklu "Gadaj, co chcesz i tak cię nie słucham" xD
Jessie: Czyli taką ma, jak z tobą gada
Ja: -.-
Dan: Znów na odwrót....
Baron: #typowe
Jessie: Kto go uczy hasztagowania?
Haruka: Ja! xD
Baron: #typowe
Jessie: Kto go uczy hasztagowania?
Haruka: Ja! xD
Ja: To siostra Gusa? O.o
Jessie: To Gus xD
Ja: To jest chore xD
Dan: To w związku Akane i Gusa nie będzie wiadomo, kto jest mężczyną a kto kobietą O.O
Jessie&Ja: *wybuchają śmiechem*
Jessie: To Gus xD
Ja: To jest chore xD
Dan: To w związku Akane i Gusa nie będzie wiadomo, kto jest mężczyną a kto kobietą O.O
Jessie&Ja: *wybuchają śmiechem*
Ja: Sweet *.*
Jessie: ^^
Keith: *uśmiech się lekko*
Ja: Wybaczam ci ;-; A ty profesorku...*warga jej drży* A zresztą idźcie w cholerę!
Jessie: 2 raz sie wzruszyła O.o Matko, ale nie rycz! xD *leci za Autorką*
Jessie: ^^
Keith: *uśmiech się lekko*
Ja: Wybaczam ci ;-; A ty profesorku...*warga jej drży* A zresztą idźcie w cholerę!
Jessie: 2 raz sie wzruszyła O.o Matko, ale nie rycz! xD *leci za Autorką*
Tym razem kończymy tak miło xD *ociera łezkę*
Jessie: *wywraca oczami*
Ja: No nie mów, że cię to nie wzruszyło
Jessie: Podobno obydwie mamy kamień, a nie serce, ale mniejsza.
Enjoy!
Ps. Jak się czuję po Wigilii i będę czuła za 2 godziny, bo rodzina wbija na obiad:
Jessie: *wywraca oczami*
Ja: No nie mów, że cię to nie wzruszyło
Jessie: Podobno obydwie mamy kamień, a nie serce, ale mniejsza.
Enjoy!
Ps. Jak się czuję po Wigilii i będę czuła za 2 godziny, bo rodzina wbija na obiad:
xD
Oby żarcie poszło w biust, a facetom w bicki ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz