Czuł, jakby jego głowa spotkała się
przynajmniej pięć razy z kamienną ścianą. Ból płynący z guza był nie do
zniesienia. Jednocześnie wszystkie inne emocje i odczucia były mocno
przytępione.
Podparł się na
łokciach i uniósł nieco. Cały świat wirował, a przed oczami tańczyły
mu fioletowe plamy. Zacisnął powieki i wziął głęboki wdech, po czym je
otworzył. Tym razem widział już wyraźniej, chociaż dalszy plan dalej był
zamazany. Chwiejnie wstał i ujrzał lekko wygiętą patelnię leżącą koło drzwi.
Więc to tym
oberwał?
Przykucnął i
zaczął obracać ją w dłoni. Dopiero teraz doszło do niego, co się wydarzyło.
Ktoś włamał się na statek Spectry i on miał złapać napastnika! Gwałtownie się
zerwał i wypadł na korytarz, nie zwracając uwagi, że całe otoczenie znów
zaczyna wywijać szalone obroty.
– Dan! – Niebieskie
włosy zasłoniły mu pole widzenia. – Czemu nie odpowiadałeś na moje wołanie? –
spytała Runo. – Bałam się, że coś ci się stało! – Zauważyła, że przytula się do
szatyna, przez co nieco się zarumieniła i odsunęła od niego.
– Przepraszam,
dopiero co się ocknąłem. – przyznał Kuso, masując tył głowy.
– Co się stało?
– Oberwałem
chyba patelnią. – Teraz uświadomił sobie, jak to idiotycznie brzmiało. On,
lider Młodych Wojowników, powalony przez zwykły garnek! Jednak nie zmieniało to
faktu, że miał niezłego guza z tyłu czaszki.
Misaki wyglądała
na lekką skonfundowaną, ale nic nie powiedziała. Na korytarzu pojawiła się
reszta Młodych Wojowników. Praktycznie wszyscy oprócz Shuna byli w piżamach i
wyglądali na średnio zadowolonych z tak wczesnej pory pobudki. Szczególnie
Baron, który ciągle miał zamknięte oczy i kołysał się na boki, mamrocząc coś
przez sen. Mira spojrzała na niego z politowaniem i pociągnęła za ucho.
– Dan, Kato
mówił, że coś się stało. – powiedział Marucho.
– Ta, ktoś się
włamał na statek Spectry.
– Kto?
– Niestety
ogłuszył mnie, zanim zdążyłem się dowiedzieć. – dyskretnie przemilczał, jaką
potężną bronią został znokautowany.
– To były
Jessica i Akane.
Kilka osób
podskoczyło, słysząc głos Spectry, który opierał się o ścianę z rękami
splecionymi na torsie.
– Skąd wiesz
Keith? – spytała Mira, nie umiejąc w to uwierzyć. – Poza tym czemu miałby się
włamywać na statek? To nie ma żadnego sensu!
– Widziałem je. –
Blondyn podniósł głowę. – Teleportowały się do pałacu Vexosów.
– Ale po co? –
spytała Julie.
Jednak nikt nie
umiał jej odpowiedzieć na to pytanie.
„Nie wiesz o wielu sprawach, Dan. O bardzo
wielu.”
Szatyn zacisnął
pięści i spuścił głowę. W jego mózgu roiły się rozmaite pytania. Co jest w pałacu Vexosów? Po co one tam
poleciały? Czemu robiły to tak potajemnie?
I najważniejsze.
Co takiego
ukrywa Jess?
****
Zbiegłam po schodach i popchnęłam barkiem
spore drzwi ze złotymi zdobieniami na framudze. Wpadłam do biblioteki, gdzie
panował charakterystyczny zapach starych książek, a drobinki kurzu wirowały w
powietrzu. Zapaliłam światło i bez ociągania pobiegłam między regały. Mam
niewiele czasu, zanim pojawi się tu armia.
Jak na złość,
nigdzie nie mogłam dostrzec tabliczki z napisem „Plany pałacu”. Organizacja w
tym zasmarkanym zamku stoi na naprawdę niskim poziomie! Nie mam czasu na
dokładne przeszukanie każdej księgi. Zmarszczyłam brwi. Gdzie może być rozkład
pałacu? W archiwach?
Pod łukowym
oknem stał rząd komód z niewielkimi szufladami. Kierując się instynktem,
podeszłam do nich i zaczęłam grzebać. Znalazłam mnóstwo starych dokumentacji,
drzew genealogicznych i innych papierów, ale planów ani śladu! Za moimi plecami
rosła już całkiem pokaźna kupka makulatury i szuflad, a rozkład dalej diabli
wiedzą gdzie.
Usłyszałam, jak
drzwi uderzają z hukiem o ścianę. Do środka wpadło kilku strażników. Zerwałam
się na równe nogi. Koniec spokoju.
– Jesteś
aresztowana za włamanie się do pałacu. – powiedział jeden z nich. – Pójdziesz z
nami.
– Szczerze w to
wątpię. – odparłam i kopnęłam w ich stronę stos kartek, które rozsypały się w
powietrzu.
Uniosłam za
pomocą mocy kilka komód i cisnęłam w nich, po czym wykorzystałam powstały chaos
i pobiegłam do regałów.
– Uważaj! –
wrzasnął Fludim.
Przykucnęłam,
zanim ostrze włóczni zdołało pozbawić mnie głowy. Podcięłam napastnika i
odskoczyłam kawałek dalej.
– Mamy ją
przyprowadzić żywą idioto! – ryknął najwyższy strażnik.
Złapałam się za
półkę i podciągnęłam. Po chwili wdrapałam się na sam szczyt regału i popatrzyłam
z góry na żołnierzy. Dwóch znokautowałam komodami, ale ciągle miałam czterech przeciwników.
– Złaź stamtąd!
– A może tak
grzeczniej? – zasugerowałam. – Jakoś nie ciągnie mnie do współpracy z wami. –
Zamknęłam jedno oko i pokazałam im język. – Frajerzy!
– Kiedyś twoje
zachowanie cię wpędzi do grobu, wspomnisz moje słowa. – wymamrotał Fludim.
– Nie marudź, Fludi.
– Sprzedałam mu prztyczka. – Przyszłam tu się zemścić, więc głupio by było nic
nie zrobić, nie? – Ugięłam nogi. – Lepiej się mocno trzymaj!
– Co?!
Odbiłam się i złapałam najbliższą lampę. Regał, na którym stałam, zwalił się na kolejny, ten na kolejny i tak dalej, aż wszystkie nie padły na marmurową posadzkę, przy okazji nieźle ją rozbijając.
Odbiłam się i złapałam najbliższą lampę. Regał, na którym stałam, zwalił się na kolejny, ten na kolejny i tak dalej, aż wszystkie nie padły na marmurową posadzkę, przy okazji nieźle ją rozbijając.
– Czy ty jesteś
normalna?! – wrzasnął mój bakugan.
– A jak myślisz? – wyszczerzyłam zęby i zerknęłam na dół.
– A jak myślisz? – wyszczerzyłam zęby i zerknęłam na dół.
Moja dywersja
skończyła się na tym, że strażnicy albo oberwali grubymi tomiskami w łeb i
padli nieprzytomni, albo zapoznali się bliżej z regałami. Koło głowy jednego z
nich spoczywał rulon.
Rozhuśtałam
żyrandol jak najmocniej, by dostać się do parapetu, z którego przeskoczyłam na
stolik, a z niego zeszłam na podłogę. Złapałam rulon i rozwinęłam go.
– Yatta! –
krzyknęłam. – Mamy plany pałacu!
Zaczęłam
przebiegać wzrokiem po planie korytarzy, pomieszczeń i przejść. Zejście do
podziemi znajduje się w zachodnim skrzydle. Zrulowałam mapę, wstałam i zaczęłam
iść do wyjścia, póki strażnicy byli nieprzytomni.
– Podobna jesteś
do niego, wiesz? – szepnął mi jakiś głos do ucha.
Obróciłam się
gwałtownie, ale nikt za mną nie stał, a żołnierze ciągle leżeli w tym samym
miejscu. Zacisnęłam dłoń w pięść i obejrzałam się dookoła. Pusto.
Kiedy dotknęłam
klamki, przed oczami mignął mi obraz mężczyzny o brązowych włosach i takiego
samego koloru oczach.
– Tak bardzo
podobna...– tym razem to był szept.
Kopnęłam drzwi i
wyszłam szybkim krokiem na ciemny hol, oświetlany tylko przez dwa kinkiety.
Muszę teraz iść cały czas w lewo. Skręciłam, słysząc niedaleko straż. Przystanęłam
i użyłam mocy, by przesunąć regał za drzwi i zrobić mały mur z książek. Dopiero
gdy skończyłam, pobiegłam w dalszą drogę.
Wpadłam w ślepą
uliczkę.
– To są chyba jakieś żarty! - Rozwinęłam mapę. Tutaj powinien być skręt. Hmmm, najwyraźniej jest ukryty.
– To są chyba jakieś żarty! - Rozwinęłam mapę. Tutaj powinien być skręt. Hmmm, najwyraźniej jest ukryty.
Zaczęłam
jeździć dłonią po prawej ścianie, szukając jakiegoś wgłębienia. Nagle
poczułam, że zahaczam paznokciami o wyrwę i uśmiechnęłam się. Poszukałam
drugiej i popchnęłam nogą kwadrat, który powstał między moimi dłońmi. Przede
mną pojawił się otwór, do którego bez trudu mógłby się wcisnąć nawet Volt.
– Naprawdę
chcesz zjechać w dół? – spytał z powątpiewaniem Fludim.
Kiwnęłam głową i
wślizgnęłam się do wejścia. Nie przewidziałam jednej rzeczy. A mianowicie, że
prędkość będzie dosłownie zabójcza i wciskająca kręgosłup w podłoże, ale
podobało mi się to!
– Yatta! –
Zaśmiałam się, gdy wpadłam w szereg pętli.
– Z czego ty się
cieszysz?! – wrzasnęła maruda, która chyba nie lubiła zjeżdżalni, bo głos miała
niemrawy.
Niespodziewanie zjeżdżalnia się urwała i
uderzyłam w coś miękkiego, co później okazało się być kanapą. Podniosłam głowę
i zorientowałam się, że jestem w czyimś pokoju. Musiałam odsunąć czarne
zasłony, by móc się lepiej rozejrzeć.
– To był pokój
Shadowa. – stwierdziłam, widząc skórzane fotele, ciemną kolorystykę pokoju i
stos płyt z horrorami na stoliku. Zjeżdżalnia też idealnie pasowała pod
charakter Prova. – Jak dobrze, że go tu nie ma. – Raczej wolę nie myśleć, jaką
by miał reakcję, gdybym mu tak znikąd wleciała do pokoju...
– Nie mieliśmy
czasem trafić na jakiś korytarz? – głos Fludima wyrwał mnie z zamyślenia.
Po raz kolejny
rozwinęłam rozkład pałacu.
– Nie, jest
dobrze. Mieliśmy trafić do pomieszczenia na parterze. – powiedziałam. – Teraz trzeba
będzie trochę nalatać się po schodach, ale trasa wydaje się być już prostsza. –Wsunęłam mapę do kieszeni spodenek.
Zniszcz mnie...
Znowu ten głos.
Powiedziałaś, że zrobisz wszystko, gdy
będę tego żądała!
Wybuch milionów
kolorów i czyjś szalony śmiech miesza się z krzykiem.
Przeklinam cię!
Reiko, wokół
której wiruje błękitna aura. Jej oczy płoną wściekłością i stają się szkarłatne
zupełnie jak Tytana...
Zamrugałam kilka
razy, a obraz rozmył się.
– To miejsce
jest przeklęte. – szepnęło coś w ciemności.
Heh,
najwyraźniej po raz kolejny będę słyszeć głosy w głowie. Jak miło...
Na korytarzu
rozległ się tupot butów. Przylgnęłam do ściany i nasłuchiwałam uważnie. Nie mam
paralizatora jak Aki, ale drzwi też wydają się niezłą opcją. Gdy ujrzałam, że
gałka opada w dół, dosłownie rzuciłam się na drzwi całym swoim ciężarem.
Trzasnęły w strażnika, jednocześnie zrzucając jego hełm z głowy. Przyłożyłam mu
dodatkowo prawym sierpowym, po czym
obróciłam się na pięcie i już chciałam biec dalej, kiedy po moim ciele
przebiegła spora dawka prądu.
Zaryłam nosem w
podłogę i przez chwilę czułam przeraźliwy niedowład i mocny ból w plecach. Na szczęścia mężczyzna
nadal siedział i chyba nie śpieszył się, by do mnie podejść. Podparłam się na rękach
i podniosłam, sycząc z bólu.
– Jakim cudem
wstałaś? – wymamrotał strażnik z lekki strachem w głosie, cofając się. –
Przecież ta dawka powinna cię powalić na długi czas!
– Miałbyś rację,
gdybym była normalna. – odparła z szerokim uśmiechem. – Ale tak się składa, że
mi do normalności daleko.
Nim zdążył
wystrzelić kolejną dawkę prądu, wytworzyłam małą tarczę, o którą odbiły się
elektrody.
– Najgorszych
koszmarów. – wyszeptałam.
– Co ty...
Zielona kula
energii wybuchła tuż pod jego stopami i wysłała go daleko wgłąb korytarza.
Oparłam dłonie o
kolana i powoli wstałam. Mój system nerwowy już wyszedł z szoku, ale nogi nadal
były niczym z galarety. Uderzyłam w ścianę i odgarnęłam włosy z twarzy.
– Jess, usiądź
na chwilę! – zawołał Fludim.
– Nie ma szans. –
Zaczęłam iść do przodu. – Żaden głupi prąd mnie nie zatrzyma. – Przyśpieszyłam do
truchtu.
Bierz co chcesz,
uderz i wiej – oto plan jak przetrwać w pałacu.
****
Nie można
powiedzieć, że Zenohled był zadowolony, kiedy ujrzał na monitorze pobojowisko w
bibliotece. Szczerze mówiąc był cholernie daleko od stanu nirwany, a bliżej
miał do wulkanu wściekłości.
– Dalej jej nie
złapaliście?! – wydarł się do komunikatora.
– Oberwała
taserem, a mimo to nam uciekła, panie. – zameldował jeden ze straży. –
Dodatkowo... – urwał, po czym było słychać trzask jakby kości i huk.
– Co się
dzieje?!
– Nie denerwuj
się tak, staruchu. – rozbrzmiał wyraźnie dziewczęcy głos.
– Kim jesteś? –
niemal wysyczał.
W komunikatorze
rozbrzmiał śmiech.
– Spokojnie,
Zenek. Nie ekscytuj się zbyt, bo jeszcze mi tu na zawał zejdziesz. A ja
wolałabym wykończyć cię osobiście.
Zenoheld niemal
zgniótł urządzenie. Od dawna nie słyszał, by ktoś zwracał się do niego tak
bezczelnie. Wściekłość buzowała w nim i żądała natychmiastowego uwolnienia.
– Kimkolwiek
jesteś, pożałujesz, że włamałaś się do mojego pałacu.
Dziewczyna
wybuchła złośliwym chichotem.
– Nie myślałam,
że doczekam czasu, gdy jakieś próchno będzie mi groziło. Do zobaczenia za niedługo,
były władco Vestalii. – po tych słowach zapadło milczenie.
Zenoheld przez
chwilę siedział nieruchomo, po czym wstał z tronu i zszedł po schodach.
– Natychmiast wezwać profesora Claya do laboratorium drugiego! - rozkazał, zarzucając królewski płaszcz na ramiona.
****
– Z drogi! – wrzasnęła
Jessie, kopiąc strażnika w szyję, a ten uderzył w ścianę i osunął się na
ziemię.
Dziewczyna
zirytowana przeskoczyła nad nim i pobiegła dalej. Czuła, jak haczyki, które
taser wbił wcześniej w jej plecy, pozostawiły małe ranki, a z nich obecnie
ciekła krew. A to tylko potęgowało nienawiść, jaką czuła względem tego pałacu i
jego mieszkańców.
Fludim zerkał na
nią zaniepokojony. W jej aurze można było wyczuć wszelkie negatywne emocje i
gniew. Martwił się tez o jej stan zdrowia. Może nie była do końca
człowiekiem i miała większa wytrzymałość. Jednak to niczego nie zmieniało.
Każdy ma swoje granice, a jeśli je przekroczy...
– Użyj mnie. –
te słowa wyrwały mu się, zanim zdołał pomyśleć.
– Hm? – Zerknęła
na niego zdziwiona.
– Użyj mnie. Sam
załatwię strażników, a tymczasem ty poszukasz w spokoju podziemi i fragmentu.
Pokręciła głową
z uśmiechem.
– Mowy nie ma.
Idziesz ze mną.
– Ale Jessie...
– Żadnych „ale”,
Fludim. Co bym zrobiła, gdyby coś ci się stało?
– Jess, oni nie
stanowią...
– Nie. Zostajesz ze mną.
– Możesz
przestać być taka uparta?! – wybuchł.
– Nie chcę by
powtórzyło się to samo co z Elico! – wycedziła przez zęby.
Bakugan zamilkł, widząc, że uderzył w jej czuły punkt. I nie chodziło tu wyłącznie o Elico.
Wziął głęboki wdech na uspokojenia. Jest jej strażnikiem, musi...
Bakugan zamilkł, widząc, że uderzył w jej czuły punkt. I nie chodziło tu wyłącznie o Elico.
Wziął głęboki wdech na uspokojenia. Jest jej strażnikiem, musi...
„Fludim, chroń Jessie, dobrze?”
Przytulił się do policzka dziewczyny. Tak, powinien po prostu z nią być.
Przytulił się do policzka dziewczyny. Tak, powinien po prostu z nią być.
– Przepraszam,
Jess. Zapomniałem, że obiecaliśmy sobie, iż zawsze będzie razem.
– No właśnie!
Więc nie pieprz mi tu teraz bzdur, ok?!
– Tak, tak. –
wymamrotał.
Jednak widział,
że Jessie długo tak nie pociągnie. Zdawało mu się, że z otaczającego ich mroku wydobywa się szept.
Za niedługo będzie koniec. Wasz czy ich?
Ja się wolę nie wypowiadać, ile się męczyłam z tym rozdziałem, ale cudem jakimś go napisałam >.> A teraz jestem padnięta, więc arty kaput, ja idę czesać włosy i "spać". Ogólnie polecam z całego serducha "Starset - Monster", bo dzięki temu, napisałam ten cholerny rozdział, który chyba mi najlepiej nie wyszedł ;-; Mogą być błędy (poprawię je jutro)
Oyasumi!
Ja: *zdobyła ruter* Hyhy, wreszcie to ponadrabiałam! *aura dumy i spełnienia*
OdpowiedzUsuńKelly: *robi za parawan* i yeraz na wychowawczej piszesz kom
JA: Bo w domu nie bede miała kiedy xdyjutro klasówka z matmy 😲 a dzisiaj z fizyki... *z chęcią zamordowania kumpeli*
Kumpela: *udaje że jej nie ma*
Ja: No dobra jestem w czarnej dupie, ale mniejsza. Miał do nadrobienia jakieś 5 rozdziałów ale się udało! ✊✌ Three days grace *.*
Kelly: Nawet nie wiesz jak piszczała gdy jedna z piosenek zaczęła lecieć dzisiaj w radiowenźle... *pociera uszy*
Ja: *prawie kom jej się usunął* Zośka zabije cię!
Kumpela: *dyskretnie odsuwa ławke*
Ja: *przypomina jej sie o polskim* O szlak polski!! Nooo to ten rozdzialy zarabiste, poprawiły mi nastrój po fizyce a teraz się odmeldowuje bo musze sie pouczyc. Papatki!
Moje tempo odpowiedzi jest godne Nobla, nie musicie mi tego mówić xD
UsuńJess: Fizyka
Jest sobota *pod ciepłą kołderką*
Spectra: Rusz się -.-
Nope, mam ten czas, kiedy nie muszę
Aki: *gwiżdże na cały dom i smaży nalęśniki*
Albo się skuszę ^^