wtorek, 8 sierpnia 2017

Rozdział 74: Nienawidzisz mnie?

   Wiecie jaka rzecz w moim życiu zawsze będzie działała poza wszelką logiką? I nie, nie chodziło mi o moją nieprzewidywalność. W tym momencie mówiłam o moim osławionym farcie. A raczej jego braku.
   Dojście do tego wniosku nie było trudne, zważywszy, że miałam zawalczyć tylko z najlepszą kumpelą, a skończyło się na poczwórnej bitwie. Ja plus Aki kontra Jane i pomysłodawca. A kto nim był? Tępa blond pała w swojej czerwonej masce, której już obiecałam w duchu zadźganie widelcem.
 Jess! Ocknij się, do diabła! – Do moich uszu dotarł rozeźlony wrzask Fludima.
  Popatrzyłam zdumiona w jego kierunku i spostrzegłam, że Ulvida z uniesioną kosą oraz pociski z Niszczyciela zmierzają prosto na niego. Leaus niestety nie mógł mu pomóc, bo wykłócał się z Akane o tytuł debila roku. Tak przynajmniej wywnioskowałam po krzykach typu „Skończysz w rynsztoku, cholerna kulko!” lub „Powinni stworzyć dla ciebie osobny oddział w psychiatryku!”. Wzajemna miłość tej dwójki do siebie wprost bije po oczach i wibruje w uszach...
– Włócznia mroku! – wykrzyknęłam, by Fludim skończył marudzić.
  Ten rzucił mi potępiające spojrzenie i sparował ataki, po czym ruszył na przeciwników. Wykorzystałam okazję, by zerknąć na licznik punktów i wskaźniki życia.
   Fludim: 1000
   Helios: 1200
   Ulvida: 900
   Leaus: 950
   Wskaźnik życia Spectry: 80%
   Wskaźnik życia Jane: 50%
   Wskaźnik życia: Jessie: 85%
   Wskaźnik życia Akane: 60%
  Jeśli najpierw wykończymy Jane i nie utracimy za wielu procent życia, to wygranie ze Spectrą nie będzie musiało być takie trudne. Zerknęłam na Aki oraz Leausa i przejechałam dłonią po twarzy. Gdyby tylko nie kłócili się w takim momencie...
 Radziłbym się skupić – mruknął Spectra.
 Ha? – Poderwałam głowę.
   Fludim został pozbawiony włóczni, co wykorzystała Ulvida i przygwoździła go do ziemi, jednocześnie unosząc kosę. Przeklęłam cicho i już otwierałam usta, gdy zerwał się potężny wiatr, który porwał bakugana Jane do góry. Akane mrugnęła do mnie porozumiewawczo i załadowała kolejną kartę.
 Nawałnica!
   Uśmiechnęłam się, bo bez trudu zrozumiałam strategię. Dzięki tej supermocy całą arenę pokryły chmury oraz mgła, co dawało nam idealną szansę na zaatakowanie Heliosa.
 Oszustwo cienia plus świetliste linie – wymamrotałam i oparłam dłoń o biodro.
   Mimo pogorszonej widoczności ujrzałam, jak Ulvida wraca do formy kulistej, a Fludim naciera na Heliosa. Nagle pojawiło się czerwone światło, po którym nastąpił wybuch. Zamknęłam oczy, chroniąc je przed pyłem. Kiedy uchyliłam powieki, Ulvida leżała u stóp Jane, Leaus ledwo trzymał się na nogach, a Fludim ścierał się na gołe pięści z Heliosem.
 Nie wyszło? – Akane wytrzeszczyła oczy i przekrzywiła głowę. – Jak to?
 Wasza strategia byłaby dobra na kogoś mniej spostrzegawczego, ale –  Spectra załadował kartę i uśmiechnął się przebiegle. – dla mnie jest zbyt prosta.

****

 To nie było miłe, Keith – burknęłam, kiedy wróciliśmy z Bakuprzestrzeni.
   Nie poniosłyśmy sromotnej porażki, bo nie miałyśmy zamiaru przepuścić mu takiej zniewagi i końcowy wynik był taki, że Spectrze zostało 10% życia. Zawdzięczał to wyłącznie tej cholernej karcie "Farbrass"!
– Ale prawdziwe – odparł, zdejmując maskę. – Wasza strategia była łatwa do przewidzenia, ale to nawet nie byłoby taką wadą, gdybyście zadziałały błyskawicznie i przeciwnik nie miał szansy na obronę. Jednak wy zrobiłyście to za wolno.
- Uwaga, uwaga proszę państwa oto szykuje się wykład mistrza walk – Akane ziewnęła. – Szkoda, że nie wzięłam poduszki.
 Macie silne bakugany, ale nie korzystacie w pełni z ich potęgi – dodał Keith, ignorując słowa Japonki.
– Czyli koniec końców wyzwałeś nas, by nam dopiec? – westchnęłam. – Milutki jesteś...
 Jeśli masz zamiar wygrać z Zenoheldem, twój bakugan musi być w szczytowej formie – mruknął. – Bo chyba chcesz go pokonać, prawda, Jessie? – Zerknął jeszcze na mnie przez ramie, zanim opuścił pomieszczenie.
– On zawsze odpowiada tak bez sensu? – spytała Jane, unosząc brew.
– Zazwyczaj – Rozłożyłam ręce i wzruszyłam ramionami.
 Ale ma rację, że Zenka trzeba jak najszybciej usunąć z tego świata – Aki zaczęła obracać paralizator w dłoni. – Jego synka również – Uśmiechnęła się groźnie i odpaliła go. – Aż nie mogę się doczekać...- Popatrzyła rozmarzona na wiązki prądu i zachichotała.
 Nie tylko ty – Wyszczerzyłam się i zarzuciłam jedną rękę na jej kark, a drugi na Jane. – Będzie zabawnie...
– Wyglądacie jak psychopatki – skwitowała Jane.
– W końcu nimi jesteśmy – odparłyśmy jednocześnie z Aki i pokazałyśmy przyjaciółce język.

****

“It starts with pain
Followed by hate
Fueled by the endless questions
No one can answer
A stain covers your heart
And tears you apart
Just like a sleeping cancer”

   Przewróciłam się na drugi bok i złapałam telefon, by podgłośnić dźwięk. Byłam w pokoju jedynie z Fludimem, bo Jane wraz z Aki poszły stoczyć kolejną bitwę „bez wkurwiających maszkaronów, które psują powietrze i krew”, jak to określiła Japonka.

“What kind of world do we live in
Where love is divided by hate?
Losing control of our feeling”

   Skrzywiłam się, kiedy Paul zaśpiewał ten wers, bo od razu w pamięci przewinęły mi się obrazy mamy. Miałam mgliste wspomnienia o tym, jak Zenoheld deklarował jej wieczną lojalność, lecz zawsze wydawało mi się, że zrobił to z powodu tego, że była królową.
   Tymczasem on ją kochał...albo przynajmniej tak mu się wydawało. W każdym razie darzył mamę uczuciem tak głębokim, że doprowadziło go do szaleństwa i znienawidził każdego innego, kto był jej bliski.
   Chociaż może on od zawsze był szalony?
   Parsknęłam, uświadamiając sobie, jakie mam głupie myśli. Może i Zenoheld kochał mamę, ale to przez niego wszyscy zginęli.
   Przez niego...Zacisnęłam dłonie na poduszce.

“There's a sickness inside you that wants to escape
It's a feeling you get when you can't find your way
So how many times must you fall to your knees”

 Kocham cię, mamo! – krzyknęła dziewczynka z koroną z kwiatów wplecioną we włosy, przytulając się do kobiety, która pogładziła ją po głowie.
  Klap.
 Nee, papa, kiedy znowu pójdziemy na piknik? – Dziewczynka przekrzywiła głowę, gdy mężczyzna wziął ją na ręce.
  Klap.
 Braciszku, przeczytasz mi to? – poprosiła dziewczynka, pokazując chłopakowi okładkę książki.
   Klap.
 Kiedy będę starsza, dorównam ci, Cassie! – stwierdziła dziewczynka, wydymając policzki i zaciskając piąstki na fioletowym materiale sukienki. – Zobaczysz!

 Jess?
 Ocknęłam się gwałtownie, oddychając ciężko. Fludim unosił się nad moją twarzą wyraźnie zaniepokojony.
 – Co się stało? - spytał z troską w głosie.
   Podniosłam się do siadu i odgarnęłam włosy ze spoconego czoła. Wspomnienia powoli blakły i odpływały w dal.
 Nic takiego, trochę odleciałam – Machnęłam ręką
 Jess...
 Powaga, nic mi nie jest! – Zaczęłam machać rękami. – Widzisz? Czuję się świetnie!
 Przypomniałaś sobie coś złego?
 Nie – Pokręciłam głową i opuściłam ręce. – Cieszę się, że wróciła mi pamięć – Uśmiechnęłam się do niego. – Naprawdę.
 Skoro tak mówisz.
  Przeciągnęłam się i wytoczyłam z łóżka, rzucając słuchawki na komodę. Koniec tego! Żadnego depreszenia, nie dam Zenkowi tej satysfakcji, o nie, mowy nie ma! Jeszcze staruch zobaczy, co to znaczy być z rodzin Elevenor i Knight!
 Jessie?
   Słysząc ten nieśmiały, cichy głos wszystkie plany trafił szlag, gdyż to była Reiko.
 Czego? – warknęłam.
  Wiedziałam, że ona nie była winna temu wszystkiemu. Jej jedynym błędem było to, że zaufała złej osobie. Jednak myśl, że gdyby nie powiedziała o mnie Zenkowi, rodzice i rodzeństwo by żyło, bolała i wypełniała gniewem.
   Kobieta nie przejęła się złością bijącą ode mnie i podniosła wzrok.
 Wiem, że to bardzo głupie pytanie, ale muszę ci je zadać i obiecuję, że bez względu na odpowiedź, nie będę cię już dręczyła.
 O co chodzi? – spytałam chłodno, splatając ręce na piersi.
 Nienawidzisz mnie?
   Gdyby zadałaby mi to pytanie kilka dni wcześniej, bez zawahania odparłabym „tak!”, jednak teraz...
 Nie – Oparłam się o ścianę. – Gardzę tobą, bo dałaś się wykiwać jak małe dziecko i w rezultacie moją rodzinę, zabito ale – Przymknęłam oczy, przywołując te wszystkie chwile, gdy się mną zajmowała albo uczyła, jak używać mocy. – nie umiem cię znienawidzić, po prostu nie umiem.
 Rozumiem – Przymknęła oczy. - Dziękuje za odpowiedź.
 Teraz ty mi odpowiesz na pytanie – Skinęła głową. – O co ci chodzi z tym unikaniem Keitha?
– Bo to z mojej winy stał taki.
– Wyjaśnij to dokładniej – zażądałam.
– Wiesz, że Leila Fermin zginęła w wypadku w laboratorium, prawda? – mówiła wolno, a na jej bladej twarzy malował się zarówno ból jak i wstyd. – To ja go wywołałam. Utraciłam na moment panowanie nad mocą i wtedy...wtedy...  Schowała twarz w dłonie i wzięła głęboki wdech, a mi zabrakło powietrza w płucach. – Teraz jak o tym myślę, to uświadamiam sobie, że Leila mogła powstrzymać swojego męża oraz syna, przemówić mu do rozsądku, a przeze mnie... – Wpiła paznokcie głęboko w skórę ramion i zagryzła wargę.
  Przez chwilę miałam ochotę wyciągnięcie ręki i zdzielenia jej w twarz, ale się powstrzymałam.
 Wystarczy – powiedziałam lodowatym tonem.
 Słucham? – Zamrugała kilka razy.
– Nie musisz nic więcej mówić, zrozumiałam – Oderwałam się od ściany. Widząc, że Reiko nie drgnęła, spytałam: - Coś jeszcze?
– Co? Ach, tak! Jane – san woła panienkę do salonu, bo chce zagrać w jakąś grę wideo – zameldowała, po czym skłoniła się. – To wszystko.
 Nie traktuj mnie jak księżniczkę – warknęłam – I zejdź mi z oczu.
   Bez słowa protestu spełniła rozkaz. Pokręciłam głową i zerknęłam na Fludima.
 I co o tym myślisz?
 Póki co jestem w szoku.
 Nie ty jeden – Weszłam na łazienki. – Przez nią zginęła matka Miry i Spectry – Ochlapałam twarz zimna wodą.
 Nie to mnie najbardziej zaniepokoiło. Ta wzmianka o utracie kontroli nad mocą... Popatrzył na mnie niepewny.
 Pewnie to dlatego, że jest duchem i ma ograniczoną władze nad nią.
 A jeśli...a jeśli nie?
   Rzuciłam mu ostre spojrzenie i wyprostowałam się.
 Przestań się w kółko zamartwiać, Fludim – Zerwałam ręcznik z wieszaka i wtuliłam w niego buzię. – I raczej pomyśl o tym, co powiedziała Jane. Ona i gry video? Przecież to działka Shieny – zmieniłam temat.
 Cóż, rzeczywiście brzmi to dziwnie – przyznał.
 Te dwie na pewno coś wymyśliły – stwierdziłam, sięgając po szczotkę do włosów. – I to na pewno nie będzie nic dobrego...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz