Młoda
kobieta o kruczoczarnych włosach w czerwonej sukni stoi przed grupą wojowników.
Opiera się o miecz, który ma niebieskie zdobienia na klindze.
– Posłuchajcie mnie! – ma dźwięczny i przyjemny głos. – Dotychczasowe wyniki
waszych treningów są całkiem niezłe. Tylko tak dalej!
– Hura! – mężczyźni unoszą włócznie od góry.
Nikt
się nie oburza, że młodsza od nich wydaje im rozkazy. Mają do niej szacunek i
pewien podziw. Tylko jeden stoi spokojnie i z godnością. Nie cieszy się.
Spogląda na kobietę z wyższością, ale nie protestuje. Powoli obraca głową i patrzy prosto na mnie.
Dziki wzrok. Pełen nienawiści.
– CASSANDRO! – przeraźliwy krzyk pełen bólu.
Szloch
i szaleńczy śmiech zlewają się w jedno. Płomienie wznoszą się coraz wyżej i
wyżej. Ludzkie sylwetki zmieniają się w straszne cienie. Nie mogę się ruszyć. tylko tak patrzę i nic nie rozumiem. Pod stopy toczy mi się pierścień. Jest
splamiony krwią.
Ukłucie.
Podnoszę
głowę.
Dziki
wzrok. Drętwieje.
– W końcu. – wyciąga do mnie rękę.
Nie!
– NIE! – otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że to
ja tak krzyczę. Zignorowałam pytania Fludima, tylko próbowałam się opanować.
Kto to był? Widziałam tylko ten wzrok. Twarz była
rozmazana. Zacisnęłam powieki. Niestety nie umiem przywołać sobie jego obrazu.
Tak jakby...zniknął.
Cassandra. To imię wydaję się takie znajome. Czy ona
zginęła? Ten pierścień był jej?. Coraz więcej wizji, a
wszystkie pozostawiają kolejne pytania.
– Czemu tak krzyczysz? – Uniosłam głowę i ujrzałam zagniewanego Gusa. Super. Kopciuszek za chwilę wyjedzie z kazaniem, że
przeszkadzam maszkaronowi.
– Z radości, wiesz? – burknęłam.
– Może tak grzeczniej? – Zaplótł ręce na torsie.
– W snach, mój drogi.
Przez chwilę mierzyliśmy się morderczymi
spojrzeniami.
– Teraz taka pewna siebie, a przed chwilą potulna jak
baranek, co? – uśmiechnął się triumfalnie.
– Odezwał się gościu, który parzy Spectrze herbatki
i gotuje mu. Ty jesteś jego sługą czy przyjacielem? Czy może masz jakiś fetysz?
– zakpiłam.
Zacisnął pięści, słysząc moje pytania.
Zacisnął pięści, słysząc moje pytania.
– Ja po prostu mu się odwdzięczam. W przeciwieństwie
do niektórych. – powiedział znacząco. Zignorowałam aluzję i zajęłam się jego
pierwszym zdaniem.
– Za co się odwdzięczasz, hm?
Spojrzał na mnie niezdecydowany.
– Pomógł mi. – powiedział, uśmiechając się. – Pokazał
drogę do zwycięstwa i chwały.
– Dużo mi to mówi. – westchnęłam.
– Dużo mi to mówi. – westchnęłam.
– Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć. – ruszył przed
siebie. – Korytarz to nie miejsce na rozmowy. – odwrócił się nagle. – Tylko co
będę z tego miał?
– Co? – spytałam zaskoczona.
– Co? – spytałam zaskoczona.
– No wiesz jakieś wynagrodzenie.
– Puknij się, Grav. Nikt cię nie zmusza.
– To nici z historii.
– Jakże mi przykro. – wzruszyłam ramionami.
– Chociaż chyba jednak mogę ci powiedzieć bez
przeszkód.
Za chwilę kręćka dostanę! Przed chwilą gadał, że nie
a teraz, że tak! Ja serio mam obecnie słabą tolerancję na idiotów!
– To gadaj albo spadaj. – warknęłam.
****
Gus
bandażował ramię kawałkiem szmaty. Grupka chłopaków oddalała się od niego.
Śmiali się i rzucali ukradkowe spojrzenia na chłopaka. Gus zacisnął pięść. Nie
nabijano się z niego z powodu jego długich włosów. Po prostu raz stanął w
obronie młodszego. I teraz przerzucili się na niego. Nie mógł nic zrobić. Jego
matka ignorowała problemy syna i zajmowała się swoją kwieciarnią. A ojca nie
miał. Zniknął, gdy był mały.
– Wielki turniej bakuganów! – ogłosił radośnie z telebimu jeden z organizatorów
wydarzenia. – Zwycięzca zmierzy się z... – efektownie zawiesił głos. – Spectrą Phantomem!
Dziewczyny
oglądające transmisję zapiszczały i popędziły kupować bilety. Spectra Phantom.
Gus wiedział kim on jest. Najsłynniejszy Vexos, w którym kochały się niemal
wszystkie Vestalianki. Tajemniczy, potężny i okrutny lider Vexosów.
Westchnął.
Chciałby być taki jak on. Wtedy nikt nie rzucałby się na niego z pięściami. A nawet
jeśli by tak się stało, to od razu otrzymałby pomoc.
– Bierzesz w tym udział? – dziewczyna zwróciła się do swojego chłopaka po
skończeniu reklamy. Stali niedaleko
Gusa, którego traktowali jak powietrze.
– Nie. Zwariowałaś? – zaśmiał się tamten. – Ze Spectrą nie miałbym szans.
– Ale podobno jeśli się z nim wygra, to można dołączyć do Vexos. – kusiła go dalej
dziewczyna.
Gus
uniósł głowę. A to ciekawe. Mógłby stać się jednym z najbardziej szanowanych
obywateli. Wstał i niewiele myśląc, ruszył się zapisać. Zrobiłby wszystko, by pozbyć
się prześladowców.
****
Gus
przegrał. Phantom był zbyt potężny. Obecnie chłopak lekko poraniony patrzył na
wielki portret Heliosa. Nagle jego czerwone oko zaświeciło się. Chłopak
poruszył się niespokojnie. Co to miało znaczyć?
– Więc też to widzisz. – stwierdził lider Vexosów, podchodząc do niego. – Zostałeś
wybrany.
– Do czego? – spytał Gus.
– Do walki ze mną o lepszą przyszłość. Wiem, że pragniesz się pozbyć pewnych
osób. – blondyn uśmiechnął się przebiegle. – To jak? Chcesz mieć wpływ na swoją
przyszłość?
Grav
padł na kolana. Od Spectry biła potężna aura. Wręcz przytłaczała. Tak, on
pomoże mu wyrwać się z szarej codzienności.
Od
tamtej pory Gus codziennie trenował pod okiem Phantoma. Wyprowadził się z
mieszkania i zamieszkał u Vexosów. Jego matka nie miała nic przeciwko. Cieszyła
się nawet, że nie będzie syna.
– Będziesz potężny, Gus. – powiedział któregoś dnia Phantom.
Miał
rację. W krótkim czasie Grav stał się drugim pod względem siły Vexosem. Tłumy
szalały za nim. Jego prześladowcy bali się do niego podejść. Osiągnął swój cel.
****
– To wszystko dzięki mistrzowi Spectrze. –
powiedział na zakończenie. – Dlatego mu pomagam. Za jego wielką pomoc.
– Zyskałeś siłę, ale straciłeś wolność. –
stwierdziłam.
– Słucham?! – oburzył się.
– Teraz robisz wszystko, co ci rozkaże. Niczym
marionetka, bez własnego zdania – Bawiłam się kosmykiem włosa. – Uciekłeś od
prześladowców, a trafiłeś do klatki.
– Gadasz bzdury. – prychnął.
– Nie wydaje mi się. Jesteś na każde jego zawołanie.
Stąd twoje przezwisko „pies”.
– Nieprawda! Chcesz mnie tylko zwrócić przeciwko
mistrzowi, wiedźmo! – wrzasnął, gwałtownie wstając.
– Jak długo będziesz się oszukiwał? Mówię prawdę. To
nie jest przyjaźń. Tylko relacja pan – sługa.
– No tak! Ktoś taki jak ty nie zna pojęcia
wdzięczności! Wykorzystujesz tylko innych dla własnych korzyści!
– Jak Spectra.
– Nieprawda!
– Pokaż mi, że potrafisz mu się sprzeciwić, a to
wszystko odwołam. – oznajmiłam.
Zaśmiał się chłodno i wyszedł.
– To nie było rozsądne posunięcie. Zrobisz sobie w
nim wroga. – Fludim wskoczył mi na ramię.
– Powiedziałam tylko prawdę. – westchnęłam i pociągnęłam za
klamkę. Drzwi były zamknięte. – Otwieraj je, debilu! – wrzasnęłam.
Brak odpowiedzi. Uniosłam ręce do góry. Pojawiła się
w nich zielona mgiełka. Poczułam ostry ból w ramionach. To był mój limit.
Zrezygnowana opuściłam ręce.
– Pomysłowa zemsta, baranie. – mruknęłam pod nosem i
wzięłam potężny zamach nogą.
Drzwi uderzyły o posadzkę. Otrzepałam spodenki i
ruszyłam do pokoju. Pierwsze, co mnie uderzyło po wejściu do niego, była szafka
nocna pokryta lodowymi łodygami.
– Co to jest? – mruknęłam, łapiąc jedną w nich w palce. Lód od razu się rozsypał.
Otworzyłam szufladę i wyjęłam gałązkę. Mieniła się srebrnym światłem.
Otworzyłam szufladę i wyjęłam gałązkę. Mieniła się srebrnym światłem.
To ten czas. Jest gotowa, by mi pomóc. Wrzuciłam do
torby najpotrzebniejsze rzeczy i założyłam gantlet. Coś mi mówiło, że muszę się
pośpieszyć.
– Teleporty były w tym pokoju przy końcu statku,
prawda? – spytałam Fludima, biegnąc korytarzem.
Ściskałam gałązkę w ręce. O dziwo nie rozsypała się.
Wpadłam do pomieszczenia gdzie....były teleporty! Matko, szczęście się do mnie
uśmiechnęło!
Póki koło mojej głowy nie pojawił się świetlny miecz.
Póki koło mojej głowy nie pojawił się świetlny miecz.
– Dokąd to? – spytał Gus. Nim zdążyłam zareagować, celnym cięciem zniszczył część zasilającą teleport.
Dzięki temu zdążyłam szybko zwiać. Mój perfekcyjny
plan trafił szlag! Szczęście jednak ciągle ma mnie w czterech literach.
– Gdzie teraz? – krzyknął Fludim.
Dobre pytanie. Pewnie są gdzieś jeszcze teleporty.
Tylko gdzie? Nagle odbiłam się od owej niewidzialnej wkurwiającej bariery i wylądowałam na tyłku.
– Serio?! – warknęłam, wstając.
Gałązka nagle wypuściła cienkie łodygi, które
owinęły się wokół obręczy. Zamroziły ją. Tknęłam ustrojstwo palcem. Pękło.
Byłam wolna!
– Co teraz? – mój bakugan sprowadził mnie na ziemię.
Hmmm. Gus pewnie mnie już ściga. Spectra też. Skoro
mam swobodny dostęp wszędzie to... Uśmiechnęłam się szatańsko. Bez odpowiedniego
pożegnania nie pójdę, nie?
Weszłam do laboratorium. Bakugany wyglądały na
uśpione. Zaczęłam wciskać przypadkowe guziki w urządzeniu kontrolnym. Udało mi
się zamienić Elico w kulkę, która specjalnym szybem wytoczyła się prosto do
moich rąk.
PIM. PIM.
Alarm. Wcisnęłam Elico do kieszeni i popędziłam do centrum sterującego statkiem, gdzie na szczęście było pusto. Zmęczona usiadłam na fotelu. Rozciągał mi się stamtąd widok na całe pomieszczenie. Na samym środku była taka jakby kierownica czy może lepiej nazwę to drągiem do zmieniania kierunków.
Alarm. Wcisnęłam Elico do kieszeni i popędziłam do centrum sterującego statkiem, gdzie na szczęście było pusto. Zmęczona usiadłam na fotelu. Rozciągał mi się stamtąd widok na całe pomieszczenie. Na samym środku była taka jakby kierownica czy może lepiej nazwę to drągiem do zmieniania kierunków.
– JESSICA! – Z głośników wydobył się wrzask Spectry.
– Nie chowaj się i tak cię znajdę!
– I tylko po to zdzierasz sobie gardło? – mruknęłam, kręcąc
głową.
Złapałam za drążek i zaczęłam kręcić lekko statkiem.
To całkiem łatwe!
– Tu jesteś. – odwróciłam się i stanęłam twarzą
twarz z rozwścieczonym Spectrą.
– Hello – Wyszczerzyłam zęby i z całej siły
pociągnęłam drągiem w prawo.
Phantom i Gus polecieli na drugi koniec
pomieszczenia. Ja utrzymałam się tylko dzięki temu, że kurczowo trzymałam się
kierownicy.
– Teraz ci odpłacę za te upokorzenia! – krzyknęłam, tym
razem ciągnąc w lewo.
– Jessica przestań! – wydarł się Gus.
– Nie ma mowy! – Ciągle zmieniałam kierunki, a oni
obijali się o ściany.
– Tak mi się odwdzięczasz?! – warknął Keith. Jego
maska potoczyła mi się pod nogi. Podniosłam ją.
– Wiesz, Keith, naprawdę cię lubię. – powiedziałam i szarpnęłam kierownicą. Tym razem
polecieli do tyłu. – Ale możesz przestać gadać te bzdury. Nie straciłam
pamięci. Wiem, że zostałam porwana przez Vexosów. Ty ich zdradziłeś, a ja
trafiłam do Ruchu Oporu.
– Okłamałaś mnie. – syknął. – Jak śmiałaś...
– Nie miałam wyjścia. Zresztą ty też kłamiesz. – Pociągnęłam drążek w lewo.
– Przestań, Jessie! Za chwilę wlecimy w skały! –
wrzasnął Gus, próbując wstać.
Jak to się zatrzymuje?! Spanikowałam i puściłam
drążek. W efekcie poleciałam do tyłu. Keith dorwał kierownicę i uniknął przeszkód.
– Gus, co z nią zrobimy? – spytał.
Jego ton głosu był przepełniony złością i takim
trochę...sadyzmem. Tym razem serio mi się oberwie. Wyciągnął rękę w moją stronę, zasłaniając mi widoczność
– W końcu. – obraz tamtego mężczyzny pojawił mi się w
głowie. Niewiele myśląc, rozbiłam gałązkę o posadzkę.
Łodygi owinęły się wokół nóg i nadgarstków
chłopaków. Zerwałam się na równe nogi i wybiegłam z centrali. W szaleńczym
tempie otwierałam miliony drzwi. W końcu trafiłam do właściwych.
– Proszę podać kod aktywacyjny urządzenia. –
powiedział kobiecy głos.
Jaki znowu kod?! Uciekam przed dwójką psycholi, a tu mi
każą usunąć jakieś zabezpieczenia! Walnęłam bezsilnie pięścią w grubą szybę
oddzielającą mnie od wolności.
– Wpisz cokolwiek. – Fludim zaczął wciskać guziczki.
– Czuję, że oni za chwilę tu będę. – Co chwila
zerkałam nerwowo w stronę drzwi. Nie miałam ich czym zablokować.
Czułam tylko panikę. Bałam się w tym momencie.
Spectra i ten mężczyzna byli tacy podobni.
– Nic nie działa. – jęknął mój bakugan.
Myśl. Myśl!!
Kod! Ten z witrażu! Miałam go w gantlecie! Szybko
przejrzałam moje ostatnie zapiski. Był! ,,84039519”! Wpisałam ciąg liczb.
– Hasło poprawne. – Szklane drzwi
odsunęły się.
Sukces! Teraz pozostało pytanie, jakie współrzędne? Drzwi od pomieszczenia rąbnęły o ścianę.
– Ty mała zarazo! – wycharczał Spectra.
Miał potargany płaszcz i kilka skaleczeń na nogach.
Wstukałam przypadkowe współrzędne.
– Nie pozwolę ci ode mnie uciec! –
usłyszałam jeszcze, gdy pochłonęło mnie fioletowe światło.
Potem widziałam tylko ciemność.
Potem widziałam tylko ciemność.
~~~~~~~~~~~~~~
Ja: Proszę Emi :D Taka krótka historia Gusa.
Jessie: *taniec szczęścia razem z Shadowem, Julie i Danem*
Spectra: Zemszczę się.
Dan: Tym razem tak łatwo ci nie pójdzie.
Spectra: Przekonamy się, Kuso.
Jessie: Ale ciągle mam zrąbane wizje -.-
Ja: Potrzeby fabuły.
Gus: Ewentualnie objawy choroby psychicznej.
Jessie: Odezwał się.
Gus: -.-
Jessie: *pokazuje mu język*
Shadow: ADWOKAT!
Jessie: Kij z tym twoim prawnikiem. Wydostałam się!
Shadow: Co oznacza, że mnie nie będzie ;-;
Ja: Szykuje coś czego raczej na innych baku - blogach nie było więc spokojnie.
Shadow: Wystąpię w tym? *.*
Ja: A jak!
Jessie: To się źle skończy.
Dan: Jak Angel zechce to może dobrze.
Jessie: Czyli źle.
Ja: -.-
Julie: Do zobaczenia ^^
Bum tarara!
OdpowiedzUsuńZaklepuje
miejsce
Pierwsze :D
A przeczytam może w szkole
Na lekcji jakiejś nudnej bum bum!
Kelly: Nie ma to jak odpał z rana.
*z głośników dudni Rebel Love Song*
OdpowiedzUsuńAaron: Ona naprawdę uwziela się na ten zespół.
Shin: Coś w tym jest skoro zna imiona więcej niż 2 osób z zespołu. :) Ale piosenki są w porządku.
Shizuka: A sąsiedzi nie mają nic do powiedzenia, prawda?
Ja: *odrabia zadania* Nom. I tak Większość to studenci. A z resztą hałas zwalcza się hałasem. ^^
Kim: Yuna-chan przed japoncem idziemy po mangi, pamietaj. ^^
Ją: Hai, hai.
Kaosu: A teraz konkretnie - ta gałązka potrafi wytworzyć lód. Nieźle. ^^
Aaron: Takie bujanie statkiem musiało im sprawić sporo bólu i siniakow. ;) Ciekawe gdzie Jess wyląduje.
Ja: *pisk szczęścia*
UsuńJessie: Rozumiem, że dorwałaś jedną ze swoich ulubionych mang ale nie musisz się tak drzeć.
Ja: *biegnie po kwiaty*
Jessie: *zwraca się do Aarona* Ja się tylko ładnie odpłaciłam ^^ zresztą mają fajne leki.
Spectra: Co nie zmienia faktu, że to bolało.
Jessie: Niezbyt mnie to obchodzi. *szuka GPS w gantlecie*
Spectra: *analizuje szczątki gałązki* Hmmm.
Jessie: Mogłam jej sobie więcej narwać.
Ja: So take your hand in mine
UsuńIt's ours tonight
This is a Rebel Love Song!!!
*zaczyna wzerac monte*
Aaron: Już wiem co znaczy upity szczęściem, a w tym przypadku upita. Kaosu: *do Jess* Medycyna level Vestalia. ;)
Aaron: Z założenia to miało boleć.
Kaosu: Może rośliny o podobnych właściwościach rosną też w innych miejscach. ^^
Spectra: Zamknij się.
UsuńJa: Szlak trzeba iść po rafaello, oddać książki...ciul zrobię to w piątek.
Jessie: Ej Lync kopsnij mi waszą apteczkę.
Lync: Co to?
Jessie: No wiesz takie coś gdzie trzymacie leki.
Lync: Nie mamy. Zenoheld uważa, że są niepotrzebne.
Dan: Zazdro.
Lync: Przymknij się.
Jessie: *do Kaosu* Jakoś niezbyt mi się chce latać po innych planetach.
Ja: Na wszystko jest czas. ;)
UsuńKaosu: Nie dziwię ci się Jess. Ej a wiecie, że wiewiorka po japońsku to risu?
Aaron: I co w związku?
Kaosu: No (A)risu! ^^
Aaron: *usmiecha się* Wychodzi na to, że sis to taka ruda wiewiorka.
Ja: Szczerze to nie planowalam tego. *wpada na iście zły pomysł* Aaron ho no tu. *szepcze mu coś na ucho*
Aaron: *w miarę słuchania coraz szerzej się usmiecha a po chwili odchodzi do głośników*
Ja: *puszcza Perfect weapon*
Aaron: *podlacza głośniki to kompa*
*pierwsze nuty piosenki*
Raksha: *zaslania uszy*
Aaron: *poglasnia na maximum*
Andy (wokalista): * tak zwany z angielskiego* ROAR!!!!!!!
*słychać brzdek naczyń*
Hiromi: YUNA! Ją wiem że to twój ulubiony zespół ale na litość Boską!!!
Ja: Zdobyłam *wchodzi z kwiatami i rafaello*
UsuńJessie: Chcesz, Romi? *pokazuje na stopery*
Spectra: *kłoci się z Voltem* PUSZCZAJ MNIE, KUPO MIĘŚNI!
Volt: NIE.
Jessie: *z waflem ryżowym* Możecie iść gdzie indziej? Ja tu oglądam horror!
Ja: Chciałam ogl....a dzisiaj środa!
Hiromi: *spogląda na stłuczone naczynia* Teraz bardziej przyda mi się zmiotka. Stopery mam, ale dzięki za troskę. *wgap we mnie i Aarona* A wasza dwójka ma posprzątać!
UsuńJa: *chichocze* Warto było. *przybija piątkę Aaronowi*
Kaosu: A propos wiewiórek, gdzie wcięło Ao? I Arisu?
Hiromi: Wiewióra jest z Rakshą na spacerze. A Ari... Cholera wie.
Jessie: Gus! Łap za miotłę!
UsuńGus: Utop się, wiedźmo!
Jessie: Zdjęcie!
Gus: Wale to!
Jessie: Ehh...Spectra.
Spectra: Zdurniałaś?
Ja&Aaron: *zamiatamy*
UsuńHiromi: Całkiem szybko wam to idzie.
Aaron: Ale nie licz na to, że cokolwiek odkupimy. :)
Kaosu: *do Hiromi* Musimy mieć na uwadze, że coś takiego może się powtórzyć.
Hiromi: Przecinamy kable od głośników?
Kaosu: A może po prostu je schowajmy...
Hiromi: Znajdą je, wierz mi.
Łał Gus opowiedział ci swoją historię O_O
OdpowiedzUsuń:-)
Elico jest wolny!
:-)
W końcu uciekłaś Jessie! Gratulacje!
:-)
Rozdział jak zawsze świetny. Czekam na next i życzę dużo weny.
:-)
Ps. Ja też chcę taką gałązkę.
:-)
<3
Jessie: Ma się ten ten dar przekonywania.
OdpowiedzUsuńGus: Wmawiaj sobie.
Spectra: *trzymany przez Volta* Puszczaj mnie debilu!
Volt: Nie.
Ja: Kwestie bezpieczeństwa. Chcesz być wolny? Maska do mnie.
Spectra: Pomarz sobie.
Ja: Nie to nie.
Jessie: Wiem mój plan był bezbłędny :,) a i mogę ci narwać tych gałązek jak kiedyś tam będę ^^
Cassandra...ładne imię^^
OdpowiedzUsuńDan: Wow Elz nie tylko ty masz dziwne sny o.O Jessie nie jesteś przypadkiem spokrewniona z Elz?
Shadow: Kuso co ty gadasz? Jess nie może być spokrewniona z Elz bo wtedy byłaby też spokrewniona z Raiko, Ryugą, Ryuto, Vestą...
Dan: Hmmm...nie wiem co mam na to odpowiedzieć Shadow.
Shadow: Czy ten koleś z twojego snu Jessie chciał cię zabić?
Anubias: Liczę na to. -,-
Dan: Spadaj Anubias, daj już dziewczynie spokój.
Anubias:*przewraca oczami*
Elz: Ci niedobrzy! Chcieli skrzywdzić Gus'a :'(
Shadow: Co? Jego też do domu sprowadzisz?
Dan: Nie zezwalam -,-
Elz: :'( Serca nie macie. On taki biedny, ktoś go zabić próbował, a wy go tak traktujecie. O wy! Nie odzywam się do was! T-T*wychodzi*
Dan: Gdzie ty idziesz sister?
Elz: Do Anubiasa! Polecę sobie z nim na Gundalię. Tam będę miała święty spokój od was dwóch.
Dan: Tylko masz być przed dziesiątą.
Anubias: Kuso idź przeproś ją i Grav'a.
Dan: W marzeniach.
Anubias: A to się wal.
Shadow: Szczerze to ja chłopakom współczuję. Miotali się po statku od lewej do prawej. Nieźle ich wymęczyłaś Jess^^
Lync: Spectra, powiedz jak to jest być przechytrzonym przez szesnastolatkę? :D
Shadow: A bo to raz Jess go przechytrzyła.
Lync: No przecież wiem. Spectra radzę ci dobrze ćwicz cierpliwość do Jessie bo spędzisz z nią długi czas.
Dan: A jak spróbujesz z nią zerwać to cię znajdę i zatłukę -,- KPW Phantom?
Elz: To my pozdrawiamy i weny życzymy dziewczyny^^
Spectra: Shadow ciebie ścigała suszarka i przegrałeś z 13 - nastolatkiem, więc sie zamknij.
UsuńJessie; DAN! Bo tam przyjdę i poważnie sobie porozmawiamy!
Gus: *smaruje siniaki maścią*
Spectra: *łapie Lynca za płaszcz i przyciąga do siebie* Coś mówiłeś, tchórzu?!
Julie: Mozę ci rumianku zaparzę?
Jessie: Spectra masz Gusa! Nie zdradzaj do z Lynciem!
Spectra: ZAMKNIJ SIĘ!
Jessie: Julie idziemy szukać litrowego kubka.
Ja: No i mam dramę T.T który nagłówek?!
Jessie: Wszystkie są ładne ^^
Ja: W tym właśnie jest problem.
Jessie: Anubias a jak idziesz do schroniska to ci smyczy nie zakładają? Bo łatwo się pomylić :D A ty Dan skończ z tym związkiem!
Shadow: Kessie :D
Jessie: Spływaj.
Anubias: Czy ja ci wyglądam na kogoś komu potrzebne jest wyposażenie typowe dla jakiegoś sierściucha?*pytanie retoryczne*
UsuńShadow: Ale przecież masz obroże na szyi.
Anubias: Spadaj kundlu. -,-
Dan: No to o czym będziemy gadać Jess?:)
Shadow: Robisz to żeby ją wnerwić?
Dna: Nie. Ja poważnie pytałem. A Jess też nie brzmiała jakby żartowała.
Shadow:*szepcze do Elz* Powiedz mi czemu on zgrywa idiotę?
Elz: Wiesz może lubi.
Dan: Tak! My chcemy Kessie! Dobrze mówisz Prove! Słuchaj Jess ja to w ogóle mam taki plan że ja wam wesele zorganizuje. Tylko musicie mi podać listę gości i co mniej więcej byście chcieli na tym weselu(jakie kwiaty, ogólny wystrój, kolory itp.).
Shadow: Dan, już wiem kim zostaniesz w przyszłości O.O
Dan: Kim?
Shadow: Będziesz swatką O.O
Dan: Ja wiem że się do tego nadaję^^
Jessie: Będziemy rozmawiać o tym, że zamknę cię w piwnicy jak nie skończysz gadać o związku moim i Spectry. Jakoś nie widzę by się na niego zapowiadało.
UsuńSpectra: Kuso myślałeś nad terapią psychiczną?
Lync: Jesteście niemili ;-;
Shadow: Chłopak chciał tylko pomóc.
Jessie: to nie jest pomoc!!!
Spectra: Angel nie podobają mi się twoje plany.
Ja: Przecież nie piszę nic co podchodzi pod Kessie.
Spectra: Na razie.
"(...)o związku moim i Spectry."
UsuńDan: Pierwsze słowo do dziennika drugie słowo do śmietnika! :D
Lync: Ale przecież Jess powiedziała że nie widzi żeby się na ten związek zapowiadało.
Dan: Owszem, ale najpierw powiedziała o swoim i Spectry związku, a jak już wcześniej wspomniałem: pierwsze słowo do dziennika, drugie słowo do śmietnika! :))
Lync: Spectra doszukuje się jakiegoś drugiego ukrytego znaczenia w wypowiedziach Jessie ^^
Dan: No bo on liczy że takowe tam jest :)
Shadow: Dokładnie!*patrzy na Spectrę i Jessie* Wy sobie możecie gadać co chcecie, ale my i tak wiemy swoje! :)
Jessie: Jesteście wredni! *strzela focha*
UsuńDan: *obrywa z pięści od Runo*
Ja: Wyczuwam rozróbę.
Spectra: Pierdolcie się.
Ja: Słownictwo!
Grrr nie chce mi sie drugi raz tgk samego pisac bo mi sie kom usunal. Dlugi oczywiscie. No ale rozdzial super. Fajnie że przedstptawiłas historyje Gusa.
OdpowiedzUsuńMegi: Ha mowiłam że Jessie ucieknie!
Ness: sprytnie ich wykiwała.
Megi: Bo jestmadrzejsza i sprytniejsza od Vexosow.
Ja: Masz jeszcze jedna czytelniczke Angel, ktora nie bd komentowac ale czyta ^^ cos jeszcze mialam dopisac ale 1 zapomnialam 2 nie mam sily.
No to czekamy na next
Pożdrawiamy 😙😙😙😙 ♡♡♡♡
Ja: Znam ten ból xD
UsuńJessie: A dziękuje, dziękuje ^^
Spectra: Wmawiaj sobie dziewczyno.
Shadow: Ktoś tu jest zły :D
Spectra: *morderczy wzrok*
Shadow: *teatralnie udaje, że mdleje*
Ja: Spoko, spoko ważne, że ci się podoba ^^
Pozdrawiamy *.*
Jest! Historia Gusa! Ślicznie dziękuję. :) Jest bardzo fajnie pomieszana z historią z szóstego odcinka Nowej Vestroii. :D Coś tak czuję, że chciał się wyżalić biedaczek. :( To takie przykre T^T U mnie to Gus odegra dosyć ważną rolę :) Zwłaszcza, że wielkim zaskoczeniem będzie jak powie ROB że nie jest Vestaliani...
OdpowiedzUsuńDan: EMI!!! Ty tu potu pity o sobie, a komentować masz!
Sam spróbuj coś skomentować jak takiś mądry!
Dan: Ok. No, więc dlaczego jest tu tak mało MNIE? Przecież jestem główną postacią! To mnie uwielbiają widzowie! To ja...
Ech... Od słuchania go nawet Drago próbuje zrobić Face Palm'a.
Poza tym MEGA podoba mi się motyw z tymi gałązkami. Będzie rozwinięty ich temat?
Dan: Jeszcze jakieś życzenia? Nie wystarczy Ci historia Gusa?
Nie moja wina, że tu jest tyle fajnych niewyjaśnionych spraw!
Pisz rozdział szybko, bo chcę wiedzieć gdzie Jessie się przeniesie!
Więc niecierpliwie czekam na next.
Pozdrawiam!
Ja: Gałązki? Sama nie wiem. Ich główny motyw był użyty tutaj.
UsuńJessie: Wiesz Dan ta historia jest o mnie ^^
Shadow: I Spectrze.
Jessie: No niestety.
Shadow: *znaczący uśmiech*
Jessie: *morduje go wzrokiem*
Ja: Niewyjaśnione? Jakie na przykład?
Jessie: Bo wiecie Angel pędzi i nie zwraca uwagi na niektóre rzeczy
Ja; Ładnie to tak obgadywać?
Jessie: Tak ^^ *farbuje włosy Gusowi na fiolet*
Gus; *niczego nieświadomy*
Ja: Również pozdrawiamy ^^
Przeczytałam ale za specjalnie nie mam weny na koma.
OdpowiedzUsuńLilka:Tak! Jes uciekłaś!^^ bo uciekłaś nie? A te wyznania Gusa o ho ho...jak tak patrzę na tego Gusia i Spektrusia to mi się przypomina Nil i ten drugi zielony pajac. Ale dobrze mu powiedziałaś w tedy:
"- To wszystko dzięki mistrzowi Spectrze. – powiedział na zakończenie. – Dlatego mu pomagam. Za jego wielką pomoc.
- Zyskałeś siłę ale straciłeś wolność. – stwierdziłam.
- Słucham?! – oburzył się.
- Teraz wszystko robisz co ci rozkaże. Niczym marionetka, bez własnego zdania. – bawiłam się kosmykiem włosa. – Uciekłeś od prześladowców a trafiłeś do klatki."
Żeby mi się tylko żal nie zrobiło tego Gusa...
Sky:Miłość rośnie w okuł naaaaas! Pogodną jasną łunoooooooą!
Lilka:Oj nie wymyślaj już dobrze?
Sky:No co nie mogę? :3
Lilka:Nie!
I co to za Casandra i twoje wizjo-sny? Hy? O-o
Ja:A mi się rozdział podobał ale serio nie wiem co tu pisać i czekamy na next.
Jack:A co ty wiesz?
Ja:że mnie denerwujesz w tym momencie.
Jack:No popatrz.
Jessie: *cieszy się z Lilą* Nie mam pojęcia. Angel mi je wciska...
UsuńFludim: Jack kobiet się nie denerwuje.
Ja: *obsługa nagłówka coś jej nie idzie* No czemu?!
Jessie: *wzdycha* Lila Kopciuszek jest już tak wredny, że nie mam zamiaru mu współczuć.
Ja: Znam to uczucie, Kruk. Powinnam się zabrać za rozdział u Jenny a tu weny ani widu ani słychu.
Shadow: Pojechała na Majorkę. Ja też chcę!
Hydron: Nie możesz.
Shadow: Bo ty mi dużo możesz.
Hydron: Jestem twoim panem.
Shadow: Poprawka: w anime jesteś. Tutaj rządzi Angel.
Ja: Nie.
Shadow: *foch z przytupem*
Lilka:*siedzi na materacu na trawniku*Mi Kruk to samo. ja mam wrażenie że one obie nie są do końca normalne i nie są do końca po naszej stronie.
UsuńJack:*unosi głowę z nad książki*masz zapłon nie powiem.
Ja:Ja tu nadal jestem i was słyszę -_-
Lilka:No ale co prawdę mówię jakbyś była po mojej stronie to bym się z tym zielonym idiotom użerać nie musiała tak samo jak tym cholerstwem z kompasu.
Ja:Nie przesadzaj...
Lilka:Nie przesadzaj?! Nie przesadzaj?! A idź!
Jack:*zamyka książkę* Ja jej nie denerwuje tylko prawdę mówię tą swoją wenę to chyba na mazurach zostawiła.
Lilka:A weź idź mi nie wspominaj o tym U^U
Ja:no co nie było tak zile. Jack nie chciał jechać a bawił się najlepiej.
Jack:No nie zaprzeczę.
Lilka:*patrzy na Hydrona a to na Jacka a to na Hydrona* Bliźniaki *.*
Jack:Nie wydaje mi się...
Lilka:Shadow nie smuć się księciunia się obali i po problemie.
Ja:*załamanie swoją osobą*Niech mnie ktoś zabije.
Zmora:Ja zawsze mogę :D
Lilka:Ty to siedź cicho bo cię kopnę.
Zmora:Ciekawe jak?
Lilka:Niema rzeczy nie możliwych.
Zmora:Prędzej ja cie dobiję niż ty mnie hahahahah!
Lilka:Gadaj zdrów U-U
Ja:-_-
Jessie: Żadna autorka nie jest do końca normalna.
UsuńFludim: Angel a gdzie twoja.
Ja: A co ja wróżka jestem?
Fludim: Nawet nie wiesz gdzie jest twoja wena?
Jessie: Angel potrafi nie wiedzieć gdzie są jej postacie.
Ja: Nie macie 10 lat.
Spectra: Niektórzy się tak zachowują.
Ekipa: *patrzą na Shadowa*
Shadow: Obrażam się!
Jessie: Ej Zmora jesteś równie nudna co Alter...weź spadaj.
Lilka:Wszyscy w głębi duszy jesteśmy dziećmi.
UsuńJack:Chyba tylko ty.
Lilka:A wracaj lepiej do czytania dzieciaku.
Jack;Nie jestem żadnym dzieciakiem.
Ja:Ja osobiście polecam wylegiwanie się na materacu z laptopem przed naosem. Tego mi trzeba.
Jack:{Przecież leżysz już pod tym drzewem tak z pół godziny mało ci jeszcze?
Ja:*wzrusza ramionami*
Zmora:Ty robak jakieś inne robale twojego gatunku śmią do mnie przemawiać.
Lilka: Brawo potnij się.