poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział 3: Wizyta na Ziemi

   Nie miałam zamiaru zanudzać was szczegółami, jak dostaliśmy się na ziemię. Było krótko i   bezboleśnie. A teraz stałam za skrzyniami, a Gus i Spectra rozmawiali z jakąś rudą dziewczyną i Julie Makimoto. Najchętniej krzyknęłabym do nich, jednak Spectra co chwilę patrzył się na mnie wzrokiem, który wyrażał:,,Nawet nie próbuj’’. Z ich rozmowy wywnioskowałam, że ruda, która nazywała się Mira, i Makimoto powinny dołączyć do Vexosów, żeby uratować bakugany. Na szczęście nie zgodziły się i mają teraz zamiar walczyć.
– Jak wygram, dołączysz do Vexosów. – zaproponował blondyn.
 Jeśli wygram, zedrę ci z twarzy tę maskę! – krzyknęła wojowniczo Mira, ładując gantlet.
   Ni z gruszki ni z pietruszki Gus zastąpił Spectrę.
   Dziewczyny krzyknęły, że to oszustwo, ale niebieskowłosy to zignorował i zaczął wychwalać umiejętności lidera, dając im do zrozumienia, że przegrałyby z maszkaronem, a z nim miały jakąś tam marną szansę. Nie ma co skromniacha z niego.
– Gantlet wystrzał mocy! – powiedzieli jednocześnie.
   Obydwoje posługiwali się Subterrą. Przestałam patrzeć na ich walkę i zaczęłam się zastanawiać, gdzie reszta Młodych Wojowników. Zostali w Nowej Vestroi? Spectra przez cały czas gapił się na mnie takim wzrokiem, że przeszły mi dreszcze po plecach. Po jakimś czasie bakugan Gusa, Vulcan, wrócił do formy kulistej, a niebieskowłosy upadł na kolana. Przegrał.
 Mistrzu uciekaj, to ja przegrałem nie ty! – krzyknął, kiedy Mira podeszła do Spectry. No co za oszust! Ejejeej! Jeśli ona tu podejdzie, to mnie zobaczy. Poruszyłam się niespokojnie, nie będąc pewną, co mam zrobić.
 Obietnica to obietnica. – oświadczył lider Vexosów i powoli ściągnął maską, a ja zachłysnęłam się powietrzem.
   Wyobrażałam sobie twarz Spectry trochę inaczej. Myślałam, że ma jakieś rany/oparzenia, dlatego nosi tą głupią maskę. A tym czasem okazuje się, że to przystojny chłopak z niebieskimi oczami! Ruda też stała zszokowana, a potem wyszeptała,
 Keith. Więc to naprawdę ty. Ale dlaczego? – głos jej drżał, jakby miała się za chwilę rozpłakać.
   Czyli Spectra to tak naprawdę Keith i był kimś bliskim dla Miry. Ciekawe nie powiem.    Vexos bez słowa wyminął  zszokowaną dziewczynę, założył maskę i pociągnął mnie w tylko sobie znanym kierunku. Gus podążał za nim jak cień.
 Za niedługo moja siostrzyczka dołączy do nas. – Spectra uśmiechnął się, gdy weszliśmy do hangaru.  To nasza tymczasowa kwatera  dodał.
– Mistrzu, po co jeszcze tu przylecieliśmy? – Gus popatrzył na blondyna z uwielbieniem.
 Mam pewną sprawę do załatwienia z Danielem Kuso.  Obrócił głowę w moją stronę. – Jessica.
 Czego? – mruknęłam, sadowiąc się na skrzyni.
– Nie próbuj żadnych głupich sztuczek. – powiedział chłodno.
 Nie będziesz mi rozkazywał. –  odparłam i wyciągnęłam z torby książkę, którą zabrałam z zamkowej biblioteki. Nie wiem czemu, ale rozumiałam vestaliańskie pismo. Otworzyłam ją i zatopiłam się w opowieści o trzech czarodziejach szukających zaginionych rodziców.
 Jessie. – na ramię wskoczył mi Fludim.
– Słucham? – spytałam, odkładając lekturę.
   Przeciągnęłam się, a następnie wyjrzałam na zewnątrz. Zaczęło zmierzchać. Popatrzyłam na chłopaków. Gus robił coś w gantlecie, co chwila zerkając na mnie, a Spectra rozmawiał ze swoim bakuganem.
 Sytuacja jest zła a nawet tragiczna. – rzekł mój bakugan.
 Czemu? – szepnęłam, czujnie obserwując dwójkę pajaców.
 Ta Mira to przywódczyni Ruchu Oporu. Jeśli przejdzie na stronę Vexosów, a jest to bardzo prawdopodobne, to Młodzi Wojownicy będę osłabieni. – zasępił się Fludim.
 Cóż jest jego siostrą, więc może to zrobić. – stwierdziłam i zagryzłam wargę. Muszę ją jakoś odwieść od tego pomysłu. Tylko jak?
 Proszę, proszę. Twój bakugan zdecydował się ujawnić. 
   Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam chłodny ton Spectry.
 Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać, plugawy Vexosie. – warknął Fludim.
 Przecież chcemy tego samego. Chcemy uwolnić bakugany. 
    Blondyn siadł koło mnie.
 Jasne, mamy uwierzyć liderowi Vexosów, którzy tym wszystkim kierują? – spytałam, mrużąc oczy i odsuwając się nieco.
 Przecież wiesz, kim jestem. Bratem przywódczyni Ruchu Oporu. To chyba wystarczający dowód. – powiedział i zdjął swoją maskę.
   Wolę, jak jej nie nosi. Nie wygląda wtedy tak groźnie.
 Nie dla mnie. – prychnęłam i zeskoczyłam ze skrzyni.
   Keith pokręcił głową. Nagle zauważył książkę.
 Rozumiesz vestaliański? – spytał zaskoczony, biorąc ją do rąk.
 Nie. Tak ją sobie wzięłam, żeby mieć ci czym przywalić. – uśmiechnęłam się złośliwie.
 Zabawne. – zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, po czym zeskoczył ze skrzyni.  Czas pogadać o planach. Jutro wyzwę Kuso na pojedynek i wreszcie zdobędę Drago! Gus ty wiesz, co masz zrobić, a co do ciebie Jessico... – podszedł do mnie tak blisko, że czułam jego oddech na szyi.
 Znasz pojęcie przestrzeni osobistej? 
 Coś mi się obiło o uszy. – odsunął się.  Idziesz z nami. – oświadczył, a ja myślałam, że Gus za jego plecami zemdleje.
 Ale mistrzu! Jeśli Dan ją zobaczy to! – krzyknął, a Spectra niecierpliwie machnął ręką.
 Zdaję sobie z tego sprawę. Uważasz, że jestem aż tak głupi? – odwrócił się do niego.
– N-nie! Wybacz mi, mistrzu! – przeprosił Grav, jednocześnie klękając na jedno kolano.
   Jak on się płaszczy. Spectra jest dla niego jakimś bogiem czy co?! Zaburczało mi w brzuchu. Oho, czyli już po dwudziestej drugiej.
 Macie coś do jedzenia? – spytałam, układając sobie legowisko z torby i koca, który na wszelki wypadek ze sobą wzięłam.
   Chłopaki popatrzyli na siebie ze zdziwieniem. Cudnie! Te pajace rzecz jasna niczego nie wzięły!
 Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodna, więc odmawiam wszelkiej współpracy z wami, póki czegoś nie zjem. – oświadczyłam.
   Keith wyciągnął z kieszeni swojego płaszcza banknoty! Skąd on je miał?
 Kup coś. – wcisnął je Gusowi.
 Ale... – zaczął chłopak, a blondyn tak na niego spojrzał, że biedak zbladł.  Już idę! – wykrztusił i wybiegł na zewnątrz.
   Ciekawie, co mu powiedzą w sklepie i na ulicy. W tym płaszczu wygląda jak cyrkowiec.
   Zostałam sama z Spectrą, ale jakoś przestało mnie to przerażać. Gdy nie nosi maski, jest w miarę spoko.
 Czemu zależy ci tak na Drago? – spytałam, bo nie mogłam znieść ciszy.
 To wyjątkowy bakugan, dzięki któremu mogę pozbyć się rodziny królewskiej. – widać temat go zainteresował.
 Masz zamiar zająć ich miejsce? – Nie zazdroszczę Vestalianom, jeśli do tego dojdzie.
– Zgadłaś. Z tak potężnym bakuganem będą łatwym celem. – chłopak uśmiechnął się lekko.
 Biedni Vestalianie. – westchnęłam.
 Może ci się wydaje, że Hydron jest sympatyczny, ale tak naprawdę to wredny, rozpieszczony bachor, który kazał nam zebrać dla niego legendarne bakugany, po to by zamienić je w posągi. Jego ojciec, Zenoheld, jest jeszcze gorszy. – oświadczył.
 Odezwał się damski bokser.
 Przepraszam za tamto. – gdy to usłyszałam, zleciałam ze skrzyni. On mnie właśnie przeprosił?!
   Nie wiedziałam, co powiedzieć. Na szczęście do hangaru wbiegł zdyszany Gus z dwiema reklamówkami pełnymi żarcia. Podniosłam się z ziemi. Sięgnęłam po sok pomarańczowy, pitny jogurt i wafle ryżowe. Moja standardowa kolacja. Chłopaki niepewnie patrzyli na pożywienie.
 Nie otrujecie się. – powiedziałam i odgryzłam kawałek wafla.
   Gus sięgnął po Pepsi i zaczął nią potrząsać. Chętnie poczekałabym na efekty, ale nie wiadomo czy nie rzuci tym we mnie.
 Przestań! – wyrwałam mu butelkę z rąk i rzuciłam ją na podłogę. Po chwili wystrzelił z niej brązowy strumień, plamiący ściany i podłogę.
 Co to było? – spytał oszołomiony Spectra.
 Zapamiętajcie, że jak się kupuje Pepsi, to przenigdy się nią nie potrząsa. – wróciłam do przerwanego posiłku.
   Kiedy skończyłam, w hangarze było całkowicie ciemno. Księżyc rzucał słabe światło tylko na początkowe skrzynia, a ja spałam na tych na samym końcu. Szłam powoli, starając się na nic nie wpaść, co mi się oczywiście nie udało. Wylądowałam na podłodze, przeklinając pod nosem.
 Nic ci nie jest? – spytał Fludim, który od jakiś dobrych trzech godzin spał, a teraz łaskawie się obudził.
 Żyję. – szepnęłam i coś mnie oświeciło.
   Jest ciemno! A ci dwaj mnie nie widzą! Najciszej jak mogłam, wstałam i ruszyłam w kierunku wyjścia.
 Jessica? – spytał zaniepokojony Spectra. 
   Przyśpieszyłam kroku. Prawie się potknęłam. Na moje nieszczęście musiałam o coś zaczepić, bo spadło na podłogę i narobiło niezłego hałasu. CHOLERA! Rzuciłam się do ucieczki. Wybiegłam na zewnątrz, lecz nie zdołałam nawet skręcić, kiedy Spectra złapał mnie za ramię i przycisnął do ściany.
– Naprawdę myślisz, że uciekniesz tak łatwo? – spytał z kpiną i wepchnął mnie do hangaru.
   Wskoczyłam na skrzynię i przykryłam się kocem. Poczułam, że Spectra jest tuż na moimi plecami i ma zamiar coś zrobić.
 Co ty tu robisz?! – krzyknęłam i zamachnęłam się pięścią do tyłu.
   Blondyn złapał moją rękę i wyciągnął coś z kieszeni.
 Nie ruszaj się. – syknął i lekko wygiął moją dłoń do tyłu.
    Zabolało. Próbowałam mu się wyszarpać, gdy poczułam, że coś jest nie tak z moimi nogami. Miałam na nich coś szorstkiego.
 Związałeś mnie?- spytałam z niedowierzaniem.
 Owszem. Nawet nie próbuj tego rozwiązać. To vestaliański węzeł. – nie posłuchałam go i zaczęłam się szarpać z liną. 
   Niestety w tych ciemnościach rozwiązanie tego czegoś było niemożliwe. Westchnęłam i położyłam się. Zimno tu. Skuliłam się pod kocem. Nagle poczułam, że coś na mnie leży i łaskocze w twarz. Piórka? To chyba płaszcz Spectry. Było mi nieco cieplej niż przed chwilą.
 Dziękuje. – szepnęłam i ułożyłam się wygodnie.
   Mimo wielu myśli, krążących po mojej głowie, poczułam się coraz senniejsza i zamknęłam oczy.
  Ocknęłam się w środku nocy. Panowała absolutna niczym niezmącona cisza. Słyszałam w niewielkim oddaleniu czyjś spokojny, równy oddech. Wtedy przyszło mi coś na myśl. Może i miałam związane nogi, ale jeśli będę ostrożnie...no kicać przez ten cholerny sznur, to uda mi się stąd wydostać? Dalej pójdzie już z górki, ludzie – błagam, tylko nie narąbani w trzy dupy – zwłaszcza w Ameryce uwierzą w historię o porwaniu. Dobra, teraz tylko spokojnie, muszę się przewrócić na drugi bok, potem spuścić nogi i...
– Nawet nie próbuj – rozległ się syk, przez który prawie dostałam zawału. – Naprawdę myślałaś, że tego nie przewidzę, Jessie? Najbardziej oczywistej drogi ucieczki? – padły drwiące pytania.
   Nie musiałam szukać w ciemności lśniącego oka w masce, by wiedzieć, że to Spectra. Przymknęłam oczy i wypuściłam wolno powietrze. Kurwa.
– Lepiej wracaj do snu, chyba że mam się koło ciebie położyć i pilnować cię z bliska.
– Goń się – warknęłam.
   Jego złośliwy śmiech towarzyszył mi przez cały czas, póki nie zasnęłam.
    Ocknęłam się dość wcześnie rano. Było jeszcze zimniej niż w nocy. Pocierając ramiona, zeskoczyłam na ziemię. Na dworze lało i wiało lodowatym wiatrem. Zawinęłam się w kocyk. Spectra wciąż bez maski ubrał płaszcz i  rozwiązał supeł na moich nogach. Odetchnęłam z ulgą, widząc, że nie mam obtarć na kostkach.
   Na ramię Phantoma wskoczył czarno - czerwony bakugan.
 O już wstałeś Heliosie. – powiedział chłopak.
 Kiedy walka? – wychrypiał Helios.
 Spokojnie. Wytrzymaj jeszcze trochę. – Spectra założył maskę.
   Czyli koniec ze spoko chłopakiem przybył arogancki i chłodny Phantom. Westchnęłam i usiadłam koło naszego prowizorycznego stolika. Wczoraj wszystko zjedliśmy, więc Gus pognał na zakupy.
 Musimy porozmawiać. – Spectra usiadł obok mnie i założył nogę na nogę. - Chciałaś wczoraj zwiać. Informuję cię, że jeśli to zrobisz, twojej rodzinie może się coś stać. – powiedział.
 Jesteś potworem. – syknęłam.
 Zenoheld kazał ci to przekazać. Mnie nie interesuje twoja moc. Mam cię pilnować i tyle. – wzruszył ramionami.
   Po chwili przyszedł Gus.
 Mistrzu wiedziałeś, że na Ziemi sprzedają sok w kartonikach z rurką? – krzyknął z entuzjazmem.
   Blondyn tylko skinął głową i zabrał się do jedzenia. Zachowywał się, jakby nas tu nie było. Wkurzał mnie. Bardzo. Kiedy prawie wybił mi z ręki sok, mruknęłam:
 Tu też są inni, księciuniu.
   Obrzucił mnie niezbyt przyjemnym spojrzeniem,wstał i wyciągnął tego małego robocika.
 Mam dość czekania. – wypuścił mechaniczną muchę.
   Na ramię wskoczył mu Helios.
– Doczekałem się? – spytał podekscytowany.
 Przygotuj się, Heliosie. – uśmiechnął się Spectra.
   Dał nam znak ręką, że mamy iść za nim. Szliśmy mokrymi uliczkami. Gus przez całą drogę trzymał mnie mocno za nadgarstek.
 Cholera, mam nadzieję, że Dan się nie zgodzi. – powiedział Fludim z wyraźnym niepokojem w głosie.
 Przecież to pojedynek. On czegoś takiego nie odpuści – zauważyłam cicho.
   Kuso jest silny, w końcu to lider Młodych Wojowników. Ale Spectra to dowódca Vexosów. Ciężko mi będzie przewidzieć, jak to się skończy.
 Jeśli utracimy Drago...  nie dokończył.
   Współczułam mu. Teraz gdy miał okazję powrócić do ojczyzny, okazuje się, że może zostać zniszczona.
 Nie pozwolę na to. – pomyślałam, zaciskając dłonie.
   Moimi przeciwnikami są Vexosi i ten cały Zenoheld. Chwilowo nie mam za bardzo jak walczyć. Muszę coś wymyślić. Ruch Oporu jest po mojej stronie, ale nic nie wiedzą o moim istnieniu. Czyli na razie jestem zdana tylko na siebie. Wspaniale! Dotarliśmy do stadionu piłkarskiego. Z Gusem usiedliśmy na trybunach, a Spectra zszedł na dół. W tym samym czasie pojawił się Dan.
 Zaczynamy? – spytał brunet, zakładając gantlet.
 Dawaj, Kuso. –  przebiegle uśmiechnął się Phantom.
 Gantlet,wystrzał mocy! – krzyknęli równocześnie.
   Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć Drago z bliska. Był potężnym, czerwonym smokiem z kryształem na środku piersi. Helios wyglądał jak czarna, brzydka jaszczurka. Bitwa rozgorzała na dobre.
 Super moc, aktywacja! Płonący smok! – krzyknął Kuso.
   Dragonoid wytworzył wielką kulę ognia, którą cisnął w przeciwnika. Heliosa pochłonęły płomienie. Przyzwoicie dostał. Ku mojemu zdumieniu, gdy ogień zniknął, bakugan Spectry stał w miejscu nietknięty!
 Co?! – krzyknął Fludim.
   Gus zerknął na nas ze złośliwym uśmieszkiem.
– To jest właśnie potęga mistrza Spectry. – rzekł.
   Jednak Dan chyba się tym nie przejął, bo użył podwójnej super mocy. Tornado ognia + płonące tornado. Ambitne nazwy.
 Super moc, aktywacja! Rdzeń wybuchu. – Helios obronił się przed atakiem.  Kwazar wybuchu! – następnie strzelił w Drago płomieniem ognia.
– Jest źle. – szepnął mi do ucha Fludim.
 Czemu? Przecież nieźle sobie radzą. – mruknęłam zdziwiona.
– Wyczuwam od Heliosa potężną energię. Poza tym wydaje mi się, że Spectra ma jakiegoś asa w rękawie. – bakugan wskoczył na moje ramię i uważnie spojrzał na chłopaka. 
   Nagle żar buchnął mi w twarz. Szybko zamknęłam oczy i usłyszałam ryk Drago. Dan przegrał pierwszą rundę. Następną na szczęście wygrał. Zaplotłam ręce tak jak do modlitwy. Błagam nie przegraj Kuso!
   W połowie trzeciej rundy obydwoje użyli bakuganów pułapek czy jakoś tak. Przez chwilę myślałam, że Dan wygrał, gdy Helios stracił tego pułapko cosia, ale to były tylko pozory. Phantom użył jakiejś dziwnej karty o nazwie ,,Gwiezdny pancerz X’’. Z tego co usłyszałam, jest ona zakazana.
 Co to jest? – szepnęłam do Fludima.
 Potężna karta, która da Heliosowi ogromną siłę. – odparł za niego Gus.
   Skinęłam głową i wróciłam wzrokiem do pojedynku. Poczułam, jak ściska mnie w gardle, kiedy fioletowa fala mocy ugodziła Dragonoida i posłała go do tyłu. Wyszeptał coś do Dana i zamknął oczy. Wydawało mi się, że widzę w zwolnionym tempie, jak bakugan wraca do kulistej formy i leci prosto do rąk Spectry.
 Nie, nie, nie! – wrzasnął rozpaczliwie Fludim.
   Siedziałam sparaliżowana. Drago przegrał. Jeden z najpotężniejszych bakuganów jest w posiadaniu Phantoma. Co ja mam teraz zrobić?!
 Idziemy  potrząsnął mną Gus.
 Nigdzie nie idę. – warknęłam, patrząc na Kuso. Mówił coś do Spectry, a ten roześmiał się i odszedł.
   Chłopak westchnął i szarpnął mnie do góry. Pociągnął mnie, a ja posłusznie poszłam za nim. Nie byłam zdolna do żadnego protestu. Ciągle myślałam o przegranej Dana. 
   Zauważyłam koło mnie czerwony płaszcz. Zerknęłam do góry. Spectra miał minę, jakby właśnie była Gwiazdka. W prawej ręce ściskał Dragonoida. Helios na jego ramieniu wydawał się bardzo zadowolony. Zauważył, że gapię się na niego.
 Podobała ci się walka? – spytał
 Nie. Miałam nadzieję, że przegrasz. – mruknęłam i odwróciłam wzrok.
 Za niedługo sprawdzimy twoje umiejętności. – oświadczył.
   Szczerze? Po obejrzeniu tego pojedynku wątpię, czy mam jakiekolwiek szanse. Oczywiście Fludim dysponuje potężną mocą dwóch domen, ale Drago miał ich sześć, a mimo to przegrał. Deszcz spływał mi po włosach, bluzce i spodniach, ale ja nie miałam siły założyć płaszcza. Byłam zbyt zdołowana. Co się teraz stanie z Drago?





Ohayo ^^. Męczyłam się z tym rozdziałem cały tydzień. Nie znoszę opisywać walk ;-; Dodatkowo szkoła nieźle dała mi w kość -.-

Jessie: Biedny Drago. W rękach tego sadysty.

Spectra: Przecież przeprosiłem!

Jessie: *wzdycha* Niech ci będzie.

To by było na tyle :D Do następnego

















sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 2: Spectra Phantom, kim on jest?

    Coś brzęczało mi nad uchem. Jęknęłam i machnęłam ręką w kierunku, gdzie powinien być budzik. Moja ręką trafiła w powietrze, lecz dźwięk i tak ustał. Można wracać do spanka! Zaraz...przecież nie jestem w domu! Zerwałam się do siadu i przy okazji zauważyłam mucę siedzącą na komodzie. Czyli stąd to brzęczenie.
 Która godzina? – szepnęłam do Fludima i przetarłam oczy.
 Za dziesięć dziewiąta. – odparł głos, który na pewno nie należał do mojego bakugana. Pełna najgorszych obaw popatrzyłam w lewo. Uff, to ten gościu, co przyniósł mi ubrania.
 Dzięki. – powiedziałam i wyskoczyłam z łóżka.
 Lepiej się pośpiesz, mistrz Spectra nie lubi czekać. –oświadczył niebieskowłosy i usiadł na krześle.
 A on w ogóle coś lubi? – szepnęłam, chwyciłam ubrania i zamknęłam się w łazience.
   Wzięłam szybki prysznic, wyszorowałam zęby, uczesałam się, ubrałam w nowe ciuchy. Po kilku minutach byłam już gotowa. 
– Możemy iść. – oświadczyłam, wychodząc z łazienki.
   Chłopak zmierzył mnie zdziwionym spojrzeniem zielonych oczu.
– Powinnaś założyć sukienkę, idziesz w końcu do mistrza Spectry. – rzekł
   W odpowiedzi wzruszyłam ramionami. Miałam gdzieś gdzie idę. Tak już się naraziłam liderowi Vexosów. Chłopak poprowadził mnie krętymi korytarzami. Dotarliśmy na arenę walk. Spodziewałam się raczej gabinetu.
– Możesz odejść, Gus – Spectra pojawił się na trybunach.
   Chłopak ukłonił się i wyszedł. Ooo nie. Zostałam sama z gościem, który ewidentnie chce mi coś zrobić. Jak przeżyję, to będę z siebie dumna.
 Przygotuj się. – rzekł chłodnym tonem, ściągając płaszcz.
 Niby na co?
 Na walkę wręcz.
   Zamurowało mnie. Czy on sobie ze mnie kpi?! Dziewczyna ma się bić z chłopakiem? Ja chce dożyć chociaż osiemnastki!
 Powaliło cię! – warknęłam.
 Jesteś bezczelną Ziemianką. – syknął, złapał mnie za ramię i rzucił na ziemię.
   Zszokowana podniosłam się. Zalała mnie fala wściekłości. Jak on śmiał! Niewiele myśląc, wymierzyłam mu lewego sierpowego, prawego, potem po prostej. Zgrabnie uniknął wszystkich ciosów i podciął mnie. Z trudem utrzymałam równowagę.
 Czyli jednak coś tam umiesz – mruknął, unosząc kącik ust.
   Walnęłam go z łokcia w brzuch. Zasyczał i złapał mnie w mocny uścisk. Nie mogłam mu się wyrwać. Wiłam się we wszystkie strony, próbowałam go kopnąć, ale trzymał mnie daleko od siebie.
– Puszczaj mnie! – wrzasnęłam.
 Co to to nie, moja droga. Wczoraj przyzwoicie mi przywaliłaś. – wzmocnił uścisk.
   Jego paznokcie wpiły mi się w skórę. W kącikach oczu zbierały mi się łzy bólu.
   Nagle znów wylądowałam na ziemi. Przygryzłam wargę, gdy kolejna fala Wstałam i kopnęłam go w brzuch, wkładając w to wszystkie siły. Nie zdążył tego uniknąć. Jęknął i chwycił się za trafioną część ciała.
   Ciężko dysząc, odeszłam od niego kilka kroków. Chciałam usiąść, gdy dostałam tak mocno w głowę, że zobaczyłam mroczki przed oczami.
 Ty mała zarazo. – warknął, chwycił mnie za bluzkę i uniósł nad siebie.
   Wyglądał przerażająco. Twarz miał wykrzywioną w napływie furii i wbijał we mnie wzrok myśliwego, który właśnie upolował swoją zwierzynę. Zachłysnęłam się powietrzem. Puścił mnie, a ja boleśnie spotkałam się z ziemią.
   Chyba doprowadziłam go do wybuchu furii. Rzuciłam się do ucieczki. Już prawie byłam przy drzwiach, gdy mnie podhaczył. Uderzyłam głową o drzwi. Coś we mnie pękło. Zaczęłam płakać.
– Czego chcesz? Co...ja... ci... takiego... zrobiłam? – jęknęłam i skuliłam się, oczekując ciosu.     Łzy spływały po mojej brodzie i moczyły mi koszulkę. Usłyszałam westchnięcie.
 Poniosło mnie. – powiedział Spectra.
   Podniosłam głowę. Tylko tyle? Pobił mnie i nawet nie przeprosi?!
 No co ty nie powiesz. – syknęłam, wstając.
   Rzuciłam mu pełne nienawiści spojrzenie. Teraz zauważyłam, że jest blondynem, a ja nigdy nie miałam do nich szczęścia. Spectra poszedł apteczkę i po chwili zaczął mi dezynfekować rany. Nie protestowałam, nie miałam już siły.
 Skończyłem.
   Bez słowa wstałam i pokierowałam się do pokoju. Miałam już po dziurki tego pałacu i jego lokatorów.
 Nie zachowuj się jak dziecko – rzekł Spectra, który szedł za mną.
 Słucham?! Pobiłeś mnie, lakierowany czubie! – warknęłam. – Myślisz, że teraz będę za tobą latać?!
 Dobrze ci radzę, odzywaj się do mnie z szacunkiem – syknął.
– Bo co? Znów mnie pobijesz?!
– Po co mam cię bić? To do niczego nie doprowadzi. – nachylił się.  Psychiczne tortury są dużo zabawniejsze, nie sądzisz? – wyszeptał.
   Nogi ugięły się pode mną. To jakiś wariat.
 Jeśli będziesz się mnie słuchać, to nic ci nie zrobię – dodał i oddalił się, znikając w mroku korytarza.
    Ledwo doszłam do pokoju, gdzie wyczerpana padłam na łóżko i zaczęłam uderzać pięściami w materac jak jakieś dziecko, które nie dostało wymarzonej zabawki.
 Spokojnie, Jessie. – Fludim próbował mnie opanować.
 Czego ta kupa futra chce?! Nie mógł normalnie powiedzieć, tylko musiał mnie pobić? – wycedziłam.
 Bardzo cię boli? – spytał troskliwie Fludim.
 Niezbyt. Ale ja się go boje. Po raz pierwszy w życiu się kogoś boję.  mruknęłam, wtulając głowę w poduszkę. Nie miałam siniaków ani ran. Nie czułam bólu, ale wspomnienie tej walki będzie mnie prześladowało po nocach. Spectra jest potworem. Najokropniejszym na świecie. 
   Ktoś wszedł do pokoju.
 Co się stało, Jessico? – to był Hydron.
   Usiadłam i popatrzyłam na niego złym wzrokiem.
 Pobiłam się ze Spectrą. –  powiedziałam, zaciskając ręce na prześcieradle.
 Strasznie za niego przepraszam! Nie spodziewałem się po nim takiego zachowania. – Wyglądał na autentycznie przejętego.
– Już dobrze. Nic mi nie jest. – wysiliłam się na dość swobodny ton.  Hydron, możesz mi powiedzieć po co ci ja? – spytałam.
   Chłopak podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju, nakręcając na palec kosmyk włosów.
– Ty i twój bakugan jesteście mi potrzebni. Posiadasz niewyobrażalną siłę, ale jeszcze nie umiesz jej opanować. Chcemy tylko, żebyś użyczyła nam tej mocy. – powiedział.
 Ta moc jest po to żeby zniszczyć bakugany, mam rację? – popatrzyłam mu prosto w oczy.
 Nie wiem, kto ci to powiedział, ale to nieprawda. Potrzebujemy nowego sprzętu wojskowego, bo jesteśmy zagrożeni atakiem ze strony pewnej planety. A twoja moc idealnie nadaje się do tego celu. – mruknął. 
   Niezły z niego kłamca. Gdybym nie słyszała od Fludima, kim jest Hydron i Vexosi, pewnie bym mu uwierzyła.
– Muszę już iść. Rozmówię się ze Spectrą co do jego karygodnego zachowania. 
   Czy mi się wydaje, czy nabrał do mnie lekkiego dystansu?
   Kiedy wyszedł, otworzyłam okno. Do sypialni wleciał chłodny wiaterek, który nieco mnie uspokoił. Przysięgnęłam, że to był ostatni raz, gdy płakałam przez kogoś. Nigdy więcej nie pozwolę się tknąć Spectrze. Postanowiłam poszukać kuchni. Nie jadłam śniadania, a dochodziła już piętnasta. Skąd to wiem? Bo zabrałam z Ziemi mój czerwony zegarek. 
   Wędrując korytarzem, otwierałam wszystkie drzwi, które mi się nawinęły.
 Gdzie jest ta przeklęta kuchnia? – pomyślałam, mocując się z masywnymi drzwiami.
   Wbiłam do jadalni. Tyle, że ktoś w niej był. A raczej paru ktosiów. Spectra, Gus, Mylene, Shadow i dwójka chłopaków, których nie znałam. Siedzieli i zajadali się w najlepsze, podczas gdy ja głoduję!
 Gdzie jest kuchnia? – spytałam.
– Na drugim piętrze, pierwsze drzwi po lewej  odparł Gus. Reszta Vexosów w milczeniu patrzyła na mnie. Oprócz lidera. Ten wbił wzrok w tapetę.
 Dziękuje. – już chciałam wychodzić, gdy drugimi drzwiami wszedł wściekły Hydron.
 Phantom! Co to miało znaczyć, do cholery?! – wrzasnął, a Vexosi wlepili w niego zdumiony wzrok.
   Wiedziałam, co zaraz nastąpi. Zostawiłam drzwi lekko uchylone, usiadłam i oczekiwałam na opiernicz blondyna.
 Nie wiem, o czym mówisz, książę – powiedział Spectra. 
   Prychnęłam. Jasnee.
 O tym co zrobiłeś Jessice! Jak mogłeś ją pobić, kretynie?! Miała nam zaufać! Jak ona ma nam oddać moc, gdy się nas boi?! – krzyknął Hydron, uderzając pięścią w stół.
 Przecież możemy ją zmusić. – wymamrotał Phantom.
 Nie możemy! Tę siłę można oddać tylko dobrowolnie! Wiesz, jak mojemu ojcu na tym zależy? Chcesz mu się narazić, Spectra? – zakpił książę.
   Czyli o to w tym chodzi. Ha! Mogą się wypchać, niczego im nie dam!
 Sprawdzałem jej wytrzymałość. Sam kazałeś. – bronił się Spectra.
 Miałem na myśli jakiś bieg, walkę z workiem treningowym a nie to! Zawaliłeś sprawę, idioto. Gorzej niż Shadow. Masz ją teraz przeprosić. – gdy to usłyszałam, to myślałam, że się uduszę ze śmiechu. Ten potwór ma mnie przeprosić? Błagam.
 Wątpię, książę, że ta dziewczyna da się na to nabrać. Nie wygląda na tak naiwną – do rozmowy wtrąciła się Mylene.
– Masz rację. Cóż na razie macie czekać, aż się uspokoi. A ty Phantom trzymaj się od niej z daleka. – warknął Hydron.
– Z przyjemnością. – odpowiedział Spectra.
 Czy mi się wydaje, czy nasza ślicznotka siedzi koło drzwi i nas podsłuchuje? – usłyszałam Shadowa. 
   Zerwałam się i wbiegłam do przypadkowego pokoju, który był naprzeciwko. Był utrzymany w kolorach czerwieni oraz złota.
   Na korytarzu usłyszałam tupot stóp i podenerwowane głosy Vexosów.
 Nie ma jej tu ślepoto! Przestań nas straszyć!  Chyba Shadow dostał od Mylene, bo było słychać uderzenie i głuchy jęk.
 Widziałem ją! Kiedy usłyszała, że Spectruś ma ją przeprosić, myślałem, że się tam udusi. – bronił się białowłosy.
 Ehh, Volt sprawdź mój pokój. – zarządził blondyn.
   Nie mam pojęcia, gdzie jestem, ale na wszelki wypadek wlazłam do szafy. Osoba, która tu mieszka, ma dużo różnych ubrań, więc łatwo można się schować. Do pokoju wszedł Volt. Czyli to pokój Phantoma. Świetnie. Otworzył szafę, a ja wsunęłam się mocniej w kąt. Volt to mięśniak z bordowymi, stojącymi włosami. Muszę to zapamiętać. Rozejrzał się dokładnie, ale mnie nie dojrzał. 
– Nie ma jej! – krzyknął.
– Widzisz, kretynie?! Idź do okulisty! – Ojoj, Mylene poważnie się zdenerwowała.
 Pamiętajcie, macie być dla Jessicy mili, a ty Phantom po prostu nie podchodź do niej. – powiedział Hydron i odszedł.
   Vexosi rozeszli się. Wygrzebałam się spod stosu ubrań, podpełzam pod drzwi szafy, gdy ktoś ją otworzył. Był to Gus. No super, dzięki szczęście...
 Co ty tu robisz?! – krzyknął i wyciągnął mnie na zewnątrz.
– Chce nastraszyć Spectrę. – wyrwałam się mu.
– Oczywiście. – chłopak wyciągnął jakieś dziwne urządzenie. Po chwili w pokoju pojawił się hologram Phantoma.
 O co chodzi, Gus? – spytał znudzonym tonem.
 Dziewczyna była w twoim pokoju, mistrzu. – odparł Gus, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
 Ach, doprawdy? – hologram odwrócił się w moją stronę. – Możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co tu robiłaś?
 Chciałam cię tylko nastraszyć  prychnęłam i wybiegłam z pokoju.
 Gus, łap ją! – wrzasnął Spectra.
   Biegłam przez długie korytarze, na nikogo nie wpadając. Dziwnie, gdzie jest służba, inni mieszkańcy pałacu? Usłyszałam tupot stóp za plecami. Już mnie dogonił. Chciałam skręcić, gdy ten szarpnął mnie za ramię i przygwoździł do ściany.
 Zostaw mnie. – jęknęłam, próbując uspokoić oddech.
 Słyszałaś naszą rozmowę. Nikt cię nie nauczył, że się nie podsłuchuje? – wycedził niebieskowłosy.
 Mieliście być dla mnie mili. Zapomniałeś? – warknęłam.
   Chłopak roześmiał się.
 Naprawdę myślisz, że ktoś słucha się tego głupiego dzieciaka? Ja wypełniam tylko rozkazy mistrza Spectry.
   No to pozamiatane. Za chwilę porządnie oberwę od Phantoma. Tylko na to czekałam!
– Idziemy. – powlókł mnie do jakiegoś pomieszczenia.
   Tym razem to był gabinet. Spectra siedział odwrócony do nas plecami.
– Mam ją.
 Zostaw nas, a ty Jessico usiądź. – odparł Phantom, odwracając się.
   Niepewnie usiadłam na krześle wyścielanym aksamitem. Jak żmija zaczyna grać miłą, to coś jest ostro nie tak.
 Co zamierzasz zrobić z informacją, po co tu jesteś? – zaplótł palce i oparł o nie brodę.
 Nie zamierzam wam oddać tej mocy, a wy nie możecie mnie do tego zmusić. Komfortowa sytuacja. – uśmiechnęłam się złośliwie.
 Póki nam jej nie oddasz, będziesz tu zamknięta i pilnowana.
 Życie. – wzruszyłam ramionami. Znajdę sposób, by się stąd wydostać.
   Spectra wpatrywał się we mnie w milczeniu.
 Ja cię będę pilnował. – powiedział z chytrym uśmieszkiem.
   Kiedy to usłyszałam, zaczęłam wątpić w swoje wcześniejsze słowa. Jak ja mam zwiać temu psychopacie? O Starożytni może jakieś idee dla poratowania biednej dziewczyny?
 Za niedługo wybieram się na Ziemię. Lecisz razem ze mną.  
   Co? Na Ziemię? Przecież to moja planeta...Uważają, że jestem idiotką, która nie potrafiłaby zwiać na własnej planecie?
   Chociaż to maszkaron ma mnie pilnować...
 Jutro lecimy. Bądź gotowa o dziesiątej. Możesz odejść. – wyszłam niemal w podskokach.
   W oddali ujrzałam Mylene. Zobaczymy czy ona stosuje się do rozkazów.
 Mylene! Możesz mnie zaprowadzić na obiad? – krzyknęłam
 Oczywiście. Chodź za mną  – czyli tylko Gus olewa rozkazy Hydrona.
   Vexoska wprowadziła mnie do jadalni i zadzwoniła małym, srebrnym dzwoneczkiem. W okamgnieniu na stole pojawiło się jedzenie.
– Dziękuję. – powiedziałam i usiadłam.
 Proszę. Jak będziesz czegoś chciała, to mnie szukaj. – Vexoska wyszła.
   Napełniwszy żołądek jedzeniem, wróciłam do sypialni.
– Fludim!
 Jestem, nie drzyj się tak – bakugan wskoczył mi na ramię.
 Już sie bałam, że Spectra cię zabrał. – uśmiechnęłam się.  Słyszałeś, że lecimy na Ziemię? 
 Tak, ale to w niczym na raczej nie pomoże  Fludim jest prawdziwym mistrzem motywacji.
 Czemu?
 Spectra nie jest taki głupi. Nie pozwoli ci uciec.
   Jego wiara w moje możliwości powala na kolana. Nie mam zamiaru do końca życia zostać z Vexosami!
 Muszę próbować. To moja szansa.
 Wiem. Ale pamiętaj, Spectra Phantom to niebezpieczny człowiek  jakbym tego dziś rano nie odczuła!
   Fludim zwinął się w kulkę i zasnął. Położyłam go na komodzie.
   Usiadłam na parapecie i zaczęłam wpatrywać się w rozgwieżdżone niebo. Ciekawe co teraz porabiają rodzice i Mick? Pewnie powiadomili policję i szukają mnie po całym mieście wraz z moimi znajomymi. Jeśli na Ziemi się z nimi spotkam, to co zrobi Spectra? Zabije ich? Na samą myśl o tym zrobiło mi się słabo. Nie! Nie mogę się z nimi zobaczyć! Na pewno nie teraz, gdy wiem, że ten pałac pełen jest osób zdolnych do różnych rzeczy.
 Cholera! – walnęłam pięścią w ścianę.
   Muszę coś wymyślić. Nie oddam im tej mocy i na pewno nie spędzę tu reszty mojego życia. Gdyby udało mi się jakoś skontaktować z rodzicami, ostrzegłabym ich. Może jest tu coś, co by mi to umożliwiło? 
   Wstałam z zamiarem zwiedzenia całego tego cholernego pałacu, choćby miało mi to zająć całą noc. Podeszłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Ku mojemu zdziwieniu były zamknięte.
 Nie próbuj. Zamknąłem je i zabrałem klucz. – w pokoju pojawił się hologram Spectry.
– Jak tu wlazłeś? – spytałam zaskoczona.
   Chłopak głową wskazał na małego, pomarańczowego robota w kształcie muchy. Musiała wlecieć przez okno.
 Eee, jaki jest cel twojej wizyty?
– Mówiłem, że będę cię pilnował. – powiedział Phantom, rozsiadając się na krześle.
 Nie jestem głucha. – warknęłam.
 Kładź się spać. Już późno.
 Masz zamiar siedzieć tu całą noc? – spytałam, siadając na łóżku.
 Może. Idź spać, bo jutro lecimy na Ziemię. – ton Spectry był dużo milszy niż normalnie.
 Dobrze, dobrze  wbiłam do łazienki i szybko przebrałam się w piżamę.
   Czułam się trochę nieswojo. Koszula nie była z długa i odsłaniała połowę moich ud. Normalnie by mi to nie przeszkadzało, ale halo w moim pokoju jest gość, który raczej nie darzy mnie ciepłymi uczuciami i nie wiadomo, co mu do łba strzeli! Najszybciej jak mogłam przebiegłam dystans dzielący łazienkę od łóżka. Otuliłam się szczelnie kołdrą.
 Dobranoc. – mruknęłam, wtulając nos w poduszkę.
– Do jutra.
   Nie jest taki najgorszy. Stop! Nie mogę im ufać. Nie po tym co usłyszałam. Długo nie mogłam zasnąć, ale w końcu wpadłam w objęcia Morfeusza.
 Błagam oszczędź ich! To tylko dzieci! – usłyszałam rozpaczliwy krzyk jakiejś kobiety.
   Krew, krzyki ludzi, blask płomieni.
   Ocknęłam się zlana potem. To był tylko sen? Co za ulga. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 4.24. Uspokoiłam się i próbowałam znowu zasnąć. W głowie kołatała mi się jedna myśl. Czy to aby na pewno był tylko zwykły sen?




Jessica: Ej, no! Czemu ja muszę mieć takie dziwne życie?!

Ja: Musisz się z tym pogodzić ^^

Spectra: Ty mówisz, że masz trudno?! Ja muszę cię pilnować i słuchać się tego nadętego dzieciaka!

Zrobiłam ze Spectry damskiego boksera ale to był tylko ten jeden raz! Mam nadzieję, że mi wybaczycie. To do kolejnego postu :D