Ze snu wyrwało
mnie gwałtowne pacnięcie w głowę. Otworzyłam jedno oko i ujrzałam, że to ręka
Akane, która leżała rozwalona na swojej połowie. Westchnęłam cicho i chciałam
wrócić do snu, gdy zatrzymał mnie widok cyferek na zegarze elektronicznym,
stojącym na szafce nocnej. Była 11.30
– O cholera. –
wymamrotałam, trąc powieki i ziewając.
– Wreszcie
wstałaś. – powitał mnie Fludim. – Wyspałaś się chociaż?
– Jak nigdy. –
wymruczałam, przeciągając się.
Postanowiłam nie
budzić Aki i ostrożnie wyplątałam się z kołdry, po czym stanęłam przed szafą.
Akurat gdy wyciągałam czarną bomberkę, rozległo się ciche pukanie, a potem do
pokoju zajrzała Alice.
– O już nie
śpisz, Jessie. – powiedziała cicho z uśmiechem. – Chciałam was obudzić
wcześniej, ale uznałam, że pewnie jesteście zmęczone i odpuściłam.
– Taaa, wczoraj
dość długo siedziałyśmy. – przyznałam i zaczęłam podskakiwać na zdrowej nodze,
by dostać się do moich koszulek. Dlaczego ja jestem tak idiotycznie niska?!
(163 cm się kłaniają -.-)
– Będziecie
jadły śniadanie? - spytała
– Ja raczej nie,
najwyżej jakiś jogurt, ale nie wiem jak Aki.
– Ach, rozumiem.
– Ale żadnych
idiotyzmów typu zastawianie stołu! – zastrzegłam. – Zgaduję, że Akane obudzi się
dopiero na obiad. – Wreszcie zdobyłam potrzebne ciuchy i zadowolona ruszyłam do
łazienki.
– Rozumiem, to
do zobaczenia. – Alice delikatnie zamknęła za sobą drzwi, pewnie by nie budzić
mojej przyjaciółki, ale to było zbędne. Aki nawet wybuch bomby potrafiła
przespać.
Ochlapałam twarz
zimną wodą, żeby zacząć w miarę kontaktować, po czym szybki prysznic, fryzura i
ubieranie. Kiedy wyszłam z łazienki, Akane siedziała na łóżku po turecku i
czesała włosy.
– Ohayooooo. –
ziewnęła. – Widzę małą zmianę imagu.
Zerknęłam na
swoje odbicie w lustrze i uniosłam brwi do góry. Jak dla mnie czarna bomberka ze srebrnym
smokiem na rękawie, czarne rurki, skórzane botki i biały T- shirt z fioletowym
napisem „All the best people are crazy” bardziej wygląda jak zwykły strój, ale mówi to największa cosplayerka w Los Angeles,
więc coś w tym musi być.
– Po coś w końcu
dałam się zaciągnąć na te zakupy. – odparłam, wczołgując się pod łóżku i
szukając mojego zakichanego gantletu.
– Wiesz, wpadłam
na pewien pomysł.
– Dawaj.
– Skoro za
niedługo odwiedzimy tego dziada i jego synka, to może pokażmy Hydronowi, że trochę
zbyt nam zalazł za skórę? – Nie musiałam się wychylać, by wiedzieć, że Akane w
tym momencie bawi się paralizatorem i ma szeroki, lekko obłąkany uśmiech na
twarzy. – Takie małe pokazanie, gdzie jest miejsce dla takiego gówniarza.
– Bo co z tego,
że jest w waszym wieku. – burknął Leaus.
– Cicho! – fuknęła
Akane. – Neee, to jak, Jess?
– Jeszcze się
pytasz? Z miłą chęcią urządzę tam prawdziwe piekło. – Dostrzegłam gantlet i
wyciągnęłam go, po czym wyczołgałam się spod łóżka. – Najpierw coś jemy czy
leczymy moją kostkę?
– Jeszcze się
pytasz? Kostka! A jeść nie muszę, przydałoby się schudnąć. – Zeskoczyła z łóżka
i rzuciła szczotkę w kąt.
– Aspirujesz na
bycie wieszakiem? Nie wiedziałam. – Uchyliłam się przed papciem, który plasnął
idealnie w lampę – kulę, a ta z kolei zaczęła gwałtownie się chybotać, ale, na
szczęście, nie spadła.
– Nie maaaam się
w co ubrać! – zawyła Akane, opierając ręce na biodrach.
I już wiadomo,
że mogę sobie nawet kurczaka zrobić, zanim ona się ubierze. Westchnęłam,
wyjęłam słuchawki, podłączyłam do telefonu, puściłam pierwszą lepszą piosenkę i
położyłam się na łóżku.
– Obudź mnie,
jak skończysz. – mruknęłam.
****
Biały księżyc
przybrał barwę krwi. Gwiazdy przestały migotać i pochowały się za chmurami,
jakby w obawie przed olbrzymem, którego szkarłatne oczy błyszczały w
ciemnościach. Obok niego dla kontrastu siedziała drobna kobieta o włosach barwy
śniegu i w jasnych ubraniach. Wiatr szarpał jej suknię i zrywał kwiaty z
kosmyków, ale ona uparcie wpatrywała się w bakugana fioletowymi tęczówkami.
– Czemu nie
jesteś w swojej ludzkiej formie? – spytała poważnym i chłodnym tonem.
Tytan wydał z
siebie coś na kształt prychnięcia i zaczął promieniować purpurowym światłem. Po
chwili koło Reiko siedział około 40 – letni mężczyzna o czarnych,
rozczochranych włosach, czerwonych oczach i mlecznej karnacji. Na jego prawym
policzku widniał symbol Darkusa.
– Zadowolona? –
syknął. – Czemu chciałaś porozmawiać? Myślałem, że taki tchórz jak ty będzie
się raczej chował.
– Ty również
zawiązałeś pakt ze Starożytnymi. – stwierdziła kobieta, patrząc na znak domeny.
Mężczyzna
skrzywił się.
– Idiotka. Ten znak tylko przypomina, że mimo swego wyglądu jestem ponad te śmieci – uśmiechnął się z wyższością. – Mam ci przypominać, że to Starożytni zaklęli mnie w tej odrażającej postaci? – Reiko zmrużyła oczy, jasno dając mu do zrozumienia, że nie. Przechylił więc głowę i zmienił temat. – Powiedz mi, boisz się?
– Czego niby?
– Tej gówniary. –
odparł, uśmiechając się coraz szerzej. – Boisz się, że odkryje prawdę.
Boisz się prawdy, bo ona ukazuje, co naprawdę zrobiłaś i kim jesteś. Boisz się
jej, gdyż – zawiesił głos. W jego oczach błysnęła iskierka szaleństwa. – ona jako
jedyna może cię zabić.
– Nie...Zamknij
się! – Tytan poczuł, jak wokół Reiko wybucha sporo energii, jednak nie robiło
to na nim wrażenia. – Chciałam z tobą
tylko porozmawiać, co zrobisz, jeśli Zenoheld... – urwała, gdy bakugan zaczął
chichotać.
– Nie? –
Zmarszczył brwi i nos. – A mi się wydaję, że trafiłem. Czas ci ucieka, Reiko.
Albo ty zniszczysz ją, albo ona zniszczy ciebie. W sumie po tym co zrobiłaś,
byłoby to wskazane.
Reiko zerwała się
na równe nogi.
– Rozmowa z tobą
to strata czasu.
– Szybka jesteś.
– uznał Tytan. – Naprawdę, mogłaś przez te lata włóczenia się po niebycie
nabrać nieco rozumu. Bo jak na razie pokonują cię własne lęki i nasza
kochaniutka „wnusia”. – powiedział kpiącym tonem.
Kobieta
odwróciła się gwałtownie, aż jej końcówki włosów zamiotły czarny marmur i
zaczęła się oddalać.
– Nie mogę się
doczekać końca tego przedstawienia! – zawołał mężczyzna. – Po raz pierwszy od
wielu lat ktoś z moich potomków zdołał mnie zainteresować!
Odpowiedziało mu
pełne wyższości prychnięcie.
****
Jakim cudem
udało nam się dotrzeć do kuchni, gdzie stał wywar na kostkę, nie wpadając na
nikogo, tego nie wiem po dziś dzień. Podeszłyśmy do kotła i znalazłyśmy kartkę.
Namocz szmatkę w eliksirze
i trzymaj tak długo przy kostce, aż nie poczujesz pieczenia. Będzie to trwało ok 15 minut.
Reiko
Spojrzałyśmy na
siebie i wzruszyłyśmy ramionami. Jak raz musimy się zdać na tego cholernego
ducha. W końcu leczenie skręconej kostki nie jest zbyt przyjemne i zabiera za
dużo czasu. Wzięłam pomarańczową szmatkę, namoczyłam ją w wywarze, po czym
siadłam na krześle, ściągnęłam buty i owinęłam materiał wokół kostki.
– Czujesz coś? –
spytała Akane, przyglądając się uważnie tworowi Reiko.
– Na razie nic. –
powiedziałam. – Minęło ledwo sześć sekund, spokojnie.
Aki zaczęła się
przechadzać po całym pomieszczeniu.
– Neee, to
zjedzmy coś, a potem wyzwiemy kogoś na pojedynek, by się rozgrzać, co ty na to?
– zaproponowała kilka minut później.
– Mi pasuje. –
Czułam już lekkie mrowienie w kostce. Jeszcze tylko osiem minut....
Nagle mój i
mojej przyjaciółki telefon ryknął utworami „We are one” oraz „Calling all the
monsters”. Zerknęłam na wyświetlacz. Jane, a u Aki Haruka.
– Taaaak? –
odebrałam.
– Zdechłaś? –
nie ma to jak miły akcent na powitanie. Jane jest w tym mistrzem.
– Chciałabyś! Wróciłaś z tej Hiszpanii?
– Chciałabyś! Wróciłaś z tej Hiszpanii?
– Już cztery dni
temu. – Usłyszałam plusk wody. – Akane coś mówiła o jakimś duchu, broni i zwariowanym
dziadku. O co chodzi?
Wyjaśnienie jej
tego wszystkiego zajęło mi z dobre pięć minut.
– Nieeee, ja w
ciebie nie wierzę. – wymamrotała dziewczyna, gdy skończyłam. – Zaawansowany pech
się kłania.
– Przynajmniej
wakacje nie były nudne.
– Zapamiętasz je
do końca życia. Gwarantuję ci. – odparła. – Znudziła mnie już szkoła, więc w
najbliższym czasie może do was wpadnę. Poza tym zgadnij, kto wrócił? Ulvida! –
Uśmiechnęłam się, słysząc nutę radości w zazwyczaj pozbawionym emocji głosie
Jane. Oprócz naszej paczki, swojej mamy, Ulvidy i kilku osób z klasy dziewczyna
nie darzyła nikogo uczuciami.
– Weź ją ze
sobą. Mamy tu specjalne miejsce do walk. Będziesz mogła powalczyć.
– Hoho,
zobaczymy. – westchnęła. – Dobra, młoda. Ja muszę spadać, bo Roger zaczyna
wypisywać, gdzie jestem. Do zobaczenia.
– Cześć. –
Zerknęłam na zegar i poczułam mocne pieczenie. Wreszcie!
Odwinęłam
szmatkę i zaczęłam poruszać stopą. Zero bólu!
– Yatta! –
wykrzyknęłam, zrywając się na równe nogi.
– O udało się? –
Aki uśmiechnęła się lekko. – No, wreszcie się do czegoś ten duch przydał. –
Schowała telefon do kieszeni. – Haru stwierdziła, że wplątałyśmy się w cudowną
aferę i jest ogromnie zdziwiona, że żyjemy.
– Bo grunt do
optymizm. – Pokierowałyśmy się w stronę kuchni.
Weszłyśmy do
środka, gdzie spotkałyśmy Dana oraz Shuna. Szatyn buszował w lodówce, a Kazami
spokojnie pił herbatę.
– Nee, chłopaki..
– zaczęłam niewinnie
– ...macie
ochotę... – powiedziała Akane.
–...z nami
powalczyć? – spytałyśmy jednocześnie.
If you're only dreaming
Why I hear your screaming?
Pędzę z tymi rozdziałami wam powiem xD Już 55 O.O O matulu
Jessie: Teleport
Za chwilęęę
Jessie: Rozdział do sis
......
Jessie: Spodziewałam się tego
Wena mi się wyczerpuje ;-; Rozdziały też mi coś nie wychodzą >.>
Akane: Ta, najlepiej dostać depresji
Niiikt mnie nie kocha! ;-;
Ekipa: Przykro
-_-
Ruskich artów niestety nie będzie, bo mam pewne krhm..problemy że tak powiem...No nieważne
Odmeldowujemy się! ^^