sobota, 22 czerwca 2019

S2 Rozdział 33: Bitwa o wszystko


  Airzel uważnie wpatrywał się w dwa bakugany, które zacięcie toczyły bitwę od dobrych kilkunastu minut. Mimo że żadne z nich nie pokazywało po sobie żadnych oznak poddania, to zdecydowanie wąż górował. Przez cały czas syczał z satysfakcją i oblizywał się, jakby jego przeciwnik był wyjątkowo smacznym kąskiem.
   Co do samej dziewczyny... wysłał ją do walki przeciwko swoim, by udowodniła do jakiego stopnia mówiła prawdę. Zrobiła to bez wahania, a teraz z chorą radością wymalowaną na twarzy wykrzykiwała kolejne nazwy super mocy. Airzel podrapał się po brodzie. Był dowódcą gundaliańskich wojsk nie od dziś i doskonale zdawał sobie sprawę, że to wszystko mogło być tylko sprytną pułapką Neathian. Jednak coś w tej... jak ona miała? Chyba Heather. W niej było coś niepokojącego, a jej drapieżność nie wyglądała na udawaną. Cesarz Barodius z pewnością zechciałby kogoś takiego w swoich szeregach.
   Brutalnie rozbiła oddział Elrighta, raniąc wielu żołnierzy, a teraz walczyła przeciwko jednemu z Wojowników. Taki plan wydawał mu się zbytnio brutalny jak na czyste i naiwne umysły Neathian. Nie, Elright by się do tego nie posunął, jak już to ci Ziemianie mogli to wymyślić.
   Westchnął i rozłożył się wygodniej na swym fotelu. Większość jego podwładnych pokornie czekała na rozkazy, w tym Mason, choć Airzel widział, że chłopak nie był zachwycony z faktu przebywania tu.
– Mason – przywołał go mimo to.
– Tak, panie Airzel? – spytał, padając na jedno kolano.
– Zamierzam wziąć tą dziewczynę na próbę do naszego cesarza i tam przedyskutować jej sprawę – powiedział, wskazując na ekran, gdzie toczyła się bitwa. – Masz ją obserwować. Nie może nigdzie pójść sama oraz ani na moment pozostać bez nadzoru. Możesz to przekazać pozostałym członkom swojej drużyny.
– Zrozumiałem – Mason skinął głową, po czym powstał.
– Dobrze – Airzel uśmiechnął się. – A i nie zapominaj, Mason. Jeśli zawiedziesz, a ta kobieta choć delikatnie zakłóci plan Barodiusa – sama, to los Sida przy twoim będzie wyglądał jak wybawienie, rozumiesz?
   Mason z trudem przełknął ślinę, ale skłonił się i zszedł na swoje miejsce. Airzel jeszcze przez moment obserwował go kątem oka. Szczerze to nie cierpiał dzieciaka i tolerował jego obecność tylko przez to, że był członkiem Drużyny Rena, który deklarował pełną lojalność ich władcy. Zawsze wydawał mu się taki lekceważący wobec wagi ich misji, ale póki wypełniał rozkazy było dobrze.
– Coredem!
   Zaalarmowany krzykiem przeniósł wzrok na ekran i z uśmiechem potwierdził porażkę Jake’a. Jego bakugan wił się w konwulsjach pokryty purpurowymi plamami. Heather odgarnęła włosy i spojrzała wyczekująco w stronę, gdzie był jego statek. Skinął dłonią ku podwładnym tym samym dając sygnał do wyruszenia.
   Jeśli Heather okaże się przydatna, to dobrze. A jeśli to pułapka Neathian, to cóż. Kazarina zyska ciekawy obiekt na swoje testy.


****


   Dlaczego? Jake padł na kolana, wpatrując się w swojego bakugana. Zestaw bojowy wypadł mu z dłoni i potoczył się po piachu. Bitwa trwała tak krótko, on już miał użyć swojej karty atutowej, aż nagle...Dlaczego? Wszelkie odgłosy docierały go niego jakby był pod powierzchnią wody, a całe pole widzenia zwęziło się do jego cierpiącego bakugana, który ciężko dyszał, szarpany bólem.
   Heather zachichotała, kiedy ujrzała czystą rozpacz w oczach Vallorego. Złapała Crueltiona, poprawiła włosy rozwichrzone przez wiatr i spojrzała w prawo, gdzie był schowany gundaliański statek.
   Uch, ale musiała przyznać było blisko. Kompletnie zapomniała o tych zestawach bojowych! Gdyby ten tępy mięśniak użył go wcześniej, miałaby niemałe kłopoty, ale na szczęście zdążyła aktywować przed tym swoją specjalną kartę.
– Coredem! Stary, co jest!– wykrzykiwał w kółko Jake, gdy bakugan zmienił się w kulkę i wpadł do jego rąk.
   Objęła się ramionami. Coraz bardziej podobała jej się ta cała wojna. Ta prawdziwa rozpacz, złość, zło. Wreszcie coś, czego nigdy nie mogła doświadczyć w Bakuprzestrzeni. Chciała więcej tego. Więcej takich twarzy, krzyków!
   Usłyszała szum silników i nad jej głową zatrzymał się statek z ciemnozielonymi elementami. Elright, który chyba zamierzał ją zatrzymać, zastygł w pół kroku, natomiast Vallory zacisnął szczęki.
– Zdrajczyni – wycedził przez zęby.
– Och, nie dramatyzuj tak – westchnęła. – Twój bakuganik powinien przeżyć Truciznę Ciemności oraz Złamanie duszy. Ale nie zaprzeczę, że trochę sobie pocierpi – uśmiechnęła się szeroko.
   Jej ciało zaczęło obejmować kolorowe światło. Po chwili obraz dżungli znikł sprzed oczu i zastąpiło go wnętrze statku wypełnione komputerami, holograficznymi ekranami i dźwiękiem buczenia. Spojrzała na Airzela, który siedział na fotelu z czarnymi rogami po obu stronach oparcia. Po jego lewej stronie znajdował się wysoki chłopak o krótko obciętych granatowych włosach i przebiegłych oczach. Nosił strój w barwach Subterry.
– Zdecydowałem, że dam ci szansę, Heather – przemówił Airzel. – Jednak ostateczna decyzja należy do naszego cesarza Barodiusa – sama.
– Nie ma problemu – odparła.
   Tak długo, jak zabierzecie mnie tam, gdzie chcę.


****


   Dan miał tego dnia już po dziurki w nosie. Prawie został zjedzony przez jakieś wielgachne zielsko, nabiegał się po dżungli jak głupi (już czuł, jak jego nogi umierają), a teraz wraz z Fabią stanęli do bitwy przeciwko Stoice i Jessiemu. Na razie stał z tyłu, pozwalając, by dziewczyna zrewanżowała się Wojownikowi Ventusa. Zacisnął dłoń na Hektorze, którego zgarnął od Shuna, kiedy zamienili się bakuganami.
   Jeszcze ta Heather. Póki co Marucho się nie odezwał, co go martwiło. Wiedział, że Jess by go nie okłamała, lecz do końca miał nadzieję, że to jakaś pomyłka. Jednak im dłużej tak stał, tym bardziej zdawał sobie sprawę, jak mało tak naprawdę wiedzieli o dziewczynie. Popełnili błąd, nie było się co oszukiwać.
– Oj, coś tu nie gra! – zawołał Stoica. Dan podniósł głowę. – Podobno zawsze jesteś pierwszy do walki, więc czemu teraz chowasz się za księżniczką, co? Przestraszyłeś się, dzieciaku?
   Już chciał odpyskować, ale ugryzł się z całej siły w język. Nie, musiał zachować spokój, by dać Shunowi jak najwięcej czasu na oddalenie się. Uruchomienie drugiej osłony od tego zależało! Dlatego zdusił emocje i tylko delikatnie się uśmiechnął, co bardziej zirytowało Stoicę.
   Bitwa toczyła się dalej. Mimo iż Aranaut był silnym bakuganem, to jednak zmasowany atak Jessiego i Stoicy zaczął dawać mu się w znaki, a Fabii kończyły się karty. Wtedy dopiero wyrzucił Hektora.
– Wiedziałem! – warknął Stoica, zaciskając pięści. – Wy cholerne pluskwy!
– Chyba nie myśleliście, że zostanę tu z moim Drago? – zaśmiał się Kuso. – Do dzieła, Hektorze! Zmiećmy ich stąd raz na zawsze!


****


   Jako że to mało istotne, pominę szczegóły o restauracji mojego brata, ale jedzonko serwował takie, że palce lizać. W każdym razie wraz z Keithem umiejscowiliśmy się na pierwszym piętrze przy stolikach, które były dość oddalone od siebie i pozakrywane specjalnymi parawanami, więc zapewniały prywatność. Zjedliśmy dość szybko i przez kilka machinacji z kelnerką, przywołałam Kenjiego. Przyszedł w fartuchu poplamiony, roznosząc dookoła woń ziół. Szybko zrelacjonowałam mu problem, podczas gdy Spectra pił sobie kawkę.
– Więc mój drogi, czy ty znasz jakieś metody, żeby to załatwić? – spytałam. – Bo Reiko to może trochę zająć.
– Hmm – Kenji założył ręce na pierś i zaczął się kiwać na krześle. – Łat...
– Wiem, gdybym nie zrobiła tamtej akcji, to było by łatwiej – weszłam mu w słowo. – Pomińmy to.
– Mówiłaś, że teraz oni walczą z Gundalianami, tak?
   Skinęłam głową.
– Cóż, w takim razie najlepiej by było, gdybyś tak poleciała, jak się ich stamtąd pozbędą. A co do metody... – zamilkł, drapiąc się po głowie. – Z tego co pamiętam, to najskuteczniejsza byłaby ambasada.
– A co ona by nam dała?
– Formalnie to tylko ambasada, ona nie wspiera żadnej strony, tylko sobie jest jako znak przyjaznych stosunków.
– A Vestalia ma jakiekolwiek stosunki z Neathią? – wtrącił Fludim.
   Spojrzenie Kenjiego mu powiedziało, że to było durne pytanie.
– Wracając do tematu, to przez ambasadę mogłabyś przybyć na Neathię i zabrać Heather na Ziemię. Jest też opcja nawiązania stosunków militarnych, jako że Gundalia to taki mało przyjazny kraj i może nam w przyszłości zagrozić. Ale to wszystko to tyle papierkowej roboty.
– No i użerania się z Radą – dorzucił Blast siedzący na jego ramieniu.
   Na samo wspomnienie o nich pojawił mi się przed oczami ryj Ethana i aż mną zatrzęsło. No to dupa czarna, nie ma szans, że ich przekonam.
– Nie znasz nic innego? – mruknął Keith.
   Kenji pokręcił głową.
– To wszystko, co pamiętam z lekcji o polityce. Jestem pewny, że też są inne metody jednak... – Rozłożył bezradnie ręce, po czym spojrzał na zegarek.
– Spontan albo wbicie incognito – jęknęłam. – Serio, jakoś zawsze daje radę!
   Keith spojrzał na mnie ostro, a brat uniósł brew. Wydęłam wargi. To był już bezczelny pokaz braku wiary we mnie! Zresztą nie moja wina, że inne metody były tak chujowe!
– Jess, możemy porozmawiać na prywatności na moment? – spytał Kenji.
– Huh? A jasne.
   Brat rzucił Keithowi przepraszające spojrzenie, po czym wziął mnie za rękę i poprowadził do ustronnego kąta koło doniczki ze złotym drzewkiem. Przyklękał przy komódce o powyginanych nogach i wysunął dolną szufladę.
– Szczerze, to miałem ci to wręczyć wieczorem, ale skoro trafiła się okazja – Podniósł się i wręczył mi białą kopertę opatrzoną moim imieniem oraz ozdobioną srebrnymi ptakami w lewym rogu. – Proszę.
   Ze środka wyjęłam złożone zaproszenie na ślub. Zamrugałam intensywnie, po czym poderwałam głowę.
– Kiedy?!
  Uśmiechnął się, ale przyłożył palec do ust.
– Za trzy miesiące. Chcieliśmy wcześniej, jednak koszty będą duże, więc musimy więcej zarobić. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza?
– Nie, czemu?
– Wiem, że tak naprawdę, to nasz kontakt nie jest najlepszy i jeszcze słabo się znamy – przyznał i lekko się zmieszał. – Oczywiście, chcę, żeby to się zmieniło, ale teraz tak dużo się dzieje. Jednak jeśli byś przyszła...ucieszyłbym się.
   Zarumienił się tak uroczo, że aż się uśmiechnęłam. Miał rację, obecnie zarówno jego jak i moje życie stanęło na głowie, przez co nie mieliśmy dla siebie wiele czasu.
– Nie bój się, przyjdę i będę sypała kwiatki – Schowałam zaproszenie do torebki. – A co do naszych relacji...no teraz nie jest łatwo, ale jak wyprostuje się sprawa z Gundalią i twoja, to będziemy mogli wreszcie się lepiej poznać, nie?
– Jesteś pewna?
   Teraz to ja uniosłam brew i sprzedałam mu kuksańca w bok.
– Aye, aye, jestem pewna.
   Pogadaliśmy jeszcze chwilę o miejscu, gdzie miało się odbyć wesele, lecz nagle jeden pomocników Kenjiego po niego przybiegł, więc brat musiał się oddalić. Wróciłam do Keitha i stanęłam jak wryta na widok wujka wraz z Reiko, która doprowadziła swój wygląd do porządku.
– Wraz z Falkiem załatwiliśmy sprawę z Radą – odezwała się zjawa, gdy tylko mnie ujrzała. – Przekonaliśmy ich, że Gundalia jest niebezpieczna, a ich pogróżki tylko to potwierdzają.
– Więc?
– Możesz tam już jutro lecieć, panienko – rzekł wujek, uśmiechając się ciepło.
   Po raz pierwszy w życiu miałam ochotę utulić nie tylko jego, ale i Reiko.


****

   Kiedy Żywioł będący w Drago zaczął odnawiać drugą osłonę, Kazarina mogła już tylko przekląć. Niestety ich misja się nie powiodła. Czym prędzej wraz z Leną przeniosła się na statek i teleportowała na Gundalię.
   Barodius – sama będzie zły, to nie ulegało wątpliwości. Ach, ci cholerni Wojownicy. Jeszcze Stoica dał się zrobić jak dziecko i pozwolić wymknąć Drago! Zacisnęła pięści, a jej humor jeszcze bardziej pogorszyła krótka rozmowa z Gillem.
– Zapłacisz bardzo wysoką cenę za tą porażkę, Kazarino – powiedział ten cholernik, uśmiechając się z satysfakcją.
– Wiem, nie musisz się tym tak szczycić! – syknęła i czym prędzej skończyła połączenie.
   Spojrzała na Lenę. Gundalianka stała cicho i spokojnie, jakby liczyła, że jakimś cudem uniknie kary. Kazarina podniosła się.
– Zawiodłaś mnie, choć dałam ci szansę na rehabilitację – powiedziała chłodno. – Ostrzegałam cię, czyż nie?
   Lena podniosła na nią oczy. Była w nich jakaś harda nuta.
– Owszem, ostrzegała pani – Skłoniła się i rozciągnęła usta w uśmiechu.
   Co za głupia gówniara. Kazarina dała znak Lumagrowlowi i kiedy tylko Phospos wyskoczył z ciemności, wilk zaatakował go, wbijając kły w kręgosłup. Lena pobladła i starała się wycofać, ale było za późno. Jej bakugan gruchnął o ziemię, natomiast Lumagrowl zagrodził dalszą drogę. Była w pułapce.
   Kazarina wywróciła oczami i zeszła na dół.
– Naprawdę myślałaś, że się tak uratujesz? – spytała znudzona, podnosząc dłoń, po której zaczął skakać prąd. – Żałosne, moja droga.
   Lena padła na ziemię, a jej okulary roztrzaskały się u stóp schodów. Kazarina westchnęła ciężko, bo domyślała się, skąd dziewczyna dowiedziała się, że miała zamiar na nią zrzucić niepowodzenie misji. Ten przeklęty Gill! Dalej próbował ją wygryźć!
   Teraz musiała złożyć raport cesarzowi i liczyć, że wszystko jej przebaczy.




Podsumowanie, blędy jutro!
EDIT:
No więc starałam się ok? XDD Nie wiem, czy ten Airzel jest oddany dobrze, już z Kazią było kurna łatwiej, bo to sucz. Wiem, że ta akcja polityczna u Jess to taka kurwa szybka, ale naprawdę chcę sprawnie skończyć tą część, a to już 33 rozdział, a odcinek zahacza o 18! ;-; (chyba go pominę btw XDD) Jeszcze staram się coś tam dawać z charakteru tym bohaterom z G i N, ale szczerze to duża mordęga a i w 1 części tego nie robiłam xD No wyżaliłam się, następny rozdział Jess wbija na Neathię z ekipą i coś tam może o Renie, wsm nie wiem, wyjdzie w praniu...
A i macie ruskie arty, bo mam tego caly folder zawalony XDD

Jess: I widzisz Kazia, ilu masz rywali?
Kazarina: Co to za ksywa?
Aki: Idealna, od razu masz przed oczami taką zwiędnięta babę w moherowym czepku
Kazarina: Wasza śmierć będzie powolna
Jess&Aki: *jako, że obejrzały TĄ scenę w GI* Taaa

Gdy Shun się orientuje, jak bardzo Dan jest tępy XDD
Jess: Tam powinna być Fabcia
Aki: Dobra, Fabcia ma już order druida z serca gór
Btw, polecam wszystkim Miecia Masochistę! XD

W międzyczasie pomiędzy 2 a 3 sezonem XDD
Aki: Czy to lato czy to zima Vexos zawsze fason trzyma
Jess: XDD poetka
Haruka: To nawet nie ma związku...
Jess: U, patrzcie detektor Gusa się uruchomił "On mi zabiera mistrza, przeklęty Kuso!"
Gus: Nie przestaniesz?
Jess: Nigdy.

Jess: Czy to zdrada?
Akurat z nimi widziałam trochę ff
Aki: Wszystkich krzywdzą, pomódlmy się [*]

Jess: Jak się brzydkim urodzisz, takim zostaniesz
Kazarina: Smutne masz to życie, przyznaję
Jess: O matko, w wieku 50 lat jesteś już ślepa i nie widzisz, kto jest na zdjęciu?
Kazarina: Pff, mam 29 lat -_-
Aki: Ta, chyba obchodzone po raz 20

 To mój faworyt XDDD piękny jest XDD
Jess: XDDD
Aki: XDDDD

Jess&Aki&Autorka: ....
Jess: No tego jeszcze nie grali
Aki: 18+ gdzie ciąg dalszy? I'm curious!
Szczerze, to już wolałabym sadystkę Fabię niż taką normal XD
Jess: NA PEWNO?
... no może

Mam z nimi za dużo artów, by nie wstawiać XDD
Jess: Sparkle Gus to mój fav Gus XD
Aki: *z niesmakiem* Żałosne
Irene: ...Huuuh
Jess: *widzi jej ciemne oczy* Grav, run XD

Jess: Co do kurwy? Walentynki? XD
Aki: Co ty wtedy Gus by przyleciał owinięty cały w czerwoną kokardę?
Gus: Co? Niby czemu?
Jess: XDDD *ona już wie, co się stanie*
Aki: Bo byłbyś jego prezentem
Aki: *pali buraka*
Spectra: Lecz się
Aki: *histeryczny śmiech*


Eeee. kurna tego nie pamiętam XD
Jess: E, Dan?
Aki: Co jest?
Jane: 18+, dzieci nie patrzcie
Jess: Ja tam myślę, że Fabia gadała o żarciu i się Kuso rozmarzył
Aki: W sumie to pantofel.

Macie jeszcze radosnego chibi Barodiusa z burgerem na zakończenie XD

Odmeldowuje się1

poniedziałek, 10 czerwca 2019

S2 Rozdział 32: Poszukiwanie drogi


   Wtargnęłam do pałacu z prędkością rozjuszonego byka. Brakowało jedynie buchającej pary z nozdrzy oraz pary ostrych rogów z boku głowy. Całe szczęście, że było już późne popołudnie, bo mogłam mijać skąpane w pomarańczowym świetle korytarze bez lawirowania między tłumem ludzi. Zresztą nawet jeśli ktoś akurat postanowił się przejść, to na widok mojej miny pośpiesznie usuwał się mi z drogi.
   Otworzyłam podwójne drzwi, niemal wyrywając je z zawiasów i truchcikiem ruszyłam w dół schodami. Szczęście wyraźnie nade mną czuwało, bo pomimo rozwiązanej sznurówki nie potknęłam się i sturtlałam zgrabnie niczym worek ziemniaków.
– Reikooooo! Mamy kłopoty! – krzyknęłam, wpadając do biblioteki.
   Zmrużyłam oczy przez ostre światło lampionów i zaczęłam szukać wzrokiem zjawy. Biblioteka była przestronnym pomieszczeniem i posiadała nawet półpiętro, gdzie głównie znajdowały się różnej maści dokumentacje. Jednak Reiko uwielbiała przesiadywać przy stolikach z wysłużonymi, ale miękkim fotelami, które stały w pobliżu drzwi wejściowych. Tymczasem zjawy ani widu ani słychu.
– Reiko? – zawołała.– Jesteś tu?
    Weszłam pomiędzy regały sięgające niemal po sufit. Od razu uderzył mnie zapach starego pergaminu i atramentu. Półki ciągnęły się tak długo, że ich koniec ginął w mroku.
– No jasne, jak jest potrzebne, to jej nie ma – westchnęłam, niezbyt mając ochotę iść dalej. Nie było ciężko się tu zgubić.
– Widzisz, a tak narzekałaś na waszą więź – odezwał się Fludim. – Przynajmniej byś teraz wiedziała, gdzie jest.
– To był jedyny plus tamtego cholernego łańcucha.
   Nagle trzasnęły deski i w ciemności wynurzyła się Reiko. Światła było niewiele, ale spore sińce pod jej oczami oraz białe włosy przypominające szopę zauważyłam natychmiastowo. Kobieta uśmiechnęła się wymuszenie.
– Co się stało, Jessie?
   Najpierw wyszłyśmy z regałów i dopiero wtedy zaprezentowałam jej list. Szybko przebiegła po nim wzrokiem i spojrzała na mnie, lekko blednąc.
– Deklaracja gotowości do wojny – szepnęła.
– Dokładnie – przytaknęłam. – Dlatego potrzebuję twojej wiedzy o polityce i dworskich pierdołach. A i lepiej zachowaj dyskrecję, bo czuję, że Ethan może mi za to głowę ujebać.
   Zjawa bez życia (pomińmy szczegół, iż jest martwa) padła na fotel. Sprężyny skrzypnęły i rozległo się ciężkie westchnięcie. Spojrzeliśmy na siebie z Fludimem. Zapowiadała się jakiś wywód, więc też sobie usiadłam.
– Nadzieja to matka głupich, ale istnieje jakaś szansa, że nie chcesz lecieć na Neathię? – spytała.
– No niestety nie. Jest tam taki mały duży problem pod postacią Heather i to wredna sucz.
– I czego oczekujesz po mnie?
– Jak tam się dostać, jednocześnie nie dając pretekstu Gundalii? Myślałam nad przybyciem dyskretnie i pod przykrywką, ale to chyba nie zadziała?
– Ty i dyskrecja się wykluczają, to jedno. Drugie, to ryzyko demaskacji i jej konsekwencje – Reiko zaczęła się drapać po brodzie, marszcząc brwi. – Wydaje mi się, że będzie kilka dróg, jednak tak, by Rada się nie zorientowała... Chyba panicz Kenji będzie niezbędny. Ale muszę się namyślić, Jessie. Byłoby łatwiej, gdybyś nie poleciała już raz na Gundalię.
   Lekko ścisnęło mnie w brzuchu. Co prawda to prawda przez tą cholerną akcję zrobił się niezły cyrk, ale no cóż mówi się trudno i idzie dalej.
– Mea culpa, mea culpa, wiem – mruknęłam. – Dlatego teraz widzisz, że ładnie czekam i proszę o porady.
   Uniosła brew, patrząc na mnie z powątpiewaniem, po czym pokręciła głową.
– Muszę się dobrze namyśleć, to trochę zajmie.
   Opuściłam bibliotekę, zostawiając Reiko sam na sam z rozważaniami. Koniec końców nie spytałam ją o jej dziwny stan, ale byłam pewna, że coś się działo. Ostatnio gdy ją odwiedziłam, też miałam wrażenie, że coś ukrywa. Nie żeby to było coś nowego w jej przypadku.
– Jess, ty tak naprawdę – Fludim mocno podkreślił ostatnie słowo – zamierzasz poczekać?
   Wywróciłam oczami.
– Weź, uwierz we mnie trochę – jęknęłam. – Tutaj nie chodzi tylko o mnie, więc trzeba nieco ostrożności.
   Bakugan rozdziawił usta, ale szybko je zamknął, gdy drgnęła mi brew. Odchrząknął głośno.
– Cóż, cieszę się, że stajesz się dojrzalsza – niby tak powiedział, jednak dalej się mi przyglądał, jakby na głowie wyrosły mi piórka.
– Słuchaj, no – zaczęłam złowrogo i urwałam, gdy wyszłam na główne schody i ujrzałam schodzącą po nich postać.
   Był to mój najukochańszy znajomy Ethan. Szedł nonszalanckim krokiem z dłońmi w kieszeniach granatowej marynarki. Gdy nie piwny kolor tęczówek oraz ten uśmieszek pełen pogardy dla innych, to łatwo byłoby go pomylić z Acem. Niestety Vestalianin usłyszał mnie, bo zatrzymał się i podniósł głowę. Oczy od razu zmieniły się w dwie grudki lodu, a po jego twarz przemknął cień.
– Och, co za niespotykany widok – powiedział. – Co ty tu robisz?
   Kiedy w jego otoczeniu nie było Rady ani nikogo wysoko postawionego, od razu pozbywał się swojej maski uprzejmego, choć surowego sekretarza.
– Przyszłam odwiedzić Reiko. Zresztą formalnie pałac należy do mnie, czyż nie? – Machnęłam ręką na kolekcję obrazów w zdobionych ramach. – Mogę tu przebywać, ile mi się podoba.
– Pfy, masz tytuł tylko przez urodzenie – prychnął, zakładając ręce na tors.
   Minęłam go z kamienną twarzą, choć w środku aż mną rwało, by sprawdzić, czy zdoła skręcić sobie kark spadając, jeśli go teraz mocno kopnę. Ale nie, do więzienia też mi się iść nie chciało.
– O ile mnie pamięć nie myli, to ty Ethan przy wstępowaniu do Rady mówiłeś, że trzeba traktować czyny młodych z przymrużeniem oka, czyż nie?
   Ethan drgnął, a ja spojrzałam przez ramię na Keitha. Blondyn niemal zamrażał Grita spojrzeniem, mimo przyjaznego wyrazu twarzy.
– Mówiłem o błędach, a nie zachowaniu – odparł Ethan po dłuższej chwili. – Zresztą czyny nasze a królewskiego rodu mają kompletnie inne wagi.
   Poczułam, że jeszcze moment i trafi mnie szlag.
– Przypominam, że nie objęłam tronu i nie zamierzam, zaproponowałam nawet inny system. Wyjmij ten kij z...
– Jess! – syknął Fludim.
– Tak, tak, już milczę – westchnęłam.
   Ethan spojrzał na mnie wściekle, po czym znów zwrócił się do Keitha.
– Długo miałem nadzieję, że uganiasz się za tą małolatą z powodu tronu. Szkoda – Rozłożył ręce, zadzierając nos. – Prawdziwe zmarnowanie talentu.
   W oczach Keitha pojawiło się coś takiego, że z trudem przełknęłam ślinę. Blondyn powolnym krokiem zaczął schodzić, gdy rozległo się stukanie szpilek i główne drzwi się rozwarły. Stanęła w nich drobna dziewczyna w kurtce z futrzanym kołnierzem. Ogólnie to Ethan powinien jej dziękować na kolanach, bo tylko przez nią nie został zamordowany przez Fermina. Bo nikt mi nie wmówi, że Fermin z taką krwawą żądzą nie byłby do tego zdolny.
   Z pojawieniem się nieznajomej z Ethanem stało się coś dziwnego. Jego rysy twarzy złagodniały, na twarzy pojawił się ludzki uśmiech, w którym nie było krzty pogardy czy zniechęcenia. Zszedł, otwierając ramiona i przytulając dziewczynę. Szczęka mi zaszurała po marmurowej powierzchni schodów, gdyż to był widok abstrakcyjny. Czyżby to była jego narzeczona Sonya? Kurde, myślałam, że ona to jakaś miejska legenda, a to proszę. Jednak każda potwora znajdzie swojego amatora, no no. Dla Aki dalej była nadzieja!
– Życzę wam dobrej nocy – przemówił jeszcze Grit, poprawiając kołnierz płaszcza.
   Ugryzłam się w język, by nie powiedź „idź w cholerę” i tylko patrzyłam, jak oferuje ramię Sonyi z uśmiechem. Dziewczyna jeszcze skinęła nam głową, nim wraz z tym cholernikiem zniknęła za drzwiami. Oparłam się o poręcz, czując się nie wiadomo czemu zmęczona.
– Co za śmieć – warknął Keith, stając koło mnie.
– Jak go nikt nie obserwuje, to daje po całości – mruknęłam. – Coraz bardziej współczuję Ace’owi.
   Keith tylko skinął głową.
– Gdzie Rei?
– Została z Mirą, bo ją poprosiłem.
– A... – zaczęłam. Spojrzał na mnie. – em...jak długo znasz się z Ethanem?
– Najpierw wyjdźmy.
   Zrobiłam to z prawdziwą przyjemnością. Uśmiechnęłam się, gdy cienki puch zaskrzypiał mi pod kozakami i nawet powiew zimnego wiatru go nie zmył. Keith zaczął mówić dopiero, gdy przeszliśmy dziedziniec i minęliśmy bramę oraz strażników.
– Poznaliśmy się, kiedy miałem 16 lat. Wtedy też był arogancki, ale teraz zrobił się z niego ohydny sukinsyn.
   I to wszystko powiedziane tym jego charakterystycznym spokojnym głosem, w którego głębi czaiła się groźba. Oj, pan Grit chyba się wkopał, jak mi przykro.
   Podniosłam głowę. Robiło się coraz ciemniej, a mnie jeszcze czekało fantastyczne kończenie projektu na literaturę. Chyba, że zrobię to na informatyce, tam i tak mamy pełną swobodę...
   Poczułam delikatne szarpnięcie i spostrzegłam, że Keith ciągnie mnie w stronę przeciwną do jego mieszkania.
– Gdzie idziemy?
– Do restauracji twojego brata. Jemu też powinnaś pokazać ten list. Zresztą nie jesteś głodna?
   Wpatrywałam się w niego przez moment, zupełnie zapominając, że zadał pytanie. Zwolnił kroku i obrócił głowę.
– Jess?
– Ach! Trochę jestem – Dogoniłam go, łapiąc go za rękę, więc puścił mój nadgarstek.
    I tak sobie szliśmy przez tonące w blasku lamp ulice i znów w milczeniu, ale nie to niezręczne. Zresztą przyzwyczaiłam się, że Keith nigdy nie będzie zbytnio gadatliwy.
– Właśnie, nie myślisz, że to co powiedział Ethan, to prawda? – spytał nagle.
– Nope – Potrząsnęłam głową. – Kto jak kto, ale ty powinieneś sobie doskonale zdawać sprawę, że nigdy nie przejęłabym tronu, więc związek ze mną nie miałby sensu, jeśli chciałbyś tylko władzy. A nawet gdybyś miał nadzieję, to one się już dawno rozwiały, prawda?
– Więc...
– Tak, ufam ci – dokończyłam za niego i uśmiechnęłam się.
   Nie zdążyłam mrugnąć, kiedy pochylił się i poczułam, jak jego wargi ocierają się o moje. Pocałunek był krótki, przelotny, ale wiedziałam, co chciał mi nim przekazać. Keith wyprostował się, zignorował kilku gapiów i pociągnął mnie dalej.
– Nigdzie nie odejdę, spokojnie – szepnęłam.
   Nie odwrócił się, ale usłyszał mnie. Uniósł lekko kącik ust.


****


   Ledwo drzwi się zamknęły, Reiko zsunęła się z fotela, czując, jak cała energia ją opuszcza. Podczas tej krótkiej rozmowy z Jess z całych sił powstrzymywała się, by nie wspomnieć przypadkiem o jej poszukiwaniach własnych wspomnień. Zmusiła się do myślenia na kompletnie inny temat.
   Krwawa królowa!
   Syknęła i zacisnęła garści włosów w pięściach. Te dwa słowa prześladowały ją w snach, natomiast jej własny przerażający wizerunek co chwila stawał jej przed oczami. Przekopała się już przez całą dokumentację, jaka dotyczyły jej rodziny i nigdzie nie trafiła na wzmianki o własnym szaleństwie. Więc to musiała być jakaś manipulacja, prawda? Tylko głupie gierki Tytana, a Exedra...on nigdy jej nie lubił.
   Po co zawarłaś kontrakt?
   Zacisnęła powieki. Dość! Jakikolwiek był powód, nie miał on nic wspólnego z pokutą. Nie miała za co! Nie istniały żadne dowody, że kogoś skrzywdziła, że była okrutna. Więc czemu ciągle czuła to łaskotanie z tyłu głowy? Dlaczego miała wrażenie, że odpowiedź nie mogła być taka prosta?
   To już było szaleństwo? Czy może ostatnie okrzyku zdrowego rozsądku? Tyle pytań, a odpowiedzi nigdzie nie było... A może spłonęły w prawdziwym zamku, który uległ zagładzie podczas wybuchu broni Zenohelda? Jeśli tak...
– Och, boję się – wyszeptała drżąco. – Boję się... – głos jej się złamał. Łzy zaczęły płynąć po policzkach. – Kazuhiro...pomóż mi! – jęknęła, wyciągając dłoń ku białej kuli lampionu.
   Niestety człowiek, który zawsze ją ujmował, już nie istniał.



Nie bijcie za ten rozdział, pls. Podsumowanie jutro!
EDIT:
Nom ogólnie najpierw myślałam, że poprzestanę na krótkiej rozmowie Jess i Reiko, po czym przeniosę się na Neathię...wena chciała inaczej i macie takie coś XD Trochę więcej o Ethanie, dalsze pchanie Kessie. W następnym skupię się na skonczeniu akcji z tą 2 osłoną oraz Heather vs Jake.

czwartek, 6 czerwca 2019

Angel się wypowiada #2

Jak wszyscy dobrze wiedzą, jestem beztalenciem malarskim (no czasami uda mi się narysować ładną różę XD) i nad tym ubolewam, bo nawet najpiękniejsze arty z neta nie zawsze są w stanie oddać moją postać idealnie. Lub też widzę je w jakiś charakterystycznych pozach, no a w necie nie zawsze się o takich myśli. Mniejsza, przestawiam wam dwa arciki moich beautiful córek by Irsania i Nessa!




Czyli Heather z Crueltionem (Nessy) oraz Jess (Irsani)! Dziękuje pięknie dziewczyny, dalej się nad nimi rozpływam *.* (czemu ja tak nie umiem ;-;)
Co do rozdziału, to raczej do niedzieli powinien się pojawić. Powinien XDD